-->

poniedziałek, 13 lipca 2015

Makowa Góra

Makowa Góra, wzgórze w gminie Klonowa. Wysokość 192,5 m. (według mapy w skali 1:10 000 z 1992 r.)

1992 r.

Fot. Piotr Tameczka

Jan Piotr Dekowski, Strzygi i Topieluchy

Jak stary kowal pogardził bogactwem

Ludzie już dawno gadają, że w Górze Makowej znajduje się śpiące wojsko świętej Jadwigi, naszej polskiej królowej.
Szedł raz drożyną koło tej góry stary kowal z Klonowej. Spotkał go rycerz, cały w srebrnej blasze, i rzekł:
- Kowalu, wiem, że uczciwy z ciebie człek i że umiesz dochować tajemnicy. Trza nam konie kować.
- Dobrze - odpowiedział stary kowal i poszedł za rycerzem.
Gdy wchodzili w podziemia, rycerz poprosił kowala, żeby wszystko robił w milczeniu i nie rozglądał się na strony.
- Dobrze - wyszeptał stary kowal i cichutko posuwał się w głąb ciemnego korytarza. Ogarnął go chłód i jakiś lęk, ale szedł, a z nim rycerz w srebrnej blasze, co mu oświetlał przejście bladym światłem kaganka.
W kilka minut byli już u celu. Kowal zabrał się od razu do roboty. Szła mu ona nadzwyczaj zręcznie.
Gdy podkuł już setnego konia, uderzył się młotem w palice i z wielkiego bólu zawołał:
- Boże, Boże!
Krzykiem tym zbudził śpiących rycerzy, którzy wszyscy razem głośno zapytali:
- Już czas?
- Spijcie, bracia, jeszcze nie nadeszła pora pobudki - oznajmił rycerz w srebrnej blasze, który był przy koniach.
Zaległa cisza, a stary kowal dalej pracował w pocie czoła.
Gdy już zakończył robotę, otrzymał jako wynagrodzenie wór obrzynków z kopyt końskich. Był człowiekiem przywykłym do pieniędzy, więc zaskoczyło go to, a nawet rozczarowało. Toteż gdy tylko znalazł się na polnej miedzy, wszystko, co otrzymał, rozrzucił wokół i zawiedziony wrócił do chałupy.
Ale jakże się zdziwił, gdy w czasie wypróżniania wora znalazł na dnie kilka śliczniutkch dukatów. Wpadł w rozpacz, chwycił się za głowę i czym prędzej z chałupy popędził na miedzę, ale tam już ani śladu nie było po wyrzuconych obrzynkach.
Teraz zrozumiał, że niepotrzebnie pogardził otrzymanym wynagrodzeniem, ale cóż, stało się. Wtedy przypomniało mu się przysłowie: „Mądry Polak po szkodzie".
Przekazał Stanisław Świątek, ur. w 1882 r., rolnik ze wsi Klonowa.

Jan Piotr Dekowski, Strzygi i Topieluchy

Śpiące wojsko na Górze Makowej

Było to akurat w dzień świętej Hanki. Słoneczko szło już ku zachodowi. Wyszłam w pole. Idę sobie prościutko do gościńca. A tu spozieram na Górę Makową i, o Jezusie, co widzę, stoi zbrojne wojsko.
Żołnierz koło żołnierza w rzędzie. Rozstawili się akurat od rozgałęzionej suśni aż do brzezicy. Wszyscy czerwoni od słońca.
Długo na nich patrzyłam i trzęsłam się z trwogi.
Po pewnym czasie rzędy wojska zaczęły rzednąć i wolniutko rozchodzić się.
Zaraz co tchu wróciłam do wsi. Po drodze napotkałam nieboszczycę Wicynę i wszystko, com widziała, od razu jej żem opowiedziała. Ona wprzódzi wysłuchała, a później spytała:
- Czy słyszałaś, Stasiu, co zdarzyło się kowalowi na Górze Makowej?
- Nie.
- No to posłuchaj. Poszedł ci se raz kowal po suśnickę na Górę Makową i spotkał na piaskach wojaka.
- „Czy ty jesteś kowal?" - spytał go wojak.
- „Tak, ja jestem kowal!" - odrzekł.
- „No, to ty podkujesz nasze konie" - rozkazał wojak.
- „Dobrze" - odpowiedział kowal i poszedł za wojakiem.
Szli długo. Mijali lochy, a w nich snem powalone wojsko. W końcu dotarli do koni, co stojały przy drabinach. Wtedy wojak rzekł:
- „Dobry człowieku, podkuj te siwki".
Kowal zabrał się co tchu do roboty. Gdy minęło bardzo wiele, wiele czasu i konie już były podkute, kowal jako zapłatę otrzymał wór obrzynków z końskich kopyt. Zapłata ta mu się nie podobała. Toteż gdy tylko wydostał się na polne staje, wysypał obrzynki i ze złością ruszył do chałupy.
Jak kowalka go zobaczyła, to zaraz w te słowa:
- „Bój się Boga, Jantoś, gdzieżeś tylachna dni włóczył się?"
Kowal z przerażenia stracił głowę. Kowalka wyrwała mu worczysko, co miał na plecach, i ze złością rzuciła na nalepę, a wtedy potoczyło się z niego kilka złotych talarów.
- „Coś ty, stary, pieniądze diabłom nosił?" - warknęła.
Kowal chwycił się za głowę i jak oparzony pognał na staje, ale już tam obrzynków z kopyt końskich nie było.
- Widzisz, Stasiu - rzekła do mnie Wicyna - to wojsko świętej Jadwigi. Ćwiczy się po nocach, a przy tym śpiewa, aż szum się niesie po suśniach i piaskach.
Kiedyś wojsko to wstanie i będzie walczyć o sprawiedliwe rządy na tym świecie.
Przekazał Stanisław Świątek, ur. w 1882 r., rolnik ze wsi Klonowa.

Jan Piotr Dekowski, Strzygi i Topieluchy

Wojsko polskie na borowym gościńcu

Opowiadała mi babcia, że jednego roku, już nie pamiętała którego, wybrała się do boru na jagody. Było to w ładnych kilka dni po świętym Janie. Kiedy nazbierała
kobiałkę jagód i już wracała do chałupy, zobaczyła na borowym gościńcu, co wiódł z Klonowej do Niemojewa, wojsko polskie, które szło z północy na południe.
Było go strasznie dużo.
Na jego przedzie jechał wojak z chorągwią, na której bielił się ptak w złotej koronie. Za nim jechało dwóch trębaczy. Dalej ciągnęło wojsko na karych koniach, potem na
białych, a za nimi dopiero turkotały po korzeniach sczerniałe armatki. Później szli bębniści i bardzo dużo piechoty z tornistrami na plecach.
Z początku maszerowali w cichości. Słychać było jeno głuche uderzenia nóg i pobrzękiwanie garnków i szabel.
Konie tęskno rżały.
Dopiero jak byli za wielkim dębem, zaczęli dąć w trąbki, a wkrótce głośno a rzewnie śpiewać:

Idzie żołnierz borem, lasem, borem, lasem,
Przymierając z głodu czasem.
Mundur z niego oblatuje,
Oblatuje,
Wiatr dziurami przelatuje.
Wolał ja bym kosą kosić,
Kosą kosić,
Niż na wojnie szablę nosić.
Wolał ja bym cepem buchać,
Cepem buchać,
Niż na wojnie musztry słuchać.
Lepsza w domu kapuścina,
Kapuścina,
Niż na wojnie baranina.
Lepsze w domu groch, kapusta,
Groch, kapusta,
Niż na wojnie kura tłusta.

Babcia była wtedy szesnastoletnią dziewczynką, bardzo długo na to wszystko patrzyła. Myślała, że to zaśnięte wojsko wyszło z Góry Makowej i idzie walczyć o wolność, i
szczęście naszego ludu.
W końcu rozpłakała się z wielkiego wzruszenia.
Przekazała Stanisława Maciaszczakowa, ur. w 1878 r., rolniczka ze wsi Klonowa.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz