Słownik Geograficzny:
Franciszków, wś, pow. łódzki, gmina Puczniew, ma 12 dm., 104 mk., 62 morg. włośc., 2 dwor.
Spis 1925:
Franciszków, wś, pow. łódzki, gm. Puczniew. Budynki z przeznaczeniem mieszkalne 10. Ludność ogółem: 79. Mężczyzn 40, kobiet 39. Ludność wyznania rzymsko-katolickiego 79. Podało narodowość: polską 79.
Wikipedia:
Franciszków-wieś w Polsce położona w województwie łódzkim, w powiecie pabianickim, w gminie Lutomiersk. W latach 1975-1998 miejscowość należała administracyjnie do województwa sieradzkiego.
1929 r.
1965
1992 r.
Kurjer Warszawski 1898 nr
6
Napad.
W d. 30-ym grudnia
ośmiu opryszków napadło na dom Marji Redlich, w majątku
Franciszków, pod Puczniewem, w pow.
łódzkim. Trzech opryszków zatrzymało się na podwórzu, dwaj w
korytarzu domu, trzej wdarli się do mieszkania. Jak opowiadają żona
i dzieci nieobecnego w domu leśnika Jakubowskiego, zbóje zażądali
od Redlichowej, by wskazała, gdzie ukrywa pieniądze. Kiedy R.
odpowiedziała, że pieniędzy nie posiada, zbóje rozpoczęli
poszukiwania w drugim pokoju. Skorzystała z tego Redlichowa, porwała
dubeltówkę i skierowała ją przeciw opryszkom. Ale w tej chwili padł strzał
z rewolweru; odważna kobieta padła na ziemię krwią zbroczona.
Rozzuchwaleni zbóje zadali nieszczęśliwej jeszcze kilka ciosów
toporem i pałkami, aż padła martwa ze strzaskaną
czaszką. Zbóje porwali dubeltówkę i portmonetkę, zawierającą
około 15 rs., poczem zbiegli.
Rozwój 1899 nr 47
Z sądów.
Sprawa o zamordowanie
Maryi Antoniny Redlich.
W środę dnia 22 b.
m. w Piotrkowie, wydział drugi miejscowego Sądu Okręgowego
rozpatrywał sprawę o zamordowanie w celu rabunku zamieszkałej we
wsi Franciszków, gminy Puczniew, powiatu
łódzkiego, Maryi Antoniny Redlich.
O morderstwie tem i
wykryciu zbrodniarzy, tylko dzięki energii naczelnika wydziału
śledczego p. Kowalika, podaliśmy wiadomości naszym czytelnikom we
właściwym czasie.
Posiedzenie rozpoczęło
się około południa pod prezydencyą p, Herzoga, w asystencyi
członków Sądu pp. Krugera i Ragozina — oskarżenie wniósł
towarzysz prokuratora p. Kaliński.
Na ławie oskarżonych
zasiedli: Franciszek Szczerbicki (35 l.), Stefan Łukaszewski (33
l.), Michał Zawadzki (30 l.), Antoni Staniszewski (38 l.), Kazimierz
Śwircz (39 l.), Ferdynand Steinke vel Kamiński (55 l.), szósty
oskarżony Szrel-Leib Lewin (34 l.) nie stawił się i co do niego
sprawa prowadzoną była zaocznie.
Obwinionych:
Szczerbickiego, Łukaszewskiego i Zawadzkiego bronił adwokat przys.
Wojewódzki (z urzędu); Staniszewskiego — adwokat przys. Strahler
(z wyboru); Śwircza — adwokat przys. Maternicki (z wyboru) i
nareszcie Steinke v. Kamińskiego — adwok. przysięgły Sokołowski
(z urzędu).
Powołano do sprawy i
przesłuchano dwudziestu siedmiu świadków.
Mimo przyznania się na
śledztwie pierwiastkowem do winy — żaden z obwinionych nie
potwierdził tego w sądzie.
Akt oskarżenia,
sporządzony na mocy akt śledczych, przez towarzysza prokuratora p.
Łanszyna, przeczytany na sądzie, opiewa że: w leśniczówce wsi
Franciszków, stanowiącej część dóbr Puczniew, należących do
p. Leona Wernera, mieszkała jego znajoma, poddana austryacka Marya
Antonina Redlich, zajmując tam dwa pokoje z kuchnią, — czwarty
zaś pokój i komorę zajmował leśniczy Wernera, Adam Jakubowski z
rodziną.
Dnia 30 grudnia 1897 roku,
we czwartek, podczas nieobecności Jakubowskiego, który wczesnym
rankiem wyjechał do Łodzi z Wernerem i gdy w izbie została tylko
jego żona z synem wyrostkiem i drobniejszemi dziećmi — dokonany
został napad zbrojny na mieszkanie Redlichowej około godziny 7-ej
wieczorem.
Jakubowska usłyszawszy
stukanie i żądanie otworzenia drzwi, pewna będąc, że wraca jej
mąż, otworzyła je. Wdarło się wtedy do sieni trzech mężczyzn,
którzy zapytawszy się, czy ona jest żoną leśniczego i
otrzymawszy potwierdzającą odpowiedź, kazali jej wejść do izby,
zachować się spokojnie i zostawiwszy jednego z pośród siebie
(Zawadzkiego) w sieni na straży, przeszli z sieni na prawo do kuchni
Redlichowej. Tu zastali służącą Redlichowej, Katarzynę Kubiak,
gotującą ziółka dla swej pani; szybko przebiegli kuchnię i
wpadli do sypialni gdzie, prócz pani Redlich, układającej się do
snu, zastali drugą jej służącą, Lasową, pomagającą swej pani
w rozbieraniu się. Jeden ze zbójców (Szczerbicki), rzucił się na
Redlichową i chwycił ją za gardło wołając: „to ty!"
drugi zaś (Łukaszewski) wypchnął z sypialni Lasową i stanął u
przymkniętych drzwi. Gdy zbójcy wpadli do sypialni, Kubiak wybiegła
do sieni, stojący tu jednak na straży opryszek (Zawadzki) nie
puścił jej i poleciwszy Jakubowskiej otworzyć drzwi, wepchnął ją
do izby Jakubowskich. Lasowa, zostawszy w kuchni, słyszała jak
zbójcy domagali się od Redlichowej pieniędzy, jak otrzymawszy
odpowiedź, że znajdą je w saloniku, udał się tam jeden z nich,
jak wróciwszy stamtąd, domagał się znów pieniędzy — potem
rozległo się znów sześć strzałów i rozpaczliwy krzyk
Redlichowej: „Ludzie! co wy zemną robicie!?" Wylękniona
Lasowa uciekła do sieni, lecz stamtąd Zawadzki wepchnął ją
napowrót do kuchni i wtedy ujrzała przez uchylone drzwi Redlichową
okrwawioną i powaloną na ziemię, zbójcy zaś rozbijali meble,
szukając pieniędzy.
Po chwili znów złoczyńcy
domagali się pieniędzy i gdy Redlichowa odpowiedziała "niemam
pieniędzy — bierzcie krowy" — rozległo się uderzenie
jakby obuchem topora w głowę i zbójcy wślad potem wyszli, unosząc
ze sobą futro, dubeltówkę, zegar budzik, mydło, wodę kolońską,
lusterko w frażetowskiej oprawie i złamaną broń
Monte-Christo (flower).
Gdy
wychodzili — Kubiak, zwróciła się do nich z prośbą, by jej
zwrócili własne jej pieniądze w ilości 15 rubli złożone przez
nią u Redlichowej. Zbójcy odpowiedzieli, że im samym pieniądze
się przydadzą i odeszli, poczem obie służące weszły do
Jakubowskiej, obawiając się wyjść na zewnątrz. O 9-ej wieczorem
przybył Jakubowski, gdy opowiedziano mu o napadzie — poszedł wraz
z kobietami do mieszkania Redlichowej, którą zastał martwą, w
kałuży krwi, na podłodze, przy trupie zaś topór a w kącie stał
świeżo zrąbany, okrwawiony kół. Meble były powywracane,
porąbane, materace i poduszki poprute, słowem całe mieszkanie
nosiło ślady krwawego rozboju. Jakubowski udał się z wyrostkiem
synem do sąsiedniej (o pół wiorsty) odległej chaty gajowego Jana
Koreckiego — z nim zaś do sołtysa, który ze stróżami nocnymi
zeszedł na miejsce, a dopiero nad ranem, około godziny czwartej,
powiadomiony był, przez nich o zbrodni Werner. Zbrodniarze zabrali
tylko 15 rubli, stanowiące własność Kubiakówny, rubel znajdujący
się w kieszeni sukni Redlichowej, prócz tego z przedmiotów wyżej
wyszczególnionych zabrali dwa słoiki konfitur i małe, kieszonkowe
lusterko.
Sekcya wykazała straszne
uszkodzenia, świadczące o zwierzęcem znęcaniu się rabusiów.
Najwięcej ucierpiała głowa, świadcząc o wielokrotnych w nią
uderzeniach, z których prawie każde, było śmiertelnem. Kości
czaszki okazały się potrzaskane, z niektórych miejsc występował
mózg, w okolicy, lewego oka w jej stronie zewnętrznej znaleziono
spłaszczoną kulę rewolwerową, między kością a skórą. Opinia
lekarza orzekła, że większość ran w szczególności zaś na
ciemieniu i kości czołowej są bezwzględnie śmiertelne i pochodzą
od uderzeń drągiem. Po paru miesiącach agentom policyi śledczej
udało się wpaść na ślad zbrodniarzy. Podejrzani o spełnienie
tej zbrodni Franciszek, Ignacy Urbańscy — wskazali jako możliwych
jej sprawców Szczerbickiego, Łukaszewskiego i Zawadzkiego, gdyż
oni to właśnie, przed spełnioną zbrodnią, proponowali im okraść
jakąś szlachciankę, mieszkającą w lesie i że w tej wyprawie
mieli im pomagać leśniczy mieszkający z nią pod jednym dachem i
niejaki Staniszewski w charakterze podżegacza. Dzięki tym
wskazówkom agenci dopełnili rewizyi w mieszkaniu żony
Staniszewskiego w Łodzi i znaleźli u niej małe lusterko.
Łukaszewska zeznała, że 31 grudnia 1897 r. o świcie wrócił jej
mąż ze Szczerbickim i Zawadzkim, byli zawalani i pokrwawieni i że
Zawadzki podarował jej lusterko, prócz tego widziała u niego zegar
budzik, mydło i flakonik perfum. Wobec tych danych aresztowany był
Zawadzki, który odrazu przyznał się i objaśnił, że na parę
tygodni, gdy mieszkał, ze Szczerbickim i Łukaszewskim w lesie
Lućmierskim, w lepiance stróża leśnego niejakiego Juljana Kano,
przybył do nich Staniszewski i proponował zamordowanie i zrabowanie
bogatej szlachcianki, mieszkającej w lesie puczniewskim, upewniając,
że ma ona kilka tysięcy rubli, przyczem wskazał im miejsce swego
zamieszkania. Wkrótce po tych odwiedzinach Zawadzki poszedł na
zwiady, Staniszewski wskazał mu, gdzie mieszka Redlichowa, a już 29
grudnia Szczerbicki, Łukaszewski i Zawadzki udali się na miejsce
zamierzonej zbrodni. Po drodze spotkali jadących na wozie ku Łodzi
Staniszewskiego i Śwircza. Mimo spotkania ci ostatni udali się do
Łodzi, zbójcy zaś przybywszy, dopiero wieczorem, do lasu
puczniewskiego, nie odnalazłszy Leśniczówki i przenocowawszy w
lesie, rankiem wysłali Zawadzkiego do Staniszewskiego i prosili o
wysłanie im chleba i mleka. Po południu o g. 3-ej przyszli do nich
do lasu Staniszewski i Śwircz niosąc rewolwer i pistolet, przyczem
Śwircz własnoręcznie nabił pistolet, poczem oddalili się,
obiecując przysłać wódki i jadła, a Staniszewski dodał, że
czekać będzie w szynku na Jakubowskiego i tam go zabałamuci. O 6
wieczorem znów odwiedził ich Śwircz, niosąc wódkę i kiełbasę,
a gdy wyruszyli ku Leśniczówce, Śwircz został na straży, na
przypadek powrotu leśniczego Jakubowskiego. Dotarłszy do
leśniczówki, zaczęli pukać; drzwi otworzono, weszli do izby
leśniczego, zażądali siekiery, podał ją wyrostek, syn
Jakubowskiego. Zawadzki został w sieni, dwaj inni weszli do
mieszkania Redlichowej, skąd wkrótce rozległ się krzyk
Redlichowej i strzały. Towarzysze Zawadzkiego niedługo wyszli
stamtąd niosąc łupy. Wchodząc, na swe stanowisko zastali Swircza,
któremu oddali pistolet i nawymyślali mu za to, że u Redlichowej
znaleziono tylko nieznaczną sumę pieniędzy.
(Dok. nastąpi).
Rozwój 1899 nr 48
Z Sądów.
(Dokończenie).
Dalej Zawadzki objaśnił,
że futro zrabowane u Redlichowej sprzedali Szoelowi Lewinowi,
dubeltówkę Steincke v. Kamińskiemu, zegar budzik Naftulewiczowi,
bez powiadomienia go o pochodzeniu tego zegara. Z otrzymanych przy
podziale rzeczy, a mianowicie: dwóch lusterek i flakonu perfum —
jedno lusterko podarował żonie Łukaszewskiego, drugie swej
kochance, Michalinie Pawłowskiej.
Zatrzymani następnie
Szczerbicki i Łukaszewski potwierdzili powyższe zeznanie
Zawadzkiego przed naczelnikiem wydziału śledczego p. Kowalikiem,
nadmieniając, że gdy weszli do sypialni Redlichowej, zastali ją w
łóżku, zażądali pieniędzy, odpowiedziała, że znajdą je w
saloniku i schwyciwszy dubeltówkę, przewieszoną przez ozdobny
gzyms szafy, chciała do nich strzelać, wtedy wyrwali jej broń z
ręki, Łukaszewski zaś uderzył ją w głowę karabinkiem
Monte-Christo (flowerem) i strzelił do niej z dubeltówki i z
rewolweru, a następnie do sypialni wszedł Zawadzki i począł bić
Redlichową drągiem.
Przy rewizyi u Lewina
futra nie znaleziono i nie przyznał się on do nabycia takowego od
rabusiów. Naftulewicz zaś wydał zegar budzik, objaśniając, że
kupił go od Zawadzkiego za dziesięć złotych, nie wiedząc i nie
podejrzewając pochodzenia jego z rabunku.
U Steincke vel Kamińskiego
agenci nic nie znaleźli przy rewizyi, ale gospodyni jego, Florentyna
Otto, powiedziała im, że dubeltówka jest schowana w poszyciu obory
wójta gminy Białej— Modlińskiego, i tam właśnie dubeltówkę
odnaleziono. przy badaniu zaś, wójt objaśnił, że nie wie, w jaki
sposób się tam dostała.
Od Łukaszewskiej i
Pawłowskiej odebrano lusterka, przy badaniu zaś, kobiety te
potwierdziły zeznania Zawadzkiego, co do pochodzenia tych
przedmiotów i daty otrzymania ich od Zawadzkiego.
Wszystkie wspomniane
przedmioty przyznał Werner i zarządzający jego lasami Kobza, za
pochodzące od rozboju, dokonanego u Redlichowej; prócz tego zaś
zegar budzik poznał i zegarmistrz Drecki, który, miewając go w
reperacyi, opatrywał znaczkami, rytemi na korpusie zegara i znaki te
odnotowywał w księdze przy nazwisku klijenta.
Po zaaresztowaniu
Staniszewskiego i Śwircza przyznali się oni do winy u p. Kowalika i
objaśnili: pierwszy, że szynkarz, dzierżawiący karczmę u Wernera
w Puczniewie — niejaki Straubach v. Strobach, pałając zemstą
przeciw Redlichowej, prosił go, by znalazł zbójców, skłonnych do
zamordowania jej, proponując mu za to 200 rubli. Staniszewski
zgodził się i zwerbował do tej zbrodni Szczerbickiego,
Łukaszewskiego i Zawadzkiego. W przeddzień dokonanego rozboju
jeździł Staniszewski do Łodzi ze swym szwagrem Świrczem, do
niejakiego Słobodziskiego — w drodze spotkał Łukaszewskiego i
jego towarzyszów; drugi zaś z nich, Śwircz, zeznał prawie to samo
co Staniszewski, przecząc tylko trzymaniu straży
podczas napadu na
leśniczówkę.
U sędziego
śledczego żaden z obwinionych nie przyznał się do winy,
objaśniając, że zeznania ich w wydziale śledczym były wymuszone,
że ich bito.
Zawadzki przytem objaśnił,
że lusterko dostał od Adamskiego — a Staniszewski, że w dniu
dokonywanego rozboju był w szynku Strobacha o 6 — 7 wiorst
odległego od leśniczówki, spotkał tam Jakubowskiego i innych
leśniczych, pił tam z nimi i wyszedł stamtąd z Jakubowskim. Lewin
— że żadnego futra nie kupował, Kamiński—
że widział u
Szczerbickiego dubeltówkę, a od siedmioletniego syna wójta gminy
Biała dowiedział się, że kupił ją od Szczerbickiego sam wójt,
o czem następnie opowiadał swej gospodyni Otto, która tym sposobem
mogła dać wskazówki, gdzie się broń znajduje. Przy ponownem
badaniu Śwircz zmienił pierwotne zeznanie i objaśnił, że
Staniszewski rzeczywiście podmówił do zamordowania Redlichowej
Łukaszewskiego, Szczerbickiego i Zawadzkiego, że w wigilią
morderstwa on sam spotkał ich, idących do lasu puczniewskiego, a w
sam dzień napadu nosił im wódkę i kiełbasę z szynku Strobacha
do lasu, następnie zaś odszedł i co oni dalej tam poczynali —
nie wie. Katso stwierdził, że gdy u niego przebywali Szczerbicki,
Łukaszewski i Zawadzki — przyjeżdżał do niego Staniszewski i o
czemś z nimi rozmawiał.
Gospodarz u którego
zamieszkiwał Zawadzki, niejaki Polikański, stwierdził, że 30
grudnia Zawadzki przebywał gdzieś po za domem. Prócz tego gajowy
majątku Dobra, Antoni Libiszewski, zeznał, że widział Kamińskiego
i Łukaszewskiego w lesie, i że mieli dubeltówkę, tę właśnie,
którą później odnaleziono w poszyciu obory wójta Modlińskiego.
Z obwinionych:
Szczerbicki, Łukaszewski i Zawadzki, jak okazuje się z informacyj
co do ich konduity zebranych, byli już niejednokrotnie karani za
kradzieże z pozbawieniem praw.
Wobec tego:
Szczerbicki, Łukaszewski i Zawadzki obwinieni są o to: że
wzajemnem porozumieniem, napadli na leśniczówkę we wsi
Franciszkowie, gm. Puczniew, w powiecie
łódzkim położoną,
gdzie zamieszkiwałą
Redlichowa, którą zamordowali, raniąc ją uderzeniami drąga,
siekiery i wystrzałami z rewolweru, rabując przytem rozmaite
przedmioty wyżej wyszczególnione, do
denatki należące. Staniszewski i Swircz, że nie przyjmując
czynnego udziału w spełnieniu wspomnianej zbrodni, podmówili do
spełnienia jej Szczerbickiego, Łukaszewskiego i Zawadzkiego, a
nadto dali im pistolet i rewolwer, Swircz zaś prócz tego, że
trzymał straż, podczas samego napadu, na drodze wiodącej do
leśniczówki. Lewin, Kamiński; że nie przyjmując sami udziału w
tym rozboju, kupili pierwszy futro, drugi zaś dubeltówkę, pierwszy
nie wiedząc, o pochodzeniu nabytej rzeczy, drugi z wiadomością o
jej
pochodzeniu.
Najważniejsi w tej
sprawie świadkowie, a więc naczelnik policyi śledczej, p. Kowalik,
jego subtelni agenci: Fuchs i Kamiński, jako też Werner,
Kubiakówna, Lasowa w zupełności potwierdzili, dane
u sędziego śledczego zeznania. Za to obaj Urbańscy ongi z wolności
odpowiadający, obecnie do sądu z więzienia sprowadzeni, jako
osądzeni w innych sprawach, w zupełności zmienili zeznanie,
dowodząc, że choć w protokółach sędziego śledczego jest
zapisane wszystko tak, jak oni zeznawali, ale oni dopuścili się...
kłamstwa, które dziś odwołują. Wstręt, w całem audytoryum,
wzbudził swemi zeznaniami wyrostek, syn Jakubowskiego, owego
leśnika, pod jednym dachem z Redlichową mieszkającego, przed
opisanym rozbojem. Prawdomówny i wylany u sędziego śledczego,
gdzie zeznawał, że już w przeddzień rozboju tatulo go uprzedził,
że przyjdzie na drugi dzień kilku ludzi do leśniczówki, że ma im
wszystko to robić, co oni każą, że nawet użyczenie im siekiery
było przez tatula przewidzianem, pomimo odczytywania mu przez
prezydującego zeznań jego, zdania za zdaniem, wciąż powtarzał
jedno: „nie, ja tego nie mówiłem", „nie pamiętam",
„nieprawda". Posłuszeństwo to względem jakiegoś
niewidzialnego mentora, który wyrostkowi temu nakazał zaprzeczać
wszystkiem, co wypowiedział na śledztwie pierwiastkowem, mimowoli
rodziło myśl, że ława oskarżonych świeci pustką, że brak na
niej owego mentora, tembardziej, że śledztwo pierwiastkowe nie
wykryło w mieszkaniu denatki śladów śrócin, dubeltówka zaś, za
którą chwyciła Redlichowa i z której po wyrwaniu jej z rąk
ofiary, strzelali rozbójnicy, była ostro nabita, więc chyba ręka
tegoż mentora wykręciła ostre ładunki i zamieniła je na...
ślepe. Zeznania p. Kowalika, prócz osoby tego mentora, budziły
myśl i o tem, że spiritus momovens całej zbrodni szynkarz
Strobach, także dziwnym trafem uszedł ławy oskarżonych.
Obrońcy przemawiali w
następującym porządku: pierwszy zebrał głos adwokat przysięgły,
p. Wojewódzki w obronie Szczerbicklego, Łukaszewskiego i
Zawadzkiego (z urzędu).
Po nim w dłuższej
przemowie, z werwą wypowiedzianej, wystąpił w obronie
Staniszewskiego, adwokat przysięgły Strahler (z wyboru).
Następnie zabrał głos w
obronie Śwircza, adwokat przysięgły Maternicki (z wyboru).
Ostatnim nareszcie
przemówił w obronie Kamińskiego, adwokat przysięgły Sokołowski
(z urzędu).
Sąd po dłuższej
naradzie, przed północą wygłosił wyrok, którym skazał:
Szczerbickiego i Łukaszewskiego do robót ciężkich w Syberyi, na
15 lat każdego, Staniszewskiego na lat 12, Zawadzkiego na lat 10,
wszystkich czterech z pozbawieniem wszystkich praw stanu, Kamińskiego
na 2 miesiące więzienia. Swircz i Lewin tym samym wyrokiem zostali
uniewinnieni. T....us.
Kurjer Warszawski ( z
dodatkiem porannym) 1899 nr 60
Echa łódzkie.
(…) Donosiłem wam
w swoim czasie o głośnem morderstwie we wsi Puczniew*, pod Łodzią,
dokonanem na osobie Marji Redlichowej. Otóż sąd okręgowy
piotrkowski, rozpatrując powyższą sprawę, skazał głównych
winowajców zbrodni i rabunku: Franciszka Szczerbińskiego i Stefana
Łukaszewskiego, na 15 lat ciężkich robót oraz Antoniego
Staniszewskiego na lat 12 i Michała Zawadzkiego na lat 10 ciężkich
robót; Ferdynanda Kamińskiego na dwa miesiące więzienia;
zaś oskarżonych o
współudział w zbrodni, Kazimierza Świerszcza i Szacha Lejbę
Lewina, od odpowiedzialności uwolnił. (...)
*morderstwo miało miejsce
we Franciszkowie, przypis autora bloga
Goniec Łódzki 1899 nr 89
— Koniokradztwo.
W niedzielę w nocy
Józefowi Adryanowskiemu z Franciszkowa
pow. łódzkiego, niewiadomi złoczyńcy uprowadzili ze stajni konia,
wartości 50 rb.
Rozwój 1911 nr 42
Pomiar gruntów. W
roku bież. geometrzy przysięgli przy piotrkowskiej komisyi
włościańskiej dokonają pomiaru gruntów włościańskich, między
inemi w następujących miejscowościach pow. łódzkiego: Guzowie,
Łagiewnikach-Małych, Biskupiej Woli, Karolewie, Babicach,
Zdziechowie, Kazimierzu, Dzierząźnie, Stromianach, Ciosnach,
Dąbrówce Malicach, Malanowie, Sarnówku, Kocinach, Franciszkowie,
Oleśnicy, Sarnowie, Aniołowie, Hucie, Jedliczach, Jedliczach B.,
Ustroniu, Antoniewie vel Okrągliku Górnym, Okrągliku Dolnym,
Karolewie, Nakielnicy, Sokołowie, Rąbinku, Leonowie, Krzywcu,
Konstantynówku, Dobrzanie, Erwonice, Charbice Górne, Konstantynowie
Poduchownym i w Górkach-Nowych.
Rozwój 1911 nr 221
Groźny pożar
nawiedził w poniedziałek w godzinach po południowych wieś
Franciszków, w gminie Puczniew w powiecie
łódzkim.
Ogień wynikł w zagrodzie
włościanina Władysława Adryanowskiego, którą objął
momentalnie. Następnie płomienie, podsycane wiatrem, dosięgły
zagród, należących do włościan Mateusza Sowińskiego i Walentego
Ogrodowicza.
Na ratunek pospieszyli
włościanie i po dwugodzinnych wysiłkach pożar umiejscowili.
Strawił on jednak 10 budynków w tej liczbie 2 domy i 3 stodoły
napełnione zbożem.
Spalone budynki
ubezpieczone były we wzajemnem Towarzystwie ubezpieczeń Królestwa
Polskiego na 980 rb. Straty w mieniu nieubezpieczonem dosięgają 4
tys. rb.
Rozwój 1911 nr 276
Zagadkowe. Onegdaj na
drodze, wiodącej z Poddębic do Lutomierska, na terytoryum gminy
Puczniew, w powiecie łódzkim, zatrzymano idącą samopas parę
koni, zaprzężonych do woza w drabinach i półkoszkach. Na wozie
znajdowało się około pół korca owsa, korzuch mały i dwa stare
palta. Ile osób jechało na wozie i co się z niemi stało,
dotychczas nie stwierdzono.
Sądząc ze znalezionej na
wozie odzieży zwierzchniej, jadących było conajmniej trzy osoby.
Energiczne poszukiwania
właściciela sprzężaju prowadzi straż ziemska powiatu łódzkiego.
Zawiadomiono też o
fakcie powyższym władze powiatu łęczyckiego. Zatrzymane konie
znajdują się u sołtysa wsi Franciszków,
gminy Puczniew.
Rozwój 1913 nr 271
Nie udało się. W
osadzie Kaźmierz, pow. łódzkiego, w
jednej z trzeciorzędnych restauracyj, kilku włościan ze wsi
Franciszków zatrzymało się na popas koni. Powracali oni z Łodzi,
gdzie u jednego z rejentów podpisano akt, na mocy którego krewna
ich, młoda S., otrzymała 500 rb. ze schedy, należnej jej po
rodzicach. Rozpoczęto libacyę z okazyi pomyślnego załatwienia
sprawy. Przy kieliszku wiele mówiono o posiadanej przez S. gotówce.
Rozmowie tej przysłuchiwało się zdala siedzących dwóch młodych
ludzi, którzy, jak się okazało, byli notowani złodzieje i
koniokrady. Przyłączyli się oni do kompanii biesiadujących i
zaczęli umizgać się do S. Nie podobało się to narzeczonemu S.
Zaprotestował on głośno przeciw postępowaniu nieznajomych.
Wkrótce powstała kłótnia, a następnie bójka, podczas której
młodej S. wyciągnięto 500 rb., schowane za gorsetem. Wszczęto
alarm. Krewcy włościanie rzucili się za uciekającymi złodziejami
i zaczęli ich bić kłonicami i kijami. Były też w robocie i noże.
W rezultacie do poranionych musiano wezwać pobliskiego felczera,
złodziei zaś osadzono W areszcie gminnym.
Rozwój 1913 nr 277
Zajście w
Kaźmierzu*. Podana w nr. 271 „Rozwoju" wiadomość pod
tytułem „Nie udało się" wymaga sprostowania. Podczas
libacyi włościan w zakładzie restauracyjnym w osadzie Kaźmierz,
do siostry jednego z włościan umizgał się nie złodziej, jak
podano, lecz jej znajomy. Umizgi nie podobały się narzeczonemu,
który zwrócił uwagę brata S. Krewki brat S. wymierzył galantowi
tęgi policzek.
Na krzyk pokrzywdzonego
zjawił się niejaki Stefan Wiśniewski, obywatel osady Kaźmierz,
lecz zanim zdążył wmieszać się w sprawę, włościanie Pawlak i
Cechowicz tak silnie ugodzili go w lewą skroń orczykiem, że
czaszka w trzech miejscach pękła. Wiśniewski w trzy dni ducha
wyzionął.
Sprawcy zabójstwa
przedstawili fakt w fałszywem świetle, nazywając kłamliwie
złodziejami osoby, które przyłączyły się do biesiadujących
włościan, aby w ten sposób uniknąć odpowiedzialności.
*z udziałem
włościan ze wsi Franciszków, przypis
autora bloga
Rozwój 1914 nr 167
Już dawno nie zdarzyło
się tyle pożarów i wypadków z ludźmi od piorunów, co onegdaj
podczas burz, które szalały w różnych miejscowościach kraju.
Oprócz 8 pożarów w
okolicy Łęczycy, o których pisaliśmy wczoraj, mamy do zanotowania
nowy, długi szereg pożarów i wypadków, spowodowanych w dniu tym
przez pioruny.
(...) Na polach wsi
Franciszków, piorun zabił 40-letnią
włościankę, Katarzynę Dryjakowską, która w chwili nadciągania
burzy układała snopy żyta pod gruszą polną.
Rozwój 1914 nr 251
Bitwa pod
Franciszkowam. Wczoraj przed południem we wsi Franciszków, leżącej
na drodze z Ozorkowa do Aleksandrowa, zaczęła się walka pomiędzy
uciekającymi niemcami i ścigającymi ich wojskami rosyjskiemi.
Rannych żołnierzy
przewożą do Aleksandrowa, skąd po dokonaniu pierwszych opatrunków
do Łodzi.
Wyniki walki dotychczas
niewiadome.
Łowiec Polski 1931 nr 4
— Kłusownictwo w
pow. łódzkiem. — Na posiedzeniu sądu w Łodzi, d. 10 stycznia
skazano za kłusownictwo Antoniego Kunę, mieszkańca wsi Poddębina,
gminy Tuszyn na 1 miesiąc więzienia, Zygmunta Pytka — 1 miesiąc
więzienia, Walentego Adrjanowskiego i Feliksa Adrjanowskiego,
zamieszkałych we wsi Franciszków, gminy Puczniew — po 3 miesiące
więzienia; Feliksa Kubusa — 6 tygodni więzienia, Antoniego Kubusa
— 3 miesiące więzienia, Jana i Stefana Kubusów po 2 tygodnie
aresztu, Józefa Szewczyka (wieś Poddębina) — 3 miesiące
więzienia; Ludwika Janiszewskiego (wieś Grabina Wola) — 3
miesiące więzienia; Józefa Czarnieckiego (wieś Czarnocin) — 1
miesiąc więzienia; Stefana Wójcika i Antoniego Wronę — po 2
tygodnie aresztu. Wszystkich wyżej wymienionych ukarano również
grzywnami pieniężnemi w wysokości od 50 do 150 złotych. Z terenu
całego powiatu łódzkiego jedynie dzierżawcy terenów Rzgowa
trzymają dozorcę, który strzeże zwierzynę przed kłusownikami. W
ubiegłym roku Starostwo Powiatowe skonfiskowało 70 strzelb u
kłusowników.
2. Franciszków, obejmującą: Franciszków wieś, Łężce wieś, Franciszków leśnicz., Żurawieniec wieś, Annówkę wieś.
§ 2.
Wykonanie niniejszego rozporządzenia powierza się Staroście Powiatowemu Łódzkiemu.
§ 3.
Rozporządzenie niniejsze wchodzi w życie z dniem ogłoszenia go w Łódzkim Dzienniku Wojewódzkim.
Wojewoda:
w z. (—) A. Potocki
Wicewojewoda.
Łódzki Dziennik Urzędowy 1933 nr 18
ROZPORZĄDZENIE
WOJEWODY ŁÓDZKIEGO
z dnia 19 sierpnia 1933 r. Nr. SA. II. 12/10/33
o podziale obszaru gmin wiejskich powiatu Łódzkiego na gromady.
Po wysłuchaniu opinji rad gminnych i wydziału powiatowego zgodnie z uchwalą Wydziału Wojewódzkiego z dnia 14 sierpnia 1933 r. na podstawie art. 107 ustawy o częściowej zmianie ustroju samorządu terytorjalnego z dnia 23. III. 1933 r. (Dz. U. R. P. Nr. 35, poz. 294) postanawiam co następuje:
§1.
XIII. Obszar gminy wiejskiej Puczniew dzieli się na gromady:2. Franciszków, obejmującą: Franciszków wieś, Łężce wieś, Franciszków leśnicz., Żurawieniec wieś, Annówkę wieś.
§ 2.
Wykonanie niniejszego rozporządzenia powierza się Staroście Powiatowemu Łódzkiemu.
§ 3.
Rozporządzenie niniejsze wchodzi w życie z dniem ogłoszenia go w Łódzkim Dzienniku Wojewódzkim.
Wojewoda:
w z. (—) A. Potocki
Wicewojewoda.
Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń