-->

sobota, 13 kwietnia 2013

Pasieka strumień

 
            Pasieka to nie pewna ilość pszczelich uli, ale nazwa strumienia wraz z jego nadbrzeżnymi zaroślami, olchą, osiką i wierzbą, które wąskim pasmem wśród pól uprawnych ciągną się od dawnych stawów Baszkowa aż do nadwarciańskich łęgów.
           Nad groblą oddzielającą stawy od pól Baszkowa stał młyn wodny, dzierżawiony przez zubożałego szlachcica zwanego Pasieką. Jego prawdziwego nazwiska nikt nie znał poza administratorem dóbr królewskich z tej części sieradzkiego, do których należały Jakubice i Baszków, (tenże administrator w młodości podobno był serdecznym przyjacielem Pasieki)... Dzierżawcę młyna dlatego nazywano Pasieką, bo kiedy był pod wódką, to wszystkich co mu w drogę wchodzili chciał siekać swą staroświecką szablą. Ponieważ miam wadę wymowy, więc nie mówił posiekać, tylko "pasiekać" i stąd jego przezwisko Pasieka.
Mówiono we wsi, że wywodził się z bardzo bogatej rodziny, ale hulaszcze życie, pojedynki, wódka i kobietki doprowadziły go do zupełnej ruiny, tak pod wzglądem materialnym jak i moralnym, skutkiem czego chciał sobie odebrać życie. Od desperackiego kroku uratował go ów administrator dóbr królewskich, dając mu w dzierżawę młyn wodny w Baszkowie. Pasieka przyjął ofiarowaną mu pomoc i powoli zaczął odzyskiwać równowagę ducha i pewność siebie. Był mężczyzną niebywałej siły i urody co wykorzystywał w całej pełni jeśli ku temu miał okazję, a jedna z takich nadażyła się mu wkrótce po objęciu młyna, w pałacu swego dobroczyńcy, gdzie poznał kobietę przecudnej urody, która była żoną administratora dóbr królewskich. Od pierwszego wejrzenia oboje przypadli sobie do gustu.
          Administrator był człowiekiem uczciwym, religijnym, ale nie miał tych cech męskich jakimi dysponował Pasieka.Jego niski wzrost, wątła budowa ciała, ospowata twarz nie mogły imponować tak pięknej kobiecie, jaką była jego żona, mimo, że olbrzymie posiadłości męża, tytuły i stanowiska jego zapewniały jej świetną pozycję wśród ziemiaństwa polskiego.
            Była ona kobietą smukłą, wysoką, o niezbyt wydatnym biuście. Jej urodę uzupełniały bardzo bujne i długie, krucze włosy splątane w dwa warkocze wpięte w koronę. O względy tej kobiety o czarnych oczach, ciemnej cerze i wydatnych ustach ubiegali się nawet książęta polscy i litewscy. Nosiła się nadzwyczaj elegancko, ale skromnie. W swej postawie miała wiele cech Dalekiego Wschodu i królewskiej dostojności Zachodu. Kto był jej ojcem i matką?... Wychowywała się w dworku szlacheckim pod Krakowem, gdzie w bliżej nieznanych okolicznościach poznał ją administrator, a później poślubił i uczynił panią swych pałaców i majątków.
            Nie kochała męża. Pozornie też zdawała się być szczęśliwą u boku tak zamożnego człowieka. Mimo, że urodziła dwoje dzieci: chłopca i dziewczynkę, (kiedy poznała Pasiekę chłopczyk miał ponad trzy lata, a dziewczynka dwa) ciągle nosiła się z zamiarem ucieczki od męża. Czekała tylko na kogoś, kto zawładnie jej sercem, sercem nienasyconym żarem miłości. Administrator bez pamięci był zakochany w swej ślicznej żonie, w której o każdej porze dnia i nocy odkrywał coś doskonalszego i piękniejszego czyniąc z niej bóstwo swego życia. Bóstwo, które nigdy nie odejdzie od swego męża i nie zabierze ukochanych dzieci.
Ale stało się inaczej...
           Gościnnie podejmowany Pasieka czekał na chwilę, w której administrator zostawi go sam na sam ze swą żoną. Chwila ta nadarzyła się. Administrator celem załatwienia pewnej sprawy, na kilka minut opuścił salon. Ta chwila wystarczyła Pasiece, by nawet bez zgody administratorowej złożył kilka pocałunków na jej rozpalonych ustach i zaproponował spotkanie.
           I zaczęły się spotkania pięknej żony administratora z Pasieką, o których głośno było na dworach, folwarkach i siołach, a wkrótce i mąż dowiedział się o tym. Nie czynił jej sercu zazdrości ani awantur. Nie szukał ukojenia w alkoholu choć cierpiał i to naprawdę bardzo cierpiał. Kiedy któregoś dnia żona poprosiła go o zezwolenie na samotną przejażdżkę konno nie oponował, ale wysłał za nią umyślnych, którzy donieśli mu, gdzie się udała. Nie okazał bólu jaki nim targał, tylko polecił sobie przygotować powóz, załadować niektóre rzeczy żony i czekać pod pałacem. Kiedy administratorowa wróciła od Pasieki, zrozumiała postanowienie męża. Bez słowa wsiadła do powozu i nakazała się wieść do Baszkowa. Przed bramą ogrodzenia pałacowego spotkała bonę spacerującą z jej dziećmi. Poleciła woźnicy zatrzymać powóz i zabrała dzieci spod opieki bony, po czym wsiadłwszy z nimi do karocy kazała się wieźć co koń wyskoczy w znanym już kierunku, spodziewając się pogoni męża, który nie przewidział, że ona zabierze mu dzieci.
           Było to przed zachodem słońca, kiedy Pasieka zauważył znany mu powóz zbliżający się od strony Małkowa. Popędził konno wzdłuż strumienia i zatrzymał się na moście, ciekaw o przyczynie odwiedzin kogoś od administratora. Jeszcze nie zdążył zsiąść z konia, kiedy zaprzęg karocy zrównał się z nim i zatrzymał się. Z powozu wysiadła kochanka, która rzuciła mu się w ramiona i szlochając pokrótce opowiedziała co zaszło w jej domu. Pasieka milcząc przez chwilę tulił ją do siebie po czym brutalnie odepchnął i splunąwszy jej pod nogi, sięgnął po konia by odjechać. Administratorową jakby coś przygwoździło na chwilę, ale wkrótce w jej oczach błysnęła dzikość Dalekiego Wschodu zmieszana z żądzą zemsty. Z tygrysią zwinnością wyrwała bicz z rąk swego woźnicy i zaczęła nim ciąć Pasiekę wraz z jego koniem. Bite zwierze z kwikiem rzuciło się w bok bo czym zaczęło kopać. Konie pierwszej pary zaprzęgu powozu, które znać przerażone tym szarpnęły tak nieszczęśliwie, że powóz złamawszy poręcz mostu stoczył się w bagno. Powstał nieopisany krzyk dzieci i woźnicy zmieszany z kwikiem koni, z trzaskiem łamanych dyszli. Pasieka zrozumiawszy grozę sytuacji rzucił się ku pierwszej parze koni, chwycił za uzdy i mimo,że był bity przez wzgardzoną kochankę, siłą swych mięśni chciał powstrzymać rozszalałe konie. Niestety... powóz spadł z mostu. Przez chwilkę zawisł nad bagnem, zakołysał się, a kiedy konie zerwały uprząż znikł wraz z dziećmi w błotnistej topieli. Nim administratorowa ochłonęła z wściekłości i zrozumiała co zaszło, Pasieka wyciągnąc woźnicę z topieli. NIeszczęśliwa kobieta nie wierzyła w śmierć swoich dzieci bo przez chwilę milczała, po czym niewiadomo czemu usiadła na moście i obojętnie przyglądała się woźnicy ociekającego z błota, Pasiece o pokrwawionej twarzy na skutek uderzeń jej bicza i koniom, które stojąc z dala od brzegu niespokojnie strzygły uszami. Wreszcie znać zrozumiała grozę tego co się stało bo zerwała się z miejsca, palcami dłoni kurczowo chwyciła sploty włosów po czym rzuciła się w bagno. Kiedy administrator dowiedział się o śmierci swych dzieci odebrał sobie życie. Pasieka, od którego za jego postępek ze wzgardą odwracali się ludzie, przez parę lat błądził po okolicy i pił bez opamiętania, aż wreszcie powiesił się. Straszna to była kara dla niewiernej żony i podlca jakim był Pasieka. Przez długie lata z głębokim współczuciem wspominają niewinną i niepotrzebną śmierć dzieci i ich ojca.
           Lud Jakubic i Baszkowa na przestrogę niewiernym żonom i mężom pasemko bagna z potokiem nazwał Pasieką.
           Do dziś jeszcze, kto odważny w głuche jesienne noce, kiedy wiatr zacinając deszczem bezlitośnie szarpie czuby olch, może pod konarem którejś z nich spotkać dwoje dzieci przytulonych ku sobie. Ale gdyby chciał któreś z nich wziąść za rękę i wyprowadzić z zarośli - znikną. W inne wieczory można też spotkać całą w czerni samotną kobietę z koszturem w ręku, która ciężko wzdychając, chodzi od krzaczka do krzaczka i uparcie czegoś szuka. 

Na podstawie opowiadania J. Janczaka z Olszynki liczącego sobie lat 85 spisał p. Krajewski nauczyciel Sz.P. w Jakubicach dnia 22 grudnia 1977r.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Źródło:http://www.szkolajakubice.neostrada.pl/pliki/legendapa.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz