1992 r.
Łysa Góra fot. Piotr Tameczka
Jan Piotr Dekowski, Strzygi i Topieluchy
Złodziej-pokutnik na
Łysej Górze
Nie opodal miasta Warty
znajduje się bardzo wysokie wzgórze, którego szczyt z daleka
wygląda jak wielka Łysa Góra, toteż zapewne dlatego całe
wyniosłe wzgórze nazwano Łysą Górą. Wiele jest tu wzniesień,
wszystkie one z jednej strony mają łagodne zbocze, skierowane na
las i pola uprawne, z drugiej strony ich zbocza są spadziste i
zarosłe krzewami, paprocią i mchem.
Starzy ludzie powiadają,
że na wierzchołku tej góry od bardzo wielu, wielu lat pokutuje
wielki grzesznik, a właściwie to jego biedny duch. A jak to się
stało, proszę, posłuchajcie.
Było to, zdaje się
wtedy, gdy panował król Kazimierz Wielki. W tym czasie w Warcie
budowano okazały kościół farny. Robociznę prowadził majster,
który dopuścił się świętokradztwa. Ukradł on kilka kóp
groszy, które były przeznaczone na tę właśnie budowę.
Skradzione pieniądze
majster schował do skórzanego worka, wziął szpadel i nocą, kiedy
księżyc rozświetlał ziemię, wlazł na samiuteńki szczyt Łysej
Góry, aby tam je głęboko ukryć w ziemi. Kiedy już pieniądze
zakopał i dla oznaczenia przywalił jeszcze wielkim głazem, pojawił
się nagle, o zgrozo! olbrzymi i straszny potwór. Miał on zęby
ostre jak noże, a ślepia jego ziały ogniem, którego płomienie
były całkiem zielone.
Złodziej przeraził się,
zaczął tłumaczyć i przyrzekać, że zrabowane pieniądze zaraz
zwróci. Potwór , był nieubłagany. Swoją łapą wcisnął w
ziemię grzeszne ręce złodzieja, po czym rzekł mu, że tyle lat
będzie pilnował ukrytych przez niego skarbów, ile kóp groszy
zrabował. To jest jego pokuta.
I tak też się stało.
Odtąd w noce ciemne i
wietrzne można oglądać, jak na szczycie Łysej Góry, w blasku
ognia, gdy palą się pieniądze, toczy zawziętą walkę ów
złodziej pokutnik
ze straszliwym potworem.
Przekazała Maria
Kaźmierczak, ur. w 1906 r., farmaceutka z Łodzi; opowieść
zasłyszana od swojej babki, która mieszkała w mieście Warta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz