-->

wtorek, 23 kwietnia 2013

Marchewki

Tabella miast, wsi, osad Królestwa Polskiego 1827 r.
Marchewki, województwo Kaliskie, obwód Piotrkowski, powiat Radomski, parafia Siemkowice, własność prywatna. Ilość domów 5, ludność 26, odległość od miasta obwodowego 8.

Słownik Geograficzny:
Marchewki,   wś, pow. wieluński, gm. i par. Siemkowice, odl. od Wielunia w. 27; dm. 6, mk. 42. W 1827 r. 5 dm., 26 mk.

Spis 1925:
Marchewki, wś, pow. wieluń, gm. Siemkowice. Budynki z przeznaczeniem mieszkalne 11. Ludność ogółem: 73. Mężczyzn 39, kobiet 34. Ludność wyznania rzymsko-katolickiego 73. Podało narodowość: polską 73.

Wikipedia:
Marchewki-wieś w Polsce położona w województwie łódzkim, w powiecie pajęczańskim, w gminie Siemkowice. W latach 1975-1998 miejscowość administracyjnie należała do województwa sieradzkiego.

1992 r.

Łódzki Dziennik Urzędowy 1926 nr 26

Edykty.
Leśniak Antoni, syn Antoniego i Anastazji z Strzelczyków, urodzony dnia 6 września 1898 r., wyznania rzym.-kat. z zawodu robotnik, zamieszkały ostatnio w Marchewkach, gm. Siemkowice, pow. Wieluńskiego, woj. Łódzkiego, powołany wskutek mobilizacji w 1919 roku do armji polskiej, gdzie służył w 27 p. p. i w dniu 19.4 1920 r. wyszedł z marszówką do 27 p. p. na front i zaginął bez wieści, nie dając o sobie znaku życia i z powodu niewiadomego miejsca jego pobytu, jest poszukiwany przez P. K. U. w Wieluniu wskutek prośby jego żony Anny Leśniak o uznanie go za zaginionego.
Wzywa się wszystkie osoby, posiadające o wyżej wymienionym jakiekolwiek wiadomości, mogące świadczyć o jego istnieniu lub zaginięciu do zawiadomienia o tem P. K. U. w Wieluniu w ciągu 3 miesięcy od dnia ogłoszenia niniejszego edyktu z powołaniem się na tut. L. dz. 11945/III. Inwal.

 Echo Sieradzkie 1931 maj

NAPAD RABUNKOWY.
Dnia 12 maja r. b. około godziny 11.45 na wracającego z jarmarku w Pajęcznie Kazimierza Kowalca, mieszkańca wsi Marchewka, gminy Siemkowice, w lesie na drodze Siemkowice-Pajęczno napadło dwóch bandytów, którzy uderzywszy Kowalca laską, zabrali mu dwa banknoty po 20 zł. i zbiegli do lasu.
Po zameldowaniu na posterunku policji w Kiełczygłowie, wszczęto natychmiastowy pościg, który niestety, dotąd nie dał rezultatu.

Łowiec Polski 1932 nr 5

SIEMKOWICE — ZIEMIA WIELUŃSKA
WOJ. ŁÓDZKIE
Walka z kłusownictwem nie tylko nie ustaje ale wzmaga się. Ale i kłusownictwo nie maleje. Smutnym obrazem tego są Siemkowice. Polowania w święta i niedziele, tak przez kłusowników, jak i pseudo — myśliwych coraz więcej mają zwolenników.
Szybkiem tempem zwierzostan jeleni zmierza do wyniszczenia, straż leśna — wciąż te piękne zwierzęta znajduje nieżywe, a sekcja wykazuje całe kolekcje rozmaitego gatunku loftek, kul i śrutu. — Policja przeciążona jest swemi czynnościami, a funkcjonarjusze jej, ludzie nawet z pewną obowiązkowością — są narażeni na staczanie kompletnej walki, z narażeniem życia, czego dowodem, że kłusownik, uchodzący przed policją — momentalnie mobilizuje cały dom i do walki staje kto żywy, mężczyźni, kobiety, a nawet psy. — Przed paru tygodniami odbywała się taka batalja na Marchewkach, kolonji, przyległej do lasu siemkowskiego. Tam policjanta Kolanka poturbowano w mieszkaniu, uprzednio zamknąwszy drzwi, poczem rzucono go psu do budy, aby ten go szarpał, reszta policji — zmuszona była zdobywać dom bagnetami. — Przy rewizji prócz broni znaleziono moc przeróżnego gatunku amunicji, całe zwoje wnyków, moc skórek zajęczych i króliczych; leśniczy ocalał tylko dzięki swej przytomności umysłu, gdyż były usiłowania roztrzaskania mu głowy drągiem. — Smutne to, ale prawdziwe. — Dzisiaj przywieziona została piękna łania cielna, w niej młode, wielkości królika.
Od kilku dni, zauważyłem w remizach, przylegających do ogrodu, światła latarek elektrycznych, to pojawiające się, to niknące w oparach mgły, a ciche flowerowe strzały, dawały dużo do myślenia. — Wysłałem leśniczego, aby sprawdził; wówczas natknął się na kłusowników, w ten sposób polujących na bażanty, chowane tuż przy domu. — Kłusownicy przyjęli leśniczego strzałami flowerowemi. — Pościg nie dał rezultatów — z racji gęstej mgły. Starania o wydzierżawienie polowania na gruntach włościańskich — rezultatu nie odnosi, gdyż uniemożliwia się w ten sposób straży leśnej kontrolę pól włościańskich. Z wysiłkiem dochowywałem się zwierzyny, mieszkając wśród rozburzonych majątków i wyniszczonych lasów.
— Może ktoś, rozporządzający pewną władzą i interesujący się sprawą łowiecką, zechce tę bolączkę usunąć, bo w obecnych warunkach tak policjant jak dozór leśny jest niepewny życia własnego.
JAN IGNACY KARŚNICKI.

Łódzki Dziennik Urzędowy 1933 nr 19

ROZPORZĄDZENIE WOJEWODY ŁÓDZKIEGO
z dnia 16 września 1933 r. L. SA. II. 12/15/33
o podziale obszaru gmin wiejskich powiatu Wieluńskiego na gromady.
Po zasiągnięciu opinij rad gminnych i wydziału powiatowego zgodnie z uchwałą Wydziału Wojewódzkiego z dnia 15 września 1933 r. na podstawie art. 107 ustawy o częściowej zmianie ustroju samorządu terytorjalnego z dnia 23. III. 1933 r. (Dz. U. R. P. Nr. 35, poz. 294) postanawiam co następuje:
§ 1.
XXII. Obszar gminy wiejskiej Siemkowice dzieli się na gromady:
8. Marchewki, obejmującą wieś Marchewki.
§2.
Wykonanie niniejszego rozporządzenia powierza się Staroście Powiatowemu Wieluńskiemu.
Rozporządzenie niniejsze wchodzi w życie z dniem ogłoszenia w Łódzkim Dzienniku Wojewódzkim.
(-) Hauke - Nowak
Wojewoda.

Echo Łódzkie 1936 marzec

Spłoszeni włamywacze postrzelili dwu braci.
WIELUŃ, 5. 8. — We wsi Marchewka, gm. Siemkowice, do zagrody Piotra i Władysława braci Marchewka, w godzinach nocnych usiłowali włamać się jacyś dwaj osobnicy, uzbrojeni w fuzje.
Zbudzeni podejrzanemi szmerami bracia wyszli przed dom i zauważyli dwóch intruzów, usiłujących otworzyć stodołę. Włamywacze widząc, że zostali odkryci, rzucili się do ucieczki i stanąwszy za stodołą strzelili do nadbiegających z fuzji — poczem zbiegli.
Marchewkami którzy otrzymali postrzały w nogi, zaopiekowali się zbudzeni strzałami domownicy i sąsiedzi, odwożąc ich do szpitala W.W. Św. w Wieluniu.
Zawiadomiona policja wszczęła natychmiast pościg za zbiegłemi.

Obwieszczenia Publiczne 1938 nr 84

Wydział Hipoteczny przy Sądzie Grozkim w Wieluniu obwieszcza, że na dzień 25 stycznia 1939 roku, wyznaczony został termin pierwiast­kowych regulacyj hipotek dla niżej wymienionych nieruchomości:
2) gruntów państwowych linii kolejowej Herby Nowe—Gdynia, na­bytych przez Francusko-Polskie Towarzystwo Kolejowe w Bydgoszczy dla Skarbu Państwa od włościan wsi Marchewka, gm. Siemkowice, 1983 m kw, wsi Zalesiaki, gm. Działoszyn, 1 ha 9558 m kw, wsi Trębaczew cz. I, gm. Działoszyn, 2 ha 9598 m kw, wsi Trębaczew, cz. II, tejże gminy, 5 ha 3707 m kw, wsi Trębaczew, cz. III, tejże gminy, 2 ha 2765 m kw, wsi Chorzew, gm. Siemkowice, 1 ha 4019 m kw, wsi Mała Osina, gm. Kiełczygłów, 5 ha 3008 m kw, wsi Duża Osina, gm. Kiełczygłów, 6327 m kw, wsi Dryganek, gm. Kiełczygłów, 2 ha 8802 m kw, wsi Kiełczygłówek, gm. Kiełczygłów, 1 ha 4164 m kw, wsi Huta, gm. Kiełczy­głów, 2 ha 9419 m kw, wsi Pierzyny, gm. Kiełczygłów, 1 ha 1561 m kw, wsi Dąbrowa, gm. Kiełczygłów, 3 ha 6902 m kw, wsi Tuchań, gm. Siem­kowice, 5 ha 2160 m kw i wsi Gumniska, gm. Kiełczygłów, 5 ha 0965 m kw. (Ks. hip. nr Z. 1603 r. h.);

Osoby interesowane, w oznaczonym wyżej terminie, winny zgłosić swoje prawa w Wydziale Hipotecznym, pod skutkami prekluzji. 55/38.

Dziennik Łódzki 1971 nr 307

Wczoraj w miejscowości
Marchewka, pow. Pajęczno na przystanku PKS wydarzył się tragiczny wypadek. Wsiadająca do autobusu PKS FW 0709 Antonina Lipińska (lat 58) wpadła pod tylne kole ruszającego pojazdu. Poszkodowana zmarła w miejscowym Pogotowiu wskutek odniesionych w wypadku obrażeń.

Dziennik Łódzki 1972 nr 201 

Wieś pod semaforem.
Kilka kilometrów od Pajęczna jest miejsce w którym zbiegają się tory magistrali kolejowej Śląsk — Wybrzeże z linią wiodącą od Częstochowy. W rozwidleniu tych dwóch, żelaznych szlaków leży zagubiona wśród lasów, niewielka wioska — Marchewki. Chałup tu niewiele, ziemia nie najlepsza. Większość mieszkańców Marchewek szuka więc pracy, bądź to na kolei w pobliskich Siemkowicach, albo też w rozmaitych drobnych przedsiębiorstwach pracujących usługowo na rzecz rolnictwa.
Ta niewielka wieś stała się od niedawna sławna. Co i rusz ktoś tu przyjeżdża rozpytując mieszkańców o różne sprawy.
Nasze pojawienie się we wsi natychmiast wyludniło opłotki. Znikły gdzieś kobiety widoczne z daleka a mężczyźni śpiesznie udali się do swoich zajęć. Na drodze pozostały tylko dzieci. Idąc w kierunku torów linii częstochowskiej przyglądamy się zabudowaniom Czesława Wlaźlaka. Obok nędznej stodoły i jeszcze gorzej prezentującej się chałupy widać świeże mury obszernego domu. Budowa została przerwana, a wokół walają się kawałki desek i połamane cegły. Przez długie lata Czesław Wlaźlak znany był w okolicy, jako producent glinianych kogutków. Jeździł z nimi po jarmarkach i odpustach, zarabiając w ten sposób na utrzymanie swojej licznej rodziny. Dziś Wlaźlaka nie ma w domu i wszyscy we wsi wiedzą, że siedzi.
Stara Marchewkowa, z którą później udaje nam się nawiązać rozmowę powie nam: — Siedzi Wlaźlak i inni, którym zachciało się łatwego chleba. Oni nam, panie, popsuli opinię wsi, w której ludzie żyli do tej pory z własnej pracy. Jak chce się pracować, to robotę każdy znajdzie. Gleń jest maszynistą, Marchewka mularzem, moja córka pracuje w Chorzewie na kolei. Jak się rozejrzeć po wsi, to choć nie mamy łatwego życia, bo to i ziemia kiepska, i do miasta daleko, jakoś się przecież żyje. I nikt kraść nie chodzi. A im się zachciało. To siedzą.
Cała historia zaczęła się jesienią 1971 r. Stanislaw Zjawiony. 19-letni kawaler bez zawodu znany w okolicy ze swoich skłonności do rozróbek, Czesław Wlaźlak — ów producent odpustowych kogutków, Henryk Siedlis, Marian i Regina Kołwakowie doszli do wniosku, że właściwie zajmowanie się pracą jest nudne i uciążliwe. Tuż obok ich domów codziennie przewożono po żelaznych szlakach tysiące ton towarów: mebli, żywności, materiałów budowlanych i innych artykułów. Wszyscy wiedzieli o tym, że wagony nie są odpowiednio zabezpieczone. Wystarczy wziąć zwykle obcęgi i kawałek stalowego łomu, aby dostać się do wnętrza i zabrać sobie stamtąd, co w rękę wpadnie. Dziś, kiedy od pierwszego włamania upłynęło już kilkanaście miesięcy, nie będziemy zajmowali się tym, kto pierwszy zerwał plomby w wagonie. Zajmie się tą sprawą sąd, który także winnym wymierzy stosowną karę. Nas interesuje inny problem, a mianowicie to, że przez okres od 28 października 1970 r. aż do września ub. roku działała w Marchewkach i w okolicy zupełnie bezkarnie szajka włamywaczy, którzy z wagonów kolejowych skradli towary wartości wieluset tysięcy złotych. Nikt nie zainteresował się skąd w Marchewkach znalazły się w lipcu szklarniowe pomidory. Ukradli je z wagonów chłodni Stanisław Zjawiony, Henryk Siedlis i Marian Kołwak. Było tego sporo, bo 10 skrzynek — w sumie prawie 100 kg owoców. Dziś sołtysowa z Tuszyna opowiada ludziom, jak to w chłopskich zagrodach w Marchewkach kury jadły pomidory. Spokrewnieni wzajemnie mieszkańcy Marchewek a także okolicznych wsi przechodzili obojętnie spoglądając na puste butelki po importowanym winie „Tokay", piwie „Okocim" i „Żywiec", które, o czym wszyscy wiedzą, nigdy nie pojawiało się na półkach sklepu GS w Chorzewie. Nikogo też nie dziwiło, kiedy w czasie kopania ziemniaków ktoś grzebiąc w stercie słomy znalazł... konserwy.
My tam nic nie wiedzieliśmy, że ci z Marchewek okradają wagony — opowiadają nam ludzie z Chorzewa i Tuszyna.
Także nikt nic nie wiedział w Marchewkach, gdzie dom przylega do domu a śmietnik do śmietnika. A wagony dostarczały wszystkiego. Stanisław Zjawiony działając z różnymi wspólnikami ukradł 2 tapczany, 827 kg wełny, 4 worki kleju stolarskiego, turystyczne łóżka, dwie wiązki wideł, kilka kartonów piwa eksportowego, rowery, motorowery a nawet lewarki do ciągnika „Ursus". Później dopiero, kiedy rozpocznie się śledztwo, Zenobia Marchewkowa przyjdzie do sklepu GS i będzie usiłowała bezskutecznie wyłudzić od sprzedawcy S. Szczekowskiego fikcyjny rachunek na drobną cześć skradzionych towarów. Niektóre przedmioty uda się odzyskać w trakcie śledztwa. Jeden z trzech lewarków do „Ursusa" znajdzie się u nieświadomego nabywcy — Jana Gralaka. Co jednak stało się z owymi 550 torebkami zup błyskawicznych? Albo do jakich celów zużyto 150 kg przypraw do zup? Przez ręce członków gangu przeszło wiele rozmaitych towarów. Ich lista jest bardzo długa, a znajdują się na niej zarówno paleniska kowalskie, jak i lampy nocne, rowery, fasola, klej stolarski, światła odblaskowe, ponad 400 kg brzoskwiń, pół tony cukru w kostkach, ryby mrożone i konserwy itd. itd. Nic też dziwnego, że wobec napływu takiej masy wszelakiego dobra Czesław Wlaźlak — ojciec 5 dzieci, przestał produkować kogutki i jeździć po odpustach. Zajęcie to okazało się widocznie zbyt mało intratne. Pod osłoną nocy członkowie gangu z Marchewek przywozili z żelaznego szlaku, gdzieś spod Trębaczewa i Sadowca skrzynie konserw, gwoździ, worki kleju i inne artykuły. Nie wszystko jednak zdołał przyciągnąć koń Zjawionego. Niektóre skradzione towary chowano w lesie. Stara Pasmykowa, choć nie była skłonna do rozmowy, opowiadała, jak to ktoś, kiedyś idąc przez las potknął się o kierownicę motoroweru. Ale o tym fakcie dowiedzieli się mieszkańcy okolicy dopiero później.
Rozmawiając z ludźmi w Marchewkach, pobliskim Chorzewie i Tuszynie, można dojść do wniosku, że do dziś istnieje tam atmosfera nieokreślonej obawy. Zbytnia rozmowność może bowiem niejednemu z mieszkańców Marchewek zaszkodzić. Nikt nie potrafi powiedzieć, jak, ale są przekonani, że może... Ludzie z dalszej okolicy także wolą nie mieszać się do tajemniczych spraw. No cóż? Taka jest mentalność jeszcze wielu mieszkających na wsi. Być może zdecydowane i otwarte potępienie spotka członków kolejowego gangu z chwilą rozpoczęcia rozprawy sądowej. Do Sądu Wojewódzkiego w Łodzi, (IV Wydział Karny) wpłynął już akt oskarżenia przeciwko 14 osobom. Są wśród nich: Stanisław Zjawiony, oraz Józef i Antoni Zjawiony, Czesław Wlaźlak, i Tadeusz Wlaźlak, Henryk Siedlis, Marian i Regina Kołwak, Jan Wlaźlak, Marian Gruszecki i inni. Każdy z nich będzie odpowiadał za kradzież towarów wartości wielu tysięcy złotych.
Na zakończenie warto jeszcze postawić ostatnie pytanie: jak jest możliwe dokonywanie kradzieży na czyjąś szkodę i jednocześnie brak jest skarg poszkodowanych? Bo przecież sprawą kolejowego gangu zainteresowała się milicja. Nikt z właścicieli nie sygnalizował strat.
MACIEJ ZDZIENICKI

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz