-->

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Franciszków

Słownik Geograficzny:  
Franciszków,  wś, pow. łódzki, gmina Puczniew, ma 12 dm., 104 mk., 62 morg. włośc., 2 dwor.

Spis 1925:
Franciszków, wś, pow. łódzki, gm. Puczniew. Budynki z przeznaczeniem mieszkalne 10. Ludność ogółem: 79. Mężczyzn 40, kobiet 39. Ludność wyznania rzymsko-katolickiego 79. Podało narodowość: polską 79.

Wikipedia:
Franciszków-wieś w Polsce położona w województwie łódzkim, w powiecie pabianickim, w gminie Lutomiersk. W latach 1975-1998 miejscowość należała administracyjnie do województwa sieradzkiego.

1929 r.

1965

1992 r.

Kurjer Warszawski 1898 nr 6

Napad.
W d. 30-ym grudnia ośmiu opryszków napadło na dom Marji Redlich, w majątku Franciszków, pod Puczniewem, w pow. łódzkim. Trzech opryszków zatrzymało się na podwórzu, dwaj w korytarzu domu, trzej wdarli się do mieszkania. Jak opowiadają żona i dzieci nieobecnego w domu leśnika Jakubowskiego, zbóje zażądali od Redlichowej, by wskazała, gdzie ukrywa pieniądze. Kiedy R. odpowiedziała, że pieniędzy nie posiada, zbóje rozpoczęli poszukiwania w drugim pokoju. Skorzystała z tego Redlichowa, porwała dubeltówkę i skierowała ją przeciw opryszkom. Ale w tej chwili padł strzał z rewolweru; odważna kobieta padła na ziemię krwią zbroczona. Rozzuchwaleni zbóje zadali nieszczęśliwej jeszcze kilka ciosów toporem i pałkami, aż padła martwa ze strzaskaną czaszką. Zbóje porwali dubeltówkę i portmonetkę, zawierającą około 15 rs., poczem zbiegli.  

Rozwój 1899 nr 47

Z sądów.
Sprawa o zamordowanie Maryi Antoniny Redlich.
W środę dnia 22 b. m. w Piotrkowie, wydział drugi miejscowego Sądu Okręgowego rozpatrywał sprawę o zamordowanie w celu rabunku zamieszkałej we wsi Franciszków, gminy Puczniew, powiatu łódzkiego, Maryi Antoniny Redlich.
O morderstwie tem i wykryciu zbrodniarzy, tylko dzięki energii naczelnika wydziału śledczego p. Kowalika, podaliśmy wiadomości naszym czytelnikom we właściwym czasie.
Posiedzenie rozpoczęło się około południa pod prezydencyą p, Herzoga, w asystencyi członków Sądu pp. Krugera i Ragozina — oskarżenie wniósł towarzysz prokuratora p. Kaliński.
Na ławie oskarżonych zasiedli: Franciszek Szczerbicki (35 l.), Stefan Łukaszewski (33 l.), Michał Zawadzki (30 l.), Antoni Staniszewski (38 l.), Kazimierz Śwircz (39 l.), Ferdynand Steinke vel Kamiński (55 l.), szósty oskarżony Szrel-Leib Lewin (34 l.) nie stawił się i co do niego sprawa prowadzoną była zaocznie.
Obwinionych: Szczerbickiego, Łukaszewskiego i Zawadzkiego bronił adwokat przys. Wojewódzki (z urzędu); Staniszewskiego — adwokat przys. Strahler (z wyboru); Śwircza — adwokat przys. Maternicki (z wyboru) i nareszcie Steinke v. Kamińskiego — adwok. przysięgły Sokołowski (z urzędu).
Powołano do sprawy i przesłuchano dwudziestu siedmiu świadków.
Mimo przyznania się na śledztwie pierwiastkowem do winy — żaden z obwinionych nie potwierdził tego w sądzie.
Akt oskarżenia, sporządzony na mocy akt śledczych, przez towarzysza prokuratora p. Łanszyna, przeczytany na sądzie, opiewa że: w leśniczówce wsi Franciszków, stanowiącej część dóbr Puczniew, należących do p. Leona Wernera, mieszkała jego znajoma, poddana austryacka Marya Antonina Redlich, zajmując tam dwa pokoje z kuchnią, — czwarty zaś pokój i komorę zajmował leśniczy Wernera, Adam Jakubowski z rodziną.
Dnia 30 grudnia 1897 roku, we czwartek, podczas nieobecności Jakubowskiego, który wczesnym rankiem wyjechał do Łodzi z Wernerem i gdy w izbie została tylko jego żona z synem wyrostkiem i drobniejszemi dziećmi — dokonany został napad zbrojny na mieszkanie Redlichowej około godziny 7-ej wieczorem.
Jakubowska usłyszawszy stukanie i żądanie otworzenia drzwi, pewna będąc, że wraca jej mąż, otworzyła je. Wdarło się wtedy do sieni trzech mężczyzn, którzy zapytawszy się, czy ona jest żoną leśniczego i otrzymawszy potwierdzającą odpowiedź, kazali jej wejść do izby, zachować się spokojnie i zostawiwszy jednego z pośród siebie (Zawadzkiego) w sieni na straży, przeszli z sieni na prawo do kuchni Redlichowej. Tu zastali służącą Redlichowej, Katarzynę Kubiak, gotującą ziółka dla swej pani; szybko przebiegli kuchnię i wpadli do sypialni gdzie, prócz pani Redlich, układającej się do snu, zastali drugą jej służącą, Lasową, pomagającą swej pani w rozbieraniu się. Jeden ze zbójców (Szczerbicki), rzucił się na Redlichową i chwycił ją za gardło wołając: „to ty!" drugi zaś (Łukaszewski) wypchnął z sypialni Lasową i stanął u przymkniętych drzwi. Gdy zbójcy wpadli do sypialni, Kubiak wybiegła do sieni, stojący tu jednak na straży opryszek (Zawadzki) nie puścił jej i poleciwszy Jakubowskiej otworzyć drzwi, wepchnął ją do izby Jakubowskich. Lasowa, zostawszy w kuchni, słyszała jak zbójcy domagali się od Redlichowej pieniędzy, jak otrzymawszy odpowiedź, że znajdą je w saloniku, udał się tam jeden z nich, jak wróciwszy stamtąd, domagał się znów pieniędzy — potem rozległo się znów sześć strzałów i rozpaczliwy krzyk Redlichowej: „Ludzie! co wy zemną robicie!?" Wylękniona Lasowa uciekła do sieni, lecz stamtąd Zawadzki wepchnął ją napowrót do kuchni i wtedy ujrzała przez uchylone drzwi Redlichową okrwawioną i powaloną na ziemię, zbójcy zaś rozbijali meble, szukając pieniędzy.
Po chwili znów złoczyńcy domagali się pieniędzy i gdy Redlichowa odpowiedziała "niemam pieniędzy — bierzcie krowy" — rozległo się uderzenie jakby obuchem topora w głowę i zbójcy wślad potem wyszli, unosząc ze sobą futro, dubeltówkę, zegar budzik, mydło, wodę kolońską, lusterko w frażetowskiej oprawie i złamaną broń
Monte-Christo (flower).
Gdy wychodzili — Kubiak, zwróciła się do nich z prośbą, by jej zwrócili własne jej pieniądze w ilości 15 rubli złożone przez nią u Redlichowej. Zbójcy odpowiedzieli, że im samym pieniądze się przydadzą i odeszli, poczem obie służące weszły do Jakubowskiej, obawiając się wyjść na zewnątrz. O 9-ej wieczorem przybył Jakubowski, gdy opowiedziano mu o napadzie — poszedł wraz z kobietami do mieszkania Redlichowej, którą zastał martwą, w kałuży krwi, na podłodze, przy trupie zaś topór a w kącie stał świeżo zrąbany, okrwawiony kół. Meble były powywracane, porąbane, materace i poduszki poprute, słowem całe mieszkanie nosiło ślady krwawego rozboju. Jakubowski udał się z wyrostkiem synem do sąsiedniej (o pół wiorsty) odległej chaty gajowego Jana Koreckiego — z nim zaś do sołtysa, który ze stróżami nocnymi zeszedł na miejsce, a dopiero nad ranem, około godziny czwartej, powiadomiony był, przez nich o zbrodni Werner. Zbrodniarze zabrali tylko 15 rubli, stanowiące własność Kubiakówny, rubel znajdujący się w kieszeni sukni Redlichowej, prócz tego z przedmiotów wyżej wyszczególnionych zabrali dwa słoiki konfitur i małe, kieszonkowe lusterko.
Sekcya wykazała straszne uszkodzenia, świadczące o zwierzęcem znęcaniu się rabusiów. Najwięcej ucierpiała głowa, świadcząc o wielokrotnych w nią uderzeniach, z których prawie każde, było śmiertelnem. Kości czaszki okazały się potrzaskane, z niektórych miejsc występował mózg, w okolicy, lewego oka w jej stronie zewnętrznej znaleziono spłaszczoną kulę rewolwerową, między kością a skórą. Opinia lekarza orzekła, że większość ran w szczególności zaś na ciemieniu i kości czołowej są bezwzględnie śmiertelne i pochodzą od uderzeń drągiem. Po paru miesiącach agentom policyi śledczej udało się wpaść na ślad zbrodniarzy. Podejrzani o spełnienie tej zbrodni Franciszek, Ignacy Urbańscy — wskazali jako możliwych jej sprawców Szczerbickiego, Łukaszewskiego i Zawadzkiego, gdyż oni to właśnie, przed spełnioną zbrodnią, proponowali im okraść jakąś szlachciankę, mieszkającą w lesie i że w tej wyprawie mieli im pomagać leśniczy mieszkający z nią pod jednym dachem i niejaki Staniszewski w charakterze podżegacza. Dzięki tym wskazówkom agenci dopełnili rewizyi w mieszkaniu żony Staniszewskiego w Łodzi i znaleźli u niej małe lusterko. Łukaszewska zeznała, że 31 grudnia 1897 r. o świcie wrócił jej mąż ze Szczerbickim i Zawadzkim, byli zawalani i pokrwawieni i że Zawadzki podarował jej lusterko, prócz tego widziała u niego zegar budzik, mydło i flakonik perfum. Wobec tych danych aresztowany był Zawadzki, który odrazu przyznał się i objaśnił, że na parę tygodni, gdy mieszkał, ze Szczerbickim i Łukaszewskim w lesie Lućmierskim, w lepiance stróża leśnego niejakiego Juljana Kano, przybył do nich Staniszewski i proponował zamordowanie i zrabowanie bogatej szlachcianki, mieszkającej w lesie puczniewskim, upewniając, że ma ona kilka tysięcy rubli, przyczem wskazał im miejsce swego zamieszkania. Wkrótce po tych odwiedzinach Zawadzki poszedł na zwiady, Staniszewski wskazał mu, gdzie mieszka Redlichowa, a już 29 grudnia Szczerbicki, Łukaszewski i Zawadzki udali się na miejsce zamierzonej zbrodni. Po drodze spotkali jadących na wozie ku Łodzi Staniszewskiego i Śwircza. Mimo spotkania ci ostatni udali się do Łodzi, zbójcy zaś przybywszy, dopiero wieczorem, do lasu puczniewskiego, nie odnalazłszy Leśniczówki i przenocowawszy w lesie, rankiem wysłali Zawadzkiego do Staniszewskiego i prosili o wysłanie im chleba i mleka. Po południu o g. 3-ej przyszli do nich do lasu Staniszewski i Śwircz niosąc rewolwer i pistolet, przyczem Śwircz własnoręcznie nabił pistolet, poczem oddalili się, obiecując przysłać wódki i jadła, a Staniszewski dodał, że czekać będzie w szynku na Jakubowskiego i tam go zabałamuci. O 6 wieczorem znów odwiedził ich Śwircz, niosąc wódkę i kiełbasę, a gdy wyruszyli ku Leśniczówce, Śwircz został na straży, na przypadek powrotu leśniczego Jakubowskiego. Dotarłszy do leśniczówki, zaczęli pukać; drzwi otworzono, weszli do izby leśniczego, zażądali siekiery, podał ją wyrostek, syn Jakubowskiego. Zawadzki został w sieni, dwaj inni weszli do mieszkania Redlichowej, skąd wkrótce rozległ się krzyk Redlichowej i strzały. Towarzysze Zawadzkiego niedługo wyszli stamtąd niosąc łupy. Wchodząc, na swe stanowisko zastali Swircza, któremu oddali pistolet i nawymyślali mu za to, że u Redlichowej znaleziono tylko nieznaczną sumę pieniędzy.
(Dok. nastąpi).

Rozwój 1899 nr 48

Z Sądów.
Sprawa o zamordowanie Maryi Antoniny Redlich.
(Dokończenie).
Dalej Zawadzki objaśnił, że futro zrabowane u Redlichowej sprzedali Szoelowi Lewinowi, dubeltówkę Steincke v. Kamińskiemu, zegar budzik Naftulewiczowi, bez powiadomienia go o pochodzeniu tego zegara. Z otrzymanych przy podziale rzeczy, a mianowicie: dwóch lusterek i flakonu perfum — jedno lusterko podarował żonie Łukaszewskiego, drugie swej kochance, Michalinie Pawłowskiej.
Zatrzymani następnie Szczerbicki i Łukaszewski potwierdzili powyższe zeznanie Zawadzkiego przed naczelnikiem wydziału śledczego p. Kowalikiem, nadmieniając, że gdy weszli do sypialni Redlichowej, zastali ją w łóżku, zażądali pieniędzy, odpowiedziała, że znajdą je w saloniku i schwyciwszy dubeltówkę, przewieszoną przez ozdobny gzyms szafy, chciała do nich strzelać, wtedy wyrwali jej broń z ręki, Łukaszewski zaś uderzył ją w głowę karabinkiem Monte-Christo (flowerem) i strzelił do niej z dubeltówki i z rewolweru, a następnie do sypialni wszedł Zawadzki i począł bić Redlichową drągiem.
Przy rewizyi u Lewina futra nie znaleziono i nie przyznał się on do nabycia takowego od rabusiów. Naftulewicz zaś wydał zegar budzik, objaśniając, że kupił go od Zawadzkiego za dziesięć złotych, nie wiedząc i nie podejrzewając pochodzenia jego z rabunku.
U Steincke vel Kamińskiego agenci nic nie znaleźli przy rewizyi, ale gospodyni jego, Florentyna Otto, powiedziała im, że dubeltówka jest schowana w poszyciu obory wójta gminy Białej— Modlińskiego, i tam właśnie dubeltówkę odnaleziono. przy badaniu zaś, wójt objaśnił, że nie wie, w jaki sposób się tam dostała.
Od Łukaszewskiej i Pawłowskiej odebrano lusterka, przy badaniu zaś, kobiety te potwierdziły zeznania Zawadzkiego, co do pochodzenia tych przedmiotów i daty otrzymania ich od Zawadzkiego.
Wszystkie wspomniane przedmioty przyznał Werner i zarządzający jego lasami Kobza, za pochodzące od rozboju, dokonanego u Redlichowej; prócz tego zaś zegar budzik poznał i zegarmistrz Drecki, który, miewając go w reperacyi, opatrywał znaczkami, rytemi na korpusie zegara i znaki te odnotowywał w księdze przy nazwisku klijenta.
Po zaaresztowaniu Staniszewskiego i Śwircza przyznali się oni do winy u p. Kowalika i objaśnili: pierwszy, że szynkarz, dzierżawiący karczmę u Wernera w Puczniewie — niejaki Straubach v. Strobach, pałając zemstą przeciw Redlichowej, prosił go, by znalazł zbójców, skłonnych do zamordowania jej, proponując mu za to 200 rubli. Staniszewski zgodził się i zwerbował do tej zbrodni Szczerbickiego, Łukaszewskiego i Zawadzkiego. W przeddzień dokonanego rozboju jeździł Staniszewski do Łodzi ze swym szwagrem Świrczem, do niejakiego Słobodziskiego — w drodze spotkał Łukaszewskiego i jego towarzyszów; drugi zaś z nich, Śwircz, zeznał prawie to samo co Staniszewski, przecząc tylko trzymaniu straży
podczas napadu na leśniczówkę.
U sędziego śledczego żaden z obwinionych nie przyznał się do winy, objaśniając, że zeznania ich w wydziale śledczym były wymuszone, że ich bito.
Zawadzki przytem objaśnił, że lusterko dostał od Adamskiego — a Staniszewski, że w dniu dokonywanego rozboju był w szynku Strobacha o 6 — 7 wiorst odległego od leśniczówki, spotkał tam Jakubowskiego i innych leśniczych, pił tam z nimi i wyszedł stamtąd z Jakubowskim. Lewin — że żadnego futra nie kupował, Kamiński—
że widział u Szczerbickiego dubeltówkę, a od siedmioletniego syna wójta gminy Biała dowiedział się, że kupił ją od Szczerbickiego sam wójt, o czem następnie opowiadał swej gospodyni Otto, która tym sposobem mogła dać wskazówki, gdzie się broń znajduje. Przy ponownem badaniu Śwircz zmienił pierwotne zeznanie i objaśnił, że Staniszewski rzeczywiście podmówił do zamordowania Redlichowej Łukaszewskiego, Szczerbickiego i Zawadzkiego, że w wigilią morderstwa on sam spotkał ich, idących do lasu puczniewskiego, a w sam dzień napadu nosił im wódkę i kiełbasę z szynku Strobacha do lasu, następnie zaś odszedł i co oni dalej tam poczynali — nie wie. Katso stwierdził, że gdy u niego przebywali Szczerbicki, Łukaszewski i Zawadzki — przyjeżdżał do niego Staniszewski i o czemś z nimi rozmawiał.
Gospodarz u którego zamieszkiwał Zawadzki, niejaki Polikański, stwierdził, że 30 grudnia Zawadzki przebywał gdzieś po za domem. Prócz tego gajowy majątku Dobra, Antoni Libiszewski, zeznał, że widział Kamińskiego i Łukaszewskiego w lesie, i że mieli dubeltówkę, tę właśnie, którą później odnaleziono w poszyciu obory wójta Modlińskiego.
Z obwinionych: Szczerbicki, Łukaszewski i Zawadzki, jak okazuje się z informacyj co do ich konduity zebranych, byli już niejednokrotnie karani za kradzieże z pozbawieniem praw.
Wobec tego: Szczerbicki, Łukaszewski i Zawadzki obwinieni są o to: że wzajemnem porozumieniem, napadli na leśniczówkę we wsi Franciszkowie, gm. Puczniew, w powiecie łódzkim położoną,
gdzie zamieszkiwałą Redlichowa, którą zamordowali, raniąc ją uderzeniami drąga, siekiery i wystrzałami z rewolweru, rabując przytem rozmaite przedmioty wyżej wyszczególnione, do denatki należące. Staniszewski i Swircz, że nie przyjmując czynnego udziału w spełnieniu wspomnianej zbrodni, podmówili do spełnienia jej Szczerbickiego, Łukaszewskiego i Zawadzkiego, a nadto dali im pistolet i rewolwer, Swircz zaś prócz tego, że trzymał straż, podczas samego napadu, na drodze wiodącej do leśniczówki. Lewin, Kamiński; że nie przyjmując sami udziału w tym rozboju, kupili pierwszy futro, drugi zaś dubeltówkę, pierwszy nie wiedząc, o pochodzeniu nabytej rzeczy, drugi z wiadomością o jej
pochodzeniu.
Najważniejsi w tej sprawie świadkowie, a więc naczelnik policyi śledczej, p. Kowalik, jego subtelni agenci: Fuchs i Kamiński, jako też Werner, Kubiakówna, Lasowa w zupełności potwierdzili, dane u sędziego śledczego zeznania. Za to obaj Urbańscy ongi z wolności odpowiadający, obecnie do sądu z więzienia sprowadzeni, jako osądzeni w innych sprawach, w zupełności zmienili zeznanie, dowodząc, że choć w protokółach sędziego śledczego jest zapisane wszystko tak, jak oni zeznawali, ale oni dopuścili się... kłamstwa, które dziś odwołują. Wstręt, w całem audytoryum, wzbudził swemi zeznaniami wyrostek, syn Jakubowskiego, owego leśnika, pod jednym dachem z Redlichową mieszkającego, przed opisanym rozbojem. Prawdomówny i wylany u sędziego śledczego, gdzie zeznawał, że już w przeddzień rozboju tatulo go uprzedził, że przyjdzie na drugi dzień kilku ludzi do leśniczówki, że ma im wszystko to robić, co oni każą, że nawet użyczenie im siekiery było przez tatula przewidzianem, pomimo odczytywania mu przez prezydującego zeznań jego, zdania za zdaniem, wciąż powtarzał jedno: „nie, ja tego nie mówiłem", „nie pamiętam", „nieprawda". Posłuszeństwo to względem jakiegoś niewidzialnego mentora, który wyrostkowi temu nakazał zaprzeczać wszystkiem, co wypowiedział na śledztwie pierwiastkowem, mimowoli rodziło myśl, że ława oskarżonych świeci pustką, że brak na niej owego mentora, tembardziej, że śledztwo pierwiastkowe nie wykryło w mieszkaniu denatki śladów śrócin, dubeltówka zaś, za którą chwyciła Redlichowa i z której po wyrwaniu jej z rąk ofiary, strzelali rozbójnicy, była ostro nabita, więc chyba ręka tegoż mentora wykręciła ostre ładunki i zamieniła je na... ślepe. Zeznania p. Kowalika, prócz osoby tego mentora, budziły myśl i o tem, że spiritus momovens całej zbrodni szynkarz Strobach, także dziwnym trafem uszedł ławy oskarżonych.
Obrońcy przemawiali w następującym porządku: pierwszy zebrał głos adwokat przysięgły, p. Wojewódzki w obronie Szczerbicklego, Łukaszewskiego i Zawadzkiego (z urzędu).
Po nim w dłuższej przemowie, z werwą wypowiedzianej, wystąpił w obronie Staniszewskiego, adwokat przysięgły Strahler (z wyboru).
Następnie zabrał głos w obronie Śwircza, adwokat przysięgły Maternicki (z wyboru).
Ostatnim nareszcie przemówił w obronie Kamińskiego, adwokat przysięgły Sokołowski (z urzędu).
Sąd po dłuższej naradzie, przed północą wygłosił wyrok, którym skazał: Szczerbickiego i Łukaszewskiego do robót ciężkich w Syberyi, na 15 lat każdego, Staniszewskiego na lat 12, Zawadzkiego na lat 10, wszystkich czterech z pozbawieniem wszystkich praw stanu, Kamińskiego na 2 miesiące więzienia. Swircz i Lewin tym samym wyrokiem zostali uniewinnieni. T....us.

Kurjer Warszawski ( z dodatkiem porannym) 1899 nr 60

Echa łódzkie.
(…) Donosiłem wam w swoim czasie o głośnem morderstwie we wsi Puczniew*, pod Łodzią, dokonanem na osobie Marji Redlichowej. Otóż sąd okręgowy piotrkowski, rozpatrując powyższą sprawę, skazał głównych winowajców zbrodni i rabunku: Franciszka Szczerbińskiego i Stefana Łukaszewskiego, na 15 lat ciężkich robót oraz Antoniego Staniszewskiego na lat 12 i Michała Zawadzkiego na lat 10 ciężkich robót; Ferdynanda Kamińskiego na dwa miesiące więzienia;
zaś oskarżonych o współudział w zbrodni, Kazimierza Świerszcza i Szacha Lejbę Lewina, od odpowiedzialności uwolnił. (...)


*morderstwo miało miejsce we Franciszkowie, przypis autora bloga

Goniec Łódzki 1899 nr 89

Koniokradztwo.
W niedzielę w nocy Józefowi Adryanowskiemu z Franciszkowa pow. łódzkiego, niewiadomi złoczyńcy uprowadzili ze stajni konia, wartości 50 rb.


Rozwój 1911 nr 42


Pomiar gruntów. W roku bież. geometrzy przysięgli przy piotrkowskiej komisyi włościańskiej dokonają pomiaru gruntów włościańskich, między inemi w następujących miejscowościach pow. łódzkiego: Guzowie, Łagiewnikach-Małych, Biskupiej Woli, Karolewie, Babicach, Zdziechowie, Kazimierzu, Dzierząźnie, Stromianach, Ciosnach, Dąbrówce Malicach, Malanowie, Sarnówku, Kocinach, Franciszkowie, Oleśnicy, Sarnowie, Aniołowie, Hucie, Jedliczach, Jedliczach B., Ustroniu, Antoniewie vel Okrągliku Górnym, Okrągliku Dolnym, Karolewie, Nakielnicy, Sokołowie, Rąbinku, Leonowie, Krzywcu, Konstantynówku, Dobrzanie, Erwonice, Charbice Górne, Konstantynowie Poduchownym i w Górkach-Nowych.


Rozwój 1911 nr 221

Groźny pożar nawiedził w poniedziałek w godzinach po południowych wieś Franciszków, w gminie Puczniew w powiecie łódzkim.
Ogień wynikł w zagrodzie włościanina Władysława Adryanowskiego, którą objął momentalnie. Następnie płomienie, podsycane wiatrem, dosięgły zagród, należących do włościan Mateusza Sowińskiego i Walentego Ogrodowicza.
Na ratunek pospieszyli włościanie i po dwugodzinnych wysiłkach pożar umiejscowili. Strawił on jednak 10 budynków w tej liczbie 2 domy i 3 stodoły napełnione zbożem.
Spalone budynki ubezpieczone były we wzajemnem Towarzystwie ubezpieczeń Królestwa Polskiego na 980 rb. Straty w mieniu nieubezpieczonem dosięgają 4 tys. rb.

Rozwój 1911 nr 276

Zagadkowe. Onegdaj na drodze, wiodącej z Poddębic do Lutomierska, na terytoryum gminy Puczniew, w powiecie łódzkim, zatrzymano idącą samopas parę koni, zaprzężonych do woza w drabinach i półkoszkach. Na wozie znajdowało się około pół korca owsa, korzuch mały i dwa stare palta. Ile osób jechało na wozie i co się z niemi stało, dotychczas nie stwierdzono.
Sądząc ze znalezionej na wozie odzieży zwierzchniej, jadących było conajmniej trzy osoby.
Energiczne poszukiwania właściciela sprzężaju prowadzi straż ziemska powiatu łódzkiego.

Zawiadomiono też o fakcie powyższym władze powiatu łęczyckiego. Zatrzymane konie znajdują się u sołtysa wsi Franciszków, gminy Puczniew.


Rozwój 1913 nr 271

Nie udało się. W osadzie Kaźmierz, pow. łódzkiego, w jednej z trzeciorzędnych restauracyj, kilku włościan ze wsi Franciszków zatrzymało się na popas koni. Powracali oni z Łodzi, gdzie u jednego z rejentów podpisano akt, na mocy którego krewna ich, młoda S., otrzymała 500 rb. ze schedy, należnej jej po rodzicach. Rozpoczęto libacyę z okazyi pomyślnego załatwienia sprawy. Przy kieliszku wiele mówiono o posiadanej przez S. gotówce. Rozmowie tej przysłuchiwało się zdala siedzących dwóch młodych ludzi, którzy, jak się okazało, byli notowani złodzieje i koniokrady. Przyłączyli się oni do kompanii biesiadujących i zaczęli umizgać się do S. Nie podobało się to narzeczonemu S. Zaprotestował on głośno przeciw postępowaniu nieznajomych. Wkrótce powstała kłótnia, a następnie bójka, podczas której młodej S. wyciągnięto 500 rb., schowane za gorsetem. Wszczęto alarm. Krewcy włościanie rzucili się za uciekającymi złodziejami i zaczęli ich bić kłonicami i kijami. Były też w robocie i noże. W rezultacie do poranionych musiano wezwać pobliskiego felczera, złodziei zaś osadzono W areszcie gminnym.

Rozwój 1913 nr 277

Zajście w Kaźmierzu*. Podana w nr. 271 „Rozwoju" wiadomość pod tytułem „Nie udało się" wymaga sprostowania. Podczas libacyi włościan w zakładzie restauracyjnym w osadzie Kaźmierz, do siostry jednego z włościan umizgał się nie złodziej, jak podano, lecz jej znajomy. Umizgi nie podobały się narzeczonemu, który zwrócił uwagę brata S. Krewki brat S. wymierzył galantowi tęgi policzek.
Na krzyk pokrzywdzonego zjawił się niejaki Stefan Wiśniewski, obywatel osady Kaźmierz, lecz zanim zdążył wmieszać się w sprawę, włościanie Pawlak i Cechowicz tak silnie ugodzili go w lewą skroń orczykiem, że czaszka w trzech miejscach pękła. Wiśniewski w trzy dni ducha wyzionął.
Sprawcy zabójstwa przedstawili fakt w fałszywem świetle, nazywając kłamliwie złodziejami osoby, które przyłączyły się do biesiadujących włościan, aby w ten sposób uniknąć odpowiedzialności.


*z udziałem włościan ze wsi Franciszków, przypis autora bloga


Rozwój 1914 nr 167

Już dawno nie zdarzyło się tyle pożarów i wypadków z ludźmi od piorunów, co onegdaj podczas burz, które szalały w różnych miejscowościach kraju.
Oprócz 8 pożarów w okolicy Łęczycy, o których pisaliśmy wczoraj, mamy do zanotowania nowy, długi szereg pożarów i wypadków, spowodowanych w dniu tym przez pioruny.

(...) Na polach wsi Franciszków, piorun zabił 40-letnią włościankę, Katarzynę Dryjakowską, która w chwili nadciągania burzy układała snopy żyta pod gruszą polną.


Rozwój 1914 nr 251

Bitwa pod Franciszkowam. Wczoraj przed południem we wsi Franciszków, leżącej na drodze z Ozorkowa do Aleksandrowa, zaczęła się walka pomiędzy uciekającymi niemcami i ścigającymi ich wojskami rosyjskiemi.
Rannych żołnierzy przewożą do Aleksandrowa, skąd po dokonaniu pierwszych opatrunków do Łodzi.

Wyniki walki dotychczas niewiadome.

Łowiec Polski 1931 nr 4

Kłusownictwo w pow. łódzkiem. — Na posiedzeniu sądu w Łodzi, d. 10 stycznia skazano za kłusownictwo Antoniego Kunę, mieszkańca wsi Poddębina, gminy Tuszyn na 1 miesiąc więzienia, Zygmunta Pytka — 1 miesiąc więzienia, Walentego Adrjanowskiego i Feliksa Adrjanowskiego, zamieszkałych we wsi Franciszków, gminy Puczniew — po 3 miesiące więzienia; Feliksa Kubusa — 6 tygodni więzienia, Antoniego Kubusa — 3 miesiące więzienia, Jana i Stefana Kubusów po 2 tygodnie aresztu, Józefa Szewczyka (wieś Poddębina) — 3 miesiące więzienia; Ludwika Janiszewskiego (wieś Grabina Wola) — 3 miesiące więzienia; Józefa Czarnieckiego (wieś Czarnocin) — 1 miesiąc więzienia; Stefana Wójcika i Antoniego Wronę — po 2 tygodnie aresztu. Wszystkich wyżej wymienionych ukarano również grzywnami pieniężnemi w wysokości od 50 do 150 złotych. Z terenu całego powiatu łódzkiego jedynie dzierżawcy terenów Rzgowa trzymają dozorcę, który strzeże zwierzynę przed kłusownikami. W ubiegłym roku Starostwo Powiatowe skonfiskowało 70 strzelb u kłusowników.


Łódzki Dziennik Urzędowy 1933 nr 18

ROZPORZĄDZENIE
WOJEWODY ŁÓDZKIEGO
z dnia 19 sierpnia 1933 r. Nr. SA. II. 12/10/33
o podziale obszaru gmin wiejskich powiatu Łódzkiego na gromady.
Po wysłuchaniu opinji rad gminnych i wydziału powiatowego zgodnie z uchwalą Wydziału Wojewódzkiego z dnia 14 sierpnia 1933 r. na podstawie art. 107 ustawy o częściowej zmianie ustroju samorządu terytorjalnego z dnia 23. III. 1933 r. (Dz. U. R. P. Nr. 35, poz. 294) postanawiam co następuje:
§1.
XIII. Obszar gminy wiejskiej Puczniew dzieli się na gromady:
2. Franciszków, obejmującą: Franciszków wieś, Łężce wieś, Franciszków leśnicz., Żurawieniec wieś, Annówkę wieś.
§ 2.
Wykonanie niniejszego rozporządzenia powierza się Staroście Powiatowemu Łódzkiemu.
§ 3.
Rozporządzenie niniejsze wchodzi w życie z dniem ogłoszenia go w Łódzkim Dzienniku Wojewódzkim.
Wojewoda:
w z. (—) A. Potocki
Wicewojewoda.


1 komentarz: