Dzigorzówka, mylnie Dźwigorzówka, rz., dopływ Warty pod Dzigorzewem.
Wisła 1900 tom 14
BAŚŃ Z NAD DŹWIGONÓWKI (1)
Za dalekiemi morzami, za wysokiemi górami, żył na świecie, olbrzym bardzo wielki, a siły takiej, że gdy chciał, góry przenosi, a sosny jak nic wyrywał i kij podróżny z nich sobie czynił. Póki dzieckiem żył przy matce swojej, wszystkie jej posługi koło domu pełnił i w uczuciu znać głębokiego przywiązania tak się tem zadawalniał, że nie czuł wcale mocy, która w nim rosła, siły, która mu piersi zolbrzymiała. Ale gdy mu ta matka umarła, a on zapłakawszy po niej, ramiona wyciągnął, nagle uczuł, że jest mocny nad zwykłą moc ludzką, mocny przez siłę ogromną, która może wielkich rzeczy dokonać. Więc chciał czynność jaką na świecie sprawować i szedł, pytając się po drodze, gdzieby była jaka potężna rzecz do zrobienia. Co mu przecież ludzie do roboty dawali, on to jak piórko malutkie jednem dotknięciem się przerzucał, i wolał wciąż o pracę większą, większą jeszcze, w której by mu przecież coś istotnie podźwignąć trzeba było. Aż dowiedział się nareszcie, że jest na świecie pewien król, nad wszystkich innych potężniejszy, więc poszedł i służbę u niego przyjął, bo sobie rozważył, że w służbie najpotężniejszej siły, najwyższe się prace dopełniają i król dawał mu istotnie wielkie prace do spełnienia. Świat był wtedy lasami zarosły, więc olbrzym ludziom lasy te karczował i zmieniał na urodzajne lasy. Z gór nieprzetrzebionych płynęły ogromne strumienie wód, więc on, w miarę potrzeby ludzkiej, odwracał bieg strumieni, wznosił wały, sypał groble i nie czuł wcale znużenia. I przeszed mu tak rok cały na służbie u potężnego monarchy. Raz jednak spostrzegł, że pan jego zląkł się burzy wielkiej, która ciągnąc ze strasznym wichrem, zatrzymała króla w drodze. "Czego się ty boisz o najpotężniejszy?" zawołał olbrzym zdziwiony.—"Boję się— odpowiedział król, bo w tym wichrze wielkim, który tumany pędzie jest szatańska moc zniszczenia." — Olbrzym był człowiekiem prostym i niechrzczonym, nigdy o szatanie nie słyszał, ale teraz słowa króla zasmuciły go, bo dowiedział się, iż u najpotężniejszego nie służy. "Pan, którego się król mój boi, musi być nad króla silniejszy."—I poszedł prosto naprzeciw tumanom burzy huczącej-a wezwawszy szatana, jemu się na służbę oddał, i cieszył się, iż on siłacz musi najpotężniejszą czynność pełnić. Tu znów idąc raz z nowym panem, ujrzał, jak ten, zobaczywszy na rozstajnych drogach krzyż stary, uląkł się go, a zapytany przez olbrzyma: "Co to?" -odrzekł, iż się boi Boga.—"Ha! więc Bóg mocniejszy od szatana! Pójdę szukać Boga." I szedł przez góry i lasy, przez pola i doliny, wołając Boga, wołając Chrystusa. Siadywał na drogach rozstajnych, wstępował na miejsca wysokie, wchodził w jaskinie lochów najgłębsze, ale nigdzie nie ujrzał Boga. Aż raz w jarze skalistym usiadł i zaczął skarżyć się: "O Najmocniejszy! o, Panie! weź mnie za sługę swego, a będę robił wszystko, co każesz, będę zwalczał Twe wrogi!" Drogą wówczas szedł stary, sympatyczny pielgrzym i zbliżył się do olbrzyma, z uśmiechem słodkim i rzekł: "Bóg nie potrzebuje żadnego siłacza, aby wrogi Jego zwalczał."— "Jakże On musi być wszechmocny i wszechwładny!"—wykrzyknął olbrzym i uczuł wielką tęsknotę serca. A gdy starzec odszedł, rzekł do siebie: "Będę tu już siedział i czekał, a może znów nadejdzie ów miły starzec i opowie co o Bogu, ja zaś przez cały ten czas będę robił wszystko, co dobre." Że strumień był głęboki, a mostu niebyło, olbrzym, czekający na Boga, przenosił na barkach przez fale każdego przechodnia, każdego wędrowca, któremu było potrzeba przedostać się za rzekę. Raz wśród nocy miesięcznej przyszło nad strumień dziecko, pragnące się dostać na drugi brzeg jaru. Olbrzym podniósł się i wziął dziecię na ramiona. Nagle wśród drogi uczuł się dziwnie strudzony ciężarem, który go przygniatał, więc przystanąwszy wśród fal, zawołał: "O dziecię! ciężkie jesteś, jako świat!"—"Jam jest Bóg, Jam jest Chrystus, Jam jest ten, na którego czekałeś, w któregoś Imię pracował. Więc cię tym Imieniem ja sam chrzczę i łaskę ci moją daję." Chór aniołów w chwili tej zabrzmiał czarowną pieśnią, i olbrzym, niby piórko, na skrzydłach anielskich został uniesiony. Głos swój połączył z głosem wybranych, a w harmonijnych dźwiękach pieśni było słychać modlitwę rzewną ku Temu, który jest najwyższy i najpotężniejszy ze wszystkich. Ignacja Piątkowska.
(1) Rzeczka wpadająca do Warty (w Sieradzkim).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz