Taryfa
Podymnego 1775 r.
Trzuskawiec,
wieś, woj. łęczyckie, powiat łęczycki, własność szlachecka, 3
dymów.
Czajkowski
1783-84 r.
Trużkawiec,
parafia tur, dekanat łęczycki, diecezja gnieźnieńska, województwo
łęczyckie, powiat łęczycki, własność: (Grzegorz) Czarnecki,
wojski większy inowłodzki.
Tabella miast, wsi, osad Królestwa Polskiego 1827 r.
Trzuskawiec, województwo
Mazowieckie, obwód Łęczycki, powiat Zgierski, parafia Tur,
własność prywatna. Ilość domów 6, ludność 70, odległość od
miasta obwodowego 2 1/2.
Słownik Geograficzny:
Trzuskawiec, w XVI w. Truskavyecz, wś i folw., pow. łęczycki, gm. Gostków, par. Tur, odl. od Łęczycy 18 w.; wś ma 10 dm., 64 mk.; folw. 2 dm., 39 mk. W 1827 r. 6 dm., 70 mk. Na początku XVI w. łany kmiece dawały, na mocy dawnej zamiany, za dziesięcinę snopową po 6 gr. z łanu pleban. w Turze. Altarya św. Trójcy przy kościele w Turze posiadała w tej wsi dwa łany, z których kmiecie dawali czynszu po seksagenie (Łaski, L. B., II, 366, 368). W r. 1576 Mikołaj Truskawski płacił tu od 21 łan., łan. pustych, 9 osadn. (Pawiński, Wielkp., II, 68). Br. Ch.
Spis 1925:
Truskawiec, wś i folw., pow. łęczycki, gm. Gostków. Budynki z przeznaczeniem mieszkalne wś 20, folw. 2. Ludność ogółem: wś 140, folw. 35. Mężczyzn wś 69, folw. 18, kobiet wś 71, folw. 17. Ludność wyznania rzymsko-katolickiego wś 140, folw. 35. Podało narodowość: polską wś 140, folw. 35.
Wikipedia:
Truskawiec-wieś w Polsce położona w województwie łódzkim, w powiecie poddębickim, w gminie Wartkowice. W latach 1975-1998 miejscowość administracyjnie należała do województwa sieradzkiego.
Gazeta Kaliska 1899 nr. 54
Wykonanie niniejszego rozporządzenia powierza się Staroście Powiatowemu Łęczyckiemu.
§ 3.
Rozporządzenie niniejsze wchodzi w życie z dniem ogłoszenia go w Łódzkim Dzienniku Wojewódzkim.
Wojewoda:
w z. (—) A. Potocki
Wicewojewoda.
1992 r.
Gazeta Korrespondenta Warszawskiego y Zagranicznego 1825 nr 30
Gdy przez nastąpioną w dniu 8 Września 1822 r. śmierć niegdy Kaźmierza Dąbrowskiego spadek się otworzył, celem przeto przepisania własności prawa zastawy z powodu wierzytelności zastawney 120,000 złop: niemniey summ 120,000 złop: i 30,553 zło: na dobrach Nowa wieś z częścią na Plewniku Truszkawice i części Uiazdu lit: B. w Powiecie Zgierskim, Woiewództwie Mazowieckiem leżących, zabezpieczonych, na imie Sukcessorów tegoż spadkodawcy Kaźmierza Dąbrowskiego, oznacza się termin na dzień dziewiętnasty Lutego 1826 r. na godzinę 10 zrana w Kancellaryi Hypoteczney Woiewództwa Mazowieckiego.
w Warszawie d. 19 Lutego 1825 r.
Reient Kancellaryi Ziemiańskiey
Woiewództwa Mazowieckiego
Wincenty Połczyński.
Powszechny Dziennik Krajowy 1831 nr 148
Reient Powiatu Zgierskiego. Zawiadomia
publiczność, 1mo iż dobra Nawa, wieś Truszkawiec, Uiazd i
Plewnik,. 2do dobra Różyce, Chrząstowek i część w Rozycach
szlacheckich, w powiecie tuteyszym, obwodzie Łęczyckim położone,
dobra pierwsze w dniu 31 miesiąca maia r. b. o godzinie 9 z rana,
dobra drugie w tem że samym dniu o godzinie 3 z południa w
trzechletnią dzierzawę od dnia 24 czerwca r. b. poczynać się
maiącą przez publiczną licytacyą w kancellaryi podpisanego
Reienta wypuszczone będą i w teyże kancellaryi o warunkach do
licytacyi każdy chęć maiący dowiedzieć się może, i co do dobr
pierwszych w vadium 2000 złp. zaopatrzyć się winien, przeto chęć
licytowania maiących na powyżey oznaczony termin wzywa. Ozorków
dnia 14 kwietnia 1831 Józef Stokowski.
Zorza 1879 nr 5
= List (spóźniony). „Donoszę Sz.
Redakcyi o jednem zdarzeniu, które nie zawadziłoby w Waszem Piśmie
zamieścić, jako ostrzeżenie ludu przed podstępnemi działaniami
rzezimieszków. Lud nasz wiejski, doświadczony licznemi wypadkami,
jest dość ostrożny: w drodze będąc najętym, nie chce pić
żadnych trunków od nieznanych mu ludzi. Otóż ci biorą się znów
na inny sposób.
I tak: do wsi Turkowice, do mojej
parafii należącej, w roku zeszłym przybył jakiś człowiek
nieznany, porządnie ubrany, mieniący się być handlarzem czy
kupcem skopów, i u jednego włościanina średniej zamożności,
Pawła Rybki, mającego dobre konie, najął furmankę do wsi
Gostkowa w powiecie łęczyckim, odległej od Turka mil 5, i zgodził
ją za rs. 3, obiecując zapłacić na miejscu.
Przyjechawszy do Wartkowic, pod samym
Gostkowem, mniemany kupiec chciał go wysłać z listem do poblizkiej
wsi Neru, do dworu. Włościanin nasz, uchodzący u siebie za dość
roztropnego, odmówił mu, twierdząc, że może mu konie zabrać.
Następnie pojechał do Gostkowa, tam kazał wjechać w dworskie
podwórze i poszedł do Rządcy kupować skopy. Po niejakim czasie
wyszli obadwa i na podwórzu jeszcze traktowali. Wtem ów nieznajomy
odszedłszy na bok, daje list Rybce, każe mu iść do Neru, mówiąc,
że tu dość długo się zabawi, a konie dostaną obrok. Włościanin
nasz, list ten wziąwszy, poszedł; odchodząc, prosił jednak
pracujących tamże ludzi, aby zostawionych koni nikomu brać nie
pozwolili.
Ponieważ skopy, o które traktował ów
rzezimieszek, znajdowały się na przyległym folwarku Truchawiec,
więc wobec Rządcy i ludzi wsiadł na wóz i pojechał niby zobaczyć
skopy, mówiąc: że zaczem przyjdzie furman z odpowiedzią, to on
tymczasem wróci. Lecz jakież było zdziwienie naszego włościanina,
kiedy z zaniesionego listu przekonał się, że został wywiedziony w
pole, a powróciwszy czemprędzej, już nie zastał swych koni!
Biegnąc więc za śladem, dowiedział się, iż złodziej ów
pojechał ku osadzie Poddębice, lecz zgubiwszy ślad i niemogąc się
dalej nic dowiedzieć, zmartwiony i zgłodniały wrócił do domu.
Straty poniósł przeszło rs. 200.
X. Gruszczyński.
_________________________________________________________________________________
Kaliszanin 1885 nr. 27
_________________________________________________________________________________
Gazeta Kaliska 1895 nr. 80
Koń bez właściciela. We wsi Truskawce, gm. Gostków powiatu
łęczyckiego przybłąkal się ogier 3-letni maści skarogniadej.
Gazeta Kaliska 1899 nr. 54
Dnia
8 lutego b. r., na folwarku Truskawice pow. łęczyckiego, 4-letnia
Józefa Januszewska zmarła wskutek poparzeń.
Zorza 1905 nr 19
Z listów do „Zorzy”.
Zpod Poddębic (w gub. kaliskiej).
Przemysł domowy w naszej okolicy
smutno się przedstawia; wyroby domowe w zaniedbaniu, a stąd
pochodzi, że i ubrania swojej roboty nie noszą tu. Dopiero w ciągu
ostatnich dwóch lat podjęto usiłowania, zmierzające do
wskrzeszenia dawnych ubiorów ludowych, a co zatem idzie wyrobu
tkanin wełnianych i lnianych.
Hodowla owiec także u nas upadła, a
jeżeli dziś robi kto coś z wełny, to przeważnie z kupnej, którą
zwożą na jarmarki.
Że włościanie tutejsi nie trzymają
owiec, to tłumaczą to brakiem odpowiednich pastwisk choć to nie
jest wymówka słuszna, przyczyną główną jest niechęć do
strojów domowych.
W parafji naszej Tur, za namową
proboszcza ks. Burakowskiego wiele starszych kobiet, a także i
młodsze, z pomiędzy nich pościągały z kołków barwne wełniaki
i okrywki i przywdziewają je coraz częściej, jak na rozumne
wieśniaczki przystało. Temi dniami zdarzyło mi się rozmawiać o
tej sprawie z licznem gronem gospodyń ze wsi okolicznych. Mówiły
mi one, że w ubraniu swojej roboty chodziły do 20-tu lat i ubranie
takie kosztowało dwadzieścia rubli, kiedy dziś kupowana tandeta
kosztuje wprawdzie tylko dziesięć rubli, ale wystarcza zaledwie na
jeden rok, a w dodatku po kilkurazowem użyciu wygląda to
szkaradnie, bo i barwę traci i rozłazi się prędko. Nie potrzeba
więc tęgiej głowy do rachunków, żeby sobie obliczyć, ile się
ponosi straty na zaniedbaniu samodziałów.
Lnu także mało u nas siewają; tyle
tylko, żeby wystarczyło na płótno na swój użytek. To też
włościanie płótno mają swoje i kupują go bardzo mało. Na
sprzedaż jednak prawie go nie mają. Powiadają, że nie opłaci się
tkać płótna na sprzedaż. A ciekawość, ile nie jedna z takich
kobiet zarobi, gdy—przez zimę zwłaszcza—naprawdę nic nie robi?
Na skutek otrzymanej w tych dniach
odezwy Sekcji przemysłu domowego, zarząd spółki „Nadnerskiej”
w Golicach z przykrością pisze o braku w naszych stronach
jakiegokolwiek przemysłu domowego. Szczęście tylko, że budzi się
tu pewna ochota do dawnych ubiorów; daje to nadzieję, że wkrótce
wrócimy i do wełniarstwa i do tkactwa.
A teraz przechodzę do tego, co się
dzieje w naszej spółce, która już cały rok istnieje.
Rok istnieje nasza spółka, a już
nauczyliśmy się wiele, powiększyliśmy nasz fundusz dość
znacznie, byliśmy zachętą dla dalszych sąsiadów, którzy
potworzyli u siebie spółki, a nam przybyło w ciągu roku ledwie
dwóch wspólników tylko! Jest nas obecnie 32-ch z udziałowym
kapitałem sześćset czterdzieści rubli.
Z tej sumy 363 rubli wydatkowaliśmy
na: młocarnię, wialnię, kultywatorek i na książki rolnicze.
Resztującą sumę obróciliśmy kilka razy na kupno ziarna siewnego,
żelaza, nafty i soli. Z tych obrotów i za wynajem maszyny i
narzędzi otrzymaliśmy 102 ruble i 47 kopiejek, co stanowi nasz
czysty zysk, czyli że udział każdego uczestnika powiększyły się
o trzy ruble i 20 kopiejek. Zebrań miesięcznych odbyło się u nas
12, na których załatwione zostały pilniejsze interesa spółki.
Omawialiśmy na nich przedewszystkiem te prace gospodarcze, które w
porze naszych zebrań przypadały; wzajemnie pouczaliśmy się
również w chodzeniu koło roli i inwentarza; mówiliśmy o
płodozmianach, nawozach sztucznych, o postępowaniu z obornikiem, o
zmianie ziarna siewnego, o postępowaniu z narzędziami i maszynami
rolniczemi, o zakładaniu sadów, o pszczelnictwie itd. Rozbudziła
się też wśród naszych członków ochota do lepszej gospodarki, do
zakładania sadów i do wielu pożytecznych rzeczy.
W nauce o pszczelnictwie dopomaga nam
sz. ksiądz Padkowski z sąsiedniej parafji. Będziemy też mieli z
wiosną ul wzorowy z pszczołami, na którym będziemy się uczyli
praktycznie, a zysk ze sprzedaży miodu z tego ula, pójdzie na dobro
spółki.
Kilku włościan naszej spółki robiło
próby ze sztucznymi nawozami a to pod dozorem zarządu i kierownika
stacji doświadczalnej w Łęczycy. Tej stacji właśnie spółka
nasza jest członkiem i od czasu do czasu włościanie spólnicy
biorą udział w zebraniach stacji łęczyckiej.
Zawsze w każdą pierwszą niedzielę w
miesiącu od godz. 5-ej do 9-ej, szybko nam upływa czas na ciekawych
naradach i pogadankach, a co mówimy i co robimy to sobie spisujemy w
książce naszych czynności. Na jednem z zebrań, upamiętniliśmy w
książce sprawozdań rozumne przemówienie spólnika naszego Józefa
Króla z Turu. Przemówił on w te słowa: „My co należymy do
spółki, zróbmy przyrzeczenie, że nie będziemy palili tytuniu, a
przekonamy się wkrótce, ile dobrego z tego będzie!”
Król mówił: „Według mego
obliczenia, z naszej parafji rozchodzi się 3 tysiące rubli ze
śmierdzącym dymem tytuniowym. Gdyby więc zaoszczędzić te
pieniądze, możnaby założyć kasę pożyczkowo-oszczędnościową,
urządzić ochronę i nawet stałą pomoc lekarską, której nam
bardzo na wsi potrzeba... Nie myślcie —mówił dalej — że nie
można się odzwyczaić od tego szkodliwego nałogu; niedawno był u
mnie wielki palacz, taki, co nie dojadł, ale popalić machorki
musiał. A kiedym się z nim rozmówił i kiedym go przekonał, ile
sobie i swej rodzinie szkody robi, zrozumiał to i rzucił
przebrzydłą machorkę, więcej nie pali i dobrze mu z tem. Tam,
gdzie jest dużo biedy, nieuctwa, gdzie brak wielu dobrych urządzeń,
gdzie zaniedbane są gospodarki, gdzie brak ogrodów, a drogi i mosty
są złe, gdzie ludzie żałują wydać parę złotych na pouczające
książki i pisma, tam się wydaje aż trzy tysiące rubli rocznie na
marny tytuń! A ile razy to się zdarza, że nierozważny człowiek
pali w stodole, w oborze i przez to puszcza swój i sąsiadów
dobytek z ogniem? — A kiedy już większość w naszej parafji
wyrzekła się wódki, za wpływem naszego Proboszcza, to dlaczego
nie możemy się wyrzec i palenia tytuniu?!” Dodaję teraz od
siebie, że ów gospodarz Król ma sklep swój w Turze i sprzedaje
także wyroby tytuniowe; oświadcza jednak, że chętnie zrzeknie się
dochodu z tej sprzedaży, byle tylko ludzie przestali palić.
Widocznie dobro ogółu przeważa u niego nad dobrem osobistego
interesu.
Nie mogę jeszcze przemilczeć, o
jednym skutku naszej pracy w spółce, a tym jest, że kilku z
naszych spólników postanowiło wysłać swoich synów na naukę do
Pszczelina, a jeden z nich, Gulikowski z Truskowca, chciałby to
uczynić niezwłocznie; ze smutkiem jednak odkłada to do jesieni,
ponieważ syn jego nie ma jeszcze lat 16-tu a młodszych w
Pszczelinie nie przyjmują.
Tyle dobrego lub złego mam do podania
w Zorzy z naszej okolicy. Niech i to będzie na pożytek ogólny.
St. Wehr.
_________________________________________________________________________________
Echo Łódzkie 1928 grudzień
_________________________________________________________________________________
Łódzki Dziennik Urzędowy 1933 nr 18
z dnia 18 sierpnia 1933 r. Nr. SA. II. 12/9/33.
Po wysłuchaniu opinji rad gminnych i wydziału powiatowego zgodnie z uchwałą Wydziału Wojewódzkiego z dnia 14 sierpnia 1933 r. na podstawie art. 107 ustawy o częściowej zmianie ustroju samorządu terytorjalnego z dnia 23 III. 1933 r. (Dz. U. R. P. Nr. 35, poz. 294) postanawiam co następuje:
§ 1.
III. Obszar gminy wiejskiej Gostków dzieli się na gromady:
22. Truskawiec, obejmującą: wieś Truskawiec, kol. Truskawiec.
§ 2.Wykonanie niniejszego rozporządzenia powierza się Staroście Powiatowemu Łęczyckiemu.
§ 3.
Rozporządzenie niniejsze wchodzi w życie z dniem ogłoszenia go w Łódzkim Dzienniku Wojewódzkim.
Wojewoda:
w z. (—) A. Potocki
Wicewojewoda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz