-->

wtorek, 28 maja 2013

Łosieniec

Zajączkowski:
Łosieniec  -pow. sieradzki
1) 1375 oryg., KDW 1724: Lossinecz - na dok. Jana Kmity, starosty sieradzkiego, wystawionym w Sieradzu (v.), dotyczącym wsi Rusinowice (v.) wśród śwd. występuje Warcislaus de L. heres.
2) XVI w. Ł. I, 436: Lossynyecz - villa, par. Charłupia Mała, dek. warcki, arch. uniejowski. 3) 1496 P. 172: Loszynyecz - par. jw., pow. i woj. sieradzkie. 1511-1518 P. 182: Lossinyecz - jw. 1553-1576 P. 221: Lossynyecz - jw. 4) XIX w. SG V, 733: Łosieniec - wś, par. i gm. Charłupia Wielka, pow. jw. 

Taryfa Podymnego 1775 r.
Łoiniecz, wieś, woj. sieradzkie, powiat sieradzki, własność szlachecka, 16 dymów.

Czajkowski 1783-84 r.
Łosiniec, parafia charłupia mała, dekanat warcki, diecezja gnieźnieńska, województwo sieradzkie, powiat sieradzki, własność: (Maciej) Zbijewski, kasztelan (konarski-sieradzki).

Tabella miast, wsi, osad Królestwa Polskiego 1827 r.
Łosinice, województwo Kaliskie, obwód Sieradzki, powiat Sieradzki, parafia Charłupia Mała, własność prywatna. Ilość domów 15, ludność 118, odległość od miasta obwodowego 1.

Słownik Geograficzny:
Łosieniec, wieś, pow. sieradzki, gm. i par. Charłupia Wielka (Łaski, Lib. ben. I, 436); odl. od Sieradza w. 6; wś dm. 14, mk. 143. Folw. Ł. rozległy mr. 330: grunta orne i ogr. mr. 302, łąk mr. 6, pastw. mr. 4, nieuż. i place mr. 18. Wś Ł. os. 22, z grun. mr. 122.

Słownik Geograficzny:
Łosieniec, wś, pow. sieradzki. Burzeński Wład. "Wesele u ludu w Sieradzkiem" (Wisła t. III). Opis oparty na obserwacyach czynionych w tej wsi.

Spis 1925:
Łosieniec, wś i kol., pow. sieradzki, gm. Charłupia Mała. Budynki z przeznaczeniem mieszkalne 25. Ludność ogółem: 145. Mężczyzn 76, kobiet 69. Ludność wyznania rzymsko-katolickiego 145. Podało narodowość: polską 145.

Wikipedia:
Łosieniec-wieś w Polsce położona w województwie łódzkim, w powiecie sieradzkim, w gminie Sieradz. W latach 1975-1998 miejscowość administracyjnie należała do województwa sieradzkiego.

Elżbieta Halina Nejman Majątki (Szlachta Sieradzka XIX wieku Herbarz)
ŁOSIENIEC par. Wróblew, p. sieradzki Własność Bogumiła i Ludwika braci Sulimierskich kupił za 52 tys. zł Maciej Zbijewski i przeznaczył w 1790 r. dla syna Jana. (SG 233 k.688)

Jakub Jurek (Dobra Ziemskie):
Dobra ziemskie Łosieniec z przyległościami i przynależytościami w powiecie i obwodzie sieradzkim, województwie kaliskim położone
26 IX 1790 – dobra nabywa Jan Zbijewski h. Rola od rodziców: Macieja i Antoniny z Biernackich.
~1820 – regulacja hipoteki dóbr, powstaje księga wieczysta[i], dobra warte są 80000 złp
~1830 – po śmierci Jana Zbijewskiego dobra przechodzą na jego dzieci i wnuki: Władysławę i Boliwara Gurowskich (dzieci Teresy ze Zbijewskich), Wiktora, Norberta, Anielę, Konstancję Zbijewskich oraz Wiktorię i Klementynę Gołembowskie (córki Antoniny ze Zbijewskich)
4 XII 1838 – spisano inwentarz dóbr; składały się one z w ogólności z folwarku i wsi zarobnej Łosieniec, dwóch wiatraków oraz karczmy Ludwików; stoi tam drewniany dwór.
20 V 1839 – wyrok adiudykacyjny przysądza dobra Wiktorowi Zbijewskiemu, który wylicytował dobra na licytacji publicznej odbytej w Trybunale Kaliskim w drodze przymusowego wywłaszczenia
5 IV 1843 – dobra od Wiktora Zbijewskiego nabywa Edmund Mikorski (właściciel Rzgowa?) za 120000 złp (18000 rbs)
25 VI 1844 – dobra nabywa Józef Siemiątkowski za 100000 złp (15000 rbs)
19 VII 1858 – dobra nabywa Wincenty Pawłaczyk zwany także Lisowskim za 117000 złp (17550 rbs)
1864 – na mocy Ukazu o uwłaszczeniu chłopów na własność tychże przeszło 122 mórg i 122 pręty miary nowopolskiej ziemi
19 II 1867 – Lisowski zapisuje dobra żonie Cecylii Józefie z Jastrzębskich, po czym umiera
~1875 – grunty włościańskie we wsi Łosieniec mają 154 morgi i 30 prętów (4 morgi i 89 prętów nieużytków)
1891 – powstaje rejestr pomiarowy autorstwa Włodzimierza Dymitrowicza; dobra mają 303 morgi i 70 prętów kwadratowych (ok. 155 dziesiatyn i 952 sążni)
~1906 - dobra nabywa lub raczej dziedziczy Władysław Franciszek Pstrokoński, syn Feliksa i Cecylii Józefy, wdowy po Lisowskim
[notka niepewna?]~1907 – z dóbr odłączono 3 morgi i 173 prętów (1 dziesiatyna i 2011 sążni) ziemi na rzecz Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej powiatu kaliskiego; w dobrach pozostaje[?] 299 mórg i 197 prętów ziemi
1908 – powstaje plan pt. Plan kolonizacji dóbr Łosieniec[ii] warsztatu geometry Bronisława Bukowińskiego
~1908 – z przestrzeni dóbr wydzielono grunt o nazwie „Kolonia Pstrokońszczyzna”, mający 270 mórg i 171 prętów; powstaje nowa księga hipoteczna dla kolonii.
[i] Archiwum Państwowe w Łodzi, Oddział w Sieradzu. Księgi hipoteczne sądów w Sieradzu, ks. hip. dóbr Łosieniec, sygn. 390.
[ii] Archiwum Państwowe w Łodzi, Oddział w Sieradzu. Księgi hipoteczne sądów w Sieradzu, ks. hip. dóbr Łosieniec, sygn. 390.

1992 r.

Dziennik Urzędowy Województwa Mazowieckiego 1829 nr 671

Nro 80,029 — WYDZIAŁ WOYSKOWY.
KOMMISSYA WOJEWODZTWA MAZOWIECKIEGO.
Nadesłane przy Odezwach Kommissyów Woiewódzkich i Urzędu Municypalnego Miasta Stołecznego Warszawy opisy w wieku spisowym będących, bez przesiedlenia z mieysca pobytu zbiegłych, poniżéy zamieszczając, zaleca Wójtom Gmin, Prezydentom i Burmistrzem Miast, aby w Gminach swych iak nayściśleysze śledztwo uzupełnili, wyśledzonych nie prawnie znayduiących się do właściwego Kommissarza Obwodu odesłali, skąd do Kommissyi Woiewódzkiey transportem pod strażą odstawieni bydź maią.
Wóyci Gmin, Prezydenci i Burmistrze Miast, ściśle ninieyszemu poleceniu zadość uczynią, a Kommissarze Obwodowi skutku dopilnuią.
w Warszawie dnia 21 Mca Listopada 1828 roku.
Radca Stanu, Prezes Kommissyi
R. REMBIELIŃSKI. Filipecki, Sekr: Jener:
Lista spisowych z Woiewództw i Miasta Stołecznego Warszawy z mieysca pobytu zbiegłych.
z Obwodu Sieradzkiego.
33. Józef Dębiński zbiegł z Gminy Łosienice.
 
Dziennik Urzędowy Woiewodztwa Kaliskiego 1830 nr 20

Jako Opiekun nieletnich po niegdy Janie Zbiiewskim pozostałych dzieci spadek po tymże oycu swym z dobrodzieystwem prawa i inwentarza przyimuiących, i w skutku oraz życzenia doletnich także Beneficyalnych Sukcessorów, podaie do publiczney wiadomości, iż dobra ziemskie Łosieniec z przyległościami, w Powiecie i Obwodzie Sieradzkim położone, niegdy Jana Zbiiewskiego własne, w trzechletnią dzierżawę, poczynaiąc od S. Jana Chrzciciela roku bieżącego do tegoż dnia 1833. przez publiczną licytacyą przed Rejentem Ptu Sieradzkiego Wnym Pstrokońskim w Sieradzu w Kancellaryi tegoż w dniu 29. Maia r. b. o godzinie 3ciey po południu wypuszczone będą, w którym terminie maiący chęć zalicytowania też Dobra zgłosić się zechce. — Dobra te czyniły dotychczas dzierżawy złotych 4500.
O warunkach do tey licytacyi dowiedzieć się można u podpisanego, tudzież Rejenta Pstrokońskiego. — Tubądzin dnia 30. Kwietnia 1830. r.
Wincenty Zbijewski, Opiekun.

Gazeta Warszawska 1830 nr 286

Po śmierci Jana Zbijewskiego, Dziedzica Dóbr Słomkowa Mokrego części A. B. i Dóbr Inczewa z przyległościami w Powiecie Wartskim, niemniey Dóbr Łosieńca z przyległościami w Powiecie Sieradzkim, wszystkich w Woiewództwie Kaliskiem położonych, zmarłego w dniu 16 Października 1829 roku, — tudzież po zgonie iego córki Józefy z Zbijewskich Franciszka Petzold małżonki, właścicielki części przypadaiących na iey schedę z większych summ, mianowicie:
a) Pierwszey 61,455 zł: Pol: na Dobrach Łosieniec, w Dziale IV. pod Nrem 4 lit: b. intabulowaney, b) Drugiey 24,714 zł: Pol: 8 4/7 gr: na Dobrach Inczewie, w Dziale IV. ad Nrm 3 lit: c, hypotcznie zabezpieczoney,
otworzyło się postępowanie spadkowe, o którem donosząc podpisany Rejent zawiadomia ninieyszem, iż celem przepisania na imię pozostałych Sukcessorów, równie tytułu dziedzictwa Dóbr na początku wymienionych, iak i własności części z wyrażonych tu summ dla zmarłey Józefy Petzold służących, termin sześciomiesięczny, a w szczególe na dzień 19 Kwietnia 1831 roku w Kancellaryi Ziemiańskiey Woiewództwa Kaliskiego wyznaczonym został. — Kalisz dnia 16 Października 1830 roku.
Rejent Kancellaryi Ziemiańskiey Woiewództwa Kaliskiego.
Franciszek Nowosielski.

Dziennik Urzędowy Woiewodztwa Kaliskiego 1832 nr 34

KOMMISSYA WOJEWÓDZTWA KALISKIEGO.
W wsi Łosincu w Obwodzie Sieradzkim, dziecko lat 7 maiące, Płci Męzkiey, bawiąc się około sani, przez przypadkowe zważenie się takowych (które zapewne złe ustawione były) zabite zostało. Wypadek ten powoduie Kommissyą Woiewódzką do przestrzeżenia Rodziców i Gospodarzy ażeby ostrożność wpodobnych wypadkach przestrzeganą była.
w Kaliszu dnia 28 Lipca 1832 r.
Prezes SZMIDECKI S.J. Przedpełski.
 
Dziennik Urzędowy Woiewodztwa Kaliskiego 1833 nr 23

Jako opiekon nieletnich po niegdy Janie Zbijewskim pozostałych dzieci spadek po tymże oycu swym z dobrodzieystwem prawa i inwentarza przyimuiących, i w skutku życzenia doletnich także beneficyalnych sukcessorów, podaie do publiczney wiadomości, iż dobra ziemskie Łosieniec z przyległościami w Powiecie i Obwodzie Sieradzkim położone, w trzechletnią dzierżawę, poczynaiąc od S. Jana Chrzciciela r. b. do tegoż dnia 1836, przez publiczną licytacyą przed Reientem Ptu Sieradzkiego w Kancellaryi tegoż w dniu 20 Czerwca r. b. o godzinie 3 z południa wypuszczone będą w którym terminie maiący chęć zalicytowania też dobra zgłosić się zechce. Dobra te czyniły dotychczas dzierżawy złtp. 4000.
O warunkach do tey licytacyi dowiedzieć się można u podpisanego, tudzież u Reienta w Sieradzu.
Łosieniec dnia 27 Maia 1833 r. Zbijewski Opiekon.



Kurjer Warszawski 1866 nr 117

Komisja Likwidacyjna w Królestwie Polskiem, podaje do powszechnej wiadomości, iż wynagrodzenia likwidacyjne: w ilości rs. 2,274 kop: 37, przypadające na mocy rozporządzenia Komisji z dnia 12 (24) Maja r. b., Wincentemu Pawlaczykowi v. Lisowskiemu, właścicielowi dóbr Łosiennice, położonych w Gubernji Warszawskiej, Powiecie Sieradzkim, Gminie Charłupia-Mała, Wysłane zostało do Kassy Powiatu Kaliskiego, celem wypłaty komu należy.

Dziennik Warszawski 1867 nr 117

(N. D. 2982) Rejent Kancelarji Ziemiańskiej w Kaliszu.
Zawiadamia, iż toczy się postępowanie spadkowe:
1. Po Wincentym Pawlaczyk vel Lisowskim, jako właścicielu dóbr Łasieniec w Powiecie Sieradzkim położonych.
(...)  tudzież że do uregulowania wszystkich tych spadków, termin na dzień 21 Listopada (3 Grudnia) 1867 r. w mej Kancelarji urzędowej w mieście Kaliszu oznaczony został.
Kalisz d. 2 (14) Maja 1867 r.
Edward Milewski.

Dziennik Warszawski 1867 nr 211

(N. D. 5372). Sąd Poprawczy w Kaliszu.
W dniu 15 (27) Kwietnia r. b. we wsi Łosieniec, gminie Charłupia mała, od osoby podejrzanej odebrane zostały następujące przedmiota: siedm stuł, kawałek ornatu, stara koszula bez znaku, i chustka w kratki, które w sądzie tutejszym znajdują się. Wzywa zatem strony interesowane aby w ciągu dni 30 od daty niniejszego ogłoszenia do Sądu Poprawczego w Kaliszu po odbiór takowych zgłosiły się, gdyż w przeciwnym razie według prawa postąpionem będzie.
Tyniec d. 16 (28) Sierpnia 1867 r.
w z. Sędziego Prezydującego, Żdziarski.

Kaliszanin 1875 nr 50

Straszna klęska gradobicia, połączona z uraganem, niszczącym drzewa, wiatraki, stodoły i t. d., przeszła w okolicy błaszkowsko-sieradzkiej w niedzielę d. 20 b. m. rano. Podług wiarogodnych, a tylko dotychczasowych wiadomości, ze szczętem oziminy zniszczone we wsiach: Wrzący, Kliczkowie małym, Gruszczycach, Wągłczewie, je­dnej części Łubny, Wróblewie, Noskach, Smardzewie, Kłocku, Lubanowie (folwark do Błaszek na­leżący), Smażkowie, Adamkach, Kociołkach, Kostrzewicach, Zawadach, Kwaskowie, Orzeżynie, Równy, Inczewie, Tubądzinie, w części Gaci Wartskiej, Łabędziach, jednym z folwarków Kalinowy, Chabierowie, w części Bartochowa, Małkowie, Bi­skupicach, Charłupi małej, Dzierlinie, Kościerzy­nie, Łosińcu, Zapuście, Wólce, Susze, w części Kobierzycka, Kawęczynku, Raczkowie, Zagajewie, Brudzewie, w części Głaniszewa i w Gołuchach. Od Kłocka burza ta miała zwrócić się szero­kim szlakiem ku Prażce, lecz bliższych wiadomo­ści nie posiadamy dotąd. Wiele z wymienionych dóbr nie było ubezpieczonych od gradobicia. W obec tak rozległej klęski, jakże smutno przypomnieć, że z wielkim trudem u nas zaszczepiać się daje kwestja stowarzyszeń zabezpieczających. Dotychczas wiemy o czterdziestu i jednym mająt­kach, w których znając miejscową produkcję, napewno przecięciowo liczyć możemy pojedynczą przeciętną stratę na 4 do 5 tysięcy rubli; repre­zentuje to kapitał przeszło 150,000 rs. w oziminach, a gdzież łąki zamulone, uniesione przez wo­dę trawy, kartofle, jarzyny? budynki, wiatraki, dachy poruinowane? Daje to wiele do myślenia, jeżeli zwrócimy uwagę na ciężary, powstające z ma­jących się wnosić podatków skarbowych, gmin­nych i t. d. Sądzimy, że Wyższa Władza zwróci uwagę na tak smutny stan obywateli, w skutek tej katastrofy, robiąc możebne ulgi w poborze podatków; zaś pp. obywatele ze swej strony zwró­cą szczególną pieczołowitość na biednych włościan, którzy do ostatniej ruiny tym nagłym ciosem klęski przywiedzionymi zostali, już to dając im możliwy zarobek, już to ułatwiając sposobność do niego, choćby czasowo, w dalszych stronach, ku czemu stosunki obywatelskie dopomódz mogą. Przeszkadzając działaniu wyzyskiwaczy z jednej strony, a dając możność pracy, z drugiej uchronią ich od rozwinięcia się złodziejstwa i rozboju, które zakrze­wiać się już potrafiły przed niedawnym czasem, jak tego smutne już doświadczenie dowiodło w Sie­radzkiem i Kaliskiem, w niektórych bliżej szossy położonych miejscowościach. Myśleć więc i rato­wać się wspólnemi siłami. Q

Kaliszanin 1875 nr 50

W innej, gradobicia, o którem mowa, dotyczącej korrespondencji, podają nam następną alfabetycznym ułożoną porządkiem, listę dotknię­tych tą klęską majątków Adamki, Bartochow, Biskupice, Bliźniew, Błaszki, Borzysławice (stodo­ła dworska obalona), Brudzew, Brzeźno, Bukowina, Chabierow, Charłupia Wielka i Mała, Dąbro­wa, Domaniewo (tu oprócz zupełnego zniszczenia zasiewów przez grad, ogień w skutek uderzenia piorunu, spalił wszystkie budynki, z wyjątkiem do­mu mieszkalnego), Dzierlin, Gać Wartska, Głaniszew, Gołuchy, Gruszczyce, Gzików, Inczew, Kalinowa, Kawęczynek, Kliczków Wielki i Mały (w pierwszym ośm budynków włościańskich oba­lonych), Kłock (dwadzieścia dwa budynki włościań­skie obalone), Kobierzycko, Kociołki, Kostrzewice, Kwasków, Lubanow, Łabędzie, Łosiniec, Łubna, Małków, Młocin, Noski, Orzeżyn, Raczków, Rakowice, Równa, Swardzew, Smaszków, Stok, Susza, Tubalczew, Tubądzin, Wągłczew, Wojków, Wólka, Wróblew, Wrząca, Zagajew, Zawady, Zapust, Żelisław.
Słychać o zabitych od pioruna ludziach, o dzie­ciach niesionych trąbą powietrzną i przerzuca­nych w niewiarogodne odległości i t. p.

Wisła 1899 tom 13

Wesele u ludu wiejskiego w Sieradzkiem.
Na siódmej wiorście szosy kalisko-łódzkiej, a dwunastej sieradzko-warckiej, gdzie szosy te, schodząc się z sobą, tworzą kąt rozwarty, i gdzie Dźwigorzówka, dopływ lewy rzeki Warty, toczy wązkie swe koryto, leży wieś Łosieniec. Z gleby jej żyznej, zwanej mocnym szczerkiem, część włók jest w posiadaniu włościan oczynszowanych. Obchód godów weselnychtych włościan podaję poniżej.
Bogaty i ubogi są związani z sobą wspólną tradycją. Toteż, czy gospodarz mienny, czy wyrobnik, z dnia na dzień żyjący, choćby się zadłużyć miał, podług starej tradycji swe gody weselne odbyć musi.
Więc pójdźmy w ślad za nim od chwili, w której myśl o małżeństwie w głowie jego błyska.
Parobczak, upatrzywszy odpowiednią położeniu swemu dziewczynę, uprasza żonatego znajomego swego za drużbę, czyli swata, i zaopatrzywszy się w pół garnca wódki, podąża razem z nim w wieczór czwartkowy do wybranej na t. zw. oględziny. Przybywszy przed dom, drużba puka do okna i pyta o drogę do poblizkiego miasta Sieradza. Ktoś z domowników, zwabiony stukaniem, wygląda, poznaje znajomych, gdyż w okolicy wszyscy się znają, i przyczyny pytania łatwo się domyśla. Gospodarz domu drzwi otwiera i podróżnych mniemanych do swej chaty zaprasza. Wchodzą do izby. Drużba pobożnym "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus" wita domowników, przybyły zaś z nim parobczak rodziców dziewczyny w ręce całuje i za nogi ich chwyta. „Na wieki wieków"odpowiadają domownicy, drużba zaś tak przemawia: „Jezdeśma podróżni, zginyła nam gąska (albo „jałoska") i ni mozymy i (jej) naliźć; moze u wos sie tu najduje? Okropnieśma pomarzli; momy sa wódkę, dejcie ino kieliska ze szafy, to sie rozgrzeima." Gospodarz domu podaje swatowi kieliszek, ten zaś, napełniwszy go wódką, pije do ojca dziewczyny, i tak koleją: gospodarz domu pije do swej żony, ona do zięcia przyszłego. Z pełnym kieliszkiem parobek podchodzi do dziewczyny, która zawstydzona, za piecem, plecami do przybyłych zwrócona, stoi i coś w cegłach dłubie, i pije do niej. Jeśli dziewczyna przyjmie kieliszek, znaczy to, że zgadza się wyjść za niego; gdy nie chce wziąć kieliszka, to znaczy, że odmawia. Gdy zaś zgadza się zostać żoną parobczaka, wnet idzie do jednej z chat i kobietę, dobrze sobie znaną, za swą „starą swaskę" prosi; z nią do domu szybko wraca, by na radzie być przytomną, gdy toczy się targ o posag. Wódką, przyniesioną z karczmy smardzewskiej, odświeżając często myśli, targ zakończono szczęśliwie. Choć umowę, tak zawartą, zerwać jeszcze można, ale z zerwania wynikłyby straty wielkie, gdyż trzebaby wszystkie koszty zwrócić temu, kto nie chce zrywać umowy. Na trzeci dzień, w sobotę, narzeczeni udają się do parafji, „do pacirza,“ opiekę zaś ma nad niemi „stara swaska“z drużbą. W kościele ksiądz ich pyta o artykuły główne wiary i pacierza. Po skończeniu egzaminu wszyscy przystępują do spowiedzi. Po spowiedzi, parobczak uprasza o zapowiedzie. Z kościoła wracają do domu rodziców dziewczyny, gdzie oczekują na nich ze skromnym obiadkiem. Po drugiej zapowiedzi dziewczyna obiera za druchny dwie lub cztery dziewczyny, krewne swoje, przyjaciółki, lub też dobre znajome. Narzeczony również, ale dopiero w ostatni czwartek przed ślubem, prosi dwu lub czterech parobczaków za młodzianów, którzy tegoż dnia wieczorem, mając w ręku harapniki, schodzą się u rodziców dziewczyny. Wieczorem młodziani wyruszają spraszać gości na wesele. Więc do dworu najpierw, a następnie do chat, wymienionych im zawczasu. A gdy wejdą do mieszkania, recytują prośbę długą, a tak szybko, że zrożumieć ich nie można. Oto ona: „Jak wińszuimi dnia czwartkowygo, tak bydzimy dnia poniedziałkowygo, od tego państwa młodygo, co sie zabirajom do stonu małżyńskiego. A tyn ston małżyński nie za nos sie stoł, nie za nos sie skóńcy. Za żebra Ama świntygo, co słucho przykazanio Boskigo, bystro prosi, na pod niebiesy fruko, także i młody pon młody panny dlo swoi wygody szuko; skorno ci jom naloz, udajom się do Boga zaroz—do Boga Przedwiecnygo, do sakramyntu świntygo, na dwuch braci wybranych, w podróze wysłanych od pana ojca, i od pani matki, i od pana młodygo, i od panny młody. A wy, panowie gospodorze, żebyście nami sługami nie gardzili, żebyście dwoje państwa młodych doprowadzili do kościoła Bozygo, z kościoła Bozygo do dómu wesylnygo. Prosi pon młody na kielisek wody, na krótkie zabawy i na dobre przyprawy, i na роrе zajency. Bydzie jesce co wiency: bydzie zając sary gotowany, drugi śpilkowany, baranów pińć, gósiorów dziewińć, jendorów dwanoście, kocorów pitnoście. Do tego przytroncom co wincy: Wół krempoliency incy, a tyn som klynko, bo się śmierci linko. Na wór piwa incminnygo, na piecywo chleba pszynnego, na te powie, co chodzom po trowie, na te trzetrzewie, co loto po drzewie, na sto kokosy, zeby jastrząb po polu nie płosył, na jendora z długim nosem, żeby krzykoł wielkim głosem, na pore kropot, zeby młody pon młody panny dopod, na piecyń wołowom, drugom wieprzowom, trzeciom sarniom, korzónkami przyprawnom. A kto ty piecyni użyje, to sie piwka napije. Nimać to, nima, jak panu drużbie: idzie do kómory, piecyni urznie, przy Boski pomocy i wódki utocy, chleba ukroi; nikóg sie nie boi. A my młodzi, nom się tak nie godzi. A nom młodzi tak sie godzi, aby my rano wstali, buciki wyśwaksowali, sukmanki ufołdowali, przed Majestetym wstydu młodemu państwu nie zadowali. A wy, druchnicki, pucujta trzewicki. A zebyśta miały stązki na podwiązki, zeby sie nie trzensły wele kolan rząski, bo ta bydzie lud nie od tego, naśmieje sie z ledacego. A wy tero, druchnicki, fołdujta spódnicki, wionecki wita; po jednym nom dota, po drugim sobie ostawita. Bez kapele bydzie smutne wesele; bydom grały same małe dudy, bydom sie trzynsły starym i młodym kolana i judy; bydzie ta bas; kto sie nie nai na weselu, pódzie do-dóm wcas; bydzie wróbel i sroka; kto zawarzy na weselu, pódzie do-dóm bez oka; bydzie wróna; kto się nie nai na weselu, to sie nai pyrek z boszczym w dóma. Co umimy, to powimy, bo my sie nie łucyli w szkole, ino cepami w stodole;wyrzucił wódorz półkopek i snopek, nie kciołym sie z wódorzym kłócić, musiołym snopek wymłócić, jak go na waszte wrzucić. Niech bydzie pochwalony Jezus Chrystus.“
Następnie podchodzą do gospodarzy, całują ich w ręce i obejmują za nogi. Podróż młodzianów z domu do domu, trwająca niekiedy przez noc całą, daleko rozbrzmiewa hałaśliwym śpiewem wesołych piosnek:
Nr. 1.
Na boru lisio jama—
Ożyń-ze sie, dziwce, sama,
A cy sama, cy nie sama,
A na boru lisio jama.

Nr. 2.
Ty, moja maluśko,
Wstoń-ze mi raniuśko,
Ładnie mi sie ubierz,
Do kościoła pódzies.

Nr. 3.
Wstońcie, otwórzcie, otwórzcie,
A bo my to nie źli ludzie, nos się
[nie bójcie.

Nr. 4.
Otwórzcie ta, otwórzcie, bo ta i-
[dzimy.
Nie uciekej na przypiecek, bo cie
[najdzimy.

Nr. 5.
Ty, moja dziewucho, moje pociesynie,
Dej-ze mi chustecki do moi kiesyni;
Dej-ze mi chustecki, coś jom sama syla,
A co wejrze na niom, bydzie mie ciesyła.

W dzień ślubu, który dawniej w niedzielę, dziś zaś w poniedziałek się odbywa, ciż młodziani raz sproszonych znów powtórnie na wesele zapraszają, ale już teraz bez przemowy.
Wszyscy goście, w swój paradny strój przybrani, to nawozach, to piechotą, dążą „do dómu weselnygo“ to jest do domu rodziców panny młodej, gdzie spożywają wspólnie śniadanie, składające się z kawy z mlekiem, chleba i wódki. Po śniadaniu już dalekim echem brzmią weselne piosnki:

Nr. 6.
Pod borem Marysia stojała,
Chustkom ocki zawionzane miała;
Trzech kozocków do ni przyjechali,
Marysine ocki rozwionzali.
Jeden mówi: „Jo Marynie kochom;“
Drugi: „Spodobała mi sie;“
A tyn trzeci: „Jo sie żynić byde.“
„A tyn zy mnom przy ółtorzu stanie,
Który mi trzech ziółek dostanie.“
„A mom ci jo trzy koniki w stajni:
Na tym pirsym bez wode przepłyne,
Na tym drugim do rodziny stane,
Na tym trzecim trzech ziółek dosta [ne.“
Pojechał kozocek po ziele,
Zabawił cołkie trzy niedziele;
Przyjechał kozocek ze zielem,
Zastaje Marysie z weselem.
„Zagrejcie mi, moi muzykanci:
Niech jo sobie z Marysiom potuńce!”
Obrócił sie trzy razy dokoła,
Spadła ci to Marysińce głowa.
„Nie wysyłej kozocka po ziele,
Bo kozocka matka porodziła.
Nie dlotego, żebyś z niego kpiła.“

Gdy weselnicy zajadają śniadanie, panna młoda ze „starą swaską“ i druchnami udaje się do kobiety, która umie ubrać doślubu. Boć zadanie to niełatwe, i niekażda mu podoła. Wszak potrzeba pannie młodej i druchnom całe głowy upiąć w karby wstążkami barw przeróżnych, na głowie zaś panny młodej, włosy krótko obciąwszy, umieścić koronę, która zdala od błyskotek się mieni. „Stara swaska,“ wespół z innemi kobietami, przy ubieraniu panny młodej obecnemi, śpiewa chórem piosnki, zastosowane do chwili:

Nr. 7.
Ty dziewcyno, ty jedyno, miałaś mojom być,
A ludzie cie obmówili: nie umis robić;.
A ludzie cie obgodali, ludzie cie brzydzom;
Moje ocki opłakujom, jak cie nie widzom.

Nr. 8.
Ty bydzies mojom, da mojom, ty bydzies mojom,
Ino mi sie przysiwecki w polu dostojom.

Nr. 9.
Dej mie za Józia, matulu, dej mie za Józia,
A bo mi sie podobała u Józia buzia!
Dej mie za niego, matulu, dej mie za niego,
A bo mi sie spodobało słówecko jego.

Nr. 10.
Usiadła dziewucha na biołnym kaminiu,
Włosy rozpuściła po prawym raminiu;
Nie bydzies ich pletła, ani zakłodała,
A co wejrzys na kochanka, to bydzies płakała.

A otóż z muzyką na czele grono weselników śpieszy po pannę młodą i ze śpiewem ją wiedzie do domu jej rodziców.

Nr. 11.
Świci miesiąc, świci, gwiozdy pomogajom;
Jesce moje ocki kochanio nie znajom,
Kochanio nie znajom i nie bydom znały.
Nima tu takigo, kogoby kochały.

Tutaj, w domu, panna młoda przypina przyszłemu mężowi mirt i białą kokardkę, ten nawzajem jej, a zaś drużbie „stara swaska.“ Każda dziewczyna czepia młodzianowi swemu u lewego boku dużą chustkę białą i trzy łokcie wstążki barwnej. Gdy już jechać czas do ślubu, wszyscy wychodzą przed dom, gdzie matka młodej błogosławi klęczących i wodą święconą skrapia ich głowy. Ci, powstawszy, całują ją w rękę i za nogi obejmują, co również czynią żegnając się ze starszemi, bo z młodemi całują się tylko w usta. Już na wartkich konikach młodziani wyjechali przodem, więc weselnicy wsiadają spiesznie na wozy, a na pierwszy panna młoda, „stara swaska“ i druchny; basista, skrzypek i bębnista, a niekiedy i drużba z panem młodym, mianowicie gdy nie mają koni własnych by jechać wierzchem przy wozie. Jeszcze nie zdążyli ruszyć, już ze wszystkich piersi płynie pieśń przedślubna, daleko niosąc swe echo, a muzyka jej wtóruje.

Nr. 12.



Pamiętej, dziewucho, na wyroki swoje,
Jakześmy godali przed siniom oboje,
Jakześmy godali, som Pon Jezus z nami,
Samaś mie zwionzała swoimi słówkami.
— Jakzem cie zwionzała tak prawa dotrzymom,
Jo tobie powiadom, ze majontku ni mom.
— A jo ci powiadom zaro od pocontku:
Biere cie z urody, ale nie z majontku,
Bo twoja uroda to daleko słynie,
A twój majontecek to u Boga zginie,
A kozdy kawalyr, potrzebny dziewcynie.

Nr. 13.
Widzis, ty Stachu, biołne gołymbie,
Co siedzom w porze na dymbie?
Jedyn zlecioł do olsyny -
Nie zrób zy mną tak, jedyny,
Da—da— da—da....
Stachu mój, Stachu, cinzko mie smucis,
Pewnie ty bidnom Kaśkę porzucis,
Bo nie kocho próc jus ciebie,
Bo just downo matka w Niebie,
Da—da—da....

Nr. 14.
Powstońze, powstoń, drogi ojce, z grobu,
Bydzies błogosławić dziewcynie do ślubu.
— Som ci ta ludzie i na tym ta świecie,
Bydom błogosławić ubogi sirocie.
Zebyś ty była ubogo sirota,
Nie miałabyś ty wionyska ze złota.

Nr. 15.
A wsiadejze, jak mos wsiadać,
Nie dej sobie rozpowiadać,
Bo kóniki zaprzynżóne,
Ku Charłupi zawrócone.

Nr. 16.
A wsiadejze na wóz, załóz zółty warkoc,
Niech ci go nie targo leda jaki smarkoc.

Nr. 17.
A siadejze na wóz,
Tyn warkocyk załóz,
Bo jo po cie przyjechoł.
Cy cie główka boli?
Cy nie do twy woli?
Cy ci ojca, matki zol?
—A nie zol mi ojca, ani moi matki,
ani zodny rodziny;
Tobiem ślubowała, tobiem wionek
dała, mój Josinku jedyny.

Nr. 18.
Wiedziałaś ty, Marychna, te Charłupską wiezom:
Tam to twój wionysek śtyrma końmi wiezom;
Wiezom ci go, wiezom, perłami sadzóny,
Mozes go zapłakać, jak matki rodzóny.

Nr. 19.
Miesionc świci, słońce grzeje,
Do kochanio serce mgleje;
Zaprzongej kónie gniade,
Do kochanio dziś pojade.
Zajechali w podwyzecko,
Zapukali w okinecko.
Wysło dziwce zadumane,
Corne ocki zapłakane.
— A cy ty mie, dziwce, nie znos?
A cy dó mnie serca ni mos?
Jo kawalir z papirami,
Ty dziewcyna z dziesiątkami.

Nr. 20.
Ty, moja dziewucho, rozpamintej sobie,
Nie na rok to słuzba, nie poprawis sobie;
Nie na rok, nie na dwa, na cołkie to życie,
Bydzies płakowała, jak to małe dzicie.

Nr. 21.
Przede dworym cerwóne gózdziki—
Zaprzongej, zakłodej te kare koniki.
— Jakze mom zakłodać, kiej mi sie motajom?
Cinsko zol dziewcynie, jak do ślubu grajom;
Jesce barzy bydzie, jak z kościoła wyńdzie,
Choćby chciała odyść, nie wolno ji bydzie.

Galopem pędząc, zajechali do parafji. Szybko z wozów zsiadają i w bezładnej masie wchodzą do kościoła. Gdy ksiądz już złączył na całe życie młodą parę, przyczym obrączki srebrne „stara swaska“ podawała, wnet z kościoła wychodzą i przy dźwiękach muzyki i poślubnej pieśni wsiadają na wozy, by znowu galopem do karczmy podążyć.

Nr. 22.
Idzie do dómu, jak do zakónu;
Choćby chciała słówko rzeknąć, to just ni mo kómu.
Rzekła óna, rzekła, do ty matki swoi.
— A weź ty, synowo, układź sie na biołny pierzynie,
Niech cie tyn pirszy śpik nie ominie.
A wstaj ty, synowo, juześ sie wyspała,
Biegej, wydój krowy, coś je tu przygnała.
— Wiedziałaś ty, matko, ze jo krów ni miała,
Pocoześ ty syna dó mnie przysyłała?
Bodej to nikt dobry na maciory nie sedł,
Bo mężoskie matki, jak koluncy oset;
Jak koluncy oset chłop chróstym ogrodzi,
Bo koluncy oset nigdy nie urodzi,
A synowo matce nigdy nie dogodzi.
Zeby ta synowo złotym wysywała,
I tak matka powi, ze nic nie umiała.
— Ty, moja synowo, nie wywirej gymby,
Jak wezme kaminia, wybije ci zymby.
— Ty, moja matko, ześ mie nie chowała,
Zebyś mi kaminiem zymby wybijała.

Nr. 23.
Wysła z kościółecka, just nie paninecka,
Just ji sie nie zielini na głowie rutecka.

Nr. 24.



Just to po sprawie, po sprawie, just to po sprawie, po sprawie;
Utopiłaś swój wionysek w Charłupskim stawie, da stawie;
O i singejze go, singej, o i prawom ronckom do dna,
O izeli go dostanies, o i to go bydzies godno.
O i singała, dostała, o i ale just nie cały,
O i śtyry rozmaryny, o i s niego wyleciały,
O i pionty karachfijoł,
O i co sie ty dziewcynie, o i na głowie rozbijoł.

Nr. 25.
Just to po ślubie, po ślubie, just to po ślubie, po ślubie;
Postowcie i z gorkim pyrki, niek sobie dłubie, da dłubie;
Postowcie i z łupinami,
Niek obiro pazurami
Dana-dana-dana....

Nr. 26.
Łosinionka, kieby śklonka, płynie po wodzie, po wodzie;
Smordzewionka, kieby świnka, ryje w ogrodzie, w ogrodzie;
Łosinionka rano wstaje, rose otrzonso, otrzonso;
Smordzewionka w piecu ligo, jescek sie donso, da donso.

Gdy mają już dojeżdżać do wsi swej rodzinnej, młodziani, pędzący przodem cwałem, konie wypuszczają i zajeżdżają w pełnym biegu przed chatę panny młodej: Szybko zsiedli młodziani z koni: jeden chwyta bochen chleba, drugi dziecię małe gdzieś z ulicy wiejskiej; próżnoby mu matka wydrzeć je chciała: już wskoczyli na konie, już z powrotem mkną. Wszystkie wozy stanęły: młodziani zdobycz swą pannie młodej wręczają, nim do wsi wjechała, i znowu cały orszak w dalszą rusza drogę. Już wjeżdżają na mostek, pierwszy wśród ich drogi; konie nagle stanęły: furman złamał biczysko, niby nie ma koni czym pognać. Panna młoda na biczysko kilka groszy mu daje, ten zakłada inne, i znów dalej pędzą. Zajechali przed karczmę, zsiadają szybko z wozów, a muzyka „chodzónygo“ (polonez) już „od ucha rznie.“ Panna młoda chwyta drużbę za „sukmanę,“ „stara swaska“ nowożeńca, a zaś druchny za chustki każda swego młodziana; i tak, idąc gęsiego z muzyką na przedzie, a za sobą mając pozostałe grono weselników, wchodzą do izby karczemnej, parę razy ją obchodzą, raźno bijąc podkówkami w podłogę, i kiedy niekiedy okręcając się wzajem. Już pan młody od drużby odbił swoją żonę; grajki się też zmęczyli, bo już skrzypce umilkły a i bęben i basy też już huczeć przestały—„chodzony“ skończył się. Teraz drużba, przy nowożeńcu zawsze pełniąc obowiązki, częstuje wódką kieliszkiem kolejnym biesiadników; raz kieliszek wkoło obszedł, i skończony „pocynstunek.“ Grajkom daje więcej wódki, by podniecić w nich energię; to też później „rznom od ucha okrongloki“ (oberek), to znów polki lub też „polki mazur.“ Weselnicy parami: tu kobieta z kobietą, tam mężczyzna z mężczyzną, a tu znowu kobieta z mężczyzną raźno tańczą wokoło, bijąc niekiedy podkówkami w podłogę, to znów wyśpiewując piosnki, lub wesoło wykrzykując: „Hiii-haaa, o świci sie—o nasa!“ Gdy muzyka ucichnie, wszyscy rozchodzą się z koła, bo młodziani i druchny wnet wnoszą stoły do izby, przygotowując je do śniadania. Więc w porządku, przyjętym podczas uczt godowych, zasiadają przy stołach: panna młoda w kącie izby i na rogu stołu, przy niej z prawej strony siada „stara swaska,“ a zaś z lewej drużba, a za drużbą pan młody. Parami (ale rzadko żona z mężem) pozostali biesiadnicy podług wieku i znaczenia, jedni bliżej, drudzy dalej od panny młodej zasiadają, zaś parobczaki i dziewczęta gdzieś po kątach, lub też w innej izbie jedzą. Usługują młodziani, druchny zaś śpiewają. Każda z kobiet przynosi z domu swego bochen chleba i masła, które, wspólnie z towarzyszem swym, zjada; tylko wódki po kwarcie nowożeniec dodaje parze każdej na to śniadanie. „Stara swaska“ z panną młodą zajadają wspólnie, drużba zaś z panem młodym. Gdy starsi najedli się już, resztki dostają się młodszym; tylko druchny i młodziani, a razem z niemi muzykanci znów zasiadają przy stole i dostają od nowożeńców podobne śniadanie. „Stara swaska“ z panną młodą usługują im przy stole. Gdy zaś wszyscy się najedli, młodziani wynoszą szybko stoły, i znów tańczą żwawo, przyśpiewując wesoło.

Nr. 27.
Świci miesionc, świci, na rogu rotusa.
Nie chodź za dworaka, bo to podło dusa.
Bo to podło dusa, bo to podłe plimie,
Jo godom dó niego, a ón patrzy w zimie.
Patrzy w zimie, patrzy w obłoki;
Tak, zym się ześmioła, oz mie bolom boki.

Nr. 28.
Z tamty strony wody stoi chłopok młody,
Zebym go poznała, pościłabym środy,
Pościłabym środy, pościłabym piątki,
Zebym go dostała na Zielone Świątki;
Od Zielonych Świątek do Bozygo Ciała
Spytej mi sie, durniu, cy cie byde chciała.

Nr. 29.
Idzie stary do lescyny,
Trzynsie brodom do dziewcyny.
—A ty, stary, nie trzynś brodom.
Bo jo ci sie nie spodobom;
Poradze jo siwy brodzie:
Oparze jom w zimnej wodzie
I wsadze jom do ogródka,
Bydzie rość mi, jak lebiódka.

Nr. 30.
Jo za wodom, jo za wodom,
Jo sie z tobom nie nagodom,
Nie nagodom, nie nastoje,
Bo sie ojca, matki boje.

Nr. 31.
Swici miesionc, świci, bele niego koło,
Gdzie jo sie obróce, wszyndzie mi wesoło:
Wesoło mi w niebie, wesoło na zimi,
Ale nojweseli u Kasiuni w sini.

Nr. 32.
Dziewćyna kónała,
Jescek sie pytała:
— Cy na tymta świecie
Chłopcynta bydziecie?
— Dziewcyno, dziewcyno,
Co ci sie to marzy?
Tu cie nie kochajom,
A tam jescek barzy.

Nr. 33.
A zeby mi Smordzewionke w talary obsuli,
Wole jo Łosinionke, choć w jedny kosuli.

Wieczorem późnym doniesiono im z domu, że już obiad gotowy; więc z muzyką na czele, grającą marsza Mierosławskiego, do rodziców panny młodej z głośnym śpiewem wracają.

Nr. 34.
Bóg wom zapłać, Smordzewionie,
Za to nose zastompianie.
I my wom tys odsłuzymy,
Ino młodom panne ocepimy.

Nr. 35.
A wstoł stary rano, jescek nie świtało,
Kozoł sobie lustro podać: mioł urody mało;
Wzion ci to brzytwisko,
Ogolił brodzisko;
Kozoł kónie zaprzonc, na zolity jechać.
Kaj zajedzie, to zajedzie, nie chcom panny gadać.
—A mówił jo panu, móg sie pon ożynić, pókiś był pan młody,
A teroz jes ci pon, jak baranio skóra,
Panny na pana wołajom: Hura, dziadu, hura!

Nr. 36.
O i zastowiejcie stoły,
O i na stołach talirze.
Bo my wszyscy pogłodnieli,
Da i kozdy ledwie lizie.

Gdy stanęli przed domem, zastają drzwi zamknięte: to kucharki zamknęły się i o „paśport“ przybyłych pytają. Weselnicy w odpowiedzi podają im kawałek papieru; kucharki otwierają drzwi i pierwszemu wchodzącemu do chaty rzucają pod nogi stary garnek z popiołem. Wśród tumanów pyłu przez sień przechodząc, grono biesiadników wchodzi do izby. Tu już stoły ustawione, a na stołach chleb i wódka, więc zwykłym porządkiem przy nich starsi zasiadają. Przed parą każdą
młodziani stawiają miskę z „kwasem“ z kluskami, a następnie z jagłami, to znów późnięj z mięsem, Grajki grają, druchny zaś śpiewają:

Nr. 37.
Jidzcie, picie pani mili goście,
A za mygo koziołecka Pana Boga proście.
Jedli, pili, Pana Boga nie prosili,
Moigo koziołecka wilcy udusili.

Nr. 38.
Jidzcie, picie, pozywejcie,
Po kiesyniach nie chowejcie,
Bo jak wom sie mysy zwiedzom,
To wom kiesyniu pojedzom.

Nr. 39.
A groch jedzie, pani matko, groch jedzie,
Jedna stroncka, pełno roncka just bedzie.

Nr. 40.
A na polu jes groch siony,
A w stodole jes młócóny,
Na stole go jedzom,
I ciby mu radzi byli, co za piecem siedzom.

Nr. 41 ¹).
A co mi to za druchniska,
Nie oździwi zodno pyska,
Ani pyska, ani papy,
Postanyły, kieby gapy;
Lepibyście świnie gnały,
Niz za druchny sie wprosały.

1) „Stara swaska“ śpiewa.

Nr. 42 ¹)
Cerwóno sukinka, biołny obrombek,
Tako dziwcyna, kieby gołombek;
Jak przed soby, tak za soby,
Jescem nie widzioł taki osoby.

Nr. 43.
Bracisku kielisku, mom nadzieje w tobie:
Jak wypije ośmnaście, podwesele sobie.

Nr. 44.
Z kaminia na kamiń przeskakuje leliń;
Chłopcy mie kochajom, a jo o tym nie wim.

Nr. 45 ²).
Cymu, druchny, nie śpiwota?
Cy drewniane pyski mota?
Cy zielazne, cy drewniane?
Cy na kłódki zamykane?
Lepibyście świnie gnały,
Nie za druchny sie wmogały.

Nr. 46 ³).
Druchny nie jadły, nie jadły,
Ino sobie po pacynie kasy ukradły;
Druchny nie piły, nie piły,
Ino sobie z jeziórecka wode nosiły.

Nr. 47.
Staro swaska kure dała,
Zeby w przodku tańcowała;
Kure wzini, łeb ucini,
Staro swaska stoi w sini.

1) Młodziani śpiewają.
2) „Stara swaska“ śpiewa.
3) Kobiety śpiewają.

Nr. 48 ¹).
Pani matko, groch jedzie, groch jedzie,
Śtuka misa ze sosem i just po obiedzie.

Nr. 49.
Idź-ze ino, staro swasko, nie bydź tako sknyra,
Idź-ze ino do komory, przynieś nom tu syra,
Chleba świzygo,
Masła dó nigo.

Nr. 50 ²).
Kapusta chudo, nima na ni miąska,
Świnie podrożały, pognali do Śląska.

Nr. 51 ³).
Postawili groch na stole,
Nima ocka w tym rosole,
Ani ocka, ani soli,
Stójze, grosku, do niedzieli.

Nr. 52.
Jak zabajoł, tak zabajoł,
Aby sobie w kabze naloł.

Nr. 53 4).
Pódźta do dóm, wyzyrace,
Bo Kozica chleba płace,
Płace chleba, płace syra,
Óna go tu nie robiła.

Nr. 54 5).



A Bóg zapłać, pani matko, za obiod, za obiod:
Nie dałaś mi śtuki misa, ino gnot, ino gnot.

Po obiedzie wnet młodziani przynoszą miskę z wodą do umycia rąk, kawał płótna do otarcia i snopeczek prostej słomy, zamiast wykałaczek. Za tak dobrą usługę każda para kilka groszy dla młodzianów w wodę wpuszcza. Ze śpiewem dziękczynnym biesiadnicy powstają od stołów; druchny, grajki i młodziani zasiadają na ich miejsca; usługuje im, jak zwykle, panna młoda ze „starą swaską.“ Gdy się wszyscy najedli, młodziani szybko stoły wynoszą, druchny zamiatają izbę, i znów tańczą ochoczo, znów wesoło śpiewają.

1) Weselnicy śpiewają, gdy się nie najedzą.
2) Weselnicy śpiewają, gdy kapusta mało okraszona.
3) Weselnicy śpiewają, gdy groch mało okraszony.
4) Weselnicy śpiewają, gdy się nie najedzą.
5) Śpiew dziękczynny za obiad, przy powstawaniu biesiadników od stołów.

Nr. 55.
Wysoko, daleko, listek na jaworze —
Pamintej, chłopoku, ze cie Pan Bóg skorze!
Skorze Ón cie, skorze, albo kómu koże,
Abo na majontku, abo na hónorze.

Nr. 56.
Za górecke zasła, trzewickami trzasła,
Śtyry razy gemby dała za łyzecke masła.

Nr. 57.
Cy mie kochos, cy nie kochos.
To zalezy od twy woli,
Ino na mnie krzywo nie patrz,
Bo mie o to serce boli.

Nr. 58.
Cymuześ mie, matulinku, za mąz wydała,
Kiedym jo sie w gospodarstwie nie rozeznała?
W gospodarstwie trzeba robić,
Z potrudności biołno chodzić,
Matulu moja.
Tegoześ mi, matulinku, świadoma,
Nie użyje nic dobrygo za mynżym żóna,
Ino smutku i niedoli,
Od zmortwinio głowa boli, Matulu moja.

Nr. 59.
Cinzkie rozstanie, rozstanie, cinzkie rozstanie,
Bodej zeby nie postało nase kochanie!
Cinzko mi załość, a załość,
Była drózka do kochanio, musiała zarość;
Nie zarosła trowom, ani pokrzywami,
Zarosła—zarosła ludzkimi mowami.

Nr. 60.
Kónie rżajom, nic ni majom, gołe koryta,
Nasypze im ty, chłopoku, cystego żyta.
Mój kónicek kastanecek w podłogie bije.
Gospodorza w dómu nima, parobek pije.

Nr. 61.
Ty chłopoku -nieboroku,
Nie zyńze sie tego roku,
Tego roku wojna bydzie,
Twoja żónka płakać bydzie.

Nr. 62.
Po wodzie, po Wiśle płynie kocór stary—
Nie widać, nie słychać moigo niezdary.

Zakończają nad ranem dzień pierwszy godów weselnych, rozchodząc się do swych domów na spoczynek krótki.
Twardym snem wzmocniwszy utrudzone członki, znów wracają do „domu weselnygo,“ gdzie ich częstują wódką i chlebem. Gdy zaś wszyscy zbiorą się, wnet śpieszą do „starej swachy,“ z grajkami na przedzie, a z piosnką na ustach na śniadanie pierwsze.

Nr. 63.
Otwórzcie, otwórzcie do tej nowy budki,
A dejcie nom dubeltowy wódki,
Dubeltowy wódki, kieliska duzygo,
Pocynstujcie wszystkich, kapele samygo.

Nr. 64.
Staro swasko, wyjdźta dó nos,
Weź kieliska, pocenstuj nos,
Weź kieliska nieduzygo,
Pocynstój nos do jednygo.

Nr. 65.
A dziń dobry stary swasce, dzień dobry!
Napima sie gorzołecki ty dobry.

„Stara swaska,“ złożywszy się z drużbą, podejmuje grono weselników kawą, chlebem i wódką. Po śniadaniu wracają do rodziców panny młodej. Tu znów drugie śniadanie, tym razem sutsze, bo składa się z flaków, jagieł, chleba i wódki. Dobrze najadszy się, wyruszają wszyscy do karczmy smardzewskiej i jak zwykle ze śpiewem:

Nr. 66.
Z tamty strony pórki
Pasie Maryś wołki.
Chciał ji chłopok zajońć, a óna [mu nie dała.
— A ty, moja Maryś,
Musiś mojom być!
—Som na boru syski.
Na boru kamyski,
Na ogrodzie lescyna;
—Coś ty, chłopce, zrobił.
Coś mie nie ułowił,
Jak jo wołki posała?
—Bołym sie grzychu
I ludzkigo śmichu,
Bobyś była płakała.

W karczmie bawią się ochoczo, bo im skrzypek, mając już od wódki ociężałą głowę, „ino incy okrongloki i polecki rznie.“ I tak bawią się do nocy; aż tu z domu ktoś przychodzi i donosi im, że obiad już gotowy. Tańce zaprzestają huczeć, piosnka tylko brzmi dalej—z nią powracają do domu, a przyszedszy, zajadają takiż obiad, jak dnia poprzedniego. Gdy wszyscy najedli się, młodziani wynoszą stoły, zostawiając tylko jeden mały, druchny zaś izbę zamiatają. „Stara swaska,“ panna młoda, drużba i pan młody zasiadają przy tym stole; na nim drużba stawią tuż przed sobą kwartę wódki, zaś przed panną młodą leży talerz przykryty chusteczką, na chusteczce drugi talerz, dnem do góry zwrócony. Młodziani tak troskliwie, jak nigdy, usługują przy tym stole: to pytają się panny młodej, czy jej czego nie potrzeba, to nowożeńca, to znów drużby, to „starej swaski;“ choć odpowiedź przeczącą zawsze otrzymują, za pytanie jednak każde wódki kieliszek dostają; a gdy wszystką wypiją, która była przed drużbą, nowożeńcy powstają, by zatańczyć „chodzónygo.“ To mężczyźni, to kobiety odbijają pannę młodą; gdy mężatki z nią tańczą, chcą ją za stół znowu wypchnąć, ale im druchny i młodziani przeszkadzają. Gdy kobiety celu swego dopięły, wnet ucieka pan młody i gdzieś dobrze się chowa, a młodziani biegną za nim i starannie szukają, bo gdy nie mogą go znaleźć, muszą dać weselnikom kwartę wódki. Druchny też wychodzą, by, z głowy zdjąwszy wstążki, powrócić z innemi kobietami śpiewać pannie młodej do oczepin:

Nr. 67.
A do sici, ty malutko, do sici!
Niek ci sie tyn wionysek nie świci,
Boć sie just niemało naświcioł,
Jak ci sie tyn kawalir zalicoł.

Nr. 68.
A nie wis ty, młody panie,
Co sie dzisiej z tobom stanie:
Młodom panne ocepimy,
Ciebie dzisiej powiesimy
Powiesimy cie u laty
Za tyn łeb koltuniaty.

Nr. 69.
Bydzies wiedziała, dziewucho, co to wydanie,
Ino przydzie opłakować kozde śniodanie;
Bydzies wiedziała, wiedziała, co to chłop znacy,
Ino pódzie do synecku, rubelka straci;
Bydzie ci bida, dziewucho, bydzie ci bida,
Ino pódzies soli kupić do Mośka Żyda.

Nr. 70.
A żebyś ty, chmielu, na te tycki nie loz,
Nie robiłbyś ty z paninecek niewiost;
O chmielu, o mieboze,
Co na dół, to po górze,
O chmielu mieboze!
Alę ty, chmielu, na tycki włazis,
Niejedne paninke z tego świata zdradzis;
O chmielu, o mieboze, i t. d.
O chmielu, chmielu, ty pochnionce ziele,
Potrzaby mi cie na kożdom niedziele;
O chmielu, o mieboze, i t. d.
Chodziła Marychna po wysoki górze,
Nosiła wionysek na niedbawnym śnurze—
O chmielu, o mieboze, i t. d.
Nosiła, nosiła, nosiła indency,
Złapoł ci jom chłopok, tyn chłopok stenpiency
O chmielu, o mieboze, i t. d.
Oddej mi go, oddej, mnie ubogi sirocie,
Szukej sobie taki, co chodzi we złocie;
O chmielu, o mieboze, i t. d.
Zebyś ty była ubogo sirota,
Nie miałabyś ty wionka ze scyrego złota;
O chmielu, o mieboze, i t. d.
Miałabyś ty, miała z ty drobny rutecki,
Jak przed inne lata te drugie dziwecki,
O chmielu, o mieboze, i t. d.

„Stara swaska“ zdejmuje z głowy panny młodej koronę i wstążki i wkłada jej swój duży czepek, który zwą „kopką.“ Wtedy jedne z kobiet, krzyczą: „Ładnie i (jej)! dobrze i (jej)!“ drugie zaś: „Brzydkoi i (je)>, nieładnie i (jej)!“ Więc panna młoda czepek szybko zdejmuje i w swój fartuch go kładzie. Znowu inna kobieta wkłada jej na głowę swoją kopkę, ale tę również panna młoda zdejmuje, obok pierwszej składając; i tak po kolei podchodzą kobiety, które czepek zamiar dać mają; panna młoda każdą „kopkę“ ze swej głowy zrzuca, aż gdy widzi, że już żadnej nie dostanie, pozostaje w ostatniej, włożonej na jej głowę, a kobiety wtedy krzyczą: „Ładnie i (jej)! dobrze i (jej)!“ „Stara swaska,“ oczepiwszy pannę młodą, śpiewa:

Nr. 71


Zlitujcie sie nad tom sowom, {Stara swaska mówi przeciągle,
Co stoi z gołom głowom, {zwracając się do
Dejcie i (jej), dejcie i (jej)... {weselników.

Więc każda para weselników, która czepka nie dała, teraz składa rubla na talerz wierzchni; parobczaki i dziewczęta choć po groszy kilkadziesiąt kładą tamże „na cepysek“ dla panny młodej, która każdy datek z dna talerza wierzchniego wnet na talerz spodni, chusteczką okryty, zrzuca; pan młody, odnaleziony przez młodzianów, po długim targu kładzie rubla na talerz. Gdy już wszyscy złożyli swe datki na czepek, śpiew powyższy zacicha, i znów inne piosnki brzmią:

Nr. 72
Ubyła, ubyła z panińskiego stada.
Przybyła, przybyła kobitom somsiada.

Nr. 73.
Juześ nie nasa, Marysiu, juześ nie nasa,
Ino tego Józinka, tego gikasa.

Nr. 74.
Idźcie, druchny, świńskom drogom,
Gdzieś ta działy panne miodom?
— Świńskom drogom nie pódzimy,
Panne młodom nalizimy;
A idźcie wy, stare liry,
Kiedyście jom ocepiły;
Wdziołyśta i (jej) takie sito,
Co leciało groch i żyto.

Nr. 75.
A bodeśta baby pozdychały,
Ześta nom jom tak zababały,
Wdziołyśta i (jei) to cepcysko.
Musi kochać to chłopisko.

Nr. 76.
Zebym jo wiedziała drózke do doliny,
Pisałabym listy do swoi rodziny.
Rodzinecko moja, nie wis co sie stało.
Dziś i wcora frasunek mom,
Frasunek, frasunek, ale tyz niemały,
A bo mie odjizdzo mój Józiu kochany,
Odjizdzo, odjizdzo, drobne listy pise.
Nadobno dziewcyna dzieciontko kołyse.
Kołyse, kołyse i zacyła płakać:
—Abo mi wionek wróć, abo mi go zapłać.
—Wrócić ci nie wróce, płacić ci nie myśle,
Sinde na konika, pojade za Wisłe.
—Jedź-ze mi, jedź-ze mi, ale nie tutendy,
Bobyś mi połomoł u lewendy remby;
Połomies, połomies, straciłeś mnie duse,
A tero mie nie kces!
—Bo jo cie to stracił? Samaś sie straciła:
Ciemno nocka była, tyś po ni chodziła,
Pijałaś, hulałaś, jak nie paninecka.

Drużba z panną młodą już też idzie w tany, a raz w koło przetańczywszy, oddaje ją panu młodemu, więc nowożeniec chce też sunąć w pląsy z żoną swoją, ale, niestety, żona jego kuleje, a nieszczęście to tym większe, że z innemi idąc w tany, panna młoda nogi ma zupełnie zdrowe. Choć pan młody ponawia swoją próbę razy kilka, jednak zawsze nadaremnie; aż gdy matka panny młodej zatańczy ze swą córką i odda ją zięciowi, wtedy żona jego przestaje kulać. Weselnicy krzyczą: „O nadała sie! dobre bydle, nie kulawe!“ Nowożeńcy z radością do swej matki podchodzą, po rękach ją całują i za nogi ściskają. Dawniej wszystkim weselnikom również dzięki składali; dziś ten zwyczaj zaniechany, gdyż, jak starzy utrzymują, „panny młode tero zhardziały.“ Weselnicy, wypiwszy sporo wódki po oczepinach i przejadszy trochę mięsa, wracają do swych domów, by się przespać. Już z nocy pomroków wynurzył się dzień trzeci—dzień ostatni godów weselnych, budząc z ciężkiego snu śpiących po różnych chatach biesiadników; więc „do dómu weselnygo“ znów się wszyscy schodzą, każdy niosąc sobie kwartę wódki i duży bochenek chleba na śniadanie, a na obiad gęś lub mąkę, albo też pół rubla, który wręczają gospodyni domu. I znów w chacie przy dźwiękach muzyki brzmią ochocze pląsy i wesołe śpiewy. Obiad składkowy kończy uczty. Przed wieczorem biesiadnicy rozchodzą się do swych domów, a wiatr daleko unosi chrapliwe dźwięki ostatniej piosnki weselnej:

Nr. 77.
Boże mój, Boże mój kochany!
Coś ty taki podziobany?
Cy na tobie groch młócili?
Cy cie w niwec obrócili?

W niedzielę pierwszą po godach weselnych mężatka młoda ze starą swaską śpieszy do parafji swojej na błogosławieństwo czyli „wywodziny.“ Z kościoła do domu swego wraca, gdzie w gronie nielicznym zaproszonych gości skromny obiad zajada.
Podaję jeszcze kilka piosnek, śpiewanych również w dni weselne podczas tańca w karczmie, lub w domu:

Nr. 78.
Jedzie mój, jedzie mój, co jo go poznała,
Wywija chusteckom, co jo mu jom dała,
Wywija chusteckom z cerwónym wysyciem,
Com jo mu jom dała, jak była dziewcynciem.

Nr. 79.
Pod borym, pod lasym taterecke kosi,
Rozgniwałam chłopca—któż mi go przeprosi?
Jo go nie przeprose, bo by mie styd było;
Powim mu dziń dobry, to mu bydzie miło.

Nr. 80.
Kumo moja, kumo powidz-ze kumowi:
Niek sie nie zalico mymu fartuskowi,
Bo mój fartusek złotym wysywany—
Niek sie nie zalico kumulek kochany!

Nr. 81.
Na Podolu biołny kamiń,
Podolonka siedzi na nim,
Przysed dó ni Podoliniec,
Ukłónił i (jej) sie o winiec.
—Jobym ci swój winiec dała,
Bym sie męża 1) nie bojala.
—Otruj, otruj męża swygo.
Bydzies miała mie samygo.
—Abo jo wim, cym to trujom:
Cy zbirajom, cy kupujom?
—Idź do sadu, do moigo,
Narwi zielo jadowygo
I nasiekoj drobniusińko,
I nagotuj słodziusińko,
Narób piwa we śklonicy,
Zaniś je do piwnicy.
Przyjedzie mąż z pola, struduje sie:
- Żóno moja, pić mi sie chce.
—Idź-no, mężu, do piwnicy,
Jest ta piwo we śklonicy.
Pije jedne—nic to z tego,
Pije drugom—co takigo?
Pije trzeciom—z kónia leci:
— Żóno moja, dbej o dzieci!
—Zebym na twe dzieci dbala,
Bym ci jadu nie dawała.
Pise listy do do miłygo:
Umar mi mąż—co takigo?
A miły i (jej) odpisuje,
Za i (jej) grzecnoś dzinkuje:
Otrułaś męża swygo,
Otrułabyś mie samygo.

Nr. 82.
Cinzko niedolo-niedolo, cinzko niedolo,
Samo dziwce idzie do dóm, a mnie niе woło;
Cinzko, nie leko, nie leko, cinzko, nie leko:
Pokochołem, do kochanio bardzo daleko;


1) ę w wyrazie męża, czytać jak yn.

Choćbym wołał, nie usłysy,
Bydzie myśloł, ze tko insy,
Choćbym strzelił, to sie boje,
Bobym zabił dziwce moje.

Nr. 88.
Choćby jo jeździł we dnie i w nocy,
Choćby wyjeździł kóniowi ocy,
Jednak mojom musis być,
Mojom wolom ucynić.
A zrobie jo sie drobnom ptoszynom,
Byde lotała gęstom trzewinom,
Jednak twojom nie muse być,
Woli twoi ucynić.
Majońć to cieśle takie topory,
Co wycinajom lasy i bory,
Jednak mojom musis być,
Mojom wolom ucynić.
A zrobie jo sie drobnom rybeckom,
Byde lotała ostrom wodeckom,
Jednak twojom nie muse być,
Woli twoi ucynić.
Majońć to rybocy takie siotecki,
Go wyłapujom drobne rybecki,
Jednak mojom musis być,
Mojom wolom ucynić.
A zrobie jo sie dzikim kocorym,
Byde pływała środkim jeziorym.
Jednak twojom nie muse być,
Woli twoi ucynić.
Majońć to strzelce takowe strzelby,
Co to strzylajom kocorom we łby,
Jednak mojom musis być,
Mojom wolom ucynić.
A zrobie jo sie dzikim gołymbiem,
Byde lotała wyży nad dymbem,
Jednak twojom nie muse być,
Woli twoi ucynić.
Majońć jastrzembie takowe dzióbecki.
Co wyłapujom te gołombecki,
Jednak mojom musis być,
Mojom wolom ucynić.
A zrobię jo sie złotym piestrzyńcem,
Byde sie turlać środkiem dziedzińcem,
Jednak twojom nie muse być,
Woli twoi ucynić.
Majońć to ludzie takowe ocy,
Bydom widzieli co sie to tocy.
Jednak mojom musis być.
Mojom wolom ucynić.
A zrobie jo sie gwiozdom na niebie,
Byde świciała ludziom w potrzebie.
Jednak twojom nie muse być,
Woli twoi ucynić.
A dom dziadom kawołek chleba, -
Co mi wyzdobiom te gwiazde z nieba,
Jednak mojom musis być,
Mojom wolom ucynić.
Napiccie chleba, różnych piecyni,
Niek sie tyn ultaj ze mnom ożyni;
Napiccie chleba, różnych kołocy,
Niek sie tyn ultaj ze mnom urocy.

Nr. 84.
Pojechoł pon z chartami na pole
I zostawił przy dworze pachole,
Zeby pachole tak dworu dojrzało;
A pachole tak dworu dojrzało,
Bo krawcyka z paniom ujrzało.
Dali pachole
W pogoń za panym w pole.
Dogónił w Krakowie na moście:
„Niek sie pon wróci i wszyscy goście,
Pani z krawcykiem w pokoju.“
A jeżeli mi państwo nie wierzycie,
To wom pokoze krawieckie nożyce;
Pani z krawcykiem w pokoju.
Przyjechoł pon w to nowe podwórko
I zapukoł w to cimne okinko:
„Cy ty, żóno, śpis, cy cujes,
Cy krawcyka szanujes“
A pani sie tak cinsko przelinkła,
Oz na rymby spódnicke oblekła.
„Podejcie mi skórzane torybki,
A pójdę jo z celodkom na rybki,
Tym jo pana przeprose.“
„A nie tero na rybki chodzom,
A przódy sie z krawcykiem ugodzom.“
„Podejcie mi skórzane trzewicki,
A pójdę jo z celodkom do pszenicki,
Tym jo pana przeprose.“
„A nie tero do pszenicki chodzom,
A przódy sie z krawcykiem ugodzom.“
„Podejcie mi z topoli liści,
Byde pisała do rodziny listy,
Zeby sie rodzina zjechała,
I mnie ze sobom zabrała “
Jesce sie rodzina nie zjechała,
Just pani na marach lezała.

Tak mijają dni weselne. Z ostatnim oddźwiękiem piosnki weselnej wracają znowu dla nowożeńca zwiększone troski o byt, a z nich najpierwszą jest pozyskanie przyobiecanego za żoną posagu, szczególnie, jeżeli dla uniknięcia kosztów, przed ślubem nie był u rejenta warowany. Ileż to razy się zdarza, że rodzice przed ślubem córce wiele dać obiecują, po ślubie wszystkiego odmawiają, nie zważając na wypływające stąd skutki. Nowożeniec, zawiedziony w nadziejach swych, nie dość, że przeklinać będzie przybranych rodziców, lecz jeszcze gniew swój da odczuć niewinnej żonie, i ta błąd, przez rodziców popełniony, musi odcierpieć w bezustannych kłótniach i bójkach domowych, często będąc przez męża wypędzaną z domu i znosząc pogardę całej rodziny mężowskiej. Nawet silny organizm chłopki naszej ugnie się nieraz pod nawałem tych cierpień i przedwczesną śmierci zgotuje ofiarę. Mąż poniewczasie będzie opłakiwał stratę żony, a więcej, jeszcze łez z oczu jego wyciśnie myśl o stracie pieniędzy, na którą pogrzeb, a w następstwie powtórne ożenienie się narazi go z pewnością. To też śpiesznie w zmartwieniach swych stara się pocieszyć nową narzeczoną, niekiedy już w tygodni sześć po śmierci żony pierwszej, jeśli śmierć ta wypadła w czasie do zawierania małżeństw przyjętym, którym jest karnawał, czas od Wielkiej Nocy do rozpoczęcia robót w polu i czas po wykopaniu kartofli.
Władysław Burzeński.
 
Goniec Sieradzki 1929 nr 276 

— (s) „Pierzaki" mają broń. W nocy z 25 na 26 bm. nieznani narazie złodzieje wkradli się do mieszkania gospodarza Bronisła[wa] Doleckiego we wsi Osiniec gm. Charłupia Mała, któremu zrabowali 2 pierzyny i 6 poduszek i poszli. W czasie gdy już odchodzili obudził się jeden z domown[ików], i wszczął alarm. Dalecki pobiegł do swego krewnego do pobliskiej wsi i w czasie pogoni natknął się na złodzieji niosących jego pościel.
Złodzieje widząc biegnącego Daleckiego dali do niego kilka strzałów, lecz na szczęście żadna kula nie trafiła go.
Złodzieje uciekając łupu jednak nie porzucili.
O powyższem Dalecki zameldował policji na posterunku we Wróblewie, która prowadzi energiczne dochodzenie w celu wykrycia zuchwałych „pierzaków”.

Echo Sieradzkie 1933 1 marzec

SPRAWOZDANIE
UDANE POLOWANIA KÓŁKA MYŚLIWSKIEGO W WRÓBLEWIE.
W Wróblewie istnieje Kółko Myśliwskie od 1925 roku, które dysponując terenem polowania o przestrzeni 5350 hektarów, rok rocznie w czasie dozwolonym urządza polowanie „w kotły".
W sezonie 1932-33 r. urządzono polowania na niżej wymienionych terenach z następującemi wynikami:
W dniu 14 grudnia polowano na terenach pól Charłupia - Mała i Łosiniec, w 15 flint zabito 60 zajęcy; królem polowania został p. Józef Piestrzyński mając na rozkładzie 8 zajęcy. Koszt jednego zająca wynosi 9 złotych.
W dniu 17 grudnia polowano na terenach pól Sadokrzyce i Tokarzew, w 13 flint zabito 50 zajęcy; królem polowania został p. Zygmunt Proszewski, mając na rozkładzie 9 zajęcy, koszt zająca wynosi 7 zł. 20 groszy.
W dniu 21 grudnia polowano na terenach pól Chojno, w 13 flint zabito 27 zajęcy: królem polowania został p. Zygmunt Wojciechowski, mając na rozkładzie 4 zające, koszt zająca wyniósł myśliwego zł 14 gr. 50.
W dniu 24 grudnia polowano na terenach pól Wólka, w 14 flint zabito 18 zajęcy; królem polowania został p. Józef Nowak, mając na rozkładzie 4 zające, koszt zająca wynosi zł. 7.
W dniu 31 grudnia polowano na terenach pól Charłupia Wielka, w 16 flint zabito 60 zajęcy: królem polowania został p. Zygmunt Wojciechowski, mając na rozkładzie 8 zajęcy, koszt zająca wynosi 6 zł. 30 gr.
W dniu 7 stycznia polowano na terenach pól Wróblew, Dąbrówka i Próchna, w 18 flint zabito 60 zajęcy; królem polowania został p. Zygmunt Proszewski, mając na rozkładzie 9 zajęcy, koszt zająca wynosi 6 zł. 90 gr.
W roku ub. wzięto obwód łowiecki: Wróblew i Próchna na lat 6, przestrzeni 600 hektarów za 1225 zł.
Członków rzeczywistych jest 22.

Obecny zarząd stanowią pp. Marian Andrzejak prezes, Walenty Miłek zastępca, Stefan Perke sekretarz i Zygmunt Wojciechowski skarbnik i gospodarz - łowczy.

Łódzki Dziennik Urzędowy 1933 nr 21

ROZPORZĄDZENIE WOJEWODY ŁÓDZKIEGO
z dn. 19 październ. 1933 r. L. SA. II. 12/14/33
o podziale obszaru gmin wiejskich powiatu sieradzkiego na gromady.
Po wysłuchaniu opinji rad gminnych i wydziału powiatowego, zgodnie z uchwałą Wydziału Wojewódzkiego z dnia 18 października 1933 r. na podstawie art. 107 ustawy z dnia 23. III. 1933 r. o częściowej zmianie ustroju samorządu terytorjalnego (Dz. U. R. P. Nr. 35, poz. 294) postanawiam co następuje:
§ 1.
V. Obszar gminy wiejskiej Charłupia-Mała dzieli się na gromady:
7. Łosieniec, obejmującą: wieś Łosieniec, kolonję Łosieniec.
§ 2.
Wykonanie niniejszego rozporządzenia powierza się Staroście Powiatowemu Sieradzkiemu.
§ 3.
Rozporządzenie niniejsze wchodzi w życie z dniem ogłoszenia w Łódzkim Dzienniku Wojewódzkim.
Wojewoda:
wz. (—) A. Potocki
Wicewojewoda



Echo Łódzkie 1933 maj

Nieludzki czyn wójta. Strzał nieszczęśliwego ojca w obronie syna.

Sieradz, 19 maja. (Od wł. kor.) Na wójta gminy Charłupia-Mała pod Sieradzem, Walentego Miłka zam. we wsi Łosiniec po sprzeczce rzucił się jego własny syn Stanisław lat 25 i począł go dusić.
W pewnym momencie rozwścieczony syn usiłował uchwycić siekierę, lecz mu matka z córką przeszkodziły. W pewnej chwili wójt z trudem wyswobodził sie z rąk syna i chwycił wiszącą na ścianie fuzję. Syn widząc grożące mu niebezpieczeństwo stchórzył i zbiegł do sąsiedniego pokoju. W chwili gdy zamykał drzwi na klucz padł strzał-nabój przebił drzwi na wylot, lecz na szczęście zwyrodniałego syna nie trafił.
Jak zeznaje ojciec, syn nie chciał pomagać mu w gospodarstwie i stale okradał go, a za skradzione pieniądze pił na umór.
W krytycznym dniu zabrał ojcu ostatni worek mąki i sprzedał.
Dodać należy, że przed dwoma laty, Stanisław pobił ojca ciężko orczykiem. Syna-tyrana aresztował posterunek P.P. w Wróblewie.

Echo Łódzkie 1939 kwiecień

Straszna śmierć niepodległościowca pod kołami samochodu.

Sieradz, 26.4.-Na szosie pod Sieradzem miał miejsce tragiczny wypadek powstały wskutek nieostrożnej jazdy, ofiarą którego padł gospodarz wsi Osiniec, gm. Charłupia Mała-Jan Jasiak, uczestnik walk o niepodległość. Jadąc rowerem spotkał swego sąsiada Bolesława Bazeli zdążającego do Sieradza wozem, przy czym rozpoczął rozmowy trzymając się ręką wozu z lewej strony.
W pewnym momencie nadjechało auto ciężarowe. Jasiak usiłował przejechać się na brzeg lewy szosy i wpadł pod samochód, odnosząc ciężkie rany, tak, że po przewiezieniu do szpitala zmarł.
Szofer usiłując wyminąć niefortunnego cyklistę wpadł na wóz i go poważnie uszkodził.
Szofera zatrzymano.
Dochodzenie prowadzi policja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz