-->

piątek, 3 maja 2013

Truskawiec

Taryfa Podymnego 1775 r.
Trzuskawiec, wieś, woj. łęczyckie, powiat łęczycki, własność szlachecka, 3 dymów.

Czajkowski 1783-84 r.
Trużkawiec, parafia tur, dekanat łęczycki, diecezja gnieźnieńska, województwo łęczyckie, powiat łęczycki, własność: (Grzegorz) Czarnecki, wojski większy inowłodzki.

Tabella miast, wsi, osad Królestwa Polskiego 1827 r.
Trzuskawiec, województwo Mazowieckie, obwód Łęczycki, powiat Zgierski, parafia Tur, własność prywatna. Ilość domów 6, ludność 70, odległość od miasta obwodowego 2 1/2.

Słownik Geograficzny:
Trzuskawiec, w XVI w. Truskavyecz, wś i folw., pow. łęczycki, gm. Gostków, par. Tur, odl. od Łęczycy 18 w.; wś ma 10 dm., 64 mk.; folw. 2 dm., 39 mk. W 1827 r. 6 dm., 70 mk. Na początku XVI w. łany kmiece dawały, na mocy dawnej zamiany, za dziesięcinę snopową po 6 gr. z łanu pleban. w Turze. Altarya św. Trójcy przy kościele w Turze posiadała w tej wsi dwa łany, z których kmiecie dawali czynszu po seksagenie (Łaski, L. B., II, 366, 368). W r. 1576 Mikołaj Truskawski płacił tu od 21 łan., łan. pustych, 9 osadn. (Pawiński, Wielkp., II, 68). Br. Ch.

Spis 1925:
Truskawiec, wś i folw., pow. łęczycki, gm. Gostków. Budynki z przeznaczeniem mieszkalne wś 20, folw. 2. Ludność ogółem: wś 140, folw. 35. Mężczyzn wś 69, folw. 18, kobiet wś 71, folw. 17. Ludność wyznania rzymsko-katolickiego wś 140, folw. 35. Podało narodowość: polską wś 140, folw. 35.

Wikipedia:
Truskawiec-wieś w Polsce położona w województwie łódzkim, w powiecie poddębickim, w gminie Wartkowice. W latach 1975-1998 miejscowość administracyjnie należała do województwa sieradzkiego.

1992 r.

Gazeta Korrespondenta Warszawskiego y Zagranicznego 1825 nr 30

Gdy przez nastąpioną w dniu 8 Września 1822 r. śmierć niegdy Kaźmierza Dąbrowskiego spadek się otworzył, celem przeto przepisania własności prawa zastawy z powodu wierzytelności zastawney 120,000 złop: niemniey summ 120,000 złop: i 30,553 zło: na dobrach Nowa wieś z częścią na Plewniku Truszkawice i części Uiazdu lit: B. w Powiecie Zgierskim, Woiewództwie Mazowieckiem leżących, zabezpieczonych, na imie Sukcessorów tegoż spadkodawcy Kaźmierza Dąbrowskiego, oznacza się termin na dzień dziewiętnasty Lutego 1826 r. na godzinę 10 zrana w Kancellaryi Hypoteczney Woiewództwa Mazowieckiego.
w Warszawie d. 19 Lutego 1825 r.
Reient Kancellaryi Ziemiańskiey
Woiewództwa Mazowieckiego
Wincenty Połczyński.

Powszechny Dziennik Krajowy 1831 nr 148

Reient Powiatu Zgierskiego. Zawiadomia publiczność, 1mo iż dobra Nawa, wieś Truszkawiec, Uiazd i Plewnik,. 2do dobra Różyce, Chrząstowek i część w Rozycach szlacheckich, w powiecie tuteyszym, obwodzie Łęczyckim położone, dobra pierwsze w dniu 31 miesiąca maia r. b. o godzinie 9 z rana, dobra drugie w tem że samym dniu o godzinie 3 z południa w trzechletnią dzierzawę od dnia 24 czerwca r. b. poczynać się maiącą przez publiczną licytacyą w kancellaryi podpisanego Reienta wypuszczone będą i w teyże kancellaryi o warunkach do licytacyi każdy chęć maiący dowiedzieć się może, i co do dobr pierwszych w vadium 2000 złp. zaopatrzyć się winien, przeto chęć licytowania maiących na powyżey oznaczony termin wzywa. Ozorków dnia 14 kwietnia 1831 Józef Stokowski.

Zorza 1879 nr 5

= List (spóźniony). „Donoszę Sz. Redakcyi o jednem zdarzeniu, które nie zawadziłoby w Waszem Piśmie zamieścić, jako ostrzeżenie ludu przed podstępnemi działaniami rzezimieszków. Lud nasz wiejski, doświadczony licznemi wypadkami, jest dość ostrożny: w drodze będąc najętym, nie chce pić żadnych trunków od nieznanych mu ludzi. Otóż ci biorą się znów na inny sposób.
I tak: do wsi Turkowice, do mojej parafii należącej, w roku zeszłym przybył jakiś człowiek nieznany, porządnie ubrany, mieniący się być handlarzem czy kupcem skopów, i u jednego włościanina średniej zamożności, Pawła Rybki, mającego dobre konie, najął furmankę do wsi Gostkowa w powiecie łęczyckim, odległej od Turka mil 5, i zgodził ją za rs. 3, obiecując zapłacić na miejscu.
Przyjechawszy do Wartkowic, pod samym Gostkowem, mniemany kupiec chciał go wysłać z listem do poblizkiej wsi Neru, do dworu. Włościanin nasz, uchodzący u siebie za dość roztropnego, odmówił mu, twierdząc, że może mu konie zabrać. Następnie pojechał do Gostkowa, tam kazał wjechać w dworskie podwórze i poszedł do Rządcy kupować skopy. Po niejakim czasie wyszli obadwa i na podwórzu jeszcze traktowali. Wtem ów nieznajomy odszedłszy na bok, daje list Rybce, każe mu iść do Neru, mówiąc, że tu dość długo się zabawi, a konie dostaną obrok. Włościanin nasz, list ten wziąwszy, poszedł; odchodząc, prosił jednak pracujących tamże ludzi, aby zostawionych koni nikomu brać nie pozwolili.
Ponieważ skopy, o które traktował ów rzezimieszek, znajdowały się na przyległym folwarku Truchawiec, więc wobec Rządcy i ludzi wsiadł na wóz i pojechał niby zobaczyć skopy, mówiąc: że zaczem przyjdzie furman z odpowiedzią, to on tymczasem wróci. Lecz jakież było zdziwienie naszego włościanina, kiedy z zaniesionego listu przekonał się, że został wywiedziony w pole, a powróciwszy czemprędzej, już nie zastał swych koni! Biegnąc więc za śladem, dowiedział się, iż złodziej ów pojechał ku osadzie Poddębice, lecz zgubiwszy ślad i niemogąc się dalej nic dowiedzieć, zmartwiony i zgłodniały wrócił do domu. Straty poniósł przeszło rs. 200.
X. Gruszczyński.
_________________________________________________________________________________

Kaliszanin 1885 nr. 27
_________________________________________________________________________________


Gazeta Kaliska 1895 nr. 80

Koń bez właściciela. We wsi Truskawce, gm. Gostków powiatu łęczyckiego przybłąkal się ogier 3-letni maści skarogniadej.

Gazeta Kaliska 1899 nr. 54


Dnia 8 lutego b. r., na folwarku Truskawice pow. łęczyckiego, 4-letnia Józefa Januszewska zmarła wskutek poparzeń.


Zorza 1905 nr 19

Z listów do „Zorzy”.
Zpod Poddębic (w gub. kaliskiej).
Przemysł domowy w naszej okolicy smutno się przedstawia; wyroby domowe w zaniedbaniu, a stąd pochodzi, że i ubrania swojej roboty nie noszą tu. Dopiero w ciągu ostatnich dwóch lat podjęto usiłowania, zmierzające do wskrzeszenia dawnych ubiorów ludowych, a co zatem idzie wyrobu tkanin wełnianych i lnianych.
Hodowla owiec także u nas upadła, a jeżeli dziś robi kto coś z wełny, to przeważnie z kupnej, którą zwożą na jarmarki.
Że włościanie tutejsi nie trzymają owiec, to tłumaczą to brakiem odpowiednich pastwisk choć to nie jest wymówka słuszna, przyczyną główną jest niechęć do strojów domowych.
W parafji naszej Tur, za namową proboszcza ks. Burakowskiego wiele starszych kobiet, a także i młodsze, z pomiędzy nich pościągały z kołków barwne wełniaki i okrywki i przywdziewają je coraz częściej, jak na rozumne wieśniaczki przystało. Temi dniami zdarzyło mi się rozmawiać o tej sprawie z licznem gronem gospodyń ze wsi okolicznych. Mówiły mi one, że w ubraniu swojej roboty chodziły do 20-tu lat i ubranie takie kosztowało dwadzieścia rubli, kiedy dziś kupowana tandeta kosztuje wprawdzie tylko dziesięć rubli, ale wystarcza zaledwie na jeden rok, a w dodatku po kilkurazowem użyciu wygląda to szkaradnie, bo i barwę traci i rozłazi się prędko. Nie potrzeba więc tęgiej głowy do rachunków, żeby sobie obliczyć, ile się ponosi straty na zaniedbaniu samodziałów.
Lnu także mało u nas siewają; tyle tylko, żeby wystarczyło na płótno na swój użytek. To też włościanie płótno mają swoje i kupują go bardzo mało. Na sprzedaż jednak prawie go nie mają. Powiadają, że nie opłaci się tkać płótna na sprzedaż. A ciekawość, ile nie jedna z takich kobiet zarobi, gdy—przez zimę zwłaszcza—naprawdę nic nie robi?
Na skutek otrzymanej w tych dniach odezwy Sekcji przemysłu domowego, zarząd spółki „Nadnerskiej” w Golicach z przykrością pisze o braku w naszych stronach jakiegokolwiek przemysłu domowego. Szczęście tylko, że budzi się tu pewna ochota do dawnych ubiorów; daje to nadzieję, że wkrótce wrócimy i do wełniarstwa i do tkactwa.
A teraz przechodzę do tego, co się dzieje w naszej spółce, która już cały rok istnieje.
Rok istnieje nasza spółka, a już nauczyliśmy się wiele, powiększyliśmy nasz fundusz dość znacznie, byliśmy zachętą dla dalszych sąsiadów, którzy potworzyli u siebie spółki, a nam przybyło w ciągu roku ledwie dwóch wspólników tylko! Jest nas obecnie 32-ch z udziałowym kapitałem sześćset czterdzieści rubli.
Z tej sumy 363 rubli wydatkowaliśmy na: młocarnię, wialnię, kultywatorek i na książki rolnicze. Resztującą sumę obróciliśmy kilka razy na kupno ziarna siewnego, żelaza, nafty i soli. Z tych obrotów i za wynajem maszyny i narzędzi otrzymaliśmy 102 ruble i 47 kopiejek, co stanowi nasz czysty zysk, czyli że udział każdego uczestnika powiększyły się o trzy ruble i 20 kopiejek. Zebrań miesięcznych odbyło się u nas 12, na których załatwione zostały pilniejsze interesa spółki. Omawialiśmy na nich przedewszystkiem te prace gospodarcze, które w porze naszych zebrań przypadały; wzajemnie pouczaliśmy się również w chodzeniu koło roli i inwentarza; mówiliśmy o płodozmianach, nawozach sztucznych, o postępowaniu z obornikiem, o zmianie ziarna siewnego, o postępowaniu z narzędziami i maszynami rolniczemi, o zakładaniu sadów, o pszczelnictwie itd. Rozbudziła się też wśród naszych członków ochota do lepszej gospodarki, do zakładania sadów i do wielu pożytecznych rzeczy.
W nauce o pszczelnictwie dopomaga nam sz. ksiądz Padkowski z sąsiedniej parafji. Będziemy też mieli z wiosną ul wzorowy z pszczołami, na którym będziemy się uczyli praktycznie, a zysk ze sprzedaży miodu z tego ula, pójdzie na dobro spółki.
Kilku włościan naszej spółki robiło próby ze sztucznymi nawozami a to pod dozorem zarządu i kierownika stacji doświadczalnej w Łęczycy. Tej stacji właśnie spółka nasza jest członkiem i od czasu do czasu włościanie spólnicy biorą udział w zebraniach stacji łęczyckiej.
Zawsze w każdą pierwszą niedzielę w miesiącu od godz. 5-ej do 9-ej, szybko nam upływa czas na ciekawych naradach i pogadankach, a co mówimy i co robimy to sobie spisujemy w książce naszych czynności. Na jednem z zebrań, upamiętniliśmy w książce sprawozdań rozumne przemówienie spólnika naszego Józefa Króla z Turu. Przemówił on w te słowa: „My co należymy do spółki, zróbmy przyrzeczenie, że nie będziemy palili tytuniu, a przekonamy się wkrótce, ile dobrego z tego będzie!”
Król mówił: „Według mego obliczenia, z naszej parafji rozchodzi się 3 tysiące rubli ze śmierdzącym dymem tytuniowym. Gdyby więc zaoszczędzić te pieniądze, możnaby założyć kasę pożyczkowo-oszczędnościową, urządzić ochronę i nawet stałą pomoc lekarską, której nam bardzo na wsi potrzeba... Nie myślcie —mówił dalej — że nie można się odzwyczaić od tego szkodliwego nałogu; niedawno był u mnie wielki palacz, taki, co nie dojadł, ale popalić machorki musiał. A kiedym się z nim rozmówił i kiedym go przekonał, ile sobie i swej rodzinie szkody robi, zrozumiał to i rzucił przebrzydłą machorkę, więcej nie pali i dobrze mu z tem. Tam, gdzie jest dużo biedy, nieuctwa, gdzie brak wielu dobrych urządzeń, gdzie zaniedbane są gospodarki, gdzie brak ogrodów, a drogi i mosty są złe, gdzie ludzie żałują wydać parę złotych na pouczające książki i pisma, tam się wydaje aż trzy tysiące rubli rocznie na marny tytuń! A ile razy to się zdarza, że nierozważny człowiek pali w stodole, w oborze i przez to puszcza swój i sąsiadów dobytek z ogniem? — A kiedy już większość w naszej parafji wyrzekła się wódki, za wpływem naszego Proboszcza, to dlaczego nie możemy się wyrzec i palenia tytuniu?!” Dodaję teraz od siebie, że ów gospodarz Król ma sklep swój w Turze i sprzedaje także wyroby tytuniowe; oświadcza jednak, że chętnie zrzeknie się dochodu z tej sprzedaży, byle tylko ludzie przestali palić. Widocznie dobro ogółu przeważa u niego nad dobrem osobistego interesu.
Nie mogę jeszcze przemilczeć, o jednym skutku naszej pracy w spółce, a tym jest, że kilku z naszych spólników postanowiło wysłać swoich synów na naukę do Pszczelina, a jeden z nich, Gulikowski z Truskowca, chciałby to uczynić niezwłocznie; ze smutkiem jednak odkłada to do jesieni, ponieważ syn jego nie ma jeszcze lat 16-tu a młodszych w Pszczelinie nie przyjmują.
Tyle dobrego lub złego mam do podania w Zorzy z naszej okolicy. Niech i to będzie na pożytek ogólny.
St. Wehr.
_________________________________________________________________________________

Echo Łódzkie 1928 grudzień
_________________________________________________________________________________


Łódzki Dziennik Urzędowy 1933 nr 18

ROZPORZĄDZENIE WOJEWODY ŁÓDZKIEGO
z dnia 18 sierpnia 1933 r. Nr. SA. II. 12/9/33.
o podziale obszaru gmin wiejskich powiatu Łęczyckiego na gromady.
Po wysłuchaniu opinji rad gminnych i wydziału powiatowego zgodnie z uchwałą Wydziału Wojewódzkiego z dnia 14 sierpnia 1933 r. na podstawie art. 107 ustawy o częściowej zmianie ustroju samorządu terytorjalnego z dnia 23 III. 1933 r. (Dz. U. R. P. Nr. 35, poz. 294) postanawiam co następuje:
§ 1.
III. Obszar gminy wiejskiej Gostków dzieli się na gromady:
22. Truskawiec, obejmującą: wieś Truskawiec, kol. Truskawiec.
§ 2.
Wykonanie niniejszego rozporządzenia powierza się Staroście Powiatowemu Łęczyckiemu.
§ 3.
Rozporządzenie niniejsze wchodzi w życie z dniem ogłoszenia go w Łódzkim Dzienniku Wojewódzkim.
Wojewoda:
w z. (—) A. Potocki

Wicewojewoda.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz