-->

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Janów

Słownik Geograficzny:
Janów,   kol., pow. wieluński, gm. Skrzynno, par. Rudlice, odl. od Wielunia 16 w., dm. 46, mk. 216.

Spis 1925:
Janów, wś, pow. wieluń, gm. Skrzynno. Budynki z przeznaczeniem mieszkalne 83. Ludność ogółem: 485. Mężczyzn 241, kobiet 244. Ludność wyznania rzymsko-katolickiego 417, ewangelickiego 68. Podało narodowość: polską 482, niemiecką 3.

Wikipedia:
Janów-wieś w Polsce położona w województwie łódzkim, w powiecie wieluńskim, w gminie Ostrówek. W latach 1975-1998 miejscowość należała administracyjnie do województwa sieradzkiego.

1992 r.

Dziennik Warszawski 1868 nr 135

Podaje do publicznej wiadomości, iż w d. 15 (27) Października 1867 r. pod wsią Janowem, gminie Skrzynno, Powiatu Wieluńskiego, znalezione zostało ciało nieżywej kobiety lat około 40 mieć mogącej, z imienia, nazwiska i pochodzenia niewiadomej, dla tego wzywa każdego ktoby роsiadał wiadomości o pochodzeniu i nazwisku wspomnionej kobiety, aby udzielił wiadomość Sądowi tutejszemu lub najbliższemu.
Rysopis: lat około 40, wzrostu małego, włosy blond, oczy niebieskie, twarz szeroka, nos i usta mierne; ubrana była w kaftan czarny watowany stary, spódnicę z grubego płotna, koszulę takąż, trzewiki starе, na głowie miała starą chustkę na białem tle w kropki.
Petrokow dnia 18 (30) Maja 1868 roku.
Sędzia Prezydujący, Chmieleński.

Kurjer Warszawski 1898 nr 314


Poparzenie. Skutkiem poparzenia zmarli: we wsi Janów, w pow. wieluńskim, 5-letni Antoni Wilczyński 

Zorza 1913 nr 9

Listy czytelników.
Z Janowa, z Piotrkowskiego.
Naszych stron jakoś nikt w Zorzy nie opisuje, przeto teraz, przy długich wieczorach zimowych, ręką ciężką od cepów, coś niecoś o swoich stronach donoszę. Parafia nasza, Wola-Wiązowa, położona w pow. Łaskim, w gub. Piotrkowskiej, w ciągu ostatnich kilkunastu lat zmieniła się zupełnie. Były tu ongi duże dobra pańskie z kilkoma folwarkami, gorzelnią i młynem. Dziś pozostał 20 włókowy folwarczek. Z dawnych budynków dworskich śladu prawie nie zostało. Miejsce dworu zajęli gospodarze-kmiecie, osiadło ich tu przeszło 100. Gospodarze zaś na starych wsiach powiększyli znacznie swe gospodarstwa przez dokupno ziemi dworskiej. Ziemia wszystka dostała się w ręce polskie, nikt tu jej żadnemu cudzoziemcowi nie sprzeda. W ostatnich czasach ziemia znacznie zdrożała; gdy przed dziesięciu laty z łatwością można było kupić po rb. 60 do 100 za morgę, dziś już trzeba płacić od rb. 200 do 300. Ziemie mamy dosyć dobre, tylko uprawa jest jeszcze bardzo zaniedbana — chociaż w ostatnich czasach bierzemy się już do lepszej uprawy roli. Parafia nasza liczy około 1,800 ludności, składa się z 5 wsi większych i kilku mniejszych. Gospodarstwa mamy przeważnie kilkunastomorgowe; większych nad 30 morgów niema zupełnie.
Kościół mamy drewniany, wybudowany w roku 1787. Do Prus wychodzi corocznie prawie wszystka młodzież, a także i dużo starszych, wypuszczając gospodarstwo w dzierżawę. Często sąsiad podejmuje się sprzątać, siać i orać za odpowiednie wynagrodzenie. Tacy wychodźcy niewiele zarobią, a tylko ziemie ich co raz gorzej rodzą. Zarobki w Prusach mają rozmaite, zależy to od dworu i zapłaty. Rzadko przynoszą do domu od rb. 80 do 120. Sporo jest takich, przeważnie chłopaków, co to lubią sobie hulać. Taki nietylko grosza nie zarobi, ale jeszcze i na drogę z powrotem niema. Często, wstydząc się przyjechać do domu goły, pozostaje w Prusach i tam się przeważnie marnuje.
Czytelnictwo mało jest jeszcze u nas rozwinięte. Wina w tem jest trochę poczty, oddalona jest od nas przeszło 2 mile. Z pism ludowych przychodzi do parafii 5 egz. „Gazety Świątecznej”, 3 egz. „Przewodnika kółek i spółek rolniczych”. 2 egz. „Zarania”. 2 egz. „Zorzy”, kilkanaście egz. „Głosu Wiary” i parę pism codziennych. W ostatnim roku parafia nasza ruszyła się na dobre pod względem społecznym.
W styczniu r. z. założone zostało Kółko rolnicze, do którego się zapisało przeszło 120 członków, płacąc rocznie po kop. 30. Na Wiosnę sprowadziło kółko kilkanaście worków nawozów sztucznych, siewnik 13 rzęd. Pracnera, za który płacimy rb. 2 na dzień, bronę sprężynową; jesienią znów przeszło 300 worków nawozów sztucznych. Co parę tygodni odbywają się zebrania kółka, na nich są wygłaszane rozmaite wykłady treści rolniczej. Przy kółku mamy czytelnię, w niej kilkadziesiąt książek i kilka pism.
W końcu grudnia otworzyliśmy sklep spółkowy, do którego się zapisało przeszło 60 udziałowców, z wkładami 10-rublowymi, sklep ten jest otwarty niedawno, a już cieszy się zasłużonem poparciem ogółu, z powodu nizkich cen, dobrych towarów i wagi rzetelnej.
Proboszcz nasz, ks. Kochanowski, w pięknych słowach zachęca nas do brania udziałów do popierania swego sklepu. Sklep, naturalnie, jest solą w oku miejscowych sklepikarzy-żydów, których w Woli Wiązowej mamy 13 rodzin, w 5 sklepach. Starają się oni wszelkimi sposobami odciągnąć kupujących i udziałowców spółki, rozpuszczając brednie, którym nikt wiary nie daje. Prócz tego mamy w Woli-Wiązowej 5 sklepów rzeźniczych polskich, jedną piekarnię polską i także sklep z wódką-za tę truciznę sklep targuje rocznie około rb. 14 tysięcy. Ostatnio po naukach misyjnych w początku grudnia, wielu mniej wódki pije, a do bractwa wstrzemięźliwości zapisało się przeszło 50 osób, co zawdzięczamy naszemu proboszczowi, który napomina i prosi, aby tej trucizny i zguby ciała i duszy, a także i kieszeni, zupełnie nie używać. Szerzeniu pijaństwa winni są bardzo miejscowi sklepikarze, a głównie w niedziele i święta, kiedy sklep z wódką jest zamknięty, prawie we wszystkich sklepikach, o każdej porze dnia, można dostać wódki i piwa.
Organizuje się u nas także straż ogniowa-tylko, że z zatwierdzeniem robią nam trudności. Już dwa razy podanie od gubernatora wracało. Myślimy też i o kasie pożyczkowo-oszczędnościowej. Słowem, parafia nasza, choć późno, ale zaczyna garnąć się do pracy społecznej, a jest u nas już sporo takich gospodarzy, co zrozumieli, że tylko we wspólnej pracy możemy zdobyć lepszą dolę w tem naszem smutnem położeniu. 3-ci rok mamy szkołę we Woli-Wiązowej — ale zaledwie piąta część dzieci korzysta z nauki, dla więcej miejsca niema. Stały czytelnik Zorzy,
Zygmunt Jasiński.


Zorza 1916 nr 15

Listy naszych Czytelników.
Z Parafii Ostrówek=Rudlice (pow. Wieluński)
Redakcya „Zorzy” otrzymała następujący list, zawierający mądre uwagi i dobre wieści.
Długo myśli zbierałem, o czem by z naszych stron Wieluńskich napisać do „Zorzy”, bo to teraz, jak to mówią „co godzina — to nowina”, a każda z nich inna. Człowiek czasem sam nie wie, czego się trzymać, czy dawać wiarę, czy nie.
Ale my, polscy włościanie, musimy trzymać się zdrowego chłopskiego rozsądku, a nie wierzyć różnym jegomościom nieznanym, którzy tylko mącą w naszych głowach, opowiadając, że wkrótce ma powrócić pańszczyzna, a ziemie magnaci nam odbiorą. Bracia czytelnicy! idźmy do tych ciemnych i tłomaczmy im, i zbijajmy te różne rozsiewane bajdy. Trzeba nam wiedzieć o tem, że pańszczyzna już przepadła na wieki i nie wróci, a ziemi nikt nam nie odbierze, jeżeli jej dobrze będziemy pilnować i około niej chodzić z głową.
Ażeby odpędzić tych różnych „mądrali”, co rozsiewają po wioskach wieści błędne, jakoby wojnę sprowadzili panowie, księża i ci co do szkół jeździli, to każdy z nas, młody czy stary, powinien wiedzieć, co się w naszym kraju dawniej działo; każdy powinien poznać historyę Polski. Powinniśmy wiedzieć jakie koleje przechodzili nasi pradziadowie, jakie prowadzili wojny i jak się dostali pod obce jarzmo przemocy. Do tego wszystkiego służą książki historyczne, powieściowo narodowe i gazety. A więc takowe trzeba czytać, trzeba poznawać przeszłość, aby uniknąć dawnych błędów i na przyszłość robić dobrze i umieć strzedz się złego.
Ażeby poznać dobrze dzieje ojczyste, ażeby się dowiedzieć, jak w innych krajach ludzie sami wydźwigali się z niewoli i jak dążą do dobrobytu, zespoliło się grono młodzieży w naszej parafii. Złożyli młodzi po rublu i założyli sobie we wsi biblioteczkę za 25 rb. Na początku kupiono zbiór powieści Kraszewskiego w 78 tomach.
Ażeby dokupywać jeszcze więcej książek, odegrano jeszcze zeszłego roku teatr amatorski w szkole ludowej w Janowie, grano „Świt”, „Jaśkowe zamysły” Domosławy, „Balladynę” Słowackiego. Z dochodu wypłacono dług za kupione instrumenty muzyczne i dokupiono książek: bardzo pożytecznych wydawnictw Wojnara, Księgarni Polskiej i t. p. W ostatki 5 marca znowu odegrano „Zapusty” Domosławy, Bardzo było przyjemnie posłuchać, jak młodzież chórem śpiewała. Na zakończenie ks. proboszcz St. Grzywak, wytłomaczył obecnym cel teatrów i zabaw szlachetnych. Zakończono śpiewem ogólnym „Wszystkie nasze dzienne sprawy”. Dochód, jaki był, przeznaczono na najbiedniejszych w parafii.
Jest to pocieszające, że młodzież nasza, więcej myśląca i kochająca Boga i Ojczyznę dała słowo, że całe 3 dni ostatków spędzi na wspólnem czytaniu książek pouczających. Czytelnictwo się coraz więcej rozwija, ci, co mogą, kupują sami książki, składając się po paru; ci zaś, których nie stać, pożyczają od tamtych i od ks. proboszcza. I dziś wspólnemi siłami mamy 2 biblioteki w parafii. Gazet „Zorzy” i „Świątecznej” przychodzi obecnie przez pocztę w Wieluniu 37 egzemplarzy.
Kółko rolnicze wcale nie funkcyonuje tak, jak w całem Wieluńskiem. Daje się odczuwać brak nawozów sztucznych, bez których rolnictwo dużo ucierpi. Za to cały czas od początku wojny, jest czynna Kasa pożyczkowo-oszczędnościowa.
Wojna u nas też się daje odczuwać; coraz większa drożyzna inwentarza i produktów spożywczych.
Tyle narazie daję wam, kochani czytelnicy, dziś wiadomości; później napiszę więcej. Także i wy dajcie znać o sobie i o waszych okolicach. A już święty obowiązek dać wiadomości macie wy, Sokołowiacy, Pszczeliniacy, Liskowiacy, Mirosławianki, Kruszynianki, Gołotczyźnianki i inni którzy się nie zasklepiacie w swych okolicach. Napiszcie coś o naszych kochanych szkołach, bo nie wiemy, czy istnieją, czy też wojna je zrujnowała.
Pouczajmy i pocieszajmy się wzajem, nie opuszczajmy rąk w wspólnej pracy, a da Bóg, że się dola zła, która nas tak przeszło 100 lat gniecie, zmieni się.
My wierzymy z całej mocy,
I wierzymy z całej duszy,
Że dość złego już przemocy —
Zła moc prawdy nie zagłuszy.
I weselszem patrzym okiem
W to co przyjdzie, co nastanie...
W. Koźmiński — wieśniak.

Zorza 1916 nr 21

Z pod Wielunia.
Długie lata żyliśmy zgnębieni i pogrążeni w ciemnocie i bezczynności. Jak i zboże ozime, przygniecione ciężarem śniegu, skute kajdanami, zmarzłej ziemi nie wzrasta, i zdaje się zwiędłem, takiem też zdawało się nasze polskie życie, przez tę stuletnią niewolę i smutne lata.
Ale choć nas wrogowie wszędzie gnębili różnemi wyjątkowemi prawami, choć sięgali po nasze piastowskie siedziby, my nie zamarliśmy zupełnie! Bo oto, choć dziś straszny wicher wojny wyje nad naszemi głowami, zaledwie wyjrzał z za chmur jasny promień nadziei, że zaświta po dniach smutku i poniżenia lepsza dola, a naród nasz już się budzi z odrętwienia, ciemnoty, poczuł się narodem i po całej ziemi naszej rozległ się jeden głos „Żyjemy”, Jeszcze Polska nie zginęła.”
Tak kochani Bracia czytelnicy, żyjemy, nie zginęliśmy! I ta nadzieja „żyjemy” nam dodaje otuchy do dalszej pracy nad odrodzeniem nas i Ojczyzny.
Jasny duch wolności, Orzeł Biały, zrywa się z więzów, wzlatuje po nad polskie łany nasze, ogrzane ciepłem majowem słonkiem, i ożywia nas. Zmartwychwstajemy!... Tak Bracie i Siostro, żyjemy życiem zmartwychwstania, bo oto, to nasze życie narodowe objawia się w miłości do ziemi-matki, która nas żywi i okrywa, w tych tak strasznie ciężkich chwilach.
Dziś się okazało, że ten, kto ma kawałek ziemi, kto jej się nie wyzbył, ma utrzymanie z rodziną i jeszcze innych pożywi. Strasznie dziś żałują ci, co ziemię sprzedali, a iluż to takich było, którzy ziemię lekceważyli, puszczali za bezcen, lub dla dużych pieniędzy sprzedawali, by ciężko nie pracować. Dziś napewno biedacy żałują tego.
Niegodziwcem! po trzykroć niegodziwcem jest każdy Polak, mniejsza o to, kto on jest, chłop, mieszczanin czy szlachcic, który dla podłego zysku sprzedaje ziemię ojczystą ludziom innej wiary i narodowości.
Nigodziwcami są sprzedawczyki i zdrajcy, którzy zuchwale ręce podnoszą na Matkę Polskę. Da Bóg, że pomiędzy nami takich nie będzie.
Zimę mieliśmy lekką, wiosnę suchą i pogodną; to też i roboty w polu porobiono, żywina w cenę poszła, zwłaszcza krowy i konie, których jest mało, korzec żyta kosztuje 18 rb., pszenicy 30, owsa 10, kartofli 22, seradeli 40 rb i t. p.
W drugie święto Wielkiejnocy młodzież z Woli Rudlickiej i Janowa odegrała w parafii Rudlice-Ostrówek 2 sztuczki ludowe. „Do szkoły” Domosławy, i „Dla szczęścia dziecka” Gensówny.
Tak, droga młodzieży Polska! uczmy się wspólnie, urządzajmy szlachetne zabawy i gry towarzyskie. Porzućmy już raz pijaństwo i papierosy, na które tak olbrzymie sumy wydajemy, a korzyści żadnej. Nie żałujmy na książki i gazety pożyteczne, które budzą miłość Boga i Ojczyzny.
Święta miłości kochanej Ojczyzny!
Płomieniu święty, ozdobo siwizny,
Młodych zapale, chwało i zaszczycie
W posługi Twoje oddaję me życie.
Koźmiński — wieśniak.


Gazeta Świąteczna 1916 nr 1834

Z pod Wielunia, miasta powiatowego w guberńji Kaliskiej, piszą do nas: Staraniem gromadki dobrych Polaków z Wielunia i okolicy postawiono dnia 22 stycznia krzyż na grobie poległych tu niegdyś powstańców przeciwko panowaniu Rossji w roku 1863. Młodzież w naszych stronach zaczyna, Bogu dzięki, żyć po ludzku i zamiast zabawiać się pijaństwem i hulankami, poświęca chwile wolne od pracy na rozrywki szlachetne i pouczające. Tak właśnie zaczęła się bawić młodzież w parafji Rudlicach, chociaż jeszcze nie wszystka. W niedzielę 5-go marca odbyło się we wsi Janowie przedstawienie teatralne. Urządzono je w szkole, wybrano zaś do przedstawienia „Zapusty” napisane przez Domosławę. Wszyscy spędzili czas bardzo przyjemnie, na zakonczenie zaś ksiądz St. Grzywak przemówił do obecnych, dzieląc się z nimi radością z tego, że w kochanej naszej Ojczyźnie młodzież wiejska zaczyna się garnąć do szlachetnych rozrywek i zamiast na próżne zbytki, papierosy i gorzałkę, składa pieniądze na dobre książki i gazety. Potem odśpiewano „wszystkie nasze dzienne sprawy”. W przerwach podczas przedstawienia grała kapela ochotnicza piękne nasze marsze polskie. Ponieważ tysiące naszych braci są w nędzy, a mnóstwo też ginie na wojnie, więc młodzież dała sobie słowo, że przez całe ostatki nie będzie w naszej parafji tańców, a za to będziemy czytali książki i gazety. I w Czarnożyłach pod Wieluniem młodzież wiejska urządziła dnia 5-go marca przedstawienie teatralne. Odbyło się ono w domu społecznym. Przedstawiano: „Krzywdę nagrodzoną”, „Konsyljum fakultatis” i „Jeden z nas musi się ożenić”. Dzieci zaś ze szkoły w Czarnożyłach pod kierunkiem swego nauczyciela tańczyły mazura. Dochód z przedstawienia przeznaczono dla ubogich dzieci na opłacenie wpisu w szkole, na ochronę i na książki. — Chociaż wojna i przejście wojsk pozostawiły ślady zniszczenia, pracujmy tem bardziej nad odrodzeniem tego, co zniszczono. Nie opuszczajmy rąk i nie unośmy się gniewem, gdy ktoś ciemny lekceważy naszą pracę. Nie odpowiadajmy: „Gnijcie w ciemnocie!” I w naszej okolicy ciemni ludzie straszą, że tych, co dają innym do czytania książki i gazety, „Rossjanie powiesą”. Niech krzyczą puszczyki, niech kraczą wrony, mimo to pracujmy jak pszczoły, a Bóg nam dopomoże. Wieśniak W. Koźmiński.

Gazeta Świąteczna 1916 nr 1839

Listy do Gazety Świątecznej. Z pod Wielunia w stronach Kaliskich. Wiadomo każdemu, ile złego wyrządził nam rząd rossyjski, gdy przy uwłaszczeniu włościan nie odłączył ich zupełnie od dworów, dając za to odrazu więcej ziemi, ale pozostawił serwituty, czyli prawo pasienia na dworskiem, zbierania ściółki i t. p. Rząd pozostawił te służebności umyślnie na to, żeby w kraju była ciągła niezgoda pomiędzy dworem a wsią, i ciągłe prawowanie się włościan z dworami to o paśnik, to o ściółkę, to znów o drzewo. Nie szło tu wcale rządowi rossyjskiemu o pożytek włościan, boć daleko byłoby lepiej, żeby nie mieli owych serwitutów, a za to więcej gruntu dostali. Szło tylko o to, żeby naród polski miał o co kłócić się pomiędzy sobą i żeby łatwiej go było utrzymać w posłuszeństwie. Boć wiadomo każdemu, że gdy się dwóch kłóci, to łatwiej trzymać obu za łeb, niż wtedy, kiedy będą żyć z sobą w zgodzie i pomagać sobie wzajemnie, jak dobrzy bracia. Jednocześnie utworzono też wtedy urzędy komisarzy od spraw włościańskich, żeby niby opiekowali, się włościanami i brali ich w obronę. Naprawdę zaś ci komisarze byli tylko od tego, żeby kopać w kraju naszym coraz głębszą przepaść pomiędzy większymi a mniejszymi rolnikami, i trzymać przytem włościan w ciemnocie, aby nie poznali, gdzie prawda, a gdzie fałsz. I nasza okolica doznawała skutków tej czułej opieki komisarzy włościańskich. To też była ona jakby zabita deskami i odgrodzona od świata. Szkół mieliśmy bardzo mało, bo, jak wiadomo, przez długie lata nie było wolno ich zakładać. Te zaś, co były, często, zamiast siać prawdziwą naukę, urabiały młodzież na ciemne sługi rządu, a nieraz i na zdrajców własnych braci. To też nic dziwnego, że ucisk ten dławił ludzi i że rok rocznie wychodziliśmy ztąd gromadami za granicę na letnie zarobki. Tak płynęło nam życie aż do czasu wojny rossyjsko-japońskiej w roku 1904. Odtąd zaczęło zmieniać się trocha na lepsze. Dostaliśmy kilku dobrych nauczycieli, którzy zaczęli rzetelnie uczyć dzieci nasze, a ludzie coraz chętniej brali się do czytania dobrych gazet i książek. Wtedy to i u nas — w Czarnożyłach, Ostrówku i innych parafjach zaczęto zakładać spólne czytelnie i sprowadzać więcej gazet. Młodzież tu i ówdzie wyjeżdżała do szkół gospodarskich: do Liskowa, Pszczelina, Sokołówka, Kruszynka, Mirosławic i innych. Gospodarstwa zaczęły się podnosić przez lepszą uprawę roli i hodowlę żywiny. Zaczęto zakładać kółka rolnicze, mleczarnie i spółki sklepowe. Kółka rolnicze, jeżeli były dobrze prowadzone, pośredniczyły w sprowadzaniu narzędzi rolniczych, nasion doborowych, dopomagały zakładać czytelnie i sprowadzać gazety. Mleczarnie spółkowe dawały gospodarzom dobry dochód, sklepy spółkowe zaspokajały domowe potrzeby gospodarza i gospodyni, dając dobry a tani towar. Tak żyliśmy aż do 28 lipca 1914 roku. Aż tu niespodzianie, jak grom z jasnego nieba, spadła wiadomość, że zaczyna się wielka wojna. W Wieluniu i gminach okolicznych ogłoszono powołanie żołnierzy zapasowych. Ileż to było płaczu i narzekania, gdy brano ojców od dzieci, mężów od żon, synów od starych rodziców! Rodzinom tracącym opiekunów nie dano żadnej zapomogi, pozostałych zaś mężczyzn pobrano do strzeżenia telegrafu na drodze bitej z Wielunia do Sieradza i kazano go pilnować przez cztery dnie i trzy noce bez wynagrodzenia. Widzieliśmy, jak urzędnicy i żołnierze wynosili się z Wielunia i z nad granicy, a wszelkie zapasy rządowe — owies, naftę, sól, obuwie, odzież, a także wszelkie sprzęty palili, nikomu nie chcąc sprzedać, ani podarować. Niejeden z nas radował się, że już nareszcie po stu latach opuszczają nieproszeni opiekunowie nasze wioski i miasta. Odtąd nie widzieliśmy już ani żandarma rossyjskiego, ani kozaka. Dnia 5-go sierpnia wjechał do Wielunia pierwszy oddział niemiecki i ogłoszono rozkaz złożenia broni. Zaczęły przeciągać tędy wojska w stronę Warszawy. Wszelka łączność ze stolicą została przerwana i odtąd nie dostawaliśmy Gazety Świątecznej aż do dnia Narodzenia Matki Boskiej, to jest do 8-go września 1915 roku. Od tego dnia zaczęliśmy dostawać ją od handlarzy, płacąc im po złotemu, albo po 20 groszy za jedną, i tak kupujemy Gazetę Świąteczną dotychczas. Zaraz też na samym początku wojny powstała drożyzna. Za kwartę nafty płaciliśmy po 7 do 10 złotych, a i tak niemożna było jej dostać, za funt soli 24 grosze albo i złoty. Cena żyta podskoczyła z 7 rubli na 16 r. za korzec, i tak wszystko podrożało. Do kłopotów wynikających z tej drożyzny przyłączył się strach ogólny, gdyśmy usłyszeli pierwsze strzały armatnie. W dzień Wszystkich Świętych od strony Sieradza i Piotrkowa nadciągnęło wojsko niemieckie i stało przez 3 dnie i 4 noce. Dnia 8-go listopada od Osiakowa i Złoczewa pokazały się oddziały kozackie, a od granicy niemieckie. Dnia 11-go listopada pierwszy raz polała się krew na polach Ostrowca, gdzie poległo 4 żołnierzy rossyjskich, którzy też zostali tam pochowani. Były też potyczki w okolicy Złoczewa, gdzie zginęło 5 żołnierzy rossyjskich, i około Wielunia, gdzie pozostało na polu bitwy 5-ciu zabitych. Dnia 28-go listopada znowu przeciągały wojska niemieckie od Wrocławia w stronę Sieradza i wielkie mnóstwo wojsk austrjacko-węgierskich, oraz legjony czyli pułki polskie. Szły te wojska w stronę Widawy i Piotrkowa, a odgłosy bitew pod Sieradzem i Łodzią dochodziły nas przez 17 dni, wieczorami zaś widzieliśmy wielkie łuny na niebie. Dochodził również odgłos strzałów od strony Działoszyna, Częstochowy i Widawy. Wtenczas to był strach wielki, ziemia drżała, okna się trzęsły, a naokoło nas kopano rowy, ścinano drzewa, robiono zasieki. Każdy też na wsi robił jakieś schowanie w ziemi, aby na wypadek było gdzie się ukryć i z żywności coś schować. Od dnia 17-go grudnia odgłosy strzałów zaczęły się oddalać, aż 22-go zupełnie ucichły. Zabrano znowu wiele podwód pod wojska; większa ich część po dwóch tygodniach wróciła, wiele jednak pozostało przy wojsku aż do Wielkiejnocy; dopiero na trzeci dzień po Wielkiejnocy gospodarze przyszli sami bez koni i furmanek, a nawet bez kwitów; z samej parafji Czarnożylskiej powróciło w ten sposób piętnastu gospodarzy. Rodziny ich doznały wiele zmartwienia, bo tu wiosna, praca w polu, a w domu ani gospodarzy, ani sprzężaju do roboty, ani żadnej wiadomości o zaginionych, a źli ludzie głosili, że ich pobito, zabrano do niewoli i t. p. Na szczęście wrócili i, jak mogli, wzięli się do pracy. Tu zganić muszę bogatszych, że korzystali z ciężkiego położenia ubogich i żądali za orkę po 6 rubli na dzień. Oj, źle to i smutno! Czyż to w nas brak serca i miłości bratniej? Prawda, że wszystko bardzo zdrożało, ale żeby aż tak obdzierać biedaków, to chyba trzeba nie mieć światła Ewagielji Chrystusowej. W okolicy naszej zaczyna się coraz bardziej rozwijać praca społeczno-oświatowa. W Wieluniu założono szkołę 7-klasową i otwarto z dobrowolnych ofiar przeszło 30 innych szkół. Dawano też na korzyść tych szkół przedstawienia teatralne. Przedstawiano piękną opowieść pod nagłówkiem „Gwiazda Syberji” i inne. Dało to 200 rubli czystego dochodu. Wiele dobrego robi tu nowe „towarzystwo szerzenia oświaty”. Założyło ono książnicę, z której za opłatą 10 groszy od książki można mieć dużo dobrych i pożytecznych rzeczy do czytania i dużo dowiedzieć się o naszej kochanej Ojczyźnie, Polsce. Z książnicy tej może korzystać nietylko ludność miejska, ale i nauczyciele wiejscy, i księża proboszczowie mogą pożyczać książki bądź dla siebie, bądź dla udzielania innym. I za pośrednictwem towarzystwa krajoznawczego, jak również przez księgarnię p. Nowickiego, można sprowadzać z Warszawy, Poznania i Krakowa książki do czytelń parafjalnych i szkół. Serce się z tego raduje, że dobra książka szerzy rzetelną oświatę, a Ojczyźnie naszej tak bardzo przecie potrzeba rozumnych obywateli. Sami widzimy, że z głupim i ciemnym nikt nie chce się liczyć, a siła jest tam, gdzie nauka i dobre urządzenie spraw społecznych. Widzimy i teraz, podczas tej wojny, że zwycięża nie liczba żołnierzy, ale dobre ich wyćwiczenie i oświata dowódców. Bracia! kto mówi po dziecinnemu, że dopiero po wojnie będziemy się uczyć, zakładać szkoły, ten nie jest dobrym Polakiem, ten działa na zgubę narodu i kopie wielki grób matce swej, Ojczyźnie. Nie odkładać nam pracy do jutra; przeciwnie, korzystajmy z każdej chwili, pracujmy dla odradzającej się Polski, nietylko krew jej swoją po bohatersku poświęcając, ale i wychowując młode pokolenie. Wyrzućmy z serc pychę, obłudę, chciwość i niezgodę; nie dzielmy się na stronnictwa, bo w ten sposób nic dobrego nie zrobimy dla Polski. Dość już tych podziałów na „zaraniarzy”, „endeków”, „głosiarzy”, „narodowców” i t. p .; czas już połączyć się w jedno wielkie stronnictwo narodu polskiego, dążące do wiedzy, spólnego dobra i odrodzenia naszej doli. Ktoby chciał jeszcze teraz dzielić naród polski na partje, ten nie jest obywatelem kraju, lecz zdrajcą Ojczyzny. Zrozumiejmy, że gdy nie potrafimy skorzystać z chwili obecnej, to zginiemy w ciemnocie i nędzy. Narodowi naszemu należy się dużo praw i dóbr, a mamy ledwie odrobinę tego, co mają ludy innych krajów, ale moc tych praw leży przed nami i możemy je pozyskać pracą nad sobą samymi i dokoła siebie. Spólne nasze starania i ofiary muszą odbudować Polskę. Wielu ludzi powiada: Siedzieć cicho, nic nie robić, bo i tak Polskę odbudują nam Anglicy, Francuzi, Rossjanie i t. d. Kto tak mówi, jest jeszcze bardzo ciemny. Wtenczas będziemy mieli Polskę szczęśliwą, gdy nad odbudową jej będziemy sami pracowali spólnie i zgodnie. Polska taka będzie, jaką ją sobie sami zbudujemy. W budowie jej musi wziąć udział cały naród. Często daje się jeszcze słyszeć to dziecinne gadanie, że gdy będą rządzili panowie i księża, to powróci pańszczyzna. Ależ to trzeba nie mieć rozumu, trzeba być głupcem największym, żeby takie brednie powtarzać! Naród to nie sami księża i szlachta, ani też sam lud wiejski czy miejski, tylko wszyscy razem, a więc wszyscy razem powinniśmy brać się do spólnej pracy. A więc kto żyw, kto zdrów, kto silny — niech broni swego narodu i wiary katolickiej. A bronią naszą jest nietylko strzelba i szabla, ale jeszcze więcej oświata — nauka, szkoły, ochronki, czytelnie i książnice. Tej broni każdy z nas może i winien się chwytać. Tak właśnie czyni młodzież w Wieluniu i Woli-Janowej. Założyła ona spólnemi siłami książnicę, a porzuciła hańbiące pijaństwo i palenie papierosów. Szkoda, że nie wszyscy to uczynili, jeno część, ale i ci dają innym przykład, bo pracują gorliwie i starają się działalność swą rozszerzyć. Urządzają przedstawienia teatralne, a dochód przeznaczają na kupno narzędzi muzycznym, książek i na inne sprawy dobre i pożyteczne. Przykład pracy takiej społeczno-oświatowej dają również ksiądz dziekan i nauczyciel w Czarnożyłach, urządzając dwa razy na tydzień spólne czytanie w szkole. Czytanie takie oświeca ludzi, daje poznać dzieje ojczyste i wielkich rodaków. Stawia nam ono przed oczy sławnych naszych królów, jak Mieczysław Pierwszy, który oświecił kraj światłem Ewangielji, jak Kazimierz Wielki, prawodawca narodu, przezwany królem chłopów, jak Władysław Jagiełło i świętobliwa nasza królowa Jadwiga, jak ów dzielny Jan Sobieski, co to po łbach bił pogan. Czytanie to stawia nam przed oczy dzielnych wodzów i bohaterów, jak Pułaskiego, księdza Marka, Kościuszkę, księcia Józefa Poniatowskiego, Henryka Dąbrowskiego. Zdaje się, że słyszymy odgłosy bitwy pod Grochowem w roku 1830, że przemykają przed oczyma naszemi postacie powstańców z roku 1863: ksiądz Antoni Mackiewicz, Brzósko, Romuald Traugutt i inni. Dowiadujemy się również, jak dziś walczą nasi rodacy, jak założono w Warszawie wyższą szkołę polską, zwaną uniwersytetem, i wielu, wielu innych rzeczy się dowiadujemy, o których przedtem nikt z nas nie wiedział. A więc pracujmy i uczmy się, oświecajmy, a da Bóg i ta Najświętsza Panna Częstochowska, Królowa korony Polskiej, że zmieni się nasza dola. Dodaj nam mocy, Matko kochana, niech się lud zbudzi z tego uśpienia! Oto zginamy kornie kolana: przyjmij modlitwy, usłysz westchnienia! Dziś wioski nasze są popalone, miasta, kościoły w gruzy zburzone; otocz nas płaszczem, Matko kochana, uproś nam łaskę u Niebios Pana! Ach, kiedyż dola ciężka się zmieni, kiedyż nam w Polsce będzie weselej? Wtenczas, gdy spadną ciężkie kajdany, kiedy odetchnie umiłowany kraj nasz wolnemi wreszcie piersiami... Módl się, Królowo, módl się za nami! Tadeusz Orlicz, włościanin z pod Wielunia.

Gazeta Świąteczna 1916 nr 1851

Ze wsi Skrzynna w parafji Rudlicach-Ostrówku pod Wieluniem, w guberńji kaliskiej, piszą do nas: W piątek 30-go czerwca 3-letnie dziecko jednego z gospodarzy tutejszych wpadło da studni i utonęło. Co prawda, dziecko było tylko pod opieką ojca, gdyż matka jest na robocie w Prusach. Jest to straszna boleść dla rodziców utracić w ten sposób dziecko, dla wszystkich zaś wogóle wypływa ztąd nauka, żeby dzieci nie pozostawiać bez opieki. Trudno to nieraz, jak w tym przypadku, dopilnować, ale można temu zaradzić, zakładając ochronki, jak to już jest po wielu wioskach. Ochronka nie kosztuje drogo, a dziecko jest tam pod dobrą opieką. W Skrzynnie jest szkoła obszerna, w której dzieci latem uczą się tylko od godziny 11 do 2-ej po południu; z wyjątkiem więc tych trzech godzin mogłaby tam być przez cały dzień ochronka; zimą zaś możnaby nająć dom i dzieci do 7 lat nie wałęsałyby się po drodze, jeno uczyłyby się pod opieką ochroniarki. Możnaby też założyć własną czytelnię wioskową ze zbiorem pożytecznych książek, jak w Woli-Janowie, gdzie młodzież ma spólnie przeszło 205 książek, a także sprowadza Gazetę Świąteczną i „Zorzę”. Bracia skrzynniacy, dziś uczyć się dużo trzeba, to nie zbraknie nigdy chleba, i nad książką zwieszać głowy, bo w niej pokarm dobry, zdrowy. W. Koźmiński.

Gazeta Świąteczna 1917 nr 1884

Listy do Gazety Świątecznej. Z parafji Ostrówka-Rudlic w stronach wieluńskich, guberńji kaliskiej. Z wielką ciekawością czytamy w Gazecie o pracy prowadzonej w całym kraju nad odrodzeniem naszego narodu. I u nas na żądanie włościan otwarto nowe szkoły we wsiach Dymku Wielgoskim i Milejowie, tak, że gmina ma już 5 szkół, ale przydałoby się ich i drugie tyle. Mamy nadzieję, że gdy ludzie zrozumieją lepiej, iż nauka dzieciom jest potrzebna, to postarają się i więcej szkół założyć. Czytelnictwo w parafji naszej zwiększa się z każdym miesiącem. Co prawda, wielu czyta głównie dla ciekawości o wojnie, ale przytem zachęca się do czytania i innych rzeczy pouczających i potrzebniejszych nam, niż wieści wojenne (choć i te są dzisiaj bardzo dla nas ważne). Tem bardziej długie wieczory, święta i dnie, w których niema pilnej pracy, powinniśmy poświęcać na czytanie książek i gazet. Co prawda, nafta jest teraz bardzo droga, ale można temu zaradzić: złożyć się w kilka osób, kupić nafty, zejść się do szkoły lub jednego domu i czytać spólnie. Taki przykład dała młodzież we wsi Wydrzynie, urządzając spólne czytania w szkole wraz z nauczycielką Marją Rutkowską. Czytają gazety i książki powieściowo-historyczne. Tam, gdzie łatwo o szczepki, można też choćby nafty nie było, urządzać spólne czytania. Książki kupujemy w Warszawie, ale dużą też pomocą jest dla nas księgarnia Nowickiego w Wieluniu, gdzie można mieć dużo książek do wyboru. Można więc spędzić czas na szlachetnej zabawie, a nie na rozpustnych tańcach, o których nie powinno dziś być mowy w Polsce, bo żyjemy w czasach smutku i nędzy. Dziś jest poprostu czas śmierci, bo tam na polach bitew giną przecie tysiące naszych braci. Powinniśmy nad tem boleć, a tymczasem iluż lekkomyślnych wyprawia zabawy i tańce! Wobec ludzi obcych świadczy to o naszej dziecinnej niedojrzałości. Aby odciągnąć rówieśników od zabaw bezmyślnych, a zachęcić do lepszych. szlachetniejszych, gromadka młodzieży z naszej parafji urządziła, w drugą niedzielę listopada pod przewodnictwem p. Krzemienia widowisko teatralne na korzyść spólnej czytelni wioskowej. Dano rzecz wesołą pod nazwą „Na przekór”, przyczem przygrywała muzyka wioskowa z Janowa-Woli: nadto dzieci ze szkółki wiejskiej w Janowie przedstawiły drobną rzecz „Przed popisem”. Na zakończenie drużyna młodzieży odśpiewała pod przewodnictwem organisty F. B. pieśni narodowe: „Z dymem pożarów”, „Jeszcze Polska nie zginęła” i inne, a ksiądz St. Grzywak, zachęciwszy młodzież do dalszej pracy i szlachetnej zabawy Bogu na chwałę, a ludziom na pożytek, zaintonował „Wszystkie nasze dzienne sprawy” i wszyscy prześpiewali tę modlitwę stojąc. Wszystkim, którzy nam dopomagają czynem i radą, składam tu w imieniu młodzieży „Bóg zapłać”. Do naszej parafji przychodzi już teraz około 200 egzemplarzy różnych gazet, a najwięcej Gazety Świątecznej. Muszę z radością wspomnieć, że i w sąsiedniej parafji Złoczewie młodzież założyła też spólnemi siłami czytelnię w ten sposób, że wstrzymano się od palenia papierosów i z tego uskładało się 10 rubli na kupno książek. Co prawda, nie wszystka młodzież złoczewska do tego przystąpiła, tylko ci, którzy kochają Polskę nie w pięknych słowach, ale prawdziwie chcą odrodzenia Ojczyzny. Jest to młodzież robotniczo-rzemiemieślniczo-włościańska, a także i starsi. Niech przykład ich będzie zachętą dla innych okolic. Drożyzna u nas, jak wszędzie zresztą, coraz większa, ale żyjemy nadzieją, że po wojnie będzie lepiej. I będzie z pewnością lepiej, jeżeli wszyscy będziemy zgodnie brać się do pracy społecznej. Dziś powiedzmy sobie, że nie ma partyj, tylko jest Polska, a w niej naród, który chce żyć, a nie gnić w ciemnocie. Muszę jeszcze wspomnieć, że w naszej parafji potrzebne są szkoły we wsiach Niemierzynie, Okalewie i Ostrówku, a także w Skrzynnie. Co prawda, w obu wsiach na końcu wymienionych są szkoły, ale w Skrzynnie szkoła nie może pomieścić dzieci, których jest około 230, a w Ostrówku jest tak zniszczona, że się już rozlatuje. W. Koźmiński.

Gazeta Świąteczna 1918 nr 1970

Z gminy Skrzynna pod Wieluniem piszą do nas: Ciężka wojna, która już piąty rok się toczy, dała się wszystkim we znaki, a zwłaszcza robotnikom i ludziom uboższym. Mimo to nie opuszczamy rąk, lecz pracujemy, jak można, zwłaszcza gdy idzie o sprawy społeczne i oświatę. Staraniem kilku ludzi z dawnym proboszczem, księdzem St. Grzywakiem, na czele, powstała u nas w gminie straż ogniowa ochotnicza z oddziałami w Ostrówku, Okalewie, Skrzynnie, Woli-Janowie i Dymku. Z opłat członkowskich i wpisów, a także z ofiar niektórych osób i zapomogi komitetu żywnościowego, kupiono dwie sikawki, beczki, toporki i bosaki, a także czapki dla strażaków. Urządzona jesienna zabawa z fantową loterją i przedstawieniem teatralnem dała przeszło 3985 marek czystego dochodu, który ma być obrócony na zapoczątkowanie budowy sali i szopy strażackiej. Szkół powstało u nas podczas wojny 6, a oprócz tego są 3 stare. Są też ochronki; do szkół chodzi przeszło 765 dzieci. Aby jakoś bronić się od wyzysku i biedy, gospodarze radzą spólnie nad sprawami gospodarskiemi i krajowemi. Duży nacisk kładą na to, jak pracować nad budową Ojczyzny, żeby nie wybuchły jakie niepotrzebne rozruchy, z których mogliby tylko skorzystać ludzie nie mający nic spólnego z naszą Ojczyzną. Bo widzimy, co to zrobiły rozruchy w Rossji, ze tam dziś człowiek niepewien życia, a praca ludzka została obrócona w perzynę. Mamy także radzić nad tem, jakich ludzi należy wybrać do sejmu, który pewnie niezadługo zbierze się w Warszawie. Musimy wybierać ludzi mądrych, kochających naszą Polskę i lud, którzy swą pracą oświatowo-społeczną zasłużyli się krajowi nietylko teraz, podczas wojny, ale już dawniej, przed wojną. Pamiętajmy, że jakich ludzi powołamy do sejmu, takie będziemy mieli prawa i przyszłość dla siebie i naszych dzieci. Teraz będą się układały prawa nie na dzień, nie na miesiąc, ale na całe lata. To też wszyscy starajmy się upatrywać wśród siebie zawczasu ludzi odpowiednich na posłów. Sprawą budzenia miłości Ojczyzny, oświaty po wioskach i miasteczkach muszą zająć się u nas nauczyciele, którzy mają bardzo piękną przyszłość przed sobą. Wreszcie każdy Polak i Polka kochający Ojczyznę muszą koniecznie zachęcać rodaków do dobra, piękna i obowiązków obywatelskich. Niech każdy zachęci choć jednego człowieka do czytania książki pożytecznej i gazety, to już będzie miał zasługę przed społeczeństwem, a nagrodę u Boga. — Urodzaj ziemniaków mieliśmy średni, to też kopanie ich ukończono już w połowie października przy dość pięknej pogodzie. Żyto zasiane siewnikiem idzie równo, siane zaś ręcznie powschodziło rzadko. Najlepiej udaje się żyto na łubinie, którego u nas dużo sieją. — Choroba grypa, zwana też teraz często „hiszpanką”, bardzo się rozszerzyła w całem Wieluńskiem i są nawet przypadki śmierci. T. Koźmiński.

Łódzki Dziennik Urzędowy 1928 nr 3


Na zasadzie postanowienia Województwa z dnia 30. 12. 1927 r. L. BP. 2906-1 wciągnięto do rejestru Stowarzyszeń i Związków Nr. 1725 Tow. Ochotniczej Straży Pożarnej w Janowie, gm. Skrzynno, pow. Wieluń.


Obwieszczenia Publiczne 1928 nr 37a

Wpisy do rejestru handlowego.
Do rejestru handlowego, Działu A, sądu okręgowego w Kaliszu, wciągnięto następujące firmy pod Nr. Nr.:
dnia 28 grudnia 1927 r.
8604. „Zygmunt Żarnecki" — sklep kolonjalno-spożywczy i wyroby masarskie we wsi Janów, gm. Skrzynno, pow. wieluńskiego. Istnieje od 1927 roku. Właśc. Zygmunt Żarnecki, zam. w Janowie.
W dniu 30 grudnia 1927 r.
8678. „Wincenty Pochwicki" — piwiarnia i wyroby masarskie we wsi Ostrówek - Janów, gm. Skrzynno, pow. wieluńskiego. Istnieje od 1924 roku. Właśc. Wincenty Pochwicki, zam. we wsi Ostrówek — Janów.
 
Goniec Sieradzki 1929 nr 93 

— (w) Ponieważ niemógł doczekać się śmierci, powiesił się. W dn. 18 bm. we wsi Janów gm Skrzynno, niej. Gotlib Robensztein lat 60 sprzykrzywszy sobie zbyt długie życie, dokonał samobójstwa przez powieszenie się na strychu obory.
 
Goniec Sieradzki 1929 nr 270

— (w) Z pożarnictwa. W dniu 18 bm zakończony został w Pątnowie, trzydniowy kurs przeszkolenia pożarniczego.
Kurs ukończyło 15 strażaków z następujących straży pożarnych: Pątnów, Dzietrzniki, Grębień, Popowice i Kadłub.
Przeszkolenia pożarniczego tak z teoryj jak i z praktyki dokonał instruktor pożarniczy na powiat wieluński p. A. Albert.
Takież same kursy przeszkolenia pożarniczego również pod kierunkiem tegoż instr. poż. odbędą się w Ostrówku gm. Skrzynno, w dniach: od 20 do 23 bm. włącznie dla członków czynnych straży pożarnych: z Ostrówka, Okalewa, Janowa, Skrzynna, Wielgiego, Dymku i Czarnożył.
W dniach: od 27 do 29 włącz. w Białej dla straży pożarnych: z Białej, Naramic, Łyskorni, Młyniska Walichnów, Łagiewnik i Raczyna.


Obwieszczenia Publiczne 1931 nr 1a

Wpisy do rejestru handlowego.
Do rejestru handlowego, Działu A, sądu okręgowego w Kaliszu, wciągnięto następujące firmy pod Nr. Nr.:
dnia 31 października 1930 roku
8678. Do rejestru firmy „Wincenty Pochwicki", piwiarnia i wyro­by masarskie we wsi Ostrówek - Janów, gm. Skrzynno, pow. wieluńskie­go, jak następuje: „Wincenty Pochwicki", piwiarnia i wyroby masarskie we wsi Chmielnik, gm. Tyniec, pow. kaliskiego. Właśc. Wincenty Po­chwicki, zamieszkały we wsi Chmielnik. Zakład we wsi Ostrówek-Janów zlikwidowany.

  Echo Sieradzkie 1931 maj 

Nr spr. E 230/31.
OBWIESZCZENIE.
Komornik Sądu Grodzkiego w Wieluniu rewiru I-go Mieczysław Paszkowski, zamieszkały w Wieluniu, na zasadzie 1030 art. ust. sąd. cyw. obwieszcza, że na żądanie Marjanny Kobarsztajnowej w dn. 6 maja 1931 r. o godz. 10 rano w Janowie, gm. Skrzynno u Noaków będą sprzedawane przez licytację ruchomości należące do Gustawy i Antoniny Noaków składające się z 2 krów i świni i oszacowane do sprzedaży na sumę czterysta trzydzieści (430) zł., których spis i szacunek przejrzane być mogą na miejscu sprzedaży w dniu licytacji.
Wieluń, dn. 27 kwietnia 1931 roku.
Komornik: (—) M. Paszkowski.

  Echo Sieradzkie 1931 czerwiec 

Z SĄDU
Sąd Okręgowy kaliski na sesji wyjazdowej w Wieluniu skazał J. Kotalę, lat 20, mieszkańca wsi Janów, gm. Skrzynno, na 6 miesięcy więzienia za dopuszczenie się obcowania płciowego zapomocą gwałtu z 16-letnią X.


Echo Sieradzkie 1931 13 październik

Z SĄDU.
Sąd Grodzki w Wieluniu na odbytej w tych dniach rozprawie skazał:(...) G. Noaka mieszkańca wsi Janowa gm. Skrzynno za ukrycie zajętych u niego i oddanych mu pod dozór przez komornika sądowego, krowy i świni — na 100 zł. grzywny lub 1 mies. aresztu.


Echo Sieradzkie 1931 21 grudzień

OBWIESZCZENIE.
Komornik Sądu Grodzkiego w Wieluniu rewiru I-go Mieczysław Paszkowski, zamieszkały w Wieluniu, na zasadzie 1030 art. ust. sąd. cyw. obwieszcza, że na żądanie Władysławy Idzikowskiej w dn. 31 grudnia 1931 r. od godziny 10 rano w Janowie gm. Skrzynno u Kwiatosińskiego będzie sprzedawany z licytacji ruchomy majątek należący do Władysława Kwiatosińskiego, składający się z jałówki, cielaka, 3 świń, 7 proszczaków, 5 prosiąt i 20 mtr. kartofli i oszacowany do sprzedaży na sumę siedemset sześćdziesiąt (760) zł., którego spis i szacunek przejrzany być może na miejscu sprzedaży w dniu licytacji.
Na zasadzie art. 1070 U. P. C. licytacja może odbywać się niżej szacunku.
Wieluń, dn. 7 grudnia 1931 r.

Komornik Mieczysław Paszkowski.

Echo Sieradzkie 1932 29 styczeń

Nr. spr. E. 230-31
OBWIESZCZENIE.
Komornik Sądu Grodzkiego w Wieluniu rewiru I-go Mieczysław Paszkowski, zamieszkały w Wieluniu, na zasadzie 1030 art. ust. sąd. cyw. obwieszcza, że na żądanie Marjanny Kobersztajnowej w dn. 3 lutego 1932 r. od godziny 10 rano w Janowie gm. Skrzynno u Noaków będzie sprzedawany z licytacji ruchomy majątek należący do Gustawa i Antoniny Noaków składający się 2 krów i świni i oszacowany do sprzedaży na sumę czterysta trzydzieści ( 430) zł., którego spis i szacunek przejrzany być może na miejscu sprzedaży w dniu licytacji.
Wieluń, 21 Stycznia 1932 r.
Komornik Mieczysław Paszkowski.

Echo Sieradzkie 1932 10 wrzesień

NOŻEM W BRZUCH.
Mieszkaniec wsi Janów gm. Wydrzyn Janiak Fr. lat 19 w czasie kłótni, z Dominikowskim J. lat 20 zadał temuż ciężką ranę nożem w brzuch. Ranny Domikowski w stanie groźnym przewieziony został do szpitala w Sieradzu. Janiak po spisaniu przez policję protokółu pozostawiony został narazie w domu.


Echo Sieradzkie 1933 14 czerwiec

KRADZIEŻ KROWY.
W nocy z obory — należącej do Jana Paprockiego zam. we wsi Janów gm. Skrzynno — skradzioną została krowa — wartości 150 zł.


Łódzki Dziennik Urzędowy 1933 nr 19

ROZPORZĄDZENIE WOJEWODY ŁÓDZKIEGO
z dnia 16 września 1933 r. L. SA. II. 12/15/33
o podziale obszaru gmin wiejskich powiatu Wieluńskiego na gromady.
Po zasiągnięciu opinij rad gminnych i wydziału powiatowego zgodnie z uchwałą Wydziału Wojewódzkiego z dnia 15 września 1933 r. na podstawie art. 107 ustawy o częściowej zmianie ustroju samorządu terytorjalnego z dnia 23. III. 1933 r. (Dz. U. R. P. Nr. 35, poz. 294) postanawiam co następuje:
§ 1.
XXIII. Obszar gminy wiejskiej Skrzynno dzieli się na gromady:
3. Janów, obejmującą kol. Janów.
§2.
Wykonanie niniejszego rozporządzenia powierza się Staroście Powiatowemu Wieluńskiemu.
Rozporządzenie niniejsze wchodzi w życie z dniem ogłoszenia w Łódzkim Dzienniku Wojewódzkim.
(-) Hauke - Nowak
Wojewoda.

Echo Sieradzkie 1933 3 październik

ZA KRADZIEŻ KROWY...

Józef Orator mieszk. wsi Janowa, gm. Skrzynno za dokonanie kradzieży krowy stanowiącej własność Jana Paprockiego z Janowa skazany został na pół roku więzienia przez Sąd Grodzki w Wieluniu.


Echo Sieradzkie i Zduńskowolskie 1934 20 marzec

PRZYDZIAŁ SPRZĘTU POŻARNICZEGO DLA STRAŻY POŻARNYCH W POWIECIE.
Na prośbę Oddziału Powiatowego i związkStraży pożarnych w Wieluniu Powszechny Zakład Ubezpieczeń Krajowych Wydział Prewencyjny przyznał dla poszczególnych Straży Pożarnych w powiecie niezbędny sprzęt pożarniczy w postaci beczkowozów, węży, drabin i t. p. oraz zapomogi w gotówce na ogniotrwałe pokrycie dachów remiz strażackich oraz na ich budowę.
Przyznane strażom pożarnym rekwizyty przydzielone będą przez Powiatowego Instruktora p. Tuszyńskiego następującym strażom pożarnym:
23) Janów — sikawkę za dopłatą 400.—

Echo Sieradzkie i Zduńskowolskie 1934 24 lipiec

KRWAWE POBICIE ROBOTNIKA...
Kasza Stanisław lat 32 zam. w Janowie gm. Skrzynno — robotnik — zatrudniony przy budowie kościoła parafjalnego w Ostrówku — po skończonej pracy — wracając wieczorem do domu został napadnięty i pobity przez innych robotników również pracujących przy tejże budowie.
Napadniętego, który otrzymał niebezpieczną ranę w lewy bok nożem oraz kilka ran od kija — przechodnie po zaalarmowaniu policji przewieźli do szpitala W. W. Św. w Wieluniu.
Za sprawcami krwawej napaści prowadzi dochodzenie miejscowy post. P P.

Obwieszczenia Publiczne 1938 nr 16

Sąd Okręgowy w Kaliszu, na mocy art. 1777-6 U. P. C., obwieszcza, iż na skutek postanowienia Sądu z dnia 20 listopada 1937 r., zostało wszczęte postępowanie o uznanie za zmarłego Franciszka Koło, syna Jana i Agnieszki z Kulików, urodzonego dnia 24 czerwca 1882 roku, we wsi Janów, powiatu wieluńskiego.
Wobec czego Sąd wzywa go, aby w terminie 6 miesięcznym od dnia wydrukowania niniejszego zgłosił się do Sądu, gdyż w przeciwnym razie, po upływie tego terminu zostanie przez Sąd uznany za zmarłego.

Wzywa się wszystkich, którzyby wiedzieli o życiu lub śmierci Fran­ciszka Koło, aby o znanych sobie faktach zawiadomili Sąd Okręgowy w Kaliszu w powyższym terminie; nadto Sąd nadmienia, że Franciszek Koło był stałym mieszkańcem maj. Jasień, powiatu wieluńskiego, nr sprawy Co. 96/38.  

Dziennik Łódzki 1970 nr 213


W Janowie pow. Wieluń spłonął dach na oborze należącej do Henryka W. Straty wynoszą 15 tys.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz