Rosin:
KONOPNICA- (1391 Conopnicza, Konopnicze) 23 km na NE od Wielunia. 1. 1420 par. Osjaków (BC 3304, 96); 1511 pow. wiel. (ŹD 211).3. 1511 – 4 ł., 1518 – 7 ł.; 1552 – 13 kmieci z 1 karcz., młyn, kuźnica odbudowana na miejsce pogorzałej; 1553 – 3 ł. (ŹD 211, 289).4. 1391 Stogniew z K. był br. Pietrasza i Mikołaja z Bębnowa (ZS 1, 27); 1399 sprawa Stogniewa, Włodka, Dersława, Floriana i Piotra z K. przed sądem w Szadku (ZS 2, 113); 1413 Andrzej i Jan z K. podzielili się dobrami w K., Bębnowie i Woli (? Szynkielów) oraz młynem (Frag.); 1417 Jan z K., zw. Konopką z Trzebicznej, sprzedał 1 ł. w Trzebicznej za 20 grz. (GS 3, 399); 1441 Jachna, ż. szl. Jana Wilka z K. (ZS 11, 18); 1459 Mik. Zabliczki z K. potwierdził odbiór 20 grz. posagu ż. Anny (BJ 5012, 553-554), 1461 kupił od br. Jana jego części w K., Bębnowie i Woli (GW 1, 76), wziął w zastaw od Wichny 3 1/2 ł. w Woli (GW 1, 143), a 1462 od Stanisława z K. młyn w K. (GW 1, 81); Jan, s. Wilka z K. zastawił 2 ł. w Bębnowie (GW 1, 83); 1484 Jan Kroczowski, h. Jastrzębiec, kupił K. i nazwał się Konopnickim (BC 3304, 96); 1498 Mik. Konopnicki był prokuratorem szl. Bartłomieja z K. (GW 2, 82), kupił za 200 grz. od tegoż Bartłomieja, swego br. stryjecznego, jego części w K., Bębnowie i Woli (GW 2, 85), 1499 pożyczył od Jana Kroczowskiego z K. 10 grz. pod zastaw 1 ł. w Woli (GW 2, 103); 1500 Stanisław i Mikołaj z K., her. z Wierzchlasu, pożyczyli 20 fl. pod zastaw roli w Chotowie (GW 2, 140, por.); 1514 Andrzej Konopnicki otrzymał przywilej na cło mostowe w K. (MS 4, 2203); 1520 dzies. snop. wartości ok. 3 grz. z ról kmiec. os. i opust. kanonikom wiel., z folw. plebanowi w Osjakowie, byli zagr. i chał. (Ł 2, 99, 131, 132); 1552 Andrz. i Jak. Konopnickich (ŹD 289).6. 1552 abp zatwierdził erekcję i uposażenie kościoła w K., który był poprzednio filią par. Osjaków (MDP).8. Grodzisko stożkowate (Kam. 112-114).
Taryfa
Podymnego 1775 r.
Konopnica,
wieś, woj. sieradzkie, ziemia wieluńska, własność szlachecka, 46
dymów.
Czajkowski
1783-84 r.
Konopnica,
parafia konopnica, dekanat rudzki, diecezja gnieźnieńska,
województwo sieradzkie, ziemia wieluńska, własność:
Siemianowski.
Tabella miast, wsi, osad Królestwa Polskiego 1827 r.
Konopnica, województwo
Kaliskie, obwód Wieluński, powiat Wieluński, parafia Konopnica,
własność prywatna. Ilość domów 42, ludność 376, odległość
od miasta obwodowego 3.
Słownik Geograficzny:
Konopnica, wś, nad rz. Wartą, pow. wieluński, gm. i par. Konopnica. Odl. 25 w. od Wielunia. Posiada kościół par. murowany z XVII w. W r. 1827 było tu 42 dm , 376 mk., obecnie K. wraz z osadą Górka konopnicka i wś K. poduchowna ma dm. 42, mk. 566; os. prob. 1 dm., 4 mk.; folw. 9 dm., 84 mk. Par. K. dek. wieluńskiego 550 dusz. Według Tow. Kred. Ziem. folwark K. z nomenklaturą Górki rozległy mr. 1116; grunta orne i ogrody mr. 484, łąk mr. 90, pastw. mr. 42, lasu mr. 437, nieużytki i place mr. 64; bud. mur. 16, z drzewa 8, płodozmian 4 i 5 polowy; młyn wodny, cegielnia, pokłady torfu. Wieś K. osad 73, z gruntem mr. 375. W r. 1858 spalił się kościół murowany, był p. t. św. Rocha, fundowany w r. 1643 przez Hieronima Konopnickiego, kasztelana spicimirskiego. Na cmentarzu jest kaplica drewniana św. Maryi Magdaleny. Gm. K. należy do s. gm. okr. III w Osyakowie gdzie też i st. poczt., ma 13004 mr. obszaru, 3219 mk. W skład gm. wchodzą: Konopnica, Górka konopnicka, Konopnica poduchowna, Strobin, Rychłocice, Sobkowizna, Rychłocice poduchowne, Żabieniec, Szynkielów, Bębnów. Anielin, Balków, Borki, Mała wieś, Kuźnica strobińska. Chorzyna, Tobołki, Górka konopnicka, Szynkielów, Krzętle, Pogoń, Dziadki, Piaski. W XVI w. wś K. należała do par. Ossyaków (Lib. ben. Łaskiego, II, 99. 131). Konopnica Słownik Geograficzny: wś, pow. wieluński. We wsi K. należącej do Andrzeja i Jakóba Konopnickich, było w 1552 r. 13 osad płużnych z karczmą, kuźnica żelazna nowo odbudowana po spaleniu, młyn o 2 kołach. W r. 1552 istnieje Wola Konopnicka, zapewne dzisiejsza Górka Konopnicka. Wieś należała pierwotnie do par. Ossyaków. Wojciech Konopnicki, podsędek wieluński, wraz z braćmi wzniósł tu kościół i uposażył, a arcyb. Dzierzgowski r. 1552 erygował parafię. Wkrótce potem Hieronim Konopnicki, kasztelan spicymierski, nadał kościołowi wieś Dymek i połowę Woli Szynkielowskiej i wybudował klasztorek na 6 zakonników i wzniósł nowy kościół z muru. Do klasztoru sprowadzono paulinów z Częstochowy, którym arcyb. Wężyk oddał zarząd parafii r. 1673. Arcybiskupi Łubieński i Olszowski nadali kościołowi dziesięciny swego stołu z kilku wsi. Konsekracyi kościoła dokonał r. 1666 arcybiskup Olszowski. Hieronim Konopnicki założył i uposażył też szpital z kapliczką r. 1638. Po upadku szpitala wzniesiono kapliczkę p. w. Maryi Magdaleny. Rząd pruski odebrał klasztorowi wś Szynkielową.
Spis 1925:
Konopnica, wś, os. mł., folw., pow. wieluń, gm. Konopnica. Budynki z przeznaczeniem mieszkalne wś 95, folw. 9. Ludność ogółem: wś 586, folw. 126. Mężczyzn wś 287, folw. 64, kobiet wś 299, folw. 62. Ludność wyznania rzymsko-katolickiego wś 586, folw. 125, ewangelickiego folw. 1. Podało narodowość: polską wś 586, folw. 126. Osadę młyńską spisano łącznie z wsią Konopnicka Górka.
Wikipedia:
Konopnica-wieś w Polsce położona w województwie łódzkim, w powiecie wieluńskim, w gminie Konopnica. Wieś o charakterze letniskowym nad Wartą Trójprzęsłowy most w ciągu drogi powiatowej przez rzekę Warta w Konopnicy W latach 1975-1998 miejscowość należała administracyjnie do województwa sieradzkiego. W Konopnicy odkryto cmentarzysko ciałopalne z I-IV stulecia, na którym w latach 1973-76 prowadziło badania Muzeum Ziemi Wieluńskiej. Pierwszym znanym właścicielem Konopnicy był Stoigniew, występujący w księgach ziemskich sieradzkich w 1391 i 1399 r. Jan Kroczowski h. Jastrzębiec kupił dobra konopnickie i nazwał się od nich Konopnickim. W XVI w. majątek składał się z Konopnicy, Woli Konopnickiej, a także z działów w sąsiednim Bębnowie, Walkowie i Bieńcu. Liczył wtedy kilkanaście łanów i był dość duży jak na miejscowe warunki. Błędnie mówi się czasami, iż w dworku w Konopnicy, mieszkała Maria Konopnicka, której mąż Jarosław Konopnicki pochodził z rodu poprzednich właścicieli Konopnicy. Pierwszy drewniany kościół był postawiony przez Wojciecha Konopnickiego, podsędka wieluńskiego i jego braci: Andrzeja i Jakuba i erygowany w 1552 r. Zastąpił go wczesnobarokowy kościół św. Rocha z 1642 r., fundowany przez Hieronima Konopnickiego. Zbudowany na planie prostokąta, z prezbiterium zamkniętym półkoliście, przykryty dwuspadowym dachem. Od strony zach. przylega do kościoła wieża, zwieńczona barokowym hełmem. Z jej drugiej kondygnacji prowadzi przejście do nieistniejącego klasztoru, wsparte na dwóch niskich arkadach. Sklepienie z dekoracją stiukową typu kalisko-lubelskiego. Wyposażenie barokowe. W ołtarzu głównym z 1796 r. obraz św. Rocha. Na uwagę zasługuje staropolski portret fundatora z herbami: Jastrzębiec, Pomian, Poraj i Korab. Kościół do 1864 r., tj. do kasaty klasztorów przez Rosjan, należał do paulinów, którzy tu zostali osadzeni 14 I 1673 r. przez arcyb. Jana Wężyka. Ostatni paulin - administrator był tu do swojej śmierci w r. 1876. Dwór w stylu neogotyckim z poł. XIX w. fundowany przez Henryka Kozarskiego h. Wąż (1830-1903), lub jego ojca, a zbudowany prawdopodobnie przez Henryka Marconiego, przy wykorzystaniu starszej siedziby Konopnickich. Ostatnim prawowitym właścicielem dóbr rodzinnych był Tadeusz Kozarski. Kozarscy byli właścicielami tego majątku do 1939 r. Najmłodsza córka właściciela Maria regularnie odwiedza miejsce swoich narodzin, jednocześnie starając się o zwrot zabranych bezprawnie dóbr rodzinnych. W parku podworskim pomnikowe okazy dębów szypułkowych (405 i 490 cm ). W pobliżu współczesny dworowi pseudogotycki spichlerz. Około 500 m na pd., przy zakolu Warty uszkodzone przez rzekę grodzisko, użytkowane prawdopodobnie od 1 poł. XIV po XVI/XVII w., o wybitnych walorach obronnych. Zachowany częściowo stożek, otoczony wałem i podwójnymi fosami, stanowi doskonały punkt widokowy. Nad brzegiem rzeki cmentarz wojenny, na którym spoczywają prochy 54 żołnierzy i ich dowódcy mjr. Stanisława Jaszczuka z 72 pp. im. Dionizego Czachowskiego z Radomia, którzy polegli w walce z Niemcami, w dniu 3 września 1939, o utrzymanie przepraw na Warcie. Według rejestru zabytków KOBiDZ na listę zabytków wpisane są obiekty: kościół parafialny pw. św. Rocha, 1642, nr rej.: 941 z 30.12.1967 Konopnica (powiat wieluński) 124, dwór, 1 poł. XIX w., nr rej.: 942 z 30.12.1967, spichlerz dworski, 1 poł. XIX w., nr rej.: /943 z 30.12.1967, młyn wodno-elektryczny, koniec XIX w., nr rej.: 340 z 6.10.1986
Elżbieta Halina Nejman Majątki (Szlachta Sieradzka XIX wieku Herbarz)
Elżbieta Halina Nejman Majątki (Szlachta Sieradzka XIX wieku Herbarz)
KONOPNICA wieś nad Wartą, par. Konopnica, p. wieluński Folwark Konopnica z przyległością Górki ma 1116 mg w tym 484 mg gruntów ornych. Jest młyn wodny, cegielnia i pokłady torfu. w 1827 Siemianowskich wartość 163 593 zł. W 1912 r. wieś, osada i folwark maja 1116 mg, własność uwłaszczonych włościan i Tadeusza Kozarskiego. W 1937 r. Tadeusz Kozarski ma 263 ha. (SGKP t.4, s.350, PGkal.)
1992 r.
======================================================================
Dwór z XIX w. w Konopnicy
Fot. Janusz Marszałkowski
======================================================================
Fot. Janusz Marszałkowski
======================================================================
Spichrz z XIX w. w Konopnicy
Spichrz z XIX w. w Konopnicy
Fot. Janusz Marszałkowski
======================================================================
Kościół św. Rocha z 1642 r. w Konopnicy - widok od zachodu
Fot. Janusz Marszałkowski
======================================================================
Widok od absydy
Fot. Janusz Marszałkowski
Pomnik 54 żołnierzy i ich dowódcy mjr. Stanisława Jaszczuka z 72 pp. im. Dionizego Czachowskiego z Radomia, poległych w dn.3.09.1939 r. - cmentarz wojenny w Konopnicy
Fot. Janusz Marszałkowski
KOŚCIÓŁ
NIEZNANE GRODZISKA W OKOLICACH ŁODZI.
Ku czci Kongresu
Na zebraniu gromadzkim w Wierzchlasie gm. Starzenice gospodarze postanowili uczcić dzień zjednoczenia obu partii robotniczych przez wykonanie pewnych dodatkowych prac dla dobra całej gromady. Między innymi zobowiązali się do oczyszczenia 2 km. rowów odprowadzających.
Na łącznym zebraniu gromad: Naramice, Wiktorów, Biała Rządowa i Biała Parce1a, w gminie Naramice, chłopi postanowili odpowiedzieć na wezwanie świata pracy i zadeklarowali oczyszczanie 4 km. rowów, oczyszczanie drenów i naprawę drogi.
Podobne rezolucje podjęli gospodarze ze wsi Gaczyna gm. Kurów, oraz z gromad Bębnów i Konopnica z gminy Konopnica.
Ale nie tylko gospodarze aktywnie wykazują swój pozytywny stosunek do faktu zjednoczenia obu partii robotniczych. Również pracownicy Zarządu Powiatowego ZSCh w Łasku zadeklarowali, iż do dnia Zjednoczenia, każdy z nich założy dwa nowe koła Samopomocy.
Jak więc widzimy, apel robotników z kopalni Zabrze-Wschód odbija się szerokim echem na terenie wiejskim.
Ujęcie „Murata" i jego bandy
Szajka „Murata" ma na sumieniu 43 zabójstwa demokratów. Trzech księży błogosławiło bandę, zachęcało do zabójstw i wskazywało kogo należy zabijać
Jak nas poinformowano wczoraj w Wojewódzkim Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego, przed niedawnym czasem władzom bezpieczeństwa udało się rozbić i niemal całkowicie zlikwidować reakcyjną bandę podziemną, która pod dowództwem „Murata" — Jana Małolepszego* przez dwa lata grasowała na terenie powiatów: sieradzkiego, radomszczańskiego, wieluńskiego, piotrkowskiego i łaskiego, zbrodniczą swoją działalność przenosząc nawet poza obszar województwa łódzkiego.
Banda ta, składająca się przeważnie z rozbitków zlikwidowanej przez władze bezpieczeństwa bandy Warszyca, dokonywała systematycznych zabójstw miejscowych działaczy PPR, PPS, SL i ORMO-wców, i napadała na placówki spółdzielcze, uwożąc ze sobą towary i pieniądze. Ogółem banda „Murata" ma na swoim sumieniu 248 napadów i 43 zabójstwa członków PPR i innych działaczy demokratycznych.
Najbardziej jednak charakterystyczne w działalności bandy „Murata" jest jej ścisła powiązanie z niektórymi przedstawicielami KLERU, którzy nie tylko ZACHĘCALI BANDYTÓW DO MORDOWANIA działaczy demokratycznych. LECZ CZĘSTO SAMI WSKAZYWALI, KOGO NALEŻY MORDOWAĆ.
Wśród aresztowanych przez władze bezpieczeństwa znajduje się prócz „Murata" wielu członków jego bandy, a wśród nich 3-ch księży, a mianowicie: ksiądz wikary Stefan Farys z parafii Rudlice (pow. Wieluń), ksiądz proboszcz Marian Łosoś ze wsi Szynkielów, gm. Konopnica (pow. Wieluń) i ksiądz Ortotowski Wacław z Konopnicy.
Jak ustaliło dotychczasowe śledztwo w końcu grudnia 1946 r. ksiądz Farys, dowiedziawszy się o tym, że banda „Murata" znajduje się we wsi Okalew, udał się tam, pod pozorem „chodzenia po kolędzie" i po dłuższych poszukiwaniach znalazł ją wreszcie u kilku sterroryzowanych mieszkańców wspomnianej wsi. Ksiądz Farys zetknął się osobiście z „Muratem", oświadczył mu, że sam należał do A. K. i użalał się, że utracił kontakt z „ruchem podziemnym". Ksiądz Farys udzielił bandytom swego błogosławieństwa, mówiąc; „Musicie być odważni i zdecydowani w swej walce, bowiem niezadługo zwyciężycie i wszystko w kraju zmieni się na lepsze".
Ks. wikary Farys spotkał się jeszcze — na ile ustalono na razie — dwa razy z „Muratem": w lutym 1947 r. we wsi Rudlice.
GDZIE URZĄDZIŁ LIBACJĘ DLA BANDYTÓW i poinformował ich o działalności innych band, i w okresie amnestii w roku 1947, kiedy to czynił „Muratowi" wyrzuty, że niektórzy jego ludzie przerwali swoją zbrodniczą działalność i, korzystając z amnestii ujawnili się i wrócili do spokojnego życia.
Ksiądz proboszcz MARIAN ŁOSOŚ nawiązał kontakt z bandą „Murata" przez „łącznika" — niejakiego Tereczyńskiego. przekazywał bandzie tygodnik katolicki „Niedziela" i wraz z tym — nadawane przez radio londyńskie (BBC) „informacje" o rzekomo bliskiej „trzeciej wojnie".
KSIĄDZ ORTOTOWSKI Z GM. KONOPNICA ZWRÓCIŁ SIĘ DO "MURATA" Z PROŚBĄ O ZAMORDOWANIE KIEROWNIKA SZKOŁY POWSZECHNEJ W TEJŻE
GMINIE. OB. ANTONIEGO PRASZCZYKA I JEGO ŻONY, których „przestępstwo" polegało na tym, że założyli w swej gminie hufiec „Służby Polsce", przez co młodzież wsi stała się mniej podatna na antydemokratyczną agitację księdza Ortotowskiego.
Otrzymawszy tę prośbę „Murat", po dokonaniu „wywiadu", okazał się bardziej litościwym, niż ksiądz proboszcz i postanowił, że zamordować należy tylko Praszczyka, a żonie jego można darować życie. I rzeczywiście: 21 sierpnia 1948 r. nauczyciel Antoni Praszczyk został przez bandytów wyprowadzony przed dom i w obecności świadków — czterech sterroryzowanych pracowników Straży Pożarnej salwą z automatów, rozstrzelany.
Oprócz „Murata", Tereczyńskiego i wspomnianych 3-ch księży, władze bezpieczeństwa ujęły innych członków bandy, jak: Karola Pietrusa - „Świerka", jego brata Władysława Pietrusa, Mariana Derelatkę - „Maćka". Stefana Raczaka - „Wicka" i wielu innych bandytów. Dalsze dochodzenie w toku.
*urodzony w Kraszkowicach [przypis autora bloga]
Bandyta Murat* i jego wspólnicy w sutannach przed sądem
Pierwszy dzień procesu
członków faszystowskiej bandy dywersyjnej
W dniu wczorajszym w dużej sali Sądu Okręgowego na Placu Dąbrowskiego, wypełnionej po brzegi publicznością, rekrutującą się przede wszystkim spośród robotników łódzkich fabryk i chłopów z terenu — rozpoczął się przed Rejonowym Sądem Wojskowym proces dowódcy bandy terrorystycznej, Jana Małolepszego, pseudo "Murat" oraz trzech reakcyjnych księży — jego opiekunów, popleczników i inspiratorów: Mariana Łososia, Wacława Ortotowskiogo i Stefana Farysia. Korzenie jednak dywersyjnej działalności Murata i S-ki sięgają głębiej, niż może się wydawać przeciętnemu widzowi procesu. Komu bowiem przede wszystkim leżało na sercu, aby pierwsze lata naszego Państwa po wyzwoleniu zakłócić, aby utrudnić odbudowę kraju, aby nie dopuścić do poprawy bytu mas robotniczych i biedoty wiejskiej? Zależało na tym przede wszystkim imperialistom anglo-amerykańskim. oraz powiązanym z nimi ośrodkom emigracji polskiej. Czynniki te poprzez wrogą propagandę radiową i swoje agentury "zagrzewały" Murata i jemu podobnych do zbrodni przeciwko ustrojowi sprawiedliwości społecznej.
Przedstawicieli tych ośrodków, działających za amerykańskie dolary, nie ma na obecnym procesie na ławie oskarżonych, ale ich cień unosi się nad salą sądową, cień wrogów klasy robotniczej, broniących interesów obszarników i kapitalistów przeciwko interesom szerokich mas ludowych.
Ponury rejestr zbrodni zanotowanych suchym aktem oskarżenia, odczytanym przez przewodniczącego na wstępie procesu — to łzy sierot po pomordowanych ofiarach, to strata dla naszego Państwa przeszło 50-ciu ludzi spośród nie tylko działaczy demokratycznych, ale i ludzi, stojących na straży ustroju demokratycznego, działaczy oświatowych, milicjantów, ormowców, przedstawicieli władz bezpieczeństwa. Ale nie tylko to — banda Murata uderzała w fundamenty gospodarcze naszego ustroju — grabiła spółdzielnie gminne i samopomocowe, a więc własność uspołecznioną. Murat dysponował siecią wywiadu składającą się z bogatych chłopów, którzy informowali go o tym, kto i gdzie działa dla poprawy doli biedoty wiejskiej. Znalezione bogate archiwum bandy Murata ujawniło właśnie to wszystko.
"Murat" — czuje się panem życia i śmierci ludzi, których organizuje w swoich grupach. Kiedy cześć z nich po dekrecie Rządu o amnestii ujawnia się, Murat wydaje rozkaz, aby ich zabić. I ludzie ci zostają zabici.
Reakcyjna część kleru, siejąca w szerokich masach nienawiść do nowego ustroju, nie cofa się przed zbrodnią — kapłańska suknia dla tych ludzi jest tylko płaszczykiem dla ich wrogiej działalności już nie tylko z punktu widzenia ustroju domokratycznego, ale nawet z punktu widzenia kanonów etyki katolickiej, której przecież jednym z przykazań jest "Nie zabijaj". Reakcyjni księża stali się protektorami zbrodni, stosując dla usprawiedliwienia swojego postępowania podwójną moralność, która z jednej strony nie pozwalała im wydać władzom bezpieczeństwa bandyty "Murata", a z drugiej strony pozwalała spokojnie patrzeć, jak „Murat" i jego dywersyjna szajka bezkarnie napadają na spokojne domostwa, jak zabijają ludzi, jak terroryzują mieszkańców wsi, jak rabują mienie spółdzielcze i państwowe, jak mordują urzędników Państwa.
Wszystko to wynika z obszernego uzasadnienia aktu oskarżenia, opartego na niezbitych dowodach winy jeszcze jaskrawię uwypukla się nikczemne postacie oskarżonych, na tle ich własnych zeznań.
Pierwszy, na wniosek prokuratora, zeznaje ksiądz Marian Faryś. Jest to były nieujawniony zresztą, jak sam przyznaje — członek AK. Ma ptasią, nieprzyjemną twarz, o ostrych rysach.
Trzy razy spotkałem się z Muratem — rozpoczyna swoje zeznania — ksiądz Faryś. Po raz pierwszy na przełomie roku 1946 i 1947, kiedy tradycyjnym zwyczajem obchodziłem wieś "po kolendzie". W jednej z chat znalazł się Murat, który poprosił mnie o udzielenie błogosławieństwa. Błogosławieństwa tego udzieliłem mu. Kiedy Murat wyrażał niezadowolenie z obecnego ustroju, milczałem..." Ksiądz milczał, chociaż dobrze wiedział, jakie zbrodnie Murat ma na sumieniu. Chociaż usiłuje przekonać Sąd, że był dobrym duszpasterzem swojej parafii, z zeznań jego wynikają fakty wręcz przeciwne. Każdemu bowiem normalnemu obywatelowi, zależałoby przede wszystkim na tym, by bronić interesów społeczeństwa.
Bałem się o swoją osobę mówi ksiądz, dlatego nie zawiadamiałem władz o miejscu pobytu Murata".
Drugie spotkanie, a właściwie druga "audiencja" księdza Farysia u Murata odbyła się na prozaicznym tle — u sklepikarza wiejskiego — Tożyka we wsi Rudlice. Sklepikarz wiejski. — "Murat" - bandyta i reakcyjny ksiądz rozumieli się bowiem doskonale — jednakowo bowiem nienawidzili wszystkiego, co demokratyczne.
— Za pośrednictwem żony Murata, doszło do tego spotkania. Mówiliśmy o sprawach bieżących. — Wiadomości bieżące — To radiowe wiadomości z BBC...
— "Murat" narzekał, że czuje się osamotniony i prosił o ułatwienie mu kontaktów z innymi bandami. W pewnym momencie dał mi do zrozumienia, że jest już zmęczony. Audiencję uważał za skończoną i ksiądz Faryś wyszedł ze sklepiku — prawie, jak z kurii biskupiej.
— Do trzeciego spotkania z "Muratem" doszło po ogłoszeniu amnestii w marcu 1947 roku. Chciałem się dowiedzieć jakie stanowisko zajmuje "Murat" wobec tej ustawy, ponieważ, członkowie jego oddziału nie wiedzieli co mają zrobić i błąkali się po stodołach, po polach i mogli się zaziębić...
Tutaj właśnie występuje ksiądz Faryś w faryzeuszowskiej masce, usiłuje pokazać się z najlepszej strony, że niby „troszczył" się o losy nieujawnionych. Jednakże nie przypomina sobie, że w tym samym czasie bandyci tego samego pokroju zamordowali w Zakładach Chodakowskich 10-ciu robotników.
Ksiądz uważał, że jest powołany do tego, by ułatwiać bandytom ich kontakty z reakcyjnymi elementami. Jednak, kiedy „Murat" oznajmił mu, że nie ujawni się, nie odezwał się ani słowem. Ale silniejsza była nienawiść do ustroju demokracji ludowej, a w interesie tej nienawiści leżało utrzymanie w dalszym ciągu istnienia bandv dywersyjnej "Murata". Tak ksiądz Faryś plugawił suknię katolickiego kapłana. Plugawi tę suknię tym bardziej, że zasłania się ciągle tajemnicą konfesjonału, podczas gdy jego spotkania i rozmowy z „Muratem" nie miały absolutnie charakteru spowiedzi. Na marginesie obydwóch ostatnich spotkań księdza Farysia z „Muratem", należy zaznaczyć — jak zresztą przyznał sam ksiądz. — że ksiądz i bandyta przy jednym stole pili wódkę.
Ksiądz Ortotowski — to zewnętrznie zupełne przeciwicństwo księdza Farysia. Niewysoki, pulchny proboszcz o tłustym dobrze odkarmionym karku. To on odegrał złowieszczą rolę w zabójstwie nauczyciela i działacza oświatowego Antoniego Praszczyka we wsi Konopnica.
Antoni Praszczyk mieszkał w parafii księdza od samego początku jej istnienia. Ksiądz Ortotowski znał go więc dobrze. Nienawistne mu było to, że Antoni Praszczyk szerzy oświatę na wsi, że jest komendantem lokalnego hufca Służby Polsce, która szkoli naszą młodzież, daje jej zawód. „Dzięki tej organizacji młodzież nasza bierze udział w odbudowie zniszczonego wojną kraju" — stwierdza sam ksiądz Ortotowski. Tym nie mniej ksiądz pała wyraźną nienawiścią do tej organizacji. Mimo, że młodzież "Służby Polsce" brała chętnie udział w honorowej straży przy grobie Chrystusa przed Świętami Wielkanocnymi ks. Ortotowski żali się swojemu sąsiadowi księdzu Łososiowi, że organizacja ta przeszkadza mu rzekomo w wykonywaniu praktyk religijnych.
„Ksiądz Łosoś powiedział, zeznaje ksiądz Ortotowski, że ma kontakt z bandą "Murata" — „Murat" może nauczyciela Praszczyka i jego żonę sprzątnąć. Powiedziałem:
„NIECH TAMCI KROPNĄ IM W ŁEB!".
— Jestem nerwowy i uczuciowy (?!) z natury, więc się uniosłem — mówi ksiądz Ortotowski. — Teraz widzę, że ja jestem przestępcą, bo ja dałem zlecenie zabójstwa Praszczyków.
Ksiądz Ortotowski płacze pod koniec składania zeznań. Spóźnione łzy...
Nauczyciel Praszczyk został zamordowany. Jego żona cudem uniknęła śmierci, ale tylko dlatego, że bandyta „Murat" nie chciał zabijać kobiety.
— Żałuję swojej winy — mówi pod koniec swoich zeznań ksiądz Ortotowski — ale moim złym duchem był ksiądz Łosoś.
W ciągu ostatniego czasu miałem wiele czasu na refleksje. Wzywam teraz innych księży katolickich do zmiany postępowania.
Zeznania księdza Ortotowskiego zakończyły pierwszy dzień procesu.
Dziś rozprawa trwa.
Wrażania z sali sądowej.
Milczenie i zbrodnia
Przewodniczący sądu czyta akt oskarżenia. Jego słowa skierowane są w jednakowej mierze przeciw bandycie Muratowi, jak i przeciw trzem ludziom w sutannach — trzem księżom. Banda Murata mordowała, grabiła, terroryzowała. A ci trzej księża? Przecież to duchowni, którzy służyć mieli idei miłości bliźniego. Jak to się stało, że trafili na ławę oskarżonych, że są współodpowiedzialni za potworne zbrodnie, które zmierzały do likwidacji ustroju demokracji ludowej, do fizycznego wytępienia tych, którzy temu ustrojowi służyli. Co powiedzą ci trzej księża. Czy pojmą bezmiar swego upadku moralnego?
Do stołu sędziowskiego podchodzi szczupły człowiek w sutannie. To ksiądz Faryś. Stwierdza, że udzielał błogosławieństwa bandytom. Zdaje sobie sprawę kim byli współuczestnicy bandy Murata — bandyci, gdyż tak ich właśnie nazywa. Dawał każdemu z nich krzyż do całowania, utwierdzał ich w czasie amnestii i później w przeświadczeniu o potrzebie dalszego konspirowania. O morderstwach i rabunkach bandy nic nie wiedział, gdyż czytywał tylko „Niedzielę", w której na ten temat nie pisano. Polskę Ludową traktuje jako swoją ojczyznę, docenia wielki wkład rządu w dzieło odbudowy. Osobiście nie czuje się winnym.
Co to wszystko znaczy? Dlaczego oskarżony Faryś wypiera się winy? Czy można uwierzyć, aby były konspirator z AK nie wiedział nic o bandach, aby się tym problemem nie interesował? Jedno jest pewne — oskarżony Faryś boi się odpowiedzialności za swe zbrodnicze czyny, boi się kary, dlatego po prostu kłamie.
Do stołu sędziowskiego podchodzi oskarżony ksiądz Ortotowski. Jest to człowiek raczej niskiego wzrostu o zaokrąglonych kształtach, niespokojnych oczach i dobrodusznym wyrazie twarzy. Ksiądz Ortotowski mówi o tym, że lubi gospodarstwo, że hoduje krowy i świnie, że lubi dobrze zjeść i żyć spokojnie i statecznie. Wygląda na typowego prowincjonalnego proboszcza.
I taki właśnie człowiek nie zawahał się namawiać księdza Łososia, aby ten spowodował zamordowanie przez bandę }Murata małżonków Praszczyków za to, że Praszczyk, jako nauczyciel był jednocześnie kierownikiem organizacji „Służba Polsce". Jakże do tego doszło, co wpłynęło na tę decyzję księdza Ortotowskiego, tego właśnie o zaokrąglonych kształtach dobrodusznego proboszcza?
Mówił o tym sam ksiądz Ortotowski. Początkowo próbował się tłumaczyć chorobą nerwów, ogólnym złym stanem fizycznym swego organizmu, skłonnością do uniesień i t. p. Wreszcie jednak — płacząc — powiedział:
„Fakt, że jestem dziś sądzony jako morderca wynika z tego, że nikt z władz kościelnych nie wyjaśniał nam dotychczas, jaki ma być stosunek księdza do rządu i ustroju Polski Ludowej. Przeciwnie — słyszeliśmy raczej słowa krytyki, nawet wrogości. Chcę, aby moją tragedię poznało całe duchowieństwo, aby przekonało się do czego prowadzi wrogość do Związku Radzieckiego, do krajów demokracji ludowej".
Ksiądz Ortotowski morderca — Jak sam siebie nazywał — nauczyciela Praszczyka — płakał. Ile w jego zachowaniu było obawy przed zasłużoną karą, a ile szczerości — trudno stwierdzić. Jedno jest pewne. Głos sądzonych dotychczas za podobne zbrodnie księży Ortotowskich nie dotarł jakoś dotychczas do władz kościelnych. Władze te milczą uparcie, jakby się nic nie działo. A tymczasem ksiądz Ortotowski publicznie stwierdza że w najbardziej dramatycznych dla siebie chwilach, że wrogość do Związku Radzieckiego, do demokracji ludowej, wepchnęła go w ramiona zbrodni i że jego władze kościelne w okresie powojennym nie pomogły mu w przezwyciężeniu tej wrogości, a tym samym — w uchronieniu go przed stoczeniem się do roli mordercy.
Ksiądz Ortotowski po spowodowanym przez siebie morderstwie Praszczyka odprawiał za niego nabożeństwo żałobne. Nabożeństwo żałobne odprawione przez mordercę za duszę zamordowanego przez siebie człowieka.
Oto do czego również i pod względem religijnym doprowadzić może nienawiść do ustroju demokracji ludowej, do socjalizmu.
*Kraszkowice (miejsce urodzenia Murata)[przypis autora bloga]
Dziś zapadnie wyrok na Murata* i wspólników
Ci, którzy nie mieli litości dla mordowanych ofiar — biją się w piersi i proszą o łaskę
W dniu wczorajszym w dalszym ciągu procesu Murata i jego popleczników w sutannach — trzech reakcyjnych księży — wygłosił mowę oskarżycielską prokurator mjr Sikorski, naświetlając stan faktyczny sprawy zgodnie z wynikami śledztwa i przewodem sądowym.
— Oskarżeni — zaczął przemówienie prokurator — stoją pod zarzutem popełnienia przestępstw szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy Państwa Polskiego — morderstwa, rabunki znaczą drogę Murata, drogę reakcyjnych księży znaczy podżeganie do przestępstw, umacnianie w bandycie Muracie przekonania, że postępował dobrze.
Prokurator powołał się następnie na dowody rzeczowe, dołączone do akt sprawy, na „meldunki", na „kwity", jakie wydawał Murat i jego podwładni w miejscach rabunków, na "rozkazy", przejęte przez władze bezpieczeństwa.
Następnie prokurator omówił winy trzech księży, znajdujących się na ławie oskarżonych.
— Ksiądz Łosoś dawał Muratowi „pożywkę duchową" w postaci odpowiednio skomentowanych wiadomości radiowych z BBC. Najdobitniejszym dowodem złej woli księdza Łososia jest jego udział w zabójstwie nauczyciela Praszczyka. — Ksiądz Ortotowski zaś w błędnym przekonaniu, że organizacja młodzieżowa „Służba Polsce" zagraża jego „rządowi dusz" nad młodzieżą, pozbywa się niewygodnego dla siebie nauczyciela Praszczyka za pośrednictwem księdza Łososia i bandy Murata.
— Nieco mniej winny. — mówił w dalszym ciągu prokurator — ale tylko pozornie wydaje się ksiądz Faryś. Jednakże i on udzielał bandzie dywersyjnej moralnego poparcia błogosławiąc jej członków. Nie starał się wcale nakłonić Murata by rzucił drogę mordów i grabieży. Nie zrobił nic, by zapewnić spokój swoim parafianom, oddając niebezpiecznego bandytę w ręce władz.
— Ponieważ wina oskarżonych została w całości udowodniona i kwalifikacja prawna przestępstw pokrywa się całkowicie z aktem oskarżenia, popieram oskarżenie w całej rozciągłości — zakończył swoje przemówienie prokurator mjr Sikorski.
Drugi oskarżyciel — prokurator mjr Ligęza — omówił szczegółowo polityczne tło przestępczej działalności oskarżonych, tło, na którym skrzyżowała się działalność zbira Murata i trzech kapłanów. — Coście zrobili z hasłem „nie zabijaj", wy trzej księża na ławie oskarżonych?!
— Z chwilą odzyskania niepodległości walka klasowa w Polsce wkroczyła na nowe tory. Odcięliśmy burżuazji drogę do władzy, przyczaiła się więc ona w niektórych urzędach, biurach, parafiach. Nasi sanacyjni dygnitarze nie zrezygnowali, mieli bowiem możnych protektorów w międzynarodowym kapitale. Ci wywłaszczeni magnaci mieli dość środków, by do „mokrej roboty", do rabunków, morderstw, wynajmować zbirów, właśnie takich, jak Murat. Zbrodnicza ręka Murata skierowana została bezpośrednio przeciw obrońcom interesów mas ludowych. Jego bogate archiwum zawierało dziesiątki legitymacji partyjnych, legitymacji żołnierskich, za które zapłacono wysoką cenę krwi i młodego życia. Dokładnie były wykonywane rozkazy Murata: mnóstwo osób zostało bestialsko pobitych i zamordowanych.
— Panowie z Londynu zdawali sobie sprawę, że Państwo nasze buduje się między innymi w oparciu o drobne i średnie chłopstwo, więc inspirowali niszczenie organizacji, które przyczyniają się do wzrostu dobrobytu wsi. Murat dobrze rozumiał interesy swoich mocodawców — rabunki dokonane na spółdzielniach wiejskich i majątkach państwowych są tego dowodem. Powiązany jest on z interesami sklepikarzy, bogatego chłopstwa i reakcyjną częścią kleru. Bogacze wiejscy wiedzą, że władza ludowa położy kres ich spekulowaniu na nędzy drobnego chłopa, to samo wie lichwiarz — sklepikarz wiejski. Oni więc udzielali Muratowi informacji, byli w jego wywiadzie, popierali go finansowo, a księża w jednym szeregu z nimi dostarczali gazet i wiadomości z anglosaskich ośrodków dyspozycyjnych.
— Bigotki i kumoszki powiedzą może, że walczymy z religią. Chcę więc z tego miejsca powiedzieć: Nie, z religią nie walczymy, cała nasza polityka jest tego dowodem. Kongres Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej wyraźnie te sprawy określił: nie walczymy z religią- dajemy pełną swobodę wyznań religijnych, gwarantujemy prawną ochronę obrządków i nie wtrącamy się w sprawy Kościoła. Nie pozwolimy jednak, by reakcyjna część kleru podważała podstawy Państwa Ludowego.
— Kiedy ORMO-wiec walczy z niedobitkami band, kiedy najlepsi synowie kraju padają, oddają życie dla zabezpieczenia życia i mienia innych, ksiądz Faryś dyskutuje z bandytą i udziela mu moralnego poparcia, profanuje krzyż, który mu daje do pocałowania. Nie zdobywa się na jedno słowo potępienia.
Polska podnosi się z ruin i zgliszcz. Młodzież zrzeszona w Służbie Polsce odbudowuje wsie i miasta. Nie widzi tego ksiądz Ortotowski, nie widzi tego ksiądz Łosoś.
Działalność oskarżonych jest przejawem walki klasowej bogaczy i reakcji przeciw Polsce maszerującej do Socjalizmu. Nie zatrzyma nas jednak żaden Murat, Faryś, Łosoś czy Ortotowski — nie dlatego, że są to ludzie mali, ale dlatego, że nasza idea jest słuszna i sprawiedliwa, że opiera się na naukowych prawach rozwoju społecznego, że odpowiada masom pracującym. Nie będziemy też pobłażać podobnym próbom, z góry zresztą skazanym na klęskę. Będziemy pobłażliwi dla tych, co sami do nas przyjdą, nie czekając na amnestię, ale nigdy dla tych, co z bunkru z nami walczą.
— Domagam się kary współmiernej do win. Nie tylko, jako człowiek, nie tylko w imieniu munduru, który mam zaszczyt nosić, nie tylko w imieniu urzędu, jaki sprawuję, nie tylko w imieniu mas pracujących — ale w imieniu morza przelanej krwi i łez —— żądam:
dla oskarżonego Murata — kary śmierci,
dla oskarżonego Łososia — kary śmierci, dla oskarżonego Ortotowskiego — kary śmierci,
dla oskarżonego Farysia — kary 12 lat więzienia".
Po przemówieniu prokuratora mjr. Ligęzy Sąd zarządził przerwę. Natychmiast, po opuszczeniu przez Sąd sali publiczność licznie zgromadzona długotrwałymi oklaskami wyraziła całkowitą solidarność z mową oskarżycielską prokuratora.
• • •
Wobec ogromu win ciążących na oskarżonych obrońcy mieli niesłychanie trudne zadanie do spełnienia. Słusznie podkreślił obrońca Murata z urzędu, że działał on „w czadzie lamp parafialnych na naszej wsi", w czadzie zatruwającym dusze ludzkie. Obrońcy proszą o łagodny wyrok dla zbrodniarzy.
• • •
— Wysoki Sądzie — powiedział w ostatnim słowie bandyta Murat — błagam o wybaczenie mi moich błędów. Rozlałem krew bratnią i czuję się teraz, Kainem. Dopiero teraz bowiem zrozumiałem, że błądziłem. Apeluję do tych, którzy jeszcze teraz błąkają się po wsi polskiej, aby wyszli z podziemia, stanęli w jednym szeregu z tymi, którzy budują jasną przyszłość naszego kraju. Ci, co nie uznają mojego głosu, niech wiedzą, że niegodni są nazwać się Polakami. Dziś, gdy władza przeszła w ręce ludu tacy, jak ja, powinni stanąć razem z tą władzą, by nikt jej nie wydarł z rąk ludu. Na moją drogę pchnęły mnie złe podszepty. Nieświadomy byłem tego, że źle czynię. Nie spotkałem jednak człowieka, któryby mi powiedział: „Złą drogę obrałeś, zawróć!" — Padam do stóp Majestatu Rzeczypospolitej! Błagam i proszę o łaskę! Błagam i proszę o przebaczenie!"
— Zdaję sobie sprawę — powiedział, ksiądz Łosoś, że na moim sumieniu, jest śmierć człowieka, który pracował dla dobra ojczyzny, żałuję bardzo mocno żałuję. Proszę o darowanie mi życia".
— Z żalem i skruchą — mówił ksiądz Ortotowski — wyznaję dzisiaj swoją winę. Żałuję szczerze i serdecznie. Byłem młodym kapłanem, wyświęconym w czasie wojny w roku 1940, a starsi kapłani nie nawoływali bym pracował dla nowej Polski Ludowej. Pewne sfery uważały to za błąd. Jedynym moim zadaniem powinno było być nauczanie ludu, czym jest praca dla młodej demokratycznej Polski.
Apeluję do kapłanów — niech chwycą za dzwon, niech dzwonią na trwogę, aby to, co było w powiecie wieluńskim nie powtórzyło się nigdzie!"
Bałem się z ambony mówić o Muracie. — mówi ks. Faryś. — Chciałem go jednak nawrócić. — Dla mnie to był czlowiek który błądzi. Bałem się jednak o swoją osobę i to teraz rzuca cień na mnie. Nie miałem bowiem nic wspólnego z morderstwami Murata. jednak czuję się przestępcą wobec prawa, że nie oddałem Murata w ręce władz. Błagam i proszę o przebaczenie".
• • •
Wyrok będzie ogłoszony dzisiaj o godzinie 16-ej.
*Kraszkowice (miejsce urodzenia Murata)[przypis autora bloga]
Czemu milczą?
Skończył się proces „Murata"*- i trzech księży — jego wspólników. Ale nie przestał istnieć problem, o którym mówili również księża oskarżeni w tym procesie, problem stosunku hierarchii kościelnej do Fertaków, Farysiów, Ortotowskich i Łososiów.
Ks. Ortotowski powiedział w pierwszym dniu procesu: „Fakt, że jestem dziś sądzony, jako morderca, wynika z tego, iż nikt z władz kościelnych nie wyjaśnił nam dotychczas, jaki ma być stosunek księdza do Rządu i ustroju Polski Ludowej.
przeciwnie — słyszeliśmy raczej słowa krytyki, nawet wrogości". W ostatnim dniu procesu tenże sam ksiądz Ortotowski powiedział: ,,Pragnę wyznać swą winę, za którą w części jednak ponoszą odpowiedzialność ci, którzy nie pozwolili mi pracować dla dobra ojczyzny, a nawet chociażby pozytywnie ustosunkować się do przemian dokonanych w Polsce...
Brałem przykład z nauk starszych hierarchią i doświadczeniem".
Zdruzgotany ciężarem swych zbrodni, oskarżony Ortotowski powiedział głośno to, o czym mówi się w Polsce nie od dziś. Wiadomo powszechnie, że hierarchia kościelna nigdy dotychczas nie potępiła księży, będących wspólnikami bandytów i ich inspiratorami i nadużywających swego stanowiska dla zbrodniczych celów.
Centralny organ PZPR — „Trybuna Ludu" pisze w związku z tym:
„Nie pierwszy to raz ujawniona została przestępcza działalność niektórych księży, nie słyszeliśmy jednak nigdy, aby z ust miarodajnych przedstawicieli hierarchii kościelnej w Polsce padło choć słowo potępienia pod ich adresem.
Nie słyszeliśmy, aby choć w jednym wypadku zdjęto święcenia kapłańskie z księdza, skazanego wyrokiem Sądu Rzeczypospolitej za współudział w morderstwach."
Wniosek z tych faktów narzuca się sam przez się:
„Trzeba powiedzieć wyraźnie.
Odpowiedzialność obciąża także tych, którzy, mając ku temu możliwości, nic nic zrobili, aby zbrodniom przeciwdziałać. Bo chyba zdają sobie sprawę dostojnicy Kościoła jaką wymowę ma to milczenie dla podległych im księży".
„Trybuna Ludu" konkluduje:
„Stawka na zaostrzenie stosunków między Kościołem a Państwem w krajach demokracji ludowej jest dziś podstawową częścią składową planów i knowań imperialistycznych, skierowanych przeciwko tym krajom. Wątpliwe jest jednak, aby leżało to w interesie Kościoła w Polsce.
Kierownicze czynniki hierarchii kościelnej w naszym kraju lepiej więc by zrobiły, gdyby przestały słuchać obcej inspiracji i zdobyły się na wyraźne potępienie działalności przestępczej, uprawianej przez księży w rodzaju księży Fertaka, Ortotowskiego, Łososia i im podobnych."
*Kraszkowice (miejsce urodzenia Murata)[przypis autora bloga]
Wyrok w sprawie bandyty Murata* i jego wspólników
Murat, ks. Łosoś i ks. Ortotowski skazani na karę śmierci za walkę przeciw
Państwu Polskiemu i zabójstwa
W dniu wczorajszym punktualnie o godzinie 16-ej Wojskowy Sąd Rejonowy ogłosił wyrok w sprawie bandyty Jana Małolepszego - Murata i trzech reakcyjnych księży, jego inspiratorów i popleczników. Na sali sądowej w kuluarach sądowych i przed gmachem zgromadziły się tłumy publiczności.
Wśród ciszy, jaka zapanowała na sali, przewodniczący odczytał wyrok.
— Jan Małolepszy, pseudo Murat — za wszystkie swoje przestępstwa, udowodnione w czasie procesu został skazany łącznie na karę śmierci, utratę praw publicznych i honorowych na zawsze i konfiskatę całego mienia na rzecz Skarbu Państwa. Murat dążył do obalenia przemocą ustroju Państwa Polskiego, nakłonił podległe sobie dywersyjne bojówki do aktów terroru, do napadów i zabójstw 9-ciu członków ORMO, 12 funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej, 6-ciu funkcjonariuszy urzędu Bezpieczeństwa, 6-ciu członków byłej Polskiej Partii Robotniczej, 3-ch członków Stronnictwa Ludowego, 4 osób spośród urzędników i członków organizacji społecznych. Dalej Murat wydał rozkaz zamordowania 15-tu osób cywilnych niewygodnych dla jego dywersyjnej działalności. Bojówki jego dokonały 66 napadów rabunkowych na spółdzielnie, 9 napadów na posterunki ORMO i MO, 5 napadów na majątki i przedsiębiorstwa państwowe, 21 — na urzędy gminne.
— Ksiądz Marian Łosoś skazany został na karę śmierci za kontakty z bandytą Muratem, za to że przekazywał mu wiadomości różnego rodzaju oraz za to, że za pośrednictwem Teczyńskiego przekazał Muratowi "życzenie" księdza Ortotowskiego w sprawie zamordowania działacza oświatowego, komendanta hufca Służby Polsce w Konopnicy — Antoniego Praszczyka. W stosunku do księdza Łososia Sąd również zarządził utratę praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na zawsze oraz przepadek mieniu na rzecz Skarbu Państwa.
— Ksiądz Wacław Ortotowski został skazany na karę śmierci z pozbawieniem praw publicznych obywatelskich praw honorowych na zawsze za to, że wszedł w porozumienie z księdzem Łososiem, a za jego pośrednictwem z bandytą Muratem i doprowadził do zabójstwa nauczyciela Praszczyka.
— Ksiądz Stefan Faryś został skazany na 8 lat więzienia, utrątę praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na 5 lat i konfiskatę mienia na rzecz Skarbu Państwa.
W obszernym uzasadnieniu Sąd podkreślił wszystkie okoliczności, jakie wpłynęły na wymiar kary.
"Murat sam wydawał wszystkie rozkazy — brzmiało uzasadnienie — nadał sobie rangę kapitana, terrorem i strachem trzymał swoich „podkomendnych". Dowodem tego są znalezione w archiwum jego meldunki i rozkazy".
„Łańcuch związku przyczynowego między wydaniem polecenia przez księdza Ortotowskiego księdzu Łososiowi a wykonaniem go przez Murata jest zamknięty. W osobach księży znajdujących się na ławie oskarżonych osądzona została ta reakcyjna część kleru, która wbrew woli olbrzymiej większości wierzących i mimo ostrzeżeń przedstawicieli władz — stanęła po stronie reakcji i kapitalistów. Nadużyli oni instytucji kościoła i swego kapłaństwa, wydając polecenie zamordowania człowieka. Nie mają oni nic wspólnego z religią. Sprawa ta zdemaskowała reakcyjną, część kleru, która chciała nadużyć instytucji kościoła dla celów nie mających nic wspólnego z kościołem. Nadużyli oni swych szat duchownych i zaufania społeczeństwa z racji swego stanowiska, aby w toczącej się walce klasowej stanąć po stronie wyzyskiwaczy i ucisku".
Sąd przy wydawaniu wyroku nie wziął pod uwagę skruchy jaką wykazali oskarżeni w czasie procesu, wychodząc z założenia, że obecnie działali oni wyłącznie pod wpływem strachu przed karą.
Wyrok ten nie jest ostateczny. Przewodniczący wyjaśnił podsądnym, że zarówno prokurator, jak i skazani za pośrednictwem obrońców mają prawo w ciągu 7-iu dni od chwili ogłoszenia wyroku domagać się rewizji procesu przed Najwyższym Sądem Wojskowym. Mają również prawo ubiegać się o łaskę Prezydenta RP.
*Kraszkowice (miejsce urodzenia Murata)[przypis autora bloga]
Regnów rzucił hasło!
Chłopi czynem manifestują swą wolę pokoju i pogłębienia sojuszu robotniczo-chłopskiego
Chłopi naszego województwa dla zadokumentowania swej wierności idei sojuszu robotniczo-chłopskiego postanowili uczcić pracą dzień święta Ludowego, dzień 5 czerwca.
Pierwszą w naszym województwie, a bodajże pierwszą, na terenie całego kraju, była w tej dziedzinie gromada Regnów w powiecie rawskim. Gospodarze z Regnowa wskazali drogę mało-i średniorolnym chłopom, jak należy uczcić święto Ludowe.
A od nich uczą się inni.(...)
REGNÓW NIE POZOSTAŁ ODOSOBNIONY
Nie przerwaną falą napływają zobowiązania ze wszystkich krańców naszego województwa. Każda gmina, każda gromada podejmuje inicjatywę Regnowa. (...)
W gminie Starzenice (powiat wieluński) chłopi podjęli się wyżwirowania 4 km dróg polnych, wybudowania 6 mostów, zaś we wsi Olewin w tejże gminie wyremontowano już świetlice i ufundowano dla niej 50-tomową bibliotekę.
Po...... zobowiązania podjęli mało- i średniorolni chłopi, partyjni i bezpartyjni, z gminy Skrzynno, Konopnica, Skomlin, Dzieczkowic, Praszki, Wydrzyna, Działoszyna i wielu, wielu innych.
Wykonanie tych zobowiązań przyniesie nam nowe drogi, mosty, zwiększenie produkcji, wzrost kulturę — przyniesie nowe dziesiątki i setki milionów złotych.
Ale nie na tym zamyka się znaczenie uchwał podjętych przez chłopów w związku ze świętem Ludowym. Najważniejszy jest fakt, że przez masowo i żywiołowo podjęte uchwały chłopi mało- i średniorolni dają jasną i niedwuznaczną odpowiedź, że są za jednością ruchu ludowego — przeciw niedobitkom reakcji, które jeszcze tu i ówdzie tkwią w ruchu ludowym, jako pozostałość niesławnej pamięci mikołajczykowskiej działalności. Przez podjęte zobowiązania chłopi wypowiadają się za pokojem, za sojuszem robotniczo-chłopskim, przeciw anglo-saskim podżegaczom wojennym, przeciw reakcyjnej części kleru, za nową, szczęśliwą, maszerującą do dobrobytu wsią polską.
Nie ma już bogaczy w rusieckiej spółdzielni
Trzeba jeszcze usunąć kombinatorów, prowadzących skup świń
Jest już u nas po wyborach. Mieszkańcy gminy Rusiec są bardzo zadowoleni, bo wreszcie wyrzucono spekulantów i kombinatorów. Do zarządu Spółdzielni Gminnej „Samopomoc Chłopska" w Ochlach z siedzibą w Ruścu, weszli ludzie uczciwi, małorolni i średniorolni.
Trzeciego lipca zebrali się w Woli Wiązowej członkowie spółdzielni, którzy dokonali jednogłośnie wyboru nowego zarządu Prezesem wybrano Stefana Materkę, a do zarządu weszli Tadeusz Cieślak i Edmund Banasik. Do Komisji Rewizyjnej powołano między innymi Stefanię Piotrowską, członkinię ZMP. cieszącą się wielkim poważaniem wśród mieszkańców gminy. A więc pozbyliśmy się dawnych kumotrów i kombinatorów, którzy prowadzili spółdzielnię tylko do upadki. Teraz trzebaby jeszcze, aby nowy zarząd załatwił wreszcie sprawę klasyfikatorów, prowadzących dla spółdzielni skup trzody. Nie znam nazwisk klasyfikatorów. Zato przytoczę dwa przykłady, które świadczą o ich niesumiennym postępowaniu. Na spęd do Ruścca przywiózł tucznika ob. Michał Płóciennik ze wsi Kurówek Ochelski, świnię zważono, po czym oświadczono, że cena za nią wyniesie 18.500 zł. Ob. Płóciennik zastanawiał się, czy za tę cenę warto sprzedać świnię. Na to podszedł jakiś handlarz i odkupił od Płóciennika świnię za 19.000 zł. Ten sam spekulant z odkupioną od Płóciennika świnią zgłosił się do klasyfikatorów i sprzedał sztukę za 21.500 złotych. Podobnie było z ob. Starcem z Nowej Woli. Nie zgodził się on na cenę 178 zł za kilogram. Zawiózł świnię do Konopnicy na spęd i tam otrzymał po 194 złotych za kilogram żywca.
Te dwa przykłady niech będą wskaźnikiem dla nowego zarządu, co mają w pierwszym rzędzie zrobić — usunąć spekulantów, którzy tylko podrywają autorytet spółdzielni. Tego domagamy się my — chłopi mało-i średniorolni.
Korespondent „Głosu" z powiatu łaskiego.
KOŚCIÓŁ
NRO 94254/35287 — WYDZIAŁ SKARBOWY, SEKCYA SKARBOWA.
KOMMISSYA WOJEWODZTWA MAZOWIECKIEGO.
Umieszczając poniżéy Listę dłużników kar Kontrawencyinych, z mieysca zamieszkania niewiadomych, na skutek Odezwy Kommissyi Wtwa Kaliskiego z dnia 13go Października r. z. poleca Wóytom i Burmistrzom, ażeby wyszczególnione w tymże Wykazie Osoby w Gminach swych iak nayściśley śledzili, od wyśledzonych należność przypadaiącą ściągnąwszy, do Kontrolli Skarbowéy przy Sądach Woiewództwa Kaliskiego franco odesłali, o skutku zaś właściwym Kommissarzom Obwodów donieśli.
Działo się w Warszawie dnia 4 Lutego 1826 r.
Radca Stanu, Prezes Kommissyi
w Zastępstwie KOŻUCHOWSKI. Filipeckit Sekr: Jener:
Lista dłużników kar kontrawencyinych dawniéy w Woiewództwie Kaliskiém zamieszkałych, którzy z teraźnieyszego pobytu nie są wiadomi
7. Jwiński, zamieszkały dawniéy w Konopnicy, Obwodzie Wieluńskim, Złł: 6. gr: 10. z Magistratury Miasta Wielunia.
Dziennik Powszechny 1835 nr 110
Dyrekcya Szczegółowa Towarzystwa
Kredytowego Ziemskiego Wdztwa Kaliskiego. Uwiadamia publiczność, iż
dobra ziemskie: a) Konopnica, w Powiecie Wieluńskim, b) Zakrzewek, w
Powiecie Pyzdrskim, c) Rząśnia, w Powiecie Radomskim, d) Rorowno, w
Powiecie Wieluńskim, e) Widawa z przyległemi wsiami Świerczów,
Roguźno, Chrusty, Ruda, Wólka, Dąbrowa, Zawady z pustkowiami
Kopice, Pilchy, Podlów, Balazny i Rożny zwanemi, w Powiecie
Sieradzkim, Woiewództwie Kaliskiem położone, Towarzystwu
Kredytowemu Ziemskiemu zastawione, na satysfakcyą zaległych
procentów Towarzystwu przypadaiących, z mocy art. 86 i 87 prawa
Seymowego, w dniu 1/13 Czerwca 1825 roku zapadłego, w trzechletnią
dzierzawę, poczynaiąc od dnia 24 Czerwca r. b. 1835, do tegoż dnia
1838 r. przez publiczną licytacyą w dniu 30 Maia r. b. o godzinie
10 z rana, w Kaliszu w mieyscu posiedzeń Dyrekcyi Szczegółowey
Woiewództwa Kaliskiego odbyć się maiącą, więcey daiącemu i
przybicie otrzymuiącemu wypuszczone zostaną, pod następuiącemi
głównemi warunkami.
1. Dzierzawca obowiązany będzie
opłacać corocznie ciężary gruntowe i podatki publiczne, do gruntu
przywiązane, z samego prawa przywiley maiące, tudzież wszelkie
opłaty i składki przy licytacyi numerycznie wykazać się maiące.
2. Przed obyęciem dóbr w possessyą,
a naydaley w dniach trzech po odbytey licytacyi i utrzymaniu się
przy dzierzawie, zapłaci do Kassy Obwodu podatki zalegle i
uprzywileyowane, iakie z dniem rozpoczęcia licytacyi zalegać będą.
3. Winien będzie przed obyęciem
dzierzawy zapłacić całkowitą zaległość, Towarzystwu
Kredytowemu Ziemskiemu od udzieloney na te dobra pożyczki
przypadaiącą, z kosztami i karami, łącznie z ratą czerwcową r.
z. co do dóbr: a. na złp. 3,204 gr. 17; ad b. złp. 792 gr. 12; ad
c. zł. 2,313 gr. 22; ad d. złp. 5,044 gr. 2; ad e. złp. 10,676 gr.
11 obrachowaną.
4. Przyiąć obowiązek dalszego
regularnego przez ciąg dzierzawy wnoszenia opłat z dóbr tych
Towarzystwu Kredytowemu należących, w dwóch półrocznych ratach,
a mianowicie: od dnia 1 do 12 Czerwca i od dnia 1 do 12 Grudnia
każdego roku, które-to wypłaty półrocznie, co do dóbr ad a.
złp. 1,468 gr. 29; ad b. złp. 492 gr. 27; ad c. złp. 930; ad d.
złp. 3,673 gr. 15; ad e. 10,119 gr. 17 wynosić mogą.
5. Oddać dobra po wyiściu kontraktu w
takim stanie, w iakim ie obeymuie.
6. Zrzec się ma wszelkich pretensyi
przez czas dzierzawy za iakiebądź nakłady gruntowe.
7. Codo uchybień opłat, dzierzawca
poddać się winien exekucyi Administracyiney i ulegać będzie
decyzyom władz Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego.
8. Każdy chęć licytowania maiący
złożyć ma na vadium w monecie brzęczącey, co do dóbr ad a. złp.
3,300; ad b. złp. 850; ad c. złp. 2,400; ad d. złp. 5,200; ad e.
złp. 10,800, które onemuż po ukończeniu dzierzawy wydane
zostanie, ieżeli warunkom dzierzawy zadosyć uczyni; w przeciwnym
razie vadium to służyć będzie na pokrycie kosztów i szkód,
iakieby z niedotrzymania warunków wyniknąć mogły. Vadium to po
dopełnieniu §§. 2 i 3 ninieyszych warunków, iako kaucya na lat 3
dzierzawy w Dyrekcyi pozostać maiąc, może być przez pluslicytanta
na listy zastawne z odpowiedniemi kuponami wymienione. Kalisz d. 2/14
Kwietnia 1835 roku. Prezes Jezierski. Pisarz Chrystowski.
Tygodnik Rolniczo-Technologiczny 1836
nr. 37
17. Konopnica nad rzeką Wartą, w
Powiecie i Obwodzie Wieluńskim, mil 4 1/2 od Sieradza. Tu była
kuźnica żelazna, ale zniesiona r. 1578. Folie 417 w Grodzie
Sieradzkim.
Gazeta Rządowa Królestwa Polskiego
1843 nr 29
(Ν. D. 543). Sąd Policyi Poprawczej
Wydziału Piotrkowskiego.
W d. 3 (15) Września r. b. około
godziny 9 wieczorem przybyła na nocleg do karczmy we wsi Konopnicy
okręgu Wieluńskim położonej, nieznana kobieta (jak mówiła) z
Częstochowy powracająca, osłabiona, i tam przenocowawszy,
nazajutrz przy zupełnej przytomności umysłu, narzekając tylko na
ból głowy, przy niezwykłem działaniu piersi życie zakończyła.
Mogła mieć około 50, lat wieku, była wzrostu wysokiego, budowy
ciała dobrej, włosów na 8 cali długich koloru szatynowatego,
twarzy okrągłej, w szczęce górnej zębów niemająca, ubrana w
kaftan płócienny, modro farbowany, zły, takąże spódnicę i
grubą płucienną koszulę, przy sobie zaś miała pieniędzmi gro.
19 porcelanowych paciorków czerwonych biczów 8, szkaplerzy trzy,
pierścionków ordynaryjnych 12 i chusteczkę takąż ordynaryjną.
Gdy za życia nazwiska swego ani pochodzenia nieodkryła, ani
książeczki legitymacyjnej, z którychby o tem wiadomość powziąść
można było, nieposiadała, Sąd Poprawczy przeto zawiadamiając o
tém publiczność, a w szczególności każdego kogo zgon kobiety
rzeczonej interessować może, wzywa o udzielenie sobie wiadomości o
imieniu, nazwisku, stosunkach osobistych, i zamieszkaniu onéjże.
Piotrków d. 16 (28) Grudnia 1842 r.
Sędzia Prezydujący, Łaguna.
Gazeta Rządowa Królestwa Polskiego
1845 nr 61
(N. D. 1211) Rejent Kancellaryi
Ziemiańskiej Gubernii Kaliskiej.
Po zejściu Salomei z Psarskich
Kobylańskiéj w dniu 11 Maja 1839 r. i Franciszka Kobylańskiego w
dniu 22 Lipca 1844 roku toczą się po nich postępowania spadkowe w
szczególności,
2. Po Franciszku Kobylańskim jako
właścicielu tychże dóbr Dąbrówki, i wierzycielu summ
następujących, rs. 7500 pod Nr. 7 na dobrach Pągów w Okręgu
Radomskim rs. 1950 pod Nr. 5 na dobrach Głuchów w Okręgu
Sieradzkim rs. 240 pod Nr. 7 lit. b. rs 1650 kop. 8 pod Nr. 11, rs.
1155; pod Nr. 12, rs. 1373 k. 70 pod Nr. 14 rs 900 pod Nr. 19 na
dobrach Konopnicy w Okręgu Wieluńskim, wszystkich w dziale IV.
wykazu hypotecznego zabespieczonych (...) do ukończenia tych
postępowań spadkowych termin na dzień 6 (18) Czerwca 1845 r. w
Kaliszu w Kancellaryi Ziemiańskiej wyznacza.
Kalisz d. 28 Listop. (10 Grudnia) 1844
roku.
Nepomucen Wojciechewski.
Warszawska Gazeta Policyjna 1846 nr 248
(...) na temże posiedzeniu poczynione
przez Franciszka Kobylańskiego, testamentem
urzędownie sporządzonym na dniu 18 (30) kwietnia
1844 r., zapisy wieczyste z procentem, a mianowicie: a) dla kościoła
parafialnego w Osyakowie rs. 450: b) dla kościoła
KKs. Paulinów w Konopnicy rs. 150; c) dla kościoła parafialnego w
Woli Więzowej rs. 150; d) dla klasztoru KKs. Augustjanów w Wieluniu
rs. 150; e) dla szpitala ubogich i chorych w Wieluniu rs. 75.
Gazeta Rządowa Królestwa Polskiego
1850 nr 115
(N. D. 2266) Rejent Kancellaryi
Ziemiańskiej Gubernii Warszawskiej w Kaliszu.
Ogłasza się wiadomość otwarcia
spadku po Józefie Kozarskim;
1, co do tytułu własności dóbr
Prusinowic i dóbr Wilamów Okręgu Szadkowskiego 2, co do kapitału
złp. 81,900 na dobrach Konopnica Okręgu Wieluńskiego w dziale IV.
pod Nr. 13 wpisanego, z wyznaczeniem terminu do regulacyi spadku na
dzień 25 Listopada (7 Grudnia) 1850 r. godzinę 10 z rana tu w
Kaliszu w mej Kancellaryi dla zgłoszenia się osób do spadku tego
interessowanych pod prekluzyą dla niestawających.
Kalisz dnia 6 (18) Maja 1850 roku.
M. Basiński.
Gazeta Rządowa Królestwa Polskiego
1857 nr 32
(N. D. 661) Sąd Policyi Prostej Okręgu
Wieluńskiego.
W d. 21 Października (2 Listopada r.
z. partya cyganów i cyganek, z imion, nazwisk i zamieszkania
niewiadomych pozostawiła w lesie konopnickim w Ogu Wieluńskim
położonym bryczkę zielono malowaną na żelaznych osiach, wybitą
starem suknem z dwoma skórzanemi fartuchami i z jednym żelaznym
stopniem, drugi urwany. Ponieważ prawy właściciel tejże bryczki
dotąd nie jest wiadomy: a jest podejrzenie iż bryczka ta skradzioną
została; wzywa przeto właściciela jej, aby w ciągu dni 30 od daty
obwieszczenia do Sądu tutejszego lub też najbliższego zamieszkania
zgłosił się, własność tejże bryczki należytemi dowodami
usprawiedliwił celem jej odzyskania; po bez skutecznym upływie tego
terminu, bryczka wzmiankowana na rzecz Skarbu spieniężoną
zostanie.
Wzywa zarazem wszelkie Władze nad
porządkiem i spokojnością kraju czuwające, aby jeżeli powezmą
jaką wiadomość o kradzieży tej bryczki, lub jej sprawcach
cyganach, którzy na trzech bryczkach po jednym koniu zaprzężonych,
przez Konopnicę przejeżdżać mieli, takową jak najspieszniej
Sądowi tutejszemu udzieliły.
Wieluń d. 25 Stycz. (6 Lutego) 1857 r.
Podsądek, Walęcki.
Gazeta Rządowa Królestwa Polskiego
1857 nr 106
(N. D 1710) Sąd Policyi Poprawczej
Wydziału Kaliskiego.
W dniu 28 Sierpnia (9 Września) 1855
r. w stawie na gruncie wsi Roguźnia gminie Chociusia Ogu Sieradzkim
wynalezione zostały zwłoki dziecka płci męzkiej, lat około pięć
liczyć mogącego, włosów blond, twarzy okrągłej, oczu
niebieskich, ust i nosa zwyczajnych, ubrane w sukienkę wełną
przerabianą w paski szare i modre, u której na przodzie był
kawałek płótna modrego, rączki na przodzie miało związane na
tasiemkę, a na głowie miało torbę płócienną, którą i twarz
zakrywała. Z wyprowadzonego śledztwa silne pada podejrzenie o
rozmyślne utopienie tego dziecka, na kobietę twarzy ściągłej,
tuszy wzrostu i wieku średniego, bez obuwia ubraną w kaftanik w
paski czepek biały i chustkę zieloną w kwiaty. Kobieta wspomniana
była na kilka dni przed wynalezieniem utopionego dziecka w Roguźmiu
wraz z dzieckiem do utopionego podobném, w dniu zaś poprzedzającym
jego wynalezienie, była w tejże wsi bez dziecka i utrzymywała, że
pochodzi z Konopnicy.
Wzywa przeto każdego, ktoby
jakąkolwiek wiadomość o dziecku lub kobiecie podejrzanej o jego
utopienie posiadał wiadomość, tę Sądowi tutejszemu niezwłocznie
udzielił.
Tyniec d. 19 (31) Marca 1857 r.
Sędzia Prezydujący, Jasiński.
Warszawska Gazeta Policyjna 1858 nr 176
W następujących miejscach w
Królestwie były pożary, w skutku których spaliły się:
W gm. Konopnica pow. Wieluńskim,
kościół murowany wraz z przyległemi
zabudowaniami, jakoteż budynki dworskie, a mianowicie: gorzelnia z
aparatem, 8 domów folwarcznych i 2 chałupy, które to budowle
ubezpieczone były na rs. 6340. Strata pogorzelca w ruchomościach na
rs. 4000 podaną została. Przyczyna pożaru niewyśledzona.
Gazeta Rządowa Królestwa Polskiego
1861 nr 116
(N. D. 2179) Sąd Policyi Poprawczej
Wydziału Piotrkowskiego.
Zapozywa Józefa i Antoninę
Chmielewskich młynarzy, ostatnio w Konopnicy Pcie Wieluńskim
zamieszkałych a teraz z pobytu niewiadomych, aby się w ciągu dni
30 od daty niniejszego zawezwania w Sądzie tutejszym stawili lub
dali wiadomość o miejscu teraźniejszego pobytu pod skutkami prawa.
Piotrków dnia 3 (15) Kwietnia 1861 r.
Sędzia Prezydujący,
Assesor Kollegialny, Chmieleński.
Dziennik Powszechny 1864 nr 115
Wieluń. W nocy 31 marca (12 kwietnia)
niewiadomy bandyta wyłamawszy siekierą okno w kancelarji wójta
gminy Konopnicy, zadał jedną ranę w głowę z prawej strony, a
drugą w prawą rękę znajdującemu się tam pisarzowi
Maszkiewiczowi, skradł kuferek z rzeczami i pieniędzmi, a potem
uciekł.
Dziennik Warszawski
1867 nr 200
(Ν. D. 5029). Dyrekcya
Szczegółowa Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego w Kaliszu.
Podaje do powszechnej
wiadomości, iż na zasadzie art. 7 postanowienia Rady
Administracyjnej Królestwa Polskiego z dnia 28 Czerwca (10 Lipca)
1860 r. i upoważnień przez Dyrekcję Główną Towarzystwa
Kredytowego Ziemskiego udzielonych, następujące dobra ziemskie za
zaległość w ratach Towarzystwu należnych, wystawione są na
sprzedaż pierwszą przymusową przez licytacją publiczną, w
mieście Kaliszu w pałacu Sądowym przy ulicy Józefiny w
Kancelarjach hypotecznych poniżej wymienionych:
12. Konopnica z
przyległościami i przynależytościami w Okręgu Wieluńskim
położone, od których dobra Głuchów w Okręgu Sieradzkim położone
odłączone zostały, raty zaległe w chwili zarządzenia sprzedaży
wynoszą rsr. 1,185 kop. 39 1/2, wadium do licytacji rsr. 5,100,
licytacja rozpocznie się od sumy rsr. 17,700, termin do sprzedaży
d. 14 (26) Maja 1868 r., przed Rejentem Wilhelmem Grabowskim.
Sprzedaże
wzmiankowane odbędą się w terminach powyżej oznaczonych,
poczynając od godziny 10 z rana w obec delegowanego Radcy Dyrekcji
Szczegółowej, gdyby zaś Rejent, przed którym sprzedaż ma się
odbywać był przeszkodzony, licytacja odbędzie się przed innym
Rejentem, który go zastąpi.
Warunki licytacyjne są
do przejrzenia w właściwych księgach wieczystych i w biurze
Dyrekcji Szczegółowej.
Kalisz d. 8 (20) Sierpnia
1867 r.
Prezes, Chełmski.
Pisarz, Bierzyński.
7 Sierpnia, we wsi i gminie Konopnicy powiecie Wieluńskim, włoścjanin Mikołaj Jastrzębek, wskutku pobicia go przez Aleksieja Karczewskiego, umarł nagle. Karczewski aresztowany.
Dziennik Warszawski 1871 nr 15
Zapozywa niniejszem Mateusza i Salomeję
małżonków Kaczmarków, zamieszkałych we wsi i gminie Konopnicy
Powiatu Wieluńskiego obecnie z pobytu niewiadomych, aby w ciągu dni
30 licząc od daty niniejszego, donieśli o teraźniejszem swojem
zamieszkaniu, albo osobiście stawili się w Sądzie tutejszym dla
ogłoszenia im wyroku Sądu Kryminalnego Warszawskiego, wydanego w
ich własnej sprawie, w przeciwnym bowiem razie, Sąd postąpi podług
istniejącego prawa. Petrokow d. 12 (24) Stycznia 1871 r.
Sędzia Prezydujący, J. Walewski.
Warszawska Gazeta Policyjna 1871 nr 215
7 Sierpnia, we wsi i gminie Konopnicy powiecie Wieluńskim, włoścjanin Mikołaj Jastrzębek, wskutku pobicia go przez Aleksieja Karczewskiego, umarł nagle. Karczewski aresztowany.
Dziennik Warszawski 1872 nr 146
N. D. 4214. Sąd Poprawczy w Petrokowie
wzywa Wojciecha Roszczyka mieszkańca wsi i gminy Konopnica powiatu
Wieluńskiego obecnie z pobytu niewiadomego ażeby w ciągu dni 30
licząc od daty niniejszego doniósł o swoim zamieszkaniu albo
osobiście stawił się w Sadzie tutejszym do wysłuchania wyroku w
jego własnej sprawie wydanego, w przeciwnym bowiem razie Sąd
postąpi podług prawa. Petroków d. 4 (16) Lipca 1872 r.
Dziennik Warszawski 1873 nr 164
N. D. 4271. Sąd Policji Poprawczej w
Petrokowie. Wzywa Antoniego Orator lat 40 mającego, katolika,
wyrobnika, ze wsi i gminy Konopnica Powiatu Wieluńskiego, obecnie z
pobytu niewiadomego, aby w ciągu dni 30 stawił się w Sądzie
tutejszym lub donius o miejscu teraźniejszego zamieszkania pod
skutkami prawa.
Petroków d. 30 Czerwca (12 Lipca) 1873
r.
Dziennik Warszawski 1874 nr 110
N. D. 3331. Sąd Policji Poprawczej w
Petrokowie. Zapozywa niniejszem Józefa Gajewskiego dawniej we wsi i
gminie Konopnica Powiatu Wieluńskiego zamieszkałego, a obecnie z
pobytu niewiadomego, aby się w ciągu dni 30, od daty tego pozwu we
własnej sprawie w Sądzie tutejszym stawił, gdyż w przeciwnym
razie, będzie postąpionem podług prawa.
Petroków d. 14 (26) Maja 1874 r.
Dziennik Warszawski 1875 nr 150
N. D. 4649. Sąd Poprawczy w
Petrokowie, wzywa Barbarę Gruczyńską stałą mieszkankę wsi i
gminy Konopnica powiatu Wieluńskiego, obecnie z pobytu niewiadomą,
ażeby w ciągu dni 30 licząc od daty niniejszego stawiła się w
Sądzie tutejszym do ogłoszenia wyroku w jej własnej sprawie
wydanego, w przeciwnym bowiem razie Sąd postąpi podług prawa.
Petroków d. 9 (21) Lipca 1875 r.
Dziennik Warszawski 1875 nr 266
N. D. 7714 Sąd Poprawczy w Petrokowie,
wzywa Wojciecha Roszczyk lat 48 katolika, żonatego, dzietnego
wyrobnika, ze wsi Konopnicy, gminy tegoż nazwiska, aby w ciągu dni
30, licząc od daty mniejszego zapozwu, do Sądu tutejszego stawił
się, lub doniósł o swojem zamieszkaniu, w przeciwnym bowiem razie
Sąd postąpi z nim podług prawa.
Petroków d. 28 List. (10 Grud.) 1875
r.
Kaliszanin 1885 nr. 35
Administrator
parafji Konopnica,
w powiecie wieluńskim, ks. Wacław Modrzejewski, przeniesiony na
takąż posadę do parafji Bałdrzychów, w powiecie tureckim.
Kaliszanin 1885 nr. 65
Wikarjusz parafji w
Pyzdrach, ks. Marcin Makowski, mianowany administratorem parafji w
Konopnicy, powiecie wieluńskim.
Kaliszanin 1886 nr. 102
W d. 24 t. m., we
wsi Konopnica, pow.
wieluńskim, dwuletni chłopiec
włościański, zrzucił na siebie palącą się lampę i skutkiem
silnego poparzenia umarł.
Gazeta Świąteczna 1891 nr. 534
I znów popaliły
się dzieci. Poginęły tą straszną śmiercią zpowodu niedozoru:
Rózia Grobelanka we wsi Świeżynach w pow. Łaskim, -Władzia
Mikołajewska we wsi Konopnicy w pow. Wieluńskim. (...).
Tydzień Piotrkowski 1894 nr. 37
— Pod Widawą trzy
większe majątki pozbyły się w ostatnim czasie „kuli u nogi—
jak się wyraża Gaz. Warsz.—przeszkadzającej
racyjonalnej gospodarce". I tak, w Konopnicy otrzymali
włościanie za zrzeczenie się serwitutów po dwie morgi ziemi ornej
i tyleż lasu na osadę; w Kamyku zaś i Woli Więzowej po trzy morgi
lasu. Jak trudno układy te było zawrzeć, dość powiedzieć, że w
Kamyku toczone one były przez lat dwanaście! Umowy te zostały już
zatwierdzone przez komisyję gubernialną do spraw włościańskich i
odnośne rozgraniczenie na gruncie przez delegowanego ad hoc geometrę
przysięgłego, dokonane. Umożliwi to zaprowadzenie w tych majątkach
racjonalnego gospodarstwa leśnego, którego plany już złożono do
zatwierdzenia władzy właściwej.
Zorza 1895 nr 28
Z listów do Zorzy.
Zpod Wielunia w gub. kaliskiej.
Przedewszystkiem spieszę z wiadomością
z naszego zakątka dla nas pszczelarzy bardzo pocieszającą: w
stronach tutejszych coraz bardziej wzrasta zamiłowanie do
pszczelnictwa i gruntuje się wiara w korzyści z pracy przy tych
owadach. W okolicy naszej powstaje z pomysłu i wykonania wielce
rzutnego i przedsiębiorczego obywatela tutejszego, pana
Kokczyńskiego z Wielgiego, pierwsza na wielką skalę o charakterze
przedsiębiorstwa pasieka 300-rojowa, rozdzielona, naturalnie, na
parę miejscowości, a mianowicie w Kielgierze, Czernicach i
Konopnicy. P. K., lubo z całem oddaniem zajmuje się swem dość
obszernem gospodarstwem, prowadzi od lat kilku kilkudziesięcio-rojowe
pasieki.
Na podstawie praktyki przyszedł on do
przekonania, że pszczelnictwo, na większą skalę prowadzone, może
dać poważny dochód, rozwinął też p. K. swą pracę w tym
kierunku na dość obszerne przedsiębiorstwo i sprowadził do pomocy
pszczelarza z Muzeum pszczelniczego w Warszawie. Wobec dzisiejszych
trudnych warunków bytu wykazanie i rozszerzenie nowych dróg zarobku
stanowi wielką zasługę. Pszczelnictwo nie jest, wprawdzie, u nas
nowem zajęciem, ale nie rozwija się ono dlatego, że mało mamy
pszczelarzy prawdziwych, fachowo uzdolnionych, oraz, że mamy mało
wiary w korzyść z pszczelnictwa, które też po większej części
dla rozrywki i dodatkowo tylko się prowadzi. Pszczelnictwo i
ogrodnictwo tak się zgadzają i łączą, że kiedy się myśli o
pasiece, mimowoli i ogród się przypomina. Otóż kiedy pomyślę o
powstającej u nas pasiece, zaraz przychodzi mi na myśl pragnienie
jakby to pożytecznie było dla naszej okolicy, gdyby tu rozwinął
swą działalność jaki ogrodnik prawdziwie, gruntownie obeznany ze
swym fachem, dostarczający okolicy Wielunia kwiatów na sprzedaż,
drzewek ze szkółki, dobrze kiełkujących nasion, objeżdżający w
czasie ważniejszych czynności okoliczne ogrody. Wzmiankę o
warzywach umyślnie pomijam, bo tutejsi ogrodnicy tak zwani
„pietruszczarze”, żydzi osiedleni z Rosji i dwory okoliczne
obficie ich dostarczają. Myślę, że rozwinięcie u nas
ogrodniczego i kwiatowego przedsiębiorstwa byłoby korzystnem, bo
brak ogrodników fachowo uzdolnionych odczuwa się na targach
wieluńskich. O ile mamy nadmiar warzywniczych produktów, łatwych
do wyhodowania, o tyle produkta, wymagające znajomości rzeczy, jak;
bardzo wczesne nowalje, doborowe kwiaty, umiejętnie wyhodowane
drzewka, stanowią przedmiot handlu z odległemi miejscami: nowalje
naprz. sprowadzają do nas z Warszawy, drzewka z Częstochowy od p.
Zawady, a nasiona z zagranicy.
Na zakończenie mojego listu podaję
wiadomość, która głębokim żalem wstrząsnęła naszą okolicę,
a mianowicie o śmierci jednej z obywatelek tutejszych, śp. Jadwigi
Łubieńskiej*. Wprawdzie, strata jednostek przynosi szczerbę tylko
w kole znajomych jej ludzi; ale też każdy z nas jest pożytecznym
ogółowi o ile w obrębie zakreślonego sobie życia sumiennie
obowiązki swe spełnia. Ś. p. Jadwiga miała jedną cechę swego
charakteru, która w ludzkiej opinji stawiała ją wyżej nad
właściwe każdemu człowiekowi słabostki i ułomności. Miała ona
przymiot w kobiecie najcenniejszy, którego wartość tylko
nieszczęśliwi i cierpiący ocenić mogą, bo miała serce kochające
całą siłą wszystkich włościan swej okolicy. Wbrew przysłowiu
„syty głodnemu nie wierzy” pani ta, bogata i piękna, szczęśliwa
i kochana, której życie słało najrozkoszniejsze swe dary, za
najmilszą rozrywkę poczytywała sobie gawędzić z włościanami,
wypytywać o ich powodzenie, o ich troski i bóle.
Dziewczętom, wychodzącym zamąż
ułatwiała nowe życie przez udzielanie obfitych zapomóg, chorych
pielęgnowała i leczyła, ratowała i pocieszała przygnębionych i
nędzarzy. To też choć pogrzeb jej wypadł w porze licznych robót
na wsi, za karetami i powozami toczyły się włościańskie
furmanki, za nimi gromady pieszych, a na końcu ci, co najbardziej
pokrzywdzeni zostali przez jej stratę: garstka nieszczęśliwych
sierot małych, niedołężnych żebraków i kalek. Łzy szczere i
gorące nad świeżą jej mogiłą najchlubniej uczciły pamięć o
niej i wspomnienie.
Z. Szymanowska.
*Urodzona dnia 10 XI 1854 - Masłowice,
pow. wieluński
zmarła dnia 12 VII 1895 - Starzenice
, wiek: 40 lat. (źródło: http://www.sejm-wielki.pl/b/16.78.302)
Tydzień Piotrkowski 1895 nr. 48
Zmiany w duchowieństwie. Przeniesieni zostali: administrator parafii Konopnica, ks. Józef Marzantowicz do parafii Sędziejewice w pow. łaskim
Gazeta Kaliska 1895 nr. 75
W dniu 20 sierpnia we wsi Konopnica, powiatu wieluńskiego zmarł
nagle 29- letni Jan Niciński.
Jeździec i Myśliwy 1896 nr 2
W Konopnicy,
w pow. wieluńskim, u p. Henryka Kozarskiego, w d. 15 b. m. w 14
strzelb zabito 15 zajęcy.
Gazeta Kaliska 1896 nr. 7
W tej chwili dowiaduję się jeszcze o odbytem polowaniu w Konopnicy
w d. 15 stycznia w majątku p. Henryka Kozarskiego, gdzie 14 polujących
upolowało 15 wyraźnie piętnaście zajęcy. X.
Kurjer Warszawski (dodatek poranny) 1896 nr 21
= Kronika myśliwska.
W pow. wieluńskim odbyły się w ostatnich czasach polowania następujące:
W d. 15-ym b. m. w Konopnicy u p. Henryka Kozarskiego w 14 strzelb ubito podobno tylko 15 zajęcy.
Kurjer Warszawski (dodatek poranny) 1898 nr 250
Ochrona lasów.
Jak już donosiliśmy, w d. 5-ym b. m., w Kaliszu odbyło się pierwsze posiedzenie organizacyjne komitetu gubernjalnego ochrony leśnej. Przewodniczył gubernator, r. t. Daragan, obecni byli pp.: wiceprezes sądu okręgowego, rz. r. st. N. Naumow, wicegubernator Stremouchow, prezes komisji włościańskiej, rz. r. st. Bazia, starszy rewizor leśny Antonikowski i obywatel ziemski, Emil Repphan.
Po odczytaniu okólnika J. E. Głównego Naczelnika kraju, p. gubernator zawiadomił, że na stałych członków komitetu ze strony właścicieli lasów przedstawił pp. Romockiego i Repphana.
Komitet zatwierdził podział gmin pomiędzy naczelników straży ziemskiej, zaś starszy rewizor leśny przedstawił spis lasów, w których w gub. kaliskiej prowadzony jest wyrąb pustoszący. Komitet postanowił przedsięwziąć kroki, celem wstrzymania wyrębu w tych lasach.
Komitet rozesłał do właścicieli lasów okólnik, w którym zawiadamia, że na zasadzie nowego prawa zabrania się: 1) prowadzenia pustoszących cięć lasu, niezgodnych z planem gospodarstwa leśnego;
2) karczowania samowolnego gruntów podleśnych i zmiany ich przeznaczenia; 3) pasania bydła w porębach i zagajnikach, nieistniejących lat co najmniej piętnaście.
Nadzór nad lasami, nieobciążonemi serwitutami leśnemi, ustanowiono, jak następuje:
W pow. wieluńskim lasy w gminach: Wydrzyn, Dzietrzkowice, Działoszyn, Konopnica, Naramice, Radoszewice, Rudniki i Skrzynno leśniczego wieluńskiego; Galewice, Skrzynki, Sokolniki, Czastary, Skomlin i Lututów—pomocnika leśniczego wieluńskiego; Bolesławiec, Kiełczygłów, Mokrsko, Praszka, Siemkowice, Starzenice i lasy m. Wielunia — naczelnika straży ziemskiej.
Gazeta Kaliska 1900 nr. 100
Do sprzedania Majątek ziemski Konopnica w gub. kaliskiej,
włók 38. lasu 12: budynki murowane, inwentarz żywy i martwy kompletny, w bardzo
dobrym stanie. Piękny dom murowany pośród starego parku, nad rzeką Wartą,
położony. Bliższa wiadomość w miejscu, bez pośrednictwa osób trzecich, w
Konopnicy p. Osiaków.
Gazeta
Kaliska 1902 nr. 350
Z braku dozoru. Brak po wsiach ochronek
dla dzieci i opieki nad niemi, gdy rodzice zajęci są pracą,jest
powodem ciągłych nieszczęśliwych wydarzeń. Latem kronika wypadków notuje
bezustannie utonięcia, obecnie zaś z chwilą nastania zimna—śmiertelne
poparzenia od napalonego pieca. Według urzędowych danych w pierwszej połowie
listopada (st. st) zdarzyło się w gub. Kaliskiej 6 tego rodzaju wypadków. We
wsi Konopnica w pow. Wieluńskim—4-letnia Marjanna Szwargot.
Gazeta Kaliska 1903 nr 2
Z braku dozoru. Brak po wsiach ochronek
dla dzieci i opieki nad niemi, gdy rodzice zajęci są pracą, jest
powodem ciągłych nieszczęśliwych wydarzeń. Latem kronika
wypadków notuje bezustannie utonięcia, obecnie zaś z chwilą
nastania zimna-śmiertelne poparzenia od napalonego pieca. Według
urzędowych danych w pierwszej połowie listopada (st. st) zdarzyło
się w gub. Kaliskiej 6 tego rodzaju wypadków. We wsi Jastrzębniki,
w pow. Kaliskim, zmarła skutkiem poparzeń 2-letnia Józefa
Sibińska, we wsi Konopnica w pow. Wieluńskim 4-letnia Marjanna
Szwargot.
Sport: Tygodnik Ilustrowany 1903 nr 42
Ś. p. Henryk Kozarski, herbu Wąż,
właściciel dóbr Konopnica, Głuchów i Ochle, zmarł dn. 8 .
października r. b., przeżywszy lat 71.
Gazeta Kaliska 1903 nr 280
Henryk
Kozarski, herbu
Wąż właściciel
dóbr Konopnica, Głuchów i Ochle, zmarł
dnia 8 października 1903 r., przeżywszy lat 71. Pogrzeb odbędzie
się w Konopnicy dnia 12 października. Na ten smutny obrzęd,
pogrążona w smutku rodzina zaprasza krewnych, przyjaciół i
znajomych.
Gazeta Kaliska 1904 nr 45
Z
zakątka
gubernji. ( Kor. wł.). Z rozlicznych kwestji, które napraszają się
po prostu pod pióro z naszego zakątka pragniemy najprzód poruszyć
sprawę ochrony dawniejszych budowli naszych, o której była już w
swoim czasie mowa w naszej perjodycznej prasie warszawskiej. Głos
tej prasy widocznie nie doszedł tam dokąd dojść był powinien,
skoro w naszej gubernji projektuje się zamach na zgładzenie jednego
z historycznych zabytków, mianowicie filji klasztoru Jasnogórskiego,
która znajduje się w
Konopnicy,
wieluńskiego powiatu. Stara ta a monumentalna budowa bardzo nie
wielkiego klasztornego gmachu, dziś potrzebującego stosunkowo nie
wielkiej restauracji, nie wiadomo czy to ze względu zewnętrznego
czy też z wewnętrznego wyglądu skazaną została na zagładę. A
szkoda pamiątkowego i oryginalnego w swej budowie gmachu, gdyż z
rozbiórki jego na korzyść niby to mającej się stawiać nowej
plebanji, nikt nic nie zyska a parafjanie stracą materjalnie, my zaś
wszyscy moralnie, ponieważ pozbędziemy się bądź co bądź
historycznego pomnika, a za wiele tych pomników widomych nie
posiadamy! Czyby nie dało się tego odrobić, co ze wszech miar dla
ogółu byłoby do pożądania? Dużo by można powiedzieć i napisać
w tej kwestji, za małe jednak są ramy zwykłej wzmianki, aby rzecz
taką głębiej traktować, zwłaszcza, że i inne sprawy uwagi
naszej podlegać muszą. Otóż, po rzeczy smutnej, jak rozbiórka
dawnego klasztoru Paulinów, podajemy wiadomość także smutną, a
zarazem
wesołą. Bo proszę powiedzieć, czy nie zabawną jest wiadomość
jaką wyczytaliśmy w rosyjskiej gazecie „Birżewyja Wiedomosti",
w Nr. 18, która głosi, że listy wysyłane z pewnej miejscowości,
wprawdzie miejscowość ta leży gdzieś nad Kaspijskim morzem,
przestrzeń 390 wiorstową przebywają w 25 dni. Nie żarty! Ależ,
mój Boże, przecież i my nie potrzebujemy zazdrościć tym panom z
nad Kaspijskiego morza, bo kogo los uszczęśliwił, że odbiera
pocztę w Widawie, to ma z małą zmianą to samo! Z Widawy do
Zduńskiej Woli jest wiorst 16 i dodać trzeba, że idzie tam szosa,
nie tęga to co prawda szosa, dziurawa i wyboista jak należy, ale
zawsze jako tako przejechać po niej można, a z Widawy do Łasku
jest 28 wiorst po piasku na łokieć głębokim! Teraz zagadka—
dlaczego poczta z Widawy nie chodzi codziennie na pociąg do
Zduńskiej Woli, tylko chodzi, a raczej łazi do Łasku 4 razy
tygodniowo po błocie i piachu bajecznym, a 3 razy tygodniowo do
Szczercowa, odległego o 21 wiorst najgorszej drogi na całym
kontynecie Starego Światu? Jak słyszeliśmy, widawscy i okoliczni
mieszkańcy wystąpili do odnośnych władz ze zbiorowem podaniem,
aby ten rozkład ruchu poczty listowej zmienić zgodnie z interesami
ogółu, a mianowicie, aby pocztę do Zduńskiej Woli skierować.
Sport: Tygodnik Ilustrowany 1905 nr 15
Jarmark w Zduńskiej Woli. Doroczny
jarmark wiosenny, trwający od d. 3. do 6. kwietnia, nie odznaczał
się tym razem ani ilością koni, ani też większem ożywieniem.
Przyprowadzono zaledwie kilka stajen z lepszemi cugowemi końmi,
mianowicie: p. Wejl z Pęczniewa 5 koni i 15 bardzo pięknej
jałowizny, holendry, p. Wejl 6 koni, p. Butanowicz 4 konie, p.
Kazimierz Mniewski 4 konie, p. Świniarski z Konopnicy 4 konie, p.
Czarnowski z Prusinowa 5 koni, p. Jarociński z Kamionacza 3 konie,
p. Wiśniewski z Jeżewa 2 konie, p. Golcz z Wólki Bałuty 2 konie,
p. W. Putiatycki z Piotrkowa 9 koni, p. Michał Walicki 5 koni, p.
Siemiątkowski z Wojsławic 2 konie, p. Włodzimierz Iwanow z Łasku
2 konie, p. Goldman z Łodzi 12 koni, p. Jedwab z Kalisza 8 koni, p.
Abel z Łodzi 10 koni, p. Wagner z Łodzi 4 konie, p. Charłupski z
Sieradza 8 koni, p. Kośmiński z Kaszewic 2 konie. Koni roboczych
przyprowadzono również bardzo niewiele, a sprzedano je już we
wtorek po cenie o 30 % wyższej, niż na jarmarkach w Skaryszewie i
Piotrkowie. Prócz handlarzy z Kalisza, Łodzi i Piotrkowa, konie
kupowali: p. radca Wojciech Wyganowski z Pietrzykowej, który nabył
2 konie od p. W. Putiatyckiego, p. Bagowut z Bogusławic 6
fornalskich od kolonistów, p. Arkuszewski ze Strugi 1 wierzchowca,
p. Wagner z Łodzi 4 cugowe, p. Roman Wagner ze Strońska i w. in.
Pomiędzy ogierami, sprowadzonemi na sprzedaż, było kilka
reproduktorów: Prinz, sk. -gn. hannowerski p. W. Putiatyckiego,
Gryf, arab siwy p. Wejla. 2 araby siwe p. Siemiątkowskiego z
Wojsławic i perszeron deresz, p. Jedwabia. Wszystkie prawie konie
znalazły nabywców. Ruch jarmarczny przeniósł się następnie do
Kalisza. Zaznaczyć wreszcie należy, iż obora holenderska p. Wejla
z Pęczniewa wyróżniła się w dziale bydła doborem i
jednolitością swojej jałowizny holenderskiej.
Łowiec Polski 1909 nr 3
Dnia 21 grudnia, w
majątku Konopnica, rodziny Kozarskich, w
pow. Wieluńskim, odbyło się polowanie w 15 strzelb; zabito 149
zajęcy, 2 kuropatwy i 2 cietrzewie.
Łowiec Polski 1911 nr 3
D. 10 grudnia 1910
r. w Konopnicy (pow. wieluński, gub.
kaliska) odbyło się polowanie u p. Tadeusza Kozarskego; w 14 flint
zabito 179 sztuk zwierzyny, a w tem kuropatw 48 sztuk; królem łowów
był p. Ignacy Bąkowski, mając na rozkładzie sztuk 20.
Zorza 1917 nr 32
Nowa ochronka dla dzieci w Ossjakowie
(ziemia Wieluńska).
Na ostatniem walnem zebraniu Polskiej
Macierzy Szkolnej w Ossjakowie zostało uchwalone założenie
ochronki.
Obecnie, dn. 16 lipca nastąpiło
otwarcie tej ochronki. Na pokrycie kosztów założenia i na dalsze
prowadzenie ochrony urządzono święto „kwiatka”; 30 rubli
ofiarowało kółko amatorskie młodzieży ossjakowskiej, resztą
użyto ze składek członkowskich.
Najwięcej starań w tej sprawie
dołożył prezes ks. Opasiewicz i właściciel majątku Konopnica T.
Kożarski. Zapisało się do ochronki około 70 dzieci. Jest to
bardzo pocieszające, że dzieci, które darmo marnowały czas,
dzisiaj za małe pieniądze, a biedne nawet darmo, będą korzystać
z nauki i różnych zabaw, wyrabiających w nich zręczność i
wprawę do dalszej nauki i pracy w szkole.
Rodzice, którzy posyłacie dzieci!
wspomagajcie ze swej strony, kierowniczkę nowej ochronki, baczcie
żeby nie doznawała, jakich przykrości od złych ludzi.
Pamiętajcie, że ten czas i opiekę, jakie 70 matek poświęca na
wychowanie małych dziatek, ona sama jedna daje. Ona przyjmuje na
siebie ciężar, który na was spoczywał, ona was we wszystkiem
zastępuje. Mam nadzieję, że jej praca nie pójdzie na marne.
Ustaną może i waśnie między matkami, jakie tak często powstają
z przyczyny dzieci, a może i liczba pożarów się zmniejszy, gdyż
dzieci bez opieki są najczęściej roznosicielami ognia. Za
przykładem Ossjakowa winny iść i okoliczne wioski.
Członek P. M. Szk. Jan Brzóska.
Gazeta Świąteczna 1918 nr 1958
Śmierć od pioruna. Nad wsią
Konopnicą w stronach wieluńskich przeciągała w sobotę 27 lipca
burza. Gospodarz Cieślak, niespokojny o ukochanego 4-letniego
jedynaka, który był w polu z babką i starszą siostrą, pobiegł
po niego i wziąwszy na ręce niósł do domu chroniąc od deszczu.
Wtem uderza piorun i zabija ojca wraz z dzieckiem, które tulił w
objęciach. A. Wal.
Obwieszczenia Publiczne 1922 nr 65
Wpisy do rejestru handlowego.
Do rejestru handlowego, Działu B, sądu okręgowego w Kaliszu wciągnięto d. 3 czerwca 1922 r. następującą firmę pod Nr. 41:
„Spółka Drzewna i Budowlana w Wieluniu z ograniczoną odpowiedzialnością" z siedzibą w Wieluniu, ul. Szpitalna 10. Czynności swe przedsiębiorstwo rozpoczęło d. 7 marca 1922 r. Przedmiotem przedsiębiorstwa jest prowadzenie handlu drzewem i materjałami budowlanemi, sprzedaż na warunkach komisowych, oraz przyjmowanie przedstawicielstw stosownie do wyżej wymienionej branży. Wspólnikami są: 1) Ignacy Parnowski, zamieszkały w Krzeczowicach, 2) Franciszek Biernacki w Mokrsko, 3) Bronisław Bokalski, 4) Bronisława Bokalska, 5) Tadeusz Świderski, 6) Feliks Godlewski, zamieszkali w Wieluniu, 7) Tadeusz Kozarski w Konopnicy, 8) Walenty Stadnicki, 9) Bolesław Górski, 10) Stefan Łukowski, 11) Bolesław Małuszyński, 12) Karol Mosz, 13) Henryk Ossowski, 14) Stanisław Dawid, 15) Andrzej Kowalski, zamieszkali w Wieluniu, 16) Konstanty Rembowski w Teklin-Rembowie, 17) Kazimierz Grabiński, 18) Wincenty Rozmarynowski, 19) Witold Nowicki w Wieluniu, 20) Adam Mieloszyk w Stawie, gm. Wydrzyn, 21) Franciszek Kossak, 22) Karol Gucztan w Wieluniu, 23) Teofil Szubała w Tyble, 24) Franciszek Łytka w Czastorach, 25) Włodzimierz Zarzycki w Białej, 26) Ernest Wekwert, 27) Felicja Wagner, 28) Antoni Szymczak, 29) Idzi Krawczyk w Wieluniu, 30) Józef Bielarski w Łubnicach, 31) Kazimierz Oraczewski w Wieluniu, 32) Sabela Mazurek w Praszce, 33) Wacław Panicz, 34) Władysław Skiba, 35) Edward Sobczak, 36) Stanisław Nurkiewicz, 37) Zdzisław Rylski, 38) Ludwik Krakowski, 39) Stanisław Kubacki, 40) Władysław Frejusz, 41) Jan Rappard, 42) Józef Łebkowski, 43) Józef Helman, 44) Józef Kasprowicz, 45) Ludwik Domagała, 46) Helena Domagała, 47) Janina Sobocińska, 48) Marja Kubacka, zamieszkali w Wieluniu, 49) Stanisław Domagalski w Opojowica, 50) Józef Burchaciński, 51) Tadeusz Sędzimir w Wieluniu, 52) Józef Szmaj w Gdańsku, 53) Feliks Burchaciński, 54) Stanisław Szmidel w Wieluniu, 55) Gustaw Taczanowski w Rudzie, 56) Ludwik-Stefan Zawadziński w Wieluniu, 57) Mieczysław Kiełkiewicz, 58) Mieczysław Kadzidłowski, 59) Marjan Liberski, 60) Stanisław Kluczyński, 61) Franciszek Biernacki, 62) Józef Szuster, 63) Piotr Szmigielski, 64) Stanisław Ruszkowski, 65) Stanisław Piotrowicz, 66) Karol Polankiewicz, 67) Józaf Kasiński, 68) Teodor Kaczmarek, 69) Antoni Ślósarz, 70) Kazimierz Wojciechowski, 71) Marja Kohenówna, 72) Jan Marcinkiewicz, 73) Wacław Kotyłowski, 74) Wincenty Przygodzki, 75) Henryk Grzanowski, 76) Karolina Szmidt, 77) Wanda Szulcowa, 78) Helena Kutyłowska, 79) Wincenty Szudejka, zamieszkali w Wieluniu, 80) Franciszek Baranowski w Bronikowie, 81) Jadwiga Wodzyńska w Krzeczowie, 82) Kazimiera Dramińska w Wróblewie, 83) Jan Merta w Wieluniu, 84) Adam Duś w Cieszęcinie, 85) Zofja Wilczyńska w Cieszęcinie, 86) Adolf Jamroziński, 87) Stanisław Nowojewski, 88) Juljan Jamroziński, zamieszkali w Wieluniu, 89) Aloiza Jakowicka w Mokrsku, 90) Józef Kręski w Wachlinowach, 91) Piotr Koczorowski w Kopydłowie, 92) Wincenty Kobylański w Pytnuwku, 93) Ignacy Bąkowski w Skomlinie, 94) Aleksander Głąbski, 95) Władysław Godecki, 96) Ludwig Wagner, 97) Józef Ciesielski, 98) Władysław Markowski, zamieszkali w Wieluniu, 99) Franciszek Gark, 100) Halina Ponińska, 101) Wanda Ponińska, zamieszkali w Mokrsku, 102) Edward Kręski w Masłowicach, 103) Ludwik Panina w Chotowie, 104) Andrzej Kramplicz w Gronówku, 105) Franciszek Kalinowski w Skomlinie, 106) Wincenty Wiśniewski, 107) Władysław Wiśniewski, 108) Bronisław Godlewski, 109) Zofja Zawadzińska, zamieszkali w cukrowni Wieluń, 110) Jan Fedecki, 111) Władysław Fedecki, 112) Aleksander Herman, zamieszkali w Kaliszu, 113) Helena Daszkiewiczowa w Kopydłowie, 114) Janina Jacuńska w Mierzycy, 115) Wincenty Gontkiewicz w Rychłowicach, 116) Jan Pietrzak w Niedzielsku, 117) Laura Zawadzińska, 118) Konstanty Mierzejewski w Warszawie, 119) Franciszek Juraszek, 120) Zofja Parnowska, 121) Kazimierz Parnowski, 122) Leonard Stawicki, zamieszkali w Praszce, 123) Janina Taczanowska w Rudzie, 124) Henryka Kościelna i 125) Stowarzyszenie Budowlane w Wieluniu. Kapitał zakładowy całkowicie wpłacony wynosi 5.000.000 mk. podzielony na 1000 udziałów po 5.000 mk. każdy, z których to udziałów posiadają: 1) Ignacy Parowski — 2 udz., 2) Franciszek Biernacki — 2, 3) Bronisław Bokalski — 2, 4) Bronisława Bokalska — 2, 5) Tadeusz Świderski — 40, 6) Feliks Godlewski — 2, 7) Tadeusz Kozarski — 10, 8) Walenty Stadnicki — 4, 9) Bolesław Górski — 4, 10) Stefan Łukowski — 5, Bolesław Małuszyński — 3, 12) Karol Mosz — 20, 13) Henryk Ossowski — 20, 14) Stanisław Dawid — 1, 15) Andrzej Kowalski — 1, 16) Konstanty Rembowski — 25, 17) Kazimierz Grabiński — 4, 18) Wincenty Rozmarynowski — 1, 19) Witold Nowicki — 4, 20) Adam Mieloszyk — 3, 21) Franciszek Kossak—2, 22) Karol Kucztan—1, 23) Teofil Szukała — 20, 24) Franciszek Łytka — 1, 25) Włodzimierz Zarzycki — 20, 26) Ernest Wekwert — 2, 27) Felicja Wagner — 5, 28) Antoni Szymczak — 1, 29) Idzi Krawczyk — 1, 30) Józef Bielarski — 1, 31) Kazimierz Oraczewski — 7, 32) Sabela Mazurek — 4, 33) Wacław Panicz—1, 34) Władysław Skiba—1, 35) Edward Sobczak — 2, 36) Stanisław Nurkiewicz — 2, 37) Zdzisław Rylski — 30, 38) Ludwik Krakowski — 1, 39) Stanisław Kubacki — 2, 40) Władysław Frejusz — 2, 41) Jan Rappard—1, 42) Józef Łebkowski—2, 43) Józef Helman—1, 44) Józef Kasprowicz — 4, 45) Ludwik Domagała—5, 46) Helena Domagała — 4, 47) Janina Sobocińska — 1, 48) Marja Kubacka — 1, 49) Stanisław Domagalski — 20, 50) Józef Burchaciński — 1, 51) Tadeusz Sędzimir — 10, 52) Józef Szmaj — 100, 53) Feliks Burchaciński — 10, 54) Stanisław Szmidel — 20, 55) Gustaw Taczanowski — 40, 56) Ludwik-Stefan Zawadziński — 20, 57) Marjan Liberek — 5, 58) Mieczysław Kadzidłowski — 6, 59) Mieczysław Kiełkiewicz — 1, 60) Stanisław Kłaczyński — 1, 61) Franciszek Biernacki — 1, 62) Józef Szuster — 4, 63) Piotr Szmigielski — 4, 64) Stanisław Ruszkowski — 1, 65) Stanisław Piotrowicz — 2, 66) Karol Polankiewicz — 1, 67) Józef Kasiński — 5, 68) Teodor Kaczmarek — 10, 69) Antoni Ślósarz — 1, 70) Kazimierz Wojciechowski — 4, 71) Marja Kohenówna — 1, 72) Jan Marcinkiewicz — 1, 73) Wacław Kutyłowski — 11, 74) Wincenty Przygodzki — 10, 75) Henryk Grzanowski — 1, 76) Karolina Szmidt — 6, 77) Wanda Szulcowa — 1, 78) Helena Kutyłowska — 1, 79) Wincenty Szudejka — 1, 80) Franciszek Baranowski—1, 81) Jadwiga Wodzyńska—4, 82) Kazimiera Dramińska—10, 83) Jan Merta — 1, 84) Adam Duś — 1, 85) Zofja Wilczyńska — 5, 86) Adolf Jamroziński — 2, 87) Stanisław Nowojewski — 2, 88) Juljan Jamroziński — 10, 89) Aloiza Jakowicka — 4, 90) Józef Kręski — 20, 91) Piotr Koczorowski — 20, 92) Wincenty Kobylański — 2, 93) Ignacy Bąkowski — 20, 94) Aleksander Głąbski—8, 95) Władysław Godecki — 1, 96) Ludwik Wagner — 5, 97) Józef Ciesielski — 2, 98) Władysław Markowski — 20, 99) Franciszek Gark — 10. 100) Halina Ponińska — 4, 101) Wanda Ponińska — 1, 102) Edward Kręski — 20, 103) Ludwik Papina — 2, 104) Andrzej Kramplicz — 2, 105) Franciszek Kalinowski — 5, 106) Wincenty Wiśniewski — 5, 107) Władysław Wiśniewski—5, 108) Bronisława Godlewska—4, 109) Zofja Zawadzińska—20, 110) Jan Fedecki—20, Władysław Fedecki — 10, 112) Aleksander Herman 20, 113) Helena Daszkiewiczowa — 1, 114) Janina Jacuńska—30, 115) Wincenty Gontkiewicz — 10, 116) Jan Pietrzak — 1, 117) Laura Zawadzińska—5, 118) Konstanty Mierzejewski — 10, 119) Franciszek Juraszek — 10, 120) Zofja Parnowska — 4, 121) Kazimierz Parnowski—3, 122) Leonard Stawicki—12, 123) Janina Taczanowska — 6, 124) Henryka Kościelna — 2 i 125) Budowlane Stowarzyszenie w Wieluniu — 60 udziałów. Zarządcami są: 1) Gustaw Taczanowski, zamieszkały w majątku Ruda Star., pow. Wieluńskiego, 2) Stanisław Domagalski, zamieszkały w maj. Opojowice, pow. Wieluńskiego, 3) Karol Mosz w Wieluniu i 4) Ludwik-Stefan Zawadziński w Wieluniu. Na wychodzących od spółki ważniejszych dokumentach, czekach, pokwitowaniach pieniężnych, przekazach i plenipotencjach potrzebne są podpisy trzech członków zarządu pod stemplem firmy. Rachunki i korespondencję bieżącą, oraz odbiór wszelkich posyłek pocztowych—może podpisywać każdy z członków zarządu oddzielnie pod pieczęcią firmy. Firma jest spółką z ograniczoną odpowiedzialnością, zawiązaną na czas nieograniczony na mocy aktów z d. 7 marca i 22 kwietnia 1922 r. za Nr. Nr. 619 i 943, sporządzonych przed notarjuszem Nagajewskim w Wieluniu.
Gazeta Świąteczna 1922 nr 2164
Zgoda buduje. Przez wieś kościelną
Konopnicę w powiecie wieluńskim płynie rzeka Warta, która
oddziela od wsi wiele pól, łąk, pastwisk i lasów gospodarskich i
dworskich. Do tego czasu mieszkańcy Konopnicy przejeżdżali na
drugą stronę rzeki na starym promie, ale taka przeprawa była
prawdziwą karą za grzechy, bo prom często się zatapiał, a gdy
woda była za duża lub za mała, lub gdy szła kra, trzeba było
męczyć się godzinę, a nieraz niemożna było przejechać.
Nareszcie sprzykrzyło się to wszystkim, więc zgromadzili się
gospodarze razem z właścicielem majątku T. Kozarskim, który jest
zawsze gotów do każdej dobrej sprawy, i zgodnie postanowiono
wybudować spólnemi siłami most. Dwór miał dać cały spód, a
gospodarce od każdego morga po balu 6-łokciowym na pomost, oraz
robociznę. Niezwłocznie przystąpiono do dzieła, nie oglądając
się ani na pomoc rządu, ani sejmiku, ani gminy. Przez niecałe pięć
tygodni pracowało po kilkunastu ludzi dziennie, aż stanął okazały
most 135 łokci długi. Cukrownia w Wieluniu, dowiedziawszy się, że
budowa mostu napewno się rozpocznie, dała jako bezpowrotną
zapomogę 200 tysięcy marek, co było znaczną ulgą dla wsi. I oto
zgodą i jednością wsi, dworu i cukrowni stanęła pożyteczna
rzecz, która nietylko będzie wygodą dla najbliższej ludności,
ale przyczyni się też do ogólnego dobra, choćby przez ułatwienie
dostarczania buraków do cukrowni. Oby w całej Polsce brano się tak
zgodnie do rzeczy! W dzień świętych Piotra i Pawła, 29 czerwca,
po nieszporach wyruszyli do mostu prawie wszyscy ludzie ze wsi.
Przybył też ksiądz proboszcz, aby dokonać poświęcenia
zbudowanego mostu, i po odmówieniu modlitw przemówił krótko,
chwaląc zgodną pracę; wskazywał, że niezgoda, którą nieuczciwi
naganiacze partyjni sieją dzisiaj w kraju, nie przyniesie nic
dobrego, tylko szkodę, że natomiast zgoda, buduje i podnosi
dostatek. Następnie dziewczynka przecięła wstęgę niby
zagradzającą wejście i odbyło się poświęcenie mostu, a także
nowej kapliczki przy moście. Zgromadzeni śpiewali podczas tego „Pod
Twoją obronę”. Cieszyliśmy się wszyscy, bo, jakby na dobrą
wróżbę, razem z kroplami święconej wody, padały jeszcze
obficiej upragnionego deszczu. Chociaż prawje wszyscy przemokli do
cna, nikt tego nie żałował i wytrwaliśmy aż do końca
poświęcenia. Wieczorem sprowadzono z Osjakowa kapelę, żeby się
po pracy zabawić. Wkońcu trzeba wspomnieć, że do tak prędkiego
zakończenia budowy, niemało przyczynił się sołtys Wincenty
Bożek, który dbał i pilnował, żeby ludzi ani na chwilę nie
zabrakło, i całe dnie spędzał przy moście, a także Franciszek
Ogrodowicz, syn młynarza, który z dobrej woli dzielnie i sprawnie
kierował całą budową. J. Konopka.
Łódzki Dziennik Urzędowy 1925 nr 20
Ogłoszenie.
Okręgowy Urząd
Ziemski w Piotrkowie podaje do publicznej wiadomości, że na skutek
wniosku włościan wsi Konopnica w gminie
Konopnica, powiecie Wieluńskim położonej, w przedmiocie scalenia
ich gruntów, Komisja Ziemska Okręgowa w Piotrkowie decyzją,
powziętą na posiedzeniu jawnem w dniu 29 stycznia 1925 roku (sprawa
Nr. R. 96/24) postanowiła: 1. wniosek włościan wsi Konopnica,
wyrażony w formie podania z dnia 20 maja 1924 r. w przedmiocie
scalenia ich gruntów zatwierdzić, 2. określić obszar scalenia w
granicach: a) gruntów ukazowych o powierzchni około 209 ha, b)
gruntów otrzymanych za zrzeczenie się uprawnień serwitutowych o
powierzchni około 228 ha, c) gruntów poduchowego o powierzchni
około 25 ha, d) gruntu parafjalnego około 4 ha we wsi Konopnica
oraz e) części gruntów dworskich z majątku ziemskiego Konopnica,
jakie okażą się niezbędne dla zlikwidowania pozostałych
serwitutów, tudzież dla dokonania zamiany celem usunięcia
szachownicy zewnętrznej z gruntami wsi Konopnica, 3. dokonać
ekspertyzy meljoracyjnej na gruntach wsi Konopnica.
Piotrków, dnia 30
kwietnia 1925 roku.
p. o. Prezesa: J. Chamiec.
Łódzki Dziennik Urzędowy 1925 nr 36
Ogłoszenie.
Okręgowy Urząd
Ziemski w Piotrkowie podaje do publicznej wiadomości, że na skutek
wniosku tegoż Urzędu w przedmiocie rozszerzenia obszaru
scaleniowego wsi Konopnica, w gminie
Konopnica, powiecie wieluńskim położonej; Okręgowa Komisja
Ziemska w Piotrkowie decyzją, powziętą na posiedzeniu jawnem w
dniu 20 maja 1925 roku (sprawa Nr. R. 96/24), postanowiła;
rozszerzyć obszar scalenia wsi Konopnica przez włączenie do niego
około 14 ha łąk wsi Dębnów*, oraz około 8 ha łąk wsi Strobin.
p. o. Prezesa J.
Chamiec.
*Bębnów?, przypis autora bloga
Łódź w Ilustracji 1925 nr 31
Obwieszczenia Publiczne 1925 nr 58
Sąd okręgowy w
Kaliszu, na mocy art. 1776 U. P. C, niniejszem zawiadamia
Królikowskiego, ostatnio zamieszkałego w Warszawie, obecnie w kraju
nieobecnego i z miejsca pobytu niewiadomego, że decyzją sądu z d.
28 maja 1925 r. (Nr akt
II Z. 85/25 r.) do obrony praw nieobecnego w kraju został mianowany
kuratorem wójt gm. Konopnica,
zam. we wsi Konopnica, pow. wieluński.
Łódzki Dziennik Urzędowy 1926 nr 5
Ogłoszenie.
Wobec odmowy
przyjęcia odpisów prawomocnej decyzji Okręgowej Komisji Ziemskiej
w Piotrkowie z dnia 20 maja 1925 r. w sprawie rozszerzenia obszaru
scaleniowego wsi Konopnica, gminy
Konopnica, powiatu, wieluńskiego przez gospodarzy wsi Bębnów i
Strobin gminy Konopnica, powiatu wieluńskieqo, Okręgowy Urząd
Ziemski w Piotrkowie niniejszem ogłasza i zawiadamia
zainteresowanych gospodarzy, że powyższe odpisy decyzji w dniu 4.
I. 1926 r. złożone zostały w Urzędzie gminy Konopnica powiatu
wieluńskiego, a to zgodnie z art. 19 Ustawy z dnia 11. VIII 1923 r.
o zakresie działania Ministra Reform Rolnych i organizacji urzędów
i Komisji Ziemskich.
Okręgowy Urząd Ziemski.
— (w) Tajemniczy trup na drodze. W dniu 27 bm. na polu przy drodze publicznej, między wsiami Rychłocice a Konopnicą pow. Wieluńskiego zostały znalezione zwłoki starca, liczącego z górą lat 70. Śladów morderstwa na zwłokach policja nie stwierdziła — istnieje zatem przypuszczenie, że śmierć nastąpiła z wycieńczenia.
Starzec ten widocznie chodził po żebrach — co dało się wywnioskować z ubrania.
— (w) Kalectwo od naboju. W ubiegłym tyg. przywieziona została, do miejscowego szpitala, pięcioletnia Kazimiera Osunkówna ze wsi Konopnica, której wrzucony przez nią nabój do pieca, podczas eksplozji, poszarpał prawą dłoń wskutek czego musiano jej amputować trzy palce.
— (w) Z żałobnej karty. W dniu 11 września, zmarł w Konopnicy przeżywszy lat 19 Andrzej Kozarski, syn Tadeusza i Marji z Belinów.
Zmarły uczęszczał do Wieluńskiego Gimnazjum do roku 1926, gdzie cieszył się ogólną sympatją, jako wzorowy i zdolny uczeń i jako najlepszy kolega. Bolesny ten cios zabierający już tak w młodym wieku i po tak długiej i ciężkiej chorobie Ukochanego Jędrusia, odbił się smutnem echem w sercach rodziny, najbliższych przyjaciół i kolegów. Złożenie drogich zwłok do grobów rodzinnych w Konopnicy odbędzie się w sobotę 14 bm.
Spij Drogi Andrzejku niech Ci ziemia lekką będzie, pamięć o Tobie w sercach naszych nigdy nie zaginie.
Kolega — Wł. Nowicki.
— (w) Budowa nowych dróg bitych. Staraniem Urzędu gm. Konopnica przy pomocy Wydziału Drogowego, sposobem szarwarkowym, wybudowane zostało kawałek drogi bitej z Konopnicy w kierunku Osjakowa.
Budowa drogi bitej Działoszyn — Wieluń postąpiła w tym roku już o tyle naprzód, że Działoszyn połączony zastał drogą bitą ze wsią Szczyty — przestrzeń około 4 klm.
Nadmienić należy, że wybudowanie drogi bitej Wieluń — Działoszyn ma dla naszega miasta duże znaczenie pod względem ekonomicznym.
Łódzki Dziennik Urzędowy 1928 nr 8
Dała Nr. Nr. rejestru Wyszczególnienie
28.3 1928 1819 Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół" w Konopnicy, pow. Wieluń.
8925.
„Stanisław Nowak", sklep kolonjalno - spożywczy i wyroby
masarskie we wsi i gminie Konopnica, powiatu wieluńskiego.
Istnieje od 1925
roku. Właściciel Stanisław Nowak, zamieszkały w Konopnicy.
Obwieszczenia Publiczne 1928 nr 38a
Wpisy do rejestru handlowego.
Do rejestru handlowego, Działu A, sądu okręgowego w Kaliszu wciągnięto następujące firmy pod Nr. Nr.:
W dniu 10 stycznia 1928
roku.
W dniu 3 kwietnia 1928 r.
9044.
„Benigna Ogrodowicz",
sklep kolonjalno-spożywczy i wyroby masarskie we wsi i gminie
Konopnica, powiatu wieluńskiego. Istnieje od 21 stycznia 1927
roku. Właścicielka Benigna Ogrodowicz,
zamieszkała we wsi i gminie Konopnica.
Obwieszczenia Publiczne 1928 nr 61
Notariusz przy
sądzie okręgowym w Kaliszu, Stanisław Bzowski, obwieszcza, że na
dzień 10 listopada 1928 roku, wyznaczony został termin
pierwiastkowej regulacji hipoteki: a) działki gruntu powierzchni 6
morgów 68 prętów czyli 3 ha 4861 mtr., położonej w Konopnicy,
pow. wieluńskiego, leżącej między gruntami wsi Walków i Bębnów,
b) osady uwłaszczonej we wsi Walkowie, gm.
Konopnica o powierzchni 4 morg., zapisanej
w tab. likw. pod Nr. 31/33, c) działki gruntu o powierzchni 6 morg.
we wsi Walkowie, gm. Konopnica,
pow. wieluńskiego, pochodzącej z osady zapisanej w tab. likw.
pod Nr. 14, należących do Stanisława i Stanisławy małż.
Piekara.
W oznaczonym terminie
wszyscy, którzy chcą zgłosić prawa swoje do pomienionych
nieruchomości, winni stawić się w kancelarji notarjusza,
Stanisława Bzowskiego w Kaliszu, pod skutkami przewidzianemi w art.
154 i nast. Ust. Hip. z 1818 r.
Goniec Sieradzki 1928 nr 153
— (w) Tajemniczy trup na drodze. W dniu 27 bm. na polu przy drodze publicznej, między wsiami Rychłocice a Konopnicą pow. Wieluńskiego zostały znalezione zwłoki starca, liczącego z górą lat 70. Śladów morderstwa na zwłokach policja nie stwierdziła — istnieje zatem przypuszczenie, że śmierć nastąpiła z wycieńczenia.
Starzec ten widocznie chodził po żebrach — co dało się wywnioskować z ubrania.
Goniec Sieradzki 1929 nr 8
— (w) Kalectwo od naboju. W ubiegłym tyg. przywieziona została, do miejscowego szpitala, pięcioletnia Kazimiera Osunkówna ze wsi Konopnica, której wrzucony przez nią nabój do pieca, podczas eksplozji, poszarpał prawą dłoń wskutek czego musiano jej amputować trzy palce.
Łódzki Dziennik Urzędowy 1929 nr 25
OBWIESZCZENIE.
Wydział Hipoteczny
przy Sądzie Grodzkim w Wieluniu obwieszcza, że na żądanie
Okręgowego Urzędu Ziemskiego w Piotrkowie, wyznaczony został na
dzień 1-go kwietnia 1930 roku termin pierwiastkowej regulacji
hipotek dla scalonych gruntów wsi Konopnica,
tejże gminy, powiatu Wieluńskiego, które to grunty zgodnie z
projektem scalenia ułożonym w 1926 roku przez Mierniczego
Przysięgłego Z. Bucholca i zatwierdzonym prawomocnem orzeczeniem
Okręgowej Komisji Ziemskiej w Piotrkowie z dnia 31-go sierpnia 1927
roku w sprawie Nr. R. 96/24 podzielone zostały na 81 działków,
przyznanych: 1) Józefowi Bożkowi 7 ha 4996 mtr. kw., 2) Ludwikowi i
Józefie małż. Wojciechowskim 4 ha 1309 mtr. kw.,
3) Sukcesorom Mateusza Korczaka 5 ha 4146 mtr. kw., 4) Wincentemu
Nowakowi 7 ha 2451 mtr. kw., 5) Walentemu Hofmanowi 6 ha 4317 mtr.
kw., 6) Wincentemu Bożkowi 5 ha 6461 mtr. kw., 7) Józefowi
Misiakowi 4 ha 3628 mtr. kw., 8) Sukcesorom Ludwika Bożka 9 ha 3676
mtr. kw., 9) Sukcesorom Józefa Rabikowskiego 7 ha 0478 mtr. kw., Józefowi
Kamieniakowi 5 ha 2534 mtr. kw., Małgorzacie
Kamieniak i Stanisławowi Sołtysiakowi 5 ha 8739 mtr. kw., 12)
Stanisławowi Kowalczykowi, Marjannie Więckowskiej, sukcesorom
Karola Więckowskiego, Michaliny Robiak i Jadwigi Wiluś 11 ha 1750
mtr. kw., 13) Antoninie Wąsowskiej i in.
5 ha 8375 mtr. kw., 14) Sukcesorom Macieja
Wąsowskiego 7 ha 0678 mtr. kw., 15) Andrzeja Korczaka sukcesorom 10
ha 9706 mtr. kw., 16) Apolonji Korczak i sukcesorom Jana Korczaka 8
ha 1202 mtr., 17) Marjannie i Andrzejowi małż. Łuszczy i in.
5 ha 5685 mtr. kw., 18) Janowi i Antoninie
małż. Tułek 5 ha 9978 mtr., 19) Antoniemu i Zofji małż.
Ochockim 6 ha 0639 mtr., 20) Tomaszowi i Jadwidze małż. Sołtysiak
9 ha 2467 mtr., 21) Mateuszowi i Michałowi Gronkom i Marjannie
Bożek 6 ha 2049 mtr., 22) Antoninie i Wojciechowi małż. Cieślak
i Tomaszowi Cieślakowi 3 ha 7878 mtr., 23) Janowi i Wiktorji małż.
Jędrzyckim i sukcesorom Stanisława Borczyka 5 ha 9415 mtr., 24)
Jadwidze Głowackiej i sukcesorom Tomasza Głowackiego 4 ha 3271
mtr., 25) Stanisławowi Pawlickiemu i in.
4 ha 9229 mtr., 26) Janowi Borczykowi i
sukcesorom Marjanny Borczyk 8 ha 9792 mtr., 27) Stanisławowi i
Magdalenie małż. Mielczarek i in. 3
ha 6083 mtr., 28) Sukceserom Józefa Mielczarka 4 ha 5871 mtr., 29)
Juljannie Wiluś i Janowi Wulusiowi 5 ha 9240 mtr., 30) Jakóbowi
Daszkowskiemu 3 ha 9240 mtr., 31) Stanisławowi i Weronice małż.
Łuszczyk 4 ha 0093 mtr., 32) Sukcesorom Franciszka Łuszczyka 4 ha
3876 mtr., 33) Franciszkowi i Stanisławie małż. Zimoch 7 ha 2430
mtr., 34) Stanisławowi i Józefie małż. Ziemba 5 ha 0401 mtr.,
35) Marjannie i Jadwidze Jurczyk i in. 4
ha 9850 mtr., 36) Antoniemu Torczyńskiemu i sukcesorom Małgorzaty
Torczyńskiej 6 ha 9763 mtr., 37) Mateuszowi Kolasa 5 ha 4949 mtr.,
38) Franciszkowi i Antoninie małż. Rojszczak 4 ha 4307 mtr., 39)
Antoniemu Cieślakowi 6 ha 2422 mtr., 40) Stanisławowi i Agnieszce
małż. Tułek i in. 5
ha 5817 mtr., 41) Sukcesorom Marjanny Wrzesińskiej 6 ha 0480 mtr.,
42) Wojciechowi Sołtysiakowi i in. 5
ha 9298 mtr., 43) Janowi Głowackiemu 12 ha 3165 mtr., 44) Józefowi
Wilusiowi 4 ha 1969 mtr., 45) Eleonorze Parzybut i in.
6 ha 2138 mtr., 46) Stanisławowi i
Walerji małż. Tułek 8 ha 0803 mtr., 47) Józefowi Nowakowi i in.
12 ha 4668 mtr., 48) Władysławowi
Drzazdze 3 ha 3135 mtr., 49) Stanisławowi Wilusiowi 9 ha 2539 mtr.,
50) Sukcesorom Andrzeja Sołtysiaka 8 ha 5997 mtr., 51) Sukcesorom
Franciszka Sowy 7 ha 0405 mtr., 52) Antoniemu i Antoninie Mielczarek
7 ha 0719 mtr., 53) Marjannie Alek i in.
6, ha 8229 mtr., 54) Tadeuszowi i
Bolesławie małż. Głowackim 7 ha 4112 mtr., 55) Sukcesorom Jakóba
Nowaka 5 ha 7224 mtr., Rochowi i
Wiktorji małż. Kamieniak 4 ha 7632 mtr., 57) Teodorowi
Tomaszewskiemu i in. 9
ha 4996 mtr., 58) Józefowi i Józefie małż. Tokarek 6 ha 2679
mtr., 59) Sukcesorom Piotra Borczyka 2 ha 8318 mtr., 60) Mateuszowi
Tokarkowi i in. 6
ha 2963 mtr., 61) Józefowi Bożkowi i in.
2 ha 6498 mtr., 62) Józefie Gzik 4 ha
2261 mtr., 63) Franciszkowi Migdalskiemu i in.
8 ha 7887 mtr., 64) Łukaszowi i Wiktorji
małż. Łuczak 2 ha 2118 mtr., 65) Marjannie Tomaszewskiej 2 ha
0272 mtr., 66) Sukcesorom Józefa Zienterskiego 5 ha 7486 mtr., 67)
Andrzejowi Żuberkowi 3 ha 2195 mtr., 68) Maciejowi Olszackiemu 3
ha 3860 mtr., 69) Janowi Pilarczykowi 1 ha 8663 mtr., 70) Józefie
Łuszczyk 2 ha 5103 mtr., 71) Sukcesorom Ignacego Olka 2 ha 0813
mtr., 72) Stanisławowi i Władysławie małż. Borczyk 2 ha 3135
mtr., 73) Antoniemu Borczykowi 2 ha 1730 mtr., 74) Ludwikowi
Kamieniakowi 3 ha 7662 mtr., 75) Antoninie Muślinowskiej i in.
2 ha 4370 mtr., 76) Franciszkowi
Papieżowi i in. 1
ha 4457 mtr., 77) Władysławowi Osumkowi i in.
5 ha 6905 mtr., 78) Sołtysowiznie (ogół
wsi) 1 ha 5083 mtr., 79) Piotrowi Sowa 8287 mtr., 80) Ogółowi wsi
(plac szkolny) 3013 mtr. i 81) Ogółowi wsi (ogólna kopalnia
piasku) 1 ha 6268 mtr.
Osoby interesowane, w
oznaczonym wyżej terminie, winny zgłaszać swoje pretensje do
kancelarji Wydziału Hipotecznego w Wieluniu, pod skutkami prekluzji.
Pisarz Hipoteczny
(—) R. Kuczamer.
Goniec Sieradzki 1929 nr 213
— (w) Z żałobnej karty. W dniu 11 września, zmarł w Konopnicy przeżywszy lat 19 Andrzej Kozarski, syn Tadeusza i Marji z Belinów.
Zmarły uczęszczał do Wieluńskiego Gimnazjum do roku 1926, gdzie cieszył się ogólną sympatją, jako wzorowy i zdolny uczeń i jako najlepszy kolega. Bolesny ten cios zabierający już tak w młodym wieku i po tak długiej i ciężkiej chorobie Ukochanego Jędrusia, odbił się smutnem echem w sercach rodziny, najbliższych przyjaciół i kolegów. Złożenie drogich zwłok do grobów rodzinnych w Konopnicy odbędzie się w sobotę 14 bm.
Spij Drogi Andrzejku niech Ci ziemia lekką będzie, pamięć o Tobie w sercach naszych nigdy nie zaginie.
Kolega — Wł. Nowicki.
Goniec Sieradzki 1929 nr 275
— (w) Budowa nowych dróg bitych. Staraniem Urzędu gm. Konopnica przy pomocy Wydziału Drogowego, sposobem szarwarkowym, wybudowane zostało kawałek drogi bitej z Konopnicy w kierunku Osjakowa.
Budowa drogi bitej Działoszyn — Wieluń postąpiła w tym roku już o tyle naprzód, że Działoszyn połączony zastał drogą bitą ze wsią Szczyty — przestrzeń około 4 klm.
Nadmienić należy, że wybudowanie drogi bitej Wieluń — Działoszyn ma dla naszega miasta duże znaczenie pod względem ekonomicznym.
Echo Łódzkie 1929 styczeń
Łódź, 17
stycznia. W dniu wczorajszym wieś
Konopnica, pod Sieradzem, była widownią
tragicznego wypadku.
Jeden z gospodarzy niejaki
Osunch wyszedł wraz z żoną z domu, pozostawiając bez opieki
5-letnią córkę swą Kazimierę. Dziewczynka myszkując po chwili
znalazła na strychu domu ręczny granat
jajowy, a nie zdając
sobie sprawy z niebezpieczeństwa tej zabawy, wrzuciła go do pieca.
Po kilku minutach granat
eksplodował pustosząc mieszkanie. Nieszczęśliwej dziewczynce
odłamki granatu urwały prawą rękę.
Wieśniacy zaalarmowani
eksplozją, ujrzawszy nieprzytomną, broczącą krwią dziewczynkę
odwieźli ją do szpitala w Sieradzu.
Rozpacz rodziców nie ma
granic.
Łódzki Dziennik Urzędowy 1930 nr 4
Ogłoszenie.
„Okręgowy Urząd Ziemski w Piotrkowie podaje do publicznej wiadomości, że orzeczeniem z dnia 12 grudnia 1930 r.
postanowił:
1. Wniosek Powiatowego Urzędu Ziemskiego w Wieluniu z dnia 6 grudnia 1929 roku Nr. 2652 w sprawie rozszerzenia obszaru scalenia wsi Walków, gminy Konopnica, powiatu wieluńskiego — zatwierdzić;
2. Zwiększyć obszar scalenia wsi Walków przez włączenie do tegoż:
a) gruntów zasłużebnościowych, wydzielonych z majątku Strobin dla osad tabelowych wsi Walków na mocy prawomocnego orzeczenia Okręgowej Komisji Ziemskiej w Piotrkowie z dnia 30 sierpnia 1929 r. o obszarze około 102 hekt.;
b) gruntów niezahipotekowanych, pochodzących z dóbr Konopnica, a należących do Stanisława Piekara, o obszarze około 4 ha, oraz
c) gruntów, objętych księgą hipoteczną osady młyńskiej Strobinek, a należących do Władysława Matusiaka, o obszarze około 2 ha.
Orzeczenie to uprawomocniło się dnia 27 stycznia 1930 roku.
Z p. Prezesa:
(—) M. Grąbczewski
Naczelnik Wydziału.
Obwieszczenia Publiczne 1930 nr 24a
Do rejestru handlowego, Działu A, sądu okręgowego w Kaliszu, wciągnięto następujące firmy pod Nr. Nr.:
dnia 16 października 1929 roku
11019. "Józefa
Wesołowska", sklep kolonjalno - spożywczy i wyroby
masarskie w Konopnicy, powiatu wieluńskiego. Istnieje od 1927 roku.
Właśc. Józefa Wesołowska, zam. w Konopnicy.
Echo Sieradzkie 1931 luty
Nr. spr. 75/31
OBWIESZCZENIE.
Komornik Sądu
Grodzkiego w
Wieluniu rewiru I-go Mieczysław Paszkowski, zamieszkały w Wieluniu,
na zasadzie 1030 art. ust. sąd(owej)* obwieszcza, że na żądanie
Jana Matuszczaka** w dniu 26 lutego 1931 roku o godzinie 10 rano we
wsi i gm. Konopnica
u Kamieniaka sprzedawane przez licytacje ruchomości należące do
Józefa Kamieniaka, składające się z konia, jałówki, świni i 2
prosiaków i oszacowane do sprzedaży na sumę siedemset pięćdziesiąt
(750) zł., których spis i szacunek przejrzane być mogą na miejscu
sprzedaży w dniu licytacji.
Wieluń, dnia 10 lutego
1931 roku.
Komornik M. Paszkowski.
*dopisek autora bloga
**nieczytelne
Echo Sieradzkie 1931 15 październik
Nr. spr. E. 822/30.
OBWIESZCZENIE.
Komornik Sądu
Grodzkiego w Wieluniu rewiru I-go MIECZYSŁAW PASZKOWSKI, zamieszkały
w Wieluniu, na zasadzie 1030 art. ust. sąd. cyw. obwieszcza, że na
żądanie Komisji Likwidacyjnej Banku Ziemi Wieluńskiej w dn. 21
października 1931 r. od godziny 10 rano w Konopnicy, gm
Konopnica u Kozarskiego będzie sprzedawany
z licytacji ruchomy majątek należący do Tad. Kozarskiego,
składający się z czterech koni i oszacowany do sprzedaży na sumę
cztery tysiące (4000) zł., którego spis i szacunek przejrzany być
może na miejscu sprzedaży w dniu licytacji.
Wieluń, dn. 6
października 1931 r.
M. PASZKOWSKI
Echo Sieradzkie 1931 19 grudzień
OSJAKÓW.
CIEKAWY REFERAT
O WYROBACH BETONOWYCH.
Mieszkańcy naszej osady
mieli sposobność wysłuchania bardzo ciekawego i pouczającego
odczytu na temat ogniotrwałego budownictwa wiejskiego.
W wyczerpującym,
przeszło 3 godziny trwającym wykładzie,
w słowach przystępnych, zaznajomił słuchaczy przedstawiciel
Związku Polskich Fabryk Portland - Cementu z korzyściami i zaletami
wyrobów betonowych
i omówił wyrób i zastosowanie pustaka, dachówki cementowej,
kręgów studziennych i
t. p. Obecnych na odczycie było
przeszło 160 osób, wszyscy wykładu tego z dużym zainteresowaniem
wysłuchali.
Prelegentowi
podziękował obecny na odczycie Komisarz Ziemski, prosząc go by nie
ograniczał się jedynie do tego referatu, ale urządził
kilku-dniowy praktyczny kurs wyrobów betonowych. Okolice Osjakowa
wskutek przeprowadzonych i będących w toku scaleń kilkunastu wsi
przebudowuje się bardzo silnie, piasku jest pod dostatkiem, więc
warunki do zastosowania
budownictwa betonowego są sprzyjające.
Wypożyczenie
na praktyczny kurs kompletu maszyn do wyrobów betonowych
względne pozostawienie ich w jednej ze
scalonych wsi, np. Szynkielewie na pewnych
warunkach, — nawet
z punktu widzenia handlowego
byłoby uzasadnione, idzie bowiem o zainteresowanie kilkunastu dużych
wsi przenoszących swe budowle na nowe działki 1) Konopnica 488 ha.
2) Siemkowice 1136 ha. 3) Strobin 1043 ha. 4) Kuszyna 371* ha. 5)
Radoszewice Kuźnica Ługowska i Kije* 1264 ha. 6) Zmyślona 296 ha.
7) Bębnów 391* ha. 8) Skrzynno 1613 ha. 9) Szynkielew 1043 ha. -
10) Lipnik Mazaniec 980 ha. 11) Walków 550 ha. 12) Chorzyna 618 ha.
13) Osjaków ....* ha.
Mamy nadzieję, że
związek Polskich Fabryk Portland Cementu
w interesie społecznym i dobrze
zrozumianym
własnym poświęci tej sprawie więcej uwagi i zainteresowania. W
akcji tej może liczyć na pomoc i współpracę miejscowych
czynników, zwłaszcza Urzędu Ziemskiego.
*nieczytelne, przypis
autora bloga
Echo Tureckie 1931 nr 10
Przyrost dzieci w
województwie łódzkiem wynosi 25.000 rocznie. Wskutek tego
pomimo wzniesienia szeregu szkół na terenie tego województwa,
w szeregu powiatach już w bieżącym roku zabrakło miejsc w
szkołach dla poważnej ilości dzieci. Otrzymujemy wiadomość o
tym stanie rzeczy z następujących powiatów.
Powiat wieluński. W
gminie Konopnia brakło miejsc w szkołach dla 47 dzieci, w gm.
Działoszyn dla 168, w gm.
Dietsznik dla 80, w gm.
Mierzyce 115, w gm.
Siemkowice 55, w gm.
Dobrej 101 dzieci.
Powiat łęczycki. W
gm. Grabów nie
przyjęto do szkoły 80 dzieci, w gm. Witonia 90, w gm.
Tum 186, w gm.
Piątek 52 dzieci.
Powiat kaliski. W
gm. Kamień nie
przyjęto do szkoły 69, w gm. Tyniec
164, w gm. i
mieście Kalisz 311 dzieci.
Pozatem dowiadujemy
się, że w gm. Izbica
i Lubotyń pow. Kolskiego nie przyjęto do szkół 223 dzieci, w gm.
Szczerców pow. łaskiego 100, w gm.
Stobicko i Sulmierzyce pow.
Radomskowskiego nie przyjęto 146 dzieci.
Nie wspominamy o
szeregu gminach, w których ilość dzieci nieprzyjęta do szkół
nie przekracza pięćdziesiątki, a tych jest bardzo duża ilość.
Łódzki Dziennik Urzędowy 1932 nr 2
WYKAZ
Stowarzyszeń i Związków, zarejestrowanych przez Urząd Wojewódzki Łódzki
za czas od 20. VI.—31. XII. 1931 r.
L. p. rej. 2864 Kółko Rolnicze Konopnickie w Konopnicy, pow. Turecki, z dn. 25. VII. 1931 r. L. BP. II. 1a/235.
Echo Sieradzkie 1932 19 styczeń
Sąd Grodzki w
Wieluniu skazał mieszkańca wsi Konopnica I.* Lesia lat 17 za
kradzież 50 zł. na szkodę Jana Skuda na 6 tygodni więzienia. (...)
*nieczytelne, przypis
autora bloga
Echo Sieradzkie 1932 6 marzec
Nr. spr. E. 22/32
OBWIESZCZENIE.
Komornik Sądu
Grodzkiego w Wieluniu rewiru I-go Mieczysław Paszkowski, zamieszkały
w Wieluniu, na zasadzie 1030 art. ust. sąd. cyw. obwieszcza, że na
żądanie Banku Gospodarstwa Krajowego w Łodzi i banku
Spółdzielczego w Wieluniu w dniu 21 marca 1932 r. od godziny 10
rano w maj. Konopnica, gm. Konopnica
u Kozarskiego będzie sprzedawany z licytacji ruchomy majątek
należący do Tadeusza Kozarskiego składający się z 8 źrebaków,
3 jałówek i byczka i oszacowany do sprzedaży na sumę jeden tysiąc
siedemset (1700) złotych, którego spis i szacunek przejrzany być
może na miejscu sprzedaży w dniu licytacji.
Wieluń, dnia 17 lutego
1932 r.
Komornik Mieczysław
Paszkowski.
Echo Sieradzkie 1932 10 lipiec
Nr. spr. E. 48-32-
OBWIESZCZENIE.
Komornik Sądu
Grodzkiego w Wieluniu rewiru I-go Mieczysław Paszkowski, zamieszkały
w Wieluniu, na zasadzie 1030 art. ust. sąd. cyw. obwieszcza, że na
żądanie Jakuba Rozentala dniu 14 lipca 1932 r. od godziny 10 rano w
Konopnicy, gm. Konopnica u Kozarskiego będzie sprzedawany z
licytacji ruchomy majątek należący do Tadeusza Kozarskiego
składający się z fortepianu firmy "Ast" i oszacowany do
sprzedaży na sumę sześćset (600) złotych, którego spis i
szacunek przejrzany być może na miejscu sprzedaży w dniu
licytacji.
Wieluń, dnia 2 lipca 1932
r.
Komornik: M. Paszkowski.
Echo Łódzkie 1932 wrzesień
Zbrodnicza trójka.
Dodaj WIELKA WIEŚ
Bandyci w mundurach
policjantów.
Sukces wieluńskiej i
łaskiej policji.
WIELUŃ 13.9 (od wł.
kor.) W czasie patrolowania okolicy
przez policję z
Osjakowa i Kiełczygłowa przytrzymany został we wsi Konopnica
podejrzany osobnik który nie mógł się wylegitymować.
Policja
podejrzewając, że przytrzymanym jest jeden (z)* bandy grasującej
od dłuższego czasu w pow. łaskim —zawezwała telefonicznie
policję z Widawy, która niezwłocznie przybyła samochodem i w
zatrzymanym rozpoznała Wł. Jagiełę — jednego z trzech
poszukiwanych bandytów, którzy w tych dniach w przebraniu
policjantów dokonali rzekomej rewizji u Marjanny Fronczkiewiczowej
w miejscowości Wielka Wieś — w czasie której zrabowali 2.225 zł.
i zbiegli.
Jagieło wzięty w
krzyżowy ogień pytań zeznał że jednym z jego kompanów był
Józef Pawlicki z łaskiego powiatu. Na podstawie danych policja
ujęła Pawlickiego i wraz z Jagiełą osadziła w więzieniu w
Łasku.
Jagieło przez
kilkanaście lat przebywał w Niemczech—
do Polski powrócił niedawno, a dobrawszy sobie dwóch godnych
kompanów w przeciągu kilku dni
dokonał kilkanaście „rewizyj" „konfiskując" kwoty
pieniężne.
Nie dziwnego, że to
dobrane „trio" wyczynami swemi postawiło całą policję na
nogi.
*dopisek autora bloga
Gazeta Świąteczna 1932 nr 2699
Złodziej w ubraniu policjanta
przyszedł z jakimś drugim, niby wywiadowcą policyjnym, do sklepu
Frąckiewiczowej pod miastem Łaskiem i zrobił rewizję. Gdy
„policjanci” wyszli, Frąckiewiczowa zauważyła, że podczas
owej rewizji znikło z kasy 2,200 zł. Pomysłowych złodzieji
przyłapano. Są to Józef Pawlicki i Władysław Jagielski ze wsi
Konopnicy, s-a.
Echo Sieradzkie 1933 25 styczeń
W myśl §§ 83 i 84 rozp.
Rady Ministrów z dnia 25. VI. 32 r. o postępowaniu Władz
Skarbowych (Dz. U. R. P. Nr. 62, poz. 380) podaje się do ogólnej
wiadomości, że dnia [...] stycznia 1933 r. od godz. 9 rano, celem
pokrycia zaległych podatków skarbowych odbędzie się sprzedaż z
licytacji majątku ruchomego należącego do:
1) Tadeusza
Kozarskiego w maj. KONOPNICA, gm. Konopnica.
Zajęte przedmioty
reflektanci mogą oglądać dnia 23 stycznia 1933 r. od godz. 9 do
16-ej we wspomnianych majątkach.
Urząd Skarbowy w
Wieluniu.
Echo Sieradzkie 1933 27 sierpień
W ub. niedzielę na Zawodach Rejonowych Och. Str. Poż. w Osjakowie Sąd Konkursowy stwierdził, że ćwiczenia odbyły się w/g. regulaminu zawodów oraz obowiązujących przepisów — wobec czego ustalił następującą kolejność:
I. Ochot. Str. Poż. z Osjakowa, II. Ochot. Str. Poż. z Czernic. III. O. S. P. z Szynkielewa.
Dalsze miejsca zajęły oddz. O. S. P. z Konopnicy, Lipnik, Rychłocic i Radoszewic.
Łódzki Dziennik Urzędowy 1933 nr 19
ROZPORZĄDZENIE WOJEWODY ŁÓDZKIEGO
z dnia 16 września 1933 r. L. SA. II. 12/15/33
o podziale obszaru gmin wiejskich powiatu Wieluńskiego na gromady.
Po zasiągnięciu opinij rad gminnych i wydziału powiatowego zgodnie z uchwałą Wydziału Wojewódzkiego z dnia 15 września 1933 r. na podstawie art. 107 ustawy o częściowej zmianie ustroju samorządu terytorjalnego z dnia 23. III. 1933 r. (Dz. U. R. P. Nr. 35, poz. 294) postanawiam co następuje:
§ 1.
Echo Sieradzkie i Zduńskowolskie 1933
16 grudzień
OBWIESZCZENIE O LICYTACJI.
Na zasadzie par. 83
i 84 Rozp. Rady Ministrów z dnia 25. 6. 33 r. o postępowaniu
egzekucyjnem Władz Skarbowych (Dz. U. R. P. Nr. poz. 580*)podaje się
do ogólnej wiadomości, że w dn. 20 grudnia 1933 r. w godz. od 9 do
18 .....* uregulowania zaległości podatkowych na rzecz Urzędu
Skarbowego Skarbowego
i innych wierzycieli-sprzedawany będzie w drodze publicznej
licytacji majątek ruchomy składający się z me.....*, zboża i
inwentarza żywego — u p. p. 1) ..........* Kozarskiego w maj.
Konopnica oszacowany na zł. 21,720.
(...) Zajęte przedmioty
reflektanci mogą oglądać w dniu licytacji u wymienionych
dłużników.
Urząd Skarbowy w
Wieluniu.
*nieczytelne, przypis
autora bloga
Wiadomości Ludoznawcze 1934 nr 1
W ciągu tegorocznych wycieczek archeologicznych odbytych z ramienia Łódzkiego Muzeum Etnograficznego po najbliższych okolicach Łodzi natrafiono na kilka grodzisk dotychczas nie notowanych w literaturze archeologicznej.(...) Obronnie i pięknie położone grodzisko napotkano w dolinie Warty w miejscowości Konopnica koło Widawy. Znajduje się ono na gruntach włościańskich poza wsią na prawym brzegu rzeki. Grodzisko konopnickie tem się różni od wyżej wspomnianych, że nie jest usypane w całości, ale została przy jego zakładaniu wykorzystana przez naturę wykształcona nierówność terenu. Naturalne wąwozy, dwa sztuczne rowy i rzeka Warta broniły dostępu do wnętrza grodu. j. F.
Obwieszczenia Publiczne 1934 nr 38
DYREKCJA GŁÓWNA TOWARZYSTWA KREDYTOWEGO ZIEMSKIEGO
W WARSZAWIE
na zasadzie artykułów 218 i 219 Ustawy Towarzystwa zawiadamia właścicieli i wierzycieli hipotecznych niżej wymienionych dóbr:
III. Okrąg Kalisz.
Sekcja I-sza.
7.KONOPNICA, powiatu wieluńskiego: 1) Towarzystwo Akcyjne Cukrowni i Rafinerji „Wieluń", Sp. Akc. w Warszawie i 2) Bank Ziemi Wieluńskiej w likwidacji.
Echo Sieradzkie i Zduńskowolskie 1934
19 kwiecień
OBWIESZCZENIE.
Komornik Sądu
Grodzkiego w Wieluniu, rewiru I-go Mieczysław Paszkowski ,
zamieszkały w Wieluniu, na zasadzie 602 art. Kod. Post. cye.,
obwieszcza, że w dniu 26 kwietnia 1931 r. o godz. 12 w majątku
Konopnica. gm. Konopnica u Tadeusza Kozarskiego
będzie sprzedawany z licytacji ruchomy
majątek składający się z dwóch fortepianów, dwóch luster* i
trzech koni i oszacowany do sprzedaży na sumę 2,000 zł., którego
spis i szacunek przejrzany być może na miejscu sprzedaży w dniu
licytacji.
Wieluń, dn. 10 kwietnia,
1934 r.
Komornik:
(-) Mieczysław
Paszkowski.
*nieczytelne, przypis
autora bloga
Z Otchłani Wieków 1935 nr 1
POLSKA ŚRODKOWA. Prace archeologiczne
w woj. łódzkiem. Z ramienia Miejskiego Muzeum Etnograficznego w
Łodzi przeprowadzał badania archeologiczne mgr. Jan Fitzke na
terenie województwa łódzkiego. Stwierdził istnienie zabytków
przedhistorycznych w następujących miejscowościach: Kolonja
Wiktorów, pow. wieluński (narzędzia krzemienne, groby ciałopalne
w obsłonie kamiennej); Konopnica, pow. wieluński (stanowisko I:
cmentarzysko grobów skrzynkowych, st. II: grodzisko nad Wartą,
otoczone wałami i rowami, st. III: kopiec na kilkanaście metrów
wysoki, st. IV: prawdopodobnie pracownia garncarska z czasów
średniowiecznych; (...)
Z Otchłani Wieków 1936 nr 8-9
JAN FITZKE.
PRACE ARCHEOLOGICZNE NA TERENIE WOJ.
ŁÓDZKIEGO.
W czasie od 20. IX. 1933 r. do l. VII.
1934 r. przeprowadziłem z ramienia Miejskiego Muzeum Etnograficznego
w Łodzi badania na terenie woj. łódzkiego, których wyniki w
drobnej tylko części zostały ogłoszone. Sądzę, że w interesie
nauki leży podać bodaj ogólne krótkie zestawienie rezultatu
tychże prac.
Konopnica, pow. wieluński. 18. IV. 1934. Stanowisko I. Pole dworskie
pod lasem. W czasie orki niszczą fornale groby skrzynkowe z urnami.
Kilka naczyń uratował p. Kozarski, które przesłał do
Częstochowy. Dwa naczynia otrzymałem dla muzeum łódzkiego.
Stan. II. W ogrodzie dworskim, w dwóch
miejscach oddalonych od siebie mniejwięcej 120 m, znajdują się na
niewielkiej przestrzeni rozwleczone fragmenty naczyń
wczesnohistorycznych, węgiel drzewny, grudy gliny palonej. Wszystko
to najprawdopodobniej pochodzi ze zniszczonych pieców garncarskich.
Stanowisko III. Na wysokim brzegu Warty
zwiedziłem grodzisko (połowa osunęła się do rzeki), otoczone z
dwóch przeciwległych stron naturalnemi, głębokiemi jarami, z
trzeciej podwójnym wałem, z czwartej zaś korytem Warty.
Stan. IV. Niewysoki kopiec na gruntach
chłopskich.
Orędownik 1937 nr. 47
Wieluń. (PAT.) Na
rzece Warcie w pobliżu wsi Konopnicy w
pow. wieluńskim utworzył się ogromny zator lodowy, który grozi
wylewem rzeki i zniszczeniem istniejącego tam mostu. Władze
administracyjne wezwały pomocy wojska. Przybył już na miejsce
oddział saperów, który przy pomocy materiałów wybuchowych
przystąpił do usunięcia nagromadzonych lodów.
Obwieszczenia Publiczne 1937 nr 70
Wydział Hipoteczny przy
Sądzie Grodzkim w Wieluniu obwieszcza, że po niżej
wymienionych zmarłych otwarte zostały postępowania spadkowe:
2) Józefie Sołtysiakowej,
zmarłej w dniu 24 kwietnia 1916 roku i Stanisławie Sołtysiaku,
zmarłym w dniu 15 sierpnia 1932 r., współwłaścicielach
osady rolnej, położonej we wsi i gminie Konopnica i oznaczonej
nr Z. 1018 rep. hip.
Termin zamknięcia
wymienionych postępowań spadkowych wyznaczony został na dzień
2 marca 1938 roku w kancelarii tutejszego Wydziału Hipotecznego
i w tym terminie osoby interesowane winny zgłosić swoje prawa,
pod skutkami prekluzji. 74/37.
Echo Łódzkie 1937 marzec
Onegdaj wojsko
rozbiło zator lodowy, który utworzył się w pobliżu wsi
Konopnicy.
Na zdjęciu eksplozja
naboju saperskiego.
Echo Łódzkie 1937 maj
WIELUŃ, 26. 5.— W
dniu wczorajszym udała się na wycieczkę grupa młodzieży z
miejscowego Gimnazjum Biskupiego, przy czym dla wypoczynku zatrzymano
się nad rzeką Wartą w Konopnicy. Od
grupy odłączył się z paru kolegami 17- letni Antoni Grzybowski,
uczeń klasy szóstej. Chłopcy, mimo zakazu opiekuna wycieczki,
postanowili wykąpać się. Grzybowski, nieumiejący pływać, trafił
na głębię
i zaczął tonąć.
Na pomoc rzucili się jego koledzy, ale w czasie ratowania byliby
sami również potonęli. Grzybowskiego wydobyto ostatecznie po 20
minutach, nie dającego już żadnych znaków życia.
Topielec jest synem
inspektora skarbowego, który niedawno stracił tragicznie jedyną
córkę. Wypadek wywołał w społeczeństwie wieluńskim
przygnębiające wrażenie.
Echo Łódzkie 1938 kwiecień
WIELUŃ, 15. 4. —
W przydrożnym rowie pod wsią Konopnica,
pow. wieluńskiego, przypadkowi przechodnie zauważyli leżące w
wodzie zwłoki nieznanego mężczyzny.
Jak ustaliło
przeprowadzone przez policję dochodzenie był to trup 45-letniego
zawodowego żebraka Józefa Nowaka z miejscowości Mała-Wieś.
— Nowak cierpiał od dłuższego już czasu na ataki epilepsji, a
ostatnio w czasie jednego z takich ataków upadłszy twarzą do wody
o głębokości 20 zaledwie centymetrów udusił się.
Zwłoki nieszczęśliwego
żebraka po oględzinach sądowo-lekarskich wydano rodzinie.
Głos Chłopski 1948 nr 328
Ku czci Kongresu
Na zebraniu gromadzkim w Wierzchlasie gm. Starzenice gospodarze postanowili uczcić dzień zjednoczenia obu partii robotniczych przez wykonanie pewnych dodatkowych prac dla dobra całej gromady. Między innymi zobowiązali się do oczyszczenia 2 km. rowów odprowadzających.
Na łącznym zebraniu gromad: Naramice, Wiktorów, Biała Rządowa i Biała Parce1a, w gminie Naramice, chłopi postanowili odpowiedzieć na wezwanie świata pracy i zadeklarowali oczyszczanie 4 km. rowów, oczyszczanie drenów i naprawę drogi.
Podobne rezolucje podjęli gospodarze ze wsi Gaczyna gm. Kurów, oraz z gromad Bębnów i Konopnica z gminy Konopnica.
Ale nie tylko gospodarze aktywnie wykazują swój pozytywny stosunek do faktu zjednoczenia obu partii robotniczych. Również pracownicy Zarządu Powiatowego ZSCh w Łasku zadeklarowali, iż do dnia Zjednoczenia, każdy z nich założy dwa nowe koła Samopomocy.
Jak więc widzimy, apel robotników z kopalni Zabrze-Wschód odbija się szerokim echem na terenie wiejskim.
Głos Chłopski 1948 nr 333
Ujęcie „Murata" i jego bandy
Szajka „Murata" ma na sumieniu 43 zabójstwa demokratów. Trzech księży błogosławiło bandę, zachęcało do zabójstw i wskazywało kogo należy zabijać
Jak nas poinformowano wczoraj w Wojewódzkim Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego, przed niedawnym czasem władzom bezpieczeństwa udało się rozbić i niemal całkowicie zlikwidować reakcyjną bandę podziemną, która pod dowództwem „Murata" — Jana Małolepszego* przez dwa lata grasowała na terenie powiatów: sieradzkiego, radomszczańskiego, wieluńskiego, piotrkowskiego i łaskiego, zbrodniczą swoją działalność przenosząc nawet poza obszar województwa łódzkiego.
Banda ta, składająca się przeważnie z rozbitków zlikwidowanej przez władze bezpieczeństwa bandy Warszyca, dokonywała systematycznych zabójstw miejscowych działaczy PPR, PPS, SL i ORMO-wców, i napadała na placówki spółdzielcze, uwożąc ze sobą towary i pieniądze. Ogółem banda „Murata" ma na swoim sumieniu 248 napadów i 43 zabójstwa członków PPR i innych działaczy demokratycznych.
Najbardziej jednak charakterystyczne w działalności bandy „Murata" jest jej ścisła powiązanie z niektórymi przedstawicielami KLERU, którzy nie tylko ZACHĘCALI BANDYTÓW DO MORDOWANIA działaczy demokratycznych. LECZ CZĘSTO SAMI WSKAZYWALI, KOGO NALEŻY MORDOWAĆ.
Wśród aresztowanych przez władze bezpieczeństwa znajduje się prócz „Murata" wielu członków jego bandy, a wśród nich 3-ch księży, a mianowicie: ksiądz wikary Stefan Farys z parafii Rudlice (pow. Wieluń), ksiądz proboszcz Marian Łosoś ze wsi Szynkielów, gm. Konopnica (pow. Wieluń) i ksiądz Ortotowski Wacław z Konopnicy.
Jak ustaliło dotychczasowe śledztwo w końcu grudnia 1946 r. ksiądz Farys, dowiedziawszy się o tym, że banda „Murata" znajduje się we wsi Okalew, udał się tam, pod pozorem „chodzenia po kolędzie" i po dłuższych poszukiwaniach znalazł ją wreszcie u kilku sterroryzowanych mieszkańców wspomnianej wsi. Ksiądz Farys zetknął się osobiście z „Muratem", oświadczył mu, że sam należał do A. K. i użalał się, że utracił kontakt z „ruchem podziemnym". Ksiądz Farys udzielił bandytom swego błogosławieństwa, mówiąc; „Musicie być odważni i zdecydowani w swej walce, bowiem niezadługo zwyciężycie i wszystko w kraju zmieni się na lepsze".
Ks. wikary Farys spotkał się jeszcze — na ile ustalono na razie — dwa razy z „Muratem": w lutym 1947 r. we wsi Rudlice.
GDZIE URZĄDZIŁ LIBACJĘ DLA BANDYTÓW i poinformował ich o działalności innych band, i w okresie amnestii w roku 1947, kiedy to czynił „Muratowi" wyrzuty, że niektórzy jego ludzie przerwali swoją zbrodniczą działalność i, korzystając z amnestii ujawnili się i wrócili do spokojnego życia.
Ksiądz proboszcz MARIAN ŁOSOŚ nawiązał kontakt z bandą „Murata" przez „łącznika" — niejakiego Tereczyńskiego. przekazywał bandzie tygodnik katolicki „Niedziela" i wraz z tym — nadawane przez radio londyńskie (BBC) „informacje" o rzekomo bliskiej „trzeciej wojnie".
KSIĄDZ ORTOTOWSKI Z GM. KONOPNICA ZWRÓCIŁ SIĘ DO "MURATA" Z PROŚBĄ O ZAMORDOWANIE KIEROWNIKA SZKOŁY POWSZECHNEJ W TEJŻE
GMINIE. OB. ANTONIEGO PRASZCZYKA I JEGO ŻONY, których „przestępstwo" polegało na tym, że założyli w swej gminie hufiec „Służby Polsce", przez co młodzież wsi stała się mniej podatna na antydemokratyczną agitację księdza Ortotowskiego.
Otrzymawszy tę prośbę „Murat", po dokonaniu „wywiadu", okazał się bardziej litościwym, niż ksiądz proboszcz i postanowił, że zamordować należy tylko Praszczyka, a żonie jego można darować życie. I rzeczywiście: 21 sierpnia 1948 r. nauczyciel Antoni Praszczyk został przez bandytów wyprowadzony przed dom i w obecności świadków — czterech sterroryzowanych pracowników Straży Pożarnej salwą z automatów, rozstrzelany.
Oprócz „Murata", Tereczyńskiego i wspomnianych 3-ch księży, władze bezpieczeństwa ujęły innych członków bandy, jak: Karola Pietrusa - „Świerka", jego brata Władysława Pietrusa, Mariana Derelatkę - „Maćka". Stefana Raczaka - „Wicka" i wielu innych bandytów. Dalsze dochodzenie w toku.
*urodzony w Kraszkowicach [przypis autora bloga]
Dziennik Łódzki 1948 nr 335
43 morderstwa bandy "Murata"
Herszt i jego "sztab" - ujęci.
Po amnestii dla przestępców politycznych w r. 1947 pozostała w ukryciu na terenie woj. łódzkiego groźna banda b. „warszycowców", na której czele stał „kapitan Murat", eks-drogomistrz i przedwojenny podoficer. „Murat" nazywa się w rzeczywistości Jan Małolepszy.
Banda "Murata" grasowała w południowych i południowo-zachodnich powiatach województwa łódzkiego, a mianowicie: Sieradz, Radomsko, Wieluń, Piotrków i Łask oraz graniczne powiaty woj. kieleckiego i poznańskiego.
Banda dokonywała napadów na działaczy demokratycznych, katowano ich i mordowano itp. Terrorem starano się odstraszyć ludność wiejską od wszelkiego udziału w życiu społecznym.
Bojówki „Murata" napadały ponadto na spółdzielnie i na różnego rodzaju mienie państwowe, rabując je, lub niszcząc. Zdarzało się, że magazyn spółdzielni polewano smołą i podpalano. Przy rabunku wydawano "pokwitowania" z napisem: „Konspiracyjne Wojsko Polskie" (K.W.P.). W napadach „muratowcy" nie gardzili jednak także mieniem prywatnym. Nierzadko też ofiarami ich padali ubodzy chłopi.
Ogółem w ciągu 2 lat banda „Murata'' dokonała 248 napadów i 43 morderstwa.
OSACZONY W BUNKRZE
Organa bezpieczeństwa prowadziły z tą bandą długą walkę, podczas której nie obyło się bez ofiar. Ostatnio walka ta uwieńczona została sukcesem. W bunkrze na terenie pow. wieluńskiego ujęto herszta bandy Jana Małolepszego — „Murata".
Rozpoczęte w związku z tym aresztowania doprowadziły do ujęcia kilkudziesięciu osób. W tej liczbie znajduje się wielu bezpośrednich członków bandy, jak Karol Pietrus ps. „Świerk", Władysław Pietrus, Marian Derlatka ps. "Maciek", Stefan Raczek ps. „Wicek", Terczyński ps. "Paź" i wielu innych.
"NIEDZIELA" I BBC
Obok członków bandy aresztowania objęły osoby pozostające w kontakcie z „muratowcami", współpracujące z nimi, udzielające im pomocy i wskazówek. W tej drugiej grupie aresztowanych znajduje się trzech księży: ks. Łosoś, ks. Ortotowski i ks. Farys.
Ks. Marian Łosoś, proboszcz parafii Szynkielów w Wieluńskim, pozostawał w kontakcie z „Muratem" za pośrednictwem łącznika „Pazia", przesyłając mu egzemplarze pisma "Niedziela" oraz wiadomości radiowe z BBC.
Pewnego razu, było to w roku bieżącym, zwrócił się do ks. Łososia proboszcz sąsiedniej parafii Konopnica — ks. Wacław Ortotowski z taką prośbą: Wiedząc o kontaktach ks. Łososia z bandą, ks. Ortotowski prosił go o spowodowanie „likwidacji" kierownika szkoły powszechnej w Konopnicy Antoniego Praszczyka i jego żony. Praszczyk, człowiek bez partyjny, tworzył na terenie Konopnicy organizację „Służba Polsce".
Ks. Łosoś przekazał "życzenie" swego kolegi „Muratowi" zwykłą drogą, t. j. za pośrednictwem „Pazia". Murat" przyjął informacje ze Praszczyk jest „człowiekiem niebezpiecznym", ale nie zadowolił się tym. Dokonał własnego wywiadu i doszedł do wniosku, że należy "zlikwidować" tylko Praszczyka a żony jego — nie.
SERIA Z AUTOMATU W GŁOWĘ.
Dnia 21 sierpnia 1948 r. do budynku szkolnego w Konopnicy wszedł jakiś mężczyzna i wywołał Praszczyka na podwórze. Tu czekało na nauczyciela już kilku zbirów, uzbrojonych w automaty oraz, sprowadzeni uprzednio pod terrorem w charakterze „świadków", czterej miejscowi strażacy.
Jeden z bandytów oddał w głowę Praszczyka serię z automatu, kładąc go trupem na miejscu. Życzeniu ks. Ortotowskiego stało się zadość.
BŁOGOSŁAWIEŃSTWO DLA MORDERCÓW
Trzeci z aresztowanych księży, ks. Farys, wikary parafii Rudlice, spotkał się z „Muratem", chodząc w r. 1946 „po kolędzie". Ujrzawszy w jednej z chałup członków bandy z jej hersztem na czele i dowiedziawszy się od gospodarza, kim oni są, udzielił bandytom błogosławieństwa.
Następnie stykał się z „Muratem" jeszcze dwukrotnie.
Wszystkich aresztowanych z „Muratem" na czele przewieziono do Łodzi, gdzie w niedługim czasie staną przed Rejonowym Sądem Wojskowym. Dalsza akcja, zmierzająca do całkowitej likwidacji bandy „Murata", trwa.
Głos Chłopski 1949 nr 59
Krwawy zbir Murat-Małolepszy*
i jego trzej wspólnicy w sutannach
staną dziś przed Sądem Rejonowym w Łodzi
W dniu dzisiejszym przed Rejonowym Sądem Wojskowym w Łodzi rozpoczyna się proces przywódcy bandy faszystowsko - kryminalnej, hersztem której był niejaki Jan Małolepszy pseudo „Murat". Opiekunami i protektorami tej zbrodniczej szajki byli trzej księża — ksiądz Marian Łosoś, ksiądz Wacław Ortotowski i ksiądz Stefan Faryś.
Banda Murata składała się z niedobitków rozgromionej uprzednio bandy Warszyca. Grasowała ona na terenie powiatu wieluńskiego, sieradzkiego. a od czasu do czasu robiła wypady i w inne powiaty naszego województwa.
W długim łańcuchu zbrodni szajki Murata powtarzają się wciąż napady na ludność wiejską, grabieże i rabunki, a także szereg zabójstw popełnionych na chłopach małorolnych i średniorolnych, robotnikach pracownikach państwowych, zwłaszcza na ludziach o poglądach demokratycznych. Wśród kilkudziesięciu osób zamordowanych przez bandytów — znajdowało się trzech członków Stronnictwa Ludowego, sześciu członków byłej PPR, w tym jedna kobieta, oraz wielu bezpartyjnych chłopów i robotników, znanych ze swych poglądów demokratycznych.
Zbrodniczej szajce udzielali pomocy i schronienia bogacze wiejscy. Poza licznymi grabieżami u osób prywatnych, bandyci obrabowali kilkadziesiąt spółdzielni gminnych i gromadzkich, godząc w ten sposób w stan posiadania przede wszystkim mało- i średniorolnych gospodarzy.
Specjalną rolę w tej bandzie odgrywali trzej księża, o których wspomnieliśmy wyżej. Tak na przykład ksiądz Marian Łosoś ze wsi Szynkielów, w powiecie wieluńskim, był swego rodzaju duchowym mentorem szajki Murata. On to w chwili wydania przez państwo ustawy o amnestii powstrzymał bandytów od ujawnienia się i od powrotu do normalnej pracy. Dzięki namowom księdza Łososia — banda i po amnestii kontynuowała swoją zbrodniczą robotę. Ksiądz Łosoś wskazywał bandytom, kogo z niewygodnych mu osób o poglądach demokratycznych mają oni zamordować.
Podobną rolę w stosunku do tejże szajki odgrywał i ksiądz Stefan Faryś, proboszcz ze wsi Ostrówek. Pozostawał on również w ścisłym kontakcie z banda Murata i parokrotnie udzielał błogosławieństwa Muratowi i członkom jego szajki, gdy szli zabijać, grabić i terroryzować biednych chłopów, którzy z tych czy innych względów nie podobali się proboszczowi.
Najbardziej perfidną i podłą rolę odegrali w obecnej sprawie wspomniani już ks. Łosoś oraz ksiądz proboszcz Ortotowski. Księdzu Ortotowskiemu nie podobał się miejscowy nauczyciel — ob. Antoni Praszczyk. Nauczyciel Antoni Praszczyk, członek Związku Nauczycielstwa Polskiego, człowiek który nigdy nie należał do żadnej partii—był jednak demokratą z przekonań oraz stworzył i kierował lokalną organizacją „Służba Polsce".
Ofiarna praca ob. Antoniego Praszczyka nad podniesieniem oświaty wsi, a zwłaszcza młodzieży wiejskiej nie podobała się księdzu proboszczowi, podobnie jak i zachowanie żony nauczyciela — ob. Praszczykowej, która, podzielając poglądy demokratyczne swego męża — nie ulegała woli księdza. Był prawdopodobnie jeszcze inny powód niechęci księdza proboszcza Ortotowskiego do ob. Praszczykowej, natury bardziej osobistej...
I oto wiosną 1948 roku na plebanii w Szynkielowie doszło do niesłychanego porozumienia między księdzem proboszczem Ortotowskim, a księdzem proboszczem Łososiem, — głównym protektorem bandy Murata. Na podstawie tego porozumienia ksiądz Łosoś przyrzekł księdzu Ortotowskiemu "sprzątnąć" niewygodne księdzu Ortotowskiemu małżeństwo Praszczyków.
Ksiądz Łosoś przyrzeczenia swego dotrzymał i polecił Muratowi wykonać wyrok śmierci sądu kapturowego z plebanii w Szynkielowie na małżonkach Praszczykach.
Murat wykonał zlecenie księdza Łososia i nauczyciel Praszczyk Antoni został zamordowany. Charakterystyczny szczegół —bandyta Murat wykonał wyrok sądu kapturowego księdza Ortotowskiego i księdza Łososia na osobie nauczyciela Praszczyka, natomiast nie wykonał w stosunku do żony Praszczyka. Nawet tego zatwardziałego bandytę ruszyło sumienie i nie wykonał on wyroku śmierci na żonie Praszczyka.
Jeszcze jeden szczegół godny uwagi — a świadczący dobitnie o mentalności księdza proboszcza Ortotowskiego: po zamordowaniu nauczyciela Antoniego Praszczyka — ksiądz proboszcz zaproponował nieszczęsnej wdowie aby przyszła doń na plebanię w charakterze... gospodyni.
Proces dzisiejszy rzuca snop światła na kulisy i pobudki działania wrogów klasy robotniczej i pracujących chłopów. Nie ma takiej podłości i nie ma takiej zbrodni, której nie byliby oni gotowi popełnić z nienawiści do rządów ludowych. Ale spośród wielu procesów ten bodaj jest szczególnie charakterystyczny, ze względu na wybitną rolę jaką odegrali w krwawej działalności szajki faszystowskiej trzej księża — ksiądz Łosoś, ksiądz Ortotowski i ksiądz Faryś. Oni to — osoby duchowne — powołane z urzędu do głoszenia haseł miłości chrześcijańskiej—byli inspiratorami i kierownikami zbrodniczej szajki faszystowskiej. Trzej księża — inspiratorami mordów!
*Kraszkowice (miejsce urodzenia Murata)[przypis autora bloga]
i jego trzej wspólnicy w sutannach
staną dziś przed Sądem Rejonowym w Łodzi
W dniu dzisiejszym przed Rejonowym Sądem Wojskowym w Łodzi rozpoczyna się proces przywódcy bandy faszystowsko - kryminalnej, hersztem której był niejaki Jan Małolepszy pseudo „Murat". Opiekunami i protektorami tej zbrodniczej szajki byli trzej księża — ksiądz Marian Łosoś, ksiądz Wacław Ortotowski i ksiądz Stefan Faryś.
Banda Murata składała się z niedobitków rozgromionej uprzednio bandy Warszyca. Grasowała ona na terenie powiatu wieluńskiego, sieradzkiego. a od czasu do czasu robiła wypady i w inne powiaty naszego województwa.
W długim łańcuchu zbrodni szajki Murata powtarzają się wciąż napady na ludność wiejską, grabieże i rabunki, a także szereg zabójstw popełnionych na chłopach małorolnych i średniorolnych, robotnikach pracownikach państwowych, zwłaszcza na ludziach o poglądach demokratycznych. Wśród kilkudziesięciu osób zamordowanych przez bandytów — znajdowało się trzech członków Stronnictwa Ludowego, sześciu członków byłej PPR, w tym jedna kobieta, oraz wielu bezpartyjnych chłopów i robotników, znanych ze swych poglądów demokratycznych.
Zbrodniczej szajce udzielali pomocy i schronienia bogacze wiejscy. Poza licznymi grabieżami u osób prywatnych, bandyci obrabowali kilkadziesiąt spółdzielni gminnych i gromadzkich, godząc w ten sposób w stan posiadania przede wszystkim mało- i średniorolnych gospodarzy.
Specjalną rolę w tej bandzie odgrywali trzej księża, o których wspomnieliśmy wyżej. Tak na przykład ksiądz Marian Łosoś ze wsi Szynkielów, w powiecie wieluńskim, był swego rodzaju duchowym mentorem szajki Murata. On to w chwili wydania przez państwo ustawy o amnestii powstrzymał bandytów od ujawnienia się i od powrotu do normalnej pracy. Dzięki namowom księdza Łososia — banda i po amnestii kontynuowała swoją zbrodniczą robotę. Ksiądz Łosoś wskazywał bandytom, kogo z niewygodnych mu osób o poglądach demokratycznych mają oni zamordować.
Podobną rolę w stosunku do tejże szajki odgrywał i ksiądz Stefan Faryś, proboszcz ze wsi Ostrówek. Pozostawał on również w ścisłym kontakcie z banda Murata i parokrotnie udzielał błogosławieństwa Muratowi i członkom jego szajki, gdy szli zabijać, grabić i terroryzować biednych chłopów, którzy z tych czy innych względów nie podobali się proboszczowi.
Najbardziej perfidną i podłą rolę odegrali w obecnej sprawie wspomniani już ks. Łosoś oraz ksiądz proboszcz Ortotowski. Księdzu Ortotowskiemu nie podobał się miejscowy nauczyciel — ob. Antoni Praszczyk. Nauczyciel Antoni Praszczyk, członek Związku Nauczycielstwa Polskiego, człowiek który nigdy nie należał do żadnej partii—był jednak demokratą z przekonań oraz stworzył i kierował lokalną organizacją „Służba Polsce".
Ofiarna praca ob. Antoniego Praszczyka nad podniesieniem oświaty wsi, a zwłaszcza młodzieży wiejskiej nie podobała się księdzu proboszczowi, podobnie jak i zachowanie żony nauczyciela — ob. Praszczykowej, która, podzielając poglądy demokratyczne swego męża — nie ulegała woli księdza. Był prawdopodobnie jeszcze inny powód niechęci księdza proboszcza Ortotowskiego do ob. Praszczykowej, natury bardziej osobistej...
I oto wiosną 1948 roku na plebanii w Szynkielowie doszło do niesłychanego porozumienia między księdzem proboszczem Ortotowskim, a księdzem proboszczem Łososiem, — głównym protektorem bandy Murata. Na podstawie tego porozumienia ksiądz Łosoś przyrzekł księdzu Ortotowskiemu "sprzątnąć" niewygodne księdzu Ortotowskiemu małżeństwo Praszczyków.
Ksiądz Łosoś przyrzeczenia swego dotrzymał i polecił Muratowi wykonać wyrok śmierci sądu kapturowego z plebanii w Szynkielowie na małżonkach Praszczykach.
Murat wykonał zlecenie księdza Łososia i nauczyciel Praszczyk Antoni został zamordowany. Charakterystyczny szczegół —bandyta Murat wykonał wyrok sądu kapturowego księdza Ortotowskiego i księdza Łososia na osobie nauczyciela Praszczyka, natomiast nie wykonał w stosunku do żony Praszczyka. Nawet tego zatwardziałego bandytę ruszyło sumienie i nie wykonał on wyroku śmierci na żonie Praszczyka.
Jeszcze jeden szczegół godny uwagi — a świadczący dobitnie o mentalności księdza proboszcza Ortotowskiego: po zamordowaniu nauczyciela Antoniego Praszczyka — ksiądz proboszcz zaproponował nieszczęsnej wdowie aby przyszła doń na plebanię w charakterze... gospodyni.
Proces dzisiejszy rzuca snop światła na kulisy i pobudki działania wrogów klasy robotniczej i pracujących chłopów. Nie ma takiej podłości i nie ma takiej zbrodni, której nie byliby oni gotowi popełnić z nienawiści do rządów ludowych. Ale spośród wielu procesów ten bodaj jest szczególnie charakterystyczny, ze względu na wybitną rolę jaką odegrali w krwawej działalności szajki faszystowskiej trzej księża — ksiądz Łosoś, ksiądz Ortotowski i ksiądz Faryś. Oni to — osoby duchowne — powołane z urzędu do głoszenia haseł miłości chrześcijańskiej—byli inspiratorami i kierownikami zbrodniczej szajki faszystowskiej. Trzej księża — inspiratorami mordów!
*Kraszkowice (miejsce urodzenia Murata)[przypis autora bloga]
Głos Chłopski 1949 nr 60
Bandyta Murat* i jego wspólnicy w sutannach przed sądem
Pierwszy dzień procesu
członków faszystowskiej bandy dywersyjnej
W dniu wczorajszym w dużej sali Sądu Okręgowego na Placu Dąbrowskiego, wypełnionej po brzegi publicznością, rekrutującą się przede wszystkim spośród robotników łódzkich fabryk i chłopów z terenu — rozpoczął się przed Rejonowym Sądem Wojskowym proces dowódcy bandy terrorystycznej, Jana Małolepszego, pseudo "Murat" oraz trzech reakcyjnych księży — jego opiekunów, popleczników i inspiratorów: Mariana Łososia, Wacława Ortotowskiogo i Stefana Farysia. Korzenie jednak dywersyjnej działalności Murata i S-ki sięgają głębiej, niż może się wydawać przeciętnemu widzowi procesu. Komu bowiem przede wszystkim leżało na sercu, aby pierwsze lata naszego Państwa po wyzwoleniu zakłócić, aby utrudnić odbudowę kraju, aby nie dopuścić do poprawy bytu mas robotniczych i biedoty wiejskiej? Zależało na tym przede wszystkim imperialistom anglo-amerykańskim. oraz powiązanym z nimi ośrodkom emigracji polskiej. Czynniki te poprzez wrogą propagandę radiową i swoje agentury "zagrzewały" Murata i jemu podobnych do zbrodni przeciwko ustrojowi sprawiedliwości społecznej.
Przedstawicieli tych ośrodków, działających za amerykańskie dolary, nie ma na obecnym procesie na ławie oskarżonych, ale ich cień unosi się nad salą sądową, cień wrogów klasy robotniczej, broniących interesów obszarników i kapitalistów przeciwko interesom szerokich mas ludowych.
Ponury rejestr zbrodni zanotowanych suchym aktem oskarżenia, odczytanym przez przewodniczącego na wstępie procesu — to łzy sierot po pomordowanych ofiarach, to strata dla naszego Państwa przeszło 50-ciu ludzi spośród nie tylko działaczy demokratycznych, ale i ludzi, stojących na straży ustroju demokratycznego, działaczy oświatowych, milicjantów, ormowców, przedstawicieli władz bezpieczeństwa. Ale nie tylko to — banda Murata uderzała w fundamenty gospodarcze naszego ustroju — grabiła spółdzielnie gminne i samopomocowe, a więc własność uspołecznioną. Murat dysponował siecią wywiadu składającą się z bogatych chłopów, którzy informowali go o tym, kto i gdzie działa dla poprawy doli biedoty wiejskiej. Znalezione bogate archiwum bandy Murata ujawniło właśnie to wszystko.
"Murat" — czuje się panem życia i śmierci ludzi, których organizuje w swoich grupach. Kiedy cześć z nich po dekrecie Rządu o amnestii ujawnia się, Murat wydaje rozkaz, aby ich zabić. I ludzie ci zostają zabici.
Reakcyjna część kleru, siejąca w szerokich masach nienawiść do nowego ustroju, nie cofa się przed zbrodnią — kapłańska suknia dla tych ludzi jest tylko płaszczykiem dla ich wrogiej działalności już nie tylko z punktu widzenia ustroju domokratycznego, ale nawet z punktu widzenia kanonów etyki katolickiej, której przecież jednym z przykazań jest "Nie zabijaj". Reakcyjni księża stali się protektorami zbrodni, stosując dla usprawiedliwienia swojego postępowania podwójną moralność, która z jednej strony nie pozwalała im wydać władzom bezpieczeństwa bandyty "Murata", a z drugiej strony pozwalała spokojnie patrzeć, jak „Murat" i jego dywersyjna szajka bezkarnie napadają na spokojne domostwa, jak zabijają ludzi, jak terroryzują mieszkańców wsi, jak rabują mienie spółdzielcze i państwowe, jak mordują urzędników Państwa.
Wszystko to wynika z obszernego uzasadnienia aktu oskarżenia, opartego na niezbitych dowodach winy jeszcze jaskrawię uwypukla się nikczemne postacie oskarżonych, na tle ich własnych zeznań.
Pierwszy, na wniosek prokuratora, zeznaje ksiądz Marian Faryś. Jest to były nieujawniony zresztą, jak sam przyznaje — członek AK. Ma ptasią, nieprzyjemną twarz, o ostrych rysach.
Trzy razy spotkałem się z Muratem — rozpoczyna swoje zeznania — ksiądz Faryś. Po raz pierwszy na przełomie roku 1946 i 1947, kiedy tradycyjnym zwyczajem obchodziłem wieś "po kolendzie". W jednej z chat znalazł się Murat, który poprosił mnie o udzielenie błogosławieństwa. Błogosławieństwa tego udzieliłem mu. Kiedy Murat wyrażał niezadowolenie z obecnego ustroju, milczałem..." Ksiądz milczał, chociaż dobrze wiedział, jakie zbrodnie Murat ma na sumieniu. Chociaż usiłuje przekonać Sąd, że był dobrym duszpasterzem swojej parafii, z zeznań jego wynikają fakty wręcz przeciwne. Każdemu bowiem normalnemu obywatelowi, zależałoby przede wszystkim na tym, by bronić interesów społeczeństwa.
Bałem się o swoją osobę mówi ksiądz, dlatego nie zawiadamiałem władz o miejscu pobytu Murata".
Drugie spotkanie, a właściwie druga "audiencja" księdza Farysia u Murata odbyła się na prozaicznym tle — u sklepikarza wiejskiego — Tożyka we wsi Rudlice. Sklepikarz wiejski. — "Murat" - bandyta i reakcyjny ksiądz rozumieli się bowiem doskonale — jednakowo bowiem nienawidzili wszystkiego, co demokratyczne.
— Za pośrednictwem żony Murata, doszło do tego spotkania. Mówiliśmy o sprawach bieżących. — Wiadomości bieżące — To radiowe wiadomości z BBC...
— "Murat" narzekał, że czuje się osamotniony i prosił o ułatwienie mu kontaktów z innymi bandami. W pewnym momencie dał mi do zrozumienia, że jest już zmęczony. Audiencję uważał za skończoną i ksiądz Faryś wyszedł ze sklepiku — prawie, jak z kurii biskupiej.
— Do trzeciego spotkania z "Muratem" doszło po ogłoszeniu amnestii w marcu 1947 roku. Chciałem się dowiedzieć jakie stanowisko zajmuje "Murat" wobec tej ustawy, ponieważ, członkowie jego oddziału nie wiedzieli co mają zrobić i błąkali się po stodołach, po polach i mogli się zaziębić...
Tutaj właśnie występuje ksiądz Faryś w faryzeuszowskiej masce, usiłuje pokazać się z najlepszej strony, że niby „troszczył" się o losy nieujawnionych. Jednakże nie przypomina sobie, że w tym samym czasie bandyci tego samego pokroju zamordowali w Zakładach Chodakowskich 10-ciu robotników.
Ksiądz uważał, że jest powołany do tego, by ułatwiać bandytom ich kontakty z reakcyjnymi elementami. Jednak, kiedy „Murat" oznajmił mu, że nie ujawni się, nie odezwał się ani słowem. Ale silniejsza była nienawiść do ustroju demokracji ludowej, a w interesie tej nienawiści leżało utrzymanie w dalszym ciągu istnienia bandv dywersyjnej "Murata". Tak ksiądz Faryś plugawił suknię katolickiego kapłana. Plugawi tę suknię tym bardziej, że zasłania się ciągle tajemnicą konfesjonału, podczas gdy jego spotkania i rozmowy z „Muratem" nie miały absolutnie charakteru spowiedzi. Na marginesie obydwóch ostatnich spotkań księdza Farysia z „Muratem", należy zaznaczyć — jak zresztą przyznał sam ksiądz. — że ksiądz i bandyta przy jednym stole pili wódkę.
Ksiądz Ortotowski — to zewnętrznie zupełne przeciwicństwo księdza Farysia. Niewysoki, pulchny proboszcz o tłustym dobrze odkarmionym karku. To on odegrał złowieszczą rolę w zabójstwie nauczyciela i działacza oświatowego Antoniego Praszczyka we wsi Konopnica.
Antoni Praszczyk mieszkał w parafii księdza od samego początku jej istnienia. Ksiądz Ortotowski znał go więc dobrze. Nienawistne mu było to, że Antoni Praszczyk szerzy oświatę na wsi, że jest komendantem lokalnego hufca Służby Polsce, która szkoli naszą młodzież, daje jej zawód. „Dzięki tej organizacji młodzież nasza bierze udział w odbudowie zniszczonego wojną kraju" — stwierdza sam ksiądz Ortotowski. Tym nie mniej ksiądz pała wyraźną nienawiścią do tej organizacji. Mimo, że młodzież "Służby Polsce" brała chętnie udział w honorowej straży przy grobie Chrystusa przed Świętami Wielkanocnymi ks. Ortotowski żali się swojemu sąsiadowi księdzu Łososiowi, że organizacja ta przeszkadza mu rzekomo w wykonywaniu praktyk religijnych.
„Ksiądz Łosoś powiedział, zeznaje ksiądz Ortotowski, że ma kontakt z bandą "Murata" — „Murat" może nauczyciela Praszczyka i jego żonę sprzątnąć. Powiedziałem:
„NIECH TAMCI KROPNĄ IM W ŁEB!".
— Jestem nerwowy i uczuciowy (?!) z natury, więc się uniosłem — mówi ksiądz Ortotowski. — Teraz widzę, że ja jestem przestępcą, bo ja dałem zlecenie zabójstwa Praszczyków.
Ksiądz Ortotowski płacze pod koniec składania zeznań. Spóźnione łzy...
Nauczyciel Praszczyk został zamordowany. Jego żona cudem uniknęła śmierci, ale tylko dlatego, że bandyta „Murat" nie chciał zabijać kobiety.
— Żałuję swojej winy — mówi pod koniec swoich zeznań ksiądz Ortotowski — ale moim złym duchem był ksiądz Łosoś.
W ciągu ostatniego czasu miałem wiele czasu na refleksje. Wzywam teraz innych księży katolickich do zmiany postępowania.
Zeznania księdza Ortotowskiego zakończyły pierwszy dzień procesu.
Dziś rozprawa trwa.
Wrażania z sali sądowej.
Milczenie i zbrodnia
Przewodniczący sądu czyta akt oskarżenia. Jego słowa skierowane są w jednakowej mierze przeciw bandycie Muratowi, jak i przeciw trzem ludziom w sutannach — trzem księżom. Banda Murata mordowała, grabiła, terroryzowała. A ci trzej księża? Przecież to duchowni, którzy służyć mieli idei miłości bliźniego. Jak to się stało, że trafili na ławę oskarżonych, że są współodpowiedzialni za potworne zbrodnie, które zmierzały do likwidacji ustroju demokracji ludowej, do fizycznego wytępienia tych, którzy temu ustrojowi służyli. Co powiedzą ci trzej księża. Czy pojmą bezmiar swego upadku moralnego?
Do stołu sędziowskiego podchodzi szczupły człowiek w sutannie. To ksiądz Faryś. Stwierdza, że udzielał błogosławieństwa bandytom. Zdaje sobie sprawę kim byli współuczestnicy bandy Murata — bandyci, gdyż tak ich właśnie nazywa. Dawał każdemu z nich krzyż do całowania, utwierdzał ich w czasie amnestii i później w przeświadczeniu o potrzebie dalszego konspirowania. O morderstwach i rabunkach bandy nic nie wiedział, gdyż czytywał tylko „Niedzielę", w której na ten temat nie pisano. Polskę Ludową traktuje jako swoją ojczyznę, docenia wielki wkład rządu w dzieło odbudowy. Osobiście nie czuje się winnym.
Co to wszystko znaczy? Dlaczego oskarżony Faryś wypiera się winy? Czy można uwierzyć, aby były konspirator z AK nie wiedział nic o bandach, aby się tym problemem nie interesował? Jedno jest pewne — oskarżony Faryś boi się odpowiedzialności za swe zbrodnicze czyny, boi się kary, dlatego po prostu kłamie.
Do stołu sędziowskiego podchodzi oskarżony ksiądz Ortotowski. Jest to człowiek raczej niskiego wzrostu o zaokrąglonych kształtach, niespokojnych oczach i dobrodusznym wyrazie twarzy. Ksiądz Ortotowski mówi o tym, że lubi gospodarstwo, że hoduje krowy i świnie, że lubi dobrze zjeść i żyć spokojnie i statecznie. Wygląda na typowego prowincjonalnego proboszcza.
I taki właśnie człowiek nie zawahał się namawiać księdza Łososia, aby ten spowodował zamordowanie przez bandę }Murata małżonków Praszczyków za to, że Praszczyk, jako nauczyciel był jednocześnie kierownikiem organizacji „Służba Polsce". Jakże do tego doszło, co wpłynęło na tę decyzję księdza Ortotowskiego, tego właśnie o zaokrąglonych kształtach dobrodusznego proboszcza?
Mówił o tym sam ksiądz Ortotowski. Początkowo próbował się tłumaczyć chorobą nerwów, ogólnym złym stanem fizycznym swego organizmu, skłonnością do uniesień i t. p. Wreszcie jednak — płacząc — powiedział:
„Fakt, że jestem dziś sądzony jako morderca wynika z tego, że nikt z władz kościelnych nie wyjaśniał nam dotychczas, jaki ma być stosunek księdza do rządu i ustroju Polski Ludowej. Przeciwnie — słyszeliśmy raczej słowa krytyki, nawet wrogości. Chcę, aby moją tragedię poznało całe duchowieństwo, aby przekonało się do czego prowadzi wrogość do Związku Radzieckiego, do krajów demokracji ludowej".
Ksiądz Ortotowski morderca — Jak sam siebie nazywał — nauczyciela Praszczyka — płakał. Ile w jego zachowaniu było obawy przed zasłużoną karą, a ile szczerości — trudno stwierdzić. Jedno jest pewne. Głos sądzonych dotychczas za podobne zbrodnie księży Ortotowskich nie dotarł jakoś dotychczas do władz kościelnych. Władze te milczą uparcie, jakby się nic nie działo. A tymczasem ksiądz Ortotowski publicznie stwierdza że w najbardziej dramatycznych dla siebie chwilach, że wrogość do Związku Radzieckiego, do demokracji ludowej, wepchnęła go w ramiona zbrodni i że jego władze kościelne w okresie powojennym nie pomogły mu w przezwyciężeniu tej wrogości, a tym samym — w uchronieniu go przed stoczeniem się do roli mordercy.
Ksiądz Ortotowski po spowodowanym przez siebie morderstwie Praszczyka odprawiał za niego nabożeństwo żałobne. Nabożeństwo żałobne odprawione przez mordercę za duszę zamordowanego przez siebie człowieka.
Oto do czego również i pod względem religijnym doprowadzić może nienawiść do ustroju demokracji ludowej, do socjalizmu.
*Kraszkowice (miejsce urodzenia Murata)[przypis autora bloga]
Głos Chłopski 1949 nr 61
Wstrząsające dowody winy
Murata—Małolepszego* i jego wspólników w sutannach
Dziś przemówi prokurator i obrońca
Dziś przemówi prokurator i obrońca
W
dniu wczorajszym rozprawę przeciw „Muratowi" i jego wspólnikom
rozpoczęły zeznania księdza Mariana Łososia, proboszcza parafii
Szynkielów w powiecie wieluńskim. On to właśnie przekazał "Muratowi"
„życzenie".
Jak sam to nazywa — księdza Ortotowskiego, który domagał się zabójstwa nauczyciela Praszczyka i jego żony.
— Od kiedy oskarżony nawiązał kontakt z bandytą "Muratem"? — pyta przewodniczący Sądu.
— W roku 1948 przychodził ktoś od "Murata" po gazety. Dawałem tygodnik "Niedziela", a ponadto wiadomości radiowe. Później zorientowałem się, że łącznikiem „Murata" jest Treczyński i wtedy wiedziałem już dla kogo wiadomości i pisma katolickie przekazuję.
— Czy oskarżony znał Praszczyka i jego żonę?
— Osobiście, nie.
— Czy duchowieństwo popierało organizację "Służba Polsce", której hufiec stworzył nauczyciel Praszczyk?
Na to pytanie ksiądz Łosoś odpowiada twierdząco. Zapomniał widać, że właśnie za udział w organizowniu hufca „Służby Polsce" pomógł zgładzić obcego dla niego Praszczyka, domagając się jednocześnie zgładzenia jego żony.
— Kiedy i jak przedstawił oskarżonemu ksiądz Ortotowski sprawę nauczyciela Praszczyka?
— Latem 1948 roku ksiądz Ortotowski zwrócił się do mnie, wiedząc, że mam kontakt z bandą „Murata" z żalami na nauczyciela, prosząc jednocześnie bym przyczynił się do zgładzenia nauczyciela i jego żony „Życzenie" to przekazałem łącznikowi „Murata" Treczyńskiemu, kiedy zgłosił się do mnie po odbiór tygodnika katolickiego „Niedziela".
— Czy oskarżony nie usiłował umitygować Ortotowskiego, który jest młodszy wiekiem, doświadczeniem i święceniami kapłańskimi?
— Nie. Nie zdawałem sobie sprawy ze swojego postępowania.
Ksiądz Łosoś zdawał sobie sprawę z tego, że jest kapłanem katolickim, ale nie zdawał sobie sprawy z wagi życia ludzkiego, które przecież dla każdego kapłana powinno być drogie. Ksiądz Łosoś — to cynik bez czci i wiary.
Ksiądz Łosoś, nie tylko za pośrednictwem Treczyńskiego starał się przekazać „Muratowi" sprawę zabójstwa nauczyciela Praszczyka. Użył on do tego celu jeszcze jednego swojego parafianina, niejakiego Kolanko — chyba tylko po to, by do „Murata" za wszelką cenę i wszystkimi możliwymi drogami dotarł „rozkaz" księży, dotyczący zamordowania niewinnego człowieka, szczerego demokraty, krzewiącego, oświatę na ciemnej wsi.
— Dlaczego oskarżony nie odrzucił propozycji księdza Ortotowskiego?
— Nie przyszło mi to na myśl...
— Czy ludzkie i kapłańskie sumienie oskarżonego nie drgnęło, czy ta „prośba" księdza Ortotowskiego nie wstrząsnęła oskarżonym?
— Tak...
— Jak się ten wstrząs objawił?
— Po morderstwie — odpowiada z niesłychanym cynizmem ksiądz Łosoś.
— Kto ponosi odpowiedzialność za śmierć Praszczyka?
— Wszyscy: Ortotowski, ja i wykonawcy — przyznaje oskarżony i dodaje: „Nie byłem spokojny w swoim sumieniu, ale przecież, wypełniłem prośbę Ortotowskiego". Nie zdaje sobie jeszcze dzisiaj ksiądz Łosoś sprawy z faktu, że spełnienie takiej prośby równało się zbrodni.
Ksiądz Łosoś w czasie okupacji przebywał w obozie w Dachau, gdzie stosowano wobec niego kary chłosty i rozmaite inne kary. Tym nie mniej nie było różnicy w postępowaniu księdza i Niemców wobec ludzi — moralność tego księdza niczym nie rożni się od moralności faszystowskich zwyrodnialców.
Następny z kolei składa zeznania szef dywersyjnej bandy — Jan Małolepszy — "Murat". Plącze się w zeznaniach, chwilami zaprzecza, ustępuje jednak, gdy Sąd okazuje mu dowody jego winy: meldunki, rozkazy.
— Dlaczego oskarżony nie ujawnił się?
— Siedziałem w lesie przez pięć lat. Nie wiedziałem nawet dobrze, co to jest amnestia. Szukałem wyjaśnień u księdza Farysia. Ale ten tylko wzruszał ramionami i milczał.
— Jak doszło do zamordowania nauczyciela Praszczyka?
— Przyszedł Terczyński i powiedział, że ksiądz mówił, że „to nic nie warte, że trzeba to wyrżnąć i w łeb wypalić". I, że „ta kobieta, to jeszcze gorsza". Praszczyka zabił „Marianek" z mojej bandy.
Z dalszych zeznań „Murata" wynika, że rozpowszechniał on ulotki o treści antypaństwowej, że nakładał na ludność kontrybucje.
— A jakie usługi spełniał ksiądz Faryś?
— Dawał nam gazety i wiadomości radiowe. Utrzymywał nas ciągle w przekonaniu, "żeby wytrwać", że „będzie wojna na jesieni 1948 roku, a wtedy wypłyniemy...". Poza tym tłumaczył się, że nie może udzielić nam pomocy finansowej, bo proboszcz „trzyma rękę na pieniądzach".
Sąd zarządził konfrontację księdza Farysia i oskarżonego „Murata". „Murat" bowiem twierdzi, że to ksiądz powstrzymywał go od ujawnienia się, a ksiądz, — że „Murat" sam stanowczo sprzeciwiał się ujawnieniu.
Teraz w obronie własnego życia, chcąc uniknąć kary — ksiądz i bandyta nie mogą dojść do porozumienia, które tak łatwo przecież przychodziło im w okresie dywersyjnej i wywrotowej współpracy.
Kilkudziesięciu świadków zeznawało w sprawia Murata i reakcyjnych księży, zeznawały wdowy, matki, które straciły synów, zeznawali też sprowadzeni z więzienia członkowie dywersyjnej bandy — już osądzeni.
I inni — niedawno ujęci przez władze bezpieczeństwa. Zeznania ich wyszły poza ramy aktu oskarżenia, rzuciły jaskrawe światło na prawdziwe tło, system działania i bezsprzeczną winę oskarżonych.
Pierwszy zeznaje Karol Pietrus, doprowadzony z więzienia, któremu w marcu ubiegłego roku w bunkrze Murat wydał polecenie strzelania do funkcjonariuszy Urzędu Bezpiczeństwna Milicji i ORMO, świadek sam brał udział w 12 napadach z rozkazu Murata. „Marianek mówił mi również o tym, że Murat kazał zabić nauczyciela Praszczyka."
— Czy mówili wam, jaki jest cel istnienia bandy?
— Tak — obalenie ustroju demokratycznego.
Drugi z kolei zeznaje również doprowadzony z więzienia szef sztabu Murata — Jan Krzywański. Była to niespodzianka dla Murata, który nie wiedział o ujęciu jednego z ważniejszych członków swojej bandy.
— Skąd wasza banda czerpała pieniądze? Z rabunków majątków państwowych i spółdzielni.
Osobną grupę świadków stanowią rodziny ofiar dywersyjnej grupy.
Pierwsza zeznaje żona zamordowanego nauczyciela Praszczyka — Krystyna, która cudem uniknęła śmierci, bo jak stwierdził jeden ze świadków, Murat powiedział, że „tylko mężczyzn można zabijać, a niewiasty nie".
— Wieczorem 21 sierpnia po skończeniu lekcji mąż mój wyszedł przed dom. Po chwili rozległy się strzały. Kiedy wybiegłam z domu, mąż mój już leżał we krwi. Jeszcze żył, ale był już nieprzytomny.
Następnego dnia, po śmierci męża ksiądz Ortotowski odprawił mszę żałobną i użalał się, że mąż mój niewinnie zginął. Proponował, bym została gospodynią.
Helena Pietrzak — to żona zamordowanego funkcjonariusza ORMO w Świerczowie.
Edmund Barsiński był świadkiem powieszenia jednego z funkcjonariuszy ORMO i zabicia dwóch innych w dnia 6 września ubiegłego roku w gminie Kluki.
Długa jest lista ofiar Murata. Czerwoną nicią przewijają się poprzez nią nazwiska działa czy demokratycznych, członków Stronnictwa Ludowego, byłej Polskiej Partii Robotniczej, funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa, Milicji, i ORMO oraz tych, którzy niezorganizowani w żadnej partii budowali wraz z całym społeczeństwem spokojną przyszłość dla siebie i swoich dzieci.
Przewód sądowy został zamknięty. W dniu dzisiejszym przemawiać będą prokurator i obrona.
„Głos Ameryki", bandyta Murat i jego wspólnicy
Oskarżony ksiądz Łosoś od czasu odzyskania niepodległości
do chwili aresztowania nastawiał aparat radiowy, aby pilnie słuchać tego, co mówi „Głos Ameryki" i BBC. Ksiądz Łosoś skrzętnie notował każde słowo i przekazywał informacje bandzie Murata. Między tym, co mówi „Głos Ameryki" i BBC, a bandytą Małolepszym istniała ścisła więź.
Wystarczy posłuchać przebiegu rozprawy — choćby tylko przez godzinę — aby przekonać się o istnieniu tej więzi. Mocodawcy "Głosu Ameryki"wygłaszają bajdy o rzekomym braku wolności w krajach za rzekomą „żelazną kurtyną" i wychwalają rzekome wolności amerykańskie, na co dzień zaś zajmują się rabunkiem i grabieżą słabszych narodów i swojego własnego ludu i przygotowują nową wojnę. Murat też usiłował przedstawiać się publiczności, jako rzecznik takiej w amerykański sposób rozumianej „wolnej" Polski, w której z wolności wyzysku mas ludowych korzystać będą obszarnicy i kapitaliści. Obiecywał nawet uczestnikom swojej bandy, że po obaleniu władzy ludowej nikt z nich już nie będzie potrzebował jąć się pracy, bo na nich pracować będą robotnicy i chłopi — chamy. Im pozostanie tylko pilnować z knutem w ręku swoich niewolników. Na codzień bandyta Murat, podobnie jak mocodawcy „Głosu Ameryki" — morduje, grabi, rabuje i myśli jedynie o pieniądzach, o dostatnim życiu. Interesuje się każdym groszem, zrabowanym przez swoich podwładnych, aby urwać sobie lwią dolę po to, żeby ten grosz ciułać, żeby powiększać swoje prywatne zasoby, żeby używać. Podkomendni jego skarżą się — „to co sam zrabował, kładł do swojej kieszeni. Z tego, co się nam udało, trzeba było największa dolę oddać Muratowi, nam zostawały nędzne grosze". Źle było z tym, co się przed Muratem nie wyliczył ze swych łupów".
Czyż to nie przypomina Wam, Czytelnicy, stosunków, łączących amerykańskiego komisarza dla spraw planu Marshalla z premierami i ministrami zmarshallizowanych krajów Europy: premierem Oneuille'm we Francji, Spaakiem z Belgii, Attlee i Bevinem w Anglii? Pokrewieństwo dusz jest pełne, to nie ulega wątpliwości. Różnica jest tylko ilościowa: w ilościach dzielonego łupu.
Ksiądz Łosoś skrzętnie notował każde słowo, podawane przez „Głos Ameryki“ i BBC i niósł je członkom bandy Murata. Ksiądz Łosoś nie brał z sobą — idąc do bandytów — ewangelii, i nie szedł do nich ze słowem miłości bliźniego, ze słowem pojednania. Kiedy jeden z bandytów zwrócil się do niego w okresie amnestii z pytaniem, czy należy się ujawnić — ksiądz Łosoś powiedział: "Bezwzględnie nie. Nie trzeba się ujawniać!"
Co oznaczało to zlecenie? Było to zlecenie, że trzeba dalej mordować, grabić, niszczyć mienie prywatne i społeczne, bo tak każe BBC i "Głos Ameryki".
Oskarżeni księża: Łosoś, Ortotowski i Faryś nie znaleźli się na ławie oskarżonych dlatego, że są księżami. W Polsce Ludowej istnieje pełna wolność religijna, wolność posunięta dalej, niż to w jakimkolwiek kraju. Znaleźli się na ławie oskarżonych dlatego, że jako obywatele Państwa wkroczyli na drogę zbrodni i występku. Dlaczego jednak ludzie predestynowani z racji swych funkcji do głoszenia miłości chrześcijańskiej, stali się wspólnikami bandytów i rzezimieszków, współuczestnikami mordów? Na to pytanie niewątpliwie łatwiej było by znaleźć odpowiedź dostojnikom kościoła, hierarchom Watykanu. Lecz oni milczą wobec licznych aktów występków i zbrodni, popełnianych przez szereg księży. Czy ich podwładni nie mogli i nie mogą tego milczenia rozumieć, jako cichej zgody, jako zachęty? Tacito consensu — milczącą zgodę?
Czyż to nie ich milczenie ukształtowało mentalność i postawę księży Łososia, Ortotowskiego i Farysia, którzy dziś siedzą na jednej ławie ze zwykłym bandytą?
Oto, co mówi sam Murat: „Ani ci trzej księża, siedzący tu razem ze mną na ławie oskarżonych, ani inni księża w okolicy, gdzie przejawialiśmy naszą działalność, nie mówili na ambonach o potrzebie skorzystania z amnestii, zaprzestania walki. Przeciwnie — odprawiali na naszą intencję nabożeństwa. Dokładnie pamiętam jedno takie nabożeństwo żałobne za duszę "Lisa-Kuli" —pospolitego bandyty i złodzieja. W kościele — opowiada Murat — rozegrała się wówczas tragiczna scena. Wdowa po jednej z ofiar „Lisa-Kuli", po zamordowaniu przez niego mieszkańca wsi parafialnej, nie chciała dopuścić do nabożeństwa. które było profanacją, naigrywaniem się z jej osobistej tragedii".
Murat mówił dalej: "Ci trzej księża nazywają mnie teraz bandytą. A jak to było — pytam — przed aresztowaniem mnie — jeszcze w latach 1947 i 1948? Przecież wówczas mówiło się do mnie: „panie komendancie" i poczytywano sobie za zaszczyt pić ze mną wódkę, a przy wódce wskazywać kogo mamy sprzątnąć."
Widzimy więc, że w metodach, w stylu i w celu istnieje ścisła więź między „Głosem Ameryki" i jego mocodawcami, pośrednikami w osobach księży Łososia, Ortotowskiego i Farysia, a bandytą Muratem.
A pytania, jakie społeczeństwo polskie stawia hierarchom kościoła — wciąż pozostają bez odpowiedzi.
*Kraszkowice (miejsce urodzenia Murata)[przypis autora bloga]
Jak sam to nazywa — księdza Ortotowskiego, który domagał się zabójstwa nauczyciela Praszczyka i jego żony.
— Od kiedy oskarżony nawiązał kontakt z bandytą "Muratem"? — pyta przewodniczący Sądu.
— W roku 1948 przychodził ktoś od "Murata" po gazety. Dawałem tygodnik "Niedziela", a ponadto wiadomości radiowe. Później zorientowałem się, że łącznikiem „Murata" jest Treczyński i wtedy wiedziałem już dla kogo wiadomości i pisma katolickie przekazuję.
— Czy oskarżony znał Praszczyka i jego żonę?
— Osobiście, nie.
— Czy duchowieństwo popierało organizację "Służba Polsce", której hufiec stworzył nauczyciel Praszczyk?
Na to pytanie ksiądz Łosoś odpowiada twierdząco. Zapomniał widać, że właśnie za udział w organizowniu hufca „Służby Polsce" pomógł zgładzić obcego dla niego Praszczyka, domagając się jednocześnie zgładzenia jego żony.
— Kiedy i jak przedstawił oskarżonemu ksiądz Ortotowski sprawę nauczyciela Praszczyka?
— Latem 1948 roku ksiądz Ortotowski zwrócił się do mnie, wiedząc, że mam kontakt z bandą „Murata" z żalami na nauczyciela, prosząc jednocześnie bym przyczynił się do zgładzenia nauczyciela i jego żony „Życzenie" to przekazałem łącznikowi „Murata" Treczyńskiemu, kiedy zgłosił się do mnie po odbiór tygodnika katolickiego „Niedziela".
— Czy oskarżony nie usiłował umitygować Ortotowskiego, który jest młodszy wiekiem, doświadczeniem i święceniami kapłańskimi?
— Nie. Nie zdawałem sobie sprawy ze swojego postępowania.
Ksiądz Łosoś zdawał sobie sprawę z tego, że jest kapłanem katolickim, ale nie zdawał sobie sprawy z wagi życia ludzkiego, które przecież dla każdego kapłana powinno być drogie. Ksiądz Łosoś — to cynik bez czci i wiary.
Ksiądz Łosoś, nie tylko za pośrednictwem Treczyńskiego starał się przekazać „Muratowi" sprawę zabójstwa nauczyciela Praszczyka. Użył on do tego celu jeszcze jednego swojego parafianina, niejakiego Kolanko — chyba tylko po to, by do „Murata" za wszelką cenę i wszystkimi możliwymi drogami dotarł „rozkaz" księży, dotyczący zamordowania niewinnego człowieka, szczerego demokraty, krzewiącego, oświatę na ciemnej wsi.
— Dlaczego oskarżony nie odrzucił propozycji księdza Ortotowskiego?
— Nie przyszło mi to na myśl...
— Czy ludzkie i kapłańskie sumienie oskarżonego nie drgnęło, czy ta „prośba" księdza Ortotowskiego nie wstrząsnęła oskarżonym?
— Tak...
— Jak się ten wstrząs objawił?
— Po morderstwie — odpowiada z niesłychanym cynizmem ksiądz Łosoś.
— Kto ponosi odpowiedzialność za śmierć Praszczyka?
— Wszyscy: Ortotowski, ja i wykonawcy — przyznaje oskarżony i dodaje: „Nie byłem spokojny w swoim sumieniu, ale przecież, wypełniłem prośbę Ortotowskiego". Nie zdaje sobie jeszcze dzisiaj ksiądz Łosoś sprawy z faktu, że spełnienie takiej prośby równało się zbrodni.
Ksiądz Łosoś w czasie okupacji przebywał w obozie w Dachau, gdzie stosowano wobec niego kary chłosty i rozmaite inne kary. Tym nie mniej nie było różnicy w postępowaniu księdza i Niemców wobec ludzi — moralność tego księdza niczym nie rożni się od moralności faszystowskich zwyrodnialców.
Następny z kolei składa zeznania szef dywersyjnej bandy — Jan Małolepszy — "Murat". Plącze się w zeznaniach, chwilami zaprzecza, ustępuje jednak, gdy Sąd okazuje mu dowody jego winy: meldunki, rozkazy.
— Dlaczego oskarżony nie ujawnił się?
— Siedziałem w lesie przez pięć lat. Nie wiedziałem nawet dobrze, co to jest amnestia. Szukałem wyjaśnień u księdza Farysia. Ale ten tylko wzruszał ramionami i milczał.
— Jak doszło do zamordowania nauczyciela Praszczyka?
— Przyszedł Terczyński i powiedział, że ksiądz mówił, że „to nic nie warte, że trzeba to wyrżnąć i w łeb wypalić". I, że „ta kobieta, to jeszcze gorsza". Praszczyka zabił „Marianek" z mojej bandy.
Z dalszych zeznań „Murata" wynika, że rozpowszechniał on ulotki o treści antypaństwowej, że nakładał na ludność kontrybucje.
— A jakie usługi spełniał ksiądz Faryś?
— Dawał nam gazety i wiadomości radiowe. Utrzymywał nas ciągle w przekonaniu, "żeby wytrwać", że „będzie wojna na jesieni 1948 roku, a wtedy wypłyniemy...". Poza tym tłumaczył się, że nie może udzielić nam pomocy finansowej, bo proboszcz „trzyma rękę na pieniądzach".
Sąd zarządził konfrontację księdza Farysia i oskarżonego „Murata". „Murat" bowiem twierdzi, że to ksiądz powstrzymywał go od ujawnienia się, a ksiądz, — że „Murat" sam stanowczo sprzeciwiał się ujawnieniu.
Teraz w obronie własnego życia, chcąc uniknąć kary — ksiądz i bandyta nie mogą dojść do porozumienia, które tak łatwo przecież przychodziło im w okresie dywersyjnej i wywrotowej współpracy.
Kilkudziesięciu świadków zeznawało w sprawia Murata i reakcyjnych księży, zeznawały wdowy, matki, które straciły synów, zeznawali też sprowadzeni z więzienia członkowie dywersyjnej bandy — już osądzeni.
I inni — niedawno ujęci przez władze bezpieczeństwa. Zeznania ich wyszły poza ramy aktu oskarżenia, rzuciły jaskrawe światło na prawdziwe tło, system działania i bezsprzeczną winę oskarżonych.
Pierwszy zeznaje Karol Pietrus, doprowadzony z więzienia, któremu w marcu ubiegłego roku w bunkrze Murat wydał polecenie strzelania do funkcjonariuszy Urzędu Bezpiczeństwna Milicji i ORMO, świadek sam brał udział w 12 napadach z rozkazu Murata. „Marianek mówił mi również o tym, że Murat kazał zabić nauczyciela Praszczyka."
— Czy mówili wam, jaki jest cel istnienia bandy?
— Tak — obalenie ustroju demokratycznego.
Drugi z kolei zeznaje również doprowadzony z więzienia szef sztabu Murata — Jan Krzywański. Była to niespodzianka dla Murata, który nie wiedział o ujęciu jednego z ważniejszych członków swojej bandy.
— Skąd wasza banda czerpała pieniądze? Z rabunków majątków państwowych i spółdzielni.
Osobną grupę świadków stanowią rodziny ofiar dywersyjnej grupy.
Pierwsza zeznaje żona zamordowanego nauczyciela Praszczyka — Krystyna, która cudem uniknęła śmierci, bo jak stwierdził jeden ze świadków, Murat powiedział, że „tylko mężczyzn można zabijać, a niewiasty nie".
— Wieczorem 21 sierpnia po skończeniu lekcji mąż mój wyszedł przed dom. Po chwili rozległy się strzały. Kiedy wybiegłam z domu, mąż mój już leżał we krwi. Jeszcze żył, ale był już nieprzytomny.
Następnego dnia, po śmierci męża ksiądz Ortotowski odprawił mszę żałobną i użalał się, że mąż mój niewinnie zginął. Proponował, bym została gospodynią.
Helena Pietrzak — to żona zamordowanego funkcjonariusza ORMO w Świerczowie.
Edmund Barsiński był świadkiem powieszenia jednego z funkcjonariuszy ORMO i zabicia dwóch innych w dnia 6 września ubiegłego roku w gminie Kluki.
Długa jest lista ofiar Murata. Czerwoną nicią przewijają się poprzez nią nazwiska działa czy demokratycznych, członków Stronnictwa Ludowego, byłej Polskiej Partii Robotniczej, funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa, Milicji, i ORMO oraz tych, którzy niezorganizowani w żadnej partii budowali wraz z całym społeczeństwem spokojną przyszłość dla siebie i swoich dzieci.
Przewód sądowy został zamknięty. W dniu dzisiejszym przemawiać będą prokurator i obrona.
„Głos Ameryki", bandyta Murat i jego wspólnicy
Oskarżony ksiądz Łosoś od czasu odzyskania niepodległości
do chwili aresztowania nastawiał aparat radiowy, aby pilnie słuchać tego, co mówi „Głos Ameryki" i BBC. Ksiądz Łosoś skrzętnie notował każde słowo i przekazywał informacje bandzie Murata. Między tym, co mówi „Głos Ameryki" i BBC, a bandytą Małolepszym istniała ścisła więź.
Wystarczy posłuchać przebiegu rozprawy — choćby tylko przez godzinę — aby przekonać się o istnieniu tej więzi. Mocodawcy "Głosu Ameryki"wygłaszają bajdy o rzekomym braku wolności w krajach za rzekomą „żelazną kurtyną" i wychwalają rzekome wolności amerykańskie, na co dzień zaś zajmują się rabunkiem i grabieżą słabszych narodów i swojego własnego ludu i przygotowują nową wojnę. Murat też usiłował przedstawiać się publiczności, jako rzecznik takiej w amerykański sposób rozumianej „wolnej" Polski, w której z wolności wyzysku mas ludowych korzystać będą obszarnicy i kapitaliści. Obiecywał nawet uczestnikom swojej bandy, że po obaleniu władzy ludowej nikt z nich już nie będzie potrzebował jąć się pracy, bo na nich pracować będą robotnicy i chłopi — chamy. Im pozostanie tylko pilnować z knutem w ręku swoich niewolników. Na codzień bandyta Murat, podobnie jak mocodawcy „Głosu Ameryki" — morduje, grabi, rabuje i myśli jedynie o pieniądzach, o dostatnim życiu. Interesuje się każdym groszem, zrabowanym przez swoich podwładnych, aby urwać sobie lwią dolę po to, żeby ten grosz ciułać, żeby powiększać swoje prywatne zasoby, żeby używać. Podkomendni jego skarżą się — „to co sam zrabował, kładł do swojej kieszeni. Z tego, co się nam udało, trzeba było największa dolę oddać Muratowi, nam zostawały nędzne grosze". Źle było z tym, co się przed Muratem nie wyliczył ze swych łupów".
Czyż to nie przypomina Wam, Czytelnicy, stosunków, łączących amerykańskiego komisarza dla spraw planu Marshalla z premierami i ministrami zmarshallizowanych krajów Europy: premierem Oneuille'm we Francji, Spaakiem z Belgii, Attlee i Bevinem w Anglii? Pokrewieństwo dusz jest pełne, to nie ulega wątpliwości. Różnica jest tylko ilościowa: w ilościach dzielonego łupu.
Ksiądz Łosoś skrzętnie notował każde słowo, podawane przez „Głos Ameryki“ i BBC i niósł je członkom bandy Murata. Ksiądz Łosoś nie brał z sobą — idąc do bandytów — ewangelii, i nie szedł do nich ze słowem miłości bliźniego, ze słowem pojednania. Kiedy jeden z bandytów zwrócil się do niego w okresie amnestii z pytaniem, czy należy się ujawnić — ksiądz Łosoś powiedział: "Bezwzględnie nie. Nie trzeba się ujawniać!"
Co oznaczało to zlecenie? Było to zlecenie, że trzeba dalej mordować, grabić, niszczyć mienie prywatne i społeczne, bo tak każe BBC i "Głos Ameryki".
Oskarżeni księża: Łosoś, Ortotowski i Faryś nie znaleźli się na ławie oskarżonych dlatego, że są księżami. W Polsce Ludowej istnieje pełna wolność religijna, wolność posunięta dalej, niż to w jakimkolwiek kraju. Znaleźli się na ławie oskarżonych dlatego, że jako obywatele Państwa wkroczyli na drogę zbrodni i występku. Dlaczego jednak ludzie predestynowani z racji swych funkcji do głoszenia miłości chrześcijańskiej, stali się wspólnikami bandytów i rzezimieszków, współuczestnikami mordów? Na to pytanie niewątpliwie łatwiej było by znaleźć odpowiedź dostojnikom kościoła, hierarchom Watykanu. Lecz oni milczą wobec licznych aktów występków i zbrodni, popełnianych przez szereg księży. Czy ich podwładni nie mogli i nie mogą tego milczenia rozumieć, jako cichej zgody, jako zachęty? Tacito consensu — milczącą zgodę?
Czyż to nie ich milczenie ukształtowało mentalność i postawę księży Łososia, Ortotowskiego i Farysia, którzy dziś siedzą na jednej ławie ze zwykłym bandytą?
Oto, co mówi sam Murat: „Ani ci trzej księża, siedzący tu razem ze mną na ławie oskarżonych, ani inni księża w okolicy, gdzie przejawialiśmy naszą działalność, nie mówili na ambonach o potrzebie skorzystania z amnestii, zaprzestania walki. Przeciwnie — odprawiali na naszą intencję nabożeństwa. Dokładnie pamiętam jedno takie nabożeństwo żałobne za duszę "Lisa-Kuli" —pospolitego bandyty i złodzieja. W kościele — opowiada Murat — rozegrała się wówczas tragiczna scena. Wdowa po jednej z ofiar „Lisa-Kuli", po zamordowaniu przez niego mieszkańca wsi parafialnej, nie chciała dopuścić do nabożeństwa. które było profanacją, naigrywaniem się z jej osobistej tragedii".
Murat mówił dalej: "Ci trzej księża nazywają mnie teraz bandytą. A jak to było — pytam — przed aresztowaniem mnie — jeszcze w latach 1947 i 1948? Przecież wówczas mówiło się do mnie: „panie komendancie" i poczytywano sobie za zaszczyt pić ze mną wódkę, a przy wódce wskazywać kogo mamy sprzątnąć."
Widzimy więc, że w metodach, w stylu i w celu istnieje ścisła więź między „Głosem Ameryki" i jego mocodawcami, pośrednikami w osobach księży Łososia, Ortotowskiego i Farysia, a bandytą Muratem.
A pytania, jakie społeczeństwo polskie stawia hierarchom kościoła — wciąż pozostają bez odpowiedzi.
*Kraszkowice (miejsce urodzenia Murata)[przypis autora bloga]
Głos Chłopski 1949 nr 62
Dziś zapadnie wyrok na Murata* i wspólników
Ci, którzy nie mieli litości dla mordowanych ofiar — biją się w piersi i proszą o łaskę
W dniu wczorajszym w dalszym ciągu procesu Murata i jego popleczników w sutannach — trzech reakcyjnych księży — wygłosił mowę oskarżycielską prokurator mjr Sikorski, naświetlając stan faktyczny sprawy zgodnie z wynikami śledztwa i przewodem sądowym.
— Oskarżeni — zaczął przemówienie prokurator — stoją pod zarzutem popełnienia przestępstw szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy Państwa Polskiego — morderstwa, rabunki znaczą drogę Murata, drogę reakcyjnych księży znaczy podżeganie do przestępstw, umacnianie w bandycie Muracie przekonania, że postępował dobrze.
Prokurator powołał się następnie na dowody rzeczowe, dołączone do akt sprawy, na „meldunki", na „kwity", jakie wydawał Murat i jego podwładni w miejscach rabunków, na "rozkazy", przejęte przez władze bezpieczeństwa.
Następnie prokurator omówił winy trzech księży, znajdujących się na ławie oskarżonych.
— Ksiądz Łosoś dawał Muratowi „pożywkę duchową" w postaci odpowiednio skomentowanych wiadomości radiowych z BBC. Najdobitniejszym dowodem złej woli księdza Łososia jest jego udział w zabójstwie nauczyciela Praszczyka. — Ksiądz Ortotowski zaś w błędnym przekonaniu, że organizacja młodzieżowa „Służba Polsce" zagraża jego „rządowi dusz" nad młodzieżą, pozbywa się niewygodnego dla siebie nauczyciela Praszczyka za pośrednictwem księdza Łososia i bandy Murata.
— Nieco mniej winny. — mówił w dalszym ciągu prokurator — ale tylko pozornie wydaje się ksiądz Faryś. Jednakże i on udzielał bandzie dywersyjnej moralnego poparcia błogosławiąc jej członków. Nie starał się wcale nakłonić Murata by rzucił drogę mordów i grabieży. Nie zrobił nic, by zapewnić spokój swoim parafianom, oddając niebezpiecznego bandytę w ręce władz.
— Ponieważ wina oskarżonych została w całości udowodniona i kwalifikacja prawna przestępstw pokrywa się całkowicie z aktem oskarżenia, popieram oskarżenie w całej rozciągłości — zakończył swoje przemówienie prokurator mjr Sikorski.
Drugi oskarżyciel — prokurator mjr Ligęza — omówił szczegółowo polityczne tło przestępczej działalności oskarżonych, tło, na którym skrzyżowała się działalność zbira Murata i trzech kapłanów. — Coście zrobili z hasłem „nie zabijaj", wy trzej księża na ławie oskarżonych?!
— Z chwilą odzyskania niepodległości walka klasowa w Polsce wkroczyła na nowe tory. Odcięliśmy burżuazji drogę do władzy, przyczaiła się więc ona w niektórych urzędach, biurach, parafiach. Nasi sanacyjni dygnitarze nie zrezygnowali, mieli bowiem możnych protektorów w międzynarodowym kapitale. Ci wywłaszczeni magnaci mieli dość środków, by do „mokrej roboty", do rabunków, morderstw, wynajmować zbirów, właśnie takich, jak Murat. Zbrodnicza ręka Murata skierowana została bezpośrednio przeciw obrońcom interesów mas ludowych. Jego bogate archiwum zawierało dziesiątki legitymacji partyjnych, legitymacji żołnierskich, za które zapłacono wysoką cenę krwi i młodego życia. Dokładnie były wykonywane rozkazy Murata: mnóstwo osób zostało bestialsko pobitych i zamordowanych.
— Panowie z Londynu zdawali sobie sprawę, że Państwo nasze buduje się między innymi w oparciu o drobne i średnie chłopstwo, więc inspirowali niszczenie organizacji, które przyczyniają się do wzrostu dobrobytu wsi. Murat dobrze rozumiał interesy swoich mocodawców — rabunki dokonane na spółdzielniach wiejskich i majątkach państwowych są tego dowodem. Powiązany jest on z interesami sklepikarzy, bogatego chłopstwa i reakcyjną częścią kleru. Bogacze wiejscy wiedzą, że władza ludowa położy kres ich spekulowaniu na nędzy drobnego chłopa, to samo wie lichwiarz — sklepikarz wiejski. Oni więc udzielali Muratowi informacji, byli w jego wywiadzie, popierali go finansowo, a księża w jednym szeregu z nimi dostarczali gazet i wiadomości z anglosaskich ośrodków dyspozycyjnych.
— Bigotki i kumoszki powiedzą może, że walczymy z religią. Chcę więc z tego miejsca powiedzieć: Nie, z religią nie walczymy, cała nasza polityka jest tego dowodem. Kongres Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej wyraźnie te sprawy określił: nie walczymy z religią- dajemy pełną swobodę wyznań religijnych, gwarantujemy prawną ochronę obrządków i nie wtrącamy się w sprawy Kościoła. Nie pozwolimy jednak, by reakcyjna część kleru podważała podstawy Państwa Ludowego.
— Kiedy ORMO-wiec walczy z niedobitkami band, kiedy najlepsi synowie kraju padają, oddają życie dla zabezpieczenia życia i mienia innych, ksiądz Faryś dyskutuje z bandytą i udziela mu moralnego poparcia, profanuje krzyż, który mu daje do pocałowania. Nie zdobywa się na jedno słowo potępienia.
Polska podnosi się z ruin i zgliszcz. Młodzież zrzeszona w Służbie Polsce odbudowuje wsie i miasta. Nie widzi tego ksiądz Ortotowski, nie widzi tego ksiądz Łosoś.
Działalność oskarżonych jest przejawem walki klasowej bogaczy i reakcji przeciw Polsce maszerującej do Socjalizmu. Nie zatrzyma nas jednak żaden Murat, Faryś, Łosoś czy Ortotowski — nie dlatego, że są to ludzie mali, ale dlatego, że nasza idea jest słuszna i sprawiedliwa, że opiera się na naukowych prawach rozwoju społecznego, że odpowiada masom pracującym. Nie będziemy też pobłażać podobnym próbom, z góry zresztą skazanym na klęskę. Będziemy pobłażliwi dla tych, co sami do nas przyjdą, nie czekając na amnestię, ale nigdy dla tych, co z bunkru z nami walczą.
— Domagam się kary współmiernej do win. Nie tylko, jako człowiek, nie tylko w imieniu munduru, który mam zaszczyt nosić, nie tylko w imieniu urzędu, jaki sprawuję, nie tylko w imieniu mas pracujących — ale w imieniu morza przelanej krwi i łez —— żądam:
dla oskarżonego Murata — kary śmierci,
dla oskarżonego Łososia — kary śmierci, dla oskarżonego Ortotowskiego — kary śmierci,
dla oskarżonego Farysia — kary 12 lat więzienia".
Po przemówieniu prokuratora mjr. Ligęzy Sąd zarządził przerwę. Natychmiast, po opuszczeniu przez Sąd sali publiczność licznie zgromadzona długotrwałymi oklaskami wyraziła całkowitą solidarność z mową oskarżycielską prokuratora.
• • •
Wobec ogromu win ciążących na oskarżonych obrońcy mieli niesłychanie trudne zadanie do spełnienia. Słusznie podkreślił obrońca Murata z urzędu, że działał on „w czadzie lamp parafialnych na naszej wsi", w czadzie zatruwającym dusze ludzkie. Obrońcy proszą o łagodny wyrok dla zbrodniarzy.
• • •
— Wysoki Sądzie — powiedział w ostatnim słowie bandyta Murat — błagam o wybaczenie mi moich błędów. Rozlałem krew bratnią i czuję się teraz, Kainem. Dopiero teraz bowiem zrozumiałem, że błądziłem. Apeluję do tych, którzy jeszcze teraz błąkają się po wsi polskiej, aby wyszli z podziemia, stanęli w jednym szeregu z tymi, którzy budują jasną przyszłość naszego kraju. Ci, co nie uznają mojego głosu, niech wiedzą, że niegodni są nazwać się Polakami. Dziś, gdy władza przeszła w ręce ludu tacy, jak ja, powinni stanąć razem z tą władzą, by nikt jej nie wydarł z rąk ludu. Na moją drogę pchnęły mnie złe podszepty. Nieświadomy byłem tego, że źle czynię. Nie spotkałem jednak człowieka, któryby mi powiedział: „Złą drogę obrałeś, zawróć!" — Padam do stóp Majestatu Rzeczypospolitej! Błagam i proszę o łaskę! Błagam i proszę o przebaczenie!"
— Zdaję sobie sprawę — powiedział, ksiądz Łosoś, że na moim sumieniu, jest śmierć człowieka, który pracował dla dobra ojczyzny, żałuję bardzo mocno żałuję. Proszę o darowanie mi życia".
— Z żalem i skruchą — mówił ksiądz Ortotowski — wyznaję dzisiaj swoją winę. Żałuję szczerze i serdecznie. Byłem młodym kapłanem, wyświęconym w czasie wojny w roku 1940, a starsi kapłani nie nawoływali bym pracował dla nowej Polski Ludowej. Pewne sfery uważały to za błąd. Jedynym moim zadaniem powinno było być nauczanie ludu, czym jest praca dla młodej demokratycznej Polski.
Apeluję do kapłanów — niech chwycą za dzwon, niech dzwonią na trwogę, aby to, co było w powiecie wieluńskim nie powtórzyło się nigdzie!"
Bałem się z ambony mówić o Muracie. — mówi ks. Faryś. — Chciałem go jednak nawrócić. — Dla mnie to był czlowiek który błądzi. Bałem się jednak o swoją osobę i to teraz rzuca cień na mnie. Nie miałem bowiem nic wspólnego z morderstwami Murata. jednak czuję się przestępcą wobec prawa, że nie oddałem Murata w ręce władz. Błagam i proszę o przebaczenie".
• • •
Wyrok będzie ogłoszony dzisiaj o godzinie 16-ej.
*Kraszkowice (miejsce urodzenia Murata)[przypis autora bloga]
Głos Chłopski 1949 nr 63
Czemu milczą?
Skończył się proces „Murata"*- i trzech księży — jego wspólników. Ale nie przestał istnieć problem, o którym mówili również księża oskarżeni w tym procesie, problem stosunku hierarchii kościelnej do Fertaków, Farysiów, Ortotowskich i Łososiów.
Ks. Ortotowski powiedział w pierwszym dniu procesu: „Fakt, że jestem dziś sądzony, jako morderca, wynika z tego, iż nikt z władz kościelnych nie wyjaśnił nam dotychczas, jaki ma być stosunek księdza do Rządu i ustroju Polski Ludowej.
przeciwnie — słyszeliśmy raczej słowa krytyki, nawet wrogości". W ostatnim dniu procesu tenże sam ksiądz Ortotowski powiedział: ,,Pragnę wyznać swą winę, za którą w części jednak ponoszą odpowiedzialność ci, którzy nie pozwolili mi pracować dla dobra ojczyzny, a nawet chociażby pozytywnie ustosunkować się do przemian dokonanych w Polsce...
Brałem przykład z nauk starszych hierarchią i doświadczeniem".
Zdruzgotany ciężarem swych zbrodni, oskarżony Ortotowski powiedział głośno to, o czym mówi się w Polsce nie od dziś. Wiadomo powszechnie, że hierarchia kościelna nigdy dotychczas nie potępiła księży, będących wspólnikami bandytów i ich inspiratorami i nadużywających swego stanowiska dla zbrodniczych celów.
Centralny organ PZPR — „Trybuna Ludu" pisze w związku z tym:
„Nie pierwszy to raz ujawniona została przestępcza działalność niektórych księży, nie słyszeliśmy jednak nigdy, aby z ust miarodajnych przedstawicieli hierarchii kościelnej w Polsce padło choć słowo potępienia pod ich adresem.
Nie słyszeliśmy, aby choć w jednym wypadku zdjęto święcenia kapłańskie z księdza, skazanego wyrokiem Sądu Rzeczypospolitej za współudział w morderstwach."
Wniosek z tych faktów narzuca się sam przez się:
„Trzeba powiedzieć wyraźnie.
Odpowiedzialność obciąża także tych, którzy, mając ku temu możliwości, nic nic zrobili, aby zbrodniom przeciwdziałać. Bo chyba zdają sobie sprawę dostojnicy Kościoła jaką wymowę ma to milczenie dla podległych im księży".
„Trybuna Ludu" konkluduje:
„Stawka na zaostrzenie stosunków między Kościołem a Państwem w krajach demokracji ludowej jest dziś podstawową częścią składową planów i knowań imperialistycznych, skierowanych przeciwko tym krajom. Wątpliwe jest jednak, aby leżało to w interesie Kościoła w Polsce.
Kierownicze czynniki hierarchii kościelnej w naszym kraju lepiej więc by zrobiły, gdyby przestały słuchać obcej inspiracji i zdobyły się na wyraźne potępienie działalności przestępczej, uprawianej przez księży w rodzaju księży Fertaka, Ortotowskiego, Łososia i im podobnych."
*Kraszkowice (miejsce urodzenia Murata)[przypis autora bloga]
Głos Chłopski 1949 nr 63
Wyrok w sprawie bandyty Murata* i jego wspólników
Murat, ks. Łosoś i ks. Ortotowski skazani na karę śmierci za walkę przeciw
Państwu Polskiemu i zabójstwa
W dniu wczorajszym punktualnie o godzinie 16-ej Wojskowy Sąd Rejonowy ogłosił wyrok w sprawie bandyty Jana Małolepszego - Murata i trzech reakcyjnych księży, jego inspiratorów i popleczników. Na sali sądowej w kuluarach sądowych i przed gmachem zgromadziły się tłumy publiczności.
Wśród ciszy, jaka zapanowała na sali, przewodniczący odczytał wyrok.
— Jan Małolepszy, pseudo Murat — za wszystkie swoje przestępstwa, udowodnione w czasie procesu został skazany łącznie na karę śmierci, utratę praw publicznych i honorowych na zawsze i konfiskatę całego mienia na rzecz Skarbu Państwa. Murat dążył do obalenia przemocą ustroju Państwa Polskiego, nakłonił podległe sobie dywersyjne bojówki do aktów terroru, do napadów i zabójstw 9-ciu członków ORMO, 12 funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej, 6-ciu funkcjonariuszy urzędu Bezpieczeństwa, 6-ciu członków byłej Polskiej Partii Robotniczej, 3-ch członków Stronnictwa Ludowego, 4 osób spośród urzędników i członków organizacji społecznych. Dalej Murat wydał rozkaz zamordowania 15-tu osób cywilnych niewygodnych dla jego dywersyjnej działalności. Bojówki jego dokonały 66 napadów rabunkowych na spółdzielnie, 9 napadów na posterunki ORMO i MO, 5 napadów na majątki i przedsiębiorstwa państwowe, 21 — na urzędy gminne.
— Ksiądz Marian Łosoś skazany został na karę śmierci za kontakty z bandytą Muratem, za to że przekazywał mu wiadomości różnego rodzaju oraz za to, że za pośrednictwem Teczyńskiego przekazał Muratowi "życzenie" księdza Ortotowskiego w sprawie zamordowania działacza oświatowego, komendanta hufca Służby Polsce w Konopnicy — Antoniego Praszczyka. W stosunku do księdza Łososia Sąd również zarządził utratę praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na zawsze oraz przepadek mieniu na rzecz Skarbu Państwa.
— Ksiądz Wacław Ortotowski został skazany na karę śmierci z pozbawieniem praw publicznych obywatelskich praw honorowych na zawsze za to, że wszedł w porozumienie z księdzem Łososiem, a za jego pośrednictwem z bandytą Muratem i doprowadził do zabójstwa nauczyciela Praszczyka.
— Ksiądz Stefan Faryś został skazany na 8 lat więzienia, utrątę praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na 5 lat i konfiskatę mienia na rzecz Skarbu Państwa.
W obszernym uzasadnieniu Sąd podkreślił wszystkie okoliczności, jakie wpłynęły na wymiar kary.
"Murat sam wydawał wszystkie rozkazy — brzmiało uzasadnienie — nadał sobie rangę kapitana, terrorem i strachem trzymał swoich „podkomendnych". Dowodem tego są znalezione w archiwum jego meldunki i rozkazy".
„Łańcuch związku przyczynowego między wydaniem polecenia przez księdza Ortotowskiego księdzu Łososiowi a wykonaniem go przez Murata jest zamknięty. W osobach księży znajdujących się na ławie oskarżonych osądzona została ta reakcyjna część kleru, która wbrew woli olbrzymiej większości wierzących i mimo ostrzeżeń przedstawicieli władz — stanęła po stronie reakcji i kapitalistów. Nadużyli oni instytucji kościoła i swego kapłaństwa, wydając polecenie zamordowania człowieka. Nie mają oni nic wspólnego z religią. Sprawa ta zdemaskowała reakcyjną, część kleru, która chciała nadużyć instytucji kościoła dla celów nie mających nic wspólnego z kościołem. Nadużyli oni swych szat duchownych i zaufania społeczeństwa z racji swego stanowiska, aby w toczącej się walce klasowej stanąć po stronie wyzyskiwaczy i ucisku".
Sąd przy wydawaniu wyroku nie wziął pod uwagę skruchy jaką wykazali oskarżeni w czasie procesu, wychodząc z założenia, że obecnie działali oni wyłącznie pod wpływem strachu przed karą.
Wyrok ten nie jest ostateczny. Przewodniczący wyjaśnił podsądnym, że zarówno prokurator, jak i skazani za pośrednictwem obrońców mają prawo w ciągu 7-iu dni od chwili ogłoszenia wyroku domagać się rewizji procesu przed Najwyższym Sądem Wojskowym. Mają również prawo ubiegać się o łaskę Prezydenta RP.
*Kraszkowice (miejsce urodzenia Murata)[przypis autora bloga]
Głos Chłopski 1949 nr 143
Regnów rzucił hasło!
Chłopi czynem manifestują swą wolę pokoju i pogłębienia sojuszu robotniczo-chłopskiego
Chłopi naszego województwa dla zadokumentowania swej wierności idei sojuszu robotniczo-chłopskiego postanowili uczcić pracą dzień święta Ludowego, dzień 5 czerwca.
Pierwszą w naszym województwie, a bodajże pierwszą, na terenie całego kraju, była w tej dziedzinie gromada Regnów w powiecie rawskim. Gospodarze z Regnowa wskazali drogę mało-i średniorolnym chłopom, jak należy uczcić święto Ludowe.
A od nich uczą się inni.(...)
REGNÓW NIE POZOSTAŁ ODOSOBNIONY
Nie przerwaną falą napływają zobowiązania ze wszystkich krańców naszego województwa. Każda gmina, każda gromada podejmuje inicjatywę Regnowa. (...)
W gminie Starzenice (powiat wieluński) chłopi podjęli się wyżwirowania 4 km dróg polnych, wybudowania 6 mostów, zaś we wsi Olewin w tejże gminie wyremontowano już świetlice i ufundowano dla niej 50-tomową bibliotekę.
Po...... zobowiązania podjęli mało- i średniorolni chłopi, partyjni i bezpartyjni, z gminy Skrzynno, Konopnica, Skomlin, Dzieczkowic, Praszki, Wydrzyna, Działoszyna i wielu, wielu innych.
Wykonanie tych zobowiązań przyniesie nam nowe drogi, mosty, zwiększenie produkcji, wzrost kulturę — przyniesie nowe dziesiątki i setki milionów złotych.
Ale nie na tym zamyka się znaczenie uchwał podjętych przez chłopów w związku ze świętem Ludowym. Najważniejszy jest fakt, że przez masowo i żywiołowo podjęte uchwały chłopi mało- i średniorolni dają jasną i niedwuznaczną odpowiedź, że są za jednością ruchu ludowego — przeciw niedobitkom reakcji, które jeszcze tu i ówdzie tkwią w ruchu ludowym, jako pozostałość niesławnej pamięci mikołajczykowskiej działalności. Przez podjęte zobowiązania chłopi wypowiadają się za pokojem, za sojuszem robotniczo-chłopskim, przeciw anglo-saskim podżegaczom wojennym, przeciw reakcyjnej części kleru, za nową, szczęśliwą, maszerującą do dobrobytu wsią polską.
Głos Chłopski 1949 nr 188
Nie ma już bogaczy w rusieckiej spółdzielni
Trzeba jeszcze usunąć kombinatorów, prowadzących skup świń
Jest już u nas po wyborach. Mieszkańcy gminy Rusiec są bardzo zadowoleni, bo wreszcie wyrzucono spekulantów i kombinatorów. Do zarządu Spółdzielni Gminnej „Samopomoc Chłopska" w Ochlach z siedzibą w Ruścu, weszli ludzie uczciwi, małorolni i średniorolni.
Trzeciego lipca zebrali się w Woli Wiązowej członkowie spółdzielni, którzy dokonali jednogłośnie wyboru nowego zarządu Prezesem wybrano Stefana Materkę, a do zarządu weszli Tadeusz Cieślak i Edmund Banasik. Do Komisji Rewizyjnej powołano między innymi Stefanię Piotrowską, członkinię ZMP. cieszącą się wielkim poważaniem wśród mieszkańców gminy. A więc pozbyliśmy się dawnych kumotrów i kombinatorów, którzy prowadzili spółdzielnię tylko do upadki. Teraz trzebaby jeszcze, aby nowy zarząd załatwił wreszcie sprawę klasyfikatorów, prowadzących dla spółdzielni skup trzody. Nie znam nazwisk klasyfikatorów. Zato przytoczę dwa przykłady, które świadczą o ich niesumiennym postępowaniu. Na spęd do Ruścca przywiózł tucznika ob. Michał Płóciennik ze wsi Kurówek Ochelski, świnię zważono, po czym oświadczono, że cena za nią wyniesie 18.500 zł. Ob. Płóciennik zastanawiał się, czy za tę cenę warto sprzedać świnię. Na to podszedł jakiś handlarz i odkupił od Płóciennika świnię za 19.000 zł. Ten sam spekulant z odkupioną od Płóciennika świnią zgłosił się do klasyfikatorów i sprzedał sztukę za 21.500 złotych. Podobnie było z ob. Starcem z Nowej Woli. Nie zgodził się on na cenę 178 zł za kilogram. Zawiózł świnię do Konopnicy na spęd i tam otrzymał po 194 złotych za kilogram żywca.
Te dwa przykłady niech będą wskaźnikiem dla nowego zarządu, co mają w pierwszym rzędzie zrobić — usunąć spekulantów, którzy tylko podrywają autorytet spółdzielni. Tego domagamy się my — chłopi mało-i średniorolni.
Korespondent „Głosu" z powiatu łaskiego.
Dziennik Łódzki 1953 nr 84
Piękna pogoda jest sprzymierzeńcem naszego rolnictwa. Praca w polach trwa więc od świtu do zmierzchu. Meldunki z wczoraj daleko odbiegają od meldunków z dziś. Obszar zaoranych i zasianych pól rośnie bowiem z godziny na godzinę.
Wydłuża się lista PGR-ów, spółdzielni produkcyjnych i chłopskich gromad, które po zakończeniu siewu zbóż kłosowych rozpoczynają siejbę nasion roślin przemysłowych oraz sadzenie ziemniaków.
W gm. Wydrzyn (pow. wieluński) do soboty 4 kwietnia wykonanie planu zasiewu zbóż kłosowych wynosiło 60 proc. — w ciągu wtorku i środy niemal wszyscy gospodarze ukończyli siejbę owsa i jęczmienia. Pomagało im 13 siewników z GOM i 41 siewników prywatnych, objętych obowiązkiem pomocy sąsiedzkiej.
Chłopi w gm. Mokrsko, nie mogąc się doczekać rozpoczęcia przez OS rozdziału i wymiany selekcjonowanego ziarna siewnego, posiali owies z własnych zapasów, w wielu wypadkach nadający się raczej na paszę niż do reprodukcji.
GS Konopnica wymieniła wprawdzie do 4 kwietnia całą pulę doborowych nasion owsa, lecz wydała plantatorom i gospodarzom nie objętym kontraktacją zaledwie 50 proc. jęczmienia. 31 proc, nasion lnu — nie rozprowadzono ani kilograma nasion pszenicy jarej. — Podobnie przedstawia się sprawa w gm. Radoszyce*.
Przykładów nienadążania za potrzebami wiosennej kampanii siewnej można przytoczyć więcej. Winę w tym wypadku ponoszą nic tylko zarządy GS, lecz i prezydia gminnych i powiatowych rad narodowych, które nie monitowały dość wcześnie kierownictw instytucji, odpowiedzialnych za dostarczenie we właściwym czasie kwalifikowanych nasion zbóż oraz roślin przemysłowych.
Należy pamiętać, że niewykorzystanie w akcji siewnej zaplanowanej puli nasion przeznaczonych do reprodukcji — to znaczne obniżenie plonów oraz poważna strata dla naszej gospodarki.
*Radoszewice? Przypis autora bloga.
Dziennik Łódzki 1953 nr 167
„Gorączka żniwna" ogarnęła już wszystkie gromady, wszystkie spółdzielnie produkcyjne, wszystkie państwowe gospodarstwa rolne, żniwiarze na przelotne deszcze nie narzekają, pod wpływem bowiem wiatru i słońca, które po każdym deszczu przygrzewa wydaje się — jeszcze silniej, szybko obsycha zboże na polu i w stygach, natomiast wilgotne ścierniska łatwiej podorywać czy kultywatorywać. Po za tym wilgoć gwarantuje szybkie wschody nasion poplonów.
Nie tylko każdy dzień, ale każda godzina wydatnie zmienia krajobraz pól w naszym województwie. Meldunki z wczoraj wysoce różnią się od meldunków z dziś.
W gm. Widawa, Pruszków, Wodzierady już tylko gdzieniegdzie widać wśród coraz mocniej złocących się pszenicy i owsa, wśród bielejących jęczmieni, wśród kwitnących pół ziemniaczanych — poletka jeszcze nie skoszonego żyta.
Żniwna gorączka pracy trwa. Sąsiedzka, międzygromadzka i międzygminna atmosfera współzawodnictwa wpływa jak najdodatniej na przebieg tak żniw, jak i podorywek czy siania poplonów.
W poniedziałek wielu chłopów z pow. łaskiego, sieradzkiego i wieluńskiego rozpoczęło już zwózkę żyta.
ŻNIWA W GMINIE KONOPNICA
W 11 gromadach, wchodzących w skład gm. Konopnica, nie ma pola, na którym nie tętniłaby praca. W Szynkielewie w nieustannym ruchu znajduje się snopowiązałka ośrodka maszynowego. Po ukończeniu kośby żyta w Strobiniu, gminna komisja żniwno-omłotowa przerzuciła GOM-owską żniwiarkę do gromady Konopnica. Druga żniwiarka GOM kosiła w Rychłocicach — niestety, po 5 dniach nienagannej pracy pękł wał trybowy. Następnego dnia kierownik GOM Ignacy Pabianiak wyjechał do Opojowic, siedziby państwowego ośrodka maszynowego w pow. wieluńskim, aby wał wymienić lub zreperować w tamtejszych warsztatach reperacyjnych.
W gm. Konopnica w akcji żniwnej przodują gromady Bębnów i Walków. Po skoszeniu żyta, niemal wszyscy chłopi podorali ścierniska i obsiali je własnymi nasionami poplonów.
W gminie sprawnie przebiega pomoc sąsiedzka — objętych nią zostało 130 gospodarstw bezkonnych. Nie było wypadku, aby ktoś ze świadczących pomoc uchylił się od terminowego wykonania sąsiedzkiego obowiązku. Obowiązuje bowiem zasada „dziś koń mi pracuję u siebie, jutro u ciebie".
W myśl zobowiązań podjętych w celu uczczenia Święta Wyzwolenia, chłopi z wszystkich gromad gm. Konopnica postanowili natychmiast po żniwach przystąpić do omłotów i obowiązkowej odstawy zboża na punkt skupu.
Chłopi z gromady Krzętle zobowiązali się ukończyć omłoty w ciągu dwu dni, a następnie zbiorowo i manifestacyjnie odwieźć całość przypadającego na nich zboża do magazynu GS w Konopnicy.
Według harmonogramu opracowanego przez gminną komisję żniwno-omłotową, 5 młocarń motorowych i 8 kieratowych będzie młócić w następującej kolejności:
Najpierw w gromadach Chorzyna, Kuźnica Strobińska i Strobin — gromady te nie wywiązały się w roku ub. z obowiązku odstawy w 100 proc.
W drugiej kolejności akcja omłotowa obejmie Szynkielew, największą gromadę w gminie, oraz Konopnicę. Następnie młocarnię motorowe zostaną przerzucone na gromady Rychłocice, Walków, Bębnów, Mała Wieś, Krzętle i Anielin.
Opracowując harmonogram omłotów, gminna komisja wzięła pod uwagę 2 młocarnie szerokomłotne GOM oraz 3 młocarnie prywatne, również o napędzie spalinowym. Okazuje się jednak, że GOM ma tylko jedną młocarnię, ponieważ druga od marca br. nie zdążyła jeszcze nadejść do Konopnicy z POM Opojowice.
Ponieważ monity Prezydium GRN w Konopnicy nie skutkują, zwracamy się do kierownictwa POM Opojowice z apelem: „Przetransportujcie jak najrychlej młocarnię do GOM Konopnica. Czas bowiem nagli. Chłopi już zaczynają zwozić żyto. Lada dzień przystąpią do omłotów. Nie wolno zwlekać ani dnia!"
C. M.
Dziennik Łódzki 1966 nr
151
W Konopnicy (pow.
Wieluń) od pioruna poniósł śmierć 67-letni Stanisław Fułek.
Dziennik Łódzki 1966 nr
290
w Konopnicy nad
Wartą jest zagrożone przez wody tej rzeki. Jest to jeden z
nielicznych w kraju tego rodzaju zabytek. Konserwatorzy zwrócili się
do Wydziału Gosp. Wodnej Prez. WRN, by wspólnymi siłami
zabezpieczyć grodzisko. Na odpowiedź czekają bezskutecznie już
pół roku. (wit)
Dziennik Łódzki 1968 nr 37
grupowani w łódzkim Muzeum Archeologicznym i Etnograficznym naukowcy, pracując nie tylko na terenie województwa łódzkiego, wydarli już z głębi ziemi niejedną tajemnicę przeszłości. A tym samym poważnie wzbogacili naszą wiedzę o pradawnych dziejach Polski.
W roku ubiegłym działalność ich koncentrowała się wokół zasadniczego od dwóch lat problemu: zbadania neolitu polskiego. Przede wszystkim w związku z międzynarodowym sympozjum neolitycznym, które w r. 1969 odbędzie się w naszym kraju.
Tak więc prof. dr Konrad Jażdżewski oraz dr Lidia Gawałówna w dalszym ciągu badali zespoły tzw. „polskich piramid" — słynnych grobowców kujawskich w Sarnowie i Wietrzychowicach. Prace kontynuowane będą tam również w roku 1968.
Niezależnie od tego — jak nas informuje mgr Aldona Chmielowska — muzeum łódzkie prowadzić będzie tego lata badania ratownicze w kilku miejscowościach, w których znajdują się zagrożone zagładą obiekty archeologiczne.
W związku z budową nowej drogi niszczeje w Pęczniewie (pow. poddębicki) cmentarzysko kultury łużyckiej z końca epoki brązu. Znaleziono tam już 20 grobów ciałopalnych, w tym 16 popielnicowych a 4 jamowe. Mgr Z. Kaszewski spodziewa się, że tego roku odkryje dalsze. A jakie jeszcze tajemnice kryje wczesnośredniowieczne grodzisko w Rękoraju (pow. piotrkowski)? Tą sprawą w dalszym ciągu interesuje się mgr A. Chmielowska.
Cmentarzysko kultury wenedzkiej w Trupiance (pow. łaski). gdzie przed dwoma laty odkryto m. in. bogato wyposażony grób wojownika, przebada mgr K. Kaszewska, a mgr E. Niesiołowska zajmie się ciekawym obiektem archeologicznym z epoki kamienia w Osjakowie.
uż poprzednio w Przywozie (pow. wieluński), gdzie istnieją relikty osady kultury wenedzkiej, znaleziono dużą ilość żużla oraz dymarkę (piec do wykopu rudy darniowej), co świadczy o intensywnej
produkcji żelaza w tym terenie w późnym okresie wpływów rzymskich. Zachęciło to prof. dr Konrada Jażdżewskiego do dalszych penetracji.
Są to plany pracowników Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi na rok bieżący. Niezależnie od tego konserwator zabytków archeologicznych na województwo łódzkie — dr Henryk Wiklak — zabezpieczy cmentarzysko kultury łużyckiej i osadę wczesnośredniowieczną w Borkowicach Mokrych (powiat piotrkowski) oraz grodzisko średniowieczne w Konopnicy (pow. wieluński) w 50 proc. zniszczone już przez Wartę.
O wynikach tych prac — za pół roku.
M. J.
Dziennik Łódzki 1973 nr
255
Starożytny kurhan w
Konopnicy (w powiecie wieluńskim) o średnicy 22 metrów był kiedyś
wysoki na 3 m. Dziś jest już niższy o 2 metry: coraz to worywują
się w niego pługi rolników, coraz bardziej niwelują go brony:
pracowita ludność okoliczna nie bardzo zdawała sobie sprawę z
historycznej wartości tego obiektu. W pełni natomiast doceniają ją
naukowcy. Tak więc w bieżącym roku z ramienia Muzeum Ziemi
Wieluńskiej prowadził tu badania mgr Bogusław Abramek.
Wyniki badań są
interesujące i w niemałym stopniu przyczyniają się do lepszego poznania pradziejów tego
regionu Polski.
Pod wiekową warstwą
próchnicy kurhanu znaleziono nasyp kamienny
oraz trzy groby jamowe, osłonięte dodatkowymi głazami o
imponującej wielkości.
W jednym z tych grobów
pochowano mężczyznę, jak o tym świadczą szczątki okucia od
tarczy i żelazna sprzączka od pasa. Musiał to być ktoś ważny i
możny, ponieważ kurhany tego typu sypano w tym czasie wyłącznie
tylko dla uczczenia osób odgrywających w plemieniu jakąś
poważniejszą rolę.
Kurhan w Konopnicy podobny
jest do słynnego „kurhanu książęcego" w Przywodzie,
zbadanego dokładnie przez prof. dr Konrada Jażdżewskiego.
W odległości 200 metrów
od kurhanu znajduje się cmentarzysko ciałopalne, gdzie również w
roku bieżącym prowadzono
prace wykopaliskowe. Odkryto tu 38 grobów — w tym dwa
popielnicowe.
Sądząc po
wyposażeniu tych grobów — naczynia zachowane w całości oraz ich
fragmenty, zapinki, sprzączki od pasa, części uzbrojenia a
zwłaszcza ułamki naczyń importowanych typu „terra
sigillata" (z czerwonej glinki,
odlewane w formach) — cmentarzysko pochodzi z ostatnich lat I w.
p.n.e i z początku pierwszych lat I w n.e.
Niektóre fragmenty
wyposażenia grobów, a przede wszystkim ułamki naczyń typu "terra
sigillata" świadczą o zamożności
mieszkańców tego regionu oraz ich kontaktach z zagranicą.
Ciekawe były również
wyniki badań prowadzonych we wsi Strobin.
Znajduje się tu osada z okresu rzymskiego prawdopodobnie o
charakterze obronnym, co wskazuje na gęste osadnictwo słowiańskie
w górnym biegu Warty.
Inną jeszcze wymowę
mają odkrycia we wsi Skrzynno. Jej mieszkańcy musieli trudnić się
przed wiekami hutnictwem, jak o tym świadczą pozostałości po
czterech dymarkach zapełnionych żużlem.
Osad z tego okresu i o
takim charakterze jest w Polsce środkowej niewiele: stąd i ważność
prowadzonych na tym terenie badań, które kontynuowane będą
również w roku przyszłym.
M. JAGOSZEWSKI
Dziennik Łódzki 1974 nr 76
RAZ WRAZ ZDARZA SIĘ, ZE PRZYPADKOWI ODKRYWCY ZAWIADAMIAJĄ KOMPETENTNE WŁADZE O ZNALEZIENIU WALORÓW ARCHEOLOGICZNYCH. DOWODZI TO, ŻE SPOŁECZEŃSTWO NASZE MA CORAZ WIĘCEJ ZROZUMIENIA DLA TYCH SPRAW.
Bardzo atrakcyjną forma propagowania archeologii są młodzieżowe obozy, organizowane przez Muzeum Archeologiczne i Etnograficznego w Łodzi przy współudziale Kuratorium Okręgu Szkolnego oraz Wojewódzkiego Ośrodka Turystyczno-Krajoznawczego. Młodzież szkół łódzkich bierze tu udział w badaniach wykopaliskowych pod nadzorem kompetentnych pracowników naukowych.
W ub. roku obóz taki odbył się w Dębinie (pow. wieluński), gdzie znajduje się ciekawe cmentarzysko wczesnośredniowieczne z wieku XI—XII. Odkopano tu wiele ciekawych przedmiotów, które wzbogacą zbiory Muzeum Wieluńskiego.
W bieżącym roku prace w Dębinie będą kontynuowane — aż do przebadania całego obiektu. Analogiczne badania prowadzone będą na terenie woj. łódzkiego na 26 stanowiskach.
(...) Archeologowie nasi zainteresowali się również (...) cmentarzyskiem ciałopalnym w Konopnicy (pow. wieluński)(...) Również kontynuowane będą prace archeologiczno-architektoniczne na zamku w Bolesławcu, Rawie Maz., Inowłodzu i w Sieradzu.
Jak informuje nas wojewódzki konserwator zabytków archeologicznych mgr JERZY AUGYSTYNIAK, prace na zamkach tych zapoczątkowały zaplanowane na kilka lat badania architektury obronnej naszego województwa. Objęte nimi zastaną również zachowane relikty zamków w Majkowicach, w Bąkowej Górze oraz dworów obronnych w Mikorzycach, Rycerzewie, Łopatkach, Woli Wężykowej oraz w Siemkowicach. Ten ostatni przebadany zostanie już w tym roku. A jest to obiekt bardzo interesujący. W obecnej postaci pochodzi on z końca XVII wieku, jednakże pewne fragmenty architektoniczne świadczą o jego starszym pochodzeniu. Archeologowie dadzą teraz odpowiedź, czy grube kamienne mury stanowią pozostałość średniowiecznej wieży mieszkalnej.
Byłby to ciekawy przykład ciągu rozwojowego siedzib obronnych, jako ogniwo między drewnianą wieżą obronną, której pozostałością są tzw. gródki stożkowate, a renesansowym dworem obronnym.
Skoro jesteśmy przy tym temacie, informujemy miłośników przeszłości, że ostatnio, nakładem PWRN, ukazał się bogato ilustrowany folder opracowany przez Jerzego Augustyniaka pt. „Na szlakach dawnych grodów".
W skrótowej formie relacjonuje on historię i stan faktyczny kilku najciekawszych grodzisk województwa łódzkiego, co dobrze przyczyni się do ich spopularyzowania.
Dobrze się stanie, jeśli w przyszłości tego rodzaju wydawnictwa ukazywać się będą częściej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz