Olendry Duże 1929 r. |
Obwieszczenia Publiczne 1918 nr 24
Na zasadzie art. 846 i 847 U. P. K., K. P. sąd okręgowy w Kaliszu, stosownie do decyzji swej z d. 12 lipca 1918 r., poszukuje Bronisława Lewandowskiego, zamieszkałego w Holendrach Dużych, pow. Sieradzkiego, oskarżonego z art. 51 i 585 K. K. i zbiegłego niewiadomo dokąd.
Rysopis i znaki szczególne poszukiwanego: lat 19, blondyn, wzrostu 1,68 mt.
W razie odnalezienia poszukiwanego lub miejsca jego zamieszkania, należy bezzwłocznie zakomunikować o niem najbliższym władzom policyjnym, w celu zaaresztowania i doniesienia o tem sądowi okręgowemu.
Do rejestru handlowego, Działu A, sądu okręgowego w Kaliszu wciągnięto następujące firmy pod Nr. Nr.:
Obwieszczenia Publiczne 1922 nr 53a
Do rejestru handlowego, Działu A, sądu okręgowego w Kaliszu wciągnięto następujące firmy pod Nr. Nr.:
d. 31 stycznia 1922 r.
4166 „Robert Weber", sprzedaż towarów łokciowych i galanterji w Sieradzu—Olendry Duże. Właśc. Robert Weber w Sieradzu.
Obwieszczenia Publiczne 1924 nr 17a
Do rejestru handlowego,
Działu A, sądu okręgowego w Kaliszu wciągnięto następujące
firmy pod NrNr:
d. 29 listopada 1923 r.
5223 „Jan
Olbiński", sklep spożywczy w Sieradzu, przy ul. Olendry- Duże.
Właśc. Jan Olbinski, zam. — tamże
Rozwój 1924 nr 91
Powódź w województwie Łódzkiem.
AKCJA W POWIECIE SIERADZKIM I KALISKIM.
Nadchodzą alarmujące wiadomości z Sieradza o powodzi, która nawiedziła i okoliczne wioski.
Przedmieścia: cała ulica Żabia, Wielkie i Małe Holendry i okoliczne wioski, leżące przy Warcie znajdują się pod wodą. Rozszalały żywioł znosi wszystko co napotka w drodze. Na powierzchni wzbużonych fal Warty widać płynące sterty zboża, snopy, dachy, belki; łóżka; krzesła i inne sprzęty; które pozostawili uciekający ludzie.
Poziom wody tak znacznie się podniósł, że zagraża mostowi kolejowemu. Ratunek nieszczęśliwem ofiarom powodzi niesie miejscowa Straż Ogniowa. (...)
Wskutek zniszczenia przez powodź mostu za Sieradzem na szosie ku Zduńskiej Woli komunikacja z Łodzią została przerwana.
— W (s) Pożar. W ubiegłą sobotę wieczorem o godz. 11, gdy już większość ludzi pogrążona była we śnie, nagle nad samem miastem zajaśniała groźna łuna.
Poczęły bić alarmujące dzwonki, trąbki świst syreny elektrowni, zawrzało w mieście i kto żywy pośpieszył do ognia.
Okazało się że pali się stodoła napełniona tegorocznem zbożem Jana Rusaka przy ulicy Oleandry Duże.
Po paru minutach przybyła straż miejscowa i komendant i powiatowy p. Kluczyński z kilkoma podwładnymi.
Stodoła stała wśród zabudowań krytych słomą, z jednej strony dom mieszkalny oddalony o metr, a jeszcze bliżej stodoły stała obórka drewniana kryta słomą oddalona tylko o 2 mtr.
Przybyłej straży było głównym zadaniem nie do puścić do zapalenia się owej obórki z którą były połączone cały szereg domów krytych słomą, która raz poraz zapalała się.
Jednakże po kilkunastu minutach ratunku straż postanowiła rozerwać oborę, co też uczyniła i pożar umiejscowiono.
— Ogień powstał prawdopodobnie z — podpalenia.
Energiczne dochodzenie prowadzi miejscowy posterunek.
— (s) Oj te majówki! O dwa kilometry od Sieradza leży wieś Dzigoszew, a obok niej przepiękna olszynka leżąca nad brzegiem rzeki Warty.
Do tej miejscowości schodzi się dużo Sieradzan urzędników, pracowników różnych warsztatów pracy, par miłosnych i tp., słowem młodzi i starzy aby użyć świeżego powietrza wypoczynku kąpieli spieszą tam.
Przed paru dniami urządziła w owej olszynce straż Dzigoszewska majówkę. Nagromadzono dużo jadła i picia.
Gdy zabawa była w całej pełni garstka podchmielonych chuliganów z pobliskich wiosek urządziła awanturę. Strach ogarnął wszystkich gdy ujrzeli błyszczące noże w ich rękach, niemiłosiernie kłujące każdego kto im popadł pod rękę.
Porozganiano tańczących, siedzących przy stoliku, leżących spacerujących i tp. Słowem zamieniła się ta cicha olszynka w istne piekło, płacze lamenty rannych pokłutych nożami, których okazało się około 20 osób.
Sporo zostało rannych. Dostało się przytem i dwom Sieradzanom rzeźnikowi Janowi Podsiadłemu z Kr.-Przedm. dostał 8 ciosów i Krawczykowi z Dużych Olendrów, a Józef Mizerski z Zapusty Dużej leży w szpitalu.
Całe to zajście można przypisać nieobecności policji.
Obwieszczenia Publiczne 1928 nr 37a
Do rejestru handlowego, Działu A, sądu okręgowego w Kaliszu, wciągnięto następujące firmy pod Nr. Nr.:
W dniu 31 grudnia 1927 r.
8759.
„Antoni-Kielek" — sklep kolonjalno-spożywczy w Sieradzu—
Olendry-Duże. Istnieje od 1927 r. Właśc. Antoni Kielek, zam. w
Sieradzu — Olendry-Duże.
Goniec Sieradzki 1928 nr 64
— W (s) Pożar. W ubiegłą sobotę wieczorem o godz. 11, gdy już większość ludzi pogrążona była we śnie, nagle nad samem miastem zajaśniała groźna łuna.
Poczęły bić alarmujące dzwonki, trąbki świst syreny elektrowni, zawrzało w mieście i kto żywy pośpieszył do ognia.
Okazało się że pali się stodoła napełniona tegorocznem zbożem Jana Rusaka przy ulicy Oleandry Duże.
Po paru minutach przybyła straż miejscowa i komendant i powiatowy p. Kluczyński z kilkoma podwładnymi.
Stodoła stała wśród zabudowań krytych słomą, z jednej strony dom mieszkalny oddalony o metr, a jeszcze bliżej stodoły stała obórka drewniana kryta słomą oddalona tylko o 2 mtr.
Przybyłej straży było głównym zadaniem nie do puścić do zapalenia się owej obórki z którą były połączone cały szereg domów krytych słomą, która raz poraz zapalała się.
Jednakże po kilkunastu minutach ratunku straż postanowiła rozerwać oborę, co też uczyniła i pożar umiejscowiono.
— Ogień powstał prawdopodobnie z — podpalenia.
Energiczne dochodzenie prowadzi miejscowy posterunek.
Goniec Sieradzki 1928 nr 86
— (s) Oj te majówki! O dwa kilometry od Sieradza leży wieś Dzigoszew, a obok niej przepiękna olszynka leżąca nad brzegiem rzeki Warty.
Do tej miejscowości schodzi się dużo Sieradzan urzędników, pracowników różnych warsztatów pracy, par miłosnych i tp., słowem młodzi i starzy aby użyć świeżego powietrza wypoczynku kąpieli spieszą tam.
Przed paru dniami urządziła w owej olszynce straż Dzigoszewska majówkę. Nagromadzono dużo jadła i picia.
Gdy zabawa była w całej pełni garstka podchmielonych chuliganów z pobliskich wiosek urządziła awanturę. Strach ogarnął wszystkich gdy ujrzeli błyszczące noże w ich rękach, niemiłosiernie kłujące każdego kto im popadł pod rękę.
Porozganiano tańczących, siedzących przy stoliku, leżących spacerujących i tp. Słowem zamieniła się ta cicha olszynka w istne piekło, płacze lamenty rannych pokłutych nożami, których okazało się około 20 osób.
Sporo zostało rannych. Dostało się przytem i dwom Sieradzanom rzeźnikowi Janowi Podsiadłemu z Kr.-Przedm. dostał 8 ciosów i Krawczykowi z Dużych Olendrów, a Józef Mizerski z Zapusty Dużej leży w szpitalu.
Całe to zajście można przypisać nieobecności policji.
Goniec Sieradzki 1928 nr 89
— (s) Kradzieże. Onegdaj Marjanna Ciołek zamieszk. w Sieradzu na Oleandrach Dużych idąc łęgiem w stronę swego domu, około stada pasących się gęsi, schwyciła jedna największą chowając pod chustkę, nie spostrzegła jednak że gęś nieznacznie głowę wysunęła z pod chustki i przechodnie zauważyli gdy weszła do miasta. To też nie trudno było policji odszukać amatora cudzego mienia.
Goniec Sieradzki 1928 nr 101
— (s) Nieomal wielki pożar. W dniu 25 bm. o godz. 10 rano w Sieradzu na Olendrach Dużych 16-letnia M. Potapska szukając buciki zapaliła zapałkę trzymając pod łóżkiem i tak nieostrożnie, że zapaliła się słoma będąca w łóżku.
Łóżko momentalnie stanęło w płomieniach. Natychmiast zaalarmowano straż miejską, która przybyła nadzwyczaj szybko lecz ogień już był ugaszony przez straż zamieszkałą w tej dzielnicy. Zawdzięczając temu uchroniło się kilka gęsto zabudowanych a krytych słomą domów od klęski ogniowej.
Goniec Sieradzki 1929 nr 41
— (s)Kradzież. W dniu 9 bm. wyrokiem Sądu Grodzkiego w Sieradzu została skazana mieszkanka m. Sieradza ul. Oleandry Duże Marjanna Szymala na 3 mies. więzienia, którą natychmiast osadzono w więzieniu.
Marjanna Szymala przed 2 tygodniami dokonała kradzieży pościeli na szkodę Anieli Wojcikowej.
Ziemia Sieradzka 1929 luty
Z. STAROWICZ
Niemce
Od czasów Kazimierza, Rastauratora Polski w strony sieradzkie mnogi lud z dalszych prowincji przybywał, czasem i gromadka zamorskich osadników przybyła. Wędrował ci lud ten, nie trzymając się miejsca, jako wolej otrzymawszy albo i swoim prawem rządzony, w przywilejech zazdrość budzący w tutejszych.
Przy Sieradzu, w miejscach dwu, kolonje ich były na prawie obcem, nad rzeką Wartą w stron dwie na lewej ręce biegu, w dół i w górę rzeki.
Niemce to byli.
Tako ich lud przezywał, chociaż ta i niejeden z nich odbijał to, Olendrykami się zowiąc znanego a bogatego kraju ród biorąc co to morskim jest. Zwyczaj tego ludu w ciekawość wielu wprowadzał, bo i modlitwą twardzi, językiem niezwyczajnym, a strojem czarnym odbiegali od tutejszych.
Przy Sieradzu, w miejscach dwu, kolonje ich były na prawie obcem, nad rzeką Wartą w stron dwie na lewej ręce biegu, w dół i w górę rzeki.
Niemce to byli.
Tako ich lud przezywał, chociaż ta i niejeden z nich odbijał to, Olendrykami się zowiąc znanego a bogatego kraju ród biorąc co to morskim jest. Zwyczaj tego ludu w ciekawość wielu wprowadzał, bo i modlitwą twardzi, językiem niezwyczajnym, a strojem czarnym odbiegali od tutejszych.
Budował ci ten naród niewielkie domki, budulec na schwał zbierając i twardo robiąc. Małe okienka, szyby zaciągnięte, barwiły malunki dziwne, swoich krajów obyczaj. Organizacjom to ci swoją mieli, nikóg z obcych nie biorąc do gminy. Lud wyniosły, okrutnie pracowny, zręczny w majsterstwie i nie bitewny. Pod okiem książęcem wzrastając i jego przywilejami obwarowani, nikomu wolej nie dawał okazać, hardym w placu będąc. Chodzili ci zawsze kupą, a potem po dwie, trzy i większe gromadki, zawsze się trzymający swego i za swój w bij zabij idący. Ochędożny ogromnie, na kościół nie skąpy różne likurgje doń sprawował, dziwiąc sztuką zagraniczną. Potem i więcej ludu przybyło, a te osiadłe wychodziły dalej, a inne przybywszy, tenże zwyczaj okazywali. Poważny lud strasznie, przecie i imże śmieszność nie mało dokazywała.
Raz ci idą Niemce na plac, gdzie zakup był i wymiana innych towarów, a ze wsi też zwiezionych. Przynoszą trzy Niemce szmat towaru ciemnego i niegrubego, co to i przyodziewek zrobić z tego można i w komnacie, alkowie zawiesiwszy, w domu ciepło trzymać. Zwiedziawszy się o tem, dużo przychodzili, w targ idąc, o nabytek ten. A te drogo zaceniwszy, z dwanaście baranów, kupca prędkiego nie najdujący, szukali z półdzień. A tu sprytny Wojtuś z Chłyżów idący, przychodzi i rzecze: Zgadzam się na te dwanaście baranów i poszedłszy do wójta targ przybili i mieli zamianę robić.
Stanęły ci Niemce, albo Olendryki kole wójtostwa, Wojtkowego powrotu z baranami czekając. Mija pacierzy z dwadzieścia, a tego niema i niema, aż dobrze przed zachodem, przyłazi, wozy prowadząc, głosy baranie wydające. Wojtek ci wozy prowadził, sznurami konie powiązał i wszystkie wozy też.
Jak ciągnie wprzód, barany w bek, jak przestanie — znów. Ludu się zeszło wiela, że krzyk i zgiełk bił na miasto, patrząc tej zamiany. Niemce Wojtkowi sukno oddali, a nami do wozów. Wojtek, nie uciekając, a wielce uradowany, poszedł. Konie i wozy były nie Wojtkowa, a różnych, co tera przy wozach wyszedłszy, swego chcieli, na wypakunek ozekając jako Niemce; chytre będąc, powiadali, że same je pędzić będą. Ściąga pierwszy Niemiec przykrycie rogoźca, a tu niestworne barany. Niemcy w krzyk, ludzie w śmiech, bo tego nie widział nikt wprzódy. Były ci to z pęcherzy barany zrobione, głowy i nogi sznurkiem przewiązane, ogon, rogi, oczy, zęby, smołą wyrobione, a głos wydające przez sprytną sztukę. Każdy wóz miał sznur do koni, co je Wojtek prowadził, od tego sznura insze do baranów, a tam opontując każdego, czemś zasmarowana, przy jeździe, huk okrutny czynili. Złe Niemce polecieli do wójta i ten Wojtusia na sprawę pociągnął. Przynieśli Niemce barana Wojtkowego i pokazali. Wojtek wygrał, mówił, chcieliście za towar dwanaście baranów, na wozach jest ci ich tyla. A Niemce — alo to nie takie. Wojtek zasię — wyście nie pytali jakie, byle barany. Stąd długo było śmiechu, a Niemce więcej obraźniejsze.
Druga sprawa.
A Niemce, niejednego, by dwóch księsi widzący nie bronią stawali, dając się wziąć jak barany. Książe sam potem spojrzawszy w leszczynę w czerwieni słonecznych dojrzał, a widząc takie podobieństwo, przeżegnał się, by od ciortowskiej stuczki. A rycerze polskie, oniemiawszy, rzucali się do ziemi, klękając jak przy cudzio. Dopiero Widrok podszedłszy i nagim stanem gardząc, wszystko opowiadać jął, prosząc o wybaczenie zbytku. Książę się uśmiochał, a wziąwszy go w pobok, swoim drużynowcem znów przyjął, miecz drogi z wozów przyciągnąć kazawszy. Gdy było po bojach i Bolko już zmarł, znów wrócił w Sieradzkie Widrok, wizerunek niosący teraz bogatszy bo i w dworze usługiwał, zagrodę nową przykupił i żył z rodziną dostatnio. Wizerunek ten trzymał w świetlicy. Gdy widział Maciej, że już i śmierć mu z rozkazem przychodzi raz nocą, w zmrok ciemną od swoich wyszedłszy, na rodzinę nie baczny, szedł nad Wartą i tam trochę w oddal wizerunek zatopił. Ody juz i Widrok poszedł w ziemię, niejedne ludzie powiadali, że w Warcie król Bolko wędruje. Jako i nieraz widzieli to tu to tam.
I teraz niekiedy w Warcie, gdy się kąpiesz, ujrzysz coś do portretu podobnego, może to stąd, że lud sieradzki zdawien wyrzucał niepotrzebne rzeczy, odpadłe z gospodarstwa na łęgi, a tu woda, wystąpiwszy z koryt lub wały podmywszy, to zbierała i do dna ciągnęła. Stąd może i legenda, lecz ludzie to i tamto dzielą, gadając o Widroku— tamto powtarzają, a to nowe widowisko za cud historyczny biorą, czyniąc z tego rzeczy duże. Naprawdę, gdy na dnie w prześwicie słonecznym zbiór kamyczków blask dojrzysz, może.. może... to będzie wizerunek króla Bolka.
Raz ci idą Niemce na plac, gdzie zakup był i wymiana innych towarów, a ze wsi też zwiezionych. Przynoszą trzy Niemce szmat towaru ciemnego i niegrubego, co to i przyodziewek zrobić z tego można i w komnacie, alkowie zawiesiwszy, w domu ciepło trzymać. Zwiedziawszy się o tem, dużo przychodzili, w targ idąc, o nabytek ten. A te drogo zaceniwszy, z dwanaście baranów, kupca prędkiego nie najdujący, szukali z półdzień. A tu sprytny Wojtuś z Chłyżów idący, przychodzi i rzecze: Zgadzam się na te dwanaście baranów i poszedłszy do wójta targ przybili i mieli zamianę robić.
Stanęły ci Niemce, albo Olendryki kole wójtostwa, Wojtkowego powrotu z baranami czekając. Mija pacierzy z dwadzieścia, a tego niema i niema, aż dobrze przed zachodem, przyłazi, wozy prowadząc, głosy baranie wydające. Wojtek ci wozy prowadził, sznurami konie powiązał i wszystkie wozy też.
Jak ciągnie wprzód, barany w bek, jak przestanie — znów. Ludu się zeszło wiela, że krzyk i zgiełk bił na miasto, patrząc tej zamiany. Niemce Wojtkowi sukno oddali, a nami do wozów. Wojtek, nie uciekając, a wielce uradowany, poszedł. Konie i wozy były nie Wojtkowa, a różnych, co tera przy wozach wyszedłszy, swego chcieli, na wypakunek ozekając jako Niemce; chytre będąc, powiadali, że same je pędzić będą. Ściąga pierwszy Niemiec przykrycie rogoźca, a tu niestworne barany. Niemcy w krzyk, ludzie w śmiech, bo tego nie widział nikt wprzódy. Były ci to z pęcherzy barany zrobione, głowy i nogi sznurkiem przewiązane, ogon, rogi, oczy, zęby, smołą wyrobione, a głos wydające przez sprytną sztukę. Każdy wóz miał sznur do koni, co je Wojtek prowadził, od tego sznura insze do baranów, a tam opontując każdego, czemś zasmarowana, przy jeździe, huk okrutny czynili. Złe Niemce polecieli do wójta i ten Wojtusia na sprawę pociągnął. Przynieśli Niemce barana Wojtkowego i pokazali. Wojtek wygrał, mówił, chcieliście za towar dwanaście baranów, na wozach jest ci ich tyla. A Niemce — alo to nie takie. Wojtek zasię — wyście nie pytali jakie, byle barany. Stąd długo było śmiechu, a Niemce więcej obraźniejsze.
Druga sprawa.
A Niemce, niejednego, by dwóch księsi widzący nie bronią stawali, dając się wziąć jak barany. Książe sam potem spojrzawszy w leszczynę w czerwieni słonecznych dojrzał, a widząc takie podobieństwo, przeżegnał się, by od ciortowskiej stuczki. A rycerze polskie, oniemiawszy, rzucali się do ziemi, klękając jak przy cudzio. Dopiero Widrok podszedłszy i nagim stanem gardząc, wszystko opowiadać jął, prosząc o wybaczenie zbytku. Książę się uśmiochał, a wziąwszy go w pobok, swoim drużynowcem znów przyjął, miecz drogi z wozów przyciągnąć kazawszy. Gdy było po bojach i Bolko już zmarł, znów wrócił w Sieradzkie Widrok, wizerunek niosący teraz bogatszy bo i w dworze usługiwał, zagrodę nową przykupił i żył z rodziną dostatnio. Wizerunek ten trzymał w świetlicy. Gdy widział Maciej, że już i śmierć mu z rozkazem przychodzi raz nocą, w zmrok ciemną od swoich wyszedłszy, na rodzinę nie baczny, szedł nad Wartą i tam trochę w oddal wizerunek zatopił. Ody juz i Widrok poszedł w ziemię, niejedne ludzie powiadali, że w Warcie król Bolko wędruje. Jako i nieraz widzieli to tu to tam.
I teraz niekiedy w Warcie, gdy się kąpiesz, ujrzysz coś do portretu podobnego, może to stąd, że lud sieradzki zdawien wyrzucał niepotrzebne rzeczy, odpadłe z gospodarstwa na łęgi, a tu woda, wystąpiwszy z koryt lub wały podmywszy, to zbierała i do dna ciągnęła. Stąd może i legenda, lecz ludzie to i tamto dzielą, gadając o Widroku— tamto powtarzają, a to nowe widowisko za cud historyczny biorą, czyniąc z tego rzeczy duże. Naprawdę, gdy na dnie w prześwicie słonecznym zbiór kamyczków blask dojrzysz, może.. może... to będzie wizerunek króla Bolka.
Łódzki Dziennik Urzędowy 1931 nr 7
OBWIESZCZENIE
STAROSTY POWIATOWEGO SIERADZKIEGO
z dnia 18 lutego 1931 r.
o kolejności osób obowiązanych do dostarczenia samochodów i motocykli.
Na podstawie §§ 4 i 8 Rozp. Min. Spr. Wewnętrznych i Min. Spr. Wojsk. z dnia 29. VII. 1930 r. wydanego w porozumieniu z Ministrami Skarbu i Robót Publicznych o obowiązku dostarczenia jako środków przewozowych na rzecz wojska w czasie pokoju samochodów, motocykli i rowerów (Dz. Ust. R. P. Nr. 58, poz. 470) podaję poniżej do powszechnej wiadomości, celem zapewnienia kolejności i równomierności przy powoływaniu do świadczeń listę kolejności osób powiatu sieradzkiego, obowiązujących do dostarczenia samochodów i motocykli w roku 1931
101. Małoszczyk Stefan, Nr. rejestr. 177, autobus — Ford — m. postoju: Sieradz, Olendry Duże,
W ciągu dwóch tygodni od chwili ogłoszenia listy kolejności w Łódzkim Dzienniku Wojewódzkim osoby zainteresowane mogą wnosić do Starostwa Powiatowego Sieradzkiego uzasadnione reklamacje, w razie uwzględnienia których poprawiona zostanie odpowiednio lista kolejności, co jednak nie wstrzymuje wejścia w życie tejże listy kolejności z dniem ogłoszenia w Łódzkim Dzienniku Wojewódzkim.
Starosta Powiatowy:
(—) Bukowski.
Echo Sieradzkie 1933 11 czerwiec
FATALNY UPADEK STRAŻAKA
podczas ćwiczeń.
W czasie ćwiczenia
strażaków na [...] którzy przygotowują się do wzięcia udziału
w konkursie na zjeździe straży pożarnych z całego województwa w
Łodzi z 7-mio metrowej wysokości spadł strażak Władysław
[...]niak zam. przy ulicy Olendry Duże. Nieszczęśliwy uległ
ciężkim obrażeniom cielesnym, oraz złamaniu żebra.
Echo Łódzkie 1937 luty
ZACZADZONA RODZINA.
Ojciec zmarł, dzieci żyją...
SIERADZ, 15. 2.-Szymczak Władysław, zamieszkały w Sieradzu przy ul. Olendry Duże, posłał swą przybraną żonę Kuligowską do miasta, a sam pozostał w domu wraz z dwojgiem małych dzieci. Po jej wyjściu napalił w piecu, a gdy węgiel spalił się zupełniezamknął zasuwę.
Po pewnym czasie, gdy do mieszkania weszła jedna z sąsiadek ujrzała okropny widok. Na łóżku jakby nieżywy leżał Szymczak a obok dwoje dzieci.
Natychmiast przybyła zaalarmowana policja i lekarz powiatowy dr Trybuchowski.
Szymczaka już nie udało się utrzymać przy życiu, natomiast dzieci uratowano. Jedno z nich odesłano na kurację do szpitala.
— Po prostu: poszerzyć tamy i wznieść przeciwpowodziowe wały wsteczne nad rzeką Żegliną.
— A środki ochronne na przyszłość?
— Trzeba pomyśleć o lepszym zabezpieczeniu technicznym, a więc regulacji rzeki Warty oraz rzeki Myi na odcinku Dzierlin — Charłupia Mała do rzeki Warty.
Dziennik Łódzki 1961 nr 183
Już z daleka słychać było potworny ryk wody. Wysoko skłębione jej masy pędziły wśród dudnienia kamieni, rwąc brzegi niby kartki zielonego papieru.
Na brzegu krzyk. Właśnie fala uderzyła w dom, wywróciła go i poniosła z sobą. Środkiem rzeki płynęły szczątki mostów, ogromne drzewa, połamane jak zapałki, snopy siana i zboża. Ze srebrnej kipieli wyłonił się na chwilę trup ogromnej krowy — zawirował przez kilka sekund i wartko popłynął dalej.
A oto nadpływa z daleka niby szary żagiel, cała stodoła. Na dachu siedzi zielono-żółty kogut i pieje...
Taki obraz pozostał mi w pamięci z czasu słynnej powodzi w roku 1934, kiedy wezbrany Dunajec i inne górskie rzeki zniszczyły olbrzymi szmat Podhala i ziemi krakowskiej.
* * *
Warta to nie Dunajec... Ale i ona — jak świadczy o tym sama jej nazwa — płynie wartko. I umie ze zdradzieckim impetem występować z łożyska...
Wielodniowe deszcze podniosły — jak o tym donosiliśmy — jej normalny poziom. Onegdaj zarządzono stan alarmowy. Nad Wartą stanęła warta, ażeby, w miarę możliwości, uprzedzić ataki rzeki, ewentualnie zmniejszyć ogrom katastrofy.
W Prez. Narodowej w Sieradzu czuwano przez całą noc. Ostry dyżur trwał w Komitecie Partyjnym, MO, Komendzie Straży Pożarnej, w specjalnie powołanym do życia Komitecie Powodziowym. Sytuacja była niebezpieczna. Stan alarmowy ogłasza się tu przy poziomie 4.10 m, a w czwartek osiągnął on 4.46 m.
W zalanym wodą ośrodku sportowym czuwał m. in. stary strażnik wałowy Zygmunt Złobicki. Czuwał niespokojnie przez całą noc, bo...
— Bo, proszę pana — opowiadał mi — z wodą Warty to nie żarty! W roku 1940 pokazała ona co potrafi. Woda przelała się wtedy przez wały ochronne i zalała całe dzielnice, więc Olendry Duże i Małe, ul. Wierzbową, Porzecze itd. Pociągnęło to za sobą ogromne straty: w gruzy padły liczne domy, zniszczone zostały wielkie połacie ogrodów i gospodarstw rolnych. Stan wody podniósł się wczoraj jeszcze o 8 cm, ale myślę, że tym razem najgorsze już przeszło: że nie czeka nas katastrofa podobna do tej, jaka zniszczyła nas w roku 1940.
— A według pana, jakie należałoby przedsięwziąć środki, aby ewentualność tego rodzaju powodzi zmniejszyć do minimum? — zapytuję.— Po prostu: poszerzyć tamy i wznieść przeciwpowodziowe wały wsteczne nad rzeką Żegliną.
* * *
Samochód redakcyjny zatrzymuje się w Dzierlinie.
Pola tamtejszej spółdzielni produkcyjnej, do której przytyka 8 ha stawów rybnych, przypominają w niektórych fragmentach Polesie w czasie roztopów.
Nad świeżo rozkopaną tamą wre praca. Migają łopaty i motyki. Walenty Król, przewodniczący spółdzielni ma strapiona minę:
— Spójrz pan, co się stało. Rzeka Myja wylała i zdewastowała tamy stawów. Ryby, nasze bogactwo, dosłownie rozpłynęły się po okolicznych polach i łąkach, zatopionych przez wodę. Straty wielkie! A dodajmy do tego zniszczenie pól ornych i łąk. Niestety, tego rodzaju wypadki przeżywamy tu raz wraz.— A środki ochronne na przyszłość?
— Trzeba pomyśleć o lepszym zabezpieczeniu technicznym, a więc regulacji rzeki Warty oraz rzeki Myi na odcinku Dzierlin — Charłupia Mała do rzeki Warty.
* ★ *
Warta pod wsią Biskupice przypomina jezioro. Ofiarą powodzi padło 300 ha łąk. W gromadzie Włyń jeszcze gorzej. Przewodniczący tamtejszej Gromadzkiej Rady Narodowej Zygmunt Widelski bilansuje straty:
— Zalało około 500 ha łąk i, licząc pobieżnie, przeszło 100 ha ornego pola. Najwięcej ucierpiały wsie: Glinno, Dzierżązna, Włyń, Kamionacz, Grądy. Postawiliśmy na nogi straż pożarną, nad brzegiem czuwają stałe warty. Wczoraj odetchnęliśmy, ponieważ najwyższa fala minęła, niemniej czuwamy dalej. Trzeba by w przyszłości przeprowadzić regulację rzeki Niwki na odcinku Włyń — Kamionacz — Grądy. Wznieść wał od szosy Warta — Łódź do miejscowości Brodnica, co zabezpieczy dobrych kilkaset hektarów pól ornych i łąk...
* * *
...Warty czuwają również nad brzegami Widawki. Najwyższy poziom wody obserwowano tam w środę. Utonął wtedy w Zielęcicach 12-letni chłopak Siubczyński. Klęska powodzi dotknęła najbardziej wsie: Rębieszów, gdzie zatopiła ogromny szmat łąk i poligon, Restarzew Cmentarny, Szczerców i Podgórze przy ujściu Widawki do Warty, gdzie poziom wody podniósł się o 60 cm. ponad stan alarmowy.
W tej chwili — informują nas w Prez. RN w Łasku: katastrofę uważamy za zażegnaną, ale alarm trwa. A co trzeba zrobić w przyszłości, ażeby uniknąć podobnych niespodzianek? Uregulować rzekę na odcinku Widawa — Kalinowa — Ligota — Górki Grabieńskie.
* ★ *
...Wracamy do Łodzi. Nie jest tak źle, jak zapowiadało się! Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że kryzys minął. Ale te złe godziny wykazały dojrzałość władz społeczeństwa, które stanęło na poziomie, mobilizując wszystkie swoje siły do walki z powodzią. Okazuje się jednak, że aczkolwiek wiele bardzo wiele zrobiono już w tej dziedzinie, to jednak brzegi rzek woj. łódzkiego nie na wszystkich odcinkach zostały już należycie zabezpieczone. Tak więc dalsza ich regulacja staje się sprawą bardzo palącą.
M. JAGOSZEWSKI
Dziennik Łódzki 1969 nr
40
W Olendrach Dużych,
powiat Sieradz zapaliła się słoma w stodole Janiny Gozdalik.
Przyczyną
pożaru było podpalenie. Dochodzenie
prowadzi MO. (z)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz