Słownik Geograficzny:
Janów, kol., pow. wieluński, gm. Skrzynno, par. Rudlice, odl. od Wielunia 16 w., dm. 46, mk. 216.
Spis 1925:
Janów, wś, pow. wieluń, gm. Skrzynno. Budynki z przeznaczeniem mieszkalne 83. Ludność ogółem: 485. Mężczyzn 241, kobiet 244. Ludność wyznania rzymsko-katolickiego 417, ewangelickiego 68. Podało narodowość: polską 482, niemiecką 3.
Wikipedia:
Janów-wieś w Polsce położona w województwie łódzkim, w powiecie wieluńskim, w gminie Ostrówek. W latach 1975-1998 miejscowość należała administracyjnie do województwa sieradzkiego.
1992 r.
Dziennik Warszawski 1868 nr 135
Podaje do publicznej wiadomości, iż w
d. 15 (27) Października 1867 r. pod wsią Janowem, gminie Skrzynno,
Powiatu Wieluńskiego, znalezione zostało ciało nieżywej kobiety
lat około 40 mieć mogącej, z imienia, nazwiska i pochodzenia
niewiadomej, dla tego wzywa każdego ktoby роsiadał wiadomości o
pochodzeniu i nazwisku wspomnionej kobiety, aby udzielił wiadomość
Sądowi tutejszemu lub najbliższemu.
Rysopis: lat około 40, wzrostu małego,
włosy blond, oczy niebieskie, twarz szeroka, nos i usta mierne;
ubrana była w kaftan czarny watowany stary, spódnicę z grubego
płotna, koszulę takąż, trzewiki starе, na głowie miała starą
chustkę na białem tle w kropki.
Petrokow dnia 18 (30) Maja 1868 roku.
Sędzia Prezydujący, Chmieleński.
Kurjer Warszawski 1898 nr
314
Poparzenie. Skutkiem
poparzenia zmarli: we wsi Janów, w pow.
wieluńskim, 5-letni Antoni Wilczyński
Zorza 1913 nr 9
Listy czytelników.
Z Janowa, z Piotrkowskiego.
Naszych stron jakoś nikt w Zorzy nie
opisuje, przeto teraz, przy długich wieczorach zimowych, ręką
ciężką od cepów, coś niecoś o swoich stronach donoszę. Parafia
nasza, Wola-Wiązowa, położona w pow. Łaskim, w gub.
Piotrkowskiej, w ciągu ostatnich kilkunastu lat zmieniła się
zupełnie. Były tu ongi duże dobra pańskie z kilkoma folwarkami,
gorzelnią i młynem. Dziś pozostał 20 włókowy folwarczek. Z
dawnych budynków dworskich śladu prawie nie zostało. Miejsce dworu
zajęli gospodarze-kmiecie, osiadło ich tu przeszło 100. Gospodarze
zaś na starych wsiach powiększyli znacznie swe gospodarstwa przez
dokupno ziemi dworskiej. Ziemia wszystka dostała się w ręce
polskie, nikt tu jej żadnemu cudzoziemcowi nie sprzeda. W ostatnich
czasach ziemia znacznie zdrożała; gdy przed dziesięciu laty z
łatwością można było kupić po rb. 60 do 100 za morgę, dziś
już trzeba płacić od rb. 200 do 300. Ziemie mamy dosyć dobre,
tylko uprawa jest jeszcze bardzo zaniedbana — chociaż w ostatnich
czasach bierzemy się już do lepszej uprawy roli. Parafia nasza
liczy około 1,800 ludności, składa się z 5 wsi większych i kilku
mniejszych. Gospodarstwa mamy przeważnie kilkunastomorgowe;
większych nad 30 morgów niema zupełnie.
Kościół mamy drewniany, wybudowany
w roku 1787. Do Prus wychodzi corocznie prawie wszystka młodzież, a
także i dużo starszych, wypuszczając gospodarstwo w dzierżawę.
Często sąsiad podejmuje się sprzątać, siać i orać za
odpowiednie wynagrodzenie. Tacy wychodźcy niewiele zarobią, a tylko
ziemie ich co raz gorzej rodzą. Zarobki w Prusach mają rozmaite,
zależy to od dworu i zapłaty. Rzadko przynoszą do domu od rb. 80
do 120. Sporo jest takich, przeważnie chłopaków, co to lubią
sobie hulać. Taki nietylko grosza nie zarobi, ale jeszcze i na drogę
z powrotem niema. Często, wstydząc się przyjechać do domu goły,
pozostaje w Prusach i tam się przeważnie marnuje.
Czytelnictwo mało jest jeszcze u nas
rozwinięte. Wina w tem jest trochę poczty, oddalona jest od nas
przeszło 2 mile. Z pism ludowych przychodzi do parafii 5 egz.
„Gazety Świątecznej”, 3 egz. „Przewodnika kółek i spółek
rolniczych”. 2 egz. „Zarania”. 2 egz. „Zorzy”, kilkanaście
egz. „Głosu Wiary” i parę pism codziennych. W ostatnim roku
parafia nasza ruszyła się na dobre pod względem społecznym.
W styczniu r. z. założone zostało
Kółko rolnicze, do którego się zapisało przeszło 120 członków,
płacąc rocznie po kop. 30. Na Wiosnę sprowadziło kółko
kilkanaście worków nawozów sztucznych, siewnik 13 rzęd. Pracnera,
za który płacimy rb. 2 na dzień, bronę sprężynową; jesienią
znów przeszło 300 worków nawozów sztucznych. Co parę tygodni
odbywają się zebrania kółka, na nich są wygłaszane rozmaite
wykłady treści rolniczej. Przy kółku mamy czytelnię, w niej
kilkadziesiąt książek i kilka pism.
W końcu grudnia otworzyliśmy sklep
spółkowy, do którego się zapisało przeszło 60 udziałowców, z
wkładami 10-rublowymi, sklep ten jest otwarty niedawno, a już
cieszy się zasłużonem poparciem ogółu, z powodu nizkich cen,
dobrych towarów i wagi rzetelnej.
Proboszcz nasz, ks. Kochanowski, w
pięknych słowach zachęca nas do brania udziałów do popierania
swego sklepu. Sklep, naturalnie, jest solą w oku miejscowych
sklepikarzy-żydów, których w Woli Wiązowej mamy 13 rodzin, w 5
sklepach. Starają się oni wszelkimi sposobami odciągnąć
kupujących i udziałowców spółki, rozpuszczając brednie, którym
nikt wiary nie daje. Prócz tego mamy w Woli-Wiązowej 5 sklepów
rzeźniczych polskich, jedną piekarnię polską i także sklep z
wódką-za tę truciznę sklep targuje rocznie około rb. 14 tysięcy.
Ostatnio po naukach misyjnych w początku grudnia, wielu mniej wódki
pije, a do bractwa wstrzemięźliwości zapisało się przeszło 50
osób, co zawdzięczamy naszemu proboszczowi, który napomina i
prosi, aby tej trucizny i zguby ciała i duszy, a także i kieszeni,
zupełnie nie używać. Szerzeniu pijaństwa winni są bardzo
miejscowi sklepikarze, a głównie w niedziele i święta, kiedy
sklep z wódką jest zamknięty, prawie we wszystkich sklepikach, o
każdej porze dnia, można dostać wódki i piwa.
Organizuje się u nas także straż
ogniowa-tylko, że z zatwierdzeniem robią nam trudności. Już dwa
razy podanie od gubernatora wracało. Myślimy też i o kasie
pożyczkowo-oszczędnościowej. Słowem, parafia nasza, choć późno,
ale zaczyna garnąć się do pracy społecznej, a jest u nas już
sporo takich gospodarzy, co zrozumieli, że tylko we wspólnej pracy
możemy zdobyć lepszą dolę w tem naszem smutnem położeniu. 3-ci
rok mamy szkołę we Woli-Wiązowej — ale zaledwie piąta część
dzieci korzysta z nauki, dla więcej miejsca niema. Stały czytelnik
Zorzy,
Zygmunt Jasiński.
Zorza 1916 nr 15
Listy naszych Czytelników.
Z Parafii Ostrówek=Rudlice (pow.
Wieluński)
Redakcya „Zorzy” otrzymała
następujący list, zawierający mądre uwagi i dobre wieści.
Długo myśli zbierałem, o czem by z
naszych stron Wieluńskich napisać do „Zorzy”, bo to teraz, jak
to mówią „co godzina — to nowina”, a każda z nich inna.
Człowiek czasem sam nie wie, czego się trzymać, czy dawać wiarę,
czy nie.
Ale my, polscy włościanie, musimy
trzymać się zdrowego chłopskiego rozsądku, a nie wierzyć różnym
jegomościom nieznanym, którzy tylko mącą w naszych głowach,
opowiadając, że wkrótce ma powrócić pańszczyzna, a ziemie
magnaci nam odbiorą. Bracia czytelnicy! idźmy do tych ciemnych i
tłomaczmy im, i zbijajmy te różne rozsiewane bajdy. Trzeba nam
wiedzieć o tem, że pańszczyzna już przepadła na wieki i nie
wróci, a ziemi nikt nam nie odbierze, jeżeli jej dobrze będziemy
pilnować i około niej chodzić z głową.
Ażeby odpędzić tych różnych
„mądrali”, co rozsiewają po wioskach wieści błędne, jakoby
wojnę sprowadzili panowie, księża i ci co do szkół jeździli, to
każdy z nas, młody czy stary, powinien wiedzieć, co się w naszym
kraju dawniej działo; każdy powinien poznać historyę Polski.
Powinniśmy wiedzieć jakie koleje przechodzili nasi pradziadowie,
jakie prowadzili wojny i jak się dostali pod obce jarzmo przemocy.
Do tego wszystkiego służą książki historyczne, powieściowo
narodowe i gazety. A więc takowe trzeba czytać, trzeba poznawać
przeszłość, aby uniknąć dawnych błędów i na przyszłość
robić dobrze i umieć strzedz się złego.
Ażeby poznać dobrze dzieje ojczyste,
ażeby się dowiedzieć, jak w innych krajach ludzie sami wydźwigali
się z niewoli i jak dążą do dobrobytu, zespoliło się grono
młodzieży w naszej parafii. Złożyli młodzi po rublu i założyli
sobie we wsi biblioteczkę za 25 rb. Na początku kupiono zbiór
powieści Kraszewskiego w 78 tomach.
Ażeby dokupywać jeszcze więcej
książek, odegrano jeszcze zeszłego roku teatr amatorski w szkole
ludowej w Janowie, grano „Świt”, „Jaśkowe zamysły”
Domosławy, „Balladynę” Słowackiego. Z dochodu wypłacono dług
za kupione instrumenty muzyczne i dokupiono książek: bardzo
pożytecznych wydawnictw Wojnara, Księgarni Polskiej i t. p. W
ostatki 5 marca znowu odegrano „Zapusty” Domosławy, Bardzo było
przyjemnie posłuchać, jak młodzież chórem śpiewała. Na
zakończenie ks. proboszcz St. Grzywak, wytłomaczył obecnym cel
teatrów i zabaw szlachetnych. Zakończono śpiewem ogólnym
„Wszystkie nasze dzienne sprawy”. Dochód, jaki był,
przeznaczono na najbiedniejszych w parafii.
Jest to pocieszające, że młodzież
nasza, więcej myśląca i kochająca Boga i Ojczyznę dała słowo,
że całe 3 dni ostatków spędzi na wspólnem czytaniu książek
pouczających. Czytelnictwo się coraz więcej rozwija, ci, co mogą,
kupują sami książki, składając się po paru; ci zaś, których
nie stać, pożyczają od tamtych i od ks. proboszcza. I dziś
wspólnemi siłami mamy 2 biblioteki w parafii. Gazet „Zorzy” i
„Świątecznej” przychodzi obecnie przez pocztę w Wieluniu 37
egzemplarzy.
Kółko rolnicze wcale nie funkcyonuje
tak, jak w całem Wieluńskiem. Daje się odczuwać brak nawozów
sztucznych, bez których rolnictwo dużo ucierpi. Za to cały czas od
początku wojny, jest czynna Kasa pożyczkowo-oszczędnościowa.
Wojna u nas też się daje odczuwać;
coraz większa drożyzna inwentarza i produktów spożywczych.
Tyle narazie daję wam, kochani
czytelnicy, dziś wiadomości; później napiszę więcej. Także i
wy dajcie znać o sobie i o waszych okolicach. A już święty
obowiązek dać wiadomości macie wy, Sokołowiacy, Pszczeliniacy,
Liskowiacy, Mirosławianki, Kruszynianki, Gołotczyźnianki i inni
którzy się nie zasklepiacie w swych okolicach. Napiszcie coś o
naszych kochanych szkołach, bo nie wiemy, czy istnieją, czy też
wojna je zrujnowała.
Pouczajmy i pocieszajmy się wzajem,
nie opuszczajmy rąk w wspólnej pracy, a da Bóg, że się dola zła,
która nas tak przeszło 100 lat gniecie, zmieni się.
My wierzymy z całej mocy,
I wierzymy z całej duszy,
Że dość złego już przemocy —
Zła moc prawdy nie zagłuszy.
I weselszem patrzym okiem
W to co przyjdzie, co nastanie...
W. Koźmiński — wieśniak.
Zorza 1916 nr 21
Z pod Wielunia.
Długie lata żyliśmy zgnębieni i
pogrążeni w ciemnocie i bezczynności. Jak i zboże ozime,
przygniecione ciężarem śniegu, skute kajdanami, zmarzłej ziemi
nie wzrasta, i zdaje się zwiędłem, takiem też zdawało się nasze
polskie życie, przez tę stuletnią niewolę i smutne lata.
Ale choć nas wrogowie wszędzie
gnębili różnemi wyjątkowemi prawami, choć sięgali po nasze
piastowskie siedziby, my nie zamarliśmy zupełnie! Bo oto, choć
dziś straszny wicher wojny wyje nad naszemi głowami, zaledwie
wyjrzał z za chmur jasny promień nadziei, że zaświta po dniach
smutku i poniżenia lepsza dola, a naród nasz już się budzi z
odrętwienia, ciemnoty, poczuł się narodem i po całej ziemi naszej
rozległ się jeden głos „Żyjemy”, Jeszcze Polska nie zginęła.”
Tak kochani Bracia czytelnicy, żyjemy,
nie zginęliśmy! I ta nadzieja „żyjemy” nam dodaje otuchy do
dalszej pracy nad odrodzeniem nas i Ojczyzny.
Jasny duch wolności, Orzeł Biały,
zrywa się z więzów, wzlatuje po nad polskie łany nasze, ogrzane
ciepłem majowem słonkiem, i ożywia nas. Zmartwychwstajemy!... Tak
Bracie i Siostro, żyjemy życiem zmartwychwstania, bo oto, to nasze
życie narodowe objawia się w miłości do ziemi-matki, która nas
żywi i okrywa, w tych tak strasznie ciężkich chwilach.
Dziś się okazało, że ten, kto ma
kawałek ziemi, kto jej się nie wyzbył, ma utrzymanie z rodziną i
jeszcze innych pożywi. Strasznie dziś żałują ci, co ziemię
sprzedali, a iluż to takich było, którzy ziemię lekceważyli,
puszczali za bezcen, lub dla dużych pieniędzy sprzedawali, by
ciężko nie pracować. Dziś napewno biedacy żałują tego.
Niegodziwcem! po trzykroć niegodziwcem
jest każdy Polak, mniejsza o to, kto on jest, chłop, mieszczanin
czy szlachcic, który dla podłego zysku sprzedaje ziemię ojczystą
ludziom innej wiary i narodowości.
Nigodziwcami są sprzedawczyki i
zdrajcy, którzy zuchwale ręce podnoszą na Matkę Polskę. Da Bóg,
że pomiędzy nami takich nie będzie.
Zimę mieliśmy lekką, wiosnę suchą
i pogodną; to też i roboty w polu porobiono, żywina w cenę
poszła, zwłaszcza krowy i konie, których jest mało, korzec żyta
kosztuje 18 rb., pszenicy 30, owsa 10, kartofli 22, seradeli 40 rb i
t. p.
W drugie święto Wielkiejnocy młodzież
z Woli Rudlickiej i Janowa odegrała w parafii Rudlice-Ostrówek 2
sztuczki ludowe. „Do szkoły” Domosławy, i „Dla szczęścia
dziecka” Gensówny.
Tak, droga młodzieży Polska! uczmy
się wspólnie, urządzajmy szlachetne zabawy i gry towarzyskie.
Porzućmy już raz pijaństwo i papierosy, na które tak olbrzymie
sumy wydajemy, a korzyści żadnej. Nie żałujmy na książki i
gazety pożyteczne, które budzą miłość Boga i Ojczyzny.
Święta miłości kochanej Ojczyzny!
Płomieniu święty, ozdobo siwizny,
Młodych zapale, chwało i zaszczycie
W posługi Twoje oddaję me życie.
Koźmiński — wieśniak.
Gazeta Świąteczna 1916 nr 1834
Z pod Wielunia, miasta powiatowego w
guberńji Kaliskiej, piszą do nas: Staraniem gromadki dobrych
Polaków z Wielunia i okolicy postawiono dnia 22 stycznia krzyż na
grobie poległych tu niegdyś powstańców przeciwko panowaniu Rossji
w roku 1863. Młodzież w naszych stronach zaczyna, Bogu dzięki, żyć
po ludzku i zamiast zabawiać się pijaństwem i hulankami, poświęca
chwile wolne od pracy na rozrywki szlachetne i pouczające. Tak
właśnie zaczęła się bawić młodzież w parafji Rudlicach,
chociaż jeszcze nie wszystka. W niedzielę 5-go marca odbyło się
we wsi Janowie przedstawienie teatralne. Urządzono je w szkole,
wybrano zaś do przedstawienia „Zapusty” napisane przez
Domosławę. Wszyscy spędzili czas bardzo przyjemnie, na zakonczenie
zaś ksiądz St. Grzywak przemówił do obecnych, dzieląc się z
nimi radością z tego, że w kochanej naszej Ojczyźnie młodzież
wiejska zaczyna się garnąć do szlachetnych rozrywek i zamiast na
próżne zbytki, papierosy i gorzałkę, składa pieniądze na dobre
książki i gazety. Potem odśpiewano „wszystkie nasze dzienne
sprawy”. W przerwach podczas przedstawienia grała kapela
ochotnicza piękne nasze marsze polskie. Ponieważ tysiące naszych
braci są w nędzy, a mnóstwo też ginie na wojnie, więc młodzież
dała sobie słowo, że przez całe ostatki nie będzie w naszej
parafji tańców, a za to będziemy czytali książki i gazety. I w
Czarnożyłach pod Wieluniem młodzież wiejska urządziła dnia 5-go
marca przedstawienie teatralne. Odbyło się ono w domu społecznym.
Przedstawiano: „Krzywdę nagrodzoną”, „Konsyljum fakultatis”
i „Jeden z nas musi się ożenić”. Dzieci zaś ze szkoły w
Czarnożyłach pod kierunkiem swego nauczyciela tańczyły mazura.
Dochód z przedstawienia przeznaczono dla ubogich dzieci na opłacenie
wpisu w szkole, na ochronę i na książki. — Chociaż wojna i
przejście wojsk pozostawiły ślady zniszczenia, pracujmy tem
bardziej nad odrodzeniem tego, co zniszczono. Nie opuszczajmy rąk i
nie unośmy się gniewem, gdy ktoś ciemny lekceważy naszą pracę.
Nie odpowiadajmy: „Gnijcie w ciemnocie!” I w naszej okolicy
ciemni ludzie straszą, że tych, co dają innym do czytania książki
i gazety, „Rossjanie powiesą”. Niech krzyczą puszczyki, niech
kraczą wrony, mimo to pracujmy jak pszczoły, a Bóg nam dopomoże.
Wieśniak W. Koźmiński.
Gazeta Świąteczna 1916 nr 1839
Listy do Gazety Świątecznej. Z pod
Wielunia w stronach Kaliskich. Wiadomo każdemu, ile złego wyrządził
nam rząd rossyjski, gdy przy uwłaszczeniu włościan nie odłączył
ich zupełnie od dworów, dając za to odrazu więcej ziemi, ale
pozostawił serwituty, czyli prawo pasienia na dworskiem, zbierania
ściółki i t. p. Rząd pozostawił te służebności umyślnie na
to, żeby w kraju była ciągła niezgoda pomiędzy dworem a wsią, i
ciągłe prawowanie się włościan z dworami to o paśnik, to o
ściółkę, to znów o drzewo. Nie szło tu wcale rządowi
rossyjskiemu o pożytek włościan, boć daleko byłoby lepiej, żeby
nie mieli owych serwitutów, a za to więcej gruntu dostali. Szło
tylko o to, żeby naród polski miał o co kłócić się pomiędzy
sobą i żeby łatwiej go było utrzymać w posłuszeństwie. Boć
wiadomo każdemu, że gdy się dwóch kłóci, to łatwiej trzymać
obu za łeb, niż wtedy, kiedy będą żyć z sobą w zgodzie i
pomagać sobie wzajemnie, jak dobrzy bracia. Jednocześnie utworzono
też wtedy urzędy komisarzy od spraw włościańskich, żeby niby
opiekowali, się włościanami i brali ich w obronę. Naprawdę zaś
ci komisarze byli tylko od tego, żeby kopać w kraju naszym coraz
głębszą przepaść pomiędzy większymi a mniejszymi rolnikami, i
trzymać przytem włościan w ciemnocie, aby nie poznali, gdzie
prawda, a gdzie fałsz. I nasza okolica doznawała skutków tej
czułej opieki komisarzy włościańskich. To też była ona jakby
zabita deskami i odgrodzona od świata. Szkół mieliśmy bardzo
mało, bo, jak wiadomo, przez długie lata nie było wolno ich
zakładać. Te zaś, co były, często, zamiast siać prawdziwą
naukę, urabiały młodzież na ciemne sługi rządu, a nieraz i na
zdrajców własnych braci. To też nic dziwnego, że ucisk ten dławił
ludzi i że rok rocznie wychodziliśmy ztąd gromadami za granicę na
letnie zarobki. Tak płynęło nam życie aż do czasu wojny
rossyjsko-japońskiej w roku 1904. Odtąd zaczęło zmieniać się
trocha na lepsze. Dostaliśmy kilku dobrych nauczycieli, którzy
zaczęli rzetelnie uczyć dzieci nasze, a ludzie coraz chętniej
brali się do czytania dobrych gazet i książek. Wtedy to i u nas —
w Czarnożyłach, Ostrówku i innych parafjach zaczęto zakładać
spólne czytelnie i sprowadzać więcej gazet. Młodzież tu i ówdzie
wyjeżdżała do szkół gospodarskich: do Liskowa, Pszczelina,
Sokołówka, Kruszynka, Mirosławic i innych. Gospodarstwa zaczęły
się podnosić przez lepszą uprawę roli i hodowlę żywiny. Zaczęto
zakładać kółka rolnicze, mleczarnie i spółki sklepowe. Kółka
rolnicze, jeżeli były dobrze prowadzone, pośredniczyły w
sprowadzaniu narzędzi rolniczych, nasion doborowych, dopomagały
zakładać czytelnie i sprowadzać gazety. Mleczarnie spółkowe
dawały gospodarzom dobry dochód, sklepy spółkowe zaspokajały
domowe potrzeby gospodarza i gospodyni, dając dobry a tani towar.
Tak żyliśmy aż do 28 lipca 1914 roku. Aż tu niespodzianie, jak
grom z jasnego nieba, spadła wiadomość, że zaczyna się wielka
wojna. W Wieluniu i gminach okolicznych ogłoszono powołanie
żołnierzy zapasowych. Ileż to było płaczu i narzekania, gdy
brano ojców od dzieci, mężów od żon, synów od starych rodziców!
Rodzinom tracącym opiekunów nie dano żadnej zapomogi, pozostałych
zaś mężczyzn pobrano do strzeżenia telegrafu na drodze bitej z
Wielunia do Sieradza i kazano go pilnować przez cztery dnie i trzy
noce bez wynagrodzenia. Widzieliśmy, jak urzędnicy i żołnierze
wynosili się z Wielunia i z nad granicy, a wszelkie zapasy rządowe
— owies, naftę, sól, obuwie, odzież, a także wszelkie sprzęty
palili, nikomu nie chcąc sprzedać, ani podarować. Niejeden z nas
radował się, że już nareszcie po stu latach opuszczają
nieproszeni opiekunowie nasze wioski i miasta. Odtąd nie widzieliśmy
już ani żandarma rossyjskiego, ani kozaka. Dnia 5-go sierpnia
wjechał do Wielunia pierwszy oddział niemiecki i ogłoszono rozkaz
złożenia broni. Zaczęły przeciągać tędy wojska w stronę
Warszawy. Wszelka łączność ze stolicą została przerwana i odtąd
nie dostawaliśmy Gazety Świątecznej aż do dnia Narodzenia Matki
Boskiej, to jest do 8-go września 1915 roku. Od tego dnia zaczęliśmy
dostawać ją od handlarzy, płacąc im po złotemu, albo po 20
groszy za jedną, i tak kupujemy Gazetę Świąteczną dotychczas.
Zaraz też na samym początku wojny powstała drożyzna. Za kwartę
nafty płaciliśmy po 7 do 10 złotych, a i tak niemożna było jej
dostać, za funt soli 24 grosze albo i złoty. Cena żyta podskoczyła
z 7 rubli na 16 r. za korzec, i tak wszystko podrożało. Do kłopotów
wynikających z tej drożyzny przyłączył się strach ogólny,
gdyśmy usłyszeli pierwsze strzały armatnie. W dzień Wszystkich
Świętych od strony Sieradza i Piotrkowa nadciągnęło wojsko
niemieckie i stało przez 3 dnie i 4 noce. Dnia 8-go listopada od
Osiakowa i Złoczewa pokazały się oddziały kozackie, a od granicy
niemieckie. Dnia 11-go listopada pierwszy raz polała się krew na
polach Ostrowca, gdzie poległo 4 żołnierzy rossyjskich, którzy
też zostali tam pochowani. Były też potyczki w okolicy Złoczewa,
gdzie zginęło 5 żołnierzy rossyjskich, i około Wielunia, gdzie
pozostało na polu bitwy 5-ciu zabitych. Dnia 28-go listopada znowu
przeciągały wojska niemieckie od Wrocławia w stronę Sieradza i
wielkie mnóstwo wojsk austrjacko-węgierskich, oraz legjony czyli
pułki polskie. Szły te wojska w stronę Widawy i Piotrkowa, a
odgłosy bitew pod Sieradzem i Łodzią dochodziły nas przez 17 dni,
wieczorami zaś widzieliśmy wielkie łuny na niebie. Dochodził
również odgłos strzałów od strony Działoszyna, Częstochowy i
Widawy. Wtenczas to był strach wielki, ziemia drżała, okna się
trzęsły, a naokoło nas kopano rowy, ścinano drzewa, robiono
zasieki. Każdy też na wsi robił jakieś schowanie w ziemi, aby na
wypadek było gdzie się ukryć i z żywności coś schować. Od dnia
17-go grudnia odgłosy strzałów zaczęły się oddalać, aż 22-go
zupełnie ucichły. Zabrano znowu wiele podwód pod wojska; większa
ich część po dwóch tygodniach wróciła, wiele jednak pozostało
przy wojsku aż do Wielkiejnocy; dopiero na trzeci dzień po
Wielkiejnocy gospodarze przyszli sami bez koni i furmanek, a nawet
bez kwitów; z samej parafji Czarnożylskiej powróciło w ten sposób
piętnastu gospodarzy. Rodziny ich doznały wiele zmartwienia, bo tu
wiosna, praca w polu, a w domu ani gospodarzy, ani sprzężaju do
roboty, ani żadnej wiadomości o zaginionych, a źli ludzie głosili,
że ich pobito, zabrano do niewoli i t. p. Na szczęście wrócili i,
jak mogli, wzięli się do pracy. Tu zganić muszę bogatszych, że
korzystali z ciężkiego położenia ubogich i żądali za orkę po 6
rubli na dzień. Oj, źle to i smutno! Czyż to w nas brak serca i
miłości bratniej? Prawda, że wszystko bardzo zdrożało, ale żeby
aż tak obdzierać biedaków, to chyba trzeba nie mieć światła
Ewagielji Chrystusowej. W okolicy naszej zaczyna się coraz bardziej
rozwijać praca społeczno-oświatowa. W Wieluniu założono szkołę
7-klasową i otwarto z dobrowolnych ofiar przeszło 30 innych szkół.
Dawano też na korzyść tych szkół przedstawienia teatralne.
Przedstawiano piękną opowieść pod nagłówkiem „Gwiazda
Syberji” i inne. Dało to 200 rubli czystego dochodu. Wiele dobrego
robi tu nowe „towarzystwo szerzenia oświaty”. Założyło ono
książnicę, z której za opłatą 10 groszy od książki można
mieć dużo dobrych i pożytecznych rzeczy do czytania i dużo
dowiedzieć się o naszej kochanej Ojczyźnie, Polsce. Z książnicy
tej może korzystać nietylko ludność miejska, ale i nauczyciele
wiejscy, i księża proboszczowie mogą pożyczać książki bądź
dla siebie, bądź dla udzielania innym. I za pośrednictwem
towarzystwa krajoznawczego, jak również przez księgarnię p.
Nowickiego, można sprowadzać z Warszawy, Poznania i Krakowa książki
do czytelń parafjalnych i szkół. Serce się z tego raduje, że
dobra książka szerzy rzetelną oświatę, a Ojczyźnie naszej tak
bardzo przecie potrzeba rozumnych obywateli. Sami widzimy, że z
głupim i ciemnym nikt nie chce się liczyć, a siła jest tam, gdzie
nauka i dobre urządzenie spraw społecznych. Widzimy i teraz,
podczas tej wojny, że zwycięża nie liczba żołnierzy, ale dobre
ich wyćwiczenie i oświata dowódców. Bracia! kto mówi po
dziecinnemu, że dopiero po wojnie będziemy się uczyć, zakładać
szkoły, ten nie jest dobrym Polakiem, ten działa na zgubę narodu i
kopie wielki grób matce swej, Ojczyźnie. Nie odkładać nam pracy
do jutra; przeciwnie, korzystajmy z każdej chwili, pracujmy dla
odradzającej się Polski, nietylko krew jej swoją po bohatersku
poświęcając, ale i wychowując młode pokolenie. Wyrzućmy z serc
pychę, obłudę, chciwość i niezgodę; nie dzielmy się na
stronnictwa, bo w ten sposób nic dobrego nie zrobimy dla Polski.
Dość już tych podziałów na „zaraniarzy”, „endeków”,
„głosiarzy”, „narodowców” i t. p .; czas już połączyć
się w jedno wielkie stronnictwo narodu polskiego, dążące do
wiedzy, spólnego dobra i odrodzenia naszej doli. Ktoby chciał
jeszcze teraz dzielić naród polski na partje, ten nie jest
obywatelem kraju, lecz zdrajcą Ojczyzny. Zrozumiejmy, że gdy nie
potrafimy skorzystać z chwili obecnej, to zginiemy w ciemnocie i
nędzy. Narodowi naszemu należy się dużo praw i dóbr, a mamy
ledwie odrobinę tego, co mają ludy innych krajów, ale moc tych
praw leży przed nami i możemy je pozyskać pracą nad sobą samymi
i dokoła siebie. Spólne nasze starania i ofiary muszą odbudować
Polskę. Wielu ludzi powiada: Siedzieć cicho, nic nie robić, bo i
tak Polskę odbudują nam Anglicy, Francuzi, Rossjanie i t. d. Kto
tak mówi, jest jeszcze bardzo ciemny. Wtenczas będziemy mieli
Polskę szczęśliwą, gdy nad odbudową jej będziemy sami pracowali
spólnie i zgodnie. Polska taka będzie, jaką ją sobie sami
zbudujemy. W budowie jej musi wziąć udział cały naród. Często
daje się jeszcze słyszeć to dziecinne gadanie, że gdy będą
rządzili panowie i księża, to powróci pańszczyzna. Ależ to
trzeba nie mieć rozumu, trzeba być głupcem największym, żeby
takie brednie powtarzać! Naród to nie sami księża i szlachta, ani
też sam lud wiejski czy miejski, tylko wszyscy razem, a więc
wszyscy razem powinniśmy brać się do spólnej pracy. A więc kto
żyw, kto zdrów, kto silny — niech broni swego narodu i wiary
katolickiej. A bronią naszą jest nietylko strzelba i szabla, ale
jeszcze więcej oświata — nauka, szkoły, ochronki, czytelnie i
książnice. Tej broni każdy z nas może i winien się chwytać. Tak
właśnie czyni młodzież w Wieluniu i Woli-Janowej. Założyła ona
spólnemi siłami książnicę, a porzuciła hańbiące pijaństwo i
palenie papierosów. Szkoda, że nie wszyscy to uczynili, jeno część,
ale i ci dają innym przykład, bo pracują gorliwie i starają się
działalność swą rozszerzyć. Urządzają przedstawienia
teatralne, a dochód przeznaczają na kupno narzędzi muzycznym,
książek i na inne sprawy dobre i pożyteczne. Przykład pracy
takiej społeczno-oświatowej dają również ksiądz dziekan i
nauczyciel w Czarnożyłach, urządzając dwa razy na tydzień spólne
czytanie w szkole. Czytanie takie oświeca ludzi, daje poznać dzieje
ojczyste i wielkich rodaków. Stawia nam ono przed oczy sławnych
naszych królów, jak Mieczysław Pierwszy, który oświecił kraj
światłem Ewangielji, jak Kazimierz Wielki, prawodawca narodu,
przezwany królem chłopów, jak Władysław Jagiełło i świętobliwa
nasza królowa Jadwiga, jak ów dzielny Jan Sobieski, co to po łbach
bił pogan. Czytanie to stawia nam przed oczy dzielnych wodzów i
bohaterów, jak Pułaskiego, księdza Marka, Kościuszkę, księcia
Józefa Poniatowskiego, Henryka Dąbrowskiego. Zdaje się, że
słyszymy odgłosy bitwy pod Grochowem w roku 1830, że przemykają
przed oczyma naszemi postacie powstańców z roku 1863: ksiądz
Antoni Mackiewicz, Brzósko, Romuald Traugutt i inni. Dowiadujemy się
również, jak dziś walczą nasi rodacy, jak założono w Warszawie
wyższą szkołę polską, zwaną uniwersytetem, i wielu, wielu
innych rzeczy się dowiadujemy, o których przedtem nikt z nas nie
wiedział. A więc pracujmy i uczmy się, oświecajmy, a da Bóg i ta
Najświętsza Panna Częstochowska, Królowa korony Polskiej, że
zmieni się nasza dola. Dodaj nam mocy, Matko kochana, niech się lud
zbudzi z tego uśpienia! Oto zginamy kornie kolana: przyjmij
modlitwy, usłysz westchnienia! Dziś wioski nasze są popalone,
miasta, kościoły w gruzy zburzone; otocz nas płaszczem, Matko
kochana, uproś nam łaskę u Niebios Pana! Ach, kiedyż dola ciężka
się zmieni, kiedyż nam w Polsce będzie weselej? Wtenczas, gdy
spadną ciężkie kajdany, kiedy odetchnie umiłowany kraj nasz
wolnemi wreszcie piersiami... Módl się, Królowo, módl się za
nami! Tadeusz Orlicz, włościanin z pod Wielunia.
Gazeta Świąteczna 1916 nr 1851
Ze wsi Skrzynna w parafji
Rudlicach-Ostrówku pod Wieluniem, w guberńji kaliskiej, piszą do
nas: W piątek 30-go czerwca 3-letnie dziecko jednego z gospodarzy
tutejszych wpadło da studni i utonęło. Co prawda, dziecko było
tylko pod opieką ojca, gdyż matka jest na robocie w Prusach. Jest
to straszna boleść dla rodziców utracić w ten sposób dziecko,
dla wszystkich zaś wogóle wypływa ztąd nauka, żeby dzieci nie
pozostawiać bez opieki. Trudno to nieraz, jak w tym przypadku,
dopilnować, ale można temu zaradzić, zakładając ochronki, jak to
już jest po wielu wioskach. Ochronka nie kosztuje drogo, a dziecko
jest tam pod dobrą opieką. W Skrzynnie jest szkoła obszerna, w
której dzieci latem uczą się tylko od godziny 11 do 2-ej po
południu; z wyjątkiem więc tych trzech godzin mogłaby tam być
przez cały dzień ochronka; zimą zaś możnaby nająć dom i dzieci
do 7 lat nie wałęsałyby się po drodze, jeno uczyłyby się pod
opieką ochroniarki. Możnaby też założyć własną czytelnię
wioskową ze zbiorem pożytecznych książek, jak w Woli-Janowie,
gdzie młodzież ma spólnie przeszło 205 książek, a także
sprowadza Gazetę Świąteczną i „Zorzę”. Bracia skrzynniacy,
dziś uczyć się dużo trzeba, to nie zbraknie nigdy chleba, i nad
książką zwieszać głowy, bo w niej pokarm dobry, zdrowy. W.
Koźmiński.
Gazeta Świąteczna 1917 nr 1884
Listy do Gazety Świątecznej. Z
parafji Ostrówka-Rudlic w stronach wieluńskich, guberńji
kaliskiej. Z wielką ciekawością czytamy w Gazecie o pracy
prowadzonej w całym kraju nad odrodzeniem naszego narodu. I u nas na
żądanie włościan otwarto nowe szkoły we wsiach Dymku Wielgoskim
i Milejowie, tak, że gmina ma już 5 szkół, ale przydałoby się
ich i drugie tyle. Mamy nadzieję, że gdy ludzie zrozumieją lepiej,
iż nauka dzieciom jest potrzebna, to postarają się i więcej szkół
założyć. Czytelnictwo w parafji naszej zwiększa się z każdym
miesiącem. Co prawda, wielu czyta głównie dla ciekawości o
wojnie, ale przytem zachęca się do czytania i innych rzeczy
pouczających i potrzebniejszych nam, niż wieści wojenne (choć i
te są dzisiaj bardzo dla nas ważne). Tem bardziej długie wieczory,
święta i dnie, w których niema pilnej pracy, powinniśmy poświęcać
na czytanie książek i gazet. Co prawda, nafta jest teraz bardzo
droga, ale można temu zaradzić: złożyć się w kilka osób, kupić
nafty, zejść się do szkoły lub jednego domu i czytać spólnie.
Taki przykład dała młodzież we wsi Wydrzynie, urządzając spólne
czytania w szkole wraz z nauczycielką Marją Rutkowską. Czytają
gazety i książki powieściowo-historyczne. Tam, gdzie łatwo o
szczepki, można też choćby nafty nie było, urządzać spólne
czytania. Książki kupujemy w Warszawie, ale dużą też pomocą
jest dla nas księgarnia Nowickiego w Wieluniu, gdzie można mieć
dużo książek do wyboru. Można więc spędzić czas na szlachetnej
zabawie, a nie na rozpustnych tańcach, o których nie powinno dziś
być mowy w Polsce, bo żyjemy w czasach smutku i nędzy. Dziś jest
poprostu czas śmierci, bo tam na polach bitew giną przecie tysiące
naszych braci. Powinniśmy nad tem boleć, a tymczasem iluż
lekkomyślnych wyprawia zabawy i tańce! Wobec ludzi obcych świadczy
to o naszej dziecinnej niedojrzałości. Aby odciągnąć rówieśników
od zabaw bezmyślnych, a zachęcić do lepszych. szlachetniejszych,
gromadka młodzieży z naszej parafji urządziła, w drugą niedzielę
listopada pod przewodnictwem p. Krzemienia widowisko teatralne na
korzyść spólnej czytelni wioskowej. Dano rzecz wesołą pod nazwą
„Na przekór”, przyczem przygrywała muzyka wioskowa z
Janowa-Woli: nadto dzieci ze szkółki wiejskiej w Janowie
przedstawiły drobną rzecz „Przed popisem”. Na zakończenie
drużyna młodzieży odśpiewała pod przewodnictwem organisty F. B.
pieśni narodowe: „Z dymem pożarów”, „Jeszcze Polska nie
zginęła” i inne, a ksiądz St. Grzywak, zachęciwszy młodzież
do dalszej pracy i szlachetnej zabawy Bogu na chwałę, a ludziom na
pożytek, zaintonował „Wszystkie nasze dzienne sprawy” i wszyscy
prześpiewali tę modlitwę stojąc. Wszystkim, którzy nam
dopomagają czynem i radą, składam tu w imieniu młodzieży „Bóg
zapłać”. Do naszej parafji przychodzi już teraz około 200
egzemplarzy różnych gazet, a najwięcej Gazety Świątecznej. Muszę
z radością wspomnieć, że i w sąsiedniej parafji Złoczewie
młodzież założyła też spólnemi siłami czytelnię w ten
sposób, że wstrzymano się od palenia papierosów i z tego
uskładało się 10 rubli na kupno książek. Co prawda, nie wszystka
młodzież złoczewska do tego przystąpiła, tylko ci, którzy
kochają Polskę nie w pięknych słowach, ale prawdziwie chcą
odrodzenia Ojczyzny. Jest to młodzież
robotniczo-rzemiemieślniczo-włościańska, a także i starsi. Niech
przykład ich będzie zachętą dla innych okolic. Drożyzna u nas,
jak wszędzie zresztą, coraz większa, ale żyjemy nadzieją, że po
wojnie będzie lepiej. I będzie z pewnością lepiej, jeżeli
wszyscy będziemy zgodnie brać się do pracy społecznej. Dziś
powiedzmy sobie, że nie ma partyj, tylko jest Polska, a w niej
naród, który chce żyć, a nie gnić w ciemnocie. Muszę jeszcze
wspomnieć, że w naszej parafji potrzebne są szkoły we wsiach
Niemierzynie, Okalewie i Ostrówku, a także w Skrzynnie. Co prawda,
w obu wsiach na końcu wymienionych są szkoły, ale w Skrzynnie
szkoła nie może pomieścić dzieci, których jest około 230, a w
Ostrówku jest tak zniszczona, że się już rozlatuje. W. Koźmiński.
Gazeta Świąteczna 1918 nr 1970
Z gminy Skrzynna pod Wieluniem piszą
do nas: Ciężka wojna, która już piąty rok się toczy, dała się
wszystkim we znaki, a zwłaszcza robotnikom i ludziom uboższym. Mimo
to nie opuszczamy rąk, lecz pracujemy, jak można, zwłaszcza gdy
idzie o sprawy społeczne i oświatę. Staraniem kilku ludzi z dawnym
proboszczem, księdzem St. Grzywakiem, na czele, powstała u nas w
gminie straż ogniowa ochotnicza z oddziałami w Ostrówku, Okalewie,
Skrzynnie, Woli-Janowie i Dymku. Z opłat członkowskich i wpisów, a
także z ofiar niektórych osób i zapomogi komitetu żywnościowego,
kupiono dwie sikawki, beczki, toporki i bosaki, a także czapki dla
strażaków. Urządzona jesienna zabawa z fantową loterją i
przedstawieniem teatralnem dała przeszło 3985 marek czystego
dochodu, który ma być obrócony na zapoczątkowanie budowy sali i
szopy strażackiej. Szkół powstało u nas podczas wojny 6, a oprócz
tego są 3 stare. Są też ochronki; do szkół chodzi przeszło 765
dzieci. Aby jakoś bronić się od wyzysku i biedy, gospodarze radzą
spólnie nad sprawami gospodarskiemi i krajowemi. Duży nacisk kładą
na to, jak pracować nad budową Ojczyzny, żeby nie wybuchły jakie
niepotrzebne rozruchy, z których mogliby tylko skorzystać ludzie
nie mający nic spólnego z naszą Ojczyzną. Bo widzimy, co to
zrobiły rozruchy w Rossji, ze tam dziś człowiek niepewien życia,
a praca ludzka została obrócona w perzynę. Mamy także radzić nad
tem, jakich ludzi należy wybrać do sejmu, który pewnie niezadługo
zbierze się w Warszawie. Musimy wybierać ludzi mądrych,
kochających naszą Polskę i lud, którzy swą pracą
oświatowo-społeczną zasłużyli się krajowi nietylko teraz,
podczas wojny, ale już dawniej, przed wojną. Pamiętajmy, że
jakich ludzi powołamy do sejmu, takie będziemy mieli prawa i
przyszłość dla siebie i naszych dzieci. Teraz będą się układały
prawa nie na dzień, nie na miesiąc, ale na całe lata. To też
wszyscy starajmy się upatrywać wśród siebie zawczasu ludzi
odpowiednich na posłów. Sprawą budzenia miłości Ojczyzny,
oświaty po wioskach i miasteczkach muszą zająć się u nas
nauczyciele, którzy mają bardzo piękną przyszłość przed sobą.
Wreszcie każdy Polak i Polka kochający Ojczyznę muszą koniecznie
zachęcać rodaków do dobra, piękna i obowiązków obywatelskich.
Niech każdy zachęci choć jednego człowieka do czytania książki
pożytecznej i gazety, to już będzie miał zasługę przed
społeczeństwem, a nagrodę u Boga. — Urodzaj ziemniaków mieliśmy
średni, to też kopanie ich ukończono już w połowie października
przy dość pięknej pogodzie. Żyto zasiane siewnikiem idzie równo,
siane zaś ręcznie powschodziło rzadko. Najlepiej udaje się żyto
na łubinie, którego u nas dużo sieją. — Choroba grypa, zwana
też teraz często „hiszpanką”, bardzo się rozszerzyła w całem
Wieluńskiem i są nawet przypadki śmierci. T. Koźmiński.
Łódzki Dziennik Urzędowy 1928 nr 3
Na zasadzie
postanowienia Województwa z dnia 30. 12. 1927 r. L. BP. 2906-1
wciągnięto do rejestru Stowarzyszeń i Związków Nr. 1725 Tow.
Ochotniczej Straży Pożarnej w Janowie,
gm. Skrzynno,
pow. Wieluń.
— (w) Ponieważ niemógł doczekać się śmierci, powiesił się. W dn. 18 bm. we wsi Janów gm Skrzynno, niej. Gotlib Robensztein lat 60 sprzykrzywszy sobie zbyt długie życie, dokonał samobójstwa przez powieszenie się na strychu obory.
— (w) Z pożarnictwa. W dniu 18 bm zakończony został w Pątnowie, trzydniowy kurs przeszkolenia pożarniczego.
Kurs ukończyło 15 strażaków z następujących straży pożarnych: Pątnów, Dzietrzniki, Grębień, Popowice i Kadłub.
Przeszkolenia pożarniczego tak z teoryj jak i z praktyki dokonał instruktor pożarniczy na powiat wieluński p. A. Albert.
Takież same kursy przeszkolenia pożarniczego również pod kierunkiem tegoż instr. poż. odbędą się w Ostrówku gm. Skrzynno, w dniach: od 20 do 23 bm. włącznie dla członków czynnych straży pożarnych: z Ostrówka, Okalewa, Janowa, Skrzynna, Wielgiego, Dymku i Czarnożył.
W dniach: od 27 do 29 włącz. w Białej dla straży pożarnych: z Białej, Naramic, Łyskorni, Młyniska Walichnów, Łagiewnik i Raczyna.
Obwieszczenia Publiczne 1928 nr 37a
Do rejestru handlowego, Działu A, sądu okręgowego w Kaliszu, wciągnięto następujące firmy pod Nr. Nr.:
dnia 28 grudnia 1927 r.
8604. „Zygmunt
Żarnecki" — sklep kolonjalno-spożywczy i wyroby
masarskie we wsi Janów, gm.
Skrzynno, pow. wieluńskiego. Istnieje od
1927 roku. Właśc. Zygmunt Żarnecki, zam. w Janowie.
W dniu 30 grudnia 1927 r.
8678. „Wincenty
Pochwicki" — piwiarnia i wyroby masarskie we wsi Ostrówek -
Janów, gm. Skrzynno,
pow. wieluńskiego. Istnieje od 1924 roku. Właśc. Wincenty
Pochwicki, zam. we wsi Ostrówek — Janów.
Goniec Sieradzki 1929 nr 93
— (w) Ponieważ niemógł doczekać się śmierci, powiesił się. W dn. 18 bm. we wsi Janów gm Skrzynno, niej. Gotlib Robensztein lat 60 sprzykrzywszy sobie zbyt długie życie, dokonał samobójstwa przez powieszenie się na strychu obory.
Goniec Sieradzki 1929 nr 270
— (w) Z pożarnictwa. W dniu 18 bm zakończony został w Pątnowie, trzydniowy kurs przeszkolenia pożarniczego.
Kurs ukończyło 15 strażaków z następujących straży pożarnych: Pątnów, Dzietrzniki, Grębień, Popowice i Kadłub.
Przeszkolenia pożarniczego tak z teoryj jak i z praktyki dokonał instruktor pożarniczy na powiat wieluński p. A. Albert.
Takież same kursy przeszkolenia pożarniczego również pod kierunkiem tegoż instr. poż. odbędą się w Ostrówku gm. Skrzynno, w dniach: od 20 do 23 bm. włącznie dla członków czynnych straży pożarnych: z Ostrówka, Okalewa, Janowa, Skrzynna, Wielgiego, Dymku i Czarnożył.
W dniach: od 27 do 29 włącz. w Białej dla straży pożarnych: z Białej, Naramic, Łyskorni, Młyniska Walichnów, Łagiewnik i Raczyna.
Obwieszczenia Publiczne 1931 nr 1a
Wpisy do rejestru handlowego.
Do rejestru handlowego, Działu A, sądu okręgowego w Kaliszu, wciągnięto następujące firmy pod Nr. Nr.:
dnia 31 października 1930 roku
8678. Do rejestru
firmy „Wincenty Pochwicki", piwiarnia i wyroby masarskie
we wsi Ostrówek - Janów, gm. Skrzynno,
pow. wieluńskiego, jak następuje: „Wincenty Pochwicki",
piwiarnia i wyroby masarskie we wsi Chmielnik, gm.
Tyniec, pow. kaliskiego. Właśc. Wincenty
Pochwicki, zamieszkały we wsi Chmielnik. Zakład we wsi
Ostrówek-Janów zlikwidowany.
Echo Sieradzkie 1931 maj
Nr spr. E 230/31.
OBWIESZCZENIE.
Komornik Sądu
Grodzkiego w Wieluniu rewiru I-go Mieczysław Paszkowski, zamieszkały
w Wieluniu, na zasadzie 1030 art. ust. sąd. cyw. obwieszcza, że na
żądanie Marjanny Kobarsztajnowej w dn. 6 maja 1931 r. o godz. 10
rano w Janowie, gm. Skrzynno u Noaków będą
sprzedawane przez licytację ruchomości należące do Gustawy i
Antoniny Noaków składające się z 2 krów i świni i oszacowane do
sprzedaży na sumę czterysta trzydzieści (430) zł., których spis
i szacunek przejrzane być mogą na miejscu sprzedaży w dniu
licytacji.
Wieluń, dn. 27 kwietnia
1931 roku.
Komornik: (—) M.
Paszkowski.
Echo Sieradzkie 1931 czerwiec
Z SĄDU
Sąd Okręgowy
kaliski na sesji wyjazdowej w Wieluniu skazał J. Kotalę, lat 20,
mieszkańca wsi Janów, gm. Skrzynno, na 6
miesięcy więzienia za dopuszczenie się obcowania płciowego
zapomocą gwałtu z 16-letnią X.
Echo Sieradzkie 1931 13 październik
Z SĄDU.
Sąd Grodzki w Wieluniu na odbytej w tych dniach rozprawie skazał:(...) G. Noaka mieszkańca wsi Janowa gm. Skrzynno za ukrycie zajętych u niego i oddanych mu pod dozór przez komornika sądowego, krowy i świni — na 100 zł. grzywny lub 1 mies. aresztu.
Echo Sieradzkie 1931 21 grudzień
OBWIESZCZENIE.
Komornik Sądu Grodzkiego
w Wieluniu rewiru I-go Mieczysław Paszkowski, zamieszkały w
Wieluniu, na zasadzie 1030 art. ust. sąd. cyw. obwieszcza, że na
żądanie Władysławy Idzikowskiej w dn. 31 grudnia 1931 r. od
godziny 10 rano w Janowie gm. Skrzynno u Kwiatosińskiego będzie
sprzedawany z licytacji ruchomy majątek należący do Władysława
Kwiatosińskiego, składający się z jałówki, cielaka, 3 świń, 7
proszczaków, 5 prosiąt i 20 mtr. kartofli i oszacowany do sprzedaży
na sumę siedemset sześćdziesiąt (760) zł., którego spis i
szacunek przejrzany być może na miejscu sprzedaży w dniu
licytacji.
Na zasadzie art. 1070 U.
P. C. licytacja może odbywać się niżej szacunku.
Wieluń, dn. 7 grudnia
1931 r.
Komornik Mieczysław
Paszkowski.
Echo Sieradzkie 1932 29 styczeń
OBWIESZCZENIE.
Komornik Sądu
Grodzkiego w Wieluniu rewiru I-go Mieczysław Paszkowski, zamieszkały
w Wieluniu, na zasadzie 1030 art. ust. sąd. cyw. obwieszcza, że na
żądanie Marjanny Kobersztajnowej w dn. 3 lutego 1932 r. od godziny
10 rano w Janowie gm. Skrzynno
u Noaków będzie sprzedawany z
licytacji ruchomy majątek należący do Gustawa i Antoniny Noaków
składający się 2 krów i świni i oszacowany do sprzedaży na sumę
czterysta trzydzieści ( 430) zł., którego spis i szacunek
przejrzany być może na miejscu sprzedaży w dniu licytacji.
Wieluń, 21 Stycznia 1932
r.
Komornik Mieczysław
Paszkowski.
Echo Sieradzkie 1932 10 wrzesień
NOŻEM W BRZUCH.
Mieszkaniec wsi
Janów gm. Wydrzyn
Janiak Fr. lat 19 w czasie kłótni, z Dominikowskim
J. lat 20 zadał temuż ciężką ranę
nożem w brzuch. Ranny Domikowski w stanie groźnym przewieziony
został do szpitala w Sieradzu. Janiak po spisaniu przez policję
protokółu pozostawiony został narazie w domu.
Echo Sieradzkie 1933 14
czerwiec
KRADZIEŻ KROWY.
W nocy z obory —
należącej do Jana Paprockiego zam. we wsi Janów gm.
Skrzynno — skradzioną została krowa —
wartości 150 zł.
Łódzki Dziennik Urzędowy 1933 nr 19
ROZPORZĄDZENIE WOJEWODY ŁÓDZKIEGO
z dnia 16 września 1933 r. L. SA. II. 12/15/33
o podziale obszaru gmin wiejskich powiatu Wieluńskiego na gromady.
Po zasiągnięciu opinij rad gminnych i wydziału powiatowego zgodnie z uchwałą Wydziału Wojewódzkiego z dnia 15 września 1933 r. na podstawie art. 107 ustawy o częściowej zmianie ustroju samorządu terytorjalnego z dnia 23. III. 1933 r. (Dz. U. R. P. Nr. 35, poz. 294) postanawiam co następuje:
§ 1.
XXIII. Obszar gminy wiejskiej Skrzynno dzieli się na gromady:
Rozporządzenie niniejsze wchodzi w życie z dniem ogłoszenia w Łódzkim Dzienniku Wojewódzkim.
(-) Hauke - Nowak
Wojewoda.
(-) Hauke - Nowak
Wojewoda.
Echo Sieradzkie 1933 3 październik
ZA KRADZIEŻ KROWY...
Józef Orator
mieszk. wsi Janowa, gm. Skrzynno
za dokonanie kradzieży krowy stanowiącej własność Jana
Paprockiego z Janowa skazany został na pół roku więzienia przez
Sąd Grodzki w Wieluniu.
Echo Sieradzkie i Zduńskowolskie 1934 20 marzec
PRZYDZIAŁ SPRZĘTU POŻARNICZEGO DLA STRAŻY POŻARNYCH W POWIECIE.
Na prośbę Oddziału Powiatowego i związku Straży pożarnych w Wieluniu Powszechny Zakład Ubezpieczeń Krajowych Wydział Prewencyjny przyznał dla poszczególnych Straży Pożarnych w powiecie niezbędny sprzęt pożarniczy w postaci beczkowozów, węży, drabin i t. p. oraz zapomogi w gotówce na ogniotrwałe pokrycie dachów remiz strażackich oraz na ich budowę.
Przyznane strażom pożarnym rekwizyty przydzielone będą przez Powiatowego Instruktora p. Tuszyńskiego następującym strażom pożarnym:
23) Janów — sikawkę za dopłatą 400.—
Echo Sieradzkie i Zduńskowolskie 1934
24 lipiec
KRWAWE POBICIE
ROBOTNIKA...
Kasza Stanisław lat
32 zam. w Janowie gm. Skrzynno
— robotnik — zatrudniony przy budowie kościoła parafjalnego w
Ostrówku — po skończonej pracy — wracając wieczorem do domu
został napadnięty i pobity przez innych robotników również
pracujących przy tejże budowie.
Napadniętego, który
otrzymał niebezpieczną ranę w lewy bok nożem oraz kilka ran od
kija — przechodnie po zaalarmowaniu policji przewieźli do szpitala
W. W. Św. w Wieluniu.
Za sprawcami krwawej
napaści prowadzi dochodzenie miejscowy post. P P.
Obwieszczenia Publiczne 1938 nr 16
Sąd Okręgowy w Kaliszu,
na mocy art. 1777-6 U. P. C., obwieszcza, iż na skutek postanowienia
Sądu z dnia 20 listopada 1937 r., zostało wszczęte postępowanie o
uznanie za zmarłego Franciszka Koło, syna Jana i Agnieszki z
Kulików, urodzonego dnia 24 czerwca 1882 roku, we wsi Janów,
powiatu wieluńskiego.
Wobec czego Sąd wzywa go,
aby w terminie 6 miesięcznym od dnia wydrukowania niniejszego
zgłosił się do Sądu, gdyż w przeciwnym razie, po upływie tego
terminu zostanie przez Sąd uznany za zmarłego.
Wzywa się wszystkich,
którzyby wiedzieli o życiu lub śmierci Franciszka Koło, aby
o znanych sobie faktach zawiadomili Sąd Okręgowy w Kaliszu w
powyższym terminie; nadto Sąd nadmienia, że Franciszek Koło był
stałym mieszkańcem maj. Jasień, powiatu wieluńskiego, nr sprawy
Co. 96/38.
Dziennik Łódzki 1970 nr
213
W Janowie pow.
Wieluń spłonął dach na oborze należącej do Henryka W. Straty
wynoszą 15 tys.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz