Taryfa
Podymnego 1775 r.
Siemkonice,
wieś, woj. sieradzkie, powiat radomszczański, własność
szlachecka, 70 dymów.
Tabella miast, wsi, osad Królestwa Polskiego 1827 r.
Siemkowice, województwo
Kaliskie, obwód Piotrkowski, powiat Radomski, parafia Siemkowice,
własność prywatna. Ilość domów 49, ludność 450, odległość
od miasta obwodowego 8.
Słownik Geograficzny:
Siemkowice, Siemikowice, w XVI w. Szamicowicze, Szyamicovicze, wś i fol., pow. wieluński, gm. i par. Siemkowice, odl. 26 w. od Wielunia, około 42 w. od Radomska i Częstochowy, posiada kościół par. murowany, szkołę początkową, urząd gminny, 118 dm., 803 mk. (9 dm., 52 mk. na folw.). W 1827 r. było 49 dm., 450 mk. Dobra S. składały się w 1882 r. z folw.: S., Kleszczowiec, Miedzno, Łukomierz; osad młyn.: Łukomierz, Kij, Jarząb i Papierek, rozl. mr. 3439: fol. S. gr. or. i ogr. mr. 647, łąk mr. 185, past. mr. 87, lasu mr. 1331, nieuż. mr. 106; bud. mur. 9, drewn. 14; płodozm. 4 i 7-pol.; fol. Kleszczowiec gr. or. i ogr. mr. 128, łąk mr. 32, past. mr. 85, lasu mr. 19, nieuż. mr. 11; bud. drew. 3; fol. Miedzno gr. or. i ogr. mr. 161, lasu mr. 11, nieuż. mr.10; bud. mur. 2, drewn. 1; fol. Łukomierz gr. or. i ogr. mr. 235, łąk mr. 41, past. mr. 45, lasu mr. 8, nieuż. mr. 23; bud. mur. 3, drewn. 8; w osadach młyn. gr. or. i ogr. mr. 152, łąk mr. 40, past. mr. 49, lasu mr. 3, nieuż. mr. 29; bud. drewn. 15; lasy nieurządzone, 4 młyny. Wś S. os. 54, mr. 871; wś Łukomierz os. 5, mr. 122. Jest to starożytna osada w dawnej ziemi wieluńskiej, położona około mili na płn.-zachód od Biały i Pajęczna. Leży ona na wyżynie, stanowiącej dział wodny Warty i Widawki. W 1875 r. na stokach wzgórza po nad łąką zwaną Cichówka, przy drodze do Chorzewa, odkryto cmentarzysko odwieczne. Prof. Pawiński rozkopał tu około 40 grobów z popielnicami i zebrane urny pomieścił w zbiorze starożytności przy uniwersytecie warszaw. Wedle tradycyi zapisanej przez Okolskiego S. były jedną z posiadłości wychodźcy czeskiego Wrszowca h. Oksza, który w XII w. miał tu osiąść (por. Radoszewice). Niewiadomo kiedy powstała tu parafia i kościół. Na początku XVI w. prawo patronatu mają dziedzice S. i Radoszewic. Kościół był p. w. św. Marcina. Zarówno łany kmiece jak i folw. dawały dziesięcinę pleban. miejscowemu. Za meszne dawano po korcu żyta z łanu i za kolędę po groszu z domu. W 1548 r. utworzono przy kościele bractwo Bożego Ciała. Dziedzice wsi przyjęli protestantyzm, lecz przy końcu XVI w. wrócili znów do katolicyzmu. Ze Siemikowską ożenił się Marcin Bielski, poeta i historyk, siedzący w poblizkiej Biały. W 1603 r. Siemikowscy uposażyli przy kościele altaryę św. Maryi Magdaleny. Według wizytacyi z 1765 r. część kościoła nowsza została dobudowana kosztem parafian ze wsi Lipnik (Łaski, L. B., I, 535 i przyp. wydawcy). W 1879 r. stanął nowy murowany kościół o trzech nawach, 60 łokci długi a 25 szeroki. Na kościele wieża basztowa ośmiokątna, 75 łokci wysoka. Dach blaszany. Wewnątrz kościół olejno malowany; w ołtarzach obrazy pędzla Hadziewicza (przeważnie). Konsekracyi dopełnił arcybiskup warszawski Popiel 22 maja 1880 r. Dwór dzisiejszy stoi na miejscu dawnego obronnego zameczku, oblanego zewsząd wodą. Do końca XVII w. mieszkali tu Siemikowscy, po nich w XVIII w. Święciccy, obecnie Karśniccy. S. par., dek. wieluński, 3050 dusz. S. gmina należy do s. gm. okr. IV w Działoszynie, st. p. w Działoszynie. Gm. ma 14,537 mr. obszaru, 401 dm. (29 mur.) i 2894 mk. (1414 meż., 1480 kob.). Opis kościoła i wsi podał kś. Justyn Gryglewski w Tygod. Powszech. z 1881 r. Nr. 49 i Przegląd Katol. Nr. 31 z 1880 r. i Nr. 35 z 1886 r. Br. Ch.
Spis 1925:
Siemkowice, wś i folw., pow. wieluń, gm. Siemkowice. Budynki z przeznaczeniem mieszkalne wś 141 (w tem 1 budynek niezamieszkały), folw. 13. Ludność ogółem: wś 842, folw. 189. Mężczyzn wś 394, folw. 88, kobiet wś 448, folw. 101. Ludność wyznania rzymsko-katolickiego wś 820, folw. 182, ewangelickiego folw. 7, prawosławnego wś 1, mojżeszowego wś 21. Podało narodowość: polską wś 842, folw. 189.
Wikipedia:
Siemkowice (Siemikowice)-wieś w Polsce położona w województwie łódzkim, w powiecie pajęczańskim, w gminie Siemkowice. W latach 1975-1998 miejscowość administracyjnie należała do województwa sieradzkiego. W jej pobliżu znajduje się stacja kolejowa Chorzew Siemkowice. Tereny gminy obejmują prastare ziemie nadwarciańskie. Historia Siemkowic wiąże się z Bolesławem Krzywoustym. Wg Marcina Bielskiego Jan Werszowiec (Werszowic, Wrszowic, Wierszowiec, Wrsowicz) zabił w XI wieku w oblężęniu Wrocławia księcia czeskiego Świętopełka Przemyślidę i ze swoim oddziałem przeszedł na stronę Polaków przyczyniając się walnie do ich zwycięstwa. Król Bolesław III Krzywousty nagrodził go za ten czyn ziemią, do należała również wieś Siemkowice. Z biegiem czasu potomkowie protoplasty rodu Okszyców podzielili się wsiami i od ich nazw przyjęli nazwiska, stąd Okszyńscy, Radoszewscy, Błeszyńscy i Siemkowscy. Tak więc już w 2 poł. XV w. Siemkowice należały do Siemkowskich h. Oksza. Z tego rodu pojął żonę Marcin Bielski, kronikarz z Białej, gdzie osiadł na stałe w majątku żony. O tym, że Siemkowscy byli posiadaczami wsi jeszcze w XVI w., świadczy kamienna tablica wmurowana w ścianę kościoła z postacią rycerza i napisem po łacienie (w tłumaczeniu: "Tu spoczywa W. Pan Jerzy Siemkowski R. 1564"). Kolejnymi właścicielami wsi byli Święccicy h. Jastrzębiec, a od XVIII/XIX w. do 1945 r. rodzina Fundament-Karśnickich również h. Jastrzębiec. Warto odnotować, iż w 5 października 1900 r. spaliła się prawie cała wieś z wyjątkiem kościoła, dworu i kilku zabudowań gospodarczych. Już Werszowicowie "postawili tu mocny zameczek na wyspie między wody". Najstarsza faza dworu obronnego pochodzi zapewne z lat 1441-56. Obiekt został rozbudowany w poł. XVII w. i przebudowany w XVIII i poł. XIX w. Wzniesiono go na planie kwadratu, jest parterowy i podpiwniczony. W części wsch. posiada grube mury z kamienia polnego, będące pozostałością budowli XV-wiecznej. Zachowały się renesansowe obramienia okienne, cztery kamienne portale, nadproża wsparte na kroksztynach oraz w jednej z izb profilowana belka drewniana z data "1692". Odrestaurowany w l. 1952-3. Obok murowanego dworu – zameczku, do niedawna (ok. 1990 r.) istniał typowy dworek szlachecki z XVIII w. Obok miejsca gdzie stał pozostała lipa szerokolistna o wysokości pona 20 m i ponad 750 cm w obwodzie. Kościół św. Marcina zbudowano w 1879 r. na miejscu poprzedniego z 1603 r. Dobudowany jest do monumentalnej wieży (dołem czworobocznej, górą – ośmiobocznej) stanowiącej pozostałość najstarszego kościoła gotyckiego, zapewne z XV w. Najstarszymi zabytkami są renesansowe płyty nagrobne z XVI w. Jerzego Siemikowskiego i Zofii z Bielskich Boguckiej, wmurowane w ściany nawy i zasłonięte konfesjonałami, oraz obrazy Rafała Chadziewicza z XIX w. Do 1985 r. w kościele było jeszcze kilka tablic epitafijnych zdobionych kolorowymi herbami, wśród nich – tablica poświęcona pamięci Ludwika Niemojowskiego, katorżnika, a potem warszawskiego literata. Według rejestru zabytków KOBiDZ na listę zabytków wpisane są obiekty: wieża kościoła parafialnego, XV w., nr rej.: 565-XIV-68 z 9.01.1951 oraz 251 z 31.08.1967, dwór obronny, koniec XVII w., nr rej.: 651 z 31.08.1967, park, nr rej.: P-XIV-1 z 21.12.1946
Elżbieta Halina Nejman Majątki (Szlachta Sieradzka XIX wieku Herbarz)
Siemkowice (Siemikowice)-wieś w Polsce położona w województwie łódzkim, w powiecie pajęczańskim, w gminie Siemkowice. W latach 1975-1998 miejscowość administracyjnie należała do województwa sieradzkiego. W jej pobliżu znajduje się stacja kolejowa Chorzew Siemkowice. Tereny gminy obejmują prastare ziemie nadwarciańskie. Historia Siemkowic wiąże się z Bolesławem Krzywoustym. Wg Marcina Bielskiego Jan Werszowiec (Werszowic, Wrszowic, Wierszowiec, Wrsowicz) zabił w XI wieku w oblężęniu Wrocławia księcia czeskiego Świętopełka Przemyślidę i ze swoim oddziałem przeszedł na stronę Polaków przyczyniając się walnie do ich zwycięstwa. Król Bolesław III Krzywousty nagrodził go za ten czyn ziemią, do należała również wieś Siemkowice. Z biegiem czasu potomkowie protoplasty rodu Okszyców podzielili się wsiami i od ich nazw przyjęli nazwiska, stąd Okszyńscy, Radoszewscy, Błeszyńscy i Siemkowscy. Tak więc już w 2 poł. XV w. Siemkowice należały do Siemkowskich h. Oksza. Z tego rodu pojął żonę Marcin Bielski, kronikarz z Białej, gdzie osiadł na stałe w majątku żony. O tym, że Siemkowscy byli posiadaczami wsi jeszcze w XVI w., świadczy kamienna tablica wmurowana w ścianę kościoła z postacią rycerza i napisem po łacienie (w tłumaczeniu: "Tu spoczywa W. Pan Jerzy Siemkowski R. 1564"). Kolejnymi właścicielami wsi byli Święccicy h. Jastrzębiec, a od XVIII/XIX w. do 1945 r. rodzina Fundament-Karśnickich również h. Jastrzębiec. Warto odnotować, iż w 5 października 1900 r. spaliła się prawie cała wieś z wyjątkiem kościoła, dworu i kilku zabudowań gospodarczych. Już Werszowicowie "postawili tu mocny zameczek na wyspie między wody". Najstarsza faza dworu obronnego pochodzi zapewne z lat 1441-56. Obiekt został rozbudowany w poł. XVII w. i przebudowany w XVIII i poł. XIX w. Wzniesiono go na planie kwadratu, jest parterowy i podpiwniczony. W części wsch. posiada grube mury z kamienia polnego, będące pozostałością budowli XV-wiecznej. Zachowały się renesansowe obramienia okienne, cztery kamienne portale, nadproża wsparte na kroksztynach oraz w jednej z izb profilowana belka drewniana z data "1692". Odrestaurowany w l. 1952-3. Obok murowanego dworu – zameczku, do niedawna (ok. 1990 r.) istniał typowy dworek szlachecki z XVIII w. Obok miejsca gdzie stał pozostała lipa szerokolistna o wysokości pona 20 m i ponad 750 cm w obwodzie. Kościół św. Marcina zbudowano w 1879 r. na miejscu poprzedniego z 1603 r. Dobudowany jest do monumentalnej wieży (dołem czworobocznej, górą – ośmiobocznej) stanowiącej pozostałość najstarszego kościoła gotyckiego, zapewne z XV w. Najstarszymi zabytkami są renesansowe płyty nagrobne z XVI w. Jerzego Siemikowskiego i Zofii z Bielskich Boguckiej, wmurowane w ściany nawy i zasłonięte konfesjonałami, oraz obrazy Rafała Chadziewicza z XIX w. Do 1985 r. w kościele było jeszcze kilka tablic epitafijnych zdobionych kolorowymi herbami, wśród nich – tablica poświęcona pamięci Ludwika Niemojowskiego, katorżnika, a potem warszawskiego literata. Według rejestru zabytków KOBiDZ na listę zabytków wpisane są obiekty: wieża kościoła parafialnego, XV w., nr rej.: 565-XIV-68 z 9.01.1951 oraz 251 z 31.08.1967, dwór obronny, koniec XVII w., nr rej.: 651 z 31.08.1967, park, nr rej.: P-XIV-1 z 21.12.1946
Elżbieta Halina Nejman Majątki (Szlachta Sieradzka XIX wieku Herbarz)
SIEMKOWICE par. Siemkowice, p. pajęczański, siedzieli tu Siemikowscy po nich Święciccy, a następnie do 1945 roku Karśniccy. W 1879 roku wybudowano nowy, murowany kościół z ośmiokątną wieżą. W roku 1815 Siemkowice mają 152 włóki i 24 mg chełmińskie 36 półrolników, 7 zagrodników i 23 komorników, 8 czynszowników(2 młynarzy, borowy, karczmarz, ślusarz, szewc), Chorzew 96 włók i 24 mg, f-k Dylów i wieś Wręczyce 74 hub. Na dobra w 1882 roku składały się; folwark Siemkowice, Kleszczowiec, Miedzno, Łukomierz, Kij, Jarząb, Papierek o powierzchni 3439 mg. W 1927 roku i do 1945 r. własność braci Karśnickich, 1797 ha. W 1912 r. wieś i folwark o tej samej powierzchni, własność uwłaszczonych włościan i Jana Karśnickiego. (SGKP t.10, s.554, Lisiecki 1815 k.605-91, PGkal.)
Kommissya Woiewództwa Kaliskiego.
Stosownie do Dekretu Królewskiego d. d. 6/18 Marca 1817 i Reskryptu Kommissyi Rządowey Wyznań Religiynych i Oświecenia Publicznego d.d. 27 Grudnia 1817. przepisuiących:
iż ci tylko Kapłani do osiągnienia beneficyów wakuiących prezentowani bydź powinni, którzy na examinach konkursowych udowodnili, że dostateczne posiadaią kwalifikacye. Uwiadomia Kommissya Woiewódzka ninieyszym wszystkich Kollatorów, maiących prawo prezentowania Proboszczów, że według doniesienia Konsystorza Generalnego Łowickiego z d. 8 Lutego r. b.
1. JX Floryan Płoski, Curatus w Siemkowicach,
2. JX. Jakob Boczyński, Komendarz w Ruścu,
3. IX Jozef Tomaszewski, Komendarz w Woli Więzowy,
4. JX. Andrzy Tański, Wikary w Kruszynie,
5. JX. Kazimierz Wopański, Wikary w Sulmierzycach,
6. JX. Xawery Łączkiewicz, Komendarz w Kaźmierzu,
7. JX Jan Dultze, Mansyonarz w Kole,
8 JX. Karol Krzewiński, Komendarz w Godynicach — odbyli Examina, i udowodnili kwalifikacye swoie na Plebanów.
Dzialo się w Kaliszu dnia 11. mca. Marca 1819. R.
Prezes Kommissyi, Radoszowski. Dziewulski, S. G.
OBWIESZCZENIE.
Podpisany Komornik Sądowy Powiatu Wartskiego w Woiewództwie Kaliskim zawiadomia Szanowną Publiczność, iż zatradowane sądownie obiekta, to iest: szkopów sztuk 170, owiec sztuk 300, tatarki korcy 60, w wsi Siemkowicach dziedzicznej W . Antoniego Karsnickiego, byłego Maiora W. P. w Powiecie Radomskim w mieście Działoszynie w dniu 1. Lipca r. b. o godzinie 10. zrana przed domem Urzędu Burmistrza na rzecz W. Wróblewskiego Floryana sprzedane będą. Ochotę licytować maiących z gotowemi pieniędzmi zapraszam.
w Warcie dnia 14. Czerwca 1821 r roku.
Kromer.
OBWIESZCZENIE.
Kommissarz Obwodu Piotrkowskiego.
Odebrawszy doniesienie od Wóyta Gminy Siemkowic: iż w miesiącu Marcu r. b. wyszedł bez zaświadczenia z wsi Siemkowic nieiaki Michał Choynacki, Kawaler, katolik, rodem z Galicyi, lat 35 maiący, professyi płóciennik, twarzy bladey chuderlawey, wzrostu średniego, twarzy szczupłey, włosów blond, w kapocie granatowey starey, maiący spodnie i kamizelkę z płócienka swoiey roboty w paski, i niewiadomo, gdzie się teraz tenże znayduie, zkąd iest rozumienie, że tenże chodząc często do rzeki po trzcinę na cefki do robienia płótna, mógł gdzie wpaść w rzekę i utonął. — Z tego powodu podaiąc ten przypadek do wiadomości, wzywam Władze Policyine, aby ieżeliby tenże Michał Choynacki znalazł się gdzie przy życiu lub po śmierci, uczynili tu niezwłoczne doniesienie.
w Piotrkowie dnia 6. Maia 1825.
Bobrowski.
Stosownie do rozporządzenia Reskryptem Kommissyi Woiewódzkiey z dnia 3. Lipca 1832. r. Nro. 35887. i 1787. pro 1832. przez Dziennik Woiewódzki ogłoszonego podaie do publiczney wiadomości że W. Xawery Karśnicki Obywatel kraiu we wsi Siemkowicach Gminie tegoż nazwiska Obwodzie Piotrkowskim dotąd zamieszkały ma zamiar pszesiedlić się na zawsze w Xięstwo Poznańskie, a to w celu przekonania się czy wspomniony W. Xawery Karśnicki wynieść się zamyślaiący uczynił zadosyć przyiętym na siebie obowiązkom tak względem Rządu iako i osób prywatnych z któremi zostawał w Stosunkach Osoby interessowane zgłosić się zechcą do Woyta Gminy Siemkowice przed upływem czterech tygodni od daty ogłoszenia gdyż ieżeli w tym czasie nie zaydą żadne tamowania natenczas wszelkie dowody iakie do wyiednania paszportu emigracyinego są potrzebne interessentowi wydane zostaną.
w Siemkowicach dnia 26 Kwietnia/8 Maia 1836. r. J. Karśnicki. W.G.
Dwa pamiętne zdarzenia ma do zanotowania w ubogiej swojej kronice parafja Siemkowicka: wizytę kanoniczną JW. Biskupa Popiela i poświęcenie nowowzniesionego kościoła.
Rozbudzonego żywiej przywiązania do kościoła, są dowodem także różne ofiary, jakie dla upiększenia kościoła zrobiono. Wspomnę tu tylko o tych ofiarodawcach, którzy stosunkowo do swojej zamożności, bardzo wiele złożyli. Fabrykanci i robotnicy huty szklannej złożyli się na storublowy żyrandol. Łukasz Gajęcki i Stanisław Chęciński, włościanie, zakupili dwie platerowane lampy, każda po 30 rubli. Tomasz Kapela, sołtys, ofiarował 20 rubli na dwa lichtarze ozdobne do cyborium i welon na puszkę. Pomijam drobniejsze ofiary. Kto zna nasz lud i wie, jak ciężko mu się rozstać z groszem, który mu z trudnością przychodzi, ten oceni wartość wyżej wymienionych ofiar.
Ks. Biskup, w odpowiedzi na mowę proboszcza, winszował parafjanom nowego kościoła, przedstawiał, jak wielkiem szczęściem dla człowieka chrześcjanina mieć kościół, szczęście to ci dopiero dokładnie ocenić potrafią, którzy go kiedy nie mieli. Zachęcał do wytrwania w wierze, nadziei i miłości, wskazując te cnoty jako podstawę cnót wszelkich.
Gdy wprowadzono naszego Pasterza na plebanję, ks. kanonik Filochowski wstąpił na ambonę i w prostej a gorącej mowie, wyjaśnił ludowi znaczenie przybycia Biskupa i przygotował go do godnego przyjęcia Bierzmowania, które w dwóch dniach następnych Pasterz miał udzielać.
W pamiętny dla parafji naszej dzień następny, który był dniem poświęcenia kościoła, po mszy biskupiej, zakończającej długą ceremonję poświęcenia, odprawił summę ks. Michalski, dziekan i proboszcz wieluński. Po krótkim wypoczynku, Jego Ekscellencja rozpoczął bierzmowanie. Po obiedzie egzaminował dzieci, które odbyły pierwszą Kommunję. Otoczony dziatwą, którą Chrystus tak kochał, a której serce było czyste, bo świeżo obmyte w źródle świętej pokuty i uświęcone przyjęciem Ciała i Krwi Pańskiej, promieniał szczęściem ojca wśród kochających dzieci. Tembardziej Pasterz czuł się szczęśliwym, że to młode pokolenie w parafji składało dowody, że przyjęło z korzyścią naukę przygotowawczą, wykładaną sobie przez proboszcza. Za trafne odpowiedzi udarował je obrazkami i medalikami, które drogocenną będą dla nich na całe życie pamiątką. Po egzaminie znowu było bierzmowanie, które się skończyło dopiero późnym zmrokiem.
Na trzeci dzień, to jest w niedzielę św. Trójcy, Jego Ekscellencja konsekrował dzwon niedawno ulany, potem celebrował pontyfikalnie wielką mszę, a następnie zaś bierzmował bez odpoczynku aż dotąd, dopóki się ostatni nie wybierzmował; w ciągu dwóch dni wybierzmowanych było 3,070 osób. Duchowieństwo w znacznej zebrane liczbie, idąc za przykładem swojego przewodnika, pracowało też gorliwie, czego dowodem około 5 tysięcy wykomunikowanych w ciągu trzech dni. Ks. kanonik Filochowski prawdziwy missjonarz ludowy, w swoich popularnych naukach, których miewał po kilka dziennie, wiele się przyczynił do korzyści duchownych, jakie lud wyniósł z tych trzechdniowych uroczystości.
Po obiedzie tegoż dnia, ksiądz Biskup odjechał do Rząśni na której zakończyć się miał wiosenny objazd z powodu zbliżającej się uroczystości Bożego Ciała. Lud wyciągniony w długie kolumny przy drodze, żegnał ukochanego swojego Pasterza ze łzami, schylał głowy po ostatnie błogosławieństwo, i długo jeszcze gonił okiem za oddalającym się powozem.
Uzupełniając historję budowy siemkowickiego kościoła, składam podziękowanie wszystkim, co się przyłożyli do prowadzenia budowy i przystrojenia tej świątyni. Szczególniejsza jednak podzięka należy się domowi Karśnickich, dziedziców dóbr Siemkowice, którzy prócz 100 rs., ofiarowanych na kruchtę, składki dość znacznej na nich przypadającej, ofiarowali 50 sztuk wyborowego drzewa za 88 rubli, prócz tego śp. Ignacy, patrjarcha tego szanownego domu, zmarły 15 marca r. b., przed śmiercią przeznaczył 200 rs. na odnowienie ołtarzy, do których zięć W. Grodzicki z Wrzący, przez cześć dla nieodżałowanego ojca dołożył 100 rs. Drugi zięć W. Olszowski złożył 50 rs. w czasie budowy. W-na Zuzanna Karśnicka, żona zmarłego Ignacego, ofiarowała 66 rubli na kapę. Z dalszej rodziny Karśnickich W-ny Kiślański Władysław ofiarował piękną żelazną balustradę do presbiterium. W. Wróblewski Jan, przez cześć dla ś. p. baronowej de Klopman, z domu Karśnickiej, w Siemkowicach pochowanej, swoim i zebranym od krewnych funduszem, zakupił dla kościoła 1,000 sztuk tafelek w fabryce Grancowa na posadzkę do presbiterium, co było szczęśliwem zapoczątkowaniem, bo ta piękna i trwała posadzka w całym jest dzisiaj kościele. W-ny Ręczlewski z tycb samych pobudek ofiarował 60 rs. W-na Staszewska ofiarowała robotą ręczną wykonane piękne antepedium. WW. Damięccy, właściciele Chorzewa, oprócz 20 tysięcy cegły, ofiarowanej na kruchtę i składki na kościół, jaka na nich wypadała, przez swoje stosunki familijne starali się powiększyć fundusze budowy. Roboty mularskie i ciesielskie sumiennie prowadzili August i Juljusz bracia Schaer ze Szląska, według rysunku i pod okiem pana Konopackiego, budowniczego powiatu, któremu też wiele kościół zawdzięcza. Wszystkim wymienionym i niewymienionym ofiarodawcom i dobrodziejom składam serdeczne „Bóg zapłać!"
Ks. J. Gryglewski.
1992 r.
Akta metrykalne (Parafia Rząśnia) 1742
Gawłów i Siemkowice
27-go stycznia. Ja, prepozyt
ochrzciłem córkę imieniem Konstancja, Wielmożnych Stanisława
Święcickiego miecznika płockiego i Anny Starczewskiej prawowitych
małżonków. Rodzicami chrzestnymi byli Wielmożny Mikołaj z
Bielowa Bielowski łowczy sanocki i Wielmożna Konstancja Kobielska
wojska sieradzka.
Dziennik Urzędowy Woiewodztwa Kaliskiego 1819 nr 13
Kommissya Woiewództwa Kaliskiego.
Stosownie do Dekretu Królewskiego d. d. 6/18 Marca 1817 i Reskryptu Kommissyi Rządowey Wyznań Religiynych i Oświecenia Publicznego d.d. 27 Grudnia 1817. przepisuiących:
iż ci tylko Kapłani do osiągnienia beneficyów wakuiących prezentowani bydź powinni, którzy na examinach konkursowych udowodnili, że dostateczne posiadaią kwalifikacye. Uwiadomia Kommissya Woiewódzka ninieyszym wszystkich Kollatorów, maiących prawo prezentowania Proboszczów, że według doniesienia Konsystorza Generalnego Łowickiego z d. 8 Lutego r. b.
1. JX Floryan Płoski, Curatus w Siemkowicach,
2. JX. Jakob Boczyński, Komendarz w Ruścu,
3. IX Jozef Tomaszewski, Komendarz w Woli Więzowy,
4. JX. Andrzy Tański, Wikary w Kruszynie,
5. JX. Kazimierz Wopański, Wikary w Sulmierzycach,
6. JX. Xawery Łączkiewicz, Komendarz w Kaźmierzu,
7. JX Jan Dultze, Mansyonarz w Kole,
8 JX. Karol Krzewiński, Komendarz w Godynicach — odbyli Examina, i udowodnili kwalifikacye swoie na Plebanów.
Dzialo się w Kaliszu dnia 11. mca. Marca 1819. R.
Prezes Kommissyi, Radoszowski. Dziewulski, S. G.
Dziennik Urzędowy Woiewodztwa Kaliskiego 1821 nr 25
OBWIESZCZENIE.
Podpisany Komornik Sądowy Powiatu Wartskiego w Woiewództwie Kaliskim zawiadomia Szanowną Publiczność, iż zatradowane sądownie obiekta, to iest: szkopów sztuk 170, owiec sztuk 300, tatarki korcy 60, w wsi Siemkowicach dziedzicznej W . Antoniego Karsnickiego, byłego Maiora W. P. w Powiecie Radomskim w mieście Działoszynie w dniu 1. Lipca r. b. o godzinie 10. zrana przed domem Urzędu Burmistrza na rzecz W. Wróblewskiego Floryana sprzedane będą. Ochotę licytować maiących z gotowemi pieniędzmi zapraszam.
w Warcie dnia 14. Czerwca 1821 r roku.
Kromer.
Dziennik Urzędowy Woiewodztwa Kaliskiego 1825 nr 20
OBWIESZCZENIE.
Kommissarz Obwodu Piotrkowskiego.
Odebrawszy doniesienie od Wóyta Gminy Siemkowic: iż w miesiącu Marcu r. b. wyszedł bez zaświadczenia z wsi Siemkowic nieiaki Michał Choynacki, Kawaler, katolik, rodem z Galicyi, lat 35 maiący, professyi płóciennik, twarzy bladey chuderlawey, wzrostu średniego, twarzy szczupłey, włosów blond, w kapocie granatowey starey, maiący spodnie i kamizelkę z płócienka swoiey roboty w paski, i niewiadomo, gdzie się teraz tenże znayduie, zkąd iest rozumienie, że tenże chodząc często do rzeki po trzcinę na cefki do robienia płótna, mógł gdzie wpaść w rzekę i utonął. — Z tego powodu podaiąc ten przypadek do wiadomości, wzywam Władze Policyine, aby ieżeliby tenże Michał Choynacki znalazł się gdzie przy życiu lub po śmierci, uczynili tu niezwłoczne doniesienie.
w Piotrkowie dnia 6. Maia 1825.
Bobrowski.
Gazeta Warszawska 1827 nr 82
Po śmierci Antoniego Karśnickiego
Dziedzica dóbr Siemkowic, do których należą folwarki: Łukomierz,
Miedźno i Kleszczowice z przynależytościami w Powiecie Radomskim
położonych, i Wierzyciela kapitału 12,200 zł: Pol: z prowizyią
na dobrach Chociwiu z przyległościami w Powiecie Sieradzkim
położonych, w Dziale IV. pod Nrem 12 lokowanego; pod dniem 8
Listopada r. z. nastąpioney, otworzył się spadek, przeto o takowym
po raz pierwszy donosząc, zawiadomia podpisany, iż do przeniesienia
własności respective dóbr tych (Siemkowic z przyległościami) i
kapitału 12,200 zł: Pol: z prowizyą, termin roczny w szczególe
zaś na dzień 26 Marca 1828 w Kancellaryi Ziem: Woiew: Kaliskiego
przeznaczony został. — Kalisz dnia 14 Marca 1827 roku.
Rejent Kancellaryi Ziemiańskiey
Woiewództwa Kaliskiego,
F. Bajer.
Powszechny Dziennik Krajowy 1829 nr 217
Kommissya Rządowa Sprawiedliwości.
Ogłasza: iż Rada Administracyyna Królestwa postanowieniem na dniu
11 Sierpnia r. b. wydanem, zapisy testamentem przez niegdy Maryannę
z Kempistych Topolską wdowę we wsi Czernicach Woiewództwie
Kaliskiem przed Reientem Powiatu Wieluńskiego zdziałanym,
poczynione, iako to: 1mo. Dla Kościoła w Siemkowicach złpol.
3,000. 2do. Dla kościoła w Ossyakowie złtpol. 3,000, stosownie do
art. 910 Kodexu Cywilnego z zachowaniem praw osób. trzecich
zatwierdziła. w Warszawie dnia 25 Sierpnia 1829 r. w Zastępstwie
Ministra Prezydniącego. Radca Stanu, Wincenty Unicki. Za Sekretarza
Jeneralnego Młodzianowski.
KOMMISSYA WOJEWÓDZTWA KALISKIEGO.
Podaie do publiczney wiadomości, iż stosownie do zawiadomienia Konsystorza Jeneralnego Kaliskiego, z d. 6 b. m. i r. Nro. 197 examen konkursowy do posiadania Beneficiów Duchownych Wyznania Rzymsko-Katolickiego na dniu 27 z. m. r. b. złożyli kapłani następuiący:
8) Franciszek Adamski kommendarz w Siemkowicach.
12) Walenty Brzeziński kommendarz w Górze.
15) Wincenty Sławiński proboszcz w Chlewie.
20) Walenty Łukiewski proboszcz w Bałdrzychowie.
21) Leopold Gaiewski kommendarz w Mikołaiewicach.
23) Józef Maliński kommendarz w Waykowie.
25) Jan Tylman kommendarz w Borszewicach.
28) Jan Dultz proboszcz kościoła Sgo. Ducha w Kole i kommendarz w Bałdrzychowie.
29) Jan Moyzeszowicz kommendarz w Kazimierzu.
30) Aloyzy Pustowski kommendarz w Łyskorni.
31) Łukasz Bęczkowski proboszcz w Unikowie.
— w Kaliszu dnia 28 Marca 1833 roku.
Prezes SZMIDECKI. S. J. Przedpełski.
OBWIESZCZENIE.
Pisarz Trybunału Cywilnego Pierwszey Jnstancyi Wdztwa Kaliskiego.
Podaie do publiczney wiadomości, iż wskutek Wyroku Trybunału Cywilnego I Jnstancyi Woiewództwa Kaliskiego Wydziału IIgo na dniu 13 Lipca 1832 r. na żądanie Sukcessorów Ignacego Topolskiego dziedzica dóbr Czernic a mianowicie: 1) Salomei z Topolskich Antoniego Trzcińskiego małżonki czyli oboyga małżonków Trzcińskich we wsi Woli Krysztoporskiey. 2) Roży z Topolskich Tadeusza Grodzickiego małżonki czyli oboyga małżonków Grodzickich we Wsi Wrzący Obwodzie Sieradzkim. 3) Wincentego Łączkowskiego iako oyca i naturalnego opiekuna pozostałych z Józefą z Topolskich spłodzonych dzieci, to iest: Apolonii i Maryanny nieletnich córek we Wsi Bębnowie Powiecie Wieluńskim, 4) Maryanny z Głębockich owdowiałey Karsznickiey we wsi Siemkowicach Powiecie Radomskim. 5) Krystyny z Głębockich i Melhiora małżonków Kijeńskich w Opoiewicach Powiecie Wieluńskim. 6) Tekli z Głębockich i Karola małżonków Kislańskich we Wsi Woycinie Obwodzie Wieluńskim, i 7) Bibianny z Głębockich i Jacka małżonków Rutkowskich w Zagorzu Powiecie Radomskim zamieszkałych za których Xawery Wołowski Patron Trybunału Kaliskiego w Kaliszu z Urzędu zamieszkały sprzedaż tę popiera.
Patron Trybunału Kaliskiego w Kaliszu z Urzędu zamieszkały sprzedaż tę popiera, w drodze działowej zapadłego; Dobra rzeczone Czernice z przyległościami w Powiecie Wieluńskim Woiewództwie Kaliskiem położone przez publiczną licytacyą przed W. Sylwestrem Jankowskim Sędzią Trybunału iako Delegowanym na Audyencyi Trybunału Cywilnego Woiewództwa Kaliskiego Wydziału Pierwszego w Kaliszu w mieyscu zwyczaynem posiedzeń tegoż Sądu sprzedane zostaną, Dobra rzeczone Czernice iak, wyż w Powiecie Wieluńskim położone są w dzierżawie Piotrowskiego za summę około 10000 złotp. rocznie opłacać się winną. Do odrabiania gruntów iest Półrolników 7. Gospodarzy pięciodniowych 1. Zagrodników 29. Chałupników 8. Komornikow 19, Inwentarza gruntowego niemasz żadnego, można iednak w tych dobrach utrzymać 30, sztuk krów doynych, 15 sztuk iałowizny, 500 sztuk owiec. Budynki dworskie i wieyskie znayduią się w dosyć dobrym stanie. Wyszynk wódki i piwa które w gorzelni i browarze na gruncie znayduiącym się wyrabiane bywa, praktykuie się w trzech karczmach i iednym szynku. Prócz tego iest dochód z pasieki pszczół w którey do 40 pni utrzymywać można, nadto znayduie się w tych dobrach wiatrak z którego czynsz rocznie złp. 180. wynosi. Podatku z tych dóbr opłaca się rocznie złp. 770. gr. 23. Rozległość zaś ich łącznie z borami wynosi morgów 3871 prętów kw. 170 czyli włok 129 morgę 1 prętów kw. 170 miary Chełmińskiey — Takowe tedy dobra biegli przysięgli ocenili na złp. 200, 370. gr. 20 która to taxa wyrokiem Trybunału Kaliskiego z dnia 21 Stycznia r. b. zatwierdzoną została.
Termin pierwszey publikacyi warunków według których dobra Czernice z przyległościami sprzedane zostaną, odbytym został w dniu 24, Stycznia r. b. w mieyscu zwyczaynym posiedzeń Trybunału Cywilnego Woiewództwa Kaliskiego.
Termin zaś do drugiey publikacyi, iako też do przygotowawczego przysądzenia wyznaczony był na dzień 20 Marca r. b. godzinę 3 z południa — Termin dopiero rzeczony odbytym został w tym samym mieyscu gdzie i pierwsza publikacya warunków. Tak warunki iako też i taxa tyle razy rzeczonych dóbr niemniey zbiór obiaśnień, w każdym czasie przeyrzanemi bydź mogą w Kancellaryi podpisanego pisarza Trybunału i u Xawerego Wołowskiego Patrona sprzedarzą tą dyryguiącego w Kaliszu przy Ulicy Józefiny pod Ńr. 554 zamieszkałego.
Nikt do licytacyi tey dopuszczonym nie będzie, kto pierwey na ręce popieraiącego sprzedarz Patrona Wołowskiego nie złoży vadium w gotowiźnie 6,000 złtp.
Termin do trzeciey i ostatniey publikacyi warunków, a następnie ostatecznego przysądzenia dóbr rzeczonych Czernic wyznaczony iest na dzień 10. Maia r. b. godzinę 4. z południa w tem samem mieyscu gdzie poprzednie termina odbyte zostały. — Kalisz dnia l Kwietnia 1833 r. Piątkiewicz.
( Dalszy ciąg listy winowaycow na karę śmierci przez powieszenie na szubienicy
wykonać się maiącą, skazanych. )
155) Karól Karśnicki podpor. z batal. sap. b. w. p. rodem ze wsi Siemkowic Obw. Piotrkowskiego.
180) Józef Bielawski podchor. z batal. sap. b. w. p. ze szk. zimowey artyl. rodem ze wsi Małuszyna Obw. Wieluńskiego.
Zgodno z listą Nayiaśnieyszemu Panu przedstawioną
Minister Sekretarz Stanu w zastępstwie Pomocnik Ministra (L. S.) (podpisano) Jg. Turkułł.
Za Zgodność Sekr. Stanu przy Radzie Administracyiney.
(podp.) J. Tymowski.
Podaie do powszechney wiadomości.
Kalisz dnia 29 Października 1834 r.
Za Prezesa Nieniewski, Sek.Jlny Przedpełski.
Gazeta Warszawska 1830 nr 150
Po Antonim Myszkowskim, w dniu 13
Czerwca 1829 roku zmarłym, otworzonem iest postępowanie spadkowe, o
którem donosząc podpisany Rejent, zawiadomia: iż do przeniesienia
na rzecz iego Sukcessorów własności summ, mianowicie:
1) a) 4464 zł: Pol: z prowizyą, —
b) 140 zł: Pol: z Wyroku Sądowego, na Dobrach Dzierlinie części
B. w Powiecie Sieradzkim położonych, w Dziale IV. pod Nrem 6.
2) 700 zł: Pol: z większey
początkowey summy 2000 zł: Pol: wynikających, na Dobrach
Wóytostwie Sieradzkiem z przy ległością Wiechucice, także w
Powiecie Sieradzkim leżących, w Dziale IV. pod Nrem 9 lit: b.
3) 8500 zł: Pol: na Dobrach Chotow, w
Powiecie i Obwodzie Wieluńskim, w Dziale IV, pod Nrem 14. sposobem
ostrzeżenia zapisanych.
4) 13,000 zł: Pol: z większego
kapitału 60,000 zł: Pol: na Dobrach mieście Działoszynie z
przyległościami w Powiecie Wieluńskim położonych, w Dziale IV.
pod Nrem 15 hypotekowanego, i podobnież z większego kapitału
40,000 zł: Pol: na Dobrach Siemkowice z przyległościami w Powiecie
Radomskim, Obwodzie Piotrkowskim leżących, w Dziale IV, pod Nrem 6
lit: a, mieszczącego się, od Stefana Puacza przez cessyą nabytych.
5) 9589 zł: Pol: na Dobrach
Sadokrzyce, w Powiecie Wartskim, Obwodzie Kaliskim położonych, w
Dziale IV. ad 4 lit: a. sposobem ostrzeżenia zapisanych,
dla zmarłego spadkodawcy hypotecznie
zabezpieczonych, termin roczny na dzień 12 Maia 1831 roku w
Kancellaryi Ziemiańskiey Woiewództwa Kaliskiego wyznaczony został.
— Kalisz dnia 11 Maia 1830 roku.
Rejent Kancellaryi Ziemiańskiey
Woiewództwa Kaliskiego,
Franciszek Nowosielski.
Dziennik Urzędowy Woiewodztwa Kaliskiego 1833 nr 16
KOMMISSYA WOJEWÓDZTWA KALISKIEGO.
Podaie do publiczney wiadomości, iż stosownie do zawiadomienia Konsystorza Jeneralnego Kaliskiego, z d. 6 b. m. i r. Nro. 197 examen konkursowy do posiadania Beneficiów Duchownych Wyznania Rzymsko-Katolickiego na dniu 27 z. m. r. b. złożyli kapłani następuiący:
8) Franciszek Adamski kommendarz w Siemkowicach.
12) Walenty Brzeziński kommendarz w Górze.
15) Wincenty Sławiński proboszcz w Chlewie.
20) Walenty Łukiewski proboszcz w Bałdrzychowie.
21) Leopold Gaiewski kommendarz w Mikołaiewicach.
23) Józef Maliński kommendarz w Waykowie.
25) Jan Tylman kommendarz w Borszewicach.
28) Jan Dultz proboszcz kościoła Sgo. Ducha w Kole i kommendarz w Bałdrzychowie.
29) Jan Moyzeszowicz kommendarz w Kazimierzu.
30) Aloyzy Pustowski kommendarz w Łyskorni.
31) Łukasz Bęczkowski proboszcz w Unikowie.
— w Kaliszu dnia 28 Marca 1833 roku.
Prezes SZMIDECKI. S. J. Przedpełski.
Dziennik Urzędowy Woiewodztwa Kaliskiego 1833 nr 17
OBWIESZCZENIE.
Pisarz Trybunału Cywilnego Pierwszey Jnstancyi Wdztwa Kaliskiego.
Podaie do publiczney wiadomości, iż wskutek Wyroku Trybunału Cywilnego I Jnstancyi Woiewództwa Kaliskiego Wydziału IIgo na dniu 13 Lipca 1832 r. na żądanie Sukcessorów Ignacego Topolskiego dziedzica dóbr Czernic a mianowicie: 1) Salomei z Topolskich Antoniego Trzcińskiego małżonki czyli oboyga małżonków Trzcińskich we wsi Woli Krysztoporskiey. 2) Roży z Topolskich Tadeusza Grodzickiego małżonki czyli oboyga małżonków Grodzickich we Wsi Wrzący Obwodzie Sieradzkim. 3) Wincentego Łączkowskiego iako oyca i naturalnego opiekuna pozostałych z Józefą z Topolskich spłodzonych dzieci, to iest: Apolonii i Maryanny nieletnich córek we Wsi Bębnowie Powiecie Wieluńskim, 4) Maryanny z Głębockich owdowiałey Karsznickiey we wsi Siemkowicach Powiecie Radomskim. 5) Krystyny z Głębockich i Melhiora małżonków Kijeńskich w Opoiewicach Powiecie Wieluńskim. 6) Tekli z Głębockich i Karola małżonków Kislańskich we Wsi Woycinie Obwodzie Wieluńskim, i 7) Bibianny z Głębockich i Jacka małżonków Rutkowskich w Zagorzu Powiecie Radomskim zamieszkałych za których Xawery Wołowski Patron Trybunału Kaliskiego w Kaliszu z Urzędu zamieszkały sprzedaż tę popiera.
Patron Trybunału Kaliskiego w Kaliszu z Urzędu zamieszkały sprzedaż tę popiera, w drodze działowej zapadłego; Dobra rzeczone Czernice z przyległościami w Powiecie Wieluńskim Woiewództwie Kaliskiem położone przez publiczną licytacyą przed W. Sylwestrem Jankowskim Sędzią Trybunału iako Delegowanym na Audyencyi Trybunału Cywilnego Woiewództwa Kaliskiego Wydziału Pierwszego w Kaliszu w mieyscu zwyczaynem posiedzeń tegoż Sądu sprzedane zostaną, Dobra rzeczone Czernice iak, wyż w Powiecie Wieluńskim położone są w dzierżawie Piotrowskiego za summę około 10000 złotp. rocznie opłacać się winną. Do odrabiania gruntów iest Półrolników 7. Gospodarzy pięciodniowych 1. Zagrodników 29. Chałupników 8. Komornikow 19, Inwentarza gruntowego niemasz żadnego, można iednak w tych dobrach utrzymać 30, sztuk krów doynych, 15 sztuk iałowizny, 500 sztuk owiec. Budynki dworskie i wieyskie znayduią się w dosyć dobrym stanie. Wyszynk wódki i piwa które w gorzelni i browarze na gruncie znayduiącym się wyrabiane bywa, praktykuie się w trzech karczmach i iednym szynku. Prócz tego iest dochód z pasieki pszczół w którey do 40 pni utrzymywać można, nadto znayduie się w tych dobrach wiatrak z którego czynsz rocznie złp. 180. wynosi. Podatku z tych dóbr opłaca się rocznie złp. 770. gr. 23. Rozległość zaś ich łącznie z borami wynosi morgów 3871 prętów kw. 170 czyli włok 129 morgę 1 prętów kw. 170 miary Chełmińskiey — Takowe tedy dobra biegli przysięgli ocenili na złp. 200, 370. gr. 20 która to taxa wyrokiem Trybunału Kaliskiego z dnia 21 Stycznia r. b. zatwierdzoną została.
Termin pierwszey publikacyi warunków według których dobra Czernice z przyległościami sprzedane zostaną, odbytym został w dniu 24, Stycznia r. b. w mieyscu zwyczaynym posiedzeń Trybunału Cywilnego Woiewództwa Kaliskiego.
Termin zaś do drugiey publikacyi, iako też do przygotowawczego przysądzenia wyznaczony był na dzień 20 Marca r. b. godzinę 3 z południa — Termin dopiero rzeczony odbytym został w tym samym mieyscu gdzie i pierwsza publikacya warunków. Tak warunki iako też i taxa tyle razy rzeczonych dóbr niemniey zbiór obiaśnień, w każdym czasie przeyrzanemi bydź mogą w Kancellaryi podpisanego pisarza Trybunału i u Xawerego Wołowskiego Patrona sprzedarzą tą dyryguiącego w Kaliszu przy Ulicy Józefiny pod Ńr. 554 zamieszkałego.
Nikt do licytacyi tey dopuszczonym nie będzie, kto pierwey na ręce popieraiącego sprzedarz Patrona Wołowskiego nie złoży vadium w gotowiźnie 6,000 złtp.
Termin do trzeciey i ostatniey publikacyi warunków, a następnie ostatecznego przysądzenia dóbr rzeczonych Czernic wyznaczony iest na dzień 10. Maia r. b. godzinę 4. z południa w tem samem mieyscu gdzie poprzednie termina odbyte zostały. — Kalisz dnia l Kwietnia 1833 r. Piątkiewicz.
Dziennik Urzędowy Woiewodztwa Kaliskiego 1834 nr 50
( Dalszy ciąg listy winowaycow na karę śmierci przez powieszenie na szubienicy
wykonać się maiącą, skazanych. )
155) Karól Karśnicki podpor. z batal. sap. b. w. p. rodem ze wsi Siemkowic Obw. Piotrkowskiego.
180) Józef Bielawski podchor. z batal. sap. b. w. p. ze szk. zimowey artyl. rodem ze wsi Małuszyna Obw. Wieluńskiego.
Zgodno z listą Nayiaśnieyszemu Panu przedstawioną
Minister Sekretarz Stanu w zastępstwie Pomocnik Ministra (L. S.) (podpisano) Jg. Turkułł.
Za Zgodność Sekr. Stanu przy Radzie Administracyiney.
(podp.) J. Tymowski.
Podaie do powszechney wiadomości.
Kalisz dnia 29 Października 1834 r.
Za Prezesa Nieniewski, Sek.Jlny Przedpełski.
Dziennik Urzędowy Woiewodztwa Kaliskiego 1835 nr 17
Urząd
Municypalny miasta Kalisza reguluiąc księgę ludności dostrzegł
wysiedlone czasowo lub na zawsze bez zażądania świadectw przepisanych
następuiące osoby:
Janecki Norbert z familią lat 29 żonaty kucharz rodem z Siemkowic.
Zmysłowski Mikołay lat 32 bezżenny służący rodem Ochla.
Żurawski Walenty lat 30 bezżen. służący rodem Brąszewic.
Zwierzyński Stanisław lat. 18 bezżen. służący rodem z Potok.
Z tego powodu Kommissya Wdzka poleca Burmistrzom miast i Woytom gmin w Wdztwie Kaliskiem, iako też wzywa wszelkie inne Władze, aby wrazie utrzymywania takowych osób znagliły ie do zażądania pozwoleń na przesiedlenie lub takowe przez właściwe Władze zażądali.
Kalisz dnia 12/24 Kwietnia 1835 r.
Prezes SZMIDECKI. Sekr. Jlny. Przedpełski.
następuiące osoby:
Janecki Norbert z familią lat 29 żonaty kucharz rodem z Siemkowic.
Zmysłowski Mikołay lat 32 bezżenny służący rodem Ochla.
Żurawski Walenty lat 30 bezżen. służący rodem Brąszewic.
Zwierzyński Stanisław lat. 18 bezżen. służący rodem z Potok.
Z tego powodu Kommissya Wdzka poleca Burmistrzom miast i Woytom gmin w Wdztwie Kaliskiem, iako też wzywa wszelkie inne Władze, aby wrazie utrzymywania takowych osób znagliły ie do zażądania pozwoleń na przesiedlenie lub takowe przez właściwe Władze zażądali.
Kalisz dnia 12/24 Kwietnia 1835 r.
Prezes SZMIDECKI. Sekr. Jlny. Przedpełski.
Dziennik Urzędowy Woiewodztwa Kaliskiego 1836 nr 21
Stosownie do rozporządzenia Reskryptem Kommissyi Woiewódzkiey z dnia 3. Lipca 1832. r. Nro. 35887. i 1787. pro 1832. przez Dziennik Woiewódzki ogłoszonego podaie do publiczney wiadomości że W. Xawery Karśnicki Obywatel kraiu we wsi Siemkowicach Gminie tegoż nazwiska Obwodzie Piotrkowskim dotąd zamieszkały ma zamiar pszesiedlić się na zawsze w Xięstwo Poznańskie, a to w celu przekonania się czy wspomniony W. Xawery Karśnicki wynieść się zamyślaiący uczynił zadosyć przyiętym na siebie obowiązkom tak względem Rządu iako i osób prywatnych z któremi zostawał w Stosunkach Osoby interessowane zgłosić się zechcą do Woyta Gminy Siemkowice przed upływem czterech tygodni od daty ogłoszenia gdyż ieżeli w tym czasie nie zaydą żadne tamowania natenczas wszelkie dowody iakie do wyiednania paszportu emigracyinego są potrzebne interessentowi wydane zostaną.
w Siemkowicach dnia 26 Kwietnia/8 Maia 1836. r. J. Karśnicki. W.G.
Gazeta Rządowa Królestwa Polskiego
1841 nr 6
(N. D. 156) Podpisany Rejent
Kancellaryi Ziemiańskiej Gubernii Kaliskiej ogłasza wiadomość o
toczącem się postępowaniu spadkowem po niegdy: 1. Karolu Gnoińskim
właścicielu 1/9 części summy złp. 9,985 5/7 na dobrach
Siemkowice i 1/9 części summy złp. 6,420 gr. 23 2/7 na dobrach
Działoszynie lokowanych, tudzież
(…) do uregulowania zatem spadków tych czyli przepisania summ ad
1 et 3 wyrażonych na pozostałych sukessorów, zaś ad 2 do
wykreślenia wprost z hypoteki dóbr Biernacic wyżej wzmiankowanego
gruntu, wyznaczonym został termin na dzień 1 (13) Lipca 1841 r. nа
godzinę 10 z rana w Kancellaryi mojej Rejenta, na który
interesentów pod prekluzyą po raz pierwszy wzywam.
w Kaliszu dnia 18 (30) Grudnia 1840 r.
Piotr Paweł Szrubarski.
Gazeta Rządowa Królestwa Polskiego
1850 nr 147
(N. D 1486) Rejent Kancellaryi
Ziemiańskiej Gubernii Warszawskiej w Kaliszu.
Po śmierci:
2. Tekli z Puaczów Karczewskiej
właścicielki summ; a) złp. 1192 6/7 czyli rs. 178 kop. 92 6/7: b)
złp. 1684* 2/7 czyli rs. 249 kop. 67 2/7, z pożyczki Towarzystwa
Kredytowego Ziemskiego na dobra Siemkowice z Okręgu Radomskiego
udzielone, do depozytu Dyrekcyi Głównej tegoż Towarzystwa
złożonych(...) Otworzyły się spadki do regulacyi których
wyznacza się termin na dzień 2 (14) Października 1850 r. w
Kancellaryi hypotecznéj w Kaliszu.
Kalisz dnia 16 (28) Marca 1850 roku.
Jan Niwiński.
*nieczytelne
Gazeta Rządowa Królestwa Polskiego
1853 nr 137
(N. D. 2518 ) Sąd Policyi Poprawczej
Wydziału Piotrkowskiego.
Zapozywa Marcina Reszko v. Jana Lipę,
lat 30 liczącego, ze służby utrzymującego się z wsi Szymkoyica
Okręgu Wieluńskiego pochodzącego, a obecnie z pobytu niewiadomego,
aby się w Sądzie tutejszym do ogłoszenia mu wyroku przez Sąd
kryminalny Gubernii Warszawskiej w II Instancyi wydanego, w przeciągu
miesiąca stawił, a w razie bowiem przeciwnym wydane za nim będą
listy gończe.
Piotrków d. 20 Maja (1 Czerw.) 1853 r.
Sędzia Prezydujący, Radca Dworu,
Bóbr.
Dziennik Powszechny 1862 nr 135
(N. D. 3122) Rejent Kancelarji
Ziemiańskiej Gubernii Warszawskiej w Kaliszu. Po śmierci:
2. Marcjanny Karśnickiej wierzycielki
sumy złp. 83,600, albo rs. 12,540 na dobrach Siemkowice z Okręgu
Radomskiego w dziale IV. wykazu pod Nr. 22 i zahypotekowanej i
przywiązanego do niej prawa zastawy w dziale III pod Nr. 8
stojącego. (…) otworzyły się spadki, do regulacji których
wyznaczam termin przed sobą na dzień 19 (31) Grudnia 1862 r.
godzinę 10 z rana w Kancelarji hypotecznej w Kalisza. Kalisz d. 29
Maja (10 Czerwca) 1862 r. E. Ordon.
Dziennik Warszawski 1868 nr 138
N. D. 4028. Rejent Kancelarii
Ziemiańskiej w Kaliszu.
Po śmierci: 1. Józefy Marji de
Klopman, co do rsr. 1,800, w Dziale IV pod Ν. 26a. wykazu dóbr
Siemkowice z Okręgu Radomskiego hypotekowanych.
Otworzyły się spadki, do uregulowania
których, termin nadzień 2 (14) Stycznia 1869 r. przed sobą, w
Kaliszu wyznaczam.
Kalisz d. 21 Czerwca (3 Lipca) 1868 r.
Zenon Łopuski.
Kaliszanin 1872 nr 18
-Otwarte zostały
szkoły początkowe w dyrekcjach: (...) b) Kaliszskiej:
katolickie dla dzieci obojej płci, we
wsiach: (...) w Siemkowicach, pow. Wieluńskim, z etatem po rs. 150
kop. 17 i pół. (K. C.)
Dziennik Warszawski 1872 nr 31
Wiadomości krajowe.
Otwarte zostały szkoły początkowe w
dyrekcjach: b) kaliszskiej: katolickie dla dzieci obojej płci, we
wsiach: (...) Siemkowicach, w powiecie wieluńskim, z etatem po 150
rs. 17 1/2 kop.
Dziennik Warszawski 1872 nr 190
Gaz. Pol. podaje korespondencję z
powiatu wieluńskiego, z d. 29 sierpnia (10 września) r. b., z
której przytaczamy następujące szczegóły: (…) W dużej wsi
Siemkowice, gdzie dotąd nie było szkółki, zaraz po jej otwarciu
zgłosiło się 200 przeszło dzieci, żądnych nauki. Pocieszający
to, jak widzimy objaw; dodamy, że i inne gminy same się teraz
proszą o szkółki. (…)
Kaliszanin 1873 nr 16
W urzędzie pocztowym w Kaliszu nagromadziła się znaczna liczba listów, jakie w skutek niedokładnych adresów, lub naklejonych zużytych marek pocztowych, nie mogły być wyekspediowane, dlatego też urząd pocztowy cały wykaz tychże ogłasza, celem odebrania takowych z urzędu pocztowego przez osoby interesowane, którym czasu pozostawia się 20 dni.
Bez marek, pod adresem: (...) Antoniego Basińskiego w Siemkowicach pod Wieluniem(...).
Dziennik Warszawski 1875 nr 190
DZIAŁ WEWNĘTRZNY.
WIADOMOŚCI KRAJOWE.
Cmentarzysko pogańskie w Siemkowicach.
Na skutek wiadomości, podanej w Gazecie Warszawskiej o urnach
wykopywanych przez włościan we wsi Siemkowice w powiecie
Wieluńskim, udał się profesor uniwersytetu A. Pawiński na
wskazane miejsce, celem dalszych tamże poszukiwań archeologicznych.
Poszukiwania te, jak pisze prof. Pawiński w liście wydrukowanym w
tejże gazecie, pomyślnym uwieńczone zostały skutkiem. Oto są
słowa listu: „Z charakteru kilku grobowisk, wykopanych przez
włościan w Siemkowicach przed mojem na miejsce przybyciem,
powziąłem przekonanie, że ich się tam więcej znaleźć powinno.
Jakoż tedy w krótkim bardzo czasie udało mi się odkryć pod
ziemią około 40-u grobowisk, które prawdopodobnie stanowią część
rozległego niegdyś, a dziś już prawie zniszczonego cmentarzyska.
Na powierzchni ziemi nie dostrzeżesz żadnych śladów, któreby
wskazać mogły, że tu było miejsce wiecznego spoczynku naszych
praojców pogan. Kilkanaście zagonów zasadzonych kartoflami,
zasianych owsem, dwie przecinające się z sobą drogi polne, otóż
i miejsce, na którem przed wielu wiekami składano kości spalone i
prochy zmarłych. Tylko przez zagłębienie żelaznej sondy (pręta
lub rożna) wynajdujesz warstwy kamieni, ukryte pod orną ziemią i
trafiasz na grobowiska kamienne, mieszczące w sobie urny z kośćmi
spalonych nieboszczyków. W ciągu trzech dni, zacząwszy od 7(19)
sierpnia, otworzyliśmy wszystkie, jakie się tylko odszukać dały
na przestrzeni około dwóch morgów grobowiska, przy pomocy
światłego ks. Gryglewskiego, oraz p. Adama Wróblewskiego,
obywatela z Podolina z Piotrkowskiego, który ze świeżym zapałem
do poszukiwań archeologicznych w wycieczce tej mi towarzyszył.
Grobowiska owe ustawione były z kamieni polnych większych lub
mniejszych, a pod lub między głazami mieściły się popielnice po
jednej lub kilka w każdym grobie. Ogół urn odsłonionych z pod
kamieni dochodził do 40-u; wiele z nich już było zgniecionych,
znaczną jednak część udało się nam wydostać w całości.
Nierównie ważniejsze odkrycie stanowią znalezione w urnach, wśród
masy spalonych kości przedmioty z których o epoce cmentarzyska
wniosek wyprowadzić można. Bronz miesza się tu na równi z
żelazem. Na kościach w wielu bardzo urnach dostrzegać było można
zielone plamy, stanowiące niedokwas miedzi, który się utworzył z
rozłożonych części bronzu. Kilka kawałków drobnych bronzu oraz
jedną obrączkę bronzową znaleźliśmy w całości. Żelazo
widocznie jeszcze do ozdób kobiecych było używane, a więc z
najdawniejszej epoki żelaznej; spotkaliśmy bowiem szpilki, spinki i
obrączki żelazne. Nadto kilka kulek stopionego metalu i jedną
perłę szklanną. Na podstawie tych danych odnosimy cmentarzysko w
Siemkowicach do epoki mieszanego bronzu z żelazem, która u nas
zdaje się obejmować pierwsze wieki po Narodzeniu Chrystusa, Rodzaj
cmentarzyska, charakter grobowisk, kształt popielnic, sposób ich
umieszczenia w grobie utwierdzają nas w przekonaniu, że rozkopane
przez nas w Siemkowicach cmentarzysko, również jak i inne podobne,
w kraju naszym spotykane, było miejscem spoczynku nie obcej,
wędrownej ludności, ale naszych praojców, z dawien dawna w krainie
nad Wartą osiadłych. Szczegółowy opis tych zabytków pierwotnej
cywilizacji naszej pomieszczę wkrótce w Tygodniku Ilustrowanym.
Przegląd Katolicki 1880 nr. 31
KORESPONDENCJA PRZEGLĄDU KATOLICKIEGO.
Siemkowice (dekanat wieluński).
Najstarsi ludzie nie pamiętali tu Biskupa. Siemkowice bowiem położone o 6 mil od Sieradza, Częstochowy i Radomska, połączone z temi głównemi punktami komunikacji ubocznemi, często piasczystemi drogami nie nęcą do siebie, ale dla dzisiejszego Biskupa naszego nie ma dalekiej i przykrej drogi. Wiadomość, że Pasterz, zwiedzając w maju b. r. kilkanaście w Wieluńskiem kościołów, odwiedzi także siemkowicki i poświęci go zarazem, napełniła parafjan radością. Ruch zapanował wszędzie, bo wszędzie robiono przygotowania, by przed tak rzadkim i wysokim gościem, świątecznie wystąpić. W d. 21 maja, naznaczonym na przybycie księdza Biskupa, wszystko co mogło w parafji wyruszyło na spotkanie; z sąsiednich, a nawet dalszych parafji, nadciągały liczne kompanje. Od południa wszystko to już czekało przy drodze na Pasterza djecezji, chociaż dopiero na wieczór zapowiedziany był jego przyjazd. Gdy z wieży ujrzano zdaleka powóz biskupi i uderzono w dzwony, każdy z bijącem sercem zwrócił się w stronę przyjazdu. A gdy Jego Ekscellencja po przyjęciu chleba i soli od miejscowego obywatelstwa, przybrał się w pontyfikalne szaty i insygnja, i gdy po zaintonowaniu „Kto się w opiekę," z kilkotysięcznych piersi zagrzmiała ta rzewna pieśń nasza i orszak ruszył ku kościołowi, nastąpiła tak uroczysta i tak wzruszająca chwila, że ją odczuć tylko można, ale opisać trudno. Wiejskie dzieweczki skromnie, ale czysto i gustownie po swojemu ubrane, słały kwieciem drogę Pasterzowi, a włościanie w swoich wieluńskich, modrych kamizelach, nieśli nad głową Jego baldachim. Bracia i siotry różańcowe, mając naczele przybranego odpowiednio przestrzegacza porządku kościelnego, poprzedzały duchowieństwo, obywatelstwo i massy ludu. Prześliczny to był i wspaniały zarazem obrazek sielski na tle religijnego życia naszego. Gdy Ekscellencja wchodził w progi kościoła, chór dzieci wiejskich wykonał na głosy antyfonę „Ecce Sacerdos magnus," ułożoną na tę uroczystość i nauczoną przez miejscowego proboszcza. Świątynia nowa, odpowiednio przystrojona i oświecona rzęsiście. Biskup otoczony licznem duchowieństwem po raz pierwszy przestępujący progi świątyni. Głosy niewiniątek, połączone z organem, śpiewające Hosanna przychodzącemu w imię Pańskie, wszystko to wywierało na obecnych silne wrażenie, do piersi wstąpiło uczucie szczęścia.
Gdy Jego Ekscellencja zasiadł na przygotowanym dla siebie tronie, proboszcz miejscowy w powitalnej mowie, zdając sprawę z robót dokonanych w winnicy Pańskiej, skreślił między innemi historję budowy nowego kościoła w Siemkowicach, którą tu powtarzamy. Proboszcz dzisiejszy, przybywszy tutaj na objęcie parafji w 1872 r., zastał kościół opuszczony i bardzo ciasny. Miał bowiem 19 łokci długości i 9 szerokości. Prócz tego różne sprzęty kościelne i brackie zawalały go i nie było ich gdzie usunąć. Taka szczupłość miejsca przy ludności 3 1/2 tysiąca wynoszącej, była powodem, że większa połowa zgromadzonych w niedziele i święta, musiała stać pod gołem niebem, i niesłysząc kazania, ani mszy świętej, nie biorąc udziału w śpiewach i modłach kościelnych, wracała bez pociechy do domu. Przy swojej szczupłości kościół stary był odrażająco niekształtny: ściany jego garbate, popękane, z których tu i owdzie sterczały całe ogromne głazy. Na tych ścianach, nieprzechodzących wysokością 10 łokci, wspierał się ciężki, niezgrabny sufit z desek, pomiędzy któremi szczeliny dozwalały widzieć wiązania i dach. Dach nieproporcjonalnie wysoki, jedną stroną spadał aż do samej ziemi, z drugiej prawie żadnego nie tworzył okapu. Zakrystyjka niezwyczajnie mała, a raczej ciasny lamus, z jedynemi drzwiami, światło słabe z ukosa wąziuchnym otworem do niej wpadało i wszystko tam gniło. Okna, drzwi bez żadnej symetrji, a wszystko to wołało ratunku. Płot żerdziowy około cmentarza popsuty. Cmentarz był ulicą przechodnią. Przystęp do kościoła był tak stromy, że w zimie w czasie ślizgawicy był dla wielu prawie niepodobny do przebycia. Ta istna brzydkość spustoszenia na miejscu świętem nie wzbudzała uszanowania należytego domowi bożemu. To też lud odwykł od nabożeństwa, zdziczał, czego były smutne dowody. Zaradzając szczupłości miejsca, przybudował proboszcz w 1873 r. murowaną obszerną kruchtę wraz z trupiarnią, której wcale nie było, a która miała służyć zarazem na skład utensyljów, zawalających miejsce i rażących oczy. Otoczył sztachetami cmentarz kościelny, a przejście z wsi na plebanję gdzieindziej urządził. To zrobiwszy, zaczął nawoływać parafjan do przebudowania kościoła w sposób taki, żeby nowowzniesione mury stanowiły z nim całość. Trudne to nawoływanie przez 5 lat trwało, znajdowało trudności nawet tam, gdzie miało prawo spodziewać się ułatwień. Jednakże za pomocą bożą i zgodą niezmiernej większości, a raczej wszystkich, z wyjątkiem jednego, zrobiono podanie do Władz rządowych o dozwolenie składki parafjalnej, i w dniu 9 czerwca 1878 r. położyliśmy kamień węgielny pod nowy kościół. Lud wiejski, z wiernem tradycji obywatelstwem miejscowem, złożył grosz krwawy i ciężki trud swój, a to wszystko uczynił z takim zapałem, z taką energją, że w następnym roku 1879 dnia 31 sierpnia wprowadzono już publiczne nabożeństwo do nowego kościoła. Niemałej wagi jest ten fakt, że w jednym roku kościół został wystawiony! I to kościół murowany, 60 łokci długi, 25 szeroki, o trzech nawach, oddzielonych filarami, z posadzką wyrobu Grancowa w Warszawie, której łokieć kwadratowy kosztuje z ułożeniem przeszło 8 złotych Nad kościołem unosi się wieża basztowa ośmiokątna, cztery okna wielkie szklanne i ośm mniejszych z żaluzjami mająca; 75 łokci, wysoka. Dachy na wieży i na kościele blaszane. A to wszystko zrobiła parafja własnemi siłami, bez żadnej zapomogi, z wyjątkiem ofiar złożonych dobrowolnie przez życzliwych dla Siemkowic znajomych.Rozbudzonego żywiej przywiązania do kościoła, są dowodem także różne ofiary, jakie dla upiększenia kościoła zrobiono. Wspomnę tu tylko o tych ofiarodawcach, którzy stosunkowo do swojej zamożności, bardzo wiele złożyli. Fabrykanci i robotnicy huty szklannej złożyli się na storublowy żyrandol. Łukasz Gajęcki i Stanisław Chęciński, włościanie, zakupili dwie platerowane lampy, każda po 30 rubli. Tomasz Kapela, sołtys, ofiarował 20 rubli na dwa lichtarze ozdobne do cyborium i welon na puszkę. Pomijam drobniejsze ofiary. Kto zna nasz lud i wie, jak ciężko mu się rozstać z groszem, który mu z trudnością przychodzi, ten oceni wartość wyżej wymienionych ofiar.
Ks. Biskup, w odpowiedzi na mowę proboszcza, winszował parafjanom nowego kościoła, przedstawiał, jak wielkiem szczęściem dla człowieka chrześcjanina mieć kościół, szczęście to ci dopiero dokładnie ocenić potrafią, którzy go kiedy nie mieli. Zachęcał do wytrwania w wierze, nadziei i miłości, wskazując te cnoty jako podstawę cnót wszelkich.
Gdy wprowadzono naszego Pasterza na plebanję, ks. kanonik Filochowski wstąpił na ambonę i w prostej a gorącej mowie, wyjaśnił ludowi znaczenie przybycia Biskupa i przygotował go do godnego przyjęcia Bierzmowania, które w dwóch dniach następnych Pasterz miał udzielać.
W pamiętny dla parafji naszej dzień następny, który był dniem poświęcenia kościoła, po mszy biskupiej, zakończającej długą ceremonję poświęcenia, odprawił summę ks. Michalski, dziekan i proboszcz wieluński. Po krótkim wypoczynku, Jego Ekscellencja rozpoczął bierzmowanie. Po obiedzie egzaminował dzieci, które odbyły pierwszą Kommunję. Otoczony dziatwą, którą Chrystus tak kochał, a której serce było czyste, bo świeżo obmyte w źródle świętej pokuty i uświęcone przyjęciem Ciała i Krwi Pańskiej, promieniał szczęściem ojca wśród kochających dzieci. Tembardziej Pasterz czuł się szczęśliwym, że to młode pokolenie w parafji składało dowody, że przyjęło z korzyścią naukę przygotowawczą, wykładaną sobie przez proboszcza. Za trafne odpowiedzi udarował je obrazkami i medalikami, które drogocenną będą dla nich na całe życie pamiątką. Po egzaminie znowu było bierzmowanie, które się skończyło dopiero późnym zmrokiem.
Na trzeci dzień, to jest w niedzielę św. Trójcy, Jego Ekscellencja konsekrował dzwon niedawno ulany, potem celebrował pontyfikalnie wielką mszę, a następnie zaś bierzmował bez odpoczynku aż dotąd, dopóki się ostatni nie wybierzmował; w ciągu dwóch dni wybierzmowanych było 3,070 osób. Duchowieństwo w znacznej zebrane liczbie, idąc za przykładem swojego przewodnika, pracowało też gorliwie, czego dowodem około 5 tysięcy wykomunikowanych w ciągu trzech dni. Ks. kanonik Filochowski prawdziwy missjonarz ludowy, w swoich popularnych naukach, których miewał po kilka dziennie, wiele się przyczynił do korzyści duchownych, jakie lud wyniósł z tych trzechdniowych uroczystości.
Po obiedzie tegoż dnia, ksiądz Biskup odjechał do Rząśni na której zakończyć się miał wiosenny objazd z powodu zbliżającej się uroczystości Bożego Ciała. Lud wyciągniony w długie kolumny przy drodze, żegnał ukochanego swojego Pasterza ze łzami, schylał głowy po ostatnie błogosławieństwo, i długo jeszcze gonił okiem za oddalającym się powozem.
Uzupełniając historję budowy siemkowickiego kościoła, składam podziękowanie wszystkim, co się przyłożyli do prowadzenia budowy i przystrojenia tej świątyni. Szczególniejsza jednak podzięka należy się domowi Karśnickich, dziedziców dóbr Siemkowice, którzy prócz 100 rs., ofiarowanych na kruchtę, składki dość znacznej na nich przypadającej, ofiarowali 50 sztuk wyborowego drzewa za 88 rubli, prócz tego śp. Ignacy, patrjarcha tego szanownego domu, zmarły 15 marca r. b., przed śmiercią przeznaczył 200 rs. na odnowienie ołtarzy, do których zięć W. Grodzicki z Wrzący, przez cześć dla nieodżałowanego ojca dołożył 100 rs. Drugi zięć W. Olszowski złożył 50 rs. w czasie budowy. W-na Zuzanna Karśnicka, żona zmarłego Ignacego, ofiarowała 66 rubli na kapę. Z dalszej rodziny Karśnickich W-ny Kiślański Władysław ofiarował piękną żelazną balustradę do presbiterium. W. Wróblewski Jan, przez cześć dla ś. p. baronowej de Klopman, z domu Karśnickiej, w Siemkowicach pochowanej, swoim i zebranym od krewnych funduszem, zakupił dla kościoła 1,000 sztuk tafelek w fabryce Grancowa na posadzkę do presbiterium, co było szczęśliwem zapoczątkowaniem, bo ta piękna i trwała posadzka w całym jest dzisiaj kościele. W-ny Ręczlewski z tycb samych pobudek ofiarował 60 rs. W-na Staszewska ofiarowała robotą ręczną wykonane piękne antepedium. WW. Damięccy, właściciele Chorzewa, oprócz 20 tysięcy cegły, ofiarowanej na kruchtę i składki na kościół, jaka na nich wypadała, przez swoje stosunki familijne starali się powiększyć fundusze budowy. Roboty mularskie i ciesielskie sumiennie prowadzili August i Juljusz bracia Schaer ze Szląska, według rysunku i pod okiem pana Konopackiego, budowniczego powiatu, któremu też wiele kościół zawdzięcza. Wszystkim wymienionym i niewymienionym ofiarodawcom i dobrodziejom składam serdeczne „Bóg zapłać!"
Ks. J. Gryglewski.
Kaliszanin 1880 nr. 63
W d. 22 z. m. we wsi Siemkowice, (w Wieluńskiem), odbyło się poświęcenie nowowzniesionego kosztem parafian kościoła. Na tę uroczystość przybył J. E. biskup Popiel— który w obecności kilku tysięcy parafian i licznego duchowieństwa, przybyłego z okolicy, dokonał obrzędu poświęcenia.
Kurjer Warszawski 1880 nr 178
= Nowy kościół.
W dniu 22 b. m. we wsi Siemkowicach, w
wieluńskiem, JEks. biskup Popiel poświęcił nowo wzniesioną
świątynię.
Kościół ów został wybudowany
kosztem parafji.
W ceremonji wzięło udział liczne
duchowieństwo otoczone tłumem parafjan.
Kurjer Warszawski 1882 nr 131
=Jeszcze dwóch.
W Siemkowicach, w powiecie wieluńskim,
mieszka przy dzieciach Walenty Łakomy vel Kołodziejczyk, niegdyś
towarzysz „małego kaprala", dziś 92-letni staruszek,
ociemniały.
Łakomy w 1812 r. w miesiącu marcu
wstąpił do wojska b. księstwa warszawskiego i odbył całą
kampanję rosyjską.
Piątym pułkiem w którym służył
Kołodziejczyk, dowodził Iskierka; pułk stał w Gdańsku.
Ztamtąd wymaszerował z lewem
skrzydłem armji i był w bitwie pod Rygą.
Podwakroć brany do niewoli, podwakroć
z takowej uchodził i łączył się z swym pułkiem, który cofał
się na Królewiec do Gdańska i tu wytrzymał oblężenie aż do
zawarcia pokoju.
W 1815 r. wstąpił w szeregi
formujących się wojsk i opuścił je dopiero w 1830 r. dotknięty
ślepotą. Dziś pomimo dotkliwego kalectwa staruszek trzyma się
dobrze i apetyt ma wyborny, nogi mu tylko wypowiadają posłuszeństwo.
Czasami jednak każe się prowadzić do
kościoła...
Utrzymanie starca stanowi zasiłek
rządowy w ilości 47 rs. (...)
Przegląd
Katolicki 1884 nr. 27
Korespondencja
"Przeglądu Katolickiego."
Z
Wieluńskiego, Siemkowice.
Wysileni
składkami na budowę kościoła siemkowickiego, dokończonego 1879
r., chociaż brakowało dużo jeszcze wewnątrz, a głównie ołtarzy,
musieliśmy spocząć w robotach, by nabrać sił nowych. Nabożeństwo
odprawiało się przy starych ołtarzach. W bieżącym roku przyszła
kolej na ozdoby wewnętrzne. Kościół został pomalowany, a do
ołtarzy nowych i przerobionych, wezwany został znany pozłotnik z
Warszawy p. Jodłowski. Trzeba było pomyśleć i o obrazach. Ołtarze
wspaniałe godne pięknych obrazów, tych aż siedm potrzeba;—a tu
parafjanie biedni, kassa wyczerpana. Cóż tu robić? Wziąwszy z
sobą jednego z parafjan siemkowskich, uczciwego i rozumnego
włościanina, zabrawszy z sobą 200 rubli, jedyny rozporządzalny
fundusz i zapewnienie parafjan, że i oni drugie tyle złożą,
wyruszyliśmy w styczniu b. r. do Warszawy na zdobycie siedmiu
obrazów, a koniecznie pięknych i takich rozmiarów, że jeden z
nich około 5 ciu łokci wysokości mieć był powinien. W Warszawie
obejrzeliśmy wszystkie prawie po kościołach piękne obrazy,
zwiedziliśmy wystawę Sztuk Pięknych. Przypatrując się obrazowi
M. B. Opieki, p. Styki z Krakowa, wyczytałem na głos cenę jego
7,000 rubli i zapytałem się towarzysza, czyby go nie kupić dla
Siemkowic; uśmiechnął się litośnie na tę propozycję. Smak się
coraz bardziej wyrabiał, bo i towarzysz miał instynktowe poczucie
piękna, pragnienie posiadania pięknych obrazów wzmagało się, ale
wszelkie marzenia rozbijała niby maczugą smutna rzeczywistość, że
pieniędzy na piękne obrazy nie ma... Znając, nie osobiście ale z
dzieł W-go Hadziewicza Rafała, b. professora szkoły Sztuk
Pięknych, nestora naszych polskich, zwłaszcza religijnych malarzy,
postanowiłem zwrócić swoje kroki do niego nie po to, by mu
proponować roboty, bom uważał jego drogocenne obrazy nie dla nas
biedaków; chciałem tylko poinformować się, do kogo mamy się
udać, by nasze życzenia możliwie najlepiej zadowolone zostały...
Wiedziałem, że ma wielu uczniów zdolnych. P. H. wysłuchał nas
cierpliwie, a dowiedziawszy się, że tak małe mamy fundusze a tak
wielkie żądania, uśmiechnął się i z całą serdecznością
odezwał się do nas: „Za te pieniądze trudno wam znaleźć
dobrego malarza, ale oceniając dbałość waszej parafji o chwałę
Boga, oceniając wartość moralną waszego grosza, złożonego
kosztem wygód a może nawet i potrzeb życia, za ten wasz grosz
wdowi, co tak zaważył wobec Chrystusa, ofiaruję się wam wszystkie
żądane obrazy zrobić, proście tylko Boga, bym zdążył je
zrobić, bo to już ciągnę dziewiąty krzyżyk." Podziękowałem
Temu naprzód, który kieruje sercami ludzkiemi, prostuje ścieżki,
i urządza wszystko doskonale; podziękowałem zacnemu synowi
Kościoła i dobremu obywatelowi kraju i dobrodziejowi naszej
parafji—a towarzysz mój wiedząc odemnie czem był P. H. upadł mu
do nogi. Gdy po powrocie opowiedziałem z ambony to wszystko i
zaleciłem modły za zdrowie dobrodzieja kościoła siemkowickiego,
lud od łez wdzięczności wstrzymać się nie mógł. Słowo p. H.
dziś już czynem dokonanym: obrazy obiecane w styczniu, od końca
maja już są w Siemkowicach. Na wszystkich obrazach widnieje podpis
artysty, na jednym dodane, że obrazy wykonał w 81 roku życia.
Obraz do wielkiego Ołtarza przedstawia św. Trójcę, objawioną w
czasie chrztu Chrystusowego, 2 obrazy przeznaczone do bocznych
ołtarzy, przedstawiają Przemienienie Pańskie i M. B.Różańcową.
W 3 medaljonach się mieszczą: Św. Marcin patron Kościoła, Św.
Mikołaj i św. Walenty. Takiego zaszczytu by mieć 6 obrazów
pendzla p. H. i 7-my przerobiony jego ręką, nigdyśmy się nie
spodziewali, mało zapewne kościołów ma ich razem tyle, choć
rozrzuconych po różnych kościołach kraju 200 z górą naliczono.
Bogu niech będzie za to chwała. Ten fakt ogłaszamy nie dla
reklamy, bo jej takiej sławy artysta nie potrzebuje, nie dla czczej
pochwały dobrodzieja naszego, bo same jego dzieła będą wiekami
chwalić go przed Bogiem i ludźmi, notujemy tylko ten fakt dla tego,
by według Chrystusa woli, światło jaśniało na korcu i
przyświecało tym, którzy w domu są, by widzieli dobre uczynki i
chwalili Ojca, który jest w niebiesiech. Niech ten odblask gwiazdy,
mającej się już ku zachodowi, oświeci szczególniej młode
pokolenie adeptów sztuki, by wiedzieli jak niewyczerpanem źródłem
natchnienia jest głęboka wiara, by zwracając oczy ku ideałom
nawet wśród ciężkiej pracy na chleb powszedni, nie zapominali o
przestrodze Chrystusa Pana: „nie samym chlebem żyje człowiek."
Że
czyny bezinteresowności nie są tak rzadkie u nas, w czasie tak
rozwijającego się realizmu, mieliśmy sposobność dowiedzieć się
szczególniej, budując kościół przy niesłychanie ograniczonych
środkach. Pominę wiele innych, ale jeden przytoczyć się ośmielę.
Tan Milewski, artysta malarz i professor rysunków w szkołach
rządowych, jednocześnie zrobił nam prześliczny obraz Chrystusa w
grobie, naturalnej wielkości. Pomysł, rysunek, koloryt, kontury,
skrupulatne wykończenie szczegółów złożyły się na jego
piękność. Materjalnie oceniając ten obraz wart jest 300 rs. T. M.
oddał nam go za tyle ileśmy mieli, za 50 rubli! Zrobił to dla
tego, by złożył „swoją cegiełkę" do budowy, mającej na
celu chwałę Bożą i moralność ludu. Te 50 rubli jeszcze na raty
rozłożył. Za tę ofiarę chrześcjanina, chrześcjańska należy
mu się wdzięczność, którą mu w naszych modlitwach składać
będziemy i następcom naszym w aktach kościoła ten obowiązek
zlecimy. Ponieważ p. Milewski niedawno jest pośród nas i nie miał
czasu dać się poznać w szerszem kole z swojego talentu i wysokiej
sumienności, przeto dla korzyści kościołów podnoszę jego
nazwisko wobec braci kapłanów, którzy go jeszcze nie znają, a
pragną mieć piękne i stosunkowo tanie obrazy.
Ks.
Justyn Gryglewski.
Kurjer Warszawski 1884 nr 46
— Napoleończyk.
Znowu jeden z wiarusów napoleońskich
ubył z szeregu.
W dniu 10-ym lutego we wsi Sienkowice,
w powiecie wieluńskim, zakończył życie Walenty Łakomy.
Służył on w wielkiej armji i po
16-tu latach zawodu żołnierskiego wrócił w r. 1828-ym ociemniały pod strzechę wiejską, gdzie obecnie
wśród koła dzieci, wnuków i prawnuków dokonał pracowitego i
uczciwego żywota.
Mimo sędziwego wieku lat 94-ch, był
silny i przytomny aż do śmierci, którą poprzedziła krótka
choroba.
Był ubogim, wyprawiono mu jednak suty
pogrzeb, na który zebrała się cała gromada miejscowa i dużo ludu
ze wsi okolicznych...
Kaliszanin 1885 nr. 93
Idzi Kozubski, parobek ze wsi Siemkowice, w pow. wieluńskim, znajdując się przy młocarni. upadł tak nieszczęśliwie. że dostał się pod koło takowej i w skutek potłuczenia zmarł.
Zorza 1886 nr 42
Z POD WŁASNEJ I OBCEJ STRZECHY
NOWOŚCI,
— W parafii Siemkowice w pow.
Wieluńskim X. Gryglewski proboszcz, odprawił żałobne nabożeństwo
za duszę ś. p. Rafała Hadsiewicza, znakomitego malarza
religijnego, o którego zgonie już wpierw pisaliśmy w Zorzy. W
kościele tej parafii jest 6 obrazów pięknych pędzla tego malarza,
wykonane za pół darmo.
Kaliszanin 1887 nr. 53
We wsi Siemkowice, powiecie wieluńskim, spalił się młyn wodny drewniany, ubezpieczony na 180 rs.; straty zaś w ruchomościach wynoszą 300 rs.
Korespondencye „Łowca Polskiego”.
Siemkowice (pow. wieluński), w marcu.
Smutne, ale prawdziwe.
Gazeta Kaliska 1906 nr 319
§2.
Wykonanie niniejszego rozporządzenia powierza się Staroście Powiatowemu Wieluńskiemu.
Rozporządzenie niniejsze wchodzi w życie z dniem ogłoszenia w Łódzkim Dzienniku Wojewódzkim.
(-) Hauke - Nowak
Wojewoda.
Podniesie się hodowla owiec
w pow. wieluńskim
W powiecie wieluńskim w tych dniach zakończono jesienny przegląd buhajów, knurów i tryków. Na ogólną ilość zgłoszonych 225 sztuk, uznano 73 sztuki buhajów jako materiał zarodowy.
Wszystkie buhajki uznane, otrzymały „białe świadectwa" i przeznaczone zostały na spółdzielcze stacje kopulacyjne.
Przegląd buhajów połączony był z pokazem sztuk rasowych. 47 chłopów mało i średniorolnych otrzymało za najlepsze sztuki hodowlano premie.
Stan pogłowia bydła w powiecie wieluńskim przedstawia się zadowalająco. Gorzej natomiast ma się sprawa z pogłowiem i hodowlą owiec. Aby podnieść stan hodowli owiec, mało i średniorolni chłopi gmin Działoszyn Mierzyce i Szemkowice otrzymają kredyty, w ramach których zakupione zostaną rasowe owce. Pozwoli to podnieść stan pogłowia owiec nie tylko na terenie wspomnianych gmin, ale również i w innych wsiach. Bowiem hodowla owiec, w przeciwieństwie do hodowli trzody chlewnej, która rozwija się pomyślnie i która zasilana jest materiałem hodowlanym, z 15 chlewni zarodowych, naprawdę mocno została zaniedbana na terenie powiatu wieluńskiego.
ZW
z pow. wieluńskiego
Zorza 1889 nr 13
Kamień węgielny pod tę świątynię
został położony w roku 1878, a że parafjanie skwapliwie poczęli
robić składki, więc już następnego 1879 roku kościół był pod
dachem blaszanym.
Jeździec i Myśliwy 1894 nr 24
W Siomkowicach
(w pow. wieluńskim) u p. Ignacego Kurznickiego, w d. 17 b m. 14
myśliwych zabiło w 9 miotach: 65 zajęcy, 9 kuropatw i 1
cietrzewia.
Zorza 1894 nr 40
Z listów do Zorzy.
Z pow. wieluńskiego, w gub. kaliskiej.
Treść: Zacofanie okolicy. Wędrówki
do Prus. Ich skutki. Bogactwa przyrodzone. Czego nam brak.
Strony nasze, jako oddalone od
wielkich miast, kolei, a w wielu miejscach nawet od szosy, może nie
są tak ciekawe, jak wiele innych. Wiedząc jednak, jak przyjemnie
poznawać choć z opisu nieznane nam osobiście okolice, podaję
niniejszy mój list z pow. wieluńskiego dla nieznających nas braci.
Mam zaś nadzieję, że pismo to Redakcja umieści w „Zorzy”.
Dość smutnie przedstawiają się
strony nasze; brak tu dróg łączących nas z resztą świata, przez
to brak nam z nim łączności, a to sprawia zacofanie różnych
pojęć u ludzi, a więc chroni także od rozpowszechnienia wśród
niego wielu nowych pomysłów, udoskonalających wysiłek pracy
ludzkiej, azatem i korzyści z nich. Niewielu zna u nas ulepszone
narzędzia rolnicze; w okolicy niema cukrowni, ani większych fabryk,
które mogłyby wskazywać naszym rolnikom nowe dochody, prócz
zwykłej hodowli inwentarza, najpospolitszych zbóż kartofli; brak u
nas przemysłowości, a co najsmutniejsze, że do postępu na lepsze
wogóle, a więc i w pracy, ludzie się u nas nie garną. Nie radzą
tu więc zbiorowo, gromadą, nad wspólnem dobrem; nie tworzą spółek
wzajemnej pomocy, jak się to zdarza w innych stronach... Wprawdzie
mieszkańcy stron naszych nie są bogaci, ale przecież wspólnemi
siłami mogliby wiele zrobić dla polepszenia swego bytu. Toć mówią,
że „gromada to wielki człowiek”!
Od paru lat najsilniejsi z naszych
ludzi wychodzą, gromadnie na robotę do Prus i Niemiec, na Szlązk,
w Poznańskie, ba, nawet w okolice Renu i do Hanoweru. Z dalekich
tych wędrówek niewiele otrzymują korzyści. Pracowitsi starają
się na tej robocie o zdobycie jaknajwięcej grosza i, pracując na
wymiar, przeciążają się pracą; aby zaś sobie tem więcej
przysporzyć grosza, oszczędzają nawet na żywności, która w
Niemczech kosztuje o wiele drożej, niż u nas. Naturalnie,
postępowanie takie nie może się obejść bez skutków na
przyszłość, niekiedy bez utraty na całe życie zdrowia.
Inni wreszcie o tyle są lekkomyślnymi
gospodarzami, że zostawiają cały dobytek na opiece żon, a sami
pod pozorem większego zarobku wędrują do Prus, tam marnują
zapracowany grosz na hulatyce i rozpuście, a po skończonych
robotach wracają do domu, aby tu przejeść przez zimę owoc
mozolnej pracy swych kobiet. Wycieczki do Prus szkodliwie wpływają
zwłaszcza na młodzież, którą przyzwyczajają do nieregularnego,
włóczęgoskiego i niemoralnego życia. Uczą się oni tam
hultajstwa, opuszczają starych, niekiedy i niedołężnych rodziców,
a pracują wyłącznie dla siebie, zwłaszcza zaś na pohulanki. Nie
żalby bowiem jeszcze było tych wędrówek na obczyznę, gdyby
stamtąd przynosili coś dobrego, gdyby się tam ponauczali
udoskonalonych sposobów pracy, nieznanej u nas gospodarki
przemysłowej, uprawy chmielu, cykorji, ziół lekarskich, wyrabiania
udoskonalonych serów i t. d. Ale tego wszystkiego nie przynoszą.
Jeżeli zaś do tego dodamy, że
niemieccy właściciele majątków najwięcej wyzyskują ich, płacąc
o wiele gorzej, niż miejscowym robotnikom; że ajenci, t.j.
zawierający kontrakty między bandosami a pruskimi chlebodawcami,
oszukują straszliwie naszych; że przy przejściu przez granicę
częste bywają wypadki tonięcia naszych ludzi w nadgranicznych
rzekach, przy powrocie z pieniędzmi częste rozboje i mordy: to
łatwo pojąć, że wędrówki do Prus wiele szkody przynoszą
mieszkańcom stron naszych, a mało pożytku.
Nietylko do Prus chodzą od nas na
roboty, ale i w okolice kraju więcej handlowe i fabryczne, jak do
Łodzi, pod Warszawę i do gub. piotrkowskiej.
Z natury swej okolica nasza jest dość
bogatą. Niewiele wprawdzie mamy lasów, ale grunta wieluńskie są
urodzajne, przeważnie pszenne, gliniaste. Pod samym Wieluniem są
znaczne pokłady wapna, w okolicy Praszki, miasteczka położonego
nad samą granicą pruską, obfite pokłady rudy żelaznej, którą
wywożą do niemieckich fabryk...
Dwory okoliczne mało gdzie prowadzą
gospodarkę przemysłową, chociaż blizkość granicy, teraz
zwłaszcza wobec obniżonego cła za przewóz, powinna wszystkich
zachęcić do spieniężania różnych przedmiotów, których wieś
dostarcza. Niemcy tylko, nadgraniczni właściciele majątków,
stanowią wyjątek: naprzykład właściciele majątku pod Praszką
pp. Gelnerowie prowadzą na sprzedaż hodowlę bydła poprawnego;
właściciel Ożarowa p. Meske prowadzi obszerną hodowlę chmielu,
wierzby koszykarskiej, lnu, mięty pieprzowej którą sieje w polu i
świeżą do Prus odstawia. Z polaków pan Karśnicki z Siemkowic
zajmuje się z całem oddaniem hodowlą ryb, przyczem jeden mórg
stawu daje mu 100 rubli rocznego dochodu; p. Jacuński z Mierzyc
hoduje z wielką korzyścią nasiona traw pastewnych...
Pasieki i ogrody nasze okoliczne
znajdują się w smutnym stanie. Ważnym tego powodem jest brak
uzdolnionych ludzi, znających się gruntownie na rzeczy. Tacy
ogrodnicy, jakich posiadają nasze dwory, zamało są uzdolnieni w
swym fachu, żeby pracą swą mogli przekonywać, ile korzyści dać
mogą starannie prowadzony ogród i pasieka. Sądzę też, że
pszczelarze, którzyby w braku zajęć w pasiece podjęli się
obowiązków pisarza, znaleźliby łatwy zarobek w pow. wieluńskim.
Byłby tu również potrzebny ogrodnik, objeżdżający ogrody i
znający się głównie na zakładaniu sadów i poprawnem
pielęgnowaniu drzew owocowych. Uskarżają się tu bowiem wszyscy na
brak uzdolnionych ogrodników, a zarazem na kosztowność ich stałego
utrzymania.
Dla wiadomości czytelników dodać
trzeba, że dla mieszkańców samego Wielunia potrzebny jest bardzo
sklep spożywczy w którym byłyby towary codziennej potrzeby, jak:
ser, chleb wiejski, masło, owoce i t. p. Jest tu wprawdzie zamożny
sklep kolonjalny p. Schmidta, ale nie sprzedaje on wiejskich
artykułów żywności.
Rolnicy tutejsi uskarżają się na
brak uczciwego sklepu z żelazem, w którym sprzedawanoby także
węgiel kowalski i nasiona. Są wprawdzie takie dwa sklepy żydowskie,
ale towary ich są liche i w tym stosunku za drogie. Był tu kiedyś
zamiar założenia spółkowego sklepu z żelazem, ale dla braku
szczerej i wytrwałej woli zaniechano pięknego zamiaru. Jak to
smutno pomyśleć, że u nas tak często najlepsze zamiary marnieją
przez nieszczęsną opieszałość i brak wytrwałości! Posiadają
te brakujące nam zalety żydzi i dlatego śmieją się z nas i na
niezdarności naszej budują swoje powodzenie.
Z. Szyman.
Jeździec i Myśliwy 1895 nr 1
W Siomkowikach
(pow. wieluński) u p. Ignacego Karśnickiego, w d. 27 z. m. w 14
strzelb w ośmiu miotach zabito 65 zajęcy, 9 kuropatw i cietrzewia.
Gazeta Kaliska 1895 nr. 2
Z powiatu wieluńskiego korespondent nam donosi: Dnia 17 grudnia odbyło się polowanie w
Siemkowich, własność p. Ignacego
Karśnickiego, gdzie 14 myśliwych zabiło w 9 nagankach w lesie 65 zajęcy,
9 kuropatw i 1 cietrzewia. Królem był pan Orzechowski.
Kurjer Warszawski ( z
dodatkiem porannym) 1895 nr 3
Kronika myśliwska.
D. 27 -go z. m . na
polowaniu w Siomkowicach, w pow. wieluńskim, u p. Ignacego
Karśnickiego, w 14 strzelb w 9 pędzeniach w lesie ubito 65 zajęcy,
9 kuropatw i cietrzewia.
Królem łowów był p.
Orzechowski.
Jeździec i Myśliwy 1896 nr 1
W Siembowicach, w pow. wieluńskim, u p. Karśnickiego w d. 26 grudnia
z. r. odbyło się polowanie w 9 strzelb, na którem padło 123
zające, lis i 8 kuropatw.
Gazeta Kaliska 1896 nr. 2
Kronika myśliwska. Na polowaniu odbytem w pow. wieluńskim we
wsi Siemkowice wł. p. Karśnickiego w d. 26 z. m. w 9 strzelb zabito 123 zające,
8 kuropatw i 1 lisa.
Jeździec i Myśliwy 1896 nr 24
W Siemkowicach,
w pow. wieluńskim, u p. Ignacego Karśnickiego, w d. 21 grudnia w 12
strzelb zabito: 202 zające, 10 kuropatw, rogacza i lisa. Królem
polowania byt p. Gustaw Siemiński.
Gazeta Kaliska 1896 nr. 102
W majątku Siemkowice powiecie wieluńskim, p. Ignacego
Karśnickiego odbyło się polowanie dnia 21 grudnia, w obrębach leśnych i
polowych—w 12 fuzji zabito 214 sztuk a mianowicie: 202 zajęcy, 10 kuropatew,
rogacz 1 i lis 1. Królem był pan Gustaw Siemiński z Dubic.
Kurjer Warszawski ( z
dodatkiem porannym) 1898 nr 40
Kronika myśliwska.
Dnia 29-go t. m., w
Siomkowicach p. Ignacego Karśnickiego,
16-tu myśliwych upolowało 105 zajęcy 15 kuropatw i 1 lisa. Królem
łowów był p. Gustaw Siemieński. Strzałowego zebrano 6 rs. 25
kop.
(…) Dochód ze
strzałowego ze wszystkich wymienionych polowań przeznaczono na
wpisy dla niezamożnych uczniów gimnazjum i szkoły realnej w
Kaliszu.
Kurjer Warszawski (dodatek poranny) 1898 nr 250
Ochrona lasów.
Jak już donosiliśmy, w d. 5-ym b. m., w Kaliszu odbyło się pierwsze posiedzenie organizacyjne komitetu gubernjalnego ochrony leśnej. Przewodniczył gubernator, r. t. Daragan, obecni byli pp.: wiceprezes sądu okręgowego, rz. r. st. N. Naumow, wicegubernator Stremouchow, prezes komisji włościańskiej, rz. r. st. Bazia, starszy rewizor leśny Antonikowski i obywatel ziemski, Emil Repphan.
Po odczytaniu okólnika J. E. Głównego Naczelnika kraju, p. gubernator zawiadomił, że na stałych członków komitetu ze strony właścicieli lasów przedstawił pp. Romockiego i Repphana.
Komitet zatwierdził podział gmin pomiędzy naczelników straży ziemskiej, zaś starszy rewizor leśny przedstawił spis lasów, w których w gub. kaliskiej prowadzony jest wyrąb pustoszący. Komitet postanowił przedsięwziąć kroki, celem wstrzymania wyrębu w tych lasach.
Komitet rozesłał do właścicieli lasów okólnik, w którym zawiadamia, że na zasadzie nowego prawa zabrania się: 1) prowadzenia pustoszących cięć lasu, niezgodnych z planem gospodarstwa leśnego;
2) karczowania samowolnego gruntów podleśnych i zmiany ich przeznaczenia; 3) pasania bydła w porębach i zagajnikach, nieistniejących lat co najmniej piętnaście.
Nadzór nad lasami, nieobciążonemi serwitutami leśnemi, ustanowiono, jak następuje:
W pow. wieluńskim lasy w gminach: Wydrzyn, Dzietrzkowice, Działoszyn, Konopnica, Naramice, Radoszewice, Rudniki i Skrzynno leśniczego wieluńskiego; Galewice, Skrzynki, Sokolniki, Czastary, Skomlin i Lututów—pomocnika leśniczego wieluńskiego; Bolesławiec, Kiełczygłów, Mokrsko, Praszka, Siemkowice, Starzenice i lasy m. Wielunia — naczelnika straży ziemskiej.
Łowiec Polski 1900 nr 2
W d. 28 grudnia
odbyło się polowanie w Siemkowicach, w
pow. wieluńskim. W 9 strzelb zabito: 206 zajęcy, 6 kuropatw, 3 lisy
i rogacza. Królem polowania był p. Witold Karczewski, który miał
na rozkładzie 42 sztuki.
Sport 1900 nr 5
Z kniej i pól.
W Siemkowicach, w pow. Wieluńskim, w 9
strzelb zabito 206 zajęcy, 6 kuropatw, 3 lisy i rogacza.
Gazeta Kaliska 1900 nr. 8
W Dominium Siemkowice
jest do sprzedania Pasieka złożona z 80-ciu uli, przeważnie szafkowych. Osoby
interesowane mogą się zgłaszać osobiście lub piśmiennie do W-go Karśnickiego w
Siemkowicach przez Działoszyn.
Gazeta Kaliska 1900 nr. 21
W dniu 28 z. m. w Siemkowicach, w pow. wieluńskim gub.
kaliskiej, w 9 strzelb zabito: 206 zajęcy, 6 kuropatw, 3 lisy i rogacza.
Zorza 1900 nr 34
Wieś Siemkowice w pow. wieluńskim ze
szczętem została pożartą przez ogień. Od lokomobili, którą
młocono przy zabudowaniach dworkich, spaliła się cała wieś,
złożoną ze 120 domów. Ocalał tylko kościół, dwór i jeden
budynek pokryty dachówką. Opowiadają, że ta właśnie dachówka
uchroniła go od ognia. Gdyby wszystkie domy pokryte były czemś
ogniotrwałem, pożary mniej wyrządzałyby ludziom szkody. Podczas
tego pożaru spaliła się w Siemkowicach kasa gminna ze wszystkiemi
aktami i dowodami.
Zorza 1900 nr 37
Pożar. Wieś Siemkowice pod Kaliszem
zgorzała ze szczętem, przyczem zginął w ogniu kilkoletni chłopiec
włościański. Zabudowań ze zbożem i inwentarzem żywym i martwym
spłonęło tu przeszło sto, co spowodowało straty 146 tysięcy
rubli. Spaliła się także plebanja i urząd gminny, w którym w
kasie ogniotrwałej wiele pieniędzy papierowych i złotych uległo
uszkodzeniu. Pogorzelcy zostali na zimę bez chleba i bez dachu.
Przegląd
Katolicki 1900 nr. 45
— Siemkowice
(dyec. kujawsko-kaliska). Szanowny proboszcz parafii siemkowickiej i
dziekan wieluński, Jks. kanonik Justyn Gryglewski donosi nam w
następujących słowach o strasznym pożarze, który dnia 6
października zniszczył doszczętnie tę wioskę: „Cała ta wieś
ogromna, gdzie mieszkam od lat 30, jako zarządzający parafią,
spłonęła tak nagle, że nikt nic nie mógł uratować.
Zgorzało
przeszło 100 domów ze wszystkiem bez wyjątku zabudowaniami
gospodarskiemi. Tak więc naraz około 1000 ludzi znalazło się bez
dachu, bez chleba, bez odzieży itd. Wszystko to koczuje dziś z
resztką ocalonego bydła oraz inwentarza żywego pod gołem niebem,
na zgliszczach, wśród sterczących kominów.
Obraz
to strasznej nędzy.
Bywają
i gdzieindziej pożary, ale względnie w łagodniejszych warunkach,
przynajmniej część jakaś domów pozostaje, gdzie pogorzelcy mogą
znaleźć tymczasowy przytułek. Tymczasem u nas niema żadnego
schronienia. Ocalał tylko kościół, dwór i dom monopolu. Ja
mieszczę się w tym ostatnim, ks. wikary znalazł kącik we dworze w
ścisku z innymi pogorzelcami, którzy się tam schronili. Organista
musiał wy wędrować do wsi najbliższej, skąd codziennie przebywa
kilka wiorst, aby spełniać posługi kościelne.
Wszystko
patrzy na mnie, bo i gdzież będzie patrzyło to biedactwo, jak nie
na swego ojca duchownego, a ten ojciec duchowny sam ledwie z duszą
uszedł, wszystko bowiem spaliło mu się razem z plebanią. Wszyscy
z niej z pośpiechem uciekali, w czem kto był: tak raptownie ogień,
wszczęty w stodołach dworskich, przeniósł się na plebanię. Ja
musiałem biedz do kościoła, o kilka łokci odległego, aby ocalić
Najświętszy Sakrament, zostawiając plebanię na pastwę
rozszalałego żywiołu. Spalił mi się nawet brewiarz z rubrycellą,
a nadto cała moja biblioteka i archiwum proboszczowskie i
dziekańskie. Wybiegając z płonącej plebanii na ratunek kościoła,
schwyciłem tylko cały mój skromny zasób 800 rubli, ale i te
gdzieś mi przepadły podczas ratowania kościoła. Ale mniejsza o
mnie. Boleję głównie nad tą głodną, odartą, zziębniętą
rzeszą, znajdującą się w rozpaczliwem położeniu pod gołem
niebem. Czem to biedactwo przeżyje przez zimę, co rzuci na wiosnę
w pole, gdy ziarnka zboża nie pozostało na nasienie. Ani źdźbła
słomy lub siana dla bydląt.
Co
mogę, to robię, aby dopomódz biedakom choć w najniezbędniejszych
potrzebach. Wołam na wsze strony: „Ratujcie, kto w Boga wierzy!
Wszak to bracia nasi po krwi, języku i wierze!"
Po
otrzymaniu listu powyższego Redakcya nasza natychmiast przesłała
na ręce czcigodnego księ-dza dziekana Gryglewskiego swój skromny
datek i jak najchętniej gotowa jest pośredniczyć w przesłaniu
ofiar, które raczą nam nadesłać nasi szanowni czytelnicy na rzecz
owych wyjątkowo nieszczęśliwych biedaków.
Gazeta Kaliska 1900 nr. 234
Pożar. W sobotę, dnia
6 b. m. pastwą płomieni stała się wieś Siemkowice w pow. wieluńskim. Ogień
wszczął się od iskry z lokomobili. Zajęły się najprzód stodoły właściciela
dominium Siemkowice, p, Jana Karśnickiego. Silny wicher, jaki dął w kierunku
wsi, przenosił pożar na inne zabudowania dworskie i włościańskie. Płomienie
ogarnęły wszystko z taką szybkością, że o ratunku myśleć było niepodobieństwem.
Spłonęła cała wieś wraz z plebanją. Nie wyratowano nic. Ocalały tylko :
kościół, dwór i budynek, w którym mieści się sklep monopolowy. Straty ogromne.
Położenie mieszkańców— opłakane.
Goniec Łódzki 1900 nr 234
Wielki pożar. W
sobotę, d. 6 b. m. pastwą płomieni stała się wieś Siemkowice
w pow. wieluńskim. Ogień wszczął się od iskry z lokomobili.
Zajęły się naprzód stodoły właściciela dominium Siemkowice p.
Jana Karśnickiego. Silny wicher, jaki dął w kierunku wsi,
przenosił pożar na inne zabudowania dworskie i włościańskie.
Płomienie ogarnęły wszystko z taką szybkością, że o ratunku
myśleć było niepodobieństwem. Spłonęła cała wieś wraz z
plebanią. Nie wyratowano nic. Ocalały tylko: kościół, dwór i
budynek, w którym mieści się sklep monopolowy. Straty ogromne.
Położenie mieszkańców—opłakane.
Rozwój 1900 nr 234
Wielki pożar. W
sobotę, d. 6 b. m. pastwą płomieni stała się wieś
Siemkowice w pow. wieluńskim. Ogień wszczął się od iskry z
lokomobili. Zajęły się naprzód stodoły właściciela dominium
Siemkowice p. Jana Kraśnickiego. Silny wicher, jaki dął w kierunku
wsi, przenosił pożar na inne zabudowania dworskie i włościańskie.
Płomienie ogarnęły wszystko z taką szybkością, że o ratunku
myśleć było niepodobieństwem. Spłonęła cała wieś wraz z
plebanią. Nie wyratowano nic. Ocalały tylko: kościół, dwór i
budynek, w którym mieści się sklep monopolowy. Straty ogromne.
Położenie mieszkańców—opłakane.
Goniec Łódzki 1900 nr 239
Pożary na wsi. W
Siemkowicach pod Wieluniem, majątku p.
Jana Karśnickiego, wybuchnął w sobotę ubiegłą pożar, który
tak szybko i groźnie się rozszerzył że z całej wsi ludnej i
gęsto zabudowanej pozostał zaledwie kościół, dwór i budynek w
którym się mieścił sklep monopolowy. Straty są bardzo wielkie, a
położenie pozbawionych dachu nad głową mieszkańców prawdziwie
rozpaczliwe.
Gazeta Kaliska 1900 nr. 239
Siemkowice. (Kor. wł.). Od czcigodnego ks. Justyna
Gryglewskiego dziekana i proboszcza z Siemkowic, otrzymaliśmy bliższe szczegóły
o pożarze w wyżej wymienionej miejscowości. Jak już pisaliście w dniu 6 b. m.
zgorzała wieś Siemkowice w pow. wieluńskim. Wśród tak częstych dzisiaj pożarów,
zdawałoby się: że doniósłszy krótko o tym wypadku, możnaby nad nim przejść do
porządku dziennego. Ale tak nie jest. Pożar ten bowiem był niezwykły, a w
skutkach swoich straszny. O godzinie 2 po południu ukazał się płomień na dachu
stodoły dworskiej. Silny wiatr rozdmuchał go tak, że w oka mgnieniu ogromna,
wypełniona pod szczyty stodoła, z sąsiednią wielką stertą, wymłóconej słomy,
zamieniła się w wulkan wyrzucający z siebie lawę ognistą na wszystkie strony, z
taką przerażającą przy towarzyszącej burzy siłą, że w kwadrans cała wieś zamieniła
się w morze ognia bałwaniące się pożogą. Budynki mieszkalne i gospodarcze,
drzewa przydrożne, ogrody owocowe, w oczach nikły jakby z pajęczyny utkane. O
4-ej godzinie, prócz kościoła, dworu i kilkunastu domów, będących po za prądem
burzy, wszystko było spalone. Wieś wielka, w której tętniło przed chwilą życie,
zamieniona w pokryte popiołem cmentarzysko, a sterczące nad niem kominy
wyglądały niby grobowce, wśród których snuły się blade, zrozpaczone postacie
jak cienie śmierci. Okropny to widok, przypominający obraz sądu Bożego.
odmalowany przez natchnionego poetę w hymnie rozpoczynającym się od słów:
„Dzień on dzień, gniewu Pańskiego!" Że kościół ze swoją wieżycą, z
jaśniejącym nań krzyżem wlewa dziś jakąś otuchę w upadłe umysły, błąkających
się po zgliszczu pogorzelców, to prawie cudowi przypisać—bo ratunek ludzki sam
nie wystarczał. Rozszalałe żywioły ściskały go ze wszech stron niszczącym
łańcuchem. Plebanja z wikarjatem tuż przy kościele wraz ze wszystkiemi
gospodarskiemi zabudowaniami, domy okalające o kilkanaście zaledwie łokci
kościół, gorejąc strasznym ogniem, rozpalały i kopciły mury oraz dachy
świątyni, napełniały ją dymem tak, że ratujący sprzęty kościelne prawie się w
nim dusili—a jednak on sam ocalał. Z powodu, że ogień nie szedł koleją, ale przerzucał
się na wszystkie strony i prawie jednocześnie wszystko się zapalało, nietylko
ognia umiejscowić, ale coś z domu uratować nie można było. Kto miał co na sobie
przed pożarem— w tem i pozostał, a że wszyscy prawie byli w polu przy kopaniu
kartofli i dopiero się zbiegli na widok łuny i alarm dzwonów, więc prawie
wszyscy pozostali przy najlichszem i pojedyńczem ubraniu. Jedno dziecko 4 -o
letnie spaliło się. Gdyby jednak pożar taki wypadł w nocy, połowaby się ludzi
spaliła, bo nie wiedzianoby, w którą stronę uciekać. I stało się, że dziś około
tysiąca ludzi jest bez odrobiny paszy i schroniska dla bydła, bez ziarnka na
wiosenny zasiew. Jednem słowem, czarny horoskop na przyszłość przy ciężkiej
teraźniejszości. Co to będzie w zbliżającej się jesieni i niedalekiej zimie,
gdy pod gołem niebem mieszkać stanie się fizycznem niepodobieństwem?! Komitet z
proboszczem miejscowym na czele robi wysiłki, by ocalić biedaków na razie choć
od głodowej śmierci.— ale. żeby radykalniejszą i trwalszą dać pomoc tym
nieszczęśliwym, siły miejscowe nie starczą. Czem tu nakarmić, czem przyodziać,
czem ogrzać tak liczną rzeszę? Rozpacz by ogarnęła, gdyby nie nadzieja w
Boskiej Opatrzności, która się ujawnia w szlachetnych, współczujących niedolę,
sercach zacnych ludzi. Ks. Gryglewski
Gazeta Kaliska 1900 nr. 242
Pożar wsi. W uzupełnieniu podanej przez nas wiadomości o
pożarze wsi Siemkowice donosimy: W ogniu zginął kilkoletni chłopiec
włościański. Zabudowań ze zbożem i inwentarzem żywym i martwym spłonęło
przeszło sto, powodując straty na rb. 146,000. Spaliła się także plebanja i
urząd gminny. W kasie ogniotrwałej gminnej wiele pieniędzy papierowych i
złotych uległo uszkodzeniu. J. E. Gubernator kaliski zezwolił na zbieranie
składek na rzecz pogorzelców, którzy zastali na zimę bez chleba i bez dachu. Na
pogrzelców pierwszy pospieszył z ofiarą p. dr. Drecki składając w redakcji
naszej „Gazety" rubli 5. Dalej ks. kanonik Safnicki rb. 3; Józef Radwan
rb. 3: H. G. 40 kop.; W . Szatkowski 1 rb. Dalsze ofiary na cel powyższy
administracja „Gazety Kaliskiej" chętnie przyjmować będzie.
Kurjer Warszawski ( z
dodatkiem porannym) 1900 nr 289
+ Pożar wsi.
Szczegóły o pożarze w Semkowicach są
następujące: Dnia 10-go b. m., w majątku Semkowice w pow.
wieluńskim, należącym do p. Ignacego Karśnickiego, od iskry z
komina lokomobili przy młóceniu zboża zapalił się naprzód dach
stodoły, z której pożar przerzucił się na wszystkie zabudowania
gospodarcze folwarku. Z budynków dworskich pożoga przeniosła się
na wieś Semkowice, tuż obok położoną. Spłonęło w krótkim
przeciągu czasu 100 zabudowań włościańskich ze zbożem,
inwentarzem żywym i martwym. Straty, spowodowane przez pożar ten,
obliczono na rb. 146,000, gdy zabudowania ubezpieczono były na
30,000 rb. W ogniu zginął kilkoletni chłopiec włościański.
Plebanja proboszcza miejscowego uległa również pożodze, której
nie oparł się także urząd gminny. Kasa ogniotrwała gminna tak
była w ogniu rozpalona, że wiele pieniędzy
papierowych i złotych w niej zamkniętych uległo uszkodzeniu.
Gubernator kaliski zezwolił na zbieranie składek na rzecz
włościan-pogorzelców, pozostałych na zimę bez dachu i chleba.
Kurjer Warszawski 1900 nr
300
+ Na pogorzelców.
W dniu 6-ym b. m. o godz.
2-ej po południu powstał pożar, który z niesłychaną szybkością
w trzy godziny całą wieś
Siemkowice obrócił w perzynę, tak, że
oprócz kościoła i kilkunastu domów same tylko zgliszcza pozostały.
Sto pięć domów spalonych ze wszystkiemi zabudowaniami
gospodarskiemi.
Mieszkańcy, zajęci w
polu, nim przybiegli na odgłos dzwonów alarmowych, całą wieś
zastali już w ogniu.
Okropny widok patrzeć na
tysiąc bez mała ludzi pozostałych wraz z całym swoim dobytkiem
bez strzechy i bez
żywności. Wszystko to pod gołem niebem.
Komitet ratunkowy pod
przewodnictwem miejscowego proboszcza, ks. Justyna Gryglewskiego, broni biedaków od
głodowej śmierci; ale nie na długo starczą zasoby, a co będzie,
kiedy nastaną noce jesienne i zima?
Gdzie tu podziać 200 przeszło rodzin i czem ich wyżywić?
Niektórzy jeszcze nie zasiali. Strach o tem wszystkiem pomyśleć.
Komitet zwraca się za
naszem pośrednictwem do serc dobroczynnych z prośbą o udzielenie
pomocy materjalnej pogorzelcom, którzy w tak strasznej dla nich
chwili stracili cały swój dobytek.
Ofiary na pogorzelców
Siemkowic przyjmuje kantor naszego pisma.
Gazeta
Świąteczna 1900 nr. 1033
Wciąż pożary.
Pod Działoszynem w guberńji kaliskiéj istniała od niepamiętnych
czasów wieś Siemkowice. O dawności jéj świadczyło znajdujące
się w pobliżu cmentarzysko z owych czasów, kiedy pradziadowie nasi
nie znali jeszcze prawdziwéj wiary i pogańskim obyczajem nie
grzebali wprost ciał zmarłych, jéno palili je, a potém dopiero
popioły zebrane do naczyń glinianych zakopywali w ziemi. Była to
wieś duża i ludna, a do niéj przytykał folwark z dworem
zbudowanym na miejscu dawnego zameczka obronnego. Dziś i wieś ta, i
folwark znikły. W sobotę 6-go października na folwarku młócono
zboże młocarnią parową. Wtém padła iskra na słomę. Ogień w
mgnieniu oka ogarnął stodołę, i nim zdołano zarządzić
jakikolwiek ratunek, rozszedł się na przyległe budynki. Na
nieszczęście wiatr był silny i wiał w stronę wsi. Daremnie
starano się pożar opanować. Posuwał się on coraz daléj, aż
pochłonął jedną po drugiéj 105 osad. Ocalał tylko kościół
murowany i dwór, a z całéj wsi pozostał jedynie budynek, w którym
mieścił się szynk rządowy. Plebańja spłonęła też ze
wszystkiemi zabudowaniami. Biédnym siemkowiczanom pozostała tylko
ziemia i to ziarno, które posieli; reszta ich mienia i plonów
poszła z dymem.
Gazeta
Świąteczna 1900 nr. 1043
Z Siemkowic pod
Wieluniem, w guberńji kaliskiéj, otrzymaliśmy następujące
pisanie: „Według nauki Chrystusa Pana nie ukrywa się światła
pod korcem, a uczniowie tego Boskiego Mistrza mają polecenie świecić
światłością przed ludzmi, by ci widzieli i naśladowali ich dobre
uczynki i chwalili Ojca Niebieskiego. W październiku wieś
Siemkowice w powiecie wieluńskim spaliła się do szczętu, a
mieszkańcy z ognia gwałtownego nic wyratować nie mogli. Wpadli
więc w ostatnią prawie nędzę. Ale Bóg nawiedzając nas klęską
z niezbadanych swoich wyroków daje nam też i pociechę we
współczuciu chrześćjańskiém, jakie z różnych stron odbieramy.
Między wielu innymi, co słysząc o tém nieszczęściu pośpieszyli
z ratunkiem, wymieniam tu parafję Goliszew w powiecie kaliskim.
Pomimo to, że w tych czasach sąsiadujące z tą parafją miasteczko
Stawiszyn także całe spłonęło i tam również trzeba było
pogorzelców ratować, jednak parafjanie goliszewscy znaleźli
jeszcze grosz na poratowanie nieznanych sobie, bo o kilkanaście mil
odległych siemkowiczan. Złożyli niewiele, 10 rubli, ale też i
parafja ich niewielka i, jak wspomniałem, ratowali także bliższych
sąsiadów. Dlatego też ich datek, jako grosz wdowi, ma dla nas
wielką wartość, a samo poczucie z ich strony łączności, sama
skwapliwość do ocierania łez bliźnich, jest wielką zasługą. To
też pozwolisz mi, Panie Pisarzu Gazety Świątecznéj, za
pośrednictwem tejże Gazety, tak chętnie pod strzechami wiejskiemi
czytanéj, przesłać litościwym parafjanom goliszewskim, jak
również ich przewodnikowi duchownemu, Księdzu Proboszczowi
Sulikowskiemu, od siebie i od swoich nieszczęśliwych pogorzelców
siemkowickich serdeczne „Bóg zapłać". Sam zaś, Panie
Pisarzu Gazety Świątecznéj przyjmij odemnie wyrazy należnego
szacunku. Ks. Justyn Gryglewski, proboszcz parafji Siemkowic."
Łowiec Polski 1901 nr 2
W Siemkowicach
w gub. kaliskiej, u p. Ignacego Karśnickiego, d. 27 grudnia z. r.
odbyło się polowanie w 5 strzelb, na którem padło 168 zajęcy i 5
kuropatw. Największą ilość zwierzyny zabił p. W. Karczewski: 52
zające i 2 kuropatwy.
Łowiec Polski 1901 nr 4
Listy do „Łowca Polskiego.”
Siemkowice
w styczniu.
Dnia 17 b. m. chodziłem dla skontrolowania robót w lesie z jednym z moich gajowych, następnie wyszedłem na pastwisko rozległe i pokryte gdzieniegdzie jałowcami. Godzina była 3 ia i pół, zające zaczęły wychodzić ze zwartej świerczyny i wygrzewać się na słońcu, co przy 7-mio stopniowym mrozie widocznie im przyjemność sprawiało. Na odległość 150 kroków jeden z nich wydawał mi się większy od innych, a zwłaszcza bliżej mnie się znajdował. Żyłka myśliwska przemogła i postanowiłem spróbować mojej 6-cio milimetrowej Leblówki, jak się wywiąże z tego zadania. Bawiło, mnie jak mój szarak kłaniał się przed każdą kulą, a postawione słuchy świadczyły, że bądź co bądź ta sytuacya zaczyna go niepokoić. Osma kula zpowodowała natychmiastowe opuszczenie jednego słucha, następnie po chwili położenie drugiego i wreszcie mój szarak najformalniej zasiadł w kotlinie. Dopiero jedenasta kula wydała charakterystyczny odgłos, dobrze znany myśliwym głuchy oddźwięk, kiedy zwierz zostanie ugodzony kulą. Szarak na przednich nóżkach wywlókł się z kotliny. Kij gajowego położył koniec jego męczarniom. Obejrzałem go starannie i ku mojemu zadziwieniu ujrzałem, że oprócz kuli, którą był rażony śmiertelnie, dostał jeszcze jedną w słuch na dwa cale od głowy. Czy kula, która ugodziła w ucho zpowodowała jakie porażenie mózgu, czy też była poczytana za natrętnego bąka? Rzecz trudna do odgadnięcia. Dla czego zając nie salwował się ucieczką, jak to jest przyjęte w tem gatunku?
Ignacy Karśnicki.
Łowiec Polski 1902 nr 2
Na polowaniu w
Siemkowicach u p. Ignacego Karśnickiego w
10 strzelb zabito w dwa dni: 315 zajęcy, rogacza, wydrę (łokci 2
cali 6, co zdaje się być miarą wyjątkową) i 15 kuropatw. Z
powodu wilgotnej pory dużą przestrzeń mokrego lasu musiano opuścić
i zwykle duża ilość lisów, która tam pada, w tym roku uszła
pogromu. Największą ilość sztuk na rozkładzie, mianowicie 61,
miał p. Witold Karczewski.
Sport: Tygodnik Ilustrowany 1902 nr 2
Myślistwo.
Z kniej i pól.
W Siemkowicach, pow. Wieluńskim, wł.
p. Piotra Karśnickiego, na większem polowaniu w d. 30. i 31.
grudnia r. z. 10 myśliwych zabiło 315 zajęcy, 15 kuropatw, 1 kozła
i wydrę długości 2 łokci cali 6. Najwięcej zabił p. Witold
Karczewski, który miał na rozkładzie 61 sztukę.
Korespondencye „Łowca polskiego.”
Z okolic Złoczewa (gub. kaliska), w styczniu.
Sezon skończony... dla myśliwych. Niejeden wprawdzie zając i sarna padną jeszcze ofiarą kłusowników pełnej i półkrwi, dla myśliwego jednak i hodowcy nastał już okres ochrony, który zwłaszcza w tym roku powinien wcześniej, niż zwykle mieć swój początek. Składają się na to dwa powody: pierwszy—ogólnie gorszy zwierzostan, drugi—łagodna zima, która jeśli nie rozkaprysi się w poźniejszym czasie, może nam przysporzyć dużą ilość wcześniejszych, marcowych zajęcy.
Przechodząc do sprawozdania z ubiegłej kampanii, zaznaczam przedewszystkiem fakt ogromnej różnicy na niekorzyść w zwierzostanie naszej guberni, zwłaszcza w zachodnich i północnych jej częściach. Okolice Kalisza, głośne w całym kraju z rezultatów polowań, przynajmniej co do ilości zabijanej zwierzyny, rywalizujące na tem polu z sąsiedniem W. Ks. Poznańskiem, wykazują w tym roku tak śmiesznie małe cyfry, że w bardzo licznych miejscowościach z tej racyi nie polowano wcale.
Przyczyna tego łatwo się tłómaczy. W roku przeszłym oziminy ujęte były rzadkością, rzepaki zaorane, sterty w polach pokazywano sobie jako osobliwość, pojedyncze zaś okazy zwożono co żywo do pustych stodół już z początkiem zimy. Do braku paszy przyłączyły się następnie w końcu marca mrozy i kilkołokciowe śniegi, które leżały u nas przez dni kilkanaście i te ostatecznie dobiły wygrzaną już poprzedniemi ciepłami zwierzynę. Zające łapano żywcem w stodołach i budynkach gospodarczych, kuropatwy na pół zmarznięte sprzedawano tuzinami po miastach, chwytane bez sideł—wprost rękoma. Drzewa ogrodowe w bezleśnych miejscowościach były ogryzione do nieprawdopodobnej wysokości przez zające, u mnie zaś żarnowiec, którym zające gardzą w zwykłych warunkach, został literalnie z korzeniami wygryziony i na dużej przestrzeni wysechł zupełnie. Na dobitkę, kłusownictwo, uprawiane przez chłopów, rozwielmożniło się u nas do granic już wprost niemożliwych.
Największą plagę, jak zwykle, stanowią obieżysasi, którzy poprzestając na zdobytym za granicą zarobku, nie mają żadnego określonego zajęcia w zimowej porze, natomiast z całym zapałem uprawiają łowiectwo na naszych polach i lasach w jasne księżycowe noce. Żadne środki nie są w stanie temu zapobiedz; jegomość taki, wyspawszy się przez dzień cały, całą noc również ma do rozporządzenia; niemożliwą zaś jest rzeczą, by ludzi dworskich, zmęczonych całodzienną pracą, w każdą noc rozganiać po obszarze kilkudziesięciowłókowym i tropić kłusowników, zwłaszcza w tym roku, gdy brak śniegu utrudnia tego rodzaju poszukiwania.
Zdarza się wreszcie od czasu do czasu, że mniej ostrożny kłusownik wpadnie w ręce uszczęśliwionego właściciela majątku i praw polowania. Naturalnie, po odebraniu broni (dziś już najczęściej odtylcowej), wnosi się skargę do sądu gminnego, gdzie sędzia—najczęściej obywatel i sam myśliwy, obiecuje wymierzyć surową i przykładną karę. Wreszcie sprawa kończy się zasądzeniem 5 rs. kary lub 3-ch dni aresztu, który najczęściej winowajca z całą przyjemnością odsiaduje. Przykład istotnie budujący i bajecznie dużą rolę może odegrać w poprawieniu stosunków na tem polu
A teraz pytanie, kto winien w tej sprawie? Sędzia zasłania się wyraźnemi przepisami prawa, cytuje paragrafy kodeksu, no, i jest prawnie w porządku. Prawnie, powtarzam, juryzdykcja bowiem sądów gminnych daje mu tak obszerną kompetencyę w zasądzaniu spraw, że wyroki bodaj nawet niecałkiem z kodeksem zgodne, bywają najczęściej i w apelacyi zatwierdzano.
Ale, ale i jeszcze raz ale.... Rzecz prosta, z biegiem czasu dochodzi się do przekonania, że najlepiej w tego rodzaju wypadkach jest odebrać broń raubszycowi, rozmówić się z nim w sposób nietyle elegancki, ile energiczny, zagrozić mu wszelkiemi możliwemi karami doczesnemi i wiecznemi.. i na tem poprzestać. Rezultaty wykazują praktyczność tych środków przynajmniej na czas, dopóki siły, stan zdrowia i brak strzelby nie pozwala kłusownikowi wybrać się na nową wyprawę, sądowo zaś kary uzuchwalają go jeszcze więcej i wywołują gromadne naśladownictwo.
Zdarzają się także wypadki, że kłusownik smielszej natury, przejęty duchem buty niemieckiej —rys charakterystyczny tutejszego chłopa, importowany od niedawna z zagranicy— ująć się nie daje, grozi strzałem, chcącym mu broń odebrać i niejednokrotnie zamiar w czyn wprowadza. Kilka takich faktów zdarzyło się w naszych stronach. Sprawca zabójstwa lub postrzelenia uciekł za granicę, lub niepoznany w nocy, dotąd cieszy się bezkarnością. Smutne to przykłady i wymownie świadczące o coraz większym moralnym upadku naszego ludu. Jedynym, zdaniem mojem, środkiem przeciwdziałającym byłby tutaj wpływ duchowieństwa, które we właściwem świetle wykazując występek kłusownictwa, jako jednoznaczny z kradzieżą cudzej własności, podciągając go pod kategoryę tegoż grzechu i zobowiązując do restytucyi, mogłoby stan rzeczy zmienić na lepszy. Innego środka jak dotąd nie widzę.
Prawda, zapomniałem, jest jeszcze ów z krainy mytów projekt reformy praw o polowaniu, ale już i mnie nawet naprzykrzyła się stara zwrotka „Carthaginem esse delendam”.
Nie chcąc cię dłużej nudzić, Szanowny Redaktorze, kończę już list ten i stosując się do wielokrotnie w „Łowcu Polskim” wyrażonej prośby, załączam spis polowań w których sam uczestniczyłem, i wykaz różnicy w rezultacie w stosunku do lat poprzednich.
30/XI 1901, Stolec pow. sieradzki 80 sztuk—w r. p. 54
7 XII 1901, Ostrów pow. sieradzki 20 sztuk—w r. p. 50
9/XII 1901, Dębołęka pow. sieradzki 70 sztuk—w r. za p. 90
10 XII 1901, Sokołów pow. sieradzki 50 sztuk—w r. za p. 70
16/XII 1901, Skrzynki pow. wieluński 96 sztuk—w r. p. 60
19/XII 1901, Radoszewice pow. wieluński 90 (w 4 str) sztuk—w r. p.150
22/XII 1901, Szczytniki pow. kaliski 70 sztuk—w r. za p. 250
30/XII 1901, Siemkowice pow. wieluński}
315 sztuk—w r. p. 154
31/XII 1901, Siemkowice pow. wieluński}
7/I 1902, Mokrsko pow. wieluński 160 sztuk—w r. p. 180
13/I 1902, Piętno pow. turecki}
14/I 1902, Piętno pow. turecki} 130 sztuk—w r. p. 350
15/I 1902, Piętno pow. turecki}
W okolicy Błaszek było kilka małych polowań, z których cyfry zabitej zwierzyny nie warto podawać, a stwierdzających znaczny ubytek w stosunku do lat ubiegłych.
Godny zaznaczenia i wyjątkowy w tym roku przyrost zwierzyny, jak widać z dałączonej tabelki, zauważyć się daje w majątku Siemkowice p. Ignacego Karśnickiego, gdzie istotnie zwierzostan imponująco się przedstawia i z każdym rokiem stale się powiększa. Składają się na to różne czynniki: las bez serwitutów, wzorowo prowadzone kultury leśne, wreszcie opieka i dozór samego właściciela, prawdziwego myśliwego i hodowcy.
Pogodę mieliśmy na polowaniach, z małemi wyjątkami, fatalną.
Feliks Murzynowski.
Łowiec Polski 1902 nr 4
Korespondencye „Łowca polskiego.”
Z okolic Złoczewa (gub. kaliska), w styczniu.
Sezon skończony... dla myśliwych. Niejeden wprawdzie zając i sarna padną jeszcze ofiarą kłusowników pełnej i półkrwi, dla myśliwego jednak i hodowcy nastał już okres ochrony, który zwłaszcza w tym roku powinien wcześniej, niż zwykle mieć swój początek. Składają się na to dwa powody: pierwszy—ogólnie gorszy zwierzostan, drugi—łagodna zima, która jeśli nie rozkaprysi się w poźniejszym czasie, może nam przysporzyć dużą ilość wcześniejszych, marcowych zajęcy.
Przechodząc do sprawozdania z ubiegłej kampanii, zaznaczam przedewszystkiem fakt ogromnej różnicy na niekorzyść w zwierzostanie naszej guberni, zwłaszcza w zachodnich i północnych jej częściach. Okolice Kalisza, głośne w całym kraju z rezultatów polowań, przynajmniej co do ilości zabijanej zwierzyny, rywalizujące na tem polu z sąsiedniem W. Ks. Poznańskiem, wykazują w tym roku tak śmiesznie małe cyfry, że w bardzo licznych miejscowościach z tej racyi nie polowano wcale.
Przyczyna tego łatwo się tłómaczy. W roku przeszłym oziminy ujęte były rzadkością, rzepaki zaorane, sterty w polach pokazywano sobie jako osobliwość, pojedyncze zaś okazy zwożono co żywo do pustych stodół już z początkiem zimy. Do braku paszy przyłączyły się następnie w końcu marca mrozy i kilkołokciowe śniegi, które leżały u nas przez dni kilkanaście i te ostatecznie dobiły wygrzaną już poprzedniemi ciepłami zwierzynę. Zające łapano żywcem w stodołach i budynkach gospodarczych, kuropatwy na pół zmarznięte sprzedawano tuzinami po miastach, chwytane bez sideł—wprost rękoma. Drzewa ogrodowe w bezleśnych miejscowościach były ogryzione do nieprawdopodobnej wysokości przez zające, u mnie zaś żarnowiec, którym zające gardzą w zwykłych warunkach, został literalnie z korzeniami wygryziony i na dużej przestrzeni wysechł zupełnie. Na dobitkę, kłusownictwo, uprawiane przez chłopów, rozwielmożniło się u nas do granic już wprost niemożliwych.
Największą plagę, jak zwykle, stanowią obieżysasi, którzy poprzestając na zdobytym za granicą zarobku, nie mają żadnego określonego zajęcia w zimowej porze, natomiast z całym zapałem uprawiają łowiectwo na naszych polach i lasach w jasne księżycowe noce. Żadne środki nie są w stanie temu zapobiedz; jegomość taki, wyspawszy się przez dzień cały, całą noc również ma do rozporządzenia; niemożliwą zaś jest rzeczą, by ludzi dworskich, zmęczonych całodzienną pracą, w każdą noc rozganiać po obszarze kilkudziesięciowłókowym i tropić kłusowników, zwłaszcza w tym roku, gdy brak śniegu utrudnia tego rodzaju poszukiwania.
Zdarza się wreszcie od czasu do czasu, że mniej ostrożny kłusownik wpadnie w ręce uszczęśliwionego właściciela majątku i praw polowania. Naturalnie, po odebraniu broni (dziś już najczęściej odtylcowej), wnosi się skargę do sądu gminnego, gdzie sędzia—najczęściej obywatel i sam myśliwy, obiecuje wymierzyć surową i przykładną karę. Wreszcie sprawa kończy się zasądzeniem 5 rs. kary lub 3-ch dni aresztu, który najczęściej winowajca z całą przyjemnością odsiaduje. Przykład istotnie budujący i bajecznie dużą rolę może odegrać w poprawieniu stosunków na tem polu
A teraz pytanie, kto winien w tej sprawie? Sędzia zasłania się wyraźnemi przepisami prawa, cytuje paragrafy kodeksu, no, i jest prawnie w porządku. Prawnie, powtarzam, juryzdykcja bowiem sądów gminnych daje mu tak obszerną kompetencyę w zasądzaniu spraw, że wyroki bodaj nawet niecałkiem z kodeksem zgodne, bywają najczęściej i w apelacyi zatwierdzano.
Ale, ale i jeszcze raz ale.... Rzecz prosta, z biegiem czasu dochodzi się do przekonania, że najlepiej w tego rodzaju wypadkach jest odebrać broń raubszycowi, rozmówić się z nim w sposób nietyle elegancki, ile energiczny, zagrozić mu wszelkiemi możliwemi karami doczesnemi i wiecznemi.. i na tem poprzestać. Rezultaty wykazują praktyczność tych środków przynajmniej na czas, dopóki siły, stan zdrowia i brak strzelby nie pozwala kłusownikowi wybrać się na nową wyprawę, sądowo zaś kary uzuchwalają go jeszcze więcej i wywołują gromadne naśladownictwo.
Zdarzają się także wypadki, że kłusownik smielszej natury, przejęty duchem buty niemieckiej —rys charakterystyczny tutejszego chłopa, importowany od niedawna z zagranicy— ująć się nie daje, grozi strzałem, chcącym mu broń odebrać i niejednokrotnie zamiar w czyn wprowadza. Kilka takich faktów zdarzyło się w naszych stronach. Sprawca zabójstwa lub postrzelenia uciekł za granicę, lub niepoznany w nocy, dotąd cieszy się bezkarnością. Smutne to przykłady i wymownie świadczące o coraz większym moralnym upadku naszego ludu. Jedynym, zdaniem mojem, środkiem przeciwdziałającym byłby tutaj wpływ duchowieństwa, które we właściwem świetle wykazując występek kłusownictwa, jako jednoznaczny z kradzieżą cudzej własności, podciągając go pod kategoryę tegoż grzechu i zobowiązując do restytucyi, mogłoby stan rzeczy zmienić na lepszy. Innego środka jak dotąd nie widzę.
Prawda, zapomniałem, jest jeszcze ów z krainy mytów projekt reformy praw o polowaniu, ale już i mnie nawet naprzykrzyła się stara zwrotka „Carthaginem esse delendam”.
Nie chcąc cię dłużej nudzić, Szanowny Redaktorze, kończę już list ten i stosując się do wielokrotnie w „Łowcu Polskim” wyrażonej prośby, załączam spis polowań w których sam uczestniczyłem, i wykaz różnicy w rezultacie w stosunku do lat poprzednich.
30/XI 1901, Stolec pow. sieradzki 80 sztuk—w r. p. 54
7 XII 1901, Ostrów pow. sieradzki 20 sztuk—w r. p. 50
9/XII 1901, Dębołęka pow. sieradzki 70 sztuk—w r. za p. 90
10 XII 1901, Sokołów pow. sieradzki 50 sztuk—w r. za p. 70
16/XII 1901, Skrzynki pow. wieluński 96 sztuk—w r. p. 60
19/XII 1901, Radoszewice pow. wieluński 90 (w 4 str) sztuk—w r. p.150
22/XII 1901, Szczytniki pow. kaliski 70 sztuk—w r. za p. 250
30/XII 1901, Siemkowice pow. wieluński}
315 sztuk—w r. p. 154
31/XII 1901, Siemkowice pow. wieluński}
7/I 1902, Mokrsko pow. wieluński 160 sztuk—w r. p. 180
13/I 1902, Piętno pow. turecki}
14/I 1902, Piętno pow. turecki} 130 sztuk—w r. p. 350
15/I 1902, Piętno pow. turecki}
W okolicy Błaszek było kilka małych polowań, z których cyfry zabitej zwierzyny nie warto podawać, a stwierdzających znaczny ubytek w stosunku do lat ubiegłych.
Godny zaznaczenia i wyjątkowy w tym roku przyrost zwierzyny, jak widać z dałączonej tabelki, zauważyć się daje w majątku Siemkowice p. Ignacego Karśnickiego, gdzie istotnie zwierzostan imponująco się przedstawia i z każdym rokiem stale się powiększa. Składają się na to różne czynniki: las bez serwitutów, wzorowo prowadzone kultury leśne, wreszcie opieka i dozór samego właściciela, prawdziwego myśliwego i hodowcy.
Pogodę mieliśmy na polowaniach, z małemi wyjątkami, fatalną.
Feliks Murzynowski.
Gazeta Kaliska 1902 nr. 5
(…) wreszcie na większem polowaniu
w Siemkowicach p. wieluńskiego, wł. p. Piotra Karśnickiego, w d. 30 i 31
grudnia r. z. 10 myśliwych zabiło 315 zajęcy, 15 kuropatwy 1 kozła i wydrę
długości 2 łokci, cali 6. Najwięcej zabił p. Witold Karczewski, który miał na
rozkładzie 61 sztukę.
Przegląd
Katolicki 1902 nr. 43
— Z
Wielunia. W roku bieżącym upływa 50 lat kapłaństwa czcigodnego
dziekana dekanatu wieluńskiego, Jks. kanonika Gryglewskiego.
Stosując się do wyrażenia Pisma „Laudemus viros gloriosos“—te
kilka słów pragnę poświęcić czcigodnemu nestorowi dekanatu, nie
dla jego pochwały, bo tej nie potrzebuje, lecz dla przykładu
młodszej braci w kapłaństwie, a nam starszym dla wytrwania w pracy
i trudach życia kapłańskiego. Żyjąc wśród nas od r. 1872, jako
proboszcz w Siemkowicach, pracą w parafii i jej podniesieniem pod
każdym względem, czy to moralnym, czy materyalnym, jużto budując
świątynię na chwałę Panu, jużto plebanię i budynki
gospodarcze, dawał przykład braciom czcigodny dziekan, jak można
przy pomocy Bożej i dobrej woli wielkich dokonać rzeczy. Z
prawdziwą rozkoszą jechało się do Siemkowic, by usłyszeć piękny
i wzorowy śpiew, który sam proboszcz prowadził,przejąć się
duchom odprawianego z powagą nabożeństwa, nasycić oko porządkiem
i ładem w gospodarstwie, i nacieszyć się choćby kilkodniową
gościnnością szanownego proboszcza. Jego Ekscelencya Jks.
Arcybiskup Popiel i śp. Biskup Bereśniewicz, nawiedzając parafię
Siemkowice, naocznie przekonali się o wysokich zalotach umysłu i
serca ks. Gryglewskiego; to też kiedy zaszła potrzeba obsadzenia
dziekaństwa wieluńskiego, ś. p. ks. Biskup Bereśniewicz bez
wahania powierzył zarząd dekanatu ks. Gryglewskiemu. Kolega z
Akademii duchownej Ich Ekscelencyi Biskupów Sotkiewicza i
Jaczewskiego, długoletni rektor i profesor studyów w Warszawie,
prefekt szkół i pensyi kilku w Warszawie, światły i rozumny
nauczyciel, umiał sobie zaskarbić cześć i wdzięczność młodych
pokoleń. Do dziś jeszcze ta świeżość umysłu i czerstwość
zdrowia cechuje naszego czcigodnego dziekana i jest dowodem, że
życia napróżno nie zmarnował. Po strasznym pożarze, jaki
nawiedził Siemkowice w październiku r. 1900, kiedy cudem prawie sam
tylko kościół ocalał, a całe mienie wraz z plebanią i budynkami
doszczętnie zgorzało, czcigodny Jubilat rąk nie opuścił, nie
rozpaczał na widok dzieła zniszczonego, ale poleciwszy się Bogu,
na nowo wziął się do dzieła z podwojoną pracą, i oto jak fenix
z popiołów powstaje nowa strojna plebania, nowe zabudowania
gospodarskie,—i w tej to plebanii nowej, okazałej, pragniemy
złożyć czcigodnemu Jubilatowi nasze najszczersze życzenia: ad
multos plurimosque annos! X. G.
Sport: Tygodnik Ilustrowany 1903 nr 3
Myślistwo.
Z kniej i pól.
W Siemkowicach, u p. Karśnickiego, na
polowaniu w dn. 29. i 30. grudnia r. z ., w 14 strzelb ubito 2 lisy,
1 rogacza, 314 zajęcy i 16 kuropatw. Do rogaczy, których jest
znaczna ilość, nie strzelano, gdyż polują na nie latem na
podjazd. Największą ilość sztuk (49) miał p. Witold Karczewski.
LISTY DO „ŁOWCA POLSKIEGO”
W podwórzu mam wiele olbrzymich topoli i lip, które bezpiecznie mogą wytrzymać porównanie z sadzonemi przez Króla Jana III w Willanowie. Niektóre z nich dochodzą 24 stóp obwodu. Ma to swoją ujemną stronę, mianowicie, że stare wypróchniałe olbrzymy są wybornem schronieniem dla przeróżnych gatunków sów.
Przed paru laty zauważyłem późnym wieczorem, ciągłe wabienie się młodych sów pod olbrzymią lipą, której gałęzie prawie do ziemi parasolowato się spuszczają, co powoduje, zwłaszcza późnym wieczorem, ciemności egipskie. Znalazłszy się pod tym wspaniałym parasolem, który przed trzydziestu jeszcze laty nawet deszczu ulewnego nie przepuszczał, zauważyłem w kilku miejscach odzywające się młode sówki; z odmiany ciemno-kasztanowatych z uszami, mniejszej znacznie od puchacza. *) Jedna z młodych sów siedziała na parkanie, odzywając się matce, która zaniepokojona moją obecnością, zaczęła raz poraz przelatywać koło mojej głowy silnie kłapiąc dziobem. Lubię robić spostrzeżenia nad zachowaniem się w rozmaitych okolicznościach życia naszych zwierząt i ptaków, zatem starałem się przekonać na co się odważy zatrwożona o swoje potomstwo stara sowa. Epilog nastąpił prędzej, aniżelim się spodziewał. Otrzymałem bowiem tak potężne uderzenie w głowę, że czapka mi spadła i poczułem ciepło płynącej krwi po za uchem. Czy to dziobem, czy szponami, czy też siłą uderzenia, tego nie wiem. Miałem na razie najzupełniejsze zadośćuczynienie mojej ciekawości.
Nie czekając następnego ataku, wycofałem się z tej zabawy, która dla oczu mogła się stać niebezpieczną. Należy się uznanie dla bohaterskiej matki, która tak dzielnie broniła prawie straconej placówki w jej mniemaniu.
Jan Ignacy Karśnicki.
*Sowa uszata (Strix otus)
Łowiec Polski 1903 nr 3
W Siemkowicach
(pow. wieluński) odbyło się polowanie dnia 29 i 30 grudnia r. z.,
na którem padło zwierzyny sztuk 332. Kocioł jeden, tak zwany
Nowiny, dał 100 zajęcy. Sarny były prawie w każdym zakładzie,
lecz do nich nie strzelano. Jeden tylko rogacz został zabity na
potrzebę spiżarni. Rogaczy padło na Siemkowicach w ciągu roku
sztuk 8, są one strzelane tylko na podjazd i wychodne, kulą ze
sztuceru. Piętnastu myśliwych brało udział w polowaniu. Królem
pierwszego dnia był p. Feliks Murzynowski, mając na rozkładzie
sztuk 22. Drugiego zaś dnia p. Witold Karczewski, mając sztuk 33.
Pierwszego dnia polowaliśmy na terenach, nieomal zalanych wodą, ten
powód sprawił, że sto sztuk mniej zwierzyny padło, aniżeli się
spodziewano. Pod względem jakości zwierzyna przedstawia się: lis
1, jastrząb 1, rogacz 1, zajęcy 314, kuropatw 15.
Jan Ignacy Karśnicki.
Łowiec Polski 1903 nr 5
Siemkowice w grudniu 1902 r.
W N-rze 24 „Łowca Polskiego” w roku 1902 znalazłem artykuł p. I. Konczewskiego o zuchwalstwie puchacza. Przypomniało mi to żywo fakt, który będzie jednym więcej dowodem zuchwalstwa drapieżnych ptaków nocnych. Sam bezpośrednio miałem tego dowód na własnej skórze.W podwórzu mam wiele olbrzymich topoli i lip, które bezpiecznie mogą wytrzymać porównanie z sadzonemi przez Króla Jana III w Willanowie. Niektóre z nich dochodzą 24 stóp obwodu. Ma to swoją ujemną stronę, mianowicie, że stare wypróchniałe olbrzymy są wybornem schronieniem dla przeróżnych gatunków sów.
Przed paru laty zauważyłem późnym wieczorem, ciągłe wabienie się młodych sów pod olbrzymią lipą, której gałęzie prawie do ziemi parasolowato się spuszczają, co powoduje, zwłaszcza późnym wieczorem, ciemności egipskie. Znalazłszy się pod tym wspaniałym parasolem, który przed trzydziestu jeszcze laty nawet deszczu ulewnego nie przepuszczał, zauważyłem w kilku miejscach odzywające się młode sówki; z odmiany ciemno-kasztanowatych z uszami, mniejszej znacznie od puchacza. *) Jedna z młodych sów siedziała na parkanie, odzywając się matce, która zaniepokojona moją obecnością, zaczęła raz poraz przelatywać koło mojej głowy silnie kłapiąc dziobem. Lubię robić spostrzeżenia nad zachowaniem się w rozmaitych okolicznościach życia naszych zwierząt i ptaków, zatem starałem się przekonać na co się odważy zatrwożona o swoje potomstwo stara sowa. Epilog nastąpił prędzej, aniżelim się spodziewał. Otrzymałem bowiem tak potężne uderzenie w głowę, że czapka mi spadła i poczułem ciepło płynącej krwi po za uchem. Czy to dziobem, czy szponami, czy też siłą uderzenia, tego nie wiem. Miałem na razie najzupełniejsze zadośćuczynienie mojej ciekawości.
Nie czekając następnego ataku, wycofałem się z tej zabawy, która dla oczu mogła się stać niebezpieczną. Należy się uznanie dla bohaterskiej matki, która tak dzielnie broniła prawie straconej placówki w jej mniemaniu.
Jan Ignacy Karśnicki.
*Sowa uszata (Strix otus)
Gazeta Kaliska 1903 nr 8
Kronika myśliwska. W dniu 29 i 30
grudnia na polowaniu w Siemkowicach u pana Karśnickiego w 14 strzelb
zabito 2 lisy 1 rogacza, 314 zajęcy i 16 kuropatw. Do rogaczy,
których jest znaczna ilość, nie strzelano, gdyż polują na nie
latem na podjazd. Największą ilość sztuk (49) miał p. Witold
Karczewski.
Gazeta Kaliska 1903
nr 172
Tegoż dnia (25
maja) we wsi Siemkowice, powiatu wieluńskiego zgorzało 5
drewnianych chałup i 4 obory, własność Andrzeja Glenia i innych.
zaasekurowane na 1770 rb.
Tydzień Piotrkowski 1905 nr. 44
Przeniesieni zostali wikariusze:
(...) parafji Pajęczno, ks. Marjan Godlewski do parafii Siemkowice w pow. wieluńskim; (...)
Łowiec Polski 1906 nr 7
Korespondencye „Łowca Polskiego”.
Siemkowice (pow. wieluński), w marcu.
Smutne, ale prawdziwe.
Z powodu stanu
wojennego wogóle polowania w tym roku nie przybrały właściwych
rozmiarów, ponieważ, chcąc się zjechać na polowanie, trzeba
zaprosić brać z pod sztandaru św. Huberta, nieraz o kilkanaście
mil mieszkającą, która należy do rodziny, lub naszych znajomych.
Tymczasem mógł się znaleźć łatwo zakaz, że to jest rzeczą
wzbronioną. Dotyczy się to myśliwych, postępujących legalnie,
mających rok rocznie wydawane pozwolenia jak na broń, tak i prawo
polowania. Rzecz inna co do kłusowników. Ci się nie liczą z
przepisami i kodeksami. Nie mówiąc już o nocach księżycowych,
polują po gruntach przyległych mi, sąsiednich folwarków,
rozkolonizowanych, lub stanowiących własność żydowską. W biały
dzień takie polowania odbywają się przy udziale do sześciu
myśliwych i dziesięciu naganki. Owi pseudo myśliwi nie liczą się
z tem, że czas polowania już dawno minął; czy dzień jest
świąteczny, czy powszedni. Sam odebrałem w tym roku po godz. 10-ej
w nocy dwie bronie, jedną na swojem terytoryum, drugą o 30 kroków
od swojej granicy. Kłusowników dwóch znanych mi z imienia i
nazwiska, zasiadało co noc pod zagajami mojemi, lub cokolwiek
opodal, żeby strzelać zwierzynę, która wychodzi na żer w polu
nocą. Ustawiczne strzały w nocy i stanowiska, oraz znaki na śniegu
od śrótu, świadczyły o pilności tych ludzi w ich rzemiośle.
Udało mi się jednemu z nich odebrać broń, drugi wyrwał się z
rąk trzymającego go człowieka i uciekł. Bronie złożyłem w
powiecie naczelnikowi straży ziemskiej. W kilka dni spotkałem się
z przejeżdżającymi żandarmami, z których jeden udzielił mi
wskazówki, że to jest zakres straży ziemskiej odbieranie broni od
kłusowników, bo osoba prywatna może być w podobnym wypadku
obwinioną o (grabioż) rabunek. Straż ziemska mało zwraca uwagi na
nadużycia łowieckich przepisów. To też można z całą
sumiennością powiedzieć, że ilość nieprawnie trzymanych broni w
naszej okolicy, dwukrotnie przewyższa liczbę wykupionych pozwoleń
w powiecie. Noce księżycowe, mroźne rozbrzmiewają w całej
okolicy ciągłemi strzałami. Mieszkam nieomal na granicy powiatów
i toż samo mogę powiedzieć, że i powiat nowo-radomski pod
względem kłusownictwa nie jest szczęśliwszy. Kłusownictwo w
ostatnich czasach wzmogło się. W miarę ubywania większej
własności ziemskiej, zwierzostan zaczyna upadać, bo kolonista z
małemi wyjątkami posiada broń, którą stara się przysposobić na
każde święto kawałek mięsa, nie licząc się z porą roku, oraz
zarobić na proch i tytoń ze sprzedaży zwierzyny, nie mówiąc o
tem, że psy ustawicznie włóczą się całemi dniami i nocami po
lasach i polach. Smutny fakt miał miejsce w naszej okolicy, w
dominium Rychłocice; ofiarą swego
obowiązku zginęło dwóch borowych z ręki kłusownika
(niewiadomego nazwiska). Zwracam się przeto do wszystkich sfer,
mogących mieć wpływ na te sprawy, żeby władze raczyły swoim
wykonawcom polecić surowe wypełnianie powierzonych im obowiązków.
A nasza fauna krajowa niech nie będzie po macoszemu traktowana.
Stanowić ona może jedno ze źródeł dochodów gospodarstwa
wiejskiego, jak to widzimy w Wielkiem Księstwie Poznańskiem i na
Szlązku; dla ludzi zaś pracy przyjemną rozrywkę po trudach i
kłopotach w codziennem życiu. Poczuwam się w obowiązku kilka tych
zdań zamieścić w naszym „Łowcu Polskim”.
Karśnicki.
Gazeta Kaliska 1906 nr 193
Z Siemkowic (Kor. wł.) Na gminę
Siemkowice został nałożony ciężar w sumie rb. 1600 z górą na
restaurację mostu na rzece Warcie we wsi Krzeczów. Most ten
ustawicznie jest budowany, a zawsze mu coś musi brakować. Przed
laty dziesięciu przypuszczalnie gminy ościenne zrobiły podanie i
prosiły o ustanowienie taryfy, ażeby most mógł mieć roczny
dochód, któryby starczył na reperację. Nie chciano nam wydać
taryfy, powołując się, że to krempowałoby swobodę handlu. Most
głównie potrzebny jest kupcom tak z Działoszyna, jak Pajęczna i
Wielunia, oni żadnego ciężaru z tej racji nie ponoszą, a tyłko
ościenne gminy, którym ten most wcale nie jest potrzebny, bo mogą
się z powiatem komunikować przez Osiaków, gdzie jest most. Gmina
Siemkowice nigdzie swojemi gruntami nie zbliża się do rzeki Warty,
a nałożenie na morgę po blizko 17 kop. jest wprost rzeczą
niemożebną. Grunta bowiem są słabe, a ostatnie lata były ciężkie
dla mniejszej i większej własności.
Gazeta Kaliska 1906 nr 319
Podpalenia.
We wsi Siemkowice, w pow. wieluńskim,
15-letni chłopiec Ignacy Cyrulik podpalił stóg siana p.
Karśnickiego, ubezpieczony w prywatnem towarzystwie ubezpieczeń na
325 rubli.
W Siemkowicach, w powiecie wieluńskim, d. 30 listopada
i 1 grudnia odbyło się polowanie w 12 strzelb, na którem zabito 240 sztuk. Warunki atmosferyczne przedstawiały wiele do życzenia. Przy kompletnej odwilży zające dosiadywały tak twardo, że pomykały dopiero po przejściu naganki lub po za kotłem. Zajęcy padło sztuk 190, królików 27, kuropatw 20, lisów 3. Strzelano do 7 lisów. Rok bieżący obfituje w tych szkodników. Sarny w lesie były widziane w każdem miejscu. Przyjemny widok dla oka myśliwego przedstawiał jeden rudel, złożony z 12 sztuk, który się znalazł w kotle. Naganka złapała 2 kozy żywcem, które jednak zostały natychmiast puszczone na wolność. Rogacze w Siemkowicach są strzelane tylko dla rogów. Bażanty są na dobrej drodze do rozmnożenia się; widziano ich sztuk kilkanaście.
Królem polowania dnia pierwszego był p. Stefan Domaniewski drugiego Feliks Murzynowski.
Miło mi wiadomością o dobrym zwierzostanie w Siemkowicach podzielić się z bracią z pod sztandaru św. Huberta.
Łowiec Polski 1908 nr 3
Dnia 16 i 17
grudnia, przy udziale 16 myśliwych odbyło się polowanie w Siemkowicach. Dnia pierwszego królem polowania był p. Antoni
Orzechowski z Mulonowa, następnego dnia p. Chwailbóg Tadeusz.
Wogóle zabito 240 sztuk zwierzyny: zajęcy 219, kuropatw 20 i 1
lisa. Dało się zauważyć, jak wszędzie, tak i w Siemkowicach,
daleko gorszy stan zwierzyny. W ubiegłym roku na tym samym terenie
padło sztuk 440.
Łowiec Polski 1908 nr 24
W Siemkowicach, w powiecie wieluńskim, d. 30 listopada
i 1 grudnia odbyło się polowanie w 12 strzelb, na którem zabito 240 sztuk. Warunki atmosferyczne przedstawiały wiele do życzenia. Przy kompletnej odwilży zające dosiadywały tak twardo, że pomykały dopiero po przejściu naganki lub po za kotłem. Zajęcy padło sztuk 190, królików 27, kuropatw 20, lisów 3. Strzelano do 7 lisów. Rok bieżący obfituje w tych szkodników. Sarny w lesie były widziane w każdem miejscu. Przyjemny widok dla oka myśliwego przedstawiał jeden rudel, złożony z 12 sztuk, który się znalazł w kotle. Naganka złapała 2 kozy żywcem, które jednak zostały natychmiast puszczone na wolność. Rogacze w Siemkowicach są strzelane tylko dla rogów. Bażanty są na dobrej drodze do rozmnożenia się; widziano ich sztuk kilkanaście.
Królem polowania dnia pierwszego był p. Stefan Domaniewski drugiego Feliks Murzynowski.
Miło mi wiadomością o dobrym zwierzostanie w Siemkowicach podzielić się z bracią z pod sztandaru św. Huberta.
Gazeta Świąteczna 1909 nr 1481
Nowa straż ogniowa ochotnicza. Z gminy
Siemkowic w powiecie wieluńskim, guberńji kaliskiej, piszą do nas:
W drugi dzień Zielonych Świątek założono u nas za staraniem
głównie księdza proboszcza Gryglewskiego straż ogniową
ochotniczą. Oddawna już ksiądz proboszcz nawoływał do tego z
kazalnicy, ale nie miał się tem kto umiejętnie zająć. Dopiero
pół roku temu nastał pisarz gminny Tomasz Pilniak; on to
porozumiawszy się z księdzem proboszczem postanowił zawiązać u
nas straż. Utworzono dwa oddziały: jeden we wsi Siemkowicach, a
drugi w Chorzowie. Do obydwóch oddziałów zapisało się po 30-tu
ludzi. Ksiądz proboszcz uzyskał od zarządu powiatowego w Wieluniu
na przybory strażackie tysiąc i 200 rubli. Za pieniądze te
zakupiono dwie wielkie sikawki i wybudowaliśmy dwie szopy: jedną w
Siemkowicach, a drugą w Chorzowie. Przewodniczącym straży obrano
właściciela dworu w Siemkowicach p. Karnickiego, a naczelnikiem
pisarza T. Pilniaka; pomocnikami naczelnika obrani zostali
Mirzejewski i Motylewski. Poświęcenie straży odbyło się w drugi
dzień Zielonych Świątek. Po poświęceniu strażacy urządzili
sobie w Siemkowicach majówkę. Wspomnieć należy, że ćwiczenia
straży odbywaja się już oddawna. Strażak i czytelnik Gazety A. P.
Listy do „Łowca polskiego”
Siemkowice, w lutym.
Dnia 27 stycznia r. b., w cztery fuzye zrobiłem małe polowanko na lisy. Teren, o którym będę mówił, przedstawia pięcioletni zagajnik sosnowy, sadzony, i poprzerastany brzeziną, która puściła się po nim dość gęsto z nalotu.
Udając się na stanowiska, zauważyliśmy liczne ślady lisie na dróżkach. Otucha wstąpiła w brać myśliwską.
Zaledwie stanąłem na swojem stanowisku, zauważyłem linię grzbietu lisa, mniej więcej o czterysta kroków, zmierzającego w lewą stronę od mojego stanowiska. Ponieważ dnia tego mieliśmy silny wiatr w pomyślnym dla nas kierunku, próbowałem, jako ostatni na linii, podbiegnąć na lewo około 300 kroków, czego też, trochę zadyszany, dopiąłem, gdyż, mówiąc nawiasem, młodzież z 60 roku nie nadaje się już do szybkiego biegu, lecz upłynęło przynajmniej dziesięć minut, nim miałem sposobność do strzału, a więc starczyło czasu i do opanowania przyśpieszonego oddechu.
Znowu mignęła mi sylwetka lisa, który zmierzał na mojego sąsiada, Z. M. Przebiegło mi przez myśl: „źle się wybrałeś, rozbójniku”. Lecz w tejże chwili lis zawrócił i jest przedemną na właściwą metę. Strzelam więc i widzę, że zakreśliwszy łuk w powietrzu, padł martwy. W tejże chwili wypada drugi lis. Strzelam z drugiej lufy — i ten padł. Tymczasem sądziłem, że to pierwszy, do którego strzelałem, odzyskał przytomność i zaczyna się po krzakach przemykać; zatem ponownie strzelam — i ten legł bez ruchu. Nie koniec na tem, gdyż znowu podnosi się jeden z leżących, więc uspokajam go strzałem. Miałem sposobność ocenić dogodność eżektorów u broni.
Pojmie ten, u kogo w rodzinie od wieków zamiłowanie myśliwskie się doskonali, zadowolenie z tak rzadkiego faktu, jak zrobienie dubletu do lisów. Sądziłem, że to była dubleta tylko.
Zatem, gdy doszła naganka, daję polecenie przynieść lisy, a sam zwracam się ku swoim towarzyszom, także zmierzającym ku mnie. Słyszę zapytanie sąsiada: „Toś ty zabił trzy lisy?”. Spoglądam nie bez zdziwienia, rzeczywiście naganiacze niosą trzech rabusiów leśnych. Pierwszy raz po trzydziestu ośmiu latach polowania, miałem podobne zdarzenie. *)
Od wiosny — w przeciągu więc roku niespełna — padło u mnie, z wyżej wzmiankowanymi i wykopanymi z gniazd, 22 lisy. Zatem i one sekundowały kłusownikom, których mamy wielu w ościennych, skolonizowanych wsiach. Dlatego ilość zajęcy, mimo opieki, której doznają, zmniejszyła się znacznie. Z grubszą zwierzyną jest cokolwiek lepiej, czego dowodem rok ubiegły, w którym zabiłem trzy jelenie i siedem kozłów.
Karśnicki.
*)Takie nagromadzenie lisów w jednem miejscu tłómaczy się cieczką, która u liszek w tym czasie przypada. (Przyp. Red.)
Łowiec Polski 1913 nr 4
Listy do „Łowca polskiego”
Siemkowice, w lutym.
Dnia 27 stycznia r. b., w cztery fuzye zrobiłem małe polowanko na lisy. Teren, o którym będę mówił, przedstawia pięcioletni zagajnik sosnowy, sadzony, i poprzerastany brzeziną, która puściła się po nim dość gęsto z nalotu.
Udając się na stanowiska, zauważyliśmy liczne ślady lisie na dróżkach. Otucha wstąpiła w brać myśliwską.
Zaledwie stanąłem na swojem stanowisku, zauważyłem linię grzbietu lisa, mniej więcej o czterysta kroków, zmierzającego w lewą stronę od mojego stanowiska. Ponieważ dnia tego mieliśmy silny wiatr w pomyślnym dla nas kierunku, próbowałem, jako ostatni na linii, podbiegnąć na lewo około 300 kroków, czego też, trochę zadyszany, dopiąłem, gdyż, mówiąc nawiasem, młodzież z 60 roku nie nadaje się już do szybkiego biegu, lecz upłynęło przynajmniej dziesięć minut, nim miałem sposobność do strzału, a więc starczyło czasu i do opanowania przyśpieszonego oddechu.
Znowu mignęła mi sylwetka lisa, który zmierzał na mojego sąsiada, Z. M. Przebiegło mi przez myśl: „źle się wybrałeś, rozbójniku”. Lecz w tejże chwili lis zawrócił i jest przedemną na właściwą metę. Strzelam więc i widzę, że zakreśliwszy łuk w powietrzu, padł martwy. W tejże chwili wypada drugi lis. Strzelam z drugiej lufy — i ten padł. Tymczasem sądziłem, że to pierwszy, do którego strzelałem, odzyskał przytomność i zaczyna się po krzakach przemykać; zatem ponownie strzelam — i ten legł bez ruchu. Nie koniec na tem, gdyż znowu podnosi się jeden z leżących, więc uspokajam go strzałem. Miałem sposobność ocenić dogodność eżektorów u broni.
Pojmie ten, u kogo w rodzinie od wieków zamiłowanie myśliwskie się doskonali, zadowolenie z tak rzadkiego faktu, jak zrobienie dubletu do lisów. Sądziłem, że to była dubleta tylko.
Zatem, gdy doszła naganka, daję polecenie przynieść lisy, a sam zwracam się ku swoim towarzyszom, także zmierzającym ku mnie. Słyszę zapytanie sąsiada: „Toś ty zabił trzy lisy?”. Spoglądam nie bez zdziwienia, rzeczywiście naganiacze niosą trzech rabusiów leśnych. Pierwszy raz po trzydziestu ośmiu latach polowania, miałem podobne zdarzenie. *)
Od wiosny — w przeciągu więc roku niespełna — padło u mnie, z wyżej wzmiankowanymi i wykopanymi z gniazd, 22 lisy. Zatem i one sekundowały kłusownikom, których mamy wielu w ościennych, skolonizowanych wsiach. Dlatego ilość zajęcy, mimo opieki, której doznają, zmniejszyła się znacznie. Z grubszą zwierzyną jest cokolwiek lepiej, czego dowodem rok ubiegły, w którym zabiłem trzy jelenie i siedem kozłów.
Karśnicki.
*)Takie nagromadzenie lisów w jednem miejscu tłómaczy się cieczką, która u liszek w tym czasie przypada. (Przyp. Red.)
Zorza 1916 nr 53
Z Siemkowic (pow. Wieluński)
Obecna wojna i jej następstwa
najlepiej przekonały lud nasz, jaką była gospodarka obcego nam
rządu w kraju naszym. Uświadamianie się w sprawach narodowych,
czytanie gazet, skupianie się około zaradzenia wspólnej biedzie i
t. p. dają nam lepsze wiadomości o naszej Ojczyźnie, którą lud
znał dotąd tylko z opowiadań o pańszczyźnie. Przychodzimy do
wniosku, że tylko sami o sobie najlepiej radzić potrafimy, że z
błędów dźwigniemy się najskuteczniej sami — a obce, macosze
nam rządy nigdy nie będą miały tej szczerej miłości dla ziemi
naszej, co rodzime jej syny i córy.
Oświaty nam brakło i do niej rwiemy
się dziś sercem całem. W parafii naszej powstało więcej szkół—a
to dzięki staraniom naszego dzielnego proboszcza, a byłego prefekta
częstochowskiego ks. J. Magotta. Czem on jest dla ludu, to najlepiej
pokazały najcięższe dla nas chwile obecnej wojny. Czasy dzisiejsze
nie małą są przeszkodą w pracy na niwie społecznej, która tu
przed wojną zapowiadała plony obfite. Godnem jest uwagi, że
młodzież nasza chętnie czyta wiele pożytecznych książek, a
obecnie między innemi pisma ś. p. H. Sienkiewicza, chcąc lepiej
zrozumieć duch tego Mistrza narodu, którego zgon żałobnym echem
odbił się po całym świecie.
Kiedy miejscowy wikary, ks. W.
Smolarkiewicz ogłosił chęć uczenia chłopców gry na
skrzypcach—wielu znalazł chętnych; tak, że dziś mamy wcale
dobrą kapelę rzniętą, składającą się z 22 chłopców. Bierze
ona udział przeważnie w nabożeństwach kościelnych wraz z chórem
dziewcząt, doskonale prowadzonym przez p. L. Motylewskiego. Mile
było posłuchać jak ta drużyna śpiewaczo-muzyczna swym udziałem
w nabożeństwie za duszę ś. p. H. Sienkiewicza uczciła pięknie
zgon tego wielkiego Pisarza.
Mamy nadzieję, że jaśniejsze dni,
które zaświtają Ojczyźnie naszej po wojnie, wzmogą tylko wspólne
nasze usiłowania w pracy oświatowej i społecznej.
Z. G.
Gazeta Świąteczna 1916 nr 1865
Ze wsi Siemkowic, w Wieluńskiem, piszą
do nas: Na rok przed wojną proboszczem parafji naszej został ksiądz
Magott, który dzielnością swą, pracą i poświęceniem popchnął
znacznie parafję na drodze oświaty i w tak ciężkich, jak obecne,
czasach nie zaniedbuje pracy, żeby przyjść jej z pomocą. Od roku
gromadka chłopców (przeszło 20) uczy się grać na skrzypcach u
księdza wikarego. Dzięki spółpracy nauczyciela B. Zajdlica, jak
również organisty L. Motylewskiego, mamy, oprócz drużyny
wyszkolonych w śpiewie dziewczątek, kapelę, która obok drużyny
śpiewaczej grywa bardzo ładnie na nabożeństwach kościelnych. Oby
wszelkie dobre, a choćby najmniejsze usiłowania skierowane ku dobru
naszemu i Ojczyzny, nie szły na marne, a zawsze znajdowały poparcie
u ludzi. Z. G.
Gazeta Świąteczna 1916 nr 1873
I w Siemkowicach w powiecie wieluńskim,
guberńji kaliskiej, odbyło się za staraniem księdza proboszcza
Magota uroczyste nabożeństwo za duszę ś. p. Henryka Sienkiewicza.
Już poprzednio ksiądz proboszcz wyjaśnił w naukach niedzielnych,
kogośmy stracili w tym wielkim człowieku. W dniu żałoby
dziewczęta przystrojiły katafalk zielenią i wieńcami. Podczas
nabożeństwa, które odprawił ksiądz proboszcz, prześlicznie
przygrywała kapela skrzypcowa, złożona z 20 chłopców, wyuczona
przez księdza wikarego Smolarkiewicza. Wykonano pieśń żałobną,
do której ułożono odpowiednie słowa na zgon wielkiego pisarza,
oraz marsza żałobnego Szollara. Nadto śpiewał osobno p. L.
Motylewski i pod jego kierownictwem drużyna dziewcząt wykonała
pięknie pieśń: „Duszy, co rzuca.” W nabożeństwie wzięły
udział szkoły i licznie zgromadzeni parafjanie. Czuliśmy jakieś
tajemne zbratanie się z duchem wielkiego syna naszego narodu. Z. G.
Zorza 1917 nr 23
Siemkowice w maju.
W dniu 6 maja odbyło się w tutejszym
kościele nabożeństwo za ojczyznę. Ks. prob. Magott wygłosił
piękne kazanie o miłości ojczyzny, nawołując lud, żeby nie
tylko czuł się, ale począł być polskim: żeby zrzucił łuskę
niewiadomości i uprzedzenia do „rządów polskich”, a zrozumiał,
że u swoich łatwiej niż u obcych o reformy i prawa. W Polsce była
pańszczyzna, ale nie zaprowadził jej rząd z umysłu, żeby
prześladować chłopa: złożyły się na to czasy i warunki, a taki
sam ustrój społeczny był i u innych narodów Europy. Kiedy zaś
rząd polski spostrzegł zgubne, a krzywdzące lud następstwa
takiego ustroju, wtedy pomyślał o zniesieniu pańszczyzny, dając
początek reformie w Konstytucji 3 Maja.
W czasie nabożeństwa drużyna
muzyczno-śpiewacza wykonała hymny narodowe, w ich liczbie prastarą
pieśń „Bogarodzica.” Tegoż dnia odprawił ks. proboszcz
nabożeństwo dla straży ogniowej, która wraz ze swą orkiestrą
zorganizowała się nanowo za staraniem b. jej naczelnika p. J.
Pielarskiego. Z radością witaliśmy tę nanowo powstałą, a wielce
dobroczynną instytucję, która w paradnym pochodzie przy dźwiękach
orkiestry pod kierunkiem p. L. Motylewskiego podążając na
nabożeństwo — dała nam znać o swem istnieniu. W Siemkowicach
czynny jest Komitet ratunkowy z ks. proboszczem na czele. Ten
kapłan-społecznik podźwignął z upadku sklep spółkowy i
doprowadził go do możliwie najpomyślniejszego stanu; obudził do
życia koło rolnicze, na zebraniach gminnych zabiega koło budowy
dróg, kopania rowów i t. p. Istnieje tu dwór pp. Karśnickich;
jego obecni posiadacze i wzorowi gospodarze składali nieraz dowody
swej obywatelskiej społecznej działalności. Pani Karśnicka z
nakładem własnej pracy i ofiary uszyła dla kościoła dwie
wspaniałe kapy, które na szczególniejsze zasługują wyróżnienie
wśród aparatów kościelnych.
Szkoły w Ożegowie, Hożewie i
Siemkowicach w osobach swych nauczycieli mają sumiennych
pracowników; ostatniemi czasy w szkołach tych odbyły się
przedstawienia amatorskie dzieci.
Grz.
Zorza 1917 nr 44
Obchody Kościuszkowskie opisane przez
naszych czytelników.
W Siemkowicach (pow. Noworadomski).
W dniu 14 października obchodziliśmy
w Siemkowicach setną rocznicę zgonu Naczelnika Polski. Na pierwszą
Mszę św. zgromadziły się dzieci ze szkółki—miejscowej oraz z
Lipnika, Hożewa i Ożegowa ze swemi nauczycielkami. Po nabożeństwie
i przemowie ks. proboszcza o Kościuszce odbyły dzieci szkolne
pochód przy dźwiękach kapeli strażackiej, poczem wysłuchały
odczytu p. Dziegcia, nauczyciela z Siemkowic; kilkoro z nich
deklamowało. Po sumie, w czasie której grano i śpiewano pieśni
religijno-patrjotyczne odbył się przez wieś pochód, w którym
wzięły udział: szkoły, straż ogniowa z p. J. Pielarskim,
ceremoniarzem uroczystości, na czele, orkiestry strażacka i
kościelna pod dyrekcją p. Motylewskiego, inteligencja,
obywatelstwo, księża i licznie zgromadzony lud wiejski. W dwu
miejscach: obok figury i przy starożytnej lipie dworskiej pochód
przystawał, żeby wysłuchać deklamacji, mów, muzyki i śpiewów.
Szczególnie ładnie wypadł wiersz Laskowskiego „Nie wydrzecie”
wykonany zbiorowo przez drużynę śpiewaczo-muzyczna. Pięknie
wypowiedział „Pogrzeb Kościuszki” Ujejskiego — młodzieniec z
Siemkowic J. Grzesik, za co go rzęsistymi nagrodzono oklaskami.
Gospodarz z Hożewa p. W. Gleń przemówił wierszem tej treści:
Obudź się, duszo chłopska, w
niewoli uśpiona,
nienawiścią ku swoim przez wrogów
pojona.
Obudź się ze stuletniej drzemki i
niemocy,
a ukochaj swą przeszłość z całej
ducha mocy.
Obudź się i weź w ręce księgi
historyczne,
a poznasz jakie miałaś bohatery
liczne;
z nich poznasz, że to oni chcieli twej
swobody —
nie obce mową, wiarą, dla ciebie
narody.
I poznasz, żeś za ojca swego miała
wroga,
bo kto sieje nienawiść, ten z
djabła-nie z Boga.
W krwi twych braci zbrukaną ręką dał
ci ziemię...
twą własną, by cię kupił jak
Judasza plemię.
Bo jeśli w Polsce była jaka srogość
stara,
pamiętaj, czegoć uczy i pamięć i
wiara.
Więc ku zgodzie i pracy ściągnij
bratnie dłonie,
miej ziemię, lecz i światło niech w
tobie zapłonie.
Niech Duch święty obudzi w tobie
cześć Ojczyzny,
Spraw to Królowo Polska i Chrystusa
blizny!
Pod koniec pochodu wygłosił mowę ks.
proboszcz. Była ona uzupełnieniem mowy mianej w czasie sumy, a w
której kaznodzieja wyczerpująco w świetle prawdy omówił rozmaite
kwestje związane z naszą narodową przeszłością. Na twarzach
uczestników tej wielkiej dla nas uroczystości malowało się
wzruszenie, dostrzedz można było łzy. Niestety byli i tacy, którzy
udziału w pochodzie wziąć nie chcieli — jedni z bojaźni przed
moskalami, inni z uprzedzenia do swej własnej narodowej sprawy. U
niektórych z nich wyszło na jaw brudne ich sumienie, bo nie dość,
że sami nie brali udziału, ale jeszcze drugich odwodzili od tego,
złorzeczyli swej Ojczyźnie i Temu, który ich ukochał i bił się
o lepszą dolę dla nich. Pociesza nas myśl, że takich wyrodków
będzie coraz mniej wśród nas, bo oświata z ustąpieniem opiekunów
naszej ciemnoty i nieładu-coraz więcej przysparzać nam będzie
światła i pomyślności.
Z. Gliszcz.
Godzina Polski 1917 nr 156
Z Siemkowic
(pow. wieluński).
Obecna wojna i jej
następstwa, jak to mówią, otworzyła nam oczy na wiele rzeczy.
Przedewszystkiem utwierdziliśmy się w przekonaniu, że sami sobie
najlepiej radzić potrafimy, że z błędów dźwigniemy się
najskuteczniej sami.
Oświaty nam brakło i do
niej się rwiemy dziś całem sercem; w parafii naszej powstało
kilka szkół, a to dzięki staraniom dzielnego naszego proboszcza,
a. b. prefekta z Częstochowy, ks. J. Magotta. Czem on jest dla ludu
to najlepiej pokazały najcięższe dla nas chwile doby ostatniej.
Młodzież nasza czyta
chętnie, a zwłaszcza ostatnio pisma ś. p. H. Sienkiewicza, chcąc
lepiej zrozumieć ducha tego mistrza narodu, którego skon echem
żałobnem odbił się po całym świecie. Ksiądz tutejszy W.
Smolarkiewicz wyraził w swoim czasie chęć uczenia chłopców gry
na skrzypcach, wielu też znalazł chętnych i dziś mamy wcale dobrą
kapele rzniętą, składającą się z 22 chłopców. Bierzę ona
udział przeważnie w uroczystościach kościelnych wraz z chórem
dziewcząt prowadzonym przez p. Motylewskiego.
L.
Gazeta Świąteczna 1917 nr 1920
We wsi kościelnej Siemkowicach pod
Łodzią odbyła się uroczystość Kościuszkowska bardzo ładnie w
niedzielę 14 października.. Rano odprawiono nabożeństwo dla
dzieci uczących się w szkole. Po sumie wyruszył przez wieś pochód
pod kierunkiem J. Pielarskiego, zastępcy naczelnika straży
ogniowej. Ludzie, licznie zgromadzeni, zachowali powagę wzorową.
Kapela strażacka i drużyna śpiewaczo-muzyczna wykonały hymny
narodowe, dzieci wypowiadały wiersze, wspaniałą mowę o Kościuszce
wygłosił ksiądz Magott, a włościanin Glen z Hożewa zwrócił
się do ludu polskiego z mową wierszowaną. Urządzenie tego święta
narodowego wykazało, że między nami jest sporo takich, którzy są
tylko Polakami z imienia, ziemię zaś, której im rząd rossyjski
nie dał darmo, ani z miłości, tylko dla własnej korzyści, a
zresztą i z konieczności, okupił drogo, bo zapłacił za nią
nietylko groszem, ale i duszą własną, Tacy ani słyszeć chcieli o
Kościuszce, ani wiedzieć, że na pół wieku przed uwłaszczeniem
rossyjskiem — on, jako Naczelnik narodu i prawdziwy ojciec ludu
wiejskiego, ogłaszał dla niego rozmaite ulgi i stopniowo znosił
pańszczyznę. Ale Kościuszko zarazem myślał, żeby dać ludziom
oświatę i zaprowadzić ład w kraju. Nic też dziwnego, że ludzie
ciemni a niedobrego serca i nieczystego sumienia wolą nic nie
wiedzieć o Kościuszce i wielkich jego czynach dla kraju, bo sami za
dawnych rządów moskiewskich przywykli do ciemnoty i nieładu i
tęsknią podobno za nim. Rząd rossyjski wychował ich nie na
dobrych synów Ojczyzny, ale na zdrajców; uchodziły im często
bezkarnie pijaństwo, złodziejstwo, pieniactwo, krzywda ludzka. W
najlepszym razie, jeżeli grzechów takich nie mają na sumieniu, są
za to samolubami i piecuchami i nic ich sprawa dobra ogółu nie
obchodzi. Nie piszę tego z niechęci, ale żeby prawdy nie ukrywać,
bo choć jest smutna i kole w oczy, może obudzi wstyd i poprawę
błądzących. Czytelnik.
Zorza 1918 nr 8
ODPOWIEDZI REDAKCJI.
Ks. W. Smolarkiewicz — Siemkowice.
Potwierdzamy odbiór 9 kr., które zapisaliśmy na rach. przedpłaty
za „Zorzę” na I półrocze. Od Nowego Roku z powodu drożyzny
papieru prenumerata podniesiona do k. 20 rocznie.
Obwieszczenia Publiczne 1918 nr 23
Wydział hipoteczny sądu
okręgowego Kaliskiego obwieszcza, że po śmierci niżej
wymienionych osób otwarte zostały postępowania spadkowe, a
mianowicie:
1) Marjanny vel
Magdaleny Gryglewskiej, właścicielki 10 mórg, zapisanych ad Nr 1
działu II wykazu hipot. majątku Chorzew i działki ziemi 241 prętów
w majątku Siemkowice, pow. Wieluńskiego;
Termin zamknięcia tych
postępowań spadkowych wyznacza się na d. 30 stycznia 1919 r. w
kancelarji wydziału hipotecznego w Kaliszu i w tymże terminie
osoby, w spadku zainteresowane, winny stawić się pod skutkami,
prawem przewidzianemi.
Gazeta Świąteczna 1918 nr 1961
Ze wsi Siemkowic koło Wielunia piszą
do nas: Wieś nasza zupełnie inaczej dziś wygląda, niż dawniej, a
zawdzięcza to księdzu Magotowi, który nakłonił gospodarzy do
wybrukowania ulic i do poprawienia drogi przez przekopanie rowów.
Sprawa ta z początku miała przeciwników, wychowanych w ciemnocie
moskiewskiej, ale dziś każdy widzi pożytek z ulepszeń i jest
zadowolony. Ksiądz proboszcz wysłał jednego chłopca z naszej wsi
do szkoły tkackiej w Bełchatowie, żeby się tam przysposobił na
nauczyciela tkactwa dla Siemkowic. Od połowy maja znalazło tu
przytułek we dworze u p. Karśnickich 20 zgórą dzieci z ochronki
częstochowskiej. Wzorowo i uroczyście zakończył się rok szkolny
we wszystkich czterech szkołach gminnych. Na popisach, prócz
nauczycieli i rodziców dzieci, obecni też byli księża i p.
Karśnicka. W odpust 16 lipca pierwszy raz urządzono u nas sprzedaż
kwiatka i loterję na straż ogniową. W tydzień potem urządzono
skromną zabawę w lesie dla strażaków i śpiewaków, którym dwór
wyprawił gościnne przyjęcie. J.G —ik.
Gazeta Świąteczna 1918 nr 1968
Nieuczynność. Na 8-my września ze
wsi Siemkowic pod Wieluniem wyruszyła na Jasną-Górę dość liczna
kompańja z księdzem na czele. Zgromadzenie ludzi na Jasnej-Górze
było duże, niebywałe w latach wojny. Z powrotem wypadł nam nocleg
we wsi kościelnej Miedźnie. O ile w tamtą stronę mieszkańcy wsi
Białej pod Częstochową z całą życzliwością przyjęli nas na
nocleg, o tyle miedzniacy z małemi wyjątkami w sposób niegodny
chrześćjan uchylali się od powinności „podróżnego w dom
przyjąć”. Tu i ówdzie aż żołnierze austrjaccy zmuszali
niegościnnych mieszkańców do przyjęcia pątników na noc,
widzieli bowiem, żeśmy dnia tego wskutek burzy zmokli, jak to
mówią, do suchej nitki. Ksiądz proboszcz w Miedźnie, bardzo
gościnny i zacny kapłan, który niedawno przybył do tej parafji,
zapewne niemało poniesie trudu, żeby w swych parafjanach z Miedzna
głębiej wszczepić cnotę miłości bliźniego i zwykłej
powinności chrześćjańskiej, jeżeli ich obecna nieszczęsna wojna
nie zdołała tego nauczyć. Pątnik.
Zorza 1920 nr 32
Wiec ludowo-narodowy w Siemkowicach
(pow. wieluński, ziemia Kaliska).
W dnia 16 lipca po sumie licznie
zgromadzony lud na odpust w Siemkowicach z dużem zainteresowaniem
słuchał półtoragodzinnego przemówienia p. Józefa Jankowskiego,
instruktora Zw. L. N. na powiat wieluński. Ale była też to mowa
zupełnie inna treścią i duchem od głoszonych tu przez różnych
„ludowców”, którzy ujmowali sobie słuchaczy pochlebstwen,
obietnicami i szczuciem ludu na inne warstwy narodu; siali oni
obłudę, chciwość i niezgodę, nie wskazywali zaś na obowiązki
względem Ojczyzny ani na istotnych wrogów Polski — Niemców,
socjalistów i żydów. O tem właśnie powiedział nam p. Jankowski
w swej pięknej patrjotycznej i prawdziwie narodowej mowie: nie
pochlebstwem, obietnicami i szczuciem, ale bezstronnością i prawdą
ujął sobie słuchaczy. Mówiąc o przeszłości Ojczyzny, wskazał
na dzielnych jej synów, którzy od wieków bronili kraju od
zachłanności niemieckiej, i całej Europy chrześcijańskiej od
nawały dzikich hord ze wschodu; wykazał następnie na obowiązki
bronienia dzisiaj Ojczyzny od najazdu bolszewicko-żydowskiej dziczy.
Jak niegdyś samolubstwo i swawola szlachty przyczyniły się w
części do zguby Polski i zrodziły zdrajców na żołdzie
zaborczych rządów,—tak dzisiaj przywódcy socjalizmu i rozmaici
„ludowcy”, pracują na korzyść Niemców i żydów. Nie chodzi
tu o stronnictwa ludowe, jako takie, ale o tych, którzy, korzystając
z ciemnoty ludu, prowadzą go na bezdroża, wychowują go wprost na
wrogów własnej Ojczyzny.
Niektórym nie podobały się te słowa
prawdy — niemieli jednak śmiałości wystąpić jawnie; mruczeli
tylko po kątach.
Okrzykiem na cześć armji polskiej
zakończono wiec.
Obecny.
Zorza 1920 nr 33
Z Wielunia piszą nam. Na wniosek p.
Czarnieckiego, samorządowego inspektora p. wieluńskiego zebrano na
posiedzeniu Rady Gminnej w Siemkowicach na armję ochotniczą marek
3082, a na zebraniu gminnem w Działoszynie w p. wieluńskim marek
3920 i rubli 13664.
Przykład ten godny jest naśladowania.
Zorza 1920 nr 34
Powiat wieluński. Jako delegat Z. L.
N. odbył p. Józef Jankowski szereg wieców w powiecie wieluńskim,
a mianowicie: dnia 11 lipca w Walichnowy (obecnych 1500 osób), 16
lipca w Siemkowicach (obecnych 4500 osób) 18 lipca w Działoszynie
(obecnych 2800 osób), 22 VII w Łyskorni (obecnych 2000 osób). Na
wszystkich tych wiecach nawoływał mówca do poboru rekruta i
ochotników, oraz do popierania pożyczki Odrodzenia. Zebrani
słuchali przemówień delegata z przejęciem i na wszystkich tych
wiecach uchwalili jednogłośnie 4 rezolucje Z. L. N, znane z wieców
Warszawskich. W Siemkowicach zaś złożyli zebrani 3100 mk., a w
Działoszynie przeszło 2000 mk. na Czerwony Krzyż.
Rozwój 1920 nr 71
Osada Działoszyn i wieś sąsiednia Szczyty są nawiedzane epidemją tyfusu plamistego. Od 1 paździer. 1919 r. do 1 stycznia 1920 r. w jednej z parafji Działoszyn zarejestrowano zejść 200 osób przeważnie tyfusowych. Obecnie jest uruchomiony szpital na 80 łóżek dla tyfusowych 1 doktór (zmarł przed miesiącem na tyfus) 3 felczerów. Do szpitala należą 3 gminy; Działoszyn, Siemkowice i Kiełczygłów. Pożądany był by tam doktór, gdyż wrazie potrzeby dojeżdża z Wielunia doktór nie częściej jak 2 razy na tydzień. Widoki dla doktora tam są doskonałe.
Trudno uwierzyć aby w jednej parafji w kraju mogło aż 200 osób umrzeć na tyfus. Musi to być jakieś nieporozumienie. (Przyp. Red.)
Gazeta Świąteczna 1923 nr 2199
Z parafji Siemkowskiej pod Działoszynem
w powiecie wieluńskim, w stronach kaliskich, piszą do nas: W dniu
15 lutego opuścił naszą parafję czcigodny ksiądz Józef Magott,
przeniesiony przez władzę biskupią na wyższe stanowisko do
Konina. Pracował w naszej parafji zgórą 9 lat i przez ten czas
pracy duszpasterskiej dużo dobrego zrobił. Za jego staraniem i
zachętą wybrukowaliśmy główną ulicę przez wieś. W pracy
społecznej brał czynny udział: był przewodniczącym w kasie
pożyczkowo-oszczędnościowej, w kółku rolniczem i w sklepie
spółdzielczym. W zeszłym roku za jego staraniem wybudowaliśmy
wspaniałą organistówkę, jeszcze niezupełnie wykończoną. Za
najścia Niemców służył parafjanom dobrą radą i pomocą; wielu
znalazło w nim prawdziwego ojca i opiekuna. Nie wyliczam wszystkich
jego zasług, zaznaczyć tylko muszę, że jest to kapłan oddany
sercem i duszą swemu powołaniu. To też z bólem serca przyjęliśmy
wiadomość, że ma nas opuścić, a kiedy przyszedł czas jego
wyjazdu, trudno nam było pogodzić się z tem, że go już nie
będziemy mieli pomiędzy sobą. W imieniu tych wszystkich, którzy
szli za jego głosem, składam mu za podjętą u nas pracę i trudy
staropolskie „Bóg zapłać!” Parafjanin F. Pingot.
Łódzki Dziennik Urzędowy 1924 nr 44
Na zasadzie
postanowienia Województwa z dnia 24.9 1924 r. L. Pr. 4109 (2) III
wciągnięto do rejestru Stowarzyszeń i Związków Nr. 884
„Towarzystwo Straży Ogniowej Ochotniczej w Sienkowicach".
Gazeta Świąteczna 1924 nr 2260
Głosy o nowem prawie wyborczem dla
gmin. Z Siemkowic pod Działoszynem w powiecie wieluńskim. Rozważamy
teraz w Gazecie sprawę, kto ma wybierać na zgromadzeniach gminnych
i jaka ma być w przyszłości gmina: jedno czy wielowioskowa. Zgodzę
się z tymi, którzy domagają się, żeby starsi wybierali, ale
stanowczo nie jestem za tem, żeby wybierali tylko ci, co mają jakąś
nieruchomość i płacą podatki gminne. Przecież główną troską
naszą jest to przedewszystkiem, jakich ludzi do rady gminnej
wybierać, a potem, jak ci ludzie mają radzić w gminie, żeby było
dobrze. Uderzmy się w piersi i powiedzmy szczerze, że dziś na wsi
jest jeszcze wielka ciemnota. Jakże więc ciemni z małemi wyjątkami
ludzie będą wybierali światłych członków rad gminnych?
Dlaczegóż w wyborach gminnych mają nie brać udziału ksiądz,
nauczyciel, aptekarz lub rzemieślnik, jak to słusznie Kuba z pod
Magnuszewa w Gazecie 2250-ej zauważył? Ci wszyscy, którzy
mieszkają od jakiegoś czasu w gminie i tam pracują rzetelnie na
kawałek chleba, winni mieć prawo uczęstniczenia w zgromadzeniach
gminnych. Bo czyż nie pracuje dla gminiaków ksiądz czy
nauczyciel—jeden w kościele, a drugi w szkole? Ich praca jest
również podatkiem dla gminy, więc słuszną jest rzeczą, żeby
oni prawo wyborcze posiadali. A rzemieślnik? I on dla gminiaków
pracuje, nieraz z wielką dla nich korzyścią. Wiemy także, że
ksiądz i nauczyciel to nieraz na wsi jedyni światli ludzie. Czyż
odsuwając ich od siebie, dobrze by gminiacy zrobili? Co do wieku
wyborców, to mojem zdaniem wybierać winni nie młodsi od 25 lat,
gdyż tacy myślą już poważniej i sprawy gminne obchodzą ich
więcej. A teraz, czy gmina ma być jedno czy wielowioskowa?
mieszkańcy dawnej Galicji i Poznańskiego przyzwyczajili się do
gminy jednowioskowej i taką sobie przeważnie chwalą, my znów
przyzwyczajeni jesteśmy do wielowioskowej i taka nam się wydaje
lepsza. Ale należy się zastanowić głębiej, co byłoby naprawdę
lepsze. W gminie jednowioskowej pisarza nie byłoby, bo któżby go
utrzymał i dawał mu mieszkanie? Wójt musiałby chyba sam wszelką
gminną pisaninę załatwiać, czynić rozkłady podatków i t. d.
Ale czy mamy na wsi obecnie takich ludzi? Możemy ich mieć w
przyszłości, ale teraz nie. Wieś, w której mieszkam, jest duża,
gminna i kościelna i od dawna posiada szkołę. A jednak, czy umiał
ktokolwiek z gospodarzy obliczyć sobie wartość majątku, gdy tego
w lutym zażądały władze? Ani jeden zrobić tego sam nie umiał, a
jeżeli obliczył kto, to źle, chociaż sposób obliczenia jasno
podała Gazeta i niejeden gospodarz tutejszy miał ją w ręku. Jakże
w takiej jednowioskowej gminie poradzi sobie wójt? A jak poradzi
sobie w takiej, gdzie nie było szkoły i niema jej do tego czasu? Z
gminy jednowioskowej powstałoby jeszcze jedno bardzo wielkie
niebezpieczeństwo. Miasteczka nasze są bardzo zażydzone. One też
same wybierałyby sobie członków rad gminnych, które przez to
byłyby również mocno zażydzone. Uniknęliśmy tego, mając gminy
wielowioskowe, bo polska ludność wsi należących do gminy mogła
na członków rad gminnych wprowadzić większość swoich wybrańców.
W. Dziegieć.
Gazeta Świąteczna 1924 nr 2291
Zcalenie gruntów. Z pod Działoszyna w
powiecie wieluńskim, w Kaliskiem, piszą do nas: W okolicy naszej
zaczynają jakoś ludzie brać się pomału do zcalania gruntów. We
wsi Ożegowie dzięki kierownikowi szkoły A. Warwaszyńskiemu
powstał na wiosnę zamiar zcalenia. Jedni się na to godzili, inni
nie, wkońcu jednak zamiary mądrzejszych poczęły się
urzeczywistniać. Przyjechał komisarz z Wielunia, a potem dwaj
gieometrzy żwawo wzięli się do pracy. Dziś już każdy gospodarz
ożegowski wie, gdzie ma nowoodmierzone pole, i w przyszłym roku
każdy przejdzie na swoje. Niejeden trapił się i mówił: — Jakie
to kłótnie, jakie bijatyki będą przy nadawaniu ziemi w nowem
miejscu! — A tu inaczej się stało, wszyscy są zadowoleni z
wyjątkiem trzech czy czterech, ale to chyba wszędzie tacy się
znajdą. Za przykładem Ożegowa idzie sąsiednia wieś Siemkowice,
gdzie również z wiosną przyszłego roku zcalenie ma się
rozpocząć. Czytelnik
Gazeta Świąteczna 1924 nr 2291
Z parafji Siemkowic pod Działoszynem w
powiecie wieluńskim, w kaliskiem, piszą do nas: Parafja nasza ma
szczęście do dobrych kapłanów. Mogliśmy to już sobie
powiedzieć, gdy pasterzował nam ś. p. ksiądz kanonik Gryglewski,
dziekan wieluński, kapłan, którego imię było wszędzie z czcią
wymawiane. Pasterzował nam zgórą 35 lat. Po śmierci jego
proboszczem naszym został ksiądz Magot, który był dawniej u nas
wikarjuszem, a potem prefektem w Częstochowie. Był to człowiek i
kapłan wielkiego serca. W roku zeszłym opuścił naszą parafję,
bo powołany został do Konina na dziekana. Niech siemkowiczanie
zaświadczą, komu zawdzięczają wybrukowanie całej wsi i co ich to
kosztowało? Troskę pracy, a dziś jakaż to wygoda! Za przykładem
Siemkowic idą inne wsie; już zabrukowała się wieś Ożegów, w
której można było, jak to mówią, złych topić, dalej po niej
wieś Chorzew, i tak się to ludziom podobało, że na ogólnem
zgromadzeniu gminnem wybrali z pośród siebie najdzielniejszych
gospodarzy do komisji drogowej i odtąd mamy drogi w dobrym stanie,
bo ich komisja pilnuje. Już usypano kawałek drogi bitej i zwożą
kamienie na dalsze prowadzenie roboty. Nie tak prowadzi się u nas
pracę około dróg, jak w gminie Starzenicach pod samym Wieluniem;
tam nietrudno o śmierć na drodze, gdy się jedzie od wsi
Wierchlasów do Wielunia. Dalej o księdzu Magocie niech zaświadczą
ci, którzy doznawali jego serca w nieszczęściu: ile to razy szedł
na cmentarz bez wynagrodzenia z tymi zmarłymi, dla których i na
trumny ofiarował? O siebie nie dbał wiele. Gdy podczas wojny ludzie
nie mogli znieść udręki od żołnierzy austrjackich i podnieśli
się przeciw nim, skazano kilkanaście osób ze wsi na śmierć przez
rozstrzelanie. Czyż ten kapłan nie poszedł z nimi razem kilka mil
pieszo do władz wojskowych, aby skazanych ratować? I uratował,
zostali uwolnieni. Wieś wtenczas była jak wymarła, bo wszyscy
chowali się po lasach i grobowcach na cmentarzu, ale on wszystko
doprowadził do porządku i uspokojiło się. Prawda, że znalazło
się kilku niewdzięcznych, kiedy w roku 1921 jakieś byle co, jakaś
niby „socjalistka” przyszła zawracać ludziom głowy i buntować
ich przeciw księdzu, ale ci pewnie wstydzą się samych siebie, że
dali się wtedy otumanić. Po wyjeździe księdza Magota przybył do
nas na proboszcza kapłan-żołnierz, ksiądz prefekt Pecke. Jako
kapłan, oddałby duszę za owce swoje, trzymając się ściśle
tego, co powiedział papież Leon Trzynasty, że kapłan ma nietylko
pozostać w zakrystji, ale także mą być obywatelem kraju. Nie w
samą tylko niedzielę, ale i w inne dnie miewa nasz proboszcz po
dwie nauki w kościele, a potem idzie do szkoły na pogadanki, które
nieraz odbywa przy własnem świetle (czasami kobieta uboga, która z
pracy rąk się utrzymuje, przyniesie lampkę z naftą); po dwie i
więcej godzin w tej ciasnej i dusznej izbie wyjaśnia dzieje narodu
polskiego. Ale też ma nagrodę, bo sala szkolna pełna, gromadzą
się i ludzie starsi, i kobiety, i młodzież. Młodzieży mogłoby,
co prawda, więcej przychodzić, bo jest jej tu dużo, ale i tem
proboszcz się cieszy, że ci, co wierzą swemu kapłanowi, tak
pilnie każdego jego słowa słuchają. Jest on żołnierzem, bo
wyszedł z wojska jako kapelan-major, ale jest żołnierzem
prawdziwym, bo nie ulęknie się żadnego wroga. Tak więc powtarzam:
Siemkowice miały i mają kapłanów światłych, a nauka ich nie
idzie w las, bo ludzie są tu naogół dobrzy. Odbyło się tu d. 5
-go grudnia nabożeństwo za poległych drogich nam żołnierzy w
Krakowie. Dzień był wybrany wolny od jarmarków i targów w
okolicy. W kościele katafalk był pięknie przystrojony, przy nim
straż honorową pełniła straż ogniowa; były dzieci ze szkoły
powszechnej z nauczycielem; z dalszych szkół trudno było dzieciom
przyjść z powodu wielkiego błota, ale cała parada się
zgromadziła. N. G.
Z POWIATU WIELUŃSKIEGO
Dnia 6 sierpnia b. r. odbył się we wsi Toporów wiec pod przewodnictwem wójta Stasiaka. Po wysłuchaniu z wielkiem zainteresowaniem referatu sprawozdawczego posła Chwalińskiego, zebrani wyrazili mu podziękowanie za pracę dla dobra ludu, oraz uchwalili votum zaufania dla Klubu P. S. L. „Piasta". Po zebraniu odbyła się defilada oddziału młodzieży ludowej i miejscowej straży ochotniczej.
W dniu 2 października b. r. poseł Chwaliński odbył wiec sprawozdawczy we wsi Wichernik, gm. Mokrsko. Zebraniu przewodniczył Pilarski. Po referacie wywiązała się ożywiona dyskusja dało się wyczuć niezadowolenie z różnych zarządzeń sanitarnych, których wykonanie przypada na czas najgorętszych prac w rolnictwie. Zebrani wyrazili serdeczne podziękowanie posłowi Chwalińskiemu.
Dnia 21 października b. r. odbył się wiec we wsi Dzieszniki, gm. Kamionka, pod przewodnictwem Piotra Dyrdy, na którym poseł Chwaliński złożył sprawozdanie z działalności poselskiej. Słuchacze z wielkiem oburzeniem przyjęli wiadomość o reformie szkolnej na Kresach Wschodnich; zebranie zakończono wyrażeniem votum zaufania prezesowi Witosowi i posłowi Chwalińskiemu.
Dnia 23 października b. r. odbył się wiec w parafji Siakowice* pod gołem niebem, po sumie, pod przewodnictwem radnego Jaczaska. Na wiecu tym pos. Chwaliński złożył sprawozdanie z działalności Klubu P. S L. „Piast" oraz Sejmu, omawiając przytem aktualne zagadnienia państwowe. Zebrani wysłuchali referatu z wielkiem zainteresowaniem, poczem uchwalili votum zaufania posłowi Chwalińskimu, Klubowi P. S. L. „Piast", oraz jego Prezesowi W. Witosowi.
Dnia 23 października wieczorem odbył się wiec we wsi Ozygów**, gm. Siąkowice, pod przewodnictwem miejscowego nauczyciela Warwarzyńskiego. Po wysłuchaniu sprawozdania z działalności politycznej i gospodarczej Klubu P. S. L. „Piast", wygłoszonego przez posła Chwalińskiego, na wniosek przewodniczącego, zebrani uchwalili votum zaufania dla Prezesa Witosa i posła Chwalińskiego.
*Siemkowice
**Ożegów
— (w) Ofiary. Powiatowy Komitet Kolonji Letniej dla dzieci Polskich z Niemiec niniejszym dodatkowo kwituje otrzymanie poniższych darów na kolonje letnie:
Od Związku Ziemianek pow. wieluńskiego nakrycie: 24 talerzy głębokich, 24 płaskich, 24 deserowych i 24 kupków do mleka.
JWP. Karsznicka z Siemkowic 50 kg. mąki żytniej, 25 kg. fasoli białej i 25 kg. suszonych owoców na kompot.
JWP. Kurnatowska z Lututowa 25 kg. mąki pszennej i 50 kg. mąki żytniej.
JWP. Ciemniewska z Swiątkowic 130 kg mąki żytniej, 4 i pół kg. słoniny.
Jednocześnie Powiatowy Komitet uprasza wszystkie te osoby do których zwrócił się pisemnie z prośbą o zapomogę, a które do tego czasu ofiar nie złożyły do składania tych ofiar. Do tej pory Komitet przeżywił na kolonji letniej 30 dzieci i prawie, że wyczerpał już wszystkie posiadane na ten cel środki.
Potrzeba jeszcze utrzymać 30 dzieci przez miesiąc sierpień na co potrzebna jest pomoc finansowa i w naturze.
Ofiary pieniężne upraszamy składać do Banku Ziemiańskiego, w Wieluniu na otwarte konto Powiatowego Komitetu Kolonji Letnich dla dzieci polskich z Niemiec, naturalja zaś w Biurze Wydziału Powiatowego.
Pożądana jest jaknajwiększa ilość owoców jak: jabłek, gruszek itp. tudzież ogrodowizny, kapusty, buraków marchwi itp.
Przewodniczący Komitetu: Kaczorowski.
— (w) Zamach samobójczy. W poniedziałek dn. 16 bm. pisarz gm. Siemkowice Grygosiński lat 57 będąc w roztroju nerwowym odebrał sobie życie za pomocą broni palnej.
— (w) Śmiertelna bójka. Niej. Ranos Józef zamieszkały we wsi i gminie Siemkowice pow. Wieluńskiego, mając jakieś osobiste porachunki z mieszkańcem tejże wsi Ochockim St. postanowił dokonać z nim „rozprawy".
W tym celu uzbroiwszy się po drodze w grubą odłamaną gałąź, podążył do zagrody Ochockiego, któremu po spotkaniu go na podwórzu wymierzył ciężki cios w głowę. Uderzony Ochocki stracił na chwilę przytomność padając przytem na ziemię.
Po chwili tak zeznał policji napadnięty Ochocki gdy odzyskał przytomność, poderwał nogi stojącemu nad nim Ranosowi który straciwszy równowagę również legł na ziemię. Moment ten wykorzystał napadnięty Ochocki gdyż w tejże chwili wyrwał napastnikowi gałąź i wymierzył mu dwa tęgie ciosy w głowę i jeden w plecy.
Powalony Ranos nie odzyskawszy przytomności zmarł w kilka godzin po przeniesieniu go do domu.
Powyższą sprawę policja przekazała sędziemu śledczemu do rozpatrzenia.
Z Wystawy Pracy Kobiet w Wieluniu.
Pierwszą wystawa pracy kobiet w Wieluniu przeszła wszelkie oczekiwania, ze względu na dobór eksponatów oraz subtelnie i artystyczne ich rozmieszczenie.
Należy również podkreślić umiejętny podział eksponatów na grupy.
Widzimy dział robót kościelnych, ornaty i kapy, począwszy od złotolitych prac naszych dawnych matron, rzeczy wprost muzealnych do nowoczesnych, jak ornaty, robota wieluńskich Sióstr Szarytek, stylizowane kwiaty i kłosy, i kapy adamaszkowej, haft p. Karśnickiej z Siemkowic.
Zwraca ogólną uwagę bogato haftowana złotem i srebrem sukienka na kielich, oraz sztandary krucjaty w wykonaniu Sióstr Bernardynek w Wieluniu, piękny sztandar Stow. Rzemieślników Chrześcian w Wieluniu roboty p. Daszkiewiczówny z Kopydłowa. Delikatne koronki kościelne p. Krzemińskiej w Wieluniu i Sióstr Szarytek wieluńskieh których roboty dopełniają piękną całość prac kościelnych.
Dekoracyjnie i efektownie przedstawia się piramida z poduszek. Trudny wybór wobec bogactwa barw, kształtów i stylów.
Dział haftów: Na przodujące miejsce wybija się haft richelien biały i kolorowy.
Dział Ziemianek, bogaty i różnorodny powstał dzięki staraniom pp. Rymarkiewiczowej z Niedzielska i Kurnatowskiej z Lututowa.
Widzimy więc 1780 roku pracę p. Bartochowskiej ze Skomlina wzorowaną na arosach, rzeczy prześliczne: białe dawne hafty na batyście z przed stu laty imponują one drobiazgowem wykonan[i]em. Barwne nowoczesne aplikacje na motywach ludowych p. Murzynowskiej z Stolca przykuwają wzrok zwiedzających.
Przepiękne eksponaty dostarczyła p. Kurnatowska z Lututowa oparte na motywach kaszubskich i huculskich, również liworyzowany śliczny ekran p. Kobylańskiej z Pątnówka i słoneczniki miniatury p. Nieszkowskiej z Dzietrzkowic zasługują na specjalną uwagę.
Włościanki z Ziemi Wieluńskiej z Siemkowic, Mierzyc, Niedzielska, Lututowa i Rudy, dostarczyły barwne zapaski i wełniaki swojej roboty.
Przechodzimy do działu p. mjr. Chomsowej z Wielunia. Piękne dywany, portjery, abażury, świadczą o niezwykłej pracowitości, pomysłowości i artyźmie twórczyni.
Poza pracami amatorek wystawę zaścieliły pracownie zawodowe. Przedewszystkiem piękny dobór prac o starannem wykonaniu i pięknym doborze dostarczyły koncesjonowane przez Min. WR. i OP. Kursy bieliźniarskie hafty i zdobnictwa p. Kelimbetowej w Wieluniu SS. Urszulanki z Sieradza z swych warsztatów tkackich nadesłały barwne kilimy w stylu sieradzkim.
Dywan wyróżnia się doborem kolorów i szlachetnym rysunkiem.
Z pracowni Janiszewskich w Wieluniu udatne hafty maszynowe, od p. Lewandowskiej z Wielunia ładną sukienkę z pracowni p. Jerczyńskiej w Wieluniu efektowne eksponaty wzbudziły wśród zwiedzających powszechne zainteresowanie.
Podzieliwszy się ogólnem wrażeniem na wystawie Pracy kobiet pozwalamy sobie ponadto wyróżnić haft p. Janczurowiczowej z Wielunia! makata wschodnia, p. Burchacińskiej z Wielunia; ekran i serweta, p. A. Wolskiej z Wielunia oprawa książek, p. Mogowej ze Skomlina białe hafty; p. Sztarkowej z Wielunia makatę, wróble na ośnieżonych gałęziach p. Moszowej z Wielunia rzeźbione meble.
Ramy sprawozdawcze nie pozwalają nam na wymienienie wszystkich eksponatów zasługujących na wyróżnienie a to ze względu na ich ilość i rozmaitość.
Za trudy urządzenia poraz pierwszy w Wieluniu Wystawy Pracy Kobiet należy się wielka wdzięczność ze strony społeczeństwa Komitetowi wystawy a przedewszystkiem dla niestrudzonej Przewodn. i inicjatorki p. mjr. Chomsowej.
Wystawa pracy kobiet w Wieluniu przekroczyła bowiem zwykłą miarę wystaw prowincjonalnych dowiodły tego setki osób zwiedzających a komitet na życzenie publiczności musiał przedłużyć wystawę.
— (w) Sprostowanie. Ponieważ w numerze 60 „Gońca" z dnia 13 bm. część opisu Wystawy pracy kobiet w Wieluniu przez nieuwagę dostała się do numeru bez korekty, przeto nie koregowaną część wspomnianego wyżej opisu, powtarzamy ponownie, za co czytelników jaknajmocniej przepraszamy. Zaczynamy opis od 25-go wiersza:
Dział Ziemianek, bogaty i różnorodny powstał dzięki staraniom pp. Rymarkiewiczowej z Niedzielska, Taczanowskiej z Rudy i Kurnatowskiej z Lututowa.
Od 35-go wiersza winno brzmieć: Przepiękne eksponaty dostarczyła p. Kurnatowska z Lututowa, oparte na motywach kaszubskich i huculskich, również liworyzowany śliczny ekran dostarczyła p. Kobylańska z Pątnówka: artyuzowane maki i słoneczniki. Miniatury p. Nieszkowskiej z Dzietrzkowic zasługują na specjalną uwagę.
Od 49-go wiersza winno brzmieć: Poza pracami amatorek, wystawę zaścieliły pracownie zawodowe. Przedewszystkiem piękny dobór prac o starannym wykonaniu i pięknym doborze barw dostarczyły koncesjonowane przez ministerstwo WR. i OP. Kursy Bieliźniarskie haftu i zdobnictwa p. Kelimbetowej w Wieluniu.
SS. Urszulanki z Sieradza z swych warsztatów tkackich nadesłały kilimy w stylu Sieradzkim. Dywan wyróżnia się doborem kolorów i szlachetnym rysunkiem.
Z pracowni Janiszewskich w Wieluniu udatne hafty maszynowe, od p. Lewandowskiej z Wielunia ładna suknia i z pracowni p. Jerczyńskiej efektowne eksponaty wzbudzały wśród zwiedzających powszechne zainteresowanie.
Podzieliwszy się ogólnem wrażeniem na wystawie pracy kobiet, pozwalamy sobie wyróżnić haft p. Janczurowiczowej z Wielunia: makata wschodnia, p. Burchacińskiej z Wielunia; ekran i serweta, p. Mogowej ze Skomlina białe hafty, p. Sztarkowej z Wielunia makatę: wróble na ośnieżonych gałęziach,p. Moszowej z Wielunia, rzeźbione meble i p. A. Wolskiej z Wielunia; oprawę książek.
— (w) Śmierć przy pracy. W czasie rozbierania rusztowania z pod ukończonego mostu kolejowego we wsi Siemkowice, spadł z drabiny i zabił się na miejscu robotnik Jan Rembielak lat 22 zam. we wsi Maliszew gm. Dzbów pow. Częstochowskiego.
Łódzki Dziennik Urzędowy 1925 nr 9
Z. S. P.
Państwowe Stado Ogierów
BOGUSŁAWICE.
WYKAZ
stacji kopulacyjnych i
dzierżaw w obrębie Województwa Łódzkiego utworzonych przez
Zarząd Państwowego Stada Ogierów w Bogusławicach w okresie
kopulacyjnym 1925 r.
L. p.
|
Powiat
|
Miejscowość
|
Imię i nazwisko utrzymującego
ogiery
|
Stacja kopulacyjna
|
Dzierżawa
|
Nr Ks. Gł. |
Nazwa ogierów
|
Kategoria
|
19
|
Łaski
|
Siemkowice
|
Ksawery Karsznicki
|
—
|
/
|
602
|
Minstrel
|
II
|
Bogusławice, dnia 4 lutego 1925 r.
Kierownik Państw. Stada Ogier w Bogusławicach: (—) podpis.
|
Łódzki Dziennik Urzędowy 1925 nr 21
Okręgowy Urząd
Ziemski w Piotrkowie podaje do publicznej wiadomości, że na skutek
uchwały gromady włościan wsi Siemkowice,
w gminie Siemkowice, powiecie Wieluńskim położonej, w przedmiocie
scalenia gruntów tej wsi, Okręgowa Komisja Ziemska w Piotrkowie
decyzją, powziętą na posiedzeniu jawnem w dniu 6 marca 1925 r.
(sprawa N R. 27/25) postanowiła: 1) wniosek włościan wsi
Siemkowice, wyrażony w formie uchwały zebrania gromadzkiego, w
przedmiocie scalenia ich gruntów, zatwierdzić; 2) określić obszar
scalenia w granicach: a) gruntów ukazowych wsi Siemkowice o
powierzchni około 642 ha, b) gruntów zaserwitutowych wsi Siemkowice
o powierzchni około 73 ha, c) gruntów ukazowych wsi Siemkowice
Poduchowne około 5 ha, d) gruntu parafjalnego wsi Siemkowice około
5 ha, e) gruntów ukazowych wsi Łukomierz około 75 ha, f) gruntów,
jakie zostaną oddane wsi Łukomierz za zrzeczenie się uprawnień
serwitutowych, przysługujących jej na majątku Siemkowice, w
przybliżeniu około 20 ha, g) gruntów z dóbr Siemkowice o
powierzchni około 224 ha, oraz h) gruntów z dóbr Łukomierz o
powierzchni około 40 ha, celem zniesienia szachownicy zewnętrznej z
gruntami wsi Siemkowice i Łukomierz; 3) dokonać ekspertyzy
meljoracyjnej na gruntach wsi Łukomierz, oraz na części gruntów
wsi Siemkowice w miejscowości „Ogrody" i „Działy''.
Piotrków, dnia 7 maja
1925 roku
p. o. Prezesa (—)
J. Chamiec.
Obwieszczenia Publiczne 1926 nr 77a
Do rejestru handlowego, Działu A, sądu okręgowego w Kaliszu, wciągnięto następujące wpisy pod Nr. Nr.:
d. 15 czerwca 1926 r.
7082 „Józef Kucharski", sklep kolonjalno-spożywczy i wyroby masarskie we wsi i gm. Siemkowice, pow. wieluńskiego. Istnieje od 1914 r. Właśc. Józef Kucharski, zam. w Siemkowicach.
Przegląd Leśniczy 1926 marzec
Spis wszystkich lasów prywatnych,
komunalnych, kościeln. i fundacyjnych w województwie Śląskiem,
Poznańskiem, Pomorskiem i Łódzkiem o powierzchni ponad 50 ha
według stanu z 1924 r. Zestawił W. Przybylski.
141. Nazwa majątku leśnego:
Siemkowice, powiat Wieluń. Właściciel: Ignacy Karśnicki. Obszar
ha: (serw.) 87, 5., 705,5.
Przegląd Leśniczy 1926 marzec
Spis wszystkich lasów prywatnych,
komunalnych, kościeln. i fundacyjnych w województwie Śląskiem,
Poznańskiem, Pomorskiem i Łódzkiem o powierzchni ponad 50 ha
według stanu z 1924 r. Zestawił W. Przybylski.
142. Nazwa majątku leśnego:
Siemkowice, powiat Wieluń. Właściciel: Ksawery Karśnicki. Obszar
ha: 214,0.
Gazeta Świąteczna 1926 nr 2352
Ze wsi kościelnej Siemkowic pod
Działoszynem w pow. wieluńskim piszą do nas: W końcu stycznia
zmarł w Koninie dawny nasz proboszcz ś. p. ksiądz kanonik Józef
Magot. Po otrzymaniu święceń rozpoczął u nas pracę kapłańską
jako wikarjusz, a potem był przez kilka lat proboszczem. Przybył tu
z Częstochowy, gdzie dłuższy czas był nauczycielem religji w
szkołach, znanym z działalności społecznej. Pobyt swój w
Siemkowicach zaznaczył pracą nad podniesieniem oświaty wśród
parafjan. Zdobywszy wiedzę rolniczą, służył wskazówkami drugim,
przewodził i pracował w zakładach społecznych i oświatowych,
zachęcił do zabrukowania dróg we wsi, osobiście dopilnowując
roboty, czem sprawił, że i inne wsie poszły za tym przykładem.
Jako dobry Polak, w czasie wyborów do sejmu i senatu przestrzegał
wiernych przed złudnemi i wywrotowemi hasłami wrogów Ojczyzny i
wiary, głównych sprawców dotychczasowego nieładu w Polsce —
socjalistów i wyzwoleńców. Naraził się przez to tej części
ludności, która dała się obałamucić warchołom posła
Rudzińskiego. Szczerze oddany ludowi wiejskiemu, niejedną łzę
gorzką wtedy wylał. Choroba serca, na którą już wtedy
niedomagał, rozwijała się szybko i w połączeniu z zapaleniem
płuc przerwała pasmo niedługiego życia tego zdolnego człowieka i
szlachetnego kapłana, pełnego wyrozumiałości, skromnego w
wymaganiach i niepomnego na krzywdy sobie wyrządzone. Cześć jego
pamięci! Niech go Bóg miłosierny przyjmie do chwały swojej! B.
Siemkowiczanin.
Jako przyczynek do powyższego
wspomnienia przytaczamy jeszcze następujące urywki z listu innego
czytelnika: Ś. p. ksiądz dziekan Józef Magot pracował u nas
prawie przez dziesięć lat. Był to kapłan wielkiego serca i cnót
niezwykłych; miły, spokojny, cichy, uprzejmy w obejściu z ludźmi,
zdawało się, że w anielskiej swej dobroci chciał wszystkich
przygarnąć do serca. Urodził się w Wieruszowie, kształcił się
w Kaliszu, seminarjum duchowne ukończył we Włocławku. Pierwszy
wikarjat otrzymał u nas w Siemkowicach w roku 1908, ale po dwóch
latach przeniesiony został do Częstochowy. W roku 1912 zrządzeniem
Opatrzności Bożej przeniesiony został do naszej parafji i z całych
sił jął się pracy duszpasterskiej i społecznej. Był
przewodniczącym w kasie pożyczkowo-oszczędnościowej, prowadził
sklep spółkowy, za jego zachętą i radą wybrukowano w trzech
wsiach ulice; pracował nad siły, bo pracy u nas było dużo. Ale
nastały smutne i ciężkie czasy. Wybuchła wojna. Parafja nasza
była pod zarządem austrjackim. Zaborcy rozpanoszyli się bardzo,
zaczęły się różne nakazy i wymagania, aż zabrakło ludziom w
Siemkowicach cierpliwości i pobili bardzo żołdaka austrjackiego.
Groziła za to straszna kara. Zaaresztowano około 15 osób, cała
wieś miała być spalona, a mienie ludności w proch i pył
obrócone. I byłoby się to stało, gdyby nie proboszcz. Czcigodny
ksiądz Magot bierze kij w rękę i idzie za skazańcami kilkanaście
wiorst pieszo, przemawia, prosi, błaga starszyznę austrjacką, aby
zwolniono tych niewinnych ludzi, a w razie przeciwnym chce ginąć
razem z nimi. I tak mu się szczęśliwie powiodło, że wszyscy
zostali uwolnieni i wieś pozostała na miejscu. Jakże go nie czcić
i nie szanować? A jednak znalazło się, niestety, kilku
niewdzięczników, którzy za dobre odpłacali czarną
niewdzięcznością. Rozpoczął się ruch przed wyborami do sejmu,
znalazło się kilku zagorzałych partyjników, którzy nie chcieli
słuchać dobrych rad proboszcza, ale go lżyli i wyśmiewali.
Zraniło to bardzo szlachetne serce proboszcza i postanowił się
usunąć. Jakoż trzy lata temu mianowany został dziekanem i
przeniesiony do Konina. I oto tam śmierć nieubłagana zabrała go w
sile wieku, bo zaledwie w 49 roku życia. Na wieść o jego śmierci
parafja nasza okryła się żałobą. Obecny ksiądz proboszcz
odprawił dnia 9 lutego żałobne nabożeństwo za spokój jego
duszy. Nie wygaśnie w sercach naszych pamięć o tobie, czcigodny
Pasterzu. Odszedłeś do Najwyższego Pana nad pany po zapłatę za
swoje trudy. Niech cię Bóg za nie stokrotnie wynagrodzi! F. Pingot.
Gazeta Świąteczna 1926 nr 2381
Pod płaszczykiem oświaty. Ze wsi
Siemkowic pod Działoszynem piszą do nas: W drugiej połowie
sierpnia przyjechał do naszej wsi jeden nauczyciel z okolic Radomska
i wygłosił mowę. Gorliwy to nauczyciel, bo stara się oświecić
nietylko dzieci, ale, ile możność, i dorosłych. Niechże Bóg
jednak strzeże nas i dzieci nasze od takiej mądrości, jaką ten
przewrotny dobroczyńca chciał nas uszczęśliwić! Okazał się on
krzewicielem nie oświaty, ale przewrotnych zasad i bezbożności.
Mówiąc, świecił ładniutkiemi złotem i ząbkami, ale słowa jego
sączyły truciznę w dusze słuchaczy. Głosił same fałsze, rzucał
oszczerstwa na duchowieństwo, łgał, że Ojciec Święty zawarł z
biskupami umowę, żeby księża brali za śluby i pogrzeby, ile się
któremu podoba, zaś biskupi żeby przy wprowadzaniu reformy rolnej
dostali po 300 lub 400 morgów ziemi, bo idzie o to, żeby jak
najwięcej ziemi zabrało duchowieństwo, a wieśniakom żeby się
dostało jak najmniej. Pouczał też o ślubach cywilnych, dowodząc,
że to jest dobra rzecz. Napadał na rząd; mówił, że rząd nic
dobrego jeszcze nie postanowił, ale podatki już o 10 procentów
podwyższył. Całe to judzenie było, jak się pokazało, wstępem
do tego, żeby założyć w Siemkowicach koło bolszewickie pod nazwą
„chłop niezależny”. Nie znalazł jednak u nas ten zbłąkany
człowiek dla swej niecnej roboty zwolenników, bo 9-ciu na 10-ciu
było mu przeciwnych i ostro występowali. Mnie też mowa jego
oburzyła. Jako prawdziwego Polaka i katolika, boli mnie serce, że
między nauczycielami w Polsce mógł się znaleźć taki bolszewik,
i że rząd nasz utrzymuje go i płaci mu nawet tak dobrze, że kiedy
ten „chłop”, o którym mówił, cierpi niedostatek, to on, syn
również „chłopa”, w złote ząbki się ubiera. (o ile nam
wiadomo, już go rząd z pod Radomska przepędził. Przyp. red.) Rząd
go nie widzi i nie słyszy jego gorszącej mowy, lecz my musimy
płacić podatki na utrzymanie nauczycieli; płacimy je, ale żądamy,
żeby nauczyciel uczył powierzone mu dzieci rzeczy dobrych: Boga
kochać, rodziców czcić, starszych szanować, Ojczyznę kochać i
wiernie jej służyć, nie sięgać ręką po cudzą własność,
lecz pracować uczciwie; chcemy, żeby oświecał umysły dzieci
naszych, żeby nabywały nauki i umiejętności kierowania życiem
swem i pracą. Tego żądamy od nauczycieli, nie zaś głoszenia
zasad wywrotowych. Ból i wstyd nas dziś ogarnia, że to my, lud
wiejski, wydaliśmy z pośród siebie takiego bolszewika; rodzice
powinni zaprzeć się takiego syna. My chcemy Boga wszędzie, my
chcemy ładu porządku w kraju, więc precz z nauczycielami
komunistami, precz ze ślubami cywilnemi! wszystko to niech idzie do
bolszewików, a u nas niech się święci religja katolicka, spokój
i jedność pomiędzy ludem katolickim! Tego pragniemy i o to Matki
Boskiej, Królowej Korony Polskiej, błagamy i błagać będziemy. J.
Walusiak.
Wola Ludu 1927 nr 387
Z POWIATU WIELUŃSKIEGO
Dnia 6 sierpnia b. r. odbył się we wsi Toporów wiec pod przewodnictwem wójta Stasiaka. Po wysłuchaniu z wielkiem zainteresowaniem referatu sprawozdawczego posła Chwalińskiego, zebrani wyrazili mu podziękowanie za pracę dla dobra ludu, oraz uchwalili votum zaufania dla Klubu P. S. L. „Piasta". Po zebraniu odbyła się defilada oddziału młodzieży ludowej i miejscowej straży ochotniczej.
W dniu 2 października b. r. poseł Chwaliński odbył wiec sprawozdawczy we wsi Wichernik, gm. Mokrsko. Zebraniu przewodniczył Pilarski. Po referacie wywiązała się ożywiona dyskusja dało się wyczuć niezadowolenie z różnych zarządzeń sanitarnych, których wykonanie przypada na czas najgorętszych prac w rolnictwie. Zebrani wyrazili serdeczne podziękowanie posłowi Chwalińskiemu.
Dnia 21 października b. r. odbył się wiec we wsi Dzieszniki, gm. Kamionka, pod przewodnictwem Piotra Dyrdy, na którym poseł Chwaliński złożył sprawozdanie z działalności poselskiej. Słuchacze z wielkiem oburzeniem przyjęli wiadomość o reformie szkolnej na Kresach Wschodnich; zebranie zakończono wyrażeniem votum zaufania prezesowi Witosowi i posłowi Chwalińskiemu.
Dnia 23 października b. r. odbył się wiec w parafji Siakowice* pod gołem niebem, po sumie, pod przewodnictwem radnego Jaczaska. Na wiecu tym pos. Chwaliński złożył sprawozdanie z działalności Klubu P. S L. „Piast" oraz Sejmu, omawiając przytem aktualne zagadnienia państwowe. Zebrani wysłuchali referatu z wielkiem zainteresowaniem, poczem uchwalili votum zaufania posłowi Chwalińskimu, Klubowi P. S. L. „Piast", oraz jego Prezesowi W. Witosowi.
Dnia 23 października wieczorem odbył się wiec we wsi Ozygów**, gm. Siąkowice, pod przewodnictwem miejscowego nauczyciela Warwarzyńskiego. Po wysłuchaniu sprawozdania z działalności politycznej i gospodarczej Klubu P. S. L. „Piast", wygłoszonego przez posła Chwalińskiego, na wniosek przewodniczącego, zebrani uchwalili votum zaufania dla Prezesa Witosa i posła Chwalińskiego.
*Siemkowice
**Ożegów
Obwieszczenia Publiczne 1928 nr 19a
Wpisy do rejestru handlowego.
Do rejestru handlowego, Działu A, sądu okręgowego w Kaliszu wciągnięto następujące firmy pod Nr. Nr.:
dn. 3 grudnia 1927 roku.
8309 „Stanisława
Brożyńska" sklep kolonjalny we wsi i gminie Siemkowice, pow.
wieluńskiego. Istnieje od listopada 1924 roku. Właśc. Stanisława
Brożyńska, zam. w Siemkowicach.
Goniec Sieradzki 1928 nr 55
— (w) Ofiary. Powiatowy Komitet Kolonji Letniej dla dzieci Polskich z Niemiec niniejszym dodatkowo kwituje otrzymanie poniższych darów na kolonje letnie:
Od Związku Ziemianek pow. wieluńskiego nakrycie: 24 talerzy głębokich, 24 płaskich, 24 deserowych i 24 kupków do mleka.
JWP. Karsznicka z Siemkowic 50 kg. mąki żytniej, 25 kg. fasoli białej i 25 kg. suszonych owoców na kompot.
JWP. Kurnatowska z Lututowa 25 kg. mąki pszennej i 50 kg. mąki żytniej.
JWP. Ciemniewska z Swiątkowic 130 kg mąki żytniej, 4 i pół kg. słoniny.
Jednocześnie Powiatowy Komitet uprasza wszystkie te osoby do których zwrócił się pisemnie z prośbą o zapomogę, a które do tego czasu ofiar nie złożyły do składania tych ofiar. Do tej pory Komitet przeżywił na kolonji letniej 30 dzieci i prawie, że wyczerpał już wszystkie posiadane na ten cel środki.
Potrzeba jeszcze utrzymać 30 dzieci przez miesiąc sierpień na co potrzebna jest pomoc finansowa i w naturze.
Ofiary pieniężne upraszamy składać do Banku Ziemiańskiego, w Wieluniu na otwarte konto Powiatowego Komitetu Kolonji Letnich dla dzieci polskich z Niemiec, naturalja zaś w Biurze Wydziału Powiatowego.
Pożądana jest jaknajwiększa ilość owoców jak: jabłek, gruszek itp. tudzież ogrodowizny, kapusty, buraków marchwi itp.
Przewodniczący Komitetu: Kaczorowski.
Goniec Sieradzki 1928 nr 66
— (w) Zamach samobójczy. W poniedziałek dn. 16 bm. pisarz gm. Siemkowice Grygosiński lat 57 będąc w roztroju nerwowym odebrał sobie życie za pomocą broni palnej.
Obwieszczenia Publiczne 1928 nr 104
Sąd okręgowy w
Kaliszu, na mocy art. 1777-6 U. P. C., obwieszcza, iż na skutek
decyzji sądu z dnia 2 czerwca 1928 r. zostało wdrożone
postępowanie o uznanie za zmarłego Romana Sułata, wobec czego
sąd wzywa go, aby w terminie 6-miesięcznym od dnia
wydrukowania niniejszego zgłosił się do sądu, gdyż w przeciwnym
razie, po upływie tego terminu, zostanie przez sąd uznany za
zmarłego; wzywa się wszystkich, którzyby wiedzieli o życiu lub
śmierci Romana Sułata, aby o znanych sobie faktach zawiadomili sąd
okręgowy w Kaliszu w powyższym terminie; nadto sąd nadmienia, że
Roman Sułat był stałym mieszkańcem wsi i gminy Siemkowice,
star. wieluńskiego. (Spr. Nr. II.
Z. 23/28).
Goniec Sieradzki 1929 nr 8
— (w) Śmiertelna bójka. Niej. Ranos Józef zamieszkały we wsi i gminie Siemkowice pow. Wieluńskiego, mając jakieś osobiste porachunki z mieszkańcem tejże wsi Ochockim St. postanowił dokonać z nim „rozprawy".
W tym celu uzbroiwszy się po drodze w grubą odłamaną gałąź, podążył do zagrody Ochockiego, któremu po spotkaniu go na podwórzu wymierzył ciężki cios w głowę. Uderzony Ochocki stracił na chwilę przytomność padając przytem na ziemię.
Po chwili tak zeznał policji napadnięty Ochocki gdy odzyskał przytomność, poderwał nogi stojącemu nad nim Ranosowi który straciwszy równowagę również legł na ziemię. Moment ten wykorzystał napadnięty Ochocki gdyż w tejże chwili wyrwał napastnikowi gałąź i wymierzył mu dwa tęgie ciosy w głowę i jeden w plecy.
Powalony Ranos nie odzyskawszy przytomności zmarł w kilka godzin po przeniesieniu go do domu.
Powyższą sprawę policja przekazała sędziemu śledczemu do rozpatrzenia.
Echo Tureckie 1929 nr 17
ciąg dalszy
Powiat Wieluński
znajdujący się pod zarządem starosty p. Bohdana
Kaczorowskiego terytorjalnie największy w Województwie Łódzkiem,
t. zw. b.
Królestwie Kongresowem. Wjeżdżając do Powiatu Wieluńskiego
od granicy radomskowskiego napotykamy miejscowość Siemkowice. Dwór
majątku Siemkowice, własność państwa Karśnickich, stanowi
ciekawy zabytek XIII wieku. Była to obronna siedziba, w
niedostępnych trzęsawiskach forteczka, którą król Bolesław
dał czeskiej rodzinie Warszowom jako donację, za to, że odstąpili
od Ottona i dali pomoc królowi. Dziś zameczek ten odnowiony
w 1637 r., zawiera między ubikacjami ogromny salon z okazową
kolekcją rogów. Godna widzenia w ogrodzie tysiącletnia
lipa.
Goniec Sieradzki 1929 nr 60
Z Wystawy Pracy Kobiet w Wieluniu.
Pierwszą wystawa pracy kobiet w Wieluniu przeszła wszelkie oczekiwania, ze względu na dobór eksponatów oraz subtelnie i artystyczne ich rozmieszczenie.
Należy również podkreślić umiejętny podział eksponatów na grupy.
Widzimy dział robót kościelnych, ornaty i kapy, począwszy od złotolitych prac naszych dawnych matron, rzeczy wprost muzealnych do nowoczesnych, jak ornaty, robota wieluńskich Sióstr Szarytek, stylizowane kwiaty i kłosy, i kapy adamaszkowej, haft p. Karśnickiej z Siemkowic.
Zwraca ogólną uwagę bogato haftowana złotem i srebrem sukienka na kielich, oraz sztandary krucjaty w wykonaniu Sióstr Bernardynek w Wieluniu, piękny sztandar Stow. Rzemieślników Chrześcian w Wieluniu roboty p. Daszkiewiczówny z Kopydłowa. Delikatne koronki kościelne p. Krzemińskiej w Wieluniu i Sióstr Szarytek wieluńskieh których roboty dopełniają piękną całość prac kościelnych.
Dekoracyjnie i efektownie przedstawia się piramida z poduszek. Trudny wybór wobec bogactwa barw, kształtów i stylów.
Dział haftów: Na przodujące miejsce wybija się haft richelien biały i kolorowy.
Dział Ziemianek, bogaty i różnorodny powstał dzięki staraniom pp. Rymarkiewiczowej z Niedzielska i Kurnatowskiej z Lututowa.
Widzimy więc 1780 roku pracę p. Bartochowskiej ze Skomlina wzorowaną na arosach, rzeczy prześliczne: białe dawne hafty na batyście z przed stu laty imponują one drobiazgowem wykonan[i]em. Barwne nowoczesne aplikacje na motywach ludowych p. Murzynowskiej z Stolca przykuwają wzrok zwiedzających.
Przepiękne eksponaty dostarczyła p. Kurnatowska z Lututowa oparte na motywach kaszubskich i huculskich, również liworyzowany śliczny ekran p. Kobylańskiej z Pątnówka i słoneczniki miniatury p. Nieszkowskiej z Dzietrzkowic zasługują na specjalną uwagę.
Włościanki z Ziemi Wieluńskiej z Siemkowic, Mierzyc, Niedzielska, Lututowa i Rudy, dostarczyły barwne zapaski i wełniaki swojej roboty.
Przechodzimy do działu p. mjr. Chomsowej z Wielunia. Piękne dywany, portjery, abażury, świadczą o niezwykłej pracowitości, pomysłowości i artyźmie twórczyni.
Poza pracami amatorek wystawę zaścieliły pracownie zawodowe. Przedewszystkiem piękny dobór prac o starannem wykonaniu i pięknym doborze dostarczyły koncesjonowane przez Min. WR. i OP. Kursy bieliźniarskie hafty i zdobnictwa p. Kelimbetowej w Wieluniu SS. Urszulanki z Sieradza z swych warsztatów tkackich nadesłały barwne kilimy w stylu sieradzkim.
Dywan wyróżnia się doborem kolorów i szlachetnym rysunkiem.
Z pracowni Janiszewskich w Wieluniu udatne hafty maszynowe, od p. Lewandowskiej z Wielunia ładną sukienkę z pracowni p. Jerczyńskiej w Wieluniu efektowne eksponaty wzbudziły wśród zwiedzających powszechne zainteresowanie.
Podzieliwszy się ogólnem wrażeniem na wystawie Pracy kobiet pozwalamy sobie ponadto wyróżnić haft p. Janczurowiczowej z Wielunia! makata wschodnia, p. Burchacińskiej z Wielunia; ekran i serweta, p. A. Wolskiej z Wielunia oprawa książek, p. Mogowej ze Skomlina białe hafty; p. Sztarkowej z Wielunia makatę, wróble na ośnieżonych gałęziach p. Moszowej z Wielunia rzeźbione meble.
Ramy sprawozdawcze nie pozwalają nam na wymienienie wszystkich eksponatów zasługujących na wyróżnienie a to ze względu na ich ilość i rozmaitość.
Za trudy urządzenia poraz pierwszy w Wieluniu Wystawy Pracy Kobiet należy się wielka wdzięczność ze strony społeczeństwa Komitetowi wystawy a przedewszystkiem dla niestrudzonej Przewodn. i inicjatorki p. mjr. Chomsowej.
Wystawa pracy kobiet w Wieluniu przekroczyła bowiem zwykłą miarę wystaw prowincjonalnych dowiodły tego setki osób zwiedzających a komitet na życzenie publiczności musiał przedłużyć wystawę.
Goniec Sieradzki 1929 nr 62
— (w) Sprostowanie. Ponieważ w numerze 60 „Gońca" z dnia 13 bm. część opisu Wystawy pracy kobiet w Wieluniu przez nieuwagę dostała się do numeru bez korekty, przeto nie koregowaną część wspomnianego wyżej opisu, powtarzamy ponownie, za co czytelników jaknajmocniej przepraszamy. Zaczynamy opis od 25-go wiersza:
Dział Ziemianek, bogaty i różnorodny powstał dzięki staraniom pp. Rymarkiewiczowej z Niedzielska, Taczanowskiej z Rudy i Kurnatowskiej z Lututowa.
Od 35-go wiersza winno brzmieć: Przepiękne eksponaty dostarczyła p. Kurnatowska z Lututowa, oparte na motywach kaszubskich i huculskich, również liworyzowany śliczny ekran dostarczyła p. Kobylańska z Pątnówka: artyuzowane maki i słoneczniki. Miniatury p. Nieszkowskiej z Dzietrzkowic zasługują na specjalną uwagę.
Od 49-go wiersza winno brzmieć: Poza pracami amatorek, wystawę zaścieliły pracownie zawodowe. Przedewszystkiem piękny dobór prac o starannym wykonaniu i pięknym doborze barw dostarczyły koncesjonowane przez ministerstwo WR. i OP. Kursy Bieliźniarskie haftu i zdobnictwa p. Kelimbetowej w Wieluniu.
SS. Urszulanki z Sieradza z swych warsztatów tkackich nadesłały kilimy w stylu Sieradzkim. Dywan wyróżnia się doborem kolorów i szlachetnym rysunkiem.
Z pracowni Janiszewskich w Wieluniu udatne hafty maszynowe, od p. Lewandowskiej z Wielunia ładna suknia i z pracowni p. Jerczyńskiej efektowne eksponaty wzbudzały wśród zwiedzających powszechne zainteresowanie.
Podzieliwszy się ogólnem wrażeniem na wystawie pracy kobiet, pozwalamy sobie wyróżnić haft p. Janczurowiczowej z Wielunia: makata wschodnia, p. Burchacińskiej z Wielunia; ekran i serweta, p. Mogowej ze Skomlina białe hafty, p. Sztarkowej z Wielunia makatę: wróble na ośnieżonych gałęziach,p. Moszowej z Wielunia, rzeźbione meble i p. A. Wolskiej z Wielunia; oprawę książek.
Goniec Sieradzki 1929 nr 237
— (w) Śmierć przy pracy. W czasie rozbierania rusztowania z pod ukończonego mostu kolejowego we wsi Siemkowice, spadł z drabiny i zabił się na miejscu robotnik Jan Rembielak lat 22 zam. we wsi Maliszew gm. Dzbów pow. Częstochowskiego.
Łódzki Dziennik Urzędowy 1930 nr 8
Obwieszczenie.
Wydział Hipoteczny
przy Sądzie Powiatowym w Wieluniu obwieszcza, że na żądanie
Okręgowego Urzędu Ziemskiego w Piotrkowie, wyznaczony został na
dzień 17 lipca 1930 roku termin pierwiastkowych regulacyj hipotek
scalonych gruntów wsi Siemkowice, tejże
gminy, obejmujących powierzchni 944 hektarów 4528 metrów
kwadratowych i parafji Siemkowice, obejmujących powierzchni 9
hektarów 1228 metrów kwadratowych, które to grunty, zgodnie z
projektem scalenia Mierniczego Przysięgłego St. Nawrockiego,
ułożonym w 1928 roku i zatwierdzonym prawomocnem orzeczeniem
Okręgowej Komisji Ziemskiej w Piotrkowie z dnia 30 lipca 1928 roku,
podzielone zostały na 131 oddzielnych gospodarstw.
Osoby interesowane, w
oznaczonym wyżej terminie, winny zgłaszać swoje pretensje w
kancelarji Wydziału Hipotecznego w Wieluniu, pod skutkami prekluzji.
Pisarz Hipoteczny
(—) R. Kuczamer.
Obwieszczenia Publiczne 1930 nr 21a
Wpisy do rejestru handlowego.
Do rejestru handlowego, Działu A, sądu okręgowego w Kaliszu, wciągnięto następujące firmy pod Nr. Nr.:
dnia 26 listopada 1929
roku.
11282. „Ignacy
Kuca", sklep kolonjalno - spożywczy i wyroby masarskie w
Siemkowicach, pow. wieluńskiego. Istnieje od 1919 roku. Właśc.
Ignacy Kuca. zam. w Siemkowicach.
dnia 2 grudnia 1929 roku.
11288. „Franciszek
Migała", sklep kolonjalno - spożywczy w Siemkowicach,
pow. wieluńskiego. Istnieje od 1926 roku. Właśc. Franciszek
Migała, zam. w Siemkowicach.
Obwieszczenia Publiczne 1930 nr 24a
Do rejestru handlowego, Działu A, sądu okręgowego w Kaliszu, wciągnięto następujące firmy pod Nr. Nr.:
dnia 16 października 1929 roku
10918. "Jan
Dzimiński". sklep kolonjalno - spożywczy i sprzedaż piwa do
wyniesienia w Siemkowicach, powiatu wieluńskiego. Istnieje od 1929
roku. Właśc. Jan Dzimiński, zamieszkały w Siemkowicach.
Echo Tureckie 1931 nr 10
Przyrost dzieci w województwie łódzkiem wynosi 25.000 rocznie. Wskutek tego pomimo wzniesienia szeregu szkół na terenie tego województwa, w szeregu powiatach już w bieżącym roku zabrakło miejsc w szkołach dla poważnej ilości dzieci. Otrzymujemy wiadomość o tym stanie rzeczy z następujących powiatów.
Powiat wieluński. W gminie Konopnia brakło miejsc w szkołach dla 47 dzieci, w gm. Działoszyn dla 168, w gm. Dietsznik dla 80, w gm. Mierzyce 115, w gm. Siemkowice 55, w gm. Dobrej 101 dzieci.
Powiat łęczycki. W gm. Grabów nie przyjęto do szkoły 80 dzieci, w gm. Witonia 90, w gm. Tum 186, w gm. Piątek 52 dzieci.
Powiat kaliski. W gm. Kamień nie przyjęto do szkoły 69, w gm. Tyniec 164, w gm. i mieście Kalisz 311 dzieci.
Pozatem dowiadujemy się, że w gm. Izbica i Lubotyń pow. Kolskiego nie przyjęto do szkół 223 dzieci, w gm. Szczerców pow. łaskiego 100, w gm. Stobicko i Sulmierzyce pow. Radomskowskiego nie przyjęto 146 dzieci.
Nie wspominamy o szeregu gminach, w których ilość dzieci nieprzyjęta do szkół nie przekracza pięćdziesiątki, a tych jest bardzo duża ilość.
Rozwój 1931 nr 105
Uroczysta inauguracja
ruchu
na kolei Zagłębie-Gdynia
W dniu wczorajszym
władze śledcze zostały powiadomione o katastrofie kolejowej jaka
miała miejsce na nowootwartej linji kolejowej Łódź —Zduńska
Wola —Herby, na stacji Semkowice, w pow.
Wieluńskim.
O godz. 6 nad ranem ze
stacji Zduńska Wola w kierunku Herb wyjechał pociąg towarowy. Gdy
pociąg ten znajdował się tuż pod stacją Semkowice, wskute złego
nastawienia zwrotnicy wjechał na niewłaściwy tor, na którym w tym
czasie manewrował parowóz.
Nim maszynista zdążył
się zorjentować było już zbyt późno i nie można było już
wstrzymać rozpędzonych wagonów.
Skutki zderzenia były
katastrofalne. 6 wagonów towarowych zostało doszczętnie
zdruzgotanych. Oba parowozy uszkodzone, tor zaś na odcinku pół
kilometra uszkodzony skutkiem tego na przeciąg trzech godzin
wstrzymano całkowity ruch kolejowy do czasu usunięcia tarasujących
przejazd szcząt. wagonów.
Natychmiast na miejsce
wydelegowano specjalnym pociągiem komisję oraz pogotowie
robotnicze, które przystąpiło do energicznego oczyszczenia toru.
Przeprowadzone na miejscu
badania, ustaliły, że winę spowodowania katastrofy ponosi
zwrotniczy Stefan Białas, którego natychmiast zawieszono w
czynościach i aresztowano. Dzięki przytomności umysłu obsługi
pociągu towarowego, katastrofa obeszła się bez ofiar w ludziach i
jedynie dwuch funkcjonarjuszów zostało lekkorannych.
Echo Sieradzkie 1931 kwiecień
spr. E 390/31.
OBWIESZCZENIE Komornik Sądu Grodzkiego w Wieluniu rejonu I-go Mieczysław Paszkowski, zamieszkały Wieluniu, na zasadzie 1030 art. ust. sąd. cyw. obwieszcza, że na żądanie Jadwigi i Zygfryda małż. Wysockich w dniu 18 kwietnia 1931 r. o godz. 10 rano we wsi i gm. Siemkowice u Burchrda będą sprzedawane przez licytację ruchomości, należące do Franciszka Burcharda składające się z 2 krów i oszacowane do sprzedaży na sumę sześćset (600) zł., których spis i szacunek przejrzane być mogą na miejscu sprzedaży w dniu licytacji.
Wieluń, dnia 9 kwietnia 1931 r.
Komornik M. Paszkowski.
Echo Sieradzkie 1931 kwiecień
Nr. spr. E 145/31.
OBWIESZCZENIE
Komornik Sądu Grodzkiego w Wieluniu rejonu I-go Mieczysław Paszkowski, zamieszkały Wieluniu, na zasadzie 1030 art. ust. sąd. cyw. obwieszcza, że na żądanie Antoniego ścigały w dniu 11 kwietnia 1931 r. o godz. 10 rano w Siemkowicach, gm. Siemkowice u Ścigałów będą sprzedawane z licytacji ruchomości należące do Rocha i Józefy małż. Ścigałów składające się z domu drewnianego i chlewów drewnianych i oszacowane do sprzedaży na sumę dwa tysiące pięćset (2500) zł., których spis i szacunek przejrzane być mogą na miejscu sprzedaży w dniu licytacji.
Na zasadzie art. 1070 ust. post. cyw., licytacja może być rozpoczęta i niżej szacunku.
Wieluń, dnia 21 marca 1931 roku.
Komornik M. Paszkowski.
Echo Sieradzkie 1931 czerwiec
Nr. spr. E 1054/31
OBWIESZCZENIE Komornik Sądu Grodzkiego w Wieluniu rejonu I-go Mieczysław Paszkowski, zamieszkały Wieluniu, na zasadzie 1030 art. ust. sąd. cyw. obwieszcza, że na żądanie Józefa i Józefy małż. Kucharskich w dn. 27 czerwca 1931 r. od godziny 10 rano w Siemkowicach, gm. Siemkowice u Ścigałów będzie sprzedawany z licytacji ruchomy majątek należący do Rocha i Józefy małż. Ścigałów składający się z domu drewnianego i chlewów drewnianych i oszacowany do sprzedaży na sumę dwa tysiące pięćset (2500) zł., którego spis i szacunek przejrzany być może na miejscu sprzedaży w dniu licytacji.
Na zasadzie art. 1070 ust. post. cyw., licytacja może być rozpoczęta i niżej szacunku.
Wieluń, 11 czerwca 1931 r.
Komornik: (-) M. Paszkowski.
Echo Sieradzkie 1931 czerwiec
W tymże dniu skazany został przez Sąd Okręgowy na 1 rok więzienia i pozbawienia praw Antoni Gorczycki, lat 37, mieszkaniec wsi i gm. Siemkowice, za zadanie b. ciężkiego uszkodzenia ciała Florentyny Jędrzejczykowej , która w następstwie tego zmarła.
Echo Sieradzkie 1931 6 sierpień
Z ŻAŁOBNEJ KARTY.
W dniu 2 sierpnia r. b. o
godz. 4-tej rano zmarł obywatel ziemski ś. p. Karsznicki Ignacy,
właściciel dóbr Siemkowice, w wieku lat 74. Zmarły cieszył się
ogólną sympatją i wielkiem poważaniem wśród okolicznej
ludności.
Zwłoki zmarłego
obywatela pochowane zostały w sobotę, w rodzinnym grobie na
miejscowym cmentarzu parafjalnym.
Echo Sieradzkie 1931 19 grudzień
OSJAKÓW.
CIEKAWY REFERAT O WYROBACH BETONOWYCH.
Mieszkańcy naszej osady mieli sposobność wysłuchania bardzo ciekawego i pouczającego odczytu na temat ogniotrwałego budownictwa wiejskiego.
W wyczerpującym, przeszło 3 godziny trwającym wykładzie, w słowach przystępnych, zaznajomił słuchaczy przedstawiciel Związku Polskich Fabryk Portland - Cementu z korzyściami i zaletami wyrobów betonowych i omówił wyrób i zastosowanie pustaka, dachówki cementowej, kręgów studziennych i t. p. Obecnych na odczycie było przeszło 160 osób, wszyscy wykładu tego z dużym zainteresowaniem wysłuchali.
Prelegentowi podziękował obecny na odczycie Komisarz Ziemski, prosząc go by nie ograniczał się jedynie do tego referatu, ale urządził kilku-dniowy praktyczny kurs wyrobów betonowych. Okolice Osjakowa wskutek przeprowadzonych i będących w toku scaleń kilkunastu wsi przebudowuje się bardzo silnie, piasku jest pod dostatkiem, więc warunki do zastosowania budownictwa betonowego są sprzyjające.
Wypożyczenie na praktyczny kurs kompletu maszyn do wyrobów betonowych względne pozostawienie ich w jednej ze scalonych wsi, np. Szynkielewie na pewnych warunkach, — nawet z punktu widzenia handlowego byłoby uzasadnione, idzie bowiem o zainteresowanie kilkunastu dużych wsi przenoszących swe budowle na nowe działki 1) Konopnica 488 ha. 2) Siemkowice 1136 ha. 3) Strobin 1043 ha. 4) Kuszyna 371* ha. 5) Radoszewice Kuźnica Ługowska i Kije* 1264 ha. 6) Zmyślona 296 ha. 7) Bębnów 391* ha. 8) Skrzynno 1613 ha. 9) Szynkielew 1043 ha. - 10) Lipnik Mazaniec 980 ha. 11) Walków 550 ha. 12) Chorzyna 618 ha. 13) Osjaków ....* ha.
Mamy nadzieję, że związek Polskich Fabryk Portland Cementu w interesie społecznym i dobrze zrozumianym własnym poświęci tej sprawie więcej uwagi i zainteresowania. W akcji tej może liczyć na pomoc i współpracę miejscowych czynników, zwłaszcza Urzędu Ziemskiego.
*nieczytelne, przypis autora bloga
Łódzki Dziennik Urzędowy 1932 nr 2
WYKAZ
Stowarzyszeń i Związków, zarejestrowanych przez Urząd Wojewódzki Łódzki
za czas od 20. VI.—31. XII. 1931 r.
L. p. rej. 2916 Koło Gospodyń Wiejskich w Siemkowicach, pow. Wieluński, z dn. 10. IX. 1931 r. L. BP. II. 1a/261.
Łowiec Polski 1932 nr 5
SIEMKOWICE — ZIEMIA WIELUŃSKA
WOJ. ŁÓDZKIE
Walka z kłusownictwem nie tylko nie ustaje ale wzmaga się. Ale i kłusownictwo nie maleje. Smutnym obrazem tego są Siemkowice. Polowania w święta i niedziele, tak przez kłusowników, jak i pseudo — myśliwych coraz więcej mają zwolenników.
— Szybkiem tempem
zwierzostan jeleni zmierza do wyniszczenia, straż leśna — wciąż
te piękne zwierzęta znajduje nieżywe, a sekcja wykazuje całe
kolekcje rozmaitego gatunku loftek, kul i śrutu. — Policja
przeciążona jest swemi czynnościami, a funkcjonarjusze jej, ludzie
nawet z pewną obowiązkowością — są narażeni na staczanie
kompletnej walki, z narażeniem życia, czego dowodem, że kłusownik,
uchodzący przed policją — momentalnie mobilizuje cały dom i do
walki staje kto żywy, mężczyźni, kobiety, a nawet psy. — Przed
paru tygodniami odbywała się taka batalja na Marchewkach, kolonji,
przyległej do lasu siemkowskiego. Tam policjanta Kolanka poturbowano
w mieszkaniu, uprzednio zamknąwszy drzwi, poczem rzucono go psu do
budy, aby ten go szarpał, reszta policji — zmuszona była zdobywać
dom bagnetami. — Przy rewizji prócz broni znaleziono moc
przeróżnego gatunku amunicji, całe zwoje wnyków, moc skórek
zajęczych i króliczych; leśniczy ocalał tylko dzięki swej
przytomności umysłu, gdyż były usiłowania roztrzaskania mu głowy
drągiem. — Smutne to, ale prawdziwe. — Dzisiaj przywieziona
została piękna łania cielna, w niej młode, wielkości królika.
Od kilku dni, zauważyłem w remizach, przylegających do ogrodu, światła latarek elektrycznych, to pojawiające się, to niknące w oparach mgły, a ciche flowerowe strzały, dawały dużo do myślenia. — Wysłałem leśniczego, aby sprawdził; wówczas natknął się na kłusowników, w ten sposób polujących na bażanty, chowane tuż przy domu. — Kłusownicy przyjęli leśniczego strzałami flowerowemi. — Pościg nie dał rezultatów — z racji gęstej mgły. Starania o wydzierżawienie polowania na gruntach włościańskich — rezultatu nie odnosi, gdyż uniemożliwia się w ten sposób straży leśnej kontrolę pól włościańskich. Z wysiłkiem dochowywałem się zwierzyny, mieszkając wśród rozburzonych majątków i wyniszczonych lasów.
— Może ktoś, rozporządzający pewną władzą i interesujący się sprawą łowiecką, zechce tę bolączkę usunąć, bo w obecnych warunkach tak policjant jak dozór leśny jest niepewny życia własnego.
JAN IGNACY KARŚNICKI.
(...) Smugowski Ign.
mieszk. Siemkowic na 300 zł. i 3 tyg. aresztu.(...)
Echo Sieradzkie 1932 11 luty
Z SĄDU.
Sąd Grodzki w Wieluniu na
odbytej sesji w Działoszynie skazał:
(...) Fr. Olejnika ze wsi
Siemkowice za kradzież fuzji z mieszkania Gajelerowicza w Chorzowie
na 4 mies. więzienia.
Echo Sieradzkie 1932 25 marzec
PROJEKT SKASOWANIA DWÓCH
GMIN W POWIECIE WIELUŃSKIM,
Na posiedzeniu
Wydziału Powiatowego ze względu na niebilansowanie się budżetów
dwóch gmin (trudności pokrycia kosztów utrzymania gmin.
Kiełczygłów i Kurów) postanowiono zwrócić się do władz o
połączenie gminy Kiełczygłów z gminą Siemkowice i podział
gminy Kurów między sąsiednie gminy. Proponowane jest przyłączenie
wsi Bugaj do m. Wielunia, Dąbrowy do gm.
Wydrzyn a pozostałych wsi do gm.
Mokrsko i Kamionka.
Echo Sieradzkie 1932 21 czerwiec
DESZCZ KAR NA
KŁUSOWNICTWO.
Starostwo Wieluńskie
skazało w drodze administracyjnej za uprawianie kłusownictwa i
nielegalne posiadanie broni następujące osoby:
Echo Sieradzkie 1932 17 październik
Echo Łódzkie 1932 październik
W nocy w czasie
wjazdu pociągu osobowego na stację kolejową Siemkowice — wskutek
fałszywego przesunięcia zwrotnicy przez
dyżurnego ruchu — Kulińskiego Ludwika wykoleiły się trzy
końcowe wagony
osobowe.
Zatarasowanie toru
trwało do godziny 6.35
rano. Na szczęście wagony były puste, wobec czego wypadku z ludźmi
nie było. Dochodzenie w sprawie tej prowadzą władze.
Echo Sieradzkie 1932 3 listopad
ZAPAS NA ZIMĘ....
W tych
dniach przyłapany został na gorącym
uczynku kradzieży węgla z pociągu na
stacji Siemkowice Krzemiński Wacław lat 19.
zam. w Siemkowicach.
Tłomaczył się iż niema
czem palić, a zima za pasem.
Echo Sieradzkie 1933 15
marzec
We wsi Siemkowice
wskutek zaprószenia ognia w stodole Piotra Pomykały, powstał pożar
od którego spłonęły 2 stodoły, obora i dach domu na szkodę
tegoż Pomykały oraz stodoła i obora na szkodę A. Kaźmierczaka.
Szkody powstałe wskutek
pożaru wynoszą około 3 tys. złotych.
Echo Sieradzkie 1933 26 lipiec
Echo Łódzkie 1933 lipiec
WIELUŃ, 24 lipca, —
W nocy we wsi Siemkowice, powstał pożar, którego pastwą padło 21
zagród włościańskich.
Prócz zabudowań, spaliło
się wiele inwentarza żywego i martwego.
W czasie pożaru uległo wiele osób poparzeniom.
Jeden z silnie
poparzonych, w stanie b. ciężkim przewieziony został do szpitala w
Wieluniu. Straty wynikłe z pożaru wynoszą około 80.000 zł.
Echo Sieradzkie 1933 3 sierpień
POŻARY.
W tych dniach w kol. Siemkowice na szkodę
Piotra Kubickiego wybuchł pożar który
strawił doszczętnie stodołę [i] dach na budynku murowanym.
Ogień powstał z przyczyn
dotychczas nie ustalonych. Straty sięgają 2.000 złotych.
W kol. Lipina gm.
Siemkowice na szkodę Andrzeja Glena
spłonął dom mieszkalny i
sprzęty wart. około. 1.000 złotych.
Pożar powstał wskutek
wadliwej budowy komina — podczas pieczenia chleba.
Echo Sieradzkie 1933 11 wrzesień
Stanisław Machewka
i Józef Marchewka z Siemkowic za kradzież drzewa z lasu państw.
skazani zostali na 5 tygodni aresztu i 10 zł. grzywny każdy.
Łódzki Dziennik Urzędowy 1933 nr 19
ROZPORZĄDZENIE WOJEWODY ŁÓDZKIEGO
z dnia 16 września 1933 r. L. SA. II. 12/15/33
o podziale obszaru gmin wiejskich powiatu Wieluńskiego na gromady.
Po zasiągnięciu opinij rad gminnych i wydziału powiatowego zgodnie z uchwałą Wydziału Wojewódzkiego z dnia 15 września 1933 r. na podstawie art. 107 ustawy o częściowej zmianie ustroju samorządu terytorjalnego z dnia 23. III. 1933 r. (Dz. U. R. P. Nr. 35, poz. 294) postanawiam co następuje:
§ 1.
XXII. Obszar gminy wiejskiej Siemkowice dzieli się na gromady:
XXII. Obszar gminy wiejskiej Siemkowice dzieli się na gromady:
15. Siemkowice, obejmującą: kol. Działy, kol. dom. Dąbnik, gaj. Gawłowiznę, gaj. Jarząb, kol. Korczówki, gaj. Kijowiznę, kol. Łużyki, folw. Miedźno, kol. Niwy, kol. Poręby, gaj. Papierek, wieś Siemkowice, folw. Siemkowice, Stachurowiznę pustk.
Wykonanie niniejszego rozporządzenia powierza się Staroście Powiatowemu Wieluńskiemu.
Rozporządzenie niniejsze wchodzi w życie z dniem ogłoszenia w Łódzkim Dzienniku Wojewódzkim.
(-) Hauke - Nowak
Wojewoda.
Echo Sieradzkie i Zduńskowolskie 1934
17 lipiec
ZA GRĘ „W TRZY KARTY"
PÓŁ ROKU WIĘZIENIA.
Mieszk. m. Wielunia Antoni
Głuch za oszustwo przy urządzeniu gry „w trzy karty" —
dokonane na osobie Antoniego Włodarczyka i innych w Siemkowicach —
skazany został przez Sąd Grodzki w Wieluniu na pół roku
więzienia.
Obwieszczenia Publiczne 1935 nr 22
Wydział hipoteczny w Wieluniu, obwieszcza, że po niżej wymienionych zmarłych otwarte zostały postępowania spadkowe:
1) Ignacym Moryniu, zmarłym w dniu 15 lipca 1933 r., właścicielu osady włościańskiej, we wsi Siemkowice, tejże gminy, składającej się z 13 ha 2922 metrów kwadr. ziemi, zapisanej w rejestrze pomiarowym pod Nr. 31 i oznaczonej Nr. 1504 rep. hip;
Termin zamknięcia powyższych postępowań spadkowych, wyznaczony został na dzień 23 września 1935 roku w kancelarji wydziału hipotecznego w Wieluniu, w którym to dniu osoby zainteresowane winne zgłosić swoje prawa pod skutkami prekluzji.
Obwieszczenia Publiczne 1935 nr 25
Wydział hipoteczny przy
sądzie okręgowym w Kaliszu, I sekcja obwieszcza, że otwarte
zostały postępowania spadkowe po zmarłych:
8) Janie-Ignacym-Józefie
Karśnickim, właścicielu maj. Siemkowice, pow. wieluńskiego;
Termin zamknięcia tych
postępowań spadkowych wyznaczony został na dzień 21
października 1935 r.
W powołanym
terminie osoby zainteresowane winne zgłosić swoje prawa w powyżej
wskazanym wydziale hipotecznym pod skutkami prekluzji.
Łowiec Polski 1936 nr 33
W końcu października b. r. w lesie prywatnym, należącym do maj. Siemkowice pow, Wieluńskiego, padł ofiarą zbrodniczego zamachu gajowy Edward Szubert.,
Na zwłoki Szuberta natknięto się w lesie podczas specjalnych poszukiwań, zarządzonych na skutek zaginięcia gajowego bezpośrednio po jego wyjściu na obchód rewiru. .
Szubert został zamordowany z rewolweru, strzałem w głowę, a następnie jego zwłoki porzucono w gęstwinie leśnej. O zbrodnię podejrzani są miejscowi kłusownicy, których Szubert prześladował.
Obwieszczenia Publiczne 1936 nr 92
Wydział Hipoteczny przy
Sądzie Grodzkim w Wieluniu obwieszcza, że po niżej
wymienionych zmarłych otwarte zostały postępowania spadkowe:
1) Katarzynie z
Rubiszewskich I voto Kowalskiej, II
voto Olszewskiej, III voto
Włodarczykowej, zmarłej dn. 20 marca 1933 roku,
wierzycielce, sumy 1.500 rb. zabezpieczonej pod nr 1 działu IV na
nieruchomości SS-ów Franciszka Olszewskiego, położonej we
wsi i gm. Siemkowice i oznaczone nr Z.
1164 rep. hip.;
Termin zamknięcia
powyższych postępowań spadkowych wyznaczony został na dzień
21 lutego 1937 roku w kancelarii tutejszego Wydziału
Hipotecznego, w którym to dniu osoby interesowane winny zgłosić
swoje prawa pod skutkami prekluzji.
Orędownik 1936 nr. 255
Tajemnicze morderstwo. W lesie majątku Siemkowice, pod Łodzią, znaleziono zwłoki gajowego tych lasów, 34-letniego Edwarda Szuberta. Gajowy jeszcze przed 3 dniami wyszedł na obchód i więcej nie wrócił, a poszukiwania nie dały rezultatu. Obecnie przypadkowo znaleźli go robotnicy w krzakach, z przestrzeloną głową. Jak stwierdzono, zabójca oddał strzał znienacka z tyłu, poczem zwłoki ukrył w gąszczu leśnym. Policja zarządziła dochodzenie, albowiem zachodzi podejrzenie, że zabójstwo jest dziełem kłusowników.
Łowiec Polski 1937 nr 30
MIANOWANIA ŁOWCZYCH I PODŁOWCZYCH POWIATOWYCH.
WOJEWÓDZTWO ŁÓDZKIE,
Łódzka Wojewódzka Rada Łowiecka mianowała następujących Łowczych i Podłowczych Powiatowych w woj, łódzkiem:
Powiat Wieluń.
Łowczy: Karśnicki Antoni — Siemkowice, Łukomierz. Podłowczowie: Daszkiewicz Rajmund — Wieluń, Kopydłów. Rojewski Leonard — Sokolniki, Sekr. Gminy. Wykowski Szymon, kom. p. p. — Wieluń. Zajda Mieczysław, Dyr. — Wieluń, Cukrownia.
Obwieszczenia Publiczne 1937 nr 54
Wydział Hipoteczny przy
Sądzie Grodzkim w Wieluniu obwieszcza, że po niżej
wymienionych zmarłych otwarte zostały postępowania spadkowe:
7) Adamie Zygoniu, zmarłym
w dniu 25 października 1936 roku, właścicielu osady rolnej,
położonej we wsi i gminie Siemkowice i oznaczonej nr Z. 1115
rep. hip.
Termin zamknięcia
wymienionych postępowań spadkowych wyznaczony został na dzień
10 stycznia 1938 roku w kancelarii tutejszego Wydziału Hipotecznego
i w tym terminie osoby interesowane winny zgłosić swoje prawa, pod
skutkami prekluzji. 63/37.
Echo Łódzkie 1938 maj
Wóz, pod kołami pociągu towarowego.
WIEŚNIAK Z WYPADKU WYSZEDŁ CAŁO
WIELUŃ, 31.5. — Na przejeździe kolejowym około st. kol. Siemkowice, pow. wieluńskiego miał miejsce wypadek najechania pociągu towarowego na wóz. Wypadek ten spowodowany na skutek spłoszenia się konia nie pociągnął za sobą tragicznych skutków, gdyż powożący Antoni
Kamieniak wyszedł z wypadku z nieznacznymi tylko obrażeniami, mimo, że wóz został całkowicie rozbity.
Po uprzątnięciu toru pociąg ruszył w dalszą drogę po przerwie zaledwie kilku minutowej.
Echo Łódzkie 1938 grudzień
Krewki wieśniak zabił drągiem swego teścia.
WIELUŃ, 2 XII. We wsi Siemkowice pow. wieluńskiego, miał miejsce wypadek ohydnego zabójstwa dokonanego na osobie 69-letniego Aleksandra Różańskiego.
Tłem zabójstwa jak zwykle w naszych wioskach, były osobiste porachunki na tle t. zw. "wycugów" oraz w tym wypadku stałe groźby i kłótnie pomiędzy 36-letnim Józefem Penciakiem, a jego teściem Różańskim.
W czasie ostatniej kłótni Penciak, chwyciwszy ciężki drąg zaczął nim bić starca. Jedno z uderzeń okazało się śmiertelne, gdyż Różański uległszy rozbiciu czaszki, zmarł.
Zawiadomiona policja, aresztowała krewkiego zięcia osadzając go w więzieniu wieluńskim.
Zorza 1939 nr 8
Uruchomienie linii kolejowej
Częstochowa—Siemkowice
W dniu 1 lutego została uruchomiona
nowa linia kolejowa Częstochowa — Siemkowice, długości 56 km.
O godz. 5 rano z Częstochowy do
Siemkowic odszedł pierwszy pociąg pasażerski, a po południu
następny. Tegoż dnia uruchomiono jedną parę pociągów
towarowych.
Nowy rozkład jazdy przewiduje
kursowanie na nowym odcinku kolejowym dwóch par pociągów
pasażerskich oraz trzech par pociągów towarowych.
Głos Chłopski 1949 nr 294
Podniesie się hodowla owiec
w pow. wieluńskim
W powiecie wieluńskim w tych dniach zakończono jesienny przegląd buhajów, knurów i tryków. Na ogólną ilość zgłoszonych 225 sztuk, uznano 73 sztuki buhajów jako materiał zarodowy.
Wszystkie buhajki uznane, otrzymały „białe świadectwa" i przeznaczone zostały na spółdzielcze stacje kopulacyjne.
Przegląd buhajów połączony był z pokazem sztuk rasowych. 47 chłopów mało i średniorolnych otrzymało za najlepsze sztuki hodowlano premie.
Stan pogłowia bydła w powiecie wieluńskim przedstawia się zadowalająco. Gorzej natomiast ma się sprawa z pogłowiem i hodowlą owiec. Aby podnieść stan hodowli owiec, mało i średniorolni chłopi gmin Działoszyn Mierzyce i Szemkowice otrzymają kredyty, w ramach których zakupione zostaną rasowe owce. Pozwoli to podnieść stan pogłowia owiec nie tylko na terenie wspomnianych gmin, ale również i w innych wsiach. Bowiem hodowla owiec, w przeciwieństwie do hodowli trzody chlewnej, która rozwija się pomyślnie i która zasilana jest materiałem hodowlanym, z 15 chlewni zarodowych, naprawdę mocno została zaniedbana na terenie powiatu wieluńskiego.
ZW
z pow. wieluńskiego
Dziennik Łódzki (Panorama) 1952 nr 5
Pomnikom naszej kultury przywracamy dawną szatę.
Rok ubiegły zaznaczył się na terenie naszego województwa energiczną akcją konserwacji i odbudowy budowli zabytkowych, przy czym prace te nie miały już charakteru dorywczej akcji zabezpieczającej, ale były wynikiem programu, jaki w tej dziedzinie postawiło sobie Państwo Ludowe w ramach Planu 6-letniego.
Po raz pierwszy prowadzi się planową konserwację dzieł sztuki. (...)
W rb. przewidziane jest zabezpieczenie i rekonstrukcja polichromii malarskich znajdujących się w kaplicy pomisjonarskiej w Łowiczu, dzieła wybitne go malarza włoskiego M. A. Palloniego oraz polichromii znajdujących się w drewnianym kościółku w Łaszewie i Grębieniu, pow. wieluńskiego. Zwłaszcza ta ostatnia, pochodząca z w. XV należy do najpiękniejszych malowideł tego rodzaju na terenie naszego państwa.
Omawiając prace w zakresie architektury zabytkowej, wykonane w ub. roku na terenie woj. łódzkiego należy przede wszystkim wymienić przystąpienie do odbudowy renesansowego zamku w Poddębicach (z końca XVI w.) użytkowanego obecnie jako internat. W roku ubiegłym zabezpieczono obiekt przed dalszym zniszczeniem W roku 1952 przywróci się budowli jej dawną szatę architektoniczną.
Po wykonaniu tych prac zamek w Poddębicach będzie można zaliczyć do najcelniejszych przykładów architektury późno renesansowej o wybitnie polskich cechach.
Drugim obiektem o równie interesujących cechach architektonicznych jest barokowy zameczek obronny w Siemkowicach (pow. wieluński), który spalony przez hitlerowców w 1945 r., pozostawał w ruinie przez z górą 5 lat.
Po przeprowadzeniu odbudowy, której zakończenie przewiduje się w rb., budynek będzie służył jako gminny Dom Kultury. Temu samemu celowi będzie służył dawny (z w. XVII) dwór w Dzierlinie (pow. Sieradz). (...)
W roku bieżącym oprócz robót rozpoczętych w latach ubiegłych przeprowadzi się kapitalny remont szeregu obiektów zabytkowych.
Dokonano tu, choć w olbrzymim skrócie, przegląd osiągnięć naszego terenu w dziedzinie konserwacji pomników kultury — nakazuje jeszcze raz podkreślić nie tylko głęboką troskę naszego państwa o utrzymanie dorobku kulturalnego dawnych pokoleń, ale i usilną chęć przywrócenia obiektom zabytkowym, odartym z dawnej świetności przez kataklizmy wojenne i niedbalstwo dawnych właścicieli, właściwej im szaty stylowej uwydatniającej ich piękno architektoniczne.
Mgr Zbigniew Ciekliński
Dziennik Łódzki 1953 nr
178
W dniu 22 lipca
odbyła we wsi Siemkowice, pow. wieluńskiego, uroczystość
przekazania miejscowemu społeczeństwu zabytkowego zameczku z XVII
wieku, w którym po gruntownej odbudowie i renowacji otwarta została
obecnie wzorcowa świetlica.
Zameczek
siemkowicki został wybudowany w II połowie XVII wieku w stylu późnego renesansu i służył
czas jakiś jako zbór ariański. Powstał on na miejscu
wcześniejszej budowli, której poszczególne fragmenty, utrzymane w
formach gotyckich i pochodzące przypuszczalnie nawet z XIII w.,
wyłoniły się podczas przeprowadzania robót renowacyjnych.
Zainstalowana w zabytkowym
budynku świetlica wzorcowa rozwinie teraz ożywioną działalność
kulturalno-oświatową. Zorganizowany już został zespół
recytatorski, powstanie zespół teatralny i otwarta będzie
biblioteka.
Dziennik Łódzki 1953 nr
179
Ob. Tomczyk
Konstanty — instruktor rolny przy Prezydium GRN Siemkowice — jest
pracownikiem obowiązkowym. Tylko czasem „teren" go
demoralizuje. Zwłaszcza ta stonka. Pojedzie sobie ob. Tomczyk na
przykład do gromady Ożegów, wyjdzie na pole z ludźmi „za
stonką" i naraz mówi — że ma pragnienie. Na zsiadłe mleko.
I idzie gdzieś na to mleko. Kiedy wraca — zauważyć można, że
mleko to mocno poszło w głowę ob. Tomczyka, bo zaraz mówi:
— Jakieś wściekłe
to mleko. Idzie do głowy, jak wódka.
Od tej pory, gdy się
widzi ob. Tomczyka pod gazem, mówi się że był „na wściekłym
mleku".
Lubi też ob. Tomczyk —
podczas gdy ludzie szukają stonki — poleżeć w ogrodzie u ob.
Pieluchy. Jest tam śliczna grusza, cień, chłodek i w ogóle, jak w
pieluchach.
Mówi się więc również,
że przy takim stylu pracy ob. Tomczyka, robota ze stonką zawsze
będzie w „pieluchach".
Dziennik Łódzki 1960 nr
136
Prokuratura Wojewódzka
dla województwa łódzkiego zakończyła śledztwo przeciwko
Mieczysławowi Leśniakowi, będącemu pod zarzutem spowodowania
zderzenia pociągów na stacji kolejowej w Siemkowicach.
Wypadek ten, w którym
obok strat materialnych 4 osoby odniosły obrażenia, miał miejsce
17 marca br. w czasie dyżuru Mieczysława Leśniaka. Około godz. 5
na stację przyjęto pociąg towarowy nr 49971 w składzie 38
wagonów. Po jakimś czasie miał tu wjechać pociąg osobowy nr
9456. Mieczysław Leśniak, jako nastawniczy, skierował wjeżdżający
pociąg osobowy na tor zajęty przez pociąg towarowy, podając przy
tym na semaforze sygnał wolnej drogi.
W wyniku zderzenia
uszkodziły się obydwa parowozy i wagony, co spowodowało straty w
wysokości około 150 tys. złotych. Powołana w tej sprawie komisja
stwierdziła, że winę za ten wypadek ponosi nastawniczy Mieczysław
Leśniak, który zlekceważył sobie obowiązujące go przepisy.
Wkrótce sprawca
siemkowickiej katastrofy stanie przed Sądem Wojewódzkim w
Łodzi. (st)
Dziennik Łódzki 1961 nr
83
Wczoraj w
Siemkowicach pow. Pajęczno wybuchł olbrzymi pożar w gospodarstwie
Andrzeja Cymlika. Przy zabudowaniach bawiły się zapałkami 5-letni
Krzysztof Wypchło i 7-letnia Henryka Wypchło. Dzieci wznieciły
pożar, który z błyskawiczny szybkością ogarnął 36 budynków.
Gdy na miejsce przybyło 13 jednostek OSP, w płomieniach stało już
16 domów, 10 obór i 10 stodół. Są straty w inwentarzu żywym.
Straży nie pozostało nic innego jak dogaszać zgliszcza. W czasie
akcji ratunkowej doznał poparzenia Bolesław Dymek. Pobieżne
obliczenia wykazują, że straty przekraczają milion zł.
(S)
Dziennik Łódzki 1964 nr
111
Mieszańcy GRN
Kiełczygłów i GRN Siemkowice w pow. pajęczańskim, ogłosili
wczorajszy dzień — rocznicę zwycięstwa nad hitleryzmem — dniem
pracy społecznej.
Realizując podjęte
na cześć IV Zjazdu Partii i 20 rocznicy PRL zobowiązania,
mieszkańcy wsi z obu gromad przystąpili wczoraj do budowy
kolejnego, około 10 km odcinka drogi na trasie Pajęczno-Mokre.
Inną drogę: na
odcinku Pajęczno—Siemkowice, wykonaną przez mieszkańców tej
gromady w czynie społecznym, przekazano już do użytku 1 maja.
Warto wspomnieć, że przy budowie tej drogi mieszkańcy wsi
Łukomierz wykonali w 300 proc. swe zobowiązanie na cześć XX-lecia
PRL.
Dziennik Łódzki 1964 nr
223
Dwa pożary wybuchły
w pow. pajęczańskim. We wsi Siemkowice spaliły się 2 stodoły, 2
obory, dom mieszkalny. Straty wynoszą 180 tys. zł.
Dziennik Łódzki 1966 nr
110
12 jednostek straży
pożarnej zostało wczoraj wezwanych do Siemkowic pow. Pajęczno,
gdzie o godz. 19.30 wybuchł pożar. Ogień, zaprószony przez nie
ustaloną osobę, strawił 8 stodół, powodując straty w wysokości
100 tys. zł.
Dziennik Łódzki 1966 nr
112
Onegdaj donosiliśmy
o pożarze we wsi Siemkowice pow. Pajęczno, podczas którego
spaleniu uległo 8 stodół. Wczoraj wieczorem w tej samej
miejscowości z dymem poszły dalsze 3 stodoły oraz dach na budynku
mieszkalnym. Przyczynę obu tych pożarów bada komisja. Zachodzi
podejrzenie, że oba pożary mają ze sobą związek i wywoływane są
celowo.
Dziennik Łódzki 1974 nr 76
RAZ WRAZ ZDARZA SIĘ, ZE PRZYPADKOWI ODKRYWCY ZAWIADAMIAJĄ KOMPETENTNE WŁADZE O ZNALEZIENIU WALORÓW ARCHEOLOGICZNYCH. DOWODZI TO, ŻE SPOŁECZEŃSTWO NASZE MA CORAZ WIĘCEJ ZROZUMIENIA DLA TYCH SPRAW.
Bardzo atrakcyjną forma propagowania archeologii są młodzieżowe obozy, organizowane przez Muzeum Archeologiczne i Etnograficznego w Łodzi przy współudziale Kuratorium Okręgu Szkolnego oraz Wojewódzkiego Ośrodka Turystyczno-Krajoznawczego. Młodzież szkół łódzkich bierze tu udział w badaniach wykopaliskowych pod nadzorem kompetentnych pracowników naukowych.
W ub. roku obóz taki odbył się w Dębinie (pow. wieluński), gdzie znajduje się ciekawe cmentarzysko wczesnośredniowieczne z wieku XI—XII. Odkopano tu wiele ciekawych przedmiotów, które wzbogacą zbiory Muzeum Wieluńskiego.
W bieżącym roku prace w Dębinie będą kontynuowane — aż do przebadania całego obiektu. Analogiczne badania prowadzone będą na terenie woj. łódzkiego na 26 stanowiskach.
(...) Archeologowie nasi zainteresowali się również (...) cmentarzyskiem ciałopalnym w Konopnicy (pow. wieluński)(...) Również kontynuowane będą prace archeologiczno-architektoniczne na zamku w Bolesławcu, Rawie Maz., Inowłodzu i w Sieradzu.
Jak informuje nas wojewódzki konserwator zabytków archeologicznych mgr JERZY AUGYSTYNIAK, prace na zamkach tych zapoczątkowały zaplanowane na kilka lat badania architektury obronnej naszego województwa. Objęte nimi zastaną również zachowane relikty zamków w Majkowicach, w Bąkowej Górze oraz dworów obronnych w Mikorzycach, Rycerzewie, Łopatkach, Woli Wężykowej oraz w Siemkowicach. Ten ostatni przebadany zostanie już w tym roku. A jest to obiekt bardzo interesujący. W obecnej postaci pochodzi on z końca XVII wieku, jednakże pewne fragmenty architektoniczne świadczą o jego starszym pochodzeniu. Archeologowie dadzą teraz odpowiedź, czy grube kamienne mury stanowią pozostałość średniowiecznej wieży mieszkalnej.
Byłby to ciekawy przykład ciągu rozwojowego siedzib obronnych, jako ogniwo między drewnianą wieżą obronną, której pozostałością są tzw. gródki stożkowate, a renesansowym dworem obronnym.
Skoro jesteśmy przy tym temacie, informujemy miłośników przeszłości, że ostatnio, nakładem PWRN, ukazał się bogato ilustrowany folder opracowany przez Jerzego Augustyniaka pt. „Na szlakach dawnych grodów".
W skrótowej formie relacjonuje on historię i stan faktyczny kilku najciekawszych grodzisk województwa łódzkiego, co dobrze przyczyni się do ich spopularyzowania.
Dobrze się stanie, jeśli w przyszłości tego rodzaju wydawnictwa ukazywać się będą częściej.
Dziennik Łódzki
1974 nr 217
Zamki warowne budowali w
dawnej Polsce nie tylko królowie, lecz również (a może przede
wszystkim?) możnowładcy: Radziwiłłowie, Potoccy, Ossolińscy,
Lanckorońscy, Kmitowie i wielu innych — na chwałę swego rodu i
na obronę.
Koszty wzniesienia
takich fortalicji były niezwykle wysokie. Tak więc zwykła szlachta
(ale zamożniejsza nieco!) ograniczała się do wznoszenia
tzw. dworów obronnych.
Na terenie ziemi
łódzkiej zachowało się
— niestety, raczej w złym stanie —
kilka takich dworów obronnych z XVI i XVII wieku. Jednym z nich jest
dwór obronny w Siemkowicach (powiat pajęczański), ongiś własność
Radoszewskich-Siemkowskich, a później rodziny Święcickich.
Pochodzi on z XVI wieku.
Była to kiedyś wieża kamienna na planie zbliżonym do kwadratu, o
bokach długości 10 metrów, wzniesiona na sztucznym usypanym kopcu
otoczonym fosą.
W drugiej połowie XVI
wieku rozbudowana wieża przybrała formę renesansowego dworu
obronnego, również na planie kwadratu, ale o bokach długości 18.5
metra.
Dwór posiadał 3
kondygnacje: podpiwniczenie, parter i I piętro, gdzie znajdowały
się po 4 izby mieszkalne.
Kolejnej przebudowy dworu
dokonano w końcu XVII i połowie XIX wieku, w wyniku czego budynek
obniżony został o jedną kondygnację.
W latach 1951—53
wyremontował go wojewódzki konserwator zabytków, po
czym umieszczono tu bibliotekę gromadzką, którą jednak
przeniesiono gdzie indziej tak, że ciekawy obiekt ten stał potem
pusty. Obecnie nadeszły dla niego lepsze czasy. W roku bieżącym
Zakład Archeologii Polski Środkowej i Instytut Kultury Materialnej
PAN w Łodzi, na zlecenie konserwatora zabytków, przeprowadził tu
badania archeologiczno-architektoniczne, które wyczerpały
problematykę naukową tego obiektu. Zatroszczono się również o
znalezienie użytkownika, który wykorzystywałby go we właściwy
sposób. Będzie nim Gminny Ośrodek Kultury.
Przewiduje się m.
in. adaptację piwnic na kawiarnię, natomiast parter dostosowuje się
do potrzeb przyszłego ośrodka kultury.
Planuje się również prace konserwatorskie w zabytkowym parku
otaczającym dwór. Z uznaniem trzeba stwierdzić, że władze
terenowe, gminne i powiatowe wykazują dużo zrozumienia dla sprawy
właściwego zagospodarowania starego dworu obronnego w
Siemkowicach. #
Zakładamy, że nowy
użytkownik dbać będzie o właściwą konserwację tego na pewno
ciekawego zabytku.
M. JAGOSZEWSKI
Na zdjęciu: Dwór obronny
w Siemkowicach.
Fot.: — J. Augustyniak
Dziennik Łódzki 1975 nr
99
Zamek dla turysty...
Nie jest ziemia
łódzka najbogatsza w architektoniczne zabytki przeszłości, a
nierzadko, jeśli jakieś fragmenty budowli sterczą gdzieś z ziemi,
trudno na pierwszy rzut oka twierdzić, czy zasługują, by się nimi
zająć poważnie i zainwestować pieniądze w badania i odbudowę.
Cele takich zabiegów mogą być naukowe, te się
zawsze opłacają, najbardziej nikłe
resztki kryją czasami cenne okruchy przeszłości. Natomiast turysta
lubi rzeczy efektowne — blanki, wykusze, strzelnice, baszty. Jeden
rzut oka na zachowane lub odnowione fragmenty murów i pobudzona
wyobraźnia zaludnia je postaciami z historii. Ale dopiero znawca
epoki — jest nim zwykle archeolog — orzeknie, czy skórka warta
jest wyprawki.
Jeden z głównych celów
działalności archeologów na ziemi łódzkiej — to dostarczenie
podstaw dla konserwatorskiego zabezpieczenia niektórych, znośnie
zachowanych obiektów, oraz formułowanie wniosków, jak je
zużytkować, by korzyść odniosła nie tylko nauka, ale by przybyło
nam także interesujących obiektów rekreacyjnych i turystycznych.
Mówiąc o
archeologii łódzkiej, mam na myśli Instytut Kultury Materialnej,
wchodzący w skład Zakładu Archeologii Polski Środkowej PAN,
kierowany przez prof. dr Andrzeja Nadolskiego. Działalność
instytutu stanowi przykład pracy naukowej tak zorganizowanej, że
spod nawarstwień różnych szczęśliwych, a przeważnie tragicznych
epok wydobywa się
wiedzę o faktach, która wzbogaca prace
naukowe, kiedy zaś naukowiec zmienia miejsce pracy, społeczeństwu
zostaje nowy, choć pochodzący sprzed wieków obiekt, który czasami
można nie tylko zwiedzać, ale również zagospodarować.
Instytut — jeśli
przejść do szczegółów jego działalności — jednoczy badania z
zakresu archeologii tzw. pradziejowej, etnografii oraz
historii kultury materialnej, ściśle pojętej. Porusza się
po przestrzeni czasu, której początek
ginie w mroku przeszłości, koniec tkwi w XIX stuleciu. W praktyce
specjaliści zatrudnieni w Zakładzie koncentrują swoje
zainteresowania głównie w okresie powstawania Polski i w późnym
średniowieczu. W takich zaś ramach czasowych wykrystalizowały się
trzy specjalności. Pierwsza ma charakter
ponadczasowy — chodzi tu o badania nad historią badań
archeologicznych. Druga — dotyczy broni średniowiecznej. W tej
dziedzinie jednym z nielicznych w Polsce
autorytetów jest profesor A. Nadolski, autor wydanej niedawno
książki pt. „Broń biała", która ukazała się w cyklu
książek Ossolineum zatytułowanym „Polska broń". Instytut
działa w tej dziedzinie na prawach wyłączności i od pewnego czasu
przygotowuje się do prowadzenia generalnych badań na pobojowiskach.
Archeologowie lubią ten typ poszukiwań. Zawsze bowiem przynoszą
one jakieś sensacje. Pewnego zaś rodzaju
przyjemność sprawia fakt, że są to jedyne chyba w archeologii
wykopki, w których dokładnie jest określona data wydarzeń. Nie
tylko co do roku, ale nawet miesiąca i dnia.
I wreszcie trzecia
specjalność dotyczy kultury materialnej — bada się wieś
średniowieczną. Pod określeniem "wieś" rozumie się
wszystko co nie jest miastem, a kształt
badanych obiektów może być różny. Archeologów
interesują siedziby obronne. I tu właśnie tkwi możliwość
współpracy z regionem. Tu wkracza wojewódzki konserwator ochrony
zabytków, bowiem każde odkrycie, każde uchronienie jakichś
szczątków od ostatecznego zniszczenia — to zysk także dla
regionu.
Badania tego rodzaju
trwają od lat i w kilku punktach naszego województwa znaleziono
murowane obiekty, sięgające
swoją historią czasów, kiedy znikało Średniowiecze pod naporem
Odrodzenia. Można tu wymienić Besiekiery w pow. łęczyckim, gdzie wart
jest zachodu wczesnorenesansowy zameczek. Za interesujący zabytek
uznano też dwór obronny w Siemkowicach w powiecie pajęczańskim.
Najwięcej zaś wysiłku wkładają pracownicy naukowi instytutu w
uratowanie zamku w Bolesławcu nad Prosną.
Zrealizowano już
program badań dotyczący Siemkowic. Stanowią one przykład
pozostałości z czasów, kiedy od niewygodnych siedzib
ufortyfikowanych przechodzono do budowli zapewniających wprawdzie
mniejszą ochronę przed napaścią, ale za
to dających większy komfort. W sąsiedztwie dawnego grodu
drewniano-ziemnego zbudowano więc wieżę, a następnie systemem
przybudówek przekształcono to w dwór. Obecnie budowla ta nadaje
się np. na gminny dom kultury lub pomieszczenie o podobnym
charakterze.
(...) Przy ich prowadzeniu
nader cenna okazała się pomoc młodzieży z Ochotniczego Hufca
Pracy, w skład którego weszli uczniowie szkół łódzkich i
podłódzkich. Natomiast opiekę naukowa i organizacyjną zapewnili —
w stosunku do Siemkowic dr M. Głosek, do Bolesławca, dr T.
Poklewski.
Ta pełna optymizmu
relacja nie powinna nikogo wprowadzić w błąd. Archeologowie
stąpają nie tylko po różach. Aby Czytelnik był prawdy tej
pewien, zakończę pytaniem retorycznym: Co ma zrobić pracownik
naukowy, który zgodnie z planem zamówił
kilkadziesiąt tysięcy cegieł gotyckich specjalnie formowanych i
kiedy zamówienie zostało wykonane, wówczas władze PAN znacznie
zmniejszyły fundusze?
Dziennik Łódzki 1975 nr
191
1 września ok.
grodz. 2 w nocy pociąg osobowy relacji Katowice — Gdynia najechał
na koniec pociągu towarowego, stojącego przed semaforem wjazdowym
stacji Chorzew — Siemkowice (woj. sieradzkie).
W wyniku zderzenia
śmierć ponieśli: kierownik pociągu Stanisław Jerzowski ze stacji
Katowice i 3 pracowników wagonu pocztowego: Tadeusz Cioch,
Rudolf Mańczyk i Edmund Pawlak.
19 rannych pasażerów
przewieziono do Szpitala Miejskiego w Wieluniu. Nie udało się
uratować życia ciężko rannym: Eugenii
Cioch i Wandzie Wskakuj.
Na miejsce wypadku udała
się komisja Ministerstwa Komunikacji pod przewodnictwem
podsekretarza stanu — Janusza Kamińskiego.
Wstępne ustalenia
wskazują na błąd personelu stacji Chorzew-Siemkowice, który
dopuścił się wyprawienia pociągu osobowego na
zajęty tor.
_________________________________________________________________________________
Na Sieradzkich Szlakach 1993/1
_________________________________________________________________________________
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz